Nie jesteś zalogowany na forum.
Addie uniosła wzrok kiedy Torsten i Clint postanowili, kto z nią jutro pójdzie. Spojrzała na łucznika, jednak jego wzrok sprawił, że znów odwróciła głowę. Wiedziała, że był na nią zły. Miał do tego prawo, ale ona nie miała złych intencji. Nie chciała by ktoś poniósł ryzyko. Lekko pokiwała głową przyjmując do wiadomości jego wybór. Po cichu cieszyła się, że to on z nią pójdzie. Dodawał jej odwagi.
— Oczywiście — powiedziała ponownie kiwając głową. Kiedy chłopaki wyszli z pokoju blondynka usiadła na swoim łóżku.
Spodziewała się koszmarów. Nie była pewna czy nie krzyknęła wybudzając się z piekła który zgotował jej umysł, ale lekkie drapanie w gardle sugerowało, że jednak tak się stało. Najpierw spojrzała ja odpaloną świeczkę, stojąca na stole. Na szczęście, nadal się paliła. Oddychała bardzo szybko i płytko. Była cała spocona. Wstała z łóżka i podeszła do nadal śpiącej Robin. Nawet się nie poruszyła. Pogładziła ją po włosach, po czym cofnęła się do swojego łóżka. Poczuła obrzydzenie i nie do końca wiedziała dlaczego. Wzięła kilka głębokich oddechów. Wyjrzała za okno. Księżyc oświetlał niewielkie patio z tyłu gospody. Kobieta włożyła buty i złapała za miecz. Musi się czymś zając, bo oszaleje. Zanim wyszła spojrzała na flakon, który zostawił medyk. Usłyszała w głowie cichy głos, że przecież może go wziąść, ale szybko się go pozbyła. Trochę się zmęczy i tez zdoła ponownie usnąć. Zeszła na dół i udała się na tył gospody. Kiedy wyszła na patio zimny wiatr zaczął wdzierać się pod jej ubranie. Złapała miecz w dłonie i zaczęła wykonywać kolejne ćwiczenia. Najpierw powoli. Obrona, atak. Zwiększała tempo, za każdym razem kiedy w jej głowie pojawiało się wspomnienie koszmaru.
Wiadomość dodana po 10 min 44 s:
Nie wiedziała ile czasu minęło zanim wróciła do pokoju, ale wysiłek fizyczny pomógł jej z ukoić nerwy. Rankiem obudziło ją krzątanie się jakiś osób po korytarzu. Czuła ścisk w żołądku. To już dziś. Dziś stanie do walki ja śmierć i życie. Nie to że był to pierwszy raz, ale teraz było inaczej. Teraz walczyła o życie kompana, przyjaciela. Zwlekał się z łóżka. Miała wrażenie, że jej nogi są jak z waty, dlatego odczekała chwile zanim się podniosła. Najpierw zajrzała do Robin. Nadal spała spokojnie. Blondynka wyciągnęła maści zostawione przez Medyka i delikatnie wysmarowała każdy siniak dziewczyny.
Ubrała się, włosy zebrała tylko częściowo. Od góry głowy zaplotły kilka warkoczy, odchodzące na czubek głowy, gdzie zostały podpięte wsuwkami, a reszta włosów opadała swobodnie na plecy. Przypięła do pada miecz. Zbroje przywoła już na miejscu.
Zeszła na dół. Ani Torsten, ani Clint jeszcze nie zeszli. Usiadła przy wolnym stole. Nalała sobie do kubka nektaru, ale zamiast się napić utkwiła wzrok w pomarańczowej cieczy.
Offline
Clint miał nadzieję, że następny dzień przyniesie koniec ich problemów, ale z drugiej strony miał świadomość, że równie dobrze mógł być początkiem kolejnych. Co się stało już się nie odstanie. Przez noc próbowała analizować całą tę sytuacje i niestety dochodził zawsze do tego jednego miejsca. Lepszej alternatywy nie mieli. Wstał z łóżka i obudził Torstena. Bard powinien siedzieć z Robin i nie spuszczać z niej oka nawet na sekundę. On wiedział czym to mogło grozić. Robin była mistrzynią w wykorzystywaniu nieuwagi drugiej osoby. Bard mógłby zejść na dół tylko po coś do jedzenia, a ruda w tym czasie wyskoczyła by przez okno...bez względu na to czy by ustała na własnych nogach, czy musiałaby się czołgać. Wyszedł z pokoju i zajrzał do rudej. Odetchnął z wyraźną ulgą, kiedy odkrył, że ta nadal spała. To akurat było dobrze. Im mniej problemów będą mieli tym lepiej. Zszedł na dół i starał się przywołać na usta lekki uśmiech w stronę blondynki, ale kiepsko mu to wyszło, dlatego odpuścił sobie udawanie. Siadł przy stole i westchnął ciężko
-Zjedz coś- Rzucił w jej stronę podsuwając tackę z jedzeniem. Skoro już sama władowała się w bagno, to jeżeli coś pójdzie nie tak, to przynajmniej zginie z pełnym brzuchem. Torsten dołączył do nich tylko na chwilę. Zwinął trochę jedzenia i picia
-Dasz radę- Powiedział i poklepał Addie po plecach, po czym wrócił na górę. Najwyraźniej wziął sobie do serca wczorajsze słowa Clinta i faktycznie postanowił pilnować Robin.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addio skrzywiła się lekko kiedy poczuła nastrój Clinta. Na pewno nie był zagrzewający, ale z drugiej strony nie dziwiła mu się.
Napięła się kiedy bard klepnął ją po plecach. Nie lubiła tego. Kiedy spojrzała na tace z jedzeniem miała ochotę z tamtąd uciec.
— Może za chwile..— mruknęła decydując się na łyk soku.
— Nie musisz.. udawać — odezwała się znów zgarniając z talerza kiść winogron. — Wiem, że jesteś na mnie wściekły. Pewnie też bym była, ale nie robie tego tylko dla Robin i Ulla. Chce.. muszę.. — zawahała się. Wątpiła, że Clint chce słuchać jej tłumaczeń, ale w głębi siebie wiedziała, że to dla niej szansa by odrodzi się jak feniks z popiołów. To zwycięstwo da jej pewność, że nadaje się do czegoś poza narzekaniem i rozstawieniem wszystkich po kątach. Koszmary wróciły, nadeszły nowe. Czuła się słaba. Dlatego tego potrzebowała. Podała się, złamała. Miała dość, pragnęła śmierci. Musiała zacząć od nowa, a ta walka była jej szansą.
— Przepraszam — powiedziała zdobywając się na odwagę by spojrzeć mu w oczy. Unikała tego jak ognia. Przez to co się między nimi zaczęło dziać. Do czego omal nie doszło. Była cholernie zagubiona, a nie mogła o tym z nikim porozmawiać.
— I nie mówię tego tylko dlatego, że istnieje szansa, że.. umrę. Powinnam powiedzieć wam odrazu o swoich podejrzeniach i planach. Teraz to pewnie nic nie zmieni, ale żałuje swoje decyzji. Nie żeby było mi spieszno na tamten świat.. — znów spuściła wzrok bawiąc się kiścią owoców na blacie.
Offline
Clint westchnął ciężko, kiedy zaczęły się tłumaczenia. Może i nie rozumiał jej pobudek dlaczego tak bardzo chciała ryzykować swoim życiem, ale mogłaby spróbować im chociaż je przedstawić
-Hmmm bardzo ci nie śpieszno. Dlatego ledwo żywa rzuciłaś się na elfa, dlatego teraz bierzesz udział w pojedynku gdzie tylko jeden może przeżyć. Naprawdę twoje decyzje za tym przemawiają- Nie był w stanie powstrzymać ironii, która cisnęła się mu na usta.
-Nie jestem wściekły za to, że się zdecydowałaś. Wściekam się, że nie wzięłaś pod uwagę naszego zdania, nawet nie chciałaś tego wysłuchać bez względu na to jakie by ono nie było, bez względu na to, że pewnie doskonale wiedziałaś o tym, że się nie zgodzimy- To go bolało, zostało im odebrane prawo głosu, nie mogli nawet nic powiedzieć, więc czy Addie traktowała ich jak drużynę, czy może byli dla niej tylko osobami, z którymi zwiedzała światy, aby ostatecznie się rozdzielić.
-I nie udaje...twoja moc chociaż przydatna chyba dość często wprowadza ciebie w błąd- Stwierdził po czym nalał sobie do kubka trochę wody i wziął kilka łyków
-To, że jestem zły nie oznacza, że odwrócę się kiedy potrzebujesz kogoś obok siebie- Dodał i zamilkł. Nie miał jak na razie ochoty ciągnąć dalej tej rozmowy. Może pogadają o tym jak to wszystko się skończy.
-Jedz i idziemy, lepiej się nie spóźnić
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Dlatego nie lubiła zwierzać się ze swoich problemów, wątpliwości. Zdawało się, że nikt nie był w stanie jej zrozumieć. Choć przed Clintem otworzyła się najbardziej. Spuściła głowę znów skupiając się na jedzeniu. Przełknęła kilka owoców, kromkę chleba. Więcej nie była w stanie.
— Możemy iść — powiedziała, kiedy definitywnie stwierdziła, że skończyła jeść. Podczas marszu do sądu starała się skupić na zadaniu, nie strachu czy porażce, chociaż te cały czas krążyły w jej głowie. Zanim weszli do budynku, blondynka przywołała swoją zbroje. Dawno w niej nie walczyła, ale dzięki niej istnieje szansa większej obrony. Za budynkiem wyszli na niewielką arenę, na której już zbierała się publiczność.
— Czekamy— westchnęła rozglądając się dookoła. — Widać, że miejscowym brakuje rozrywki. Sporo ich.. —mruknęła schodząc po schodach, między rzędami ławek na arenę. Usiadła w pierwszym rzędzie, na ławce, zaciskając palce na deskach. Miała nadzieje, że zdoła zapanować nad stresem zanim zacznie się walka.
Offline
Clint posłusznie ruszył za Addie. Naprawdę chciał mieć nadzieję, że zostawiał Robin w dobrych rękach. Torsten tuzinem intelektu nie był, ale jak widać czasami się przydawał. Może poczuł powagę sytuacji i nie wpadnie na żaden głupi pomysł. Szli tak przez miasto w milczeniu. Clint nawet gdyby chciał coś powiedzieć to i tak nie widział w tym zbytnio sensu. Addie teraz do najbardziej rozrywkowych osób nie należała, a i domyślał się, że jego gadanie o pierdołach nie poprawi jej nastroju. Powinna się skupić na tym co miała zrobić i powinna to zrobić cholernie dobrze, bo w przeciwnym razie, kiedy to on wróci do gospody sam będzie musiał zmierzyć się z gniewem Robin. A ona nawet osłabiona miała swój temperament.
Na arenie kręciło się już sporo ludzi, którzy czekali na to, aż walka się zacznie. Na twarzach niektórych bez problemu doszukał się wyraźnego znudzenia
-Nie ważne jaki to świat, czy kraj...ludzie wszędzie są tacy sami. Brutalność będzie ich przyciągać, bo chcemy czy nie jest to częścią nas samych- Odpowiedział jej i usiadł na wolnym miejscu. Kompletnie nie wiedział czego miał się spodziewać po tej walce. Szczególnie się obawiał, że nie da rady sam siebie powstrzymać, aby nie zainterweniować, kiedy zrobi się naprawdę gorąco. U niego był to zwyczajnie wyuczony odruch, ale będzie musiał się jakoś powstrzymać, chociaż w głębi duszy miał nadzieję, że nie będzie w stanie powstrzymać swojej natury.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie musiała skupić się na zadaniu. Jej celem było wygrać. Kiedy zauważyła zbliżającego się sędziego zesztywniała. Położyła dłoń na dłoni Clinta i lekko ścisnęła. Nie spojrzała na niego bo bała się, że zmieni zdanie. Wzięła głęboki oddech.
— Cokolwiek się stanie. Proszę, żebyś nie reagował. Zabiją cię jeśli się wtrącasz, a jeden głupi trup wystarczy — uśmiechnęła się kwaśno. Jakiś mało śmieszny ten żart.Spojrzała mu w oczy.
— Dziękuje, że jesteś — szepnęła z lekkim uśmiechem. Podniosła się z miejsca kiedy sędzia zasiadł na swoim stołku. Kupiec pojawił się ze swoim reprezentantem kilka minut później. Jej przeciwnik był pewny siebie, co już robiło z niego niebezpiecznego. Kiedy dotarł Ull w asyście straży można było zaczynać.
Najpierw mogli wybrać broń. Clagane wybrał miecz i toporek. Addie dobrała okrągła tarczę. Sędzia przypominał z jakiego powodu tu się zebrali i ogóle zasady. Uczestnicy mogą polegać na własnej sile i sprycie. Addie starała się nie zerkać na Clinta, ale czuła na sobie jego wzrok. Nie wiedziała czy bardziej ją denerwuje czy uspokaja. To była sporna kwestia. Kiedy oboje byli gotowi zeszli na arenę. Addie przyjęła pozycje.
— Postaram się, żeby nie bolało — uśmiechnął się do niej szyderczo.
— Ja postaram się być odchodził w męczarniach— odpowiedziała mu.
Rosły mężczyzna uśmiechnął się po czym rzucił toporem w blondynkę. Addie odbiła go tarczą cofając się kilka kroków. Mężczyzna zaczął się zbliżać. Znów podnosi topór i ruszył na blondynkę. Tym razem Addie zaatakowała. Clagane odbił jej cios toporem i ciął mieczem co blondynka zablokowała tarczą. Blondynka wykonała kolejny cios, który został zablokowany toporkiem. Mężczyzna zaatakował toporem. Addie osłoniła się tarczą. Zaatakował mieczem, a dziewczyna ponownie zablokowała cios tarczą. Ruszyła do przodu. Zaatakowała, jej cios został zablokowany. Obrócić się uchylając od ciosu. Wykorzystała okazje i cięła w plecy przeciwnika. Warknął. Na klientkę jej miecza została jego krew. Odwróciła się przodem do przeciwnika i zaczęła zasypywać go ciosami. Mężczyzna został zmuszony do cofnięcia. Blondynka nie odpuszczała. Zbliżyła się na tyle by uderzyć tarczą w ramie przeciwnika. Odsunęła się i znów zaatakowała, ale Clagane zdążył uciec od ciosu. Zamachnął się toporkiem. Kiedy zderzył się z tarczą ta pękła. Odpadła górna zaokrąglona cześć. Odłamany kawałek uderzył Addie w głowę. Kobieta klęknęła próbując zapanować na zawrotami głowy. Dotknęła czoła, poczuła ciepłą ciecz. Spojrzała na przeciwnika. On tez upadł na kolana. Pewnie od siły uderzenia. Addie dźwignęła się na równe nogi nie spuszczając przeciwnika z oka. Mężczyzna zaatakował. Cios mieczem odbity tarczą. Kolejny jego cios odbiła swoim mieczem. Addie wykorzystuje moment, pochyla się trafiająca w udo przeciwnika. Clagane widocznie się zdenerwował. Oboje zaczęli już odczuwać zmęczenie. Mężczyzna zaatakował. Addie udało się odbić ciosy i zadać swój, ale bez większych rezultatów. Mężczyzna zaatakował obiema broniami na raz. Addie uniosła tarcze blokując uderzenie. Tym razem ona zaatakowała. Clagane ominął ją bokiem i wykorzystał okazje by zadać cios. Tym razem trafny. W prawy bok. Addie warknęła lekko pochylając się do przodu. Wykorzystała chwile odpoczynku by zerknąć na Clinta. Jej przeciwnik krzyknął poprzedzając kolejny atak. Addie broniła się tarczą, kontrowała uderzenia mieczem. Oboje szybko zaczęli tracić siły. Byli zmęczeni i ranni, ale to jeszcze nie był koniec. Clagane uderzył toporem z całej siły w tarcze, próbując zmusić blondynkę do wypuszczenia jej. Poczuła mocny ból w przedramieniu, ale nie wypuściła tarczy. Znów mężczyzna zaczął napierać, a Addie była zmuszona się cofnąć. Wykonała kontrę i przycisnęła tarcze do boku mężczyzny próbując go przewrócić. Odepchnął ją. Mężczyzna kopnął w tarczę. Potem walnął toporem od góry. Addie zachwiała się na nogach. Przeciwnik to wykorzystał i znów kopnął w tarcze. Addie padła na kolana. Kolejny cios toporem spadł na nią od góry. Tarcza ponownie się złamała, tym razem półokrągła cześć od dołu. Do obrażony został jej jedynie środkowa, prostokątna część. Addie uderzyła tarczą w zraniona nogę przeciwnika, przez co on sam padł ja kolana. Wymienili kilka ciosów. Kiedy jej przeciwnik uderzył obiema broniami Addie przewraca się od siły uderzenia. Oboje dają sobie chwile na wyrównanie oddechu. Wstali niemal jednocześnie. Tym razem to Addie zaatakowała. Cięła od góry. Blok. Wymiana ciosów. Zwiększyli dystans. Każdy atak wymagał mnóstwa sił, których brakowało i jednej o drugiej stronie. Addie zaczęła się zbliżać. Wyciągnęła miecz przed siebie. Chciał mu pokazać, że to jeszcze nie koniec. Mężczyzna się wściekł, ruszył na nią zawalając deszczem ciosów, które z trudem odbijała. Musiała się cofnąć. Odbiła kolejny cios pozostałościami tarczy. Zaatakowała. Blok toporem. Mężczyzna zadał cios mieczem wytrącając miecz z dłoni Addie. Kobieta obserwowała jak jej bron ląduje na ziemi. Clagane nie zamierzał odpuścić, znów ją zaatakował. Odbijała każdy cios, ale za którymś razem, cios był rak silny, że znów odłamał kawałek tarczy, ścinając jej krótszy bok. Addie upadła na ziemie. Powaliła ją siła uderzenia. Poczuła palący ból w kostce. Musiała szybko coś wymyślić inaczej zginie. Ostatni trik. Podniosła się do klęczek. Klęknęła na jedno kolano przed swoim przeciwnikiem. Rozłożyła ręce, cały czas ściskając w dłoni rączkę od tarczy. Pewny zwycięstwa Clagane odrzucił topór. Ruszył powoli na dziewczynę. Uniósł rękę z mieczem. Kiedy zaczął ją opuszczać prosto na Addie ona złapała go za nadgarstek. Wstała. Wbiła ostry kawałek pozostałości z tarczy w szyje mężczyzny. Zatrzymał się. Pokierowała jego dłonią z mieczem i przejechała klingą po jego gardle z drugiej strony. Z szyji mężczyzny trysnęła krew. Addie odsunęła się. Ciało Claganea padło do jej stóp.
Offline
Clint zacisnął usta w wąską linie, kiedy blondynka weszła na arenę, a zaraz potem pojawił się jej przeciwnik. Był od niej znacznie większy i bez sprzecznie silniejszy, ale w walce nie zawsze o siłę chodziło. Czasami wystarczył spryt i strategiczne myślenie, a tego miał nadzieje Addie nie brakowało. Wcisnął się mocniej w siedzisko, kiedy przedstawienie się zaczęło ludzie krzyczeli coś, niektórzy wiwatowali, kiedy to Addie obrywała, a inni najwyraźniej cieszyli się z tego, że to jej przeciwnik dostawał łomot. Na początku cała walka wyglądała na dość wyrównaną, nic dziwnego początki zawsze takie były. Walczący byli sprawni, nie zdążyli się zmęczyć. Dopiero potem okaże się kto miał więcej sprytu. Dużo go kosztowało to, aby nagle nie poderwać się z miejsca i nie wskoczyć na arenę, aby przerwać całą walkę. Kilka razy jego doświadczenie podpowiadało mu, że Addie niemal minęła się z widmem śmierci i była od niej szybsza o ułamki sekund. Zacisnął palce na poręczach siedziska. Przywykł do sparingów, walk dla potrenowania podczas których był głównie obserwatorem, ale to było coś innego
-Dawaj dasz radę- Powiedział do siebie, kiedy Addie skrzyżowała z nim spojrzenie. Wszystko działo się bardzo szybko, a dziewczyna ostatecznie znalazła się w wybitnie nieciekawej sytuacji. Łucznik drgnął lekko, kiedy przeciwnik blondynki ruszył na nią z mieczem
-Cholera...- Warknął i faktycznie prawie już się poderwał, ale wtedy Addie zrobiła coś czego chyba nikt się nie spodziewał. Przez chwilę na arenie zapadła kompletna cisza. Wzrok wszystkich był utkwiony w leżącym na ziemi mężczyzny z ciała którego wypływała świeża krew. Nagle arenę rozerwały okrzyki radości, albo pomruki wyraźnego zawiedzenia. Clint nie zdziwiłby się gdyby część ludzi tutaj uskuteczniała zakłady o to kto wygra.
-Za stary się na takie emocje robię...- Mruknął do siebie z wyraźną ulgą i opadł na swoje miejsce.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie rozejrzała się po publiczności. Większa cześć wiwatowała, klaskała. Blondynka stała pochylona do przodu, trzymając się za bok, z którego powoli ciekła krew. Blondynka kuśtykając podeszła do stanowiska sędziego. Pokiwała głową.
— Oskarżony zostaje oczyszczony ze wszystkich zarzutów— zarządził.
Addie uśmiechnęła się lekko i spojrzała na Ulla. Strażnicy rozstąpili się przepuszczając go. Szatyn patrzył na zbolałą blondynkę z uśmiechem na twarzy. Zeskoczył z piedestału i ruszył truchtem do Addie.
— Teraz jestem ci dłuży życie, moja królowo — powiedział oglądając jej rany. Wiedział dokładnie gdzie dostała i, że potrzebowała Medyka. Objął ją lekko zdrowym ramieniem. Kiwnął do Clinta by ten ruszył tyłek. Bohaterka potrzebowała pomocy.
— Byłaś fenomenalna — powiedział Ull lekko pocierając jej ramie.
Addie zaczęło się kręcić w głowie. Wszystkie emocje zaczęły ją opuszczać. Mdłości przyszły chwile później.
— Jest dobrze. Dam radę— powiedziała lekko słaniając się na nogach.
— Idziemy do medyka— postanowił Ull.
Offline
Clint, kiedy dostrzegł jak Ull zostaje uwolniony odetchnął z wyraźną ulgą. Zakładał jeszcze kilka scenariuszy, ale te na szczęście mogły powędrować prosto do kosza. Wstał ze swojego miejsca i podszedł do tej dwójki. Medyk będzie miał co robić, miał tylko nadzieję, że przez przypadek nie trafią do tego samego, który był wczoraj u Robin. Nie chciał, aby Ull dowiedział się zbyt szybko o tym w jakim stanie była dziewczyna.
-Wy obydwoje potrzebujecie medyka. Ty też wyglądasz jak worek treningowy- Stwierdził zerkając na jego siniaki i zadrapania na twarzy. Ewidentnie przesłuchanie było intensywne, ale dla strażników pewnie w żaden sposób owocne
-Dobra chodź, pomogę ci- Mruknął i przełożył sobie jedną rękę Addie przez szyję i zaczął sprowadzać ją z areny. Złość mu nadal nie przeszła i nie spodziewał się tego, że szybko przejdzie, ale cieszył się, że ostatecznie wszystko poszło zgodnie z planem i nie musieli w ostateczności robić napadu na więziennie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie drgnęła lekko kiedy Clint do nich podszedł. Oparła się na nim, pozwalając się poprowadzić. Nie obejrzała się. Sprawa została zamknięta, prawie. Ull dowiedział się, gdzie jest najbliższy uzdrowiciel. Kiedy weszli do środka szatyn poprosił o pomoc. Addie została przeniesiona do gabinetu. Medyk wyprosił mężczyzn, po czym zajął się pacjentką. Addie położyła sie na stole, na lewym boku. Medyk kazał zdjąć wszystko od pasa w górę. Kiedy opatrywał jej ranę dociskała do piersi zmiętą koszule. Zaciskała zęby kiedy medyk zakładał kilka szwów. Drżała za każdym razem kiedy przechodził za jej plecami.
Ull usiadł na krześle w poczekalni.
— Czemu Robin nie przyszła?— zapytał. Odrazu zauważył jej brak. Wczoraj mówiła, że go nie zostawi, a dziś sie nie pojawiła. Odpowiedz była jedna. Coś się jej stało.
Offline
Udało się im jakoś doprowadzić Addie do medyka, który kazał im wyjść z gabinetu, kiedy będzie zajmować się pacjentką. Clint zrobił to posłusznie i usiadł na jednym krzeseł. Spuścił nieco głowę, a palce wplótł w swoje włosy. Nawet nie spodziewał się, że to wszystko będzie go kosztowało tyle nerwów, a domyślał się, że jeszcze drugie tyle będzie go kosztowało wrócenie do domu. Ciężko było mu uwierzyć w to, że to już koniec ich kłopotów, ostatnia taka przeszkoda. Oni byli jak magnes, przyciągali zagrożenie czego idealnym przykładem była wczorajsza przygoda Robin. Nie zrobiła nic wielkiego, po prostu chciała się przejść, a i tak skończyło się to dramatycznie.
Z tych rozmyślań wyrwał go głos Ulla. Uniósł głowę, aby na niego spojrzeć. Starał się zachowywać jak najbardziej neutralnie, ale nie mógł powstrzymać się od zaciśnięcia ust
-Nie mogła przyjść- Powiedział tak zdawkowo jak tylko mógł. Przecież nie powie mu wprost, że leży od wczoraj nieprzytomna -Torsten z nią został- Dodał zupełnie tak, jakby to miało odpowiedzieć na wszystkie jeszcze nie zadane pytania.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Ale dlaczego nie mogła przyjść? — zapytał mrużąc oczy. Nie podobało mu się to w jaki Clint przekazał mu informacje o dziewczynie. Jego ton głosu, zaciśnięte usta. Coś było nie tak. Znał się na kłamstwie.
— Coś kręcisz — stwierdził uśmiechając się lekko. — Gadaj — mruknął stając nad łucznikiem.
Addie słyszała przez uchylone drzwi jak Ull probuje wycisnąć z Clinta co się stało z Robin. Wiedziała, że nie odpuści.
Jęknęła kiedy poczuła jak medyk szarpnął jej bok. Mężczyzn przeprosił, tłumacząc, że musiał mocniej zacisnąć szew.
Blondynka drżała delikatnie z zimna jakie panowało w pomieszczeniu.
— Clint! — zawołała lekko unosząc głowę. Ull dość się naczekał na spotkanie z Robin. Powinien do niej pójść. No o jak robić sceny to w zamkniętym gronie, a nie w domu medyka. Dziewczyna mocniej zacisnęła bluzkę na swoich piersiach. Niestety nie mogła zakryć pleców. Medyk jeszcze nie skończył.
Offline
Wiedział, że Ull nie odpuści i będzie się dopytywać. To było normalne, ale nie chciał przekazywać mu złych informacji w tym miejscu. Szczególnie takich, które mogłyby naprawdę wyprowadzić go z równowagi. Pobicie to jedno, ale próba gwałtu...to już zupełnie inna sprawa. To zawsze zostawało już w psychice nawet jeżeli nie doszło do samego wykorzystania, to sam fakt takiego wydarzenia umiał poturbować. Ruda potrzebowała spokoju, a nie wkurwionego obok siebie Ulla, chociaż i tak pewnie bez wkurwu się nie obędzie. Uchylał już usta, aby coś powiedzieć w najbardziej wymijający sposób w jaki tylko mógł, ale wtedy z gabinetu usłyszał głos Addie, która wyraźnie go zawołała.
-Przepraszam na chwilę- Powiedział, a w jego głosie pojawiła się nuta wyraźnej ulgii, że chwila powiedzenia prawdy została na chwilę odsunięta. Dźwignął się z krzesła i wszedł do gabinetu, po czym kucnął przy stole naprzeciwko blondynki
-Co jest?- Zapytał się nieco zmartwiony. Nie mogli odwlekać powiedzenia prawdy w nieskończoność, ale to miejsce nie było odpowiednie, aby to zrobić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Blondynka lekko się uśmiechnęła, jednak po chwili zamienił się w grymas, gdy medyk znów zaczął coś gerac przy ranie.
— Znasz drogę do naszej gospody? Zaprowadź go.— powiedziała wdychając cicho. — Powinien wiedzieć, ale jak mu powiesz na miejscu istnieje szansa, że się opanuje.— dodała nieco ciszej.
—Trochę tu zostanę. Nie czekajcie… zaraz dostanie coś przeciwbólowego. Prześpię się trochę — dodała próbując zmienić pozycje. Była wykończona.
— Obiecuje, że się nie ruszę stąd dopóki ktoś po mnie nie przyjdzie— powiedziała by upewnić Shi, że może ją zostawić. Na prawdę wyła wymęczona. Marzyła o drzemce, a Ull raczej długo nie wytrzyma w niepewności. Użyła słowa „ktoś” celowo. Nie chciała by Clint czuł się zobowiązany tu być.
— Dam sobie radę. Muszę się przespać. Idźcie, on nie wysiedzi w miejscu, dobrze wiesz — znów lekko się uśmiechnęła zaciskając usta, kiedy medyk zakładał opatrunek na zaszytą ranę.
Offline
Wysłuchał spokojnie dziewczyny i nie mógł nie przyznać jej racji. Ull nie wytrzyma w niepewności tym bardziej, że ewidentnie już domyślił się, że stało się coś złego. Przymknął na chwilę oczy, aby zastanowić się nad tym. Nie chciał jej tu zostawiać samej, ale z drugiej strony miał zaniepokojonego gościa, który przed chwilą odzyskał wolność.
-Dobrze- Zgodził się w końcu -Jak upewnię się, że wszyscy są spokojni i nikt nie zrobi nic durnego wrócę- Było to jak na razie najrozsądniejsze rozwiązanie, aby wszyscy wydawali się być zadowoleni. Dźwignął się i ruszył ponownie w stronę wyjścia z gabinetu. Zamknął za sobą cicho drzwi i spojrzał na Ulla
-Idziemy- Mruknął -Addie i tak trochę tu zostanie, a ciebie za chwile rozsadzi- Dodał, aby upewnić go, że to jest odpowiedni pomysł. Wyszedł razem z nim z lecznicy, i od razu obrał kurs w stronę gospody w której się zatrzymali. Kiedy stanęli przed budynkiem łucznik wyciągnął dłoń i zatrzymał go na chwilę
-Jedyne o co proszę to, abyś nie dał się ponieść emocjom. Sprawa nie jest tak prosta jak mogłoby się wydawać- Wolał go uprzedzić tak na wszelki wypadek. Pchnął drzwi do gospody i ledwo zdążył dojść do schodów, bo z korytarza usłyszał wyraźnie podniesione głosy. Przymknął na chwilę oczy i westchnął ciężko. Widocznie Robin już się obudziła.
Kiedy weszli do pokoju zastali Torstena, który trzymał rudą mocno za ramiona, a ona szamotała się próbując usilnie wstać
-Puść mnie...muszę się umyć- Powiedziała łamiącym się głosem
-Medyk kazał ci odpoczywać nie możesz...
-W dupie to mam...muszę zmyć z siebie to...- Załkała. Clint doskonale wiedział o czym dziewczyna w tej chwili mówiła. Była widocznie przerażona, obrzydzona i nieco zdezorientowana. Torsten uniósł głowę i spojrzał na Clinta z wyraźną ulgą.
-Niedawno się obudziła i upiera się, że musi się wykąpać- Wycedził przez zaciśnięte zęby i pchnął szarpiącą się Robin z powrotem na poduszkę, ale ta nie dawała za wygraną.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie w ostatniej chwili powstrzymała się by nie wyciągnąć do niego ręki. Pokiwała głową, kiedy zapewnił ją że wróci.
—Jestem dużą dziewczynką. Choć może niektóre moje decyzje temu przeczą— zaśmiała się lekko. Odprowadziła Clinta wzrokiem, po czym poprosiła Medyka o coś przeciwbólowego.
Ull szedł za Clintem w stronę gospody, w której się zatrzymali. Kiedy zatrzymał go przed wejściem pokiwał głową. Powiedziałby wszystko byle tylko wejść do tego budynku. Popędził na górę za łucznikiem, kiedy usłyszał krzyki dochodzące z góry. Przecisnął się do przodu. Zamarł kiedy zobaczył rozhisteryzowaną Robin, w dodatku pobitą.
— Zamieniłeś się na rozumy ze swoją lutnią? Czy przez akt desperacji braku grosza przy duszy sprzedałeś ostatnie co ci zostało? Puść ją natychmiast — zarządał niemal krzycząc.
Podszedł do Robin i klęknął przed jej łóżkiem.
— Min azure. Co sieci się stało? — Zapytał lekko odgarniając jej włosy z czoła.
Offline
Bard słysząc głos Ulla odskoczył od Robin jak oparzony, chociaż dziewczyna nawet nie użyła swoich mocy. Wcisnął się niemal w pobliską ścianę i przeszedł po cicho jak najbliżej Clinta zupełnie tak jakby się bał, że za chwile mężczyzna po prostu mu przywali. Robin drgnęła lekko, kiedy usłyszała głos Ulla, spojrzała na niego przyszedł w najgorszym z możliwych momentów. Odsunęła się lekko, kiedy wyciągnął w jej stronę dłoń. Nie chciała, aby jej dotykał nie teraz, kiedy ona czuła się taka brudna.
-Muszę się wykąpać...- Powtórzyła po raz kolejny, ale nieco się już uspokoiła. Przynajmniej przestała się wiercić -Cały czas czuje jego brudne łapska...nie chcę tego, muszę to z siebie zmyć- Powiedziała a po jej twarzy spłynęła kaskada łez. Clint zacisnął usta w wąską linię. Każdy miał jakieś swoje granice wytrzymałości. Robin była twardą dziewczyną, wiele rzeczy wytrzymywała, ale to co się wydarzyło to było już ewidentnie za dużo. Dłonie dziewczyny lekko drżały. Jedyne o czym w tej chwili marzyła to o wodzie, która mogłaby jej chociaż trochę ulżyć.
-Kiedy wracała od ciebie, ktoś ją napadł i próbował...no sam wiesz- Nie chciał wymawiać tego słowa. Wolał uniknąć jeszcze większego napadu histerii -Dobrze, że Torsten zareagował w ostatniej chwili- Dodał i poklepał barda lekko po ramieniu. Strach pomyśleć co by było gdyby akurat ten wkurzający wszystkich dookoła facet nie pojawił się. Wszystko mogłoby skończyć się znacznie gorzej.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Robin nie pozwoliła się dotknąć wiedział, że coś się stało. Coś złego. Podniósł się z klęczek i podszedł do mężczyzn.
— To on? Ten kutas — warknął starając die nie krzyczeć, żeby bardziej nie wystraszyć Robin. Miał wrażenie, że krew buzuje mu pod skórą. Zakręciło mu się w głowie. Ledwo trzymał się na nogach. Był słaby, a do tego, ktoś na rozkaz tego chuja chciał zrobić coś Robin. Przeszedł się nerwowo po pokoju. Teraz rozumiał o co chodziło Addie. Przy Robin nie wybuchnie, nie chce jej dodatkowo wystraszyć.
— Nie słyszycie? Chce się wykąpać — rzucił do nich, po czym wyszedł z pokoju. Na korytarzu spotkał pokojówkę. Poprosił ją o naszykowanie kąpieli. Dziewczyna na początku się go wystraszyła, ale kiedy wytłumaczył, że potrzebuje go bliska osoba.
Wrócił do pokoju. Przetarł dłonią twarz. Znów powoli podszedł do dziewczyny. Nie mógł patrzeć jak cierpi.
— Mogę — spytał sugerując, że chce obok niej usiąść. — Obiecuje, że nie zrobię nic bez twojej zgody.
Cały czas w głowie miał tysiące myśli. Większość z nich zakładała zrobienie krzywdy ludziom którzy odważyli się podnieść rękę na jego kobietę.
Pokojówka zajrzała do pokoju informując, że kąpiel gotowa.
— Możesz iść. Będę czekał pod drzwiami— powiedział ruszając na za nią. Chciał by czuła się bezpiecznie.
— Czekaj, czekaj— rzucił wracając do pokoju. Dopadł do jej plecaka i wyciągnął wyciąg z jaśminu. Zapach, którzy oboje uwielbiali.
— Wlej trochę do wody — powiedział podając jej butelkę. — Spokojnie.. je… jestem— powiedział starając się zachować spokój, chodź było to cholernie trudne.
Offline
-Tak przypuszczamy. Dała mu jasno do zrozumienia, że wie o wszystkim, podważyła jego wersję wydarzeń. To ostrzeżenie, aby w tym nie grzebać jeszcze bardziej- Wyjaśnił samemu starając się zachować spokój, chociaż Torsten, kiedy dostrzegł jak Ull szybko do nich podchodzi wycofał się nieco z pokoju do tego stopnia, że stał teraz za plecami Clinta na korytarzu. Mieli nadal związane ręce, chociaż cała sprawa zakończyła się w miarę szczęśliwie to zrobienie jakiego kolwiek ruchu, odwetu byłoby jedynie gwoździem do trumny. Robin nie bardzo interesowało to co działo się dookoła niej. Chciała tylko, aby pozwolili jej wstać i się wykąpać. Nie chciała robić niczego niebezpiecznego, a mimo to spotkała się z tak stanowczym sprzeciwem. Drgnęła lekko, kiedy znowu usłyszała głos Ulla. Powinna się cieszyć z tego, że znowu go widziała, że był wolny, ale nie umiała. Poczuła się z tym paskudnie. Mimo to kiwnęła lekko głową, kiedy zapytał czy może przy niej usiąść. Jego obecność mimo jej przerażenia pomagała się jej nieco uspokoić. I chociaż nadal nie zdobyła się na odwagę, aby go dotknąć, chciała wierzyć, że po kąpieli to wszystko się skończy, że razem z wodą spłynie cały brud jaki tamten bandyta na niej zostawił. Kiedy powiedział, że może iść zestawiła stopy z łóżka, i spróbowała się podnieść, jednak ból w okolicy brzucha jak i na plecach ściągnął ją ponownie na materac. Jęknęła cicho i zacisnęła mocno oczy.
-Skopał ją. Ma niezłego krwiaka na brzuchu i plecach- Powiedział Clint i podszedł do dziewczyny, aby pomóc jej wstać, ona jednak szybko wyrwała swoją rękę z jego uścisku i przylgnęła do Ulla. Zachowywała się jak przerażone dziecko, które jedynie odrobinę bezpieczeństwa odszukiwało w tej jednej osobie. Clint westchnął cicho i posłusznie odsunął się na bezpieczną odległość.
Wyszła razem z Ullem z pokoju, ale ten na chwilę ją zostawił. Oparła się ramieniem o ścianę bo czuła, że nogi drżą pod jej ciężarem. Mimo to cel miała jasny i bez względu na to, że nie miała siły chciała dojść do wanny...nawet gdyby to oznaczało, że będzie musiała się do niej czołgać. Przyjęła od mężczyzny buteleczkę. Wymamrotała coś cicho co miało być chyba podziękowaniami i zniknęła za drzwiami łazienki. Podeszła do wanny w której znajdowała się ciepła parująca woda i dłonia oparła się o jej brzeg, aby nie upaść. Wlała do wody odrobinę olejku, a flakonik odłożyła na pobliski stolik. Powoli zaczęła ściągać z siebie rzeczy, co nie było takie łatwe, bo całe ciało cholernie ja bolało. W końcu zanurzyła się w ciepłej wodzie, które otuliło jej ciało. Podciągnęła na tyle na ile pozwalał jej obolały brzuch kolana do siebie i objęła je dłońmi. Czuła się paskudnie fizycznie i psychicznie. Uniosła nieco wzrok, a kiedy dostrzegła gąbkę od razu po nią sięgnęła i zaczęła intensywnie szorować swoje ciało w miejscach w których czuła dłoń tego potwora. Byłaby gotowa zedrzeć sobie skórę z ciała, aby tylko pozbyć się tego uczucia, i jego zapachu. Przystawiła gąbkę do swojego policzka i również zaczęła mocno pocierać.
-Zmyj się...- Warknęła do siebie nie kontrolując nawet swojego nacisku. Przestała dopiero w momencie, kiedy poczuła silne pieczenie na policzku. Przymknęła na chwile oczy i wzięła głęboki wdech. Opary z wanny przybrały przyjemny jaśminowy zapach, który otulił ją. Musiała się uspokoić. To już za nią, nikt więcej jej nie dotknie jeżeli na to nie pozwoli. Zanurzyła się w wannie tak, że jej głowa znajdowała się pod wodą. Zdarta skóra na zaczerwienionym policzku zaszczypała ją, ale ona to olała. Wynurzyła się dopiero po dłuższej chwili łapiąc głęboki wdech. Ciepła woda, zapach jaśminu...to wszystko pomogło się jej nieco uspokoić. Wyszła z wanny i owinęła się ręcznikiem. Spojrzała na swoje ubrania i wzdrygnęła się lekko nie miała zamiaru więcej ich zakładać. Chwyciła flakonik z olejkiem i skropiła nim swoją skórę, aby na dobre pozbyć się zapachu tamtego faceta.
Wyszła z łazienki, a chłód korytarza, sprawił, że nieco zakręciło się jej w głowie. Oparła się plecami o pobliską ścianę i przystawiła dłoń do głowy.
-Nie założę tamtych ubrań- Powiedziała po chwili.
-Pójdę i coś kupię- Zaproponował Torsten, ale Clint go zatrzymał na chwilę
-Nie znasz jej rozmiaru i nie wiesz w co się ubiera...chociaż to w tej chwili nie jest istotne. Poczekajmy jeszcze trochę
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Weź coś od Addie — zaproponował Ull. — Macie podobną budowę.
Nie miał pojęcia jakim cudem utrzymywał spokój. Wiedział jedynie, że nie może przestraszyć Robin. W głowie powtarzał serie przekleństw splątaną z rzeczami, które zrobi tym, którzy jej to zrobili, ale najpierw ona. Ona była najważniejsza.
— Niech ktoś przyniesie coś do jedzenia — rzucił do mężczyzn. Chciał by dziewczyna poczuła się bezpiecznie.
— Weź plecak Addie. Wybierz sobie coś — powiedział do niej spokojnym głosem. Na podłodze obok plecaka Robin zobaczył swój. Podszedł do niego i wyciągnął czyste rzeczy. — Za chwilę wrócę — dodał po czym wyszedł z pokoju. Wszedł do łazienki. Umył się, tak szybko jak dał radę. Złapał za fiolkę z olejkiem jaśminowym.
Wrócił do pokoju.
— Wyjdźcie— mruknął. Kiedy drzwi do pokoju się zamknęły podszedł do dziewczyny. Z jego włosów kapała woda. Odkorkował butelkę z olejkiem i posmarował nim swoją szyje, nadgarstek zdrowej ręki. Chciał jej się kojarzyć z bezpieczeństwem.
— Jestem — szepnął patrząc w jej oczy. Ledwo trzymał kontrole nad głosem. Był wściekły. Nie wydarzyło by się to gdyby skończył to szybciej. Mógł uciec z aresztu, posłuchać Robin i uciec z nią.
— Ja.. — pokręcił głową. — Wybacz mi — szepnął. To była jego wina, gdyby chciał to nic by się nie wydarzyło. Znów popełnił błąd.
Offline
Torstenowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pognał na dół i od razu podbiegł do baru gdzie zaczął składać zamówienie na posiłek. Wziął sporo rzeczy, w tym ciepłą zupę, której pewnie obydwoje potrzebowali. Robin ruszyła do pokoju i podeszła do plecaka blondynki. Chyba się nie pogniewa, że pożyczy od niej jakieś ubranie. Wyciągnęła jakąś lnianą bluzkę i czarne spodnie w które się ubrała. Clint starał się trzymać z boku, aby nie burzyć jej spokoju, który chyba powoli zaczynała odzyskiwać. Usiadła na łóżku i wpatrywała się nieco tępym wzrokiem w podłogę. Poradzi sobie z tym, przecież nie pozwoli, aby ten skurwysyn dopiął swego i ją złamał, a przecież o to właśnie chodziło. Torsten wrócił do pokoju i odstawił na stole pełną tacę jedzenia. Spojrzał przez chwilę na Robin chciał coś powiedzieć, ale w tym samym momencie wrócił Ull, który najwyraźniej też postanowił zarzyć kąpieli. Posłusznie wyszedł zamykając za sobą drzwi i odetchnął cicho
-Myślisz, że nie zrobi nic głupiego?- Zapytał się Clinta a ten wzruszył lekko ramionami.
-Obydwoje są zdenerwowani, ale może potrzeba bliskości i opieki będzie silniejsza- Mógł mieć tylko nadzieję na to, że Ull przy dziewczynie się uspokoi. Żyła i to było jak na razie najważniejsze.
Dziewczyna drgnęła lekko, kiedy się odezwał. Uniosła nieco głowę do góry, aby spojrzeć na niego. Jasność myślenia powoli do niej wracała, chociaż nadal cały czas gdzieś z tyłu głowy miała myśli o tym, że ktoś inny ją dotykał.
-Nie mam czego wybaczać- Odezwała się w końcu i spróbowała przywołać na usta delikatny uśmiech, ale ciężko jej to szło. Wyciągnęła w jego stronę dłoń, a kiedy ją chwycił przyciągnęła go bliżej siebie tak, aby usiadł obok niej. Przylgnęła do niego układając sobie jego dłoń na swoim karku. Chciała znowu czuć tylko wspomnienie jego dotyku, i tylko on mógł jej to zagwarantować.
-Bałam się, że kiedy o tym się dowiesz, to nie zechcesz mnie już dotknąć- Szepnęła cicho wtulając swoją twarz w zagłębienie jego szyii. Wdychała spokojnie zapach jaśminu, który koił jej nerwy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull spiął się kiedy pociągnęła go na łóżko obok siebie. Z ulgą przyjął to, że ruda go dotknęła. Dopiero kiedy poczuł ciepło jej ciała poczuł jak bardzo mu tego brakowało. Wziął głęboki oddech kiedy się w niego wtuliła. Delikatnie zaczął jeździć palcami po jej karku. Uśmiechnął się krzywo.
— O niczym innym nie marzyłem.. niż znów cię dotknąć — wyszeptał zjeżdżając dłonią na jej plecy. Wszystko robił powoli, kiedy się spinała zatrzymywał się. Nie chciał, żeby się go bała. Nie przeżyłby tego.
Serce waliło mu jak oszalałe. Wściekłość mieszała się z ulgą. Cieszył się, że jest cała.
— Tylko ty możesz mnie odepchnąć, Skarbie — przypomniał jej. Tej obietnicy nie miał zamiaru łamać. — Jeśli nie chcesz, żebym.. cię dotykał, powiedz. — dodał, ale zamiast złagodzić dotyk, wzmocnił go.
Offline
Czuła ciepło jego ciała, słyszała oddech, który do spokojnych może nie należał, ale sam fakt, że żył, że nadal był obok niej wystarczał. Zadrżała delikatnie, kiedy jego palce muskały skórę na jej karku. Było to przyjemne...w końcu poczuła coś przyjemnego. Chciała znowu do niego należeć, bo w tamtej alejce ktoś brutalnie odebrał jej to.
-Chcę...- Szepnęła cicho -Tylko ty wiesz jak to robić, tylko ty możesz...- Powiedziała i odsunęła się nieco do niego. Złączyła swoje czoło z jego i przymknęła oczy. To wspomnienie pewnie będzie w niej już do końca życia. Za jakiś czas najpewniej odsunie się w cień, ale będzie powracać co jakiś czas. Musiała być na to przygotowana -I tylko ty możesz sprawić, że będę tylko twoja- Dodała i musnęła swoimi ustami jego. Pragnęła go tu i teraz, ale zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że i on powinien odpocząć. Dużo przeszedł, pewnie dużo więcej niż ona. W jej wypadku skończyło się na paru siniakach i zbrukanej godności.
-Musisz coś zjeść, napić się i przespać- Martwiła się o niego. Pomimo swojego roztrzęsienia nadal umiała o nim myśleć. Nie chciała, aby też się męczył, bo już swoje się wycierpiał. Należało to w końcu przerwać, aby nie dać tym, którzy próbowali im zaszkodzić satysfakcji, że dopięli swego.
-Przepraszam, że nie przyszłam- Żałowała tego, chciała naprawdę być wtedy na arenie, zobaczyć jak walczy Addie, oraz minę tego drania, kiedy doszło do niego, że przegrał.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Zamknął oczy kiedy przytknęła czoło do jego czoła. Ciepło jej ciała działało na niego kojąco. Nadal czuł nieodpartą chęć mordu, ale kiedy była przy nim umiał się pohamować. Kiedy go pocałowała nakrył jej usta swoimi. Zadrżał delikatnie kiedy obudziło się w nim pożądanie, ale kolejne słowa Robin sprowadziły go na ziemię. Spojrzał na stół gdzie stało nadal ciepłe jedzenie. Był cholernie głodny, a prawa ręka nadal bolała jak cholera. Raczej w ciągu najbliższych dni się nigdzie nie przeniosą. Wstał z łóżka i wyciągnął rękę do Robin. Pomógł jej wstać.
– Będę jadł jeśli i ty będziesz – powiedział odsuwając jej krzesło.
– Nie przejmuj się.. – powiedział puszczając jej oczko. – Nie powiem, było to widowisko. Nie tylko walka. Nie mogłem się zdecydować kto był bardziej blady.. Clint czy ten chuj, który zwiał gdy tylko jego goryl padł martwy. – powiedział zgarniając z talerza kawałek mięsa i od razu się w niego wgryzł. Kiedy poczuł miękkie przyprawione, ciepłe mięso mruknął przeciągle.
Offline
[ Wygenerowano w 0.091 sekund, wykonano 10 zapytań - Pamięć użyta: 1.44 MB (Maksimum: 1.85 MB) ]