Nie jesteś zalogowany na forum.
– Dobra spokój. Wyluzować. Jeśli dobrze to rozegramy to przyjdą, pogadają i pójdą. Nie mamy wiele jedzenia, więc bardzo prawdopodobne jest to, że zaraz sobie pójdą. Najwyżej odjedziemy do źródła, żeby myśleli, że jedziemy dalej. – Wymyślał na poczekaniu Ull. Znał bandę, która się tu kręciła. Jeśli ich nie sprowokują to szybko zostawią grupę w spokoju.
– Usiądź sobie. Ochłoń – polecił Addie sadzając ją na jednym z pledów.
– Jak możesz być tak spokojny? Nie słyszałeś co powiedziałam – zaczynała panikować.
Addie widziała Jotunów tylko raz. Kiedy wdarli się do pałacu by zabić Odyna. Pech chciał, że była wtedy na miejscu. Kiedy Frigga została pokonana, to ona stanęła między Laufeyem, a bezbronnym Odynem. Król olbrzymów bardzo ją wystraszył. Otwarcie groził, a od lodowej energii tych stworów włosy stawały dęba. Kiedy Loki pokazał jej swoją prawdziwą twarz, również się bała, ale wiedziała, że jest bezpieczna. Oswoiła się z myślą, że jej mąż jest pół olbrzymem, ale wizja ponownego spotkania stuprocentowego olbrzyma napawało ją lękiem.
–Słyszałem. Wy też, siadać i czekać. Ruda schował płomienie w kieszenie. Jeśli wyczują zagrożenie zaatakują. Ogień jest dla nich bardziej śmiercionośny od miecza. Twoja głowa poleci pierwsza…
Nie zdążył powiedzieć już nic więcej, ponieważ z oddali dało się usłyszeć wesołe rozmowy. Ull usiadł obok Addie, gdy zobaczył, że nie najlepiej znosi całą sytuację.
– Pozory złotko, zachowaj pozory – szepnął chwilę przed tym jak znowu się podniósł.
– Jeśli nikt nie ma nic przeciwko to… – zaczął głośno
– No proszę, proszę – potężny, niski głos dotarł do ich uszu.
Na drodze pojawiło się pięciu wysokich mężczyzn. Nawet bardzo wysokich. Addie miała wrażenie, że najniższy z nich grubo przeskoczył 2 metry. Sina skóra od razu sugerowała, że nie są ludźmi, a czerwone tęczówki oczu niemal świeciły w ciemnościach. W poszarpanych ubraniach, każdy z bronią w ręku.
Idący z przodu odgarnął długie czarne włosy do tyłu energicznie machając głowa.
Kiedy doszli do obozowiczów przyjrzeli się im z zaciekawieniem.
Offline
Robin najchętniej ich problem rozwiązałaby małym pożarem. Byłoby to szybkie, ale skoro Ull wolał użyć swego rodzaju dyplomacji, to dziewczyna uznała, że da mu się wykazać. Może chaos nie zawsze wszędzie sprawdzał się tak dobrze, jak się jej wydawało.
-Niech próbują ją ściąć- Rzuciła w stronę przewodnika i uśmiechnęła się lekko
-Nie popisuj się- Rzucił Clint siadając na ziemi przyjmując jak najbardziej naturalną pozycję, ale jednocześnie na tyle bezpieczną, aby móc w razie kłopotów szybko sięgnąć po łuk i strzały
-Daj spokój- Odezwała się i usiadła po turecku obok łucznika -W kosmosie walczyłam z różnymi przeciwnikami. Niskimi, wysokimi, grubymi i chudymi. Z takimi, którzy mieli za mało kończyn, i z takimi, którzy mieli ich za dużo- Jej doświadczenia bitewne podczas podróży ze strażnikami, mocno się wzbogaciło. Przywykła już do tego, że gdzieś w kosmosie istniały inne stwory, więc widok jakiś kolejnych lodowych olbrzymów, raczej również nie powinien na niej zrobić wrażenia...i jakże się pomyliła. Kiedy ci stanęli przed nimi, od razu dostrzegła ich przekrwione oczy, a długie nogi wydawały się być wręcz karykaturalne. Przez chwilę spode łba spojrzała na jednego z nich, ale po chwili odwróciła wzrok starając się jakoś powstrzymać narastające uczucie zagrożenia, które mogłoby sprowokować wybuch jej mocy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Jo-Ru we własnej osobie – westchnął Ull podchodząc do olbrzymów. Mężczyzna wyciągnął rękę, ale Jo-Ru nie był zainteresowany, minął przewodnika i podszedł do pozostałej trójki.
– Ani ognia, ani pieczonego jadła… – mruknął do siebie. – Co kombinujesz szakalu? – warknął odsłaniając rząd pożółkłych zębów.
– Ja? – prychnął Ull. – Nic nadzwyczajnego. Prowadzę tą to zgraję i zatrzymaliśmy się na postój przed nocką. Jesteśmy trochę do tyłu, zatrzymały nas sprawy – tłumaczył pokrętnie.
Addie z uwagą słuchała jak Ull lawiruje na granicy kłamstwa. Był sprytny, ale i ostrożnie ważył słowa. Kobieta wzięła głęboki oddech i uniosła głowę. Nie chciała okazać strachu. Jednak to nie ona stała się obiektem zainteresowania.
Jo-Ru podszedł do Clinta i Robin, taksując ich wzrokiem.
– Jacyś ważni ci twoi chlebodawcy – stwierdził przywódca olbrzymów.
Addie zauważyła, że podczas rozmowy Ulla z Oblrzymem, reszta grupy rozglądała się po obozie powoli ich okrążając.
- Ah.. wiecznie widzisz widmo zysku – prychnął Ull krzyżując ręce na piersi.
Olbrzymowi nie spodobała się ta uwaga. Zawarczał złowrogo zamachując się swoim mieczem w stronę Ulla. Przewodnik ani drgnął. Miecz zatrzymał się tuż przed jego brzuchem. Obaj mierzyli się wzrokiem przez chwile. Jo-Ru opuścił miecz i znów podszedł do Robin.
– Kim jesteś? – zapytał kucając tuż przed nią
Offline
Uczucie zagrożenia jak na złość nie chciało minąć, a kiedy olbrzymy rozpełzły się po ich obozie poszukując czegoś cennego, nerwy jedynie się w Robin jeszcze bardziej nasiliły. Spokój nie był jej naturą. Słuchała swojego instynktu, który w chwili zagrożenia nakazywał jej po prostu zmieść przeciwnika z powierzchni ziemi, bo ogień był jednym z potężniejszych żywiołów, a więc to ona była na szczycie łańcucha pokarmowego. Teraz musiała objąć zgoła inną taktykę, i pewnie wszystko nawet by się udało, gdyby nie to, że jeden z olbrzymów, i to sam przywódca tej hałastry zainteresował się akurat nią. Uniosła nieco głowę, kiedy ten kucnął przed nią. Nie musiała go dotykać, aby poczuć chłód bijący z jego niebieskiej i zmarzniętej skóry. Zadał jedno proste pytanie, ale w obliczu sytuacji w jakiej się znajdowali odpowiedź nie była taka oczywista. Przez ten jeden moment mogła wyczuć nawet bez dotykania, to jak bardzo Clint napiął się w tej chwili. Robin przełknęła ślinę, po czym uniosła głowę, aby spojrzeć prosto w czerwone ślepia stwora.
-Nie sądzę, abyś mnie znał, ani czy później mnie zapamiętasz- Powiedziała spokojnie starając się zapanować nad swoim głosem, aby w razie potrzeby powstrzymać drżenie, które mogłoby świadczyć o pewnym strachu, który zaczął w niej kiełkować.
-Jesteśmy tu tylko przejazdem. Jedna noc i ruszamy dalej- Dodał Clint mając nadzieję, że nagle zainteresowanie z Robin przeniesie się na niego, albo na kogo kolwiek innego z drużyny. Póki co nie szło najgorzej, ale miał przedziwne wrażenie, że cała ta szopka nie skończy się najlepiej. Szczególnie, że dałby sobie rękę uciąć, że na dłoni, którą teraz Robin zasłaniała drugą dłoń, pojawiło się pojedyncze pęknięcie, które nie zapowiadało niczego dobrego.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Jo-Ru przeniósł pozbawione emocji spojrzenie na Clinta. Mruknął cicho, po czym wciągnął powietrze nosem.
– Aaa. – westchnął. – Midgardczycy –dodał podnosząc się na równe nogi. – Nisko upadłeś szakalu – zwrócił się do Ulla, po czym on i jego towarzysze zaśmiali się patrząc na siebie porozumiewawczo.
Jo-Ru wstał i powoli zaczął okrążać obóz. Tym razem zatrzymał się przy drugiej kobiecie.
Addie zamknęła swój strach tak głęboko jak tylko dała radę. Siedziała na pledzie z wysoko uniesioną głową.
– Jak stoimy z niewolnikami? – apytał przywódca olbrzymów.
– Nigdy za dużo – odpowiedział wesoło jeden jego towarzyszy.
Po ciele Addie przeszedł dreszcz. Zacisnęła pięści, ale nadal czekała.
– Jo-Ru ty i twoje poczucie humoru – westchnął wesoło.
Olbrzym stracił cierpliwość. Znów zamachał mieczem w powietrzu, bardzo blisko głowy przewodnika.
– Masz mnie za głupca? – warknął poirytowany. – Żadnego ognia, midgardczycy., mydlenie oczu, coś z wami jest nie tak i nie odejdę, póki nie dowiem się co! – krzyknął
Addie zerknęła na Ulla, a później na Robin i Clinta. Robiło się coraz bardziej nerwowo i trzeba było załagodzić sytuację.
– Dobrze, więc… – zaczęła pewnie. – Ull nie brnijmy w to dalej – zwróciła się do niego.
Blondynka podniosła się z ziemi i stanęła oko w oko z potworem.
– Kolejne midgardzkie ścierwo.. –burknął w jej stronę.
– Niech przodkowie bronią, nie – zaśmiała się subtelnie.
Jo- Ru przypatrywał się jej z zaciekawieniem.
– Nazywam się Helga Slangerson – powiedziała z dumą w głosie. – Ta dwójka to moi ludzie –wskazała na siedzącą dwójkę.
– Nie wglądasz na arystokratkę, bardziej ona.. wskazał na Robin mieczem.
– W takim razie dobrze wypełnia swoje zadanie. To służąca. Niewarta pamięci… zresztą jak którykolwiek z tych nędznych kreatur – dodała z jadem w głosie.
– Udaje cię? –zaciekawił się olbrzym.
– Jestem pełna rozczarowania… jak mogłam tak małostkowa i nie zauważyłam kto pośród mnie stoi –próbowała połechtać jego ego, co najwyraźniej przyniosło skutek. Olbrzym uśmiechnął się dabolicznie.
Offline
Robin podskoczyła w miejscu, kiedy olbrzym nagle zdenerwował się, a jego i tak już mocny głos jeszcze bardziej rozniósł się echem po wąwozie. Dziewczyna czuła, że za chwile cała maskarada może pójść z dymem. Faktycznie byli dość nietypowymi wędrowcami. Siedzieli bez jedzenia i żadnego źródła ciepła i światła. Co prawda dopiero co tutaj przyszli, ale czy to miało jakieś znaczenie. Przymknęła na chwilę oczy chcąc odszukać w sobie chociaż odrobinę spokoju, ale nie było to łatwe. Przez chwilę nawet wydawało się jej, że...nie nie wydawało się. Faktycznie w głowie słyszała czyiś głos, który niczym mantrę powtarzał
-Zagrożenie, zagrożenie, zagrożenie- W uszach jej zapiszczało, a to sprawiło, że zacisnęła jeszcze mocniej powieki i usta starając się nie wydobywać z siebie ani jednego dźwięku.
-Oddychaj- Usłyszała gdzieś przy swoim uchu głos Clinta. Widział, że Robin zaczyna panikować, a to mogło wprowadzić ich w spore kłopoty
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie wyczuła wzrost energii. Od razu dopasowała ją do rudowłosej. Kątem oka na nią zerknęła, a to co zobaczyła nie napawało jej optymizmem. Robin siedziała na ziemi próbując okiełznać swoje moce. Addie widziała, że kończy im się czas, zanim rozpocznie się piekło. Zaczęła grać w swoją grę i nie mogła jej teraz przerwać. Najchętniej odrazu zapłaciłaby olbrzymom żeby odeszli, ale to mogło dać odwrotny skutek. Ich przywódca i tak był nimi mocno zainteresowany. Jo- Ru znów skupił się na Robin, gdy ta zaczęła się trząść.
- Widzę, że dość mocno interesujesz się moją służącą. Odstąp. I tak boi się was mocno. Wolałabym, żeby dotarła żywa i pełna rozumu.. -westchnęła.
- A tak… nie powiedzieliście dokąd zmierzacie - przypomniał sobie Jo-Ru
- Do znajomych- wzruszyła ramionami.
- Ta droga prowadzi do Ostatniego Domostwa. Nie ma innych miast.
Addie musiała odwieść przywódcę olbrzymów od dalszych rozmyślań. Nie dało się nie zauważyć, że Jo-Ru był bystry. Trudno było go zwieść i trzeba było się natrudzić by poprowadzić rozmowę właściwymi torami.
- Muszę powiedzieć, że jestem zachwycona.. już drugi raz spotykam Jotunów. Ponownie wasza rasa mnie zadziwia.
- Doprawdy? -Zainteresował się podchodząc do blondynki. -Czym tak cię intrygujemy?
- Poprzednim razem negocjacje przekształciły się w agresywne. Nie chciałabym powtórki -wyjaśniła pokrętnie.
Dowódca Jotunów uśmiechnął się półgębkiem.
- Chyba mi nie grozisz? - spytał z uśmiechem pałętającym się po ustach.
Addie myślała, że serce wyskoczy jej z piersi. Przestraszyła się nie na żarty, ale nie mogła po dobie tego pokazać.
-Jo-Ru daj spokój - odezwał się Ull próbując uratować sytuacje. -Jesteśmy zmęczeni. Za nami ciężkie chwile. Chcielibyśmy…
-Chwila… a tej co? - spytał wskazując palcem Robin.
Offline
-Zagrożenie
-Nie, nic nie robią- Odpowiedziała w myślach tajemniczemu głosowi i starała się skupić na czymś zupełnie innym, bardziej przyjemnym. Gdyby teraz dała popis swoich zdolności mogłaby przy okazji narazić też pozostałych, a w tej chwili to nie była już niewinna zabawa w burdelu, aby zdobyć jakąś mapę. Te istoty mogły ich pozabijać w każdej chwili, sugerując się ich bronią, byli przygotowani na taką ewentualność
-Uspokój się, bo zwracasz na siebie uwagę- Ponownie powiedziała do siebie w myślach, ale tajemnicze szepty w jej głowie narastały z każdą kolejną sekundą, a to przyprawiało ją o ból głowy, który wydawał się wwiercać wręcz w jej oczodoły.
-Nic, jest po prostu zmęczona. Długo jechaliśmy- Odezwał się Clint i delikatnie objął ramieniem rudą, chcąc dodać jej nieco otuchy. Robin podkuliła kolana po czym ukryła w nich swoją twarz. Nie chciała, aby olbrzymy zobaczyły drobne pęknięcia na jej twarzy.
-Cisza, cisza, cisza...- Powtarzała raz po raz w swoich myślach, chcąc usilnie zagłuszyć szepty, które echem odbijały się po jej czaszce
-Mało ostatnio spaliśmy i wszyscy jesteśmy bardzo zmęczeni. Dopiero co tutaj zjechaliśmy i mieliśmy szykować się do snu- Kontynuował Clint zaciskając palce na ramieniu Rudej. Liczył na to, że ból pomoże jej odzyskać nieco rezon.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie doszła do siebie szybciej niż przypuszczała. Musiała działać, ale nie wiedziała co ma zrobić. Potyczka nie wchodziła w grę. Byli zbyt zmęczeni, a przeciwnicy zbyt nieprzewidywalni. Zostało tylko jedno.
- Ta okolica nie wydaje się zbyt przyjazna - zaczęła bez przekonania. - Myśle, że to…- dodała sięgając do kieszeni spodni po jeden z maleńkich pakuneczków. Kiedy nikt nie patrzył rozłożyła kamienie szlachetne w kilka miejsc. Nie miała ich dużo, ale bezpieczniej było je przenieść w różne miejsca. Kiedy wyciągnęła woreczek wysypała trzy kamienie na dłoń.
- To powinno wystarczyć - powiedziała patrząc na dowódcę olbrzymów. Jo-Ru popatrzył na kamienie, po czym wyciągnął po nie dłoń.
-No proszę… wreszcie konkretna propozycja -syknął.
Addie drżącą ręka wysypała kamienie na dłoń olbrzyma. Kiedy Jo- Ru obejrzał nową zdobycz spojrzał spode łbami blondynkę.
Addie wiedziała, że olbrzym zainteresował się jej propozycją. Olbrzym schował kamienie do kamizelki, która był odziany.
Jednak za wcześnie było na świętowanie.
-Oby to nie było nasze ostatnie spotkanie lady Slangersonn - uśmiechnął się paskudnie i kiwnął głowa do swoich towarzyszy. Olbrzymy popieli zaczęły się wycofywać. Kiedy zniknęli w ciemnościach nocy Addie wreszcie odetchnęła. Jej ciało przeszedł zimny dreszcz. Wykończona kobieta pochyliła się do przodu i zaczęła głębiej oddychać.
- Nie możemy tu zostać - powiedział Ull zbierając dopiero co rozłożone rzeczy. Brak światła był problematyczny, ale poproszenie Robin o światło nie było raczej możliwe. Addie spojrzała na rudą.
- Mam dość. Twój chaos jest nie do ogarnięcia. Zginiemy wreszcie przez to. Pomogę ci. Nie przyjmuje sprzeciwów. To dla nas wszystkich - dodała, zanim Robin zdążyła się sprzeciwić.
Offline
Robin, jak przez ścianę słyszała kroki oddalających się olbrzymów. Pewnie i na tym wszystko mogło się skończyć, gdyby nie słowa, które wypowiedziała do niej Addie. To spowodowało swoistą reakcję łańcuchową, którą już nie sposób było powstrzymać. Clint momentalnie został odrzucony przez falę uderzeniową, i wylądował na pobliskim kamieniu, po którym się osunął, wydając z siebie jęk bólu. Dziewczyna uniosła głowę, a po chwili uniosła się nieco nad ziemią. Jej czubki palców delikatnie muskały kamienne podłoże. Rude włosy uniosły się nieco, a nimi poruszał delikatny wiatr, który zdawał się istnieć jedynie w obrębie Robin.
-Pomożesz?- Usłyszeli mrożący krew w żyłach podwójny głos, który wydobywał się prosto z gardła Robin. Dziewczyna wpatrywała się w Addie, zupełnie tak jakby to ona nagle stała się jej celem. Na twarzy rudej pojawiały się i znikały znajome już świetliste rozcięcia, a skóra wokół jej oczu nagle przyciemniała, ukazując tym samym, czarne żyły, które pulsowały niespokojnie. Dziewczyna przysunęła się bliżej blondynki i spojrzała jej prosto w oczy. Lazurowe tęczówki Robin zaczynały ciemnieć, aż w końcu przybrały całkowicie czarną barwę, a po chwili rozlały się po całych jej białkach. Teraz w Addie wpatrywały się jedynie dwa czarne punkty, które niegdyś można było nazwać oczami
-To, co nazywasz pomocą, nią nie jest. Chcesz mnie naprawić, bo się boisz, chcesz unicestwić to czego nie rozumiesz- Przemówiła spokojnie, a po chwili na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
delikatny uśmiech.
-Ale jeżeli tak bardzo chcesz, to dam ci wszystko- Dodała i chwyciła dziewczynę za tył głowy, zaciskając w palcach mocno jej blond włosy, a kciuk ułożyła na środku jej czoła.
-Jak silny jest twój umysł?- Usłyszała w swojej głowie, a po chwili niczym fala lawy zalała ja mieszanina różnych emocji na raz. Przychodziły i odchodziły tak szybko, że nim Addie zdążyła je nazwać, te już się zmieniały. Po chwili pojawiła się na znanym już sobie szkolnym korytarzu, aby obejrzeć scenę z młodość Robin, ale ta szybko się rozmyła, a na jej miejsce pojawiło się inne pomieszczenie. Po zniszczonym umeblowaniu można było wywnioskować, że musiało być to jakieś podziemne laboratorium. Na ścianach znajdowały się metalowe płyty, a na środku leżała kobieta z sięgającymi jej do ramion blond włosami, które obecnie były rozsypane na spalonej i brudnej podłodze. Liczne obrażenia, oraz oparzenia jasno wskazywały, że musiała stoczyć ciężką walkę, którą przegrała. Obok niej klęczała Robin. Czerwone włosy pojedynczymi kosmykami przykleiły się do jej spoconej twarzy, a ona wpatrywała się prosto w oczy kobiety.
-Tyle mogłyśmy osiągnąć- Wyszeptała zachrypniętym głosem w stronę dziewczyny, ale ta nawet nie odpowiedziała. Zacisnęła, jedynie mocniej swoją dłoń, w której błysnął sztylet tak dobrze znany Addie. Loki używał dokładnie takich samych. Ostrze sztyletu wbiło się prosto w serce kobiety. Ta jęknęła cicho, i uniosła lekko głowe, aby spojrzeć na Robin.
-Chciałaś mieć potwora świnko, więc go masz- Powiedziała w jej stronę, a ciało kobiety zwiotczało, głowa opadła, a szeroko otwarte oczy wpatrywały się pusto w płonący sufit. Robin, jednak na tym nie poprzestała. Pociągnęła, za uchwyt sztyletu robiąc tym samym otwór w klatce piersiowej kobiety, bez żadnych skrupułów wsadziła do niej rękę, grzebać przez chwilę w jej wnętrzu. Aż w końcu zacisnęła na czymś swoje palce. Wystarczyło, jedno mocne szarpniecie, aby wydostać w klatki piersiowej kobiety zbroczone krwią serce.
-Aż dziw bierze, że takie stwory jak ty, też je posiadają- Mruknęła do siebie, a po chwili serce zajęło się ogniem i rozpadło w pył.
-Żegnaj...mamo
-Znajoma broń prawda- W głowie Addie rozległ się ponownie głos -Może twój mąż nie był z tobą szczery, wszak czy nie zawsze go pociągała potęga, a twoja gdzie się podziała?- Obraz pomieszczenia się rozmył, a Addie ponownie znalazła się w nicości, w której jedyną żywą istotą był wir ognia, który szalał wokół niej.
-Chaos jest wszystkim, jest początkiem i końcem. To w jego cieniu powstawały i upadały wielkie cywilizacje, a ty chcesz go unicestwić, ze względu na swój brak szacunku, dumę i strach przed utraceniem tak cennego spokoju, ale on przyjdzie i do ciebie, bez względu na to jak będziesz uciekać- Addie mogła dostrzec, jak płomienie zaczynają kumulować się w jednym miesjcu. Najpierw z płomieni wytworzyło się jedno skrzydło, potem drugie. W końcu z nieregularnych płomieni wytworzył się ptasi tułów, a na końcu wielka głowa z ostrym dziobem. Przed dziewczyną jawił się teraz olbrzymi ognisty sokół, który wpatrywał się prosto w nią. W samym środku tułowia ptaka można było dostrzec znajomą postać z szeroko rozpostartymi ramionami. Czerwone włosy, jedynie utwierdzały w pewności, kim ta osoba jest.
-Gdybyśmy chciały, to byśmy mogły cię zabić nawet teraz, w każdej sekundzie twojego życia. Ale nadal żyjesz, dotarłaś tak daleko, a nadal masz nas za potwory. Zapamiętaj, że potwory nie powstają z nicości, to ludzie je tworzą- W końcu Robin zabrała dłoń od Addie, a ta powróciła ponownie do wąwozu, w którym się znajdowali. Robin wpatrywała się w blondynkę bez słowa, a po chwili rozłożyła nieco dłonie na bok i uniosła się wyżej i wyżej, aż w końcu wyleciała z wąwozu i poleciała prosto w stronę, w którą wiodła ich droga do ostatniego domostwa.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie nie miała pojęcia jakie będą miały skutki jej słowa. Okazało się, że utrata przez Robin kontroli było bardziej przerażajace niż się spodziewała. Kiedy Ruda w swej przerażającej postaci złapała blondynkę za głowę. Addie schowała swój strach, a raczej próbowała to zrobić. Kiedy Robin weszła do jej umysłu zapanował tam istny chaos. Nie mogła się na niczym skupić. Żadna pochwycona myśl nie zdążyła się do końca wykreować, a na jej miejsce pędziła następna. Scena w dziwnym laboratorium wywołała w blondynce skrajne emocje. Oczywiście poznała sztylet Lokiego. Nigdy się z nimi nie rozstawał. Jednak nie mogła pojąć jakim cudem znalazł się w dłoni Robin.
Głos w jej głowie wywołał w niej czystą furię, jak śmiała ją oceniać? Tym bardziej, że słowa rudej podważyły relacje jaka połączyła króla z jego królową. Być może potworna Robin uderzyła w punkt? Może zbyt długo ukrywała w sobie swoją prawdziwą moc, o ile się nie myliła. Czuła w sobie zmianę, już od jakiegoś czasu, ale zamiast pójść za jej głosem po prostu stłumiła ją w zarodku i nie pozwoliła na to by coś w jej życiu się zachwiało. Addie miała wrażenie, że jej mąż nie jest szczęśliwy w Nowym Asgardzie. Lokiego zawsze kręciła potęga i moc. Uwielbiał uczucie kiedy był panem sytuacji i jednocześnie grał najmocniejszymi kartami. Pytała go o to wiele razy. Tylko raz odpowiedział szczerze.
„-Nie zrozum mnie źle… To nie tak, że mi nie zależy na Tobie, dzieciakach, ale wiem że możemy więcej.
-Możemy, czy możesz?
-Co za różnica?
-Ogromna. Chce wiedzieć, czy bierzesz pod uwagę w swoich planach rodzinę.”
Addie z trudem trzymała emocje na wodzy. Widziała jak Robin zabija własną matkę. Straciła do niej zaufanie, kompletnie. Jeszcze zanim odjedzie zada jej jeszcze jedno pytanie. Nie mogła się doczekać kiedy otrzyma odpowiedź na pytanie co ją łączy z Lokim. Kiedy Robin wreszcie się od niej odłączyła odleciała w tylko sobie znanym kierunku. Nawet spektakularność tego wydarzenia nie zrobiła na blondynce wrażenia. Miała zbyt duży mętlik w głowie, żeby się tym teraz przejmować. Opadła na kolana. Kręciło się jej w głowie. Zanim upadła usłyszała wołanie.
-Hej, skarbie. Nie zasypiaj, nie zasypiaj- próbował ja ocucić Ull łapiąc w ramiona.
Usiadł z nią na ziemi. Łuna jaką pozostawiła za sobą Robin zniknęła. Znów nastały ciemności. Przewodnik złożył pieść i po chwili spomiędzy palców zaczęło wydobywać się zielone światło. Mężczyzna otworzył dłoń. W górę wzbiło sie kilka drobinek przypominające iskierki, świeciły jak szmaragdy zawieszone w przestrzeni. Odpływająca w nieświadomość Addie patrzyła na tańczące drobinki światła.
-Właśnie tak, patrz na nie - powiedział przejęty Ull próbując sobie ułożyć w głowie co się właściwie stało. Nigdy czegoś takiego nie widział. Przewodnik odszukał wzrokiem Clinta, który oberwał siłą energii Robin.
- Co z nim? - spytała słabo Addie.
- Nic mu nie będzie. Najpierw ty…
- Nie… Jest dobrze -wybełkotała niezbyt pewnie.
- Na pewno?
- Tak - dodała mocniejszym głosem.
Kobieta usiadła chowając głowę między kolana, gdy zaczęły się zawroty głowy. Słyszała jak Ull pomogą dojść Clintowi do siebie. Przewodnik podszedł do avengersa i lekko nim potrząsnął.
- Pobudka…
- Koniec tajemnic i niedomówień -warknęła Addie. - Chce wiedzieć kim jest ta dziewczyna i co ją łączy z Lokim Odynsonnem?
Offline
Clint poczuł jak czyjaś dłoń opada mu na ramię, a zaraz potem lekko nim kołysze. Łucznik drgnął niespokojnie i otworzył oczy. W pierwszej kolejności zaatakował go ból pleców. Jęknął cicho i pochylił się nieco do przodu rozcierając dłonią tył głowy, której również nie udało się uchronić przed zderzeniem się z twarda ściana.
-Co?- Zapytał się, nie bardzo rozumiejąc słowa, jakie Addie do niego wypowiadała. Potrzebował chwili, aby jego świadomość w pełni wróciła
-Z Lokim spotkała się, kiedy hydra zaatakował Nowy Jork w kilku miejscach, chcieli nas rozproszyć, aby dopasc Robin. Podpalili jeden z domów dziecka. Nie byliśmy w stanie, aby ich uratować, więc Robin pomimo zakazu Starka wychodzenia z naszej bazy ruszyła dzieciakom na pomoc. Loki też tam był, nie bezinteresownie. Miał Robin doprowadzić do Hydry w zamian z tę jego dzidę. Z czasem, jednak między tą dwójką ewidentnie narodziło się coś głębszego. Loki poniekąd podziwiał Robin za jej zdolności, chyba...aż głupio to powiedzieć, to dzięki niemu nauczyła się chociaż trochę panować nad swoją mocą- Opowiedział długa historię w bardzo skrócony sposób, aby jak najszybciej odpowiedzieć na pytanie Addie
Bardzo to przeżył, kiedy Robin postanowiła się poświęcić, aby uratować Nowy Jork. Od tego czasu bardzo się zmieniła. Była silna, ale teraz przechodzi sama siebie. Nie wiem co się wydarzyło, ale na pewno coś co ja bardzo wzmocniło, a ona albo tego nie pamięta, albo nie chce pamiętać- Zakończył swoją opowieść, a kiedy poczuł się trochę lepiej wstał z ziemi
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z uwagą wysłuchała Clinta, ale to co jej powiedział było dla niej niczym innym jak wyssaną z palca bajeczką. Zamiast się wkurzyć, najpierw się roześmiała. Bezgłośnie pochwaliła bujną wyobraźnię łucznika.
– Ciągłe kłamstwa – cmoknęła z powrotem przywołując poważny wyraz twarzy.
Kobieta wstała z ziemi. Przeczesała palcami skołtunione włosy.
– To o czym mówisz nigdy nie mogło się zdarzyć – powiedziała krzyżując ręce na piersi.
Pomimo pewnego głosu, zaczęła analizować i układać wydarzenia na osi czasu. Umysł choć niechętnie, brał pod uwagę słowa łucznika na poważnie, dlatego też przekalkulowała wszystkie wydarzenia od czasu, kiedy Loki zaatakował Nowy Jork.
Kręciła się robiąc kilka kroków w prawo i kilka w lewo.
– Ona wymyśliła tą bajeczkę, czy to twoja inicjatywa? Może mogłabym uwierzyć w to, że Loki zawarł układ, w którym oddałby jakąś dziewczynę za kamień nieskończoności. To w jego stylu, ale reszta? – prychnęła opryskliwie. – Bzdura goni kolejną.
Powiedziała, choć w jej głowie pojawiło się wspomnienie, w którym Loki wyznał, co się działo na Sakaar. Nie umiał sobie poradzić z tym co podsyłał mu jego umysł. Próbował wszelkich form zabawy i przyjemności by zapomnieć i ruszyć dalej, ale nie potrafił. To było chwilowe, ulotne. Miało zapełnić czarną dziurę jaka wytworzyła się w jego duszy. Addie wiedziała, że jej mąż zakładał najgorsze. Hela nie znała litości więc z góry założył, że upiorna przyrodnia siostra bez skrupułów zabiła ją tym samym przejmując Asgard. Addie nie zapomniała mu tego, ale wiedziała, że gdyby mu nie zależało nie opowiedziałby o tym. Wiedział, że to ją zrani, ale mimo to poddał się jej woli.
– Wiesz, dlaczego? Wiedziałabym o tym – warknęła tracąc nad sobą panowanie.
– Od ponad piętnastu lat… Jestem jego żoną. Tak, jestem Adelaide Odynson. Królowa Nowego Asgardu, żona Lokiego Odynsona, Króla Nowego Asgardu, prawowitego spadkobiercy tronu Jotunheimu. Matka jego dzieci.
Blondynka złapała za złoty medalion, który nieprzerwanie wisiał na jej szyi.
– A to dowód – otworzyła puzderko i podała je Clintowi na poparcie swoich słów.
Offline
Clint zmarszczył brwi, kiedy Addie uznała, że próbuje ją okłamać. Najgorsze w tym było to, że on nie miał tak naprawdę żadnych dowodów na potwierdzenie swoich słów. Ale to była prawda, nawet jeżeli blondynka nie chciała przyjąć jej do świadomości.
-Loki jest mistrzem kłamstwa, nikt tak jak on nie plecie intryg. Może to kolejna jego intryga, w którą i Robin i ty dałyście się złapać- Teraz on sam nie bardzo rozumiał co tutaj tak naprawdę się działo. Natomiast, kiedy Addie postanowiła sama przestać bawić się w maskaradę i oświadczyła kim jest tak naprawdę, to Clint otworzył szerzej oczy ze zdziwienia
-To nie możliwe, teraz to ciebie wyobraźnia chyba poniosła- Powiedział zerkając na medalion, który otworzyła przed nimi. To wszystko w żaden sposób nie chciało do siebie teraz pasować
-Loki nie żyje, Thanos go zabił na oczach Thora, kiedy uciekali z Asgardu. Loki próbował ratować sytuację i oszukać Thanosa, ale ten to wyczuł i zmiażdżył mu gardło- Sam nie znał szczegółów, ale powtórzył to co opowiedział im Thor
-Po pokonaniu Thanos, Thor zabrał się ze strażnikami- Dodał po chwili milczenia licząc na to, że ten ostatni fakt będzie tym najbardziej przekonywującym. Ich wersje w żaden sposób nie były spójne. Czy Loki ponownie zrobił im wszystkim dowcip i upozorował swoją śmierć, a teraz wiódł szczęśliwe życie z Addie...nie przecież by wiedzieli o tym, tarcza by wiedziała. Nie mógłby sobie ot tak spokojnie żyć bez żadnego nadzoru.
-Gdzie Robin?- Zapytał się w końcu, bo rozejrzał się uważnie dookoła i stwierdził braku jednej osoby.
.................................................................
Robin unosiła się w powietrzu, a znalezienie dworu z tej wysokości nie było wcale wielkim wyzwaniem. Kiedy tylko jej oczom ukazał się plac na środku którego stała fontanna dotknięta już nieco zębem czasu zniżyła swój lot, aż w końcu jej stopy dotknęły podłoża. Rozejrzała się uważnie dookoła, chcąc dostrzec chociażby jedną żywą duszę. Kiedy jednak nikogo nie zobaczyła podeszła powoli do drzwi wejściowych, ale nie bawiła się w pukanie. Machnęła delikatnie dłonią, a drzwi same roztwarły się szeroko, uderzając swoją powierzchnia o ściany domostwa.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Jeszcze do niedawna miałam na ręce ślad, po tym jak próbował mnie wyrwać z portalu, który mnie tu sprowadził. Więc ma się świetnie – prychnęła obierając swoją własność z rąk Clinta.
– Ślubu udzielał nam sam Odyn. Intrygą bym tego nie nazwała – oburzyła się, choć tak naprawdę, ich ślub był jedną wielką intrygą, do czasu.
– Na statku, którym uciekaliśmy po Ragnaroku, faktycznie napadł nas Thanos. Zabił połowę naszych ludzi. Widziałam to zdarzenie. Thor klęczał przygnieciony jakimś żelastwem. Loki, chciał zrobić zamach na Thanosa. Jednak chwilę po tym jak w jego dłoni zmaterializował się sztylet posłałam między nich strzałę. Thanos zainteresował się mną. Loki porozumiał się z Haimdalem, który ostatkiem sił wysłał nas na ziemię. – skróciła wydarzenia, których była świadkiem.
– Może to was nabrał – westchnęła pewna tego, że zna swojego męża i wie, że nie wszedłby w tajemny związek z inną kobietą, nawet jeśli pociągałaby go jej siła i moc.
– Im dalej ode mnie tym dla niej lepiej – warknęła zbierając swoje rzeczy.
– A ty co? Zamurowało? – zwróciła się do Ulla, który wydawał się całkowicie skołowany zaistniałą sytuacją.
– Tak jakby – powiedział półszeptem, ale po chwili zdołał się otrząsnąć.
– Odleciała w kierunku dworu. Być może jest już na miejscu – stwierdził dyskretnie zerkając na Addie.
Nie mógł sobie poukładać tego co właśnie usłyszał. „Jestem żoną Lokiego” – kołatało się w jego głowie. Pomimo napiętej atmosfery brązowowłosy pozbierał resztę bagaży i zaczął siodłać konie.
– Ruszamy – zarządziła Addie wskakując na konia. W duszy modliła się by jej gniew zelżał, bo inaczej rozszarpie rudą na strzępy, płacąc za wszystkie groźby, zniewagi i kłamstwa jakich się dopuściła.
…
W ciemności każdy dźwięk wydawał się podejrzany. Każdy szmer mógł nieść wrażenie zagrożenia, ponieważ brak jakiegokolwiek światła pozwalał wyobraźni działać na pełnych obrotach i nawet krzesło, na którym rzucono szlafrok przed położeniem się spać może stać się potworem z najgorszego koszmaru.
Lorda obudziło energiczne pukanie do jego komnat. Mężczyzna odgonił resztki snu i otworzył drzwi.
– Panie – wydukał zasapany żołnierz z nocnej straży.
– Czego?
– Wtargnięto do dworu. Żołnierze otoczyli intruza. Czekamy na rozkazy…
– Kto śmiał – warknął wściekły mężczyzna. Wrócił na chwilę do komnaty po płaszcz, który zarzucił na koszulę nocną i zszedł razem ze strażnikiem na patio. Brunet zapiął płaszcz. Zdjął ze ściany wiekowy miecz i stanął na balkonie. Kiedy w świetle pochodni ujrzał burzę czerwonych loków przetarł oczy ze zdumienia.
– Opuścić broń – zawołał.
Żołnierze natychmiast wykonali jego polecenia.
– Witaj, Bogini ognia w moich skromnych progach – powiedział przywołując na twarz jedne ze swoich szarmanckich uśmiechów.
Offline
Robin zdążyła zrobić może kilka kroków do przodu, stukając przy tym obcasami o kamienną posadzkę, kiedy nagle z ciemności wyłonili się żołnierze i otoczyli ją. Dziewczyna zatrzymała się, ale na jej twarzy nie pojawiła się ani jedna emocja. Nawet nie była zdziwiona czy przerażona tym, że nagle grupka ludzi mierzy w jej stronę mieczami.
-Dobrze radzę, nie chcecie ze mną walczyć- Powiedziała i uniosła dłoń, a miecz jednego z mężczyzn zaczął się nagrzewać do czerwoności, aż w końcu na ziemię zaczęły kapać krople stali, z której był wykonany miecz. Oręż mężczyzny dosłownie stopił się w jego dłoni, pozostawiając jedynie rękojeść, którą szybko wyrzucił wyraźnie przerażony tym czego właśnie był świadkiem. Wyciągała już dłoń w kolejnego przeciwnika, ale jej uwagę oderwał męski głos. Uniosła głowę w stronę balkonu na którym stał mężczyzna również uzbrojony.
-Niby oczekiwałeś mojego przybycia, a witasz mnie jak intruza- Odpowiedziała w jego stronę po czym uniosła się nieco nad ziemią i wylądowała na balkonie obok mężczyzny.
-A może w rzeczywistości nim jestem?- Zapytała się i spojrzała swoimi czarnymi oczami prosto w oczy mężczyzny. Może spodziewała się zgoła innego powitania, ale nie zmieniało to faktu, że ten mężczyzna teraz bardzo może się jej przydać
-Nie mniej nie wykluczone, że inni intruzi w końcu tutaj się zjawią- Dodała i uśmiechnęła się lekko
...................................
-Thor sam mi o tym opowiadał, nie miał powodów aby kłamać, a historia Robin jest prawdziwa bo ją przeżyłem, tak samo jak ona. Czemu mamy kłamać?- Próbował ją przekonać do tego, że ta historia nie została wymyślona na poczekaniu, aby ją zdenerwować. Po co z resztą mieliby to robić. Robin lubił irytować ludzi to prawda, ale nigdy nie kłamała. Wykorzystywała fakty z rzeczywistości.
-Cholera...- Mruknął, kiedy usłyszał, że Robin postanowiła ich zostawić
-Jak to odleciała...- Przerwał na chwilę pomoc przy pakowaniu, kiedy dotarły do niego słowa Ulla -Od kiedy ona lata, przecież nie potrafi, nigdy nie potrafiła. Co więcej, ma lęk wysokości. Pierwsze dni w wierzy Starka to były dla niej katusze- Ciężko było mu sobie wyobrazić latającą Robin. Nawet sama kiedyś powiedziała, że ze wszystkich mocy cieszy się z tego, że nie dostała możliwości latania, bo pewnie nigdy by z tego nie skorzystała.
-Trzeba będzie to wszystko w końcu wyjaśnić- Mruknął i dosiadł konia po czym razem z pozostałymi towarzyszami ruszyli dość szybko w stronę dworu, który miał być ich ostatnim przystankiem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Jadąc z najbliższego miasta? Spodziewałem się gości przed południem. No może w porze obiadu. Liczyłem na poranny wypad na polowanie, ale… – odpowiedział spokojnie Bjorn. Oddał miecz, który dzierżył najbliżej stojącemu obok niego strażnikowi i znów zwrócił się do przybysza.
– Nie powiedziałem Pani, że jesteś intruzem. Choć mocne wejście w środku nocy nie sprzyja wesołym powitaniom, nie uważasz? – zapytał bardziej zmiękczając głos.
Bjorn widział w swoim życiu wiele magii. Tym razem miał do czynienia z kim o wiele potężniejszym.
– Intruzi? Ciekawe... zapraszam do salonu. Napijemy się miodu, chętnie wysłucham twojej historii, a w tym czasie służba naszykuje pokoje. Będziesz tak łaskawa? – zapytał lekko się kłaniając. Ręce pociły mu się z podniecenia. Nareszcie wyrwie się z tego piekła i będzie mógł wrócić do domu.
Bjorn machnięciem ręki nakazał żołnierzom odejść, a sam zaczął zajmować się nowoprzybyłym gościem.
…
Ull jechał przodem popędzając konia do galopu. W głowie kotłowało mu się tysiąc myśli, a do tego musiał uważać by w nie zgubić drogi. „On by nigdy nie zgubił” – powtarzał sobie, gdy zwiększał moc zielonych iskierek.
Addie miała jeszcze większy mętlik w głowie niż kiedykolwiek w swoi życiu. Historia jej i Clinta rozbiegała siew istotnym szczególe. Dlaczego gromowładny powiedział Robin, że Loki nie żyje? Wszyscy wiedzieli, że jest inaczej. Trąbili o tym we wszystkich wiadomościach. Ruda musiała, żyć pod kamieniem, żeby tego nie widzieć. Jedyną prawdopodobną przyczyną było to, że Loki po prostu porozumiał się z bratem i poprosił go o załatwienie sprawy z niewygodnym balastem. Thorowi łatwo było coś wcisnąć, a Loki był w tym mistrzem. Nadal nie mogła pojąc co tu się dzieje.
Offline
Owszem nie sprzyja- Przyznała dziewczyna - Ale za to jak ułatwia dalsze rozmowy- Dodała i uśmiechnęła się lekko. Doskonale wiedziała, że po takim nagłym pojawieniu się raczej nie zastanie rozsypanych na ziemi kwiatów, czy fanfar, ale lepiej było zrezygnować z wszelkich zaszczytów na rzecz wzbudzonego szacunku. Dziewczyna przystała na propozycję mężczyzny i ruszyła prosto za nim przez korytarze domostwa do salonu, w którym panował taki sam mrok jak w całym dworze. Dziewczyna skierowała wzrok na wygaszony kominek, a zaraz w nim buchnęły płomienie, które rozświetliły pomieszczenie.
-Światło nie jest raczej twoim sprzymierzeńcem- Odezwała się i usiadła na jednej z zakurzonych i starych kanap. Pamiętała co Ull jej mówił. To wszystko co otrzymywała nie było bezinteresowne. Jej gospodarz oczekiwał, że ona będzie umiała się odwdzięczyć za jego hojność. Nadal, jednak pozostawało pytanie czego tak naprawdę chciał
-Mówiąc o intruzach miałam na myśli Ulla, podobno się znacie. Podejrzewam, że właśnie jedzie tutaj wraz z dziewczyną zwaną Addie oraz moim znajomym łucznikiem- Opowiedziała krótko o tym kogo za jakiś czas będą mogli się spodziewać.
-Łucznik jest ze mną więc jeżeli jemu stanie się jakaś krzywda, to puszczę z dymem ten dwór, a zauważyłam sporo drewnianych rzeczy, z którym ogień sobie poradzi- Clint był jej przyjacielem i ostatnie czego chciała to jego krzywdy. Z resztą musiał wrócić do domu do rodziny, i nadal miała zamiaru mu w tym pomóc. Natomiast pozostała dwójka, na chwilę obecną nie wiele ją obchodziła
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Bjorn wzdrygnął się delikatnie, kiedy Robin rozpaliła ogień w kominku. Uśmiech na jego twarzy był wyrazem szczęścia podszytego triumfem. Właśnie o takiego kogoś mu chodziło.
Mężczyzna podszedł do barku i wyciągnął dwa kielichy. Napełnił oba alkoholem i podał jeden gościowi. Kiedy bogini wspomniała o Ullu zamarł na ułamek sekundy. Powoli wypuścił powietrze z płuc próbując ukryć szybsze bicie serca. To nie mogło być możliwe, chyba że istnienie przejście między światem żywych i umarłych. Po chwili rozmyślań doszedł do tego kto mógł zmierzać do jego domu.
– A dziewczyna? Jeśli mi wolno… odnoszę wrażenie, że nie jest przez ciebie mile widziana? – zapytał siadając na kanapie naprzeciw Robin.
– Jesteś moim gościem, a moi goście mogą czuć się u mnie komfortowo, zwłaszcza tak niezwykli- dodał mocząc usta w słodkim trunku.
Offline
Robin obserwowała każdy krok i gest mężczyzny. Pomimo powitania jej z honorami, to Robin nie miała najmniejszego zamiaru od razu mu ufać we wszystkim. Odebrała, jednak wypełniony kielich po czym spojrzała w jego środek, aby przyjrzeć się uważnie alkoholowi, którym został wypełniony.
-Łączą nas trudne relacje. Nie bardzo rozumie czym jest wolność i chciałaby mnie kontrolować. Boi się, ale to nic- Ruda nie chciała być przez nikogo kontrolowana, nie mogła pozwolić na to, aby Addie weszła głębiej do jej umysłu. Było tam wiele rzeczy, które starała się trzymać pod zamknięciem. Gdyby nagle ktoś po to sięgnął, wydostał by jedno z najgorszych wspomnień, to Robin mogłaby zupełnie stracić nad sobą kontrolę, a wtedy nikt by nie był w stanie jej zatrzymać.
-Więc czego oczekujesz?- Poruszyła nagle główny punkt ich rozmowy. Wiedziała, że nie mieli wiele czasu. Kiedy pozostała trójka tutaj przybędzie nie będzie już czasu na spokojną rozmowę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Bjorn przeczesał palcami czarne włosy. Wbił spojrzenie swoich piwnych tęczówek w swojego gościa. Zachował całkowity spokój. „Czyli cwaniaczek musiał ją ostrzec. Skoro tak chce grać. To grajmy.”
Mężczyzna uśmiechnął się unosząc jedynie kącik ust.
– Ta historia jest długa i wolałbym nie zaczynać jej bez poznania nawet twego imienia, Pani. – skłonił lekko głowę.
– Jeśli pozwolisz chciałbym ugościć cię i twoich jadących towarzyszy, którzy dotrą tu pewnie o świcie. Wydam przyjęcie na twoją cześć. Przygotowania zajmą niewiele czasu. Spodziewałem się gości, więc przygotowania trwają już jakiś czas. Wtedy opowiem ci wszystko. Jeśli martwi cię stopień prywatności rozmów zapewniam, że posiadam niezawodne środki, aby zachować rozmowy w najściślejszym sekrecie.
– Moja żona będzie niepocieszona, jeśli nie będzie miała okazji cię poznać – dodał uważając by słowo żona nie zostanie podszyte jadem. Nie cierpiał kobiety, którą musiał poślubić, ale nie miał skrupułów, że by się nią posłużyć jako argument przemawiający za nim.
– Komnata powinna być gotowa. Ile służących sobie życzysz, Pani? – zagadał zmieniając temat.
– Trójki, czwórki. Lady będzie zaszczycona obdarowywując cię tyloma służącymi, ile ci potrzeba.
Bjorn od razu poznał, że żadna z tej dziewczyny dama. Jednak jej moc była ogromna. Czuły ją nawet artefakty zbierane przez niego skrupulatnie by tem pomogły mu wrócić do Asgardu, z którego został wygnany, za własną głupotę i źle ulokowane zaufanie.
Offline
Robin zmarszczyła brwi, kiedy usłyszała o planach jakie Bjorn miał wobec niej, oraz pozostałej trójki. Ostatnie na co miała ochotę to ponowna konfrontacja z blondynką, która jedyne co potrafiła to narzekać na nią. Widocznie tak było prościej niż przyznać się do własnego strachu.
-Niech będzie...- Powiedziała raczej dość niechętnie przystając na propozycję mężczyzny. Przyjęcia, komnaty, służba...wszystko, aby tylko się jej przypodobać i zmiękczyć na tyle, aby była skłonna pomóc mu w jego problemie jakim by on nie był. Czuła, że musiała przystać na ten układ. Owszem mogła użyć swojej mocy nastraszyć wszystkich tu obecnych, ale czy wtedy Bjorn byłby skłonny jej pomóc, szczerze w to wątpiła.
-Służba będzie zbędna- Odpowiedziała. Nie była próżnym człowiekiem, nie potrzebowała w swoim otoczeniu nikogo kto przed nią by się płaszczył. Wbrew pozorom uważała się za prostą dziewczynę, która całe życie wszystko robiła sama.
-Zaprowadź mnie do sypialni- Poprosiła. Czuła się już zmęczona, i chciała chociaż na chwilę się położyć. Kiedy szli przez długie i ciemne korytarze, Robin czuła jak siła, którą zyskała nagle ją opuszcza, ból głowy stawał się z każdym krokiem wręcz nieznośny, a kiedy w końcu doszli do jej sypialni, szybko weszła do środka zamykając za sobą drzwi i osunęła się na kolana.
-Co się ze mną dzieje- Powiedziała cicho do siebie trzymając się za głowę, a do lazurowych tęczówek, które odzyskały już swój dawny kolor zaczęły napływać łzy. Nie rozumiała tego co się z nią działo. Ta dziwna energia, czuła ją od czasu, kiedy strażnicy wyratowali ją z tego cholernego kosmosu, ale teraz ona stawała się potężniejsza. Robin czuła, że nie chciała dla niej źle, nie chciała jej skrzywdzić, ale z kolei, aby jej pomóc krzywdziła wszystkich dookoła. Traktowała każdego jak potencjalne zagrożenie, z którym należało walczyć. Ruda podczołgała się do zaścielonego łóżka i jakoś wdrapała się na nie. Czuła się kompletnie wycieńczona i sama nie wiedziała, kiedy w końcu udało się jej zasnąć.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull, Addie i Clint przemierzali drogi w niemal całkowitych ciemnościach. Jedynym źródłem światła były zielone świecące punkty, które zostały stworzone z magii. Tuż przed świtem zatrzymali się by napoić konie.
– Już niedaleko. W ciągu godziny powinniśmy być na miejscu – powiedział Ull pilnując konia.
Całą drogę próbował ułożyć sobie w głowie to co usłyszał dzisiejszej nocy. Na razie wysunął mu się jeden wniosek.
– Nie powiemy Robin o tym, o czym rozmawialiśmy – odezwał się beznamiętnie.
Addie skupiła na nim spojrzenie swoich oliwkowych oczu.
– Co? – zdziwiła się. – Absolutnie…
– Chcesz wrócić cało do domu, wasza wysokość? Jeśli tak to posłuchaj co mam do powiedzenia – warknął dając upust emocjom. Przestał odnajdywać się w sytuacji i to go zaczynało drażnić.
– Jeśli uznamy, że oboje mówicie prawdę, o tym facecie… Skoro ty jesteś jego żoną, to można uznać, że ruda była jego kochanką. Nie wiedziałyście o sobie. Masz prawo się wściekać. Jak każda kobieta na twoim miejscu – wyjaśnił. – Ale patrząc na to jak Robin zareagowała na twoje ostatnie słowa wolałbym uniknąć spalenia żywcem – dodał zerkając na Clinta.
– Wyjaśnicie sobie wszystko w odpowiednim czasie. Teraz musimy odseparować Robin od Bjorna. Facet ma lekki język. Potrafi urobić każdego. Kiedy tu przyjechaliśmy nie miał nic, a teraz pan tych ziem. Jednak nadal mu mało… proponuje na razie przemilczeć niedomówienia. Zachowujmy się tak jak wcześniej, żeby nie wzbudzać podejrzeń i … nie patrz tak na mnie – zwrócił się bezpośrednio do Clinta.
Addie nie podobał się ten pomysł. Chciała mieć to już za sobą i ruszyć prosto po topór by odesłał ją do domu. Była wykończona tą sytuacją. Czuła się zagubiona.
Offline
Clint sam pospieszał swojego wierzchowca. Chciał jak najszybciej znaleźć się obok Robin, chciał upewnić się, że jest bezpieczna, że czuje się dobrze. Potrzebował również kilku wyjaśnień bo wszystko to co usłyszał w żaden sposób nie chciało się ze sobą łączyć w jedną całość. Podobne historie, w paru miejscach miały punkty wspólne, ale ich zakończenia diametralnie się różniły. Ull zdawał się mieć, jednak zgoła inny plan i to plan, który niezbyt spodobał się łucznikowi.
-Mamy tworzyć kolejne kłamstwa, to w końcu wyjdzie na jaw, a jak znam życie to w najmniej odpowiednim na to momencie- Odezwał się. Robin nie zasłużyła na to, aby ją okłamywać, jednak prawdą było to, że jej reakcja mogła być niesamowicie impulsywna.
-Dobra- Zgodził się w końcu niechętnie, chociaż wiedział, że cała ich intryga najpewniej zostanie przejrzana.
..........................................................................................
Robin drgnęła niespokojnie, kiedy na jej twarz padły ciepłe promienie słońca. Długo walczyła z tym, aby unieść powieki, bo miała wrażenie, jakby ktoś spuścił na nie ciężkie głazy. Suchość w gardle dała o sobie znać jako druga. Gdyby nie pamiętała chociaż części wydarzeń z wczorajszej nocy mogłaby podejrzewać siebie o pójście w niezły balet, ale przecież oprócz kilku łyków miodu nie wypiła nic więcej.
-Bogowie...- Jęknęła i chwyciła się za głowę, która zaczęła pulsować jej bólem, który jak się jej wydawało byłby w stanie rozsadzić jej czaszkę na milion kawałków. Tak paskudnie nie czuła się jeszcze nigdy. Przymknęła na chwilę ponownie powieki, aby spróbować zapanować nad własnym złym samopoczuciem. Zrobiła kilka głębokich wdechów i wydechów, które nieco pomogły jej w odzyskaniu równowagi. Powoli przeniosła się do pozycji siedzącej i spuściła nogi z łóżka na ziemię.
-No dawaj, powoli i do góry- Powiedziała do siebie po czym zaparła się dłońmi o łóżko i podźwignęła dziwnie ciężkie ciało. Przez chwilę zakręciło się jej w głowie, więc chwyciła się pobliskiej ściany, aby uchronić się przed upadkiem.
Powoli ruszyła w stronę drzwi wyjściowych i uchyliła i je wyjrzała na pusty korytarz. Wspomnienia wczorajszej nocy były niczym przedziwny sen z którego pamiętała, jedynie urywki, które w żaden sposób nie chciały złączyć w jedną całość. Doszła w końcu do głównego holu, a z niego wyszła na dziedziniec, na którym wczoraj wylądowała. Przymknęła na chwilę oczy i skupiła się, po czym podskoczyła kilka razy w miejscu
-No dalej, przecież wiem, że potrafię- Mówiła do siebie zniecierpliwiona. Miała przedziwne wrażenie, że strażnicy jak i tutejsza służba musi mieć niezły ubaw obserwując rudowłosą dziewczynę, która po prostu od tak podskakuje w miejscu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Dwór okalała niewielka wioska. Kiedy jeźdźcy znaleźli się na ubitej drodze mogli wreszcie zwolnić. Mury okalające budowlę wyglądały na grube i ciężkie do zdobycia. Na szczycie kręciło się kilkoro strażników. Ull obrał dowództwo i podjechał do bramy. Na pytanie strażnika odpowiedział, że Lord ich oczekuje. Zostali wpuszczeni na dziedziniec. Addie z trudem zeszła z konia. Nogi miała otarte od kurczowego trzymania się w siodle. Tylek bolał obity przez siodło. Kobieta rozejrzała się dookoła. Mieszkańcy z zainteresowaniem przypatrywali się przybyszom i coś między sobą szeptali.
– No wreszcie. Myślałem, że zgubiłeś drogę, przyjacielu – usłyszeli nad sobą.
Kiedy królowa uniosła głowę zobaczyła stojącego na piętrze, pod filarami mężczyznę. Czarne włosy były idealnie ułożone, piwne oczy ciekawsko przypatrywały się przybyszom. Murek zakrywał lorda od pasa w dół, ale czerwony zdobiony złotą nicią kaftan nie pozostawiał wątpliwości kim jest witająca ich osoba.
– Nie posiadam ognistych skrzydeł. Tak byłoby o wiele szybciej – odgryzł się Ull przyklejając do ust cwaniacki uśmiech.
– Zapewne – mruknął lord. – Kim są twoi towarzysze? Ręczysz za nich? – skinął głową na Addie i Clinta.
– Jakże inaczej – wzruszył ramionami. – Clint Barton. – przedstawił go przewodnik. Po czym wyciągnął rękę do Addie. Kobieta ujęła ją i pozwoliła się poprowadzić mężczyźnie bliżej.
– Lady Adelaide Robertdottir – przedstawił ją trzymając się wersji jaką ustalili na postoju.
Addie wykonała poprawny ukłon oddając cześć gospodarzowi.
Bjorn uśmiechnął się lekko pod nosem.
– Zeszło wam się. Bogini jest moim gościem już kilka godzin.
– Wpuścisz nas wreszcie? Przesłuchanie przy stole pełnym jadła i piwa poproszę – zaśmiał się.
Bjorn uśmiechnął się kręcąc głową. Dał znak służbie, która podeszła do podróżnych i zabrała się za rozpakowywanie bagaży.
Ull kiwnął głową w stronę Clinta i ruszył przodem do wnętrza dworu. Addie z zaciekawieniem przyglądała się wystrojowi. Mury miały kolor grafitu, co dodatkowo nadawało chłodu i surowości wnętrzom. Na ścianach korytarzy wisiały różne dzieła sztuki, przedzielone gablotami wypełnionymi najróżniejszymi przedmiotami, od broni, po dziwne artefakty.
….
Bjorn nie musiał długo szukać swojego gościa. Odnalazł ją na mniejszym dziedzińcu. Chwilę przyglądał się jej wyczynom. Musiał przyznać, że nie miał pojęcia co robi, ale jeśli próbowała obudzić sobie energię z wczoraj… po prostu wyglądało to dość komicznie.
– Wybacz, że przeszkadzam Pani, ale wygląda na to, że zjawili się tu ci przed, którymi mnie ostrzegałaś.
Offline
[ Wygenerowano w 0.057 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.48 MB (Maksimum: 1.89 MB) ]