Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Loruvia jest to niewielka wysepka na oceanie, która na przestrzeni wieków została zapomniana przez ludzi. Nie zaznacza się jej już na żadnej mapie, a wszystkie trasy statków są najczęściej wyznaczane w ten sposób, iż omijają to miejsce. Może i to nawet lepiej. W końcu najczęściej tam gdzie pojawi się człowiek, ginie natura. Dzięki izolacji wyspie udało się przetrwać prawie w nienaruszonym stanie. To tu można spotkać różnego rodzaju gatunki roślin, które przez mieszkańców innych kontynentów słyszeli tylko z legend, lub znajdowali jakieś nic nie znaczące wzmianki w książkach w bibliotece. Sama wyspa jest na wpół górzystym terenem. Naturalnie oprócz wzniesień znajdują się tutaj również gęste lasy przez, które bez znajomości terenu niezwykle trudno się przedrzeć. Jeszcze bardziej wyspa ta zyskuje na wyjątkowości, w momencie gdy zdamy sobie sprawę z tego, iż może być to jedyne miejsce w którym nadal żyją elfy. Ich życie nie zmieniło się na przestrzeni lat. Przez rzadkie odwiedziny kogo kolwiek z zewnątrz nie zdają sobie sprawy z tego jak bardzo przez te kilkaset lat rozwinęła się ludzka cywilizacja. Wszyscy tutaj skupiają się na typowo elfich sprawach. Polują, spędzają czas w otoczeniu natury, oraz wykonują wysokiej jakości zbroje oraz bronie. Nie mniej nie są one im potrzebna do walki. Kto w końcu zechce najechać taka nic nieznaczącą wysepkę?
Wiadomość dodana po 08 min 37 s:
Dzisiejszy dzień był kolejnym z tych słonecznych dni. Chociaż w nocy rozpętała się paskudna i potężna burza, to na chwilę obecną nie pozostawiła po sobie absolutnie żadnego śladu i na wyspie wszystko toczyło się dalej dokładnie w ten sam sposób. Dlatego również Rudolf postanowił...tak naprawdę nic nie postanawiał, było to dla niego oczywiste jak to, że jutrzejszego dnia najpewniej zrobi dokładnie to samo. Wyspa ta, chociaż była jego domem coraz częściej przyprawiała go o chęć wyrwania się z tego miejsca. Nic więc też dziwnego, że zaraz kiedy tylko wyszedł z elfiego pałacu postanowił udać się na plażę, aby usiąść na przyjemnie ciepłym i miękkim piasku, i wpatrywał się w horyzont. Zastanawiał się nad tym co się znajduje gdzieś tam daleko, jakie inne krainy do zwiedzenia. Ile istot musi kryć ten świat. Chciał chociaż raz odmiany w życiu, zrobić coś na co do tej pory nie miał tak naprawdę odwagi ani sposobności. Kiedyś z rodzicami o tym rozmawiał, ale dyskusja skończyła się na głośnym i stanowczym "nie" z którym on sam nie mógł tak naprawdę absolutnie nic zrobić. Słowo jego ojca to świętość, a matka za bardzo obawiała się o jego życie, aby zgodziła się na samotne wyprawy. I tak nawet w momencie, kiedy mówił, że ma zamiar udać się do lasu za każdym razem słyszał, aby ktoś z nim poszedł, lub aby na siebie uważał. Co niby mu mogło grozić na tej wyspie. Najwyżej wiewiórka go ugryzie i to wszystko, ale przecież nie umrze od tego. Tym bardziej złościł go fakt, iż jego rodzice wypowiadali się na temat świata zupełnie tak, jakby znali go od podszewki. A przecież tak naprawdę podobnie jak większość mieszkańców tego miejsca nie przekroczyli granicy wyspy. Skąd więc mogli wiedzieć, co kryło się gdzieś tam daleko.
-Może....kiedyś- Mruknął sam do siebie po czym rozłożył się plackiem na piasku i czując jak słońce grzeje mu twarz przymknął oczy próbując rozkoszować się tym jakże normalnym i nudnym słonecznym dniem.
Offline
Francja, Lilou] szefowa jednej z najbardziej wpływowych i przerażających mafii które panują na świecie właśnie spożywała w spokoju obiad w jadalni w towarzystwie najbardziej zaufanych i najskuteczniejszych członków grupy przestępczej, nikt nie odzywał się, jedyne co można było usłyszeć to dźwięk jedzenia czy odkładania sztućców na talerz, poza tym przy stole panowała absolutna cisza... Do czasu...
-Irene...
Lilou rozpoczęła odkładając sztućce na talerz i kierując swój wzrok Irene siedziała po jej prawej stronie dwa rzędy krzeseł dalej, kobieta o blado-trupiej cerze, białych włosach do ramion z czarnymi końcówkami i jasnoróżowymi oczami słysząc głos swej przełożonej od razu odłożyła sztućce i skierowała swoją głowę w stronę Amandy.
-Tak, moja pani?
Zapytała ze spokojem na twarzy oraz pełnym skupieniem, wiedziała, że nie może lekceważyć słów swojej pani ani też jej samej zignorować a skoro sama Lilou coś od niej chciała musiało stać się coś poważnego, coś do czego sama Irene była najwyraźniej potrzebna.
-Adelaide Dyer uciekła... Prawdopodobnie skierowała się do Ameryki do swej rodziny i tam najpewniej planuje się schować, do czego nie mogę dopuścić, czy zechciała byś może zająć się nią i jej rodziną?
Zapytała kobieta o długich czarnych włosach, lecz gdy wszyscy przy stole usłyszeli to pytanie, momentalnie przestali jeść i zaczęli wpatrywać się zarówno na Irenę, jak i Amandę nie mogąc uwierzyć, w to co usłyszeli przed chwilą, zaś dziewczyna o gotyckiej aparycji jedynie uśmiechnęła się szeroko wyszczerzając zęby, dając tym samym do zrozumienia jak bardzo podoba jej się to co właśnie usłyszała, ba, zupełnie jakby otrzymała prezent na który od dawna czekała i miała go tylko i wyłącznie dla siebie, mimo to w jej głowie jednak zapaliła się mała czerwona lampka.
-Jeśli mogę zapytać...
-Masz wolną rękę, z jej rodziną i przyjaciółmi zrób co tylko zapragniesz.
Lilou od razu przewidziała jakie pytanie zostanie zadanie i od razu odpowiedziała, zaś Irene słysząc o tym, że ma wolną rękę jedynie wstała od stołu i ukłoniła się po czym zaczęła kierować swoje kroki do wyjścia, zaś wzrok pozostałych podążał za nią z niedowierzaniem.
-Idę dokonać przygotowań i wyruszam z samego rana....
Oznajmiła na odchodne opuszczając jadalnie, Austin siedzący po lewej strony od Amandy tuż przy niej skierował głowę do swojej pani nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał, lecz nie wykazywał po sobie owego zdziwienia.
-Moja pani. nie uważasz, że to jednak przesada? Irene... Nie da się kontrolować... Gdy ona zacznie... Raczej się jej nie powstrzyma i wielu cywilów może zginąć.
Oznajmił a raczej przypomniał jak przerażająca jest postać Irene, kobieta ta nie ma granic moralności o czym wiedział każdy kto chociaż raz z nią współpracował i przeżył, była ona okrutną sadystką i psychopatką nie posiadającą żadnych hamulców oraz mającą bogatą wyobraźnię jeśli chodzi o mordy jakich dokonywała a nazywała je "dziełami".
-Wiem, ale mnie to nie przeszkadza, zresztą... Może odrobina szaleństwa będzie znacznie skuteczna niż "standardowe" metody...
Irene od dawna miała łatkę potwora, głównie ze względu na swoje działania i metody, nie raz ginęli niewinni ludzie tylko dlatego, że miała napływ weny na nową metodę mordu i ukazanie swojej sztuki, tudzież dlatego była jedną z nielicznych osób które Lilou trzymała blisko siebie, skuteczność gotki była znacznie bardziej potrzebna aniżeli jej sposób bycia i Francuzka doskonale o tym wiedziała.
Irene była już w swym pokoju i pakowała najpotrzebniejsze rzeczy, oprócz ubrań zapakowała kilka metrów żyłki, kilka noży oraz brzytwę do golenia, której raczej nie używała do celów do których owa brzytwa była przeznaczona, przy całym tym pakowaniu kobiecie towarzyszył nie mały uśmiech świadczący o tym jak dużą satysfakcję daje jej nowa misja i możliwość działania na własną rękę bez kogoś kto by trzymał ją na "smyczy" i zabraniał jej wykonywania swojej sztuki.
-Prawie bym zapomniała...
Oznajmiła sama do siebie po czym podeszła do szafki nocnej i wzięła z niej starą motorolę z klapką, która nie była nawet włączona a kto wie czy w ogóle działała. Gotka wpatrywała się w nią przez chwilę z uśmiechem na twarzy, nikt nigdy nie rozumiał po co ona trzyma ten niesprawny telefon i do czego niby ma jej służyć, a może trzyma z sentymentu? Nie wiadomo.
-Dobra, to chyba wszystko, bilet na statek już zarezerwowany, już jutro rano zacznę swój rejs do Chicago.
Powiedziała spokojnie do siebie po czym schowała telefon do kieszeni by ostatecznie dopakować resztę rzeczy a następnie wyłożyła wszystko obok drzwi wyjściowych, zostały jej ostatnie przygotowania do wyruszenia w kolejną podróż...
Następny dzień:
Nicole Torres, młoda 17-letnia dziewczyna o długich seledynowych włosach spiętych w dwa długie kucyki oraz błękitnych oczach czekała już w porcie z samego rana na swój statek, dziewczyna nie mogła ukryć swojego entuzjazmu, który w niej się jawił, nie dawno zwiedziła spory kawałek Francji a teraz miała kolejną fascynującą podróż do Chicago, co napawało ją nie małą radością. Dziewczyna była dość typowym społecznym motylem, szybko się ekscytowała i zawsze była pełna radości i optymizmu, często też potrafiła znaleźć sobie masę przyjaciół i nigdy nie narzekała na brak towarzystwa, często również podróżowała, co ją fascynowało, nie miała wielkich ograniczeń ani nikt jej nie robił z tym problemów, co prawda nie raz musiała porzucać szkołę, ale hej! Teraz były wakacje i Nicole miała zamiar w pełni je wykorzystać niezależnie od sytuacji.
-O już jest!
Zawołała wesoło widząc swój statek po czym szybko zarzuciła plecak na ramię i wbiegła na pokład oraz okazała swój bilet na statek kapitanowi by następnie zostać zaprowadzona do swojej kajuty, dziewczyna tam rzuciła plecak na łóżko po czym radośnie wybiegła z kajuty, nawet nie zamykając jej na klucz który otrzymała, cóż, jej roztrzepanie oraz ekscytacja były nad nią i najzwyczajniej w świecie postanowiła cieszyć się widokami które panowały na statku.
-W końcu płynę! Nie mogę w to uwierzyć! A właśnie! Muszę pamiętać by kupić jakieś pamiątki DiDi oraz Marcy! Nie wybaczą mi tego jeśli im czegoś nie przywiozę.
Mówiła do siebie z pełnią planowania tego co ma robić, nie miała na szczęście wielu obowiązków, a nawet można by rzec, że wybierała tylko te, które uznawała za przyjemne. Nicole oparła się o barierki i oglądała oddalający się port oraz samą Francje, z którą miała wiele przyjemnych wspomnień.
Dziewczyna mogłaby cały dzień oglądać ocean, jednak wraz z zachodem słońca zaczęło robić się znacznie chłodniej, przez co sama długowłosa uznała, że czas schować się w kajucie i oczekiwać dotarcia do Chicago, co nie powinno zająć tak dużo czasu. Po dotarciu do kajuty dziewczyna tylko rozejrzała się po czym podeszła do łóżka i zdjęła z niego plecak i sama wesoło wskoczyła na łóżko po czym momentalnie usnęła zmęczona całym dniem.
W nocy jednak rozpętał się paskudny sztorm, który nie mało utrudnił podróż statkiem, sam kapitan zarządził zmianę trasy by uniknąć większych szkód i dopiero nad ranem gdy sztorm się uspokoił, postanowili na moment przycumować do jakiejś bezludnej wyspy, sam kapitan statku najzwyczajniej w świecie ogłosił by sprawdzić uszkodzenia, przez co załoga dosłownie poznikała w środek statku.
Sama Nicole obudziła się nad ranem, miała kamienny sen i żaden sztorm czy huragan nie mogły jej obudzić, cóż, takie jej uroki. Dziewczyna radośnie wyszła z kajuty i zaczęła rozglądać się po statku gdzie nikogo nie mogła znaleźć... No ALE był ląd! Dla Nicole była to jasna wiadomość, że dotarła już do Chicago, co prawda widziała przed sobą las, nie mniej jednak jedynie wzruszyła ramionami.
-Hm... Widocznie zaczęli dbać o roślinność! Super! Lubię takie miejsca!
Dziewczyna momentalnie pobiegła do kajuty po plecak by następnie wraz z nim zejść na ląd i pobiec gdzieś w środek lasu, sama łódź nie długo potem odpłynęła a Nicole przez moment zaczęła gubić się w lesie, co nieco ją zmieszało, lecz jej wyluzowana i dość wesoła natura nie pozwalała jej myśleć negatywnie i po prostu najzwyczajniej w świecie cofnęła się na brzeg po czym zaczęła chodzić wzdłuż niego aż dotarła na plażę.
-Słyszałam o Chicagowskich plażach... Ale nie sądziłam, że są tak piękne!
Krzyknęła wręcz z radości by następnie zacząć biec przed siebie z rozłożonymi rękoma i po prostu cieszyć się tym świeżym powietrzem, gdy w oddali dostrzegła sylwetkę jakiejś postaci, trzeba było to przyznać, ucieszyła się znacząco bo w końcu jest ktoś kto pokaże jej jak dostać się do miasta, więc bez zbędnego myślenia po prostu zaczęła biec radośnie do niego machając ręką.
-Hej! Cześć!
Zaczęła wołać radośnie i w końcu znalazła się blisko niego, dziewczyna uśmiechnęła się radośnie i zgięła się w pół do przodu wpatrując swoimi błękitnymi oczami na nowego znajomego, który jak była przekonana udzieli jej odpowiedzi na pytanie jak dostać się do miasta.
-Jeju... wyglądasz jak żywcem wyjęty z konwentu władcy pierścienia wiesz? A może jest jakiś w okolicy? Chętnie bym na taki poszła... O wiem! Pokażesz mi jak dotrzeć do Palace a potem pójdę z Tobą na konwent!
Oznajmiała z coraz większym entuzjazmem do nieznajomego nie kryjąc swojej radości, lecz gdy dostrzegła jego zmieszany wzrok zrzedła jej nieco mina.
-No co? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczył... To pomożesz mi czy nie?
Zapytała wpatrując się lekko zdziwiona i nie do końca rozumiejąc czemu ten chłopak dosłownie ogłupiał na moment widząc ją, wśród zwykłych nastolatek Nicole nie wyróżniała się aż tak, co prawda była dość głośna i zwykle rozweselona co nie zmienia faktu, że wiele dziewczyn w jej wieku takich było, jednak sama Nicole jeszcze nie wiedziała, co było powodem zaskoczenia tego chłopaka.
Postać do usunięcia.
Offline
Wiatr delikatnie poruszał blond włosami Rudolfa, a on sam balansował już gdzieś pomiędzy jawą, a snem. W końcu na tej wyspie nie było zbyt wiele rozrywek, a jeżeli coś by się znalazło, to elf znał je na pamięć i już dawno przestały mu sprawiać frajdę. Owszem mógłby pójść na polowanie, lub po prostu poćwiczyć strzelanie z łuku, ale przecież wyspę znał jak własną kieszeń. Opracował mnóstwo możliwych podejść do ofiar, aby w skuteczny i bezbolesny sposób ustrzelić. Po takim czasie każdemu by się to znudziło. A już na pewno Rudolfowi, który chociaż istniał już na świecie znacznie więcej niż przeciętna istota, to duszę nadal miał nastolatka, który chciał od życia czegoś więcej. Jak się okazało za chwilę ta odmiana miała nadejść. Pozostawało tylko pytanie czy ten nie wystraszy się tego, i czy nie ucieknie.
Do jego lekko szpiczastych uszu dotarł dźwięk stawianych kroków na miękkim i rozgrzanym piasku. Na samym początku nawet nie zwracał na to uwagi sądząc, iż to pewnie elf wysłany przez rodziców go poszukuje. Dlatego zdziwił się, kiedy głos który usłyszał nie był mu zupełnie znany. Uchylił oczy pokazując tym samym swoje niebieskie tęczówki i spojrzał na osobę, do której ów tajemniczy głos należał. Momentalnie poderwał się z miejsca, kiedy okazało się, że przed nim stoi zupełnie obca mu osoba, a na dodatek wyglądała dziwnie, bardzo dziwnie. Tak ubranych nie chodził nikt na tej wyspie. Jeszcze dziwniejsze od ubioru tej dziewczyny były słowa, które w jego stronę wypowiadała. Blondyn rozumiał tylko niektóre, ale większość z nich była dla niego zupełną nowością.
-Jak wyjęty z czego?- Zapytał się w końcu kiedy do niego dotarło, że jeszcze nie odezwał się ani słowem i tylko wpatrywał się w dziewczynę zupełnie tak, jakby oczekiwał na coś niezwykłego.
-Zaprowadzić gdzie?- Dodał po chwili coraz bardziej zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Nie mniej odpowiedź dotarła szybciej niż tego mógł się spodziewać. Na wyspie bowiem rozległ się donośny dźwięk rogu. Rudolf skierował wzrok w stronę lasu, a zaraz potem na dziewczynę.
-Obcy...- Tak to był sygnał z ich królestwa. W ten sposób została rozesłana informacja o intruzach. Po chwili usłyszał, jednak coś jeszcze bardziej niepokojącego. Odgłos biegu. Wiedział co to oznaczało dlatego też chwycił dziewczynę za nadgarstek i pociągnął za pobliski kamień chowając się tam z nią. Jedną ręką zasłonił jej usta, dając tym samym do zrozumienia, aby nic nie mówiła. On sam wychyliła się trochę zza kamienia, aby ocenić sytuację. Tak jak myślał, kilku elfów uzbrojonych w łuki i miecze przybyli, aby sprawdzić plażę, ale nie znajdując niczego wartego uwagi po prostu weszli w las.
-Kim ty jesteś...i ilu was jest- Zapytał się w końcu po chwili zabierając dłoń z ust dziewczyny i wbił w nią swoje spojrzenie.
Offline
Dziewczyna oczekiwała na odpowiedzi, nie mniej jednak gdy to chłopak zaczął zadawać jej dość dziwne pytania, jakby nie rozumiał tego co ona do niego mówi, to mina jej lekko zrzedła, położyła dłonie na biodrach i wpatrywała się w niego swoimi błękitnymi oczami.
-No... Hotel Palace... Nie mów mi, że nie wiesz gdzie on się znajduje...
Odrzekła spokojnie, gdy nagle gdzieś zza drzew zaczęły dobiegać zupełnie inne głosy dające jej jasno do zrozumienia, że wtargnął ktoś obcy, Nicole od razu zwróciła się w tamtym kierunku lecz nie trwało to długo gdyż jej nowy znajomy nagle złapał ją za nadgarstek i po prostu zaczął gdzieś ciągnąć za sobą.
-Ej, co Ty robisz?!
Zawołała nerwowo dając się pociągnąć za jakąś skałę gdzie schowali się a elf co jakiś czas wyglądał obserwując czy nie przyszedł ktoś nowy, przy okazji zakrył również usta dziewczynie by ta nie gadała i nie pokazała im gdzie się chowają, cóż... dobry ruch, albowiem Nicole była z natury gadatliwa, nie mogła poradzić na to, że mówiła więcej niż inni i szybciej niż pomyślała, no ale dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego i karierę szpiega już dawno skreśliła z listy zawodów które mogłaby robić.
Nicole obserwowała zachowania nowego towarzysza aż ten w końcu zdjął rękę z jej ust i zaczął zadawać podejrzliwe pytania, dziewczyna przez moment wpatrywała się w jego błękitne oczy próbując rozczytać z nich cokolwiek, musiała przyznać, jego spojrzenie było jednym z tych które fascynowały, było w nich coś tajemniczego a zarazem pociągającego, a jego poważne spojrzenie samo w sobie oczarowało dziewczynę, nic więc dziwnego, że nie długo potem na jej policzkach pojawił się rumieniec, lecz nie trwało to długo gdyż wróciła do rzeczywistości.
-Kurde... Chyba trafiłam na jakąś scenę cosplayową... Odgrywają jakąś rolę i nie chcą wypaść z roli nawet jeśli im przeszkadzam...
Powiedziała sobie w myślach próbując ocenić jakkolwiek sytuację na podstawie swoich standardów, nic dziwnego w końcu dla niej ten świat jest już dawno odkryty i raczej nic nowego by jej nie mogło zaskoczyć, dlatego najzwyczajniej w świecie wierzyła, że to tylko jakaś grupa konwentowa odgrywająca cosplaye i sama dziewczyna nie była pewna jak się zachować, z jednej strony mogłaby powiedzieć kim jest ale czy to by pasowało do tej sceny? Przez myśl przeszło jej nawet by dopasować się i spróbować wymyślić sobie jakąś rolę by nie psuć im przedstawienia, ukradkiem też jeździła wzrokiem po wyglądzie blondyna próbując jakoś go ocenić, taki naturalny odruch.
-Chociaż... Nie wygląda jak typowy nerd z konwentów fantasy... Chociaż widziałam nie jednego przystojnego cosplayera ale czy aby na pewno to jakaś scena? Brzmi aż zbyt przekonująco i te uszy... Jak u prawdziwego elfa... Może robi cosplay Legolasa... Nie... Legolas ma długie włosy... Hm...
Dziewczyna próbowała jakoś to sobie poukładać w głowie, gdy w końcu dotarło do niej, że wciąż nie odpowiedziała na pytanie chłopaka, Nicole lekko drgnęła po czym uśmiechnęła się i wstała, położyła lewą dłoń na biodrze i zgięła się lekko do przodu, prawą dłoń ułożyła na wysokości oka z dwoma palcami wyprostowanymi w przed prawym okiem, a lewe oko przymknęła.
-Nazywam się Nicole Torres, dla przyjaciół Funny Valentine!
Przedstawiła się w takiej pozie z wesołym uśmiechem i mocno wyczuwalną ekscytacją, tak, to była jej poza wyjściowa, którą nie raz prezentowała i w taki sposób lubiła się przedstawiać nowym osobom, w końcu jednak opuściła dłonie i wyprostowała się.
-A Ty? Jak masz na imię?
Zapytała w końcu wpatrując się w blondyna z uśmiechem, cóż, może właśnie od tego powinna była zacząć a dopiero potem rozpocząć dalsze dialogi i prośby o skierowanie do odpowiedniego hotelu, no ale roztrzepanie zrobiło swoje jak to u niej bywa, przynajmniej miała nadzieję, że jeszcze nie popsuła pierwszego wrażenia.
Postać do usunięcia.
Offline
Na chwilę obecną tylko Rudolf tak naprawdę zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Elfy nie były już tym samymi istotami jak jeszcze kilka set lat temu. Od momentu mieszkania na tej wyspie trochę zdziczeli, i mało przyjaźnie reagowali na co kolwiek co nie pochodzi z ich wyspy. Jeżeli rozległ się sygnał to chłopakowi jedyne co to pozostało mieć nadzieje, że dziewczyna albo przybyła tutaj sama, co nie wydawało mu się być realne, albo po prostu reszta elfów nie odważy się zbliżać do innych podobnych jej osobników, którzy być może właśnie kręcili się po tej wyspie.
Elf wpatrywał się zdziwiony w dziewczynę. Śledził jej dziwne ruchy, a ogólnie dziwny sposób zachowania po czym westchnął ciężko nie bardzo wiedząc co miałby dalej z tym fantem zrobić.
-Szlag...- Mruknął cicho po czym jak gdyby nigdy nic zaczął chodzić w tę i z powrotem zastanawiając się intensywnie jak rozwiązać ten mały problem.
-Nie zaprowadzę cię do pałacu, ale też nie możesz tutaj zostać- Mruczał cicho do samego siebie próbując odszukać najlepszej z możliwych opcji.
-Jesteś tu sama? czy kogoś jeszcze przyprowadziłaś ze sobą?- To było podstawowe pytanie Rudolfa, które musiało paść. Chciał w tej chwili ocenić skalę problemu oraz oszacować czy rozwiązanie go będzie należało do tych łatwiejszych, czy raczej niestety trzeba będzie użyć siły całego pałacu.
-Jak ty tu w ogóle trafiłaś. Na tej wyspie od lat...od wieków nikogo nie było- Oni jak i ta wyspa przecież zostali zapomniani przez większość świata, dlatego Rudolf nie mógł za bardzo uwierzyć w to, że ktoś od tak przez przypadek trafił na ich wyspę, ale z drugiej strony zaplanowanie tego również mogłoby być trudne, gdyż wyspy tej nie ma na żadnej mapie. Po prostu istnieją, a zarazem jest zupełnie tak jakby ich nie było.
Offline
Dziewczyna słuchała swojego nowego znajomego jak i obserwowała uważnie jak ten chodził w kółko zastanawiając się nad czymś wyraźnie, sama po prostu usiadła na piasku po turecku i wpatrywała się tak w niego.
-Pałacu?
Zapytała gdy ten wspomniał, dokąd to nie może jej zaprowadzić, ale też nie może jej tu zostawić, swoją drogą, jest to w pewien sposób ciekawy impas w którym nie widać póki co logicznego i realne rozwiązania, sama Nicole jakoś nie wydawała się tym aż tak przejmować, aż do momentu dopóki nie usłyszała pytania o to ile osób z nią przybyło.
-No... Ja sama jestem jak widzisz!
Zawołała dając mu do zrozumienia, że tak naprawdę nie ma nikogo poza nią samą, jednak w tym momencie sama dziewczyna o błękitnych oczach drgnęła a na jej twarzy pojawił się wyraz zszokowania i niedowierzania, dziewczyna wstała i podeszła bliżej oceanu po czym zaczęła wpatrywać się w ocean.
-Właśnie... Nikt ze mną nie wysiadł... Jakby tak o tym pomyśleć to nie daleko portu w Chicago jest wysepka na której jest widoczna latarnia morska a ja... Niczego nie widzę...
Dziewczyna w końcu zaczynała rozumieć całą swoją sytuację, zaczęło docierać do niej, że tak naprawdę pomyliła się i wysiadła o wiele za wcześnie, w dodatku przypomniała sobie scenę jak zaspana szła na dziób statku by rozejrzeć się i słyszała rozmowę dwóch pracowników którzy wspominali o kolosalnym opóźnieniu, a jej to wtedy umknęło, czego wynikiem było to, że trafiła właśnie tutaj, przez swoją nieuwagę.
Dziewczyna odwróciła się do blondyna i wpatrywała się na niego przez moment wciąż z niedowierzaniem, cała sytuacja zaczęła do niej dopiero docierać i zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, że tak naprawdę rozmawia z...
-Prawdziwym Elfem! Jesteś prawdziwym Elfem!
Krzyknęła a na jej twarzy momentalnie pojawiła się radość oraz ekscytacja, Nicole momentalnie podskoczyła w miejscu z radości po czym podbiegła do niego i zaczęła go oglądać z różnych stron chodząc dookoła niego.
-Jeju! Jesteś niesamowity! Mam pytanie... Mogę... Mogę dotknąć Twoich uszu?
Wypaliła lecz nawet nie czekając na zgodę zaczęła wyciągać ręce w kierunku owych uszu by po prostu je obadać dokładniej, cóż, najwidoczniej cała sytuacja którą właśnie Nicole zrozumiała nie była aż tak wielkim powodem do zmartwień, a wręcz została zastąpiona radością wynikającą ze spotkania prawdziwego elfa, jak widać każdy ma swoje priorytety i zmartwienia a dziewczyna najwidoczniej nie czuła wielkiej potrzeby zamartwiania się.
-Jest was więcej? Macie tu jakieś miasto? Macie jakieś superaśne stroje? Opowiedz mi jak tu żyjecie, proszę proszę proszę!
Pytania sypały się z niej jak z rękawa, wręcz zafascynowała się całą sytuacją i nie mogła doczekać się tego jak on odpowie jej na nie lub co lepsze zaprowadzi ją do innych i sama Nicole pozna ich kulturę, co nagle stało się jej największym pragnieniem.
Postać do usunięcia.
Offline
Kiedy do dziewczyny w końcu dotarła ta jakże trudna do przyjęcia prawda - Rudolf westchnął ciężko i popatrzył na nią ze swego rodzaju politowaniem.
-Elfem...- Palnął nagle okręcając się w miejscu zupełnie tak, jakby sam chciał się upewniać, że on to on.
-A ja całe życie myślałem, że krasnoludem- Dodał, kiedy w końcu się zatrzymał i ponownie skierował wzrok na dziewczynę.
-Ale nic dziwnego, że wy ludzie o nas zapomnieliście.- Mruknął i wzruszył lekko ramionami. Jeżeli któraś z istot nadal była w stanie przebywać wśród ludzi, musiała się naprawdę dobrze ukrywać, a i sam Rudolf się zastanawiał czy to nie było nawet gorsze od tego co spotkało elfy. Znajdowanie się pomiędzy ludźmi, ale nie móc z nimi się porozumieć, lub w jaki inny kolwiek sposób skontaktować, to było gorsze od samotności.
Sama dziewczyna wydawała się być niezwykle podekscytowana spotkaniem z elfem. I na pewno tak w rzeczywistości było. Każdy byłby podekscytowany gdyby spotkał istotę, o której do tej pory jedynie słyszał w bajkach dla małych dzieci, o ile takowe były opowiadane. Taka to już kolej rzeczy legendy z czasem stają się mitem, a mit zostaje zapomniany.
-Tak jest nas więcej, ale to nie jest dobry pomysł. Widzisz Elfy...powiedzmy, że sporo się zmieniło...bardzo dużo- Nie byli już tymi łagodnymi istotami, które były w stanie pomóc. Teraz każdy obcy był wrogiem, a wroga należało się jak najszybciej pozbyć.
-Musimy wymyślić jak odesłać ciebie do domu, aby nikt się nie zorientował, że tu jesteś- Powiedział i znowu zaczął kręcić się w kółko zastanawiając się nad czymś. Analizował wszelkie za i przeciw i próbował wymyśleć jak najlepszą opcję ucieczki.
-Ale chyba nie mam wyboru. Plan jest taki. Po pierwszej rozpuść włosy, po drugie buzia na kłódkę, i nie odzywaj się, i nie oddalaj nigdzie. Jasne?- Wyjaśnił po czym oczekiwał na zgodę dziewczyny, a kiedy ta dała mu jasno do zrozumienia, że wszystko rozumie elf ruszył przed siebie wchodząc głębiej w las, który chociaż był bardzo gęsty okazał się być wyjątkowo jasny.
-Moc elfów utrzymuje to miejsce wciąż żywe. Dzięki temu możesz spotkać tutaj rośliny, które w waszym świecie już dawno przestały istnieć- Nie wiedzieć czemu, ale uznał, że skoro dziewczyna i tak już odkryła fakt ich istnienia, to ujawnienie jej kilka sekretów chyba nie pogorszy jeszcze bardziej sprawy.
Szli tak spokojnie przez las, aż w końcu dziewczyna mogła poczuć jak zaczynają wspinać się w górę.
-Mieszkamy tak naprawdę we wnętrzu góry. Jest to bezpieczne rozwiązanie. Jeżeli ktoś niepowoływany tutaj się pojawi może mieć problemy z odnalezieniem nas- Wyjaśnił, ale mimo to nie zatrzymywał się nawet na chwilę.
Wędrówka nie była jakaś wyjątkowo długa czy męcząca, ale widoki, które po drodze można było podziwiać należały zdecydowanie do tych najpiękniejszych. Dopiero po dłuższej chwili oczom Nicole mogły ukazać się takie zabudowania. Cała okolica była zbudowana z śnieżnobiałego kamienia, a starannie wyrzeźbione detale na kolumnach, lub dachach przyciągały uwagę i nasuwały myśl ile czasu zajęło im budowanie tego wszystkiego.
-Teraz plan jest taki. Przemkniemy się do pałacu. Jeżeli przejdziemy przez bramę to droga już prosta - Wyjaśnił i popatrzył na dziewczynę i nawet uśmiechnął się do niej lekko. Nie wiedział czy chciał tym uśmiechem jej dodać otuchy, czy raczej sobie samemu, gdyż zdawał sobie sprawę z tego jaką głupotę robił.
Offline
Kiedy jej towarzysz postanowił obrócić się i w dość żartobliwy sposób jej odpowiedzieć, sama Nicole najzwyczajniej w świecie się zaśmiała i przymknęła oczy, bądź co bądź rozbawiła ją cała sytuacja, a przynajmniej odkryła, że owy elf miał poczucie humoru co było nie małym pozytywem w tym momencie.
-A może to wy chcieliście byśmy o was zapomnieli.
Odrzekła na jego stwierdzenie i sama wzruszyła ramionami, sama Nicole wychodziła z założenia, że jeśli ktoś nie chce się przyjaźnić to się nie zaprzyjaźni i tyle, może podobne założenie przybrały elfy i pochowały się by nie zostać zapamiętane? Pewnie Nicole by nad tym dłużej rozmyślała gdyby nie fakt, że nie była ona zbyt typem myślicielki, raczej szła na żywioł i kierowała się emocjami w swoim życiu lub po prostu przeczuciem, które wyniosło ją na tę wyspę, chociaż czy to był problem? Dla niej nie.
Kiedy Rudolf próbował wyjaśnić jej, że elfy nie są już takie jak kiedyś, sama Nicole tylko pokręciła głową na boki próbując mu dać do zrozumienia, że niezbyt wiele rozumie, fakt, znała elfy ale nie była miłośniczką fantasy więc raczej miała dość słabe rozeznanie z tą rasą jaka ona była.
W końcu jej towarzysz znowu zaczął chodzić w kółko aż wymyślił jakiś plan który z założenia zakładał, że uda im się prześlizgnąć do pałacu niezauważeni, sama dziewczyna przez moment kręciła wzrokiem na różna kierunki by ostatecznie zatrzymać się na blondynie.
-Mówisz więc że wszystkie elfki ubierają się jak ja?
Rzuciła i zachichotała, fakt faktem, nawet jeśli ukryje fakt, że ma inne uszy to strój zdecydowanie nie pasował do typowych elfów, tak przynajmniej wywnioskowała sama Nicole patrząc po stroju swojego towarzysza, nie mniej jednak to nie zraziło dziewczyny, jedynie zdjęła z pleców plecak i położyła go przed siebie by następnie zacząć coś w nim szukać, aż natrafiła.
-Może w tym będę bardziej pasować?
Zapytała prezentując przed sobą taką suknię i czekając na odpowiedź elfa.
-Na początku myślałam by jej w ogóle nie brać, ale była w dobrej cenie i miałam przeczucie, że kiedyś mi się przyda, to co?
Dodała po chwili z uśmiechem jak to udało jej się wybrnąć z sytuacji, nie mniej jednak powstał tak czy owak jeden mały problemik.
-Um... Odwróć się na moment... Proszę...
To było dość krępujące przebierać się przy kimś, zwłaszcza przy mężczyźnie, dlatego nic dziwnego, że sama Nicole po prostu poprosiła go o to by mogła jakkolwiek się przebrać, a gdy ten w końcu dał jej ten moment prywatności, dziewczyna od razu przebrała swoje aktualne ciuchy na sukienkę by ostatecznie dać mu znać, że już może patrzeć i są gotowi do drogi.
-Jeszcze tylko jedna rzecz...
Oznajmiła po czym stanęła obok niego i objęła go lewą ręką, zaś prawą wyciągnęła przed siebie ze smartfonem i zrobiła zdjęcie, elf mógł przez moment obserwować siebie na tym małym ekraniku i usłyszeć dźwięk robionego zdjęcia.
-Musiałam zrobić na pamiątkę.
Oznajmiła wesoło odsuwając się i ostatecznie oboje ruszyli w drogę, sam elf postanowił co nieco tłumaczyć dziewczynie, która z każdym krokiem była coraz bardziej zafascynowana tym, jak piękne i pełne natury jest to miejsce aż w końcu dotarli do miasta. Budynki były cudowne i mimo obietnicy milczenia z Nicole wydobywały się nie małe westchnięcia czy odgłosy radości, co tylko mogło świadczyć jak bardzo podoba jej się to miejsce.
W końcu dotarli przed pałac i jej znajomy postanowił wyjaśnić resztę planu a nawet się uśmiechnął, sama dziewczyna tylko odwzajemniła uśmiech po czym pokazała mu kciuk w górze dając do zrozumienia, że wszystko rozumie, cóż, nawet nie sprawiała kłopotów po drodze, jak widać umie być grzeczną dziewczynką... Pytanie na jak długo.
Postać do usunięcia.
Offline
-No tak...jak coś to lepiej zwalić na innych- Mruknął cicho i przewrócił oczami. Przywykł do tego, że ludzie lubili szukać winy w innych to było typowe. Naturalnie własnego gatunku nie chciał w żaden sposób usprawiedliwiać, bo święci nie byli. Nie mniej też nie chciał teraz wchodzić w jakieś dysputy, czy zajadłe dyskusje, które miałaby na celu ustalić, kto komu zgotował jaki los. Po prostu na chwilę obecną nie miało to najmniejszego znaczenia. Rudolf chciał odesłać po prostu dziewczynę tam skąd przybyła i to wszystko.
Wejście do pałacu o dziwo nie było strzeżone, chociaż gdyby nad tym się zastanowić bardziej wcale nie było to dziwne. Elfy żyły tutaj od lat, wieków...nikt na tę wyspę się nie zapuszczał, więc i też nie spodziewali się również ataku z niczyjej strony. Wszystkie inne dziwne stwory żyły raczej w swoich światach, lub na innych wyspach. Można by rzec, że chociaż kruchy, to panował spokój. Przejście przez zamek okazało się równie okazałe jak droga do niego. Architektutra zdecydowanie zapierała dech w piersiach. Niektóre z kolumn, lub staranie wykonanych żłobień wydawały się tak kruche, iż wystarczyło tknąć je lekko koniuszkiem palca, aby te się zawaliły. W rzeczywistości, jednak było inaczej. Były to twarde i pewne mury, które najpewniej przetrwają kolejne wieki i najpewniej nie wiele się zmieni.
Po tym krótkim...jak dla kogo spacerku dotarli w końcu do jakiś drzwi, które chłopak od razu uchylił i dał dziewczynie sygnał dłonią, aby weszła do środka, a kiedy to zrobiła ten wszedł za nią i zamknął drzwi na klucz, aby mieć pewność, że nikt nie wejdzie do środka.
-Dobra...pozwól mi pomyśleć...jak ciebie odesłać...- Mruknął i usiadł na pobliskim prześle wbijając wzrok w jedno konkretne miejsce próbując zebrać myśli, i tym samym odszukać jakiegoś sensownego planu, który pozwoli im na rozwiązanie tej bądź co bądź mało wygodnej sytuacji.
Offline
Nicole czasem nie mogła się powstrzymać od głośnego "wooow" lub westchnięć na widok tak okazałej architektury która tu panowała, było to dla niej coś nowego i cudownego, coś co dosłownie nią zapierało i sprawiało, że nawet przez myśl przechodziło jej by zostać w tym miejscu na dłużej i dokładniej poznać ten zamek, te miasto oraz tę rasę, jednak miała świadomość iż nie mogła tego zrobić, chociaż nie była jakoś zajęta coś z tyłu głowy wciąż podpowiadało jej, że nie może tu zostać i ma coś pilnego do zrobienia, chociaż sama dziewczyna nie miała pojęcia co.
Od czasu do czasu dziewczyna ukradkiem robiła zdjęcia gdy nie było nikogo poza jej towarzyszem w okolicy, chciała najzwyczajniej w świecie uwiecznić to miejsce, gdyż nikt jej by nigdy nie uwierzył gdzie trafiła.
-A tak w ogóle wciąż mi się nie przedstawiłeś.
Rzuciła w trakcie drogi po pałacu kierując swoje spojrzenie na blondyna, fakt faktem, mimo iż ona powiedziała jak się nazywa, tego samego nie dostała od niego i najzwyczajniej w świecie była ciekawa jakież to imię miał ten młody mężczyzna który ją oprowadzał, to nie było tak, iż ona nie ufała mu, w końcu gdyby chciał jej zrobić krzywdę, to już dawno miał ku temu okazję, nie mniej jednak blondyn o błękitnych oczach pokazał że nie jest takim typem, poza tym sama Nicole miała dziwne wrażenie, że mogła mu najzwyczajniej w świecie zaufać.
Kiedy w końcu dotarli pod jakieś drzwi, elf wpierw upewnił się, że nikogo tam nie ma po czym wpuścił ją do środka i zamknął drzwi na klucz, następnie usiadł i oznajmił, że musi przemyśleć jak odesłać dziewczynę do domu, co zszokowało nie lada błękitnooką.
-Co?! Chcesz powiedzieć, że nie masz pojęcia jak mnie odesłać?!
Dziewczyna niemalże krzyczała spanikowana, była przekonana, że elfy mają jakieś swoje magiczne sposoby na przeniesienie kogoś a tu klops, okazuje się, że nici z takich sztuczek i sam chłopak był w totalnej pustce.
Dziewczyna spuściła głowę i wypuściła cicho powietrze z ust, była to dla niej trudna sytuacja, nie wiedzieć czemu, nagle jej się zaczęło spieszyć, mimo iż ona sama nie rozumiała skąd ten pośpiech się wziął, jedno było pewne, nie była w miejscu gdzie jest mile widziana i na pewno nie chciałaby ryzykować zostania tu dłużej i stania się ofiarą, chociaż... Przy otwartości i wesołym usposobieniu Nicole nie wiadomo jakby to było, może zostanie tu dłużej sprawiłoby, że zyska nowych przyjaciół... Kto wie.
-Irene...
Powiedziała cicho do siebie w pewnym momencie wyciągając z kieszeni starą motorolę z klapką, z telefonu nie wydobywał się żaden dźwięk, ba, nawet nie było widać, że był włączony a w porównaniu do telefonu, który Nicole wyciągnęła do zrobienia zdjęcia z elfem, wydawała się być starym gratem z muzeum.
Nicole wpatrywała się przez moment w telefon po czym przyłożyła go do ucha nasłuchując osoby z drugiej strony tym samym stając bokiem do siedzącego elfa.
-Nicole... Co się dzieje, gdzie jesteś?
-Nie wiem... Trafiłam na jakąś dziwną wyspę i nie wiem jak się z niej wydostać, kombinujemy z moim nowym znajomym, jednakże... Na razie jesteśmy w kropce... Irene! Zrób coś! Wiem, że możesz tu dotrzeć, dasz radę mnie zabrać?
-Nicole, uspokój się, nie jest źle, dopóki jesteś cała i zdrowa... Nie mogę nic na to poradzić...
-Irene!
-Zachowaj spokój! Posłuchaj mnie, za maksymalnie kilka dni zaczną Cię szukać inni i natrafią na tę wyspę, odnajdą Cię więc bez obaw, do tego czasu musisz najzwyczajniej przetrwać, jasne?
-Jacy inni? Ktoś od Ciebie? Mogę im zaufać?
-Jestem prawie pewna, że ktoś ode mnie, nie masz się o co obawiać, nie mniej jednak postaraj się sama znaleźć drogę stąd, ale pamiętaj... Najważniejsze by nie stała Ci się krzywda! Niezależnie od sytuacji, masz chronić samą siebie, jesteś jedyną której mogę zaufać i nie pozwolę Cię stracić... A co do tego elfa...
Blondyn mógł dostrzec jak Nicole nagle spojrzała na niego kątem oka, lecz było w tym coś dziwnego, jej błękitne oko wydawało się przybrać różowy odcień i wpatrywało się w nią jakby podejrzliwie a wręcz chłodnie.
-Trzymaj się blisko niego a jeśli przyjdzie taka konieczność, wykorzystaj go by ratować samą siebie.
-Irene... N-Nie... Nie mogłabym...
-Nicole... Jesteś najważniejsza w tej chwili, pamiętaj o tym, zrób wszystko by przetrwać te kilka dni.
Rozmowa zakończyła się, zaś wzrok Nicole znów wrócił do normalności, stał się pogodny i spokojny, ona sama skierowała się do elfa chowając w tym czasie telefon i uśmiechnęła się do niego, zdawała sobie sprawę, że chłopak słyszał tylko jej słowa, nie mniej jednak wiedziała, że jest mu winna jakieś wyjaśnienia.
-Przez to można rozmawiać z innymi na odległość... Bliska mi osoba... Irene dzwoniła, mówiła, że za kilka dni ktoś przypłynie po mnie na wyspę i mnie stąd zabierze, ale mam i tak szukać stąd wyjścia.
Powiedziała mu tyle ile uznała za słuszne po czym uśmiechnęła się radośnie.
-Nienawidzę siebie...
Rzuciła sobie w myślach, fakt faktem nienawidziła takich momentów gdy musiała coś przed kimś ukryć, była zbyt otwarta i szczera by oszukiwać czy kłamać komuś, nie mniej jednak sytuacja tego wymaga w tej chwili a sama Irene dała jej do zrozumienia, że w tej chwili nie ma innego wyboru, przez co Nicole mimo iż wbrew własnej woli musiała zataić kilka faktów, nie mniej jednak tylko i wyłącznie dla dobra swojego, chociaż sama błękitnooka wiedziała, że w końcu ją to zeżre, chociaż... Jeśli nic się nie wydarzy takiego, to krzywdy też nie będzie, prawda?
Postać do usunięcia.
Offline
Rudolf często zastanawiał się nad tym co by zrobił gdyby nagle doszło do takiej sytuacji, że ktoś obcy pojawi się na ich wyspie. Niestety nigdy nie udało mu się w pełni rozwinąć któregoś ze scenariuszy, gdyż i tak dochodził do wniosku, że nic takiego nie będzie mieć nigdy miejsca. Kto normalny z własnej woli zesłałby się na takie odludzie. No własnie. Nie wziął pod uwagę tego, że ktoś może trafić tutaj przez przypadek.
-Oczywiście, że wiem jak ciebie odesłać, ale to byłoby równoznaczne z twoim pojmaniem, a tego wolałabym uniknąć- Po prostu zastanawiał się nad jakąś najmniej inwazyjną metodą, a na chwilę obecną nic nie przychodziło mu do głowy. Elfy miały swoją magie, i różne sposoby na rozwiązanie najróżniejszych problemów. I Rudolf najpewniej by wykorzystał którąś z tych opcji, gdyby nie fakt, że nie miał do czynienia teraz z elfką. Rozmyślania przerwał mu pewien ruch. Skierował błękitne tęczówki na dziewczynę, która z kimś rozmawiała ale z dźwięku jej głosu on sam mógł wywnioskować, że pomoc raczej nie nadejdzie szybko, a zaraz potem ona sama utwierdziła go w tym, że muszą odczekać.
-Na zardzewiały grot Milvy- Rzucił pod nosem i podrapał się nerwowo w tył głowy. Przez chwilę jeszcze siedział w miejscu zastanawiając się nad tym co zrobić dalej. W końcu wstał z miejsc i podszedł do jednej z pozłacanych drewnianych szafek i uchylił jedną szufladę wyciągając z niej naszyjnik z niewielkim okrągłym wisiorem na którym były wyryte połyskujące złote runy.
-Masz- Mruknął po czym podał to dziewczynie.
-Nie jest to idealna ochrona, ale przez jakiś czas zmyli innych. Przepełnione jest to energią elfów, nie wyczują twojej odmiennej energii- Wytłumaczył pokrótce po czym ponownie opadł na pobliskie krzesło i przymknął na chwilę oczy przeklinając swoją własną głupotę w myślach.
-I...lepiej nie odsłaniaj uszu- Na chwilę obecną to było wszystko co Rudolf mógł zrobić. Teraz pozostało mieć nadzieję, że ich zmowa nie sypnie się przed przybyciem odsieczy dla dziewczyny.
Offline
Nicole rozumiejąc, że aktualnie nie mogła w żaden sposób się wydostać westchnęła cicho, cóż, jej roztrzepanie w końcu wyszło w dość nieciekawych konsekwencjach, miała jedynie nadzieję, że sama Irene nie wkurzy się na nią aż tak, gdy w końcu uda się jej wydostać z tej wyspy, no ale co jej nie zabije to ją wzmocni! Sama dziewczyna ostatecznie uśmiechnęła się wesoło do swojego elfiego towarzysza.
-Nie przejmuj się, damy radę!
Zawołała ochoczo, cóż, dla niej to było coś w rodzaju przedłużenia wakacji i tyle, nic nadzwyczajnego, w dodatku Nicole raczej nie była tym typem osoby, który przejmował się czymś szczególnie, po prostu wyszło jak wyszło ale dało jej to szansę na pozyskanie nowych znajomych i poznanie nowych miejsc, nauczenie się czegoś, w tę stronę właśnie patrzyła.
Kiedy elf podał jej naszyjnik, dla niego najpewniej było to zwykłe podanie naszyjnika, by ją chronił przed wykryciem, że nie jest jedną z nich, jednak... W oczach Nicole ta sytuacja wyglądała znacznie inaczej....
***W wyobraźni Nicole***
Elf w pewnym momencie wyjął coś z szafki po czym podszedł do dziewczyny o seledynowych włosach i stanął przed nią, otoczenie jakby się rozjaśniło a sam blondyn wyciągnął obie dłonie przed siebie ze złotym naszyjnikiem spoczywającym między nimi dając jej do zrozumienia, że ofiarowuje go jej.
-Mimo iż jesteś człowiekiem, jesteś najpiękniejszą osobą jaką poznałem, proszę, przyjmij ten naszyjnik by zdobił on Twą piękną szyję.
To zdanie usłyszała a przynajmniej w swojej głowie, po czym wzięła od elfa wisiorek.
***Powrót do rzeczywistości***
Nicole otworzyła szerzej oczy gdy elf podał jej naszyjnik a na jej policzkach pojawił się rumieniec, następnie wzięła go od chłopaka po czym odwróciła się napięcie plecami do niego a sam elf mógł usłyszeć stłumiony pisk, tak właśnie błękitnooka zareagowała na całą sytuację która jej się przydarzyła, a przynajmniej jaka miała miejsce w jej głowie.
-Nie mogę uwierzyć! Spodobałam mu się!
Kolejny stłumiony pisk radości, cóż, każdy kto znał Nicole, wiedział, że dziewczyna potrafi bujać w obłokach i trzeba ją czasem sprowadzić na ziemię, nie zmieniało to faktu, że i tak była duszą towarzystwa i nikomu tym nie przeszkadzała a nawet i rozbawiała czasem samą sobą otoczenie, nie można jej winić za to, że ma skupienie na poziomie roztrzepanej wiewiórki, która potrafi zapomnieć gdzie schowała na zimę orzech.
Dziewczyna w końcu uspokoiła się i zawiesiła naszyjnik na swoją smukłą szyję, kątem ucha coś tam usłyszała o uszach, lecz jeszcze była w swoim świecie wyobraźni i marzeń.
-Tak, oczywiście.
Odrzuciła po czym odwróciła się do elfa z radosnym uśmiechem na twarzy, rumieniec już zaczął schodzić z jej twarzy lecz ona sama wciąż była w nieco euforycznym nastroju po zaistniałej sytuacji.
-I jak wyglądam?
Zapytała radośnie, cóż, spodziewała się najpewniej komplementu z jego strony, jakże by inaczej, jednak już po chwili dziewczyna podeszła bliżej do blondyna a na twarzy wciąż utrzymywał się jej radosny uśmiech.
-Skoro musimy spędzić razem kilka dni... Co powiesz na to byś pokazał mi swoją krainę?
Nicole raczej nie zamierzała siedzieć bezczynnie w jednym pokoju do czasu aż elf coś wymyśli, raczej wolałaby poznać to miejsce i spędzić świetnie czas, poznać kulturę elfów oraz po prostu się bawić.
Postać do usunięcia.
Offline
Rudolf z każdą kolejną chwilą przebywania z tą dziewczyną zaczął przypuszczać, że na chwilę obecną jest jedyną osobą w tym pomieszczeniu, która zdaje sobie sprawę z tego w jak złej sytuacji znalazła się ów dziewczyna. W pewnym momencie nawet zaczął się zastanawiać nad tym dlaczego tak naprawdę jej pomagał. Przecież mógłby ją wydać od razu i nie byłoby problemu...on nie miałby problemu i mógłby wrócić do swojego typowego nudnego i mało rozrywkowego życia, ale nie...jemu zachciało się pomagać komuś obcemu. No to teraz ma za swoje. Elf obserwował jak dziewczyna nagle oblewa się rumieńcem, kiedy wręczył jej naszyjnik, a zaraz potem odwraca się od niego, aby wydać z siebie dziwny pisk. To wszystko sprawiło, że Rudolf przez chwilę został zupełnie zbity z tropu. On i Nicole byli z zupełnie innych planet, a przynajmniej tak można było wnioskować po ich sposobie bycia. Rudolf to ten opanowany, spokojny i analizujący...może nawet chwilami za bardzo analizujący różnego rodzaju możliwości, a ona...cóż...na razie przypominała mu po prostu beztroską landrynkę.
-Nie...nie wolno oceniać ludzi po wyglądzie, i kilku chwilach- Skarcił się sam w myślach, ale wystarczyło spojrzeć po raz kolejny na Nicole, aby zrozumieć, że nie jest to wcale łatwe. Natomiast wizja spędzenia z nią kilku dni już w ogóle elfa nie zadowalała. Bał się, że gdzieś kiedyś emocje ją poniosą i cały misternie utkany plan pójdzie w las.
-Raczej kilka dni na zwiedzanie to za dużo, ale fakt...nie mogę ciebie tutaj ukrywać- Mruknął godząc się z nią. Dlatego też obydwoje wszyli z pokoju chłopaka i zaczęli iść długim korytarzem, by ostatecznie wyjść na swego rodzaju dziedziniec na którym znajdowała się duża fontanna, która była centralnym punktem tego miejsca. Gdzie nie gdzie można było przyuważyć ładne ławeczki wykute z białego kamienia. Natomiast również kamienne figury przedstawiające najczęściej elfki przyozdabiały niewielki ogród.
-Nic wyjątkowego- Powiedział wzruszając lekko ramionami.
Offline
Elf nie powinien się przejmować tym, że aktualnie jako jedyny zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, w końcu, w pewnym momencie Nicole sama zda sobie z tego sprawę, może nie teraz i nie jutro, aczkolwiek za jakiś czas pojmie to, jak sytuacja wygląda fatalnie, na razie jednak dziewczyna o seledynowych włosach traktowała tę niefortunność jako szczęśliwy wypadek i okazję do zwiedzania nowych miejsc, poznania nowych ludzi, no, w tym wypadku elfów, ale dla niej nie była to żadna różnica w zasadzie, ważne by spędziła ten czas miło i wesoło.
Po ostatnich emocjonalnych wzniesieniach i propozycji zwiedzania na którą elf się zgodził, Nicole radośnie klasnęła w dłonie.
- Super! Prowadź więc panie elfie!
Zawołała i pełna radości skierowała się za elfem do długiego korytarza którym zaczęli iść, sama Nicole szła o dziwo spokojnie i cicho, rozglądała się na boki oglądając niektóre obrazy porozwieszane na ścianach aż w końcu jej wzrok utknął na plecach blondyna.
- Tak sobie pomyślałam... Skoro nie chcesz mi zdradzić swojego imienia, to może ja Ci jakieś wymyślę i będę Cię tak nazywać, co Ty na to?
Zaproponowała z uśmiechem, cóż, przynajmniej zaczęło się dość delikatnie, ale to nie wróżyło nic dobrego.
- Co powiesz na Legolas, hm?
Dziewczyna nieco przekrzywiła głowę na bok czekając na reakcję elfa, lecz nim ten zdążył cokolwiek powiedzieć, Nicole mu szybko przerwała.
- Nie, czekaj! To złe... Może się źle kojarzyć, wiesz... Le'Golas... Nie... Mógłbyś się źle poczuć z tym... Hm... Już wiem! Co powiesz na Narvi? Raczej z tym nie będzie głupich skojarzeń.
Nicole uniosła palec na wysokość twarzy i uśmiechnęła się radośnie dając pokaz swojej pomysłowości, fakt faktem, nie była zbyt oryginalna w nazewnictwie ale jej tok myślenia to zupełnie inna bajka. Swoją drogą, widać było, że dziewczyna kompletnie nie znała nic ze świata Fantasy, właśnie nadała elfowi imię które pochodzi od krasnoludów, cóż, zawsze mogła się tłumaczyć tym, że na początku znajomości chłopak sam przyznał, że myślał, że jest krasnoludem, co prawda słaba linia obrony, ale zawsze coś!
W końcu dotarli do dziedzińca, który oszołomił dziewczynę, do tego stopnia, że ta otworzyła szerzej oczy z zafascynowania, powoli podchodziła do figur i przyglądała się im co jakiś czas wydając z siebie rozciągliwe "Woooo", ostatecznie podeszła do fontanny i przysiadła przy niej, wyciągając jedną dłoń w kierunku spadającej wody, woda delikatnie muskała jej palce a ona sama uśmiechnęła się, tutaj wydawała się ona znacznie czystsza niż woda z miejsca z którego ona pochodzi.
Dziewczyna przymrużyła oczy a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, można było na moment przyrównać tę scenę do jakiegoś obrazku, Nicole w swojej sukni siedząca na skraju fontanny z dłonią skierowaną ku wodzie, trzeba było przyznać, że nie byłby to brzydki obraz. Jednak w końcu dziewczyna obudziła się z tej bezczynności i wstała po czym podeszła do blondyna, stanęła przed nim, lecz zanim cokolwiek zrobiła, rozejrzała się na boki, po czym na okna pałacu, a następnie za siebie, sprawdzała czy nikt nie obserwuje i gdy uznała, że teren jest czysty wyciągnęła telefon komórkowy, po czym drugą ręką złapała elfa za nadgarstek i zaczęła go ciągnąć w stronę fontanny.
- Chodź mi tu na moment.
Oznajmiła po czym pociągnęła go przed fontannę i ustawiła go plecami do niej, a następnie zrobiła kilka kroków wstecz trzymając smartfona przed twarzą poziomo, aż w końcu zatrzymała się.
- No! Uśmiechnij się! Chcę zrobić ładne zdjęcie na pamiątkę!
Zawołała, a może wręcz wydała rozkaz i czekała aż on go wypełni, by ostatecznie zrobić zdjęcie elfa na tle fontanny, następnie schowała telefon i z uśmiechem na twarzy pokazała mu kciuk w górę, próbując dać mu do zrozumienia, że chłopak wyszedł dobrze. Elf może żałować lub nie, tego, że chłopak postanowił pomóc dziewczynie, ale już teraz mógł zdać sobie sprawę z tego, że nie będzie się z nią nudzić.
Postać do usunięcia.
Offline
Od momentu, kiedy tylko wyszli z komnaty nowej przybyszce buzia się nie zamykała. Z jednej strony było to zrozumiałe. Trafiła do zupełnie nowego miejsca, poznała istoty, który do tej pory znała tylko z bajek. Jej ekscytacja była zrozumiała. Mimo to Rudolf na głowie miał obecnie zupełnie inne zmartwienia niż wprowadzanie tej nowej istotki w historię kultury. Szedł przed siebie wyraźnie zamyślony, ba nawet lekko zmartwiony tym wszystkim. Dopiero, kiedy do jego szpiczastych uszu doszło kolejne pytanie o jego imię, a raczej informacja, że nie raczył się przedstawić zatrzymał się na chwilę, aby ponownie spojrzeć na dziewczynę.
-Emmm...Rudolf- Przedstawił się. Wolał uniknąć próby nazywania go zupełnie innym i to niezwykle dziwacznym imieniem.
Dziedziniec wprawił Nicole w wyraźne zdumienie, lub jeszcze większą euforię. Do tego stopnia, iż Rudolf poszedł do niej, aby nachylić się lekko nad nią.
-Przestań tak wszystkim się zachwycać. Udajesz, że jesteś elfką, więc udawaj, że jest to dla ciebie normalny krajobraz- Każdy elf na pewno obcuje ze sztuką, rzeźbami, oraz pięknymi ogrodami na co dzień. Niestety ledwo zdążył zakończyć swój wywód na temat naturalnego zachowania, to poczuł jak dziewczyna chwyta go za nadgarstek i ciągnie w stronę fontanny. Zaraz po tym po raz kolejny wyciągnęła ustrojstwo, które chyba służyło do jakiejś dziwnej komunikacji i kazała mu się uśmiechnąć na co on nawet nie zareagował. Czy coś to dało...nie bo jego towarzyszka i tak najwyraźniej postanowiła zrobić swoje. Cichy dźwięk cyknięcia doszedł do jego uszu a to sprawiło, że momentalnie dopadł do dziewczyny przywierając niemal do niej swoim ciałem i opuszczając jej rękę w której trzymała tajemnicze urządzenie.
-Wiem, że dla ciebie jest to nowe, ale proszę cię...opanuj się chociaż na te kilka dni- Można by zachodzić w głowę dlaczego mu tak zależało na zachowaniu tej tajemnicy. Może dlatego, że on doskonale znał elfy i wiedział, że niewiele jest czasu w ich towarzystwie na wyjaśnienie zaistniałych okoliczności. Często też ta rasa szybciej coś robiła niż się zastanawiała.
-Postaraj się być mniej..hmmm...sobą a wyjdziemy z tego obydwoje bez problemowo- Dodał po czym odsunął się od dziewczyny w nadziei, że ta weźmie na poważnie to co on do niej mówi i przestanie się zachowywać tak beztrosko jakby nigdy nic się nie stało.
Offline
Strony: 1
[ Wygenerowano w 0.068 sekund, wykonano 10 zapytań - Pamięć użyta: 2.23 MB (Maksimum: 2.62 MB) ]