Nie jesteś zalogowany na forum.
-A to już mój drogi nazywa się szantaż- Powiedziała z lekkim uśmiechem, ale podała mu rękę i dźwignęła się z niewielkim trudem z łóżka. Brzuch i plecy nadal ją bolały, ale potrzeba zjedzenia czegoś była silniejsza. Podeszła powoli do stołu i zasiadła na krześle wzdychając cicho, kiedy poczuła nieprzyjemny skórcz w żołądku. Przysunęła bliżej siebie drewnianą miskę z gorącą zupą biorąc sobie do tego kawałek chleba. Starała się jeść powoli, ale kiedy tylko poczuła smak jedzenia nie mogła się opanować. Niemal rzuciła się na jedzenie przegryzając zupę co jakiś czas chlebem.
-Już podczas rozprawy musiał poczuć, że pali mu się dupsko- Stwierdziła -Nie zdziwiłabym się gdyby już go nie było w mieście- Tacy jak on nie byli najlepsi jeżeli chodziło o przyjmowanie konsekwencji swoich działań. Chciała wierzyć w to, że sprawiedliwość w końcu go dopadnie, ale nie było to takie pewne. Będzie żyć sobie wygdnie, a za jakiś czas pewnie zapomni o całej sytucji.
-Szkoda mi tylko jego żony. Nieświadomie będzie żyła obok mordercy jej ojca- Uniosła głowę znad miski i sporzała na Ulla. Wiedziała, że on tej sprawy nie będzie chciał zostawić od tak, ale musiała zrobić wszystko, aby go od tego odwieść
-I dlatego musimy to zostawić. Ull ona jest w ciąży, jaki by jej mąż nie był daje jej dach nad głową, pieniądze potrzebne do życia. Nie wiemy czy poza ojcem ma jakąś dalszą rodzinę. Jeżeli jej mężowi coś się stanie, zostanie bez środków do życia- Postanowiła wyciągnąć chyba jeden z najmocniejszych argumentów jakie były. To nie była jej wina, że przyszło jej żyć u boku takiego drania i nie mogli jej karać za nie jej decyzję.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull utkwił wzrok w Robin. Zdążył wymyślić już plan. Miał zamiar wymknąć się nocą i próbować znaleźć tego drania, ale Robin miała swoje racje. Mało go obchodziła tamta dziewczyna, choć faktycznie jej sytuacja w tej sytuacji była tragiczna.
Westchnął przewracając oczami.
– Możliwe, że nie ma go w mieście. Bez swojego goryla będzie spierdalał jak najszybciej. Wypruł bym mu wszystkie flaki – mruknął przełykając kolejny łyk zupy.
– Czekaj, odwołam alarm – powiedział odchodząc od stołu. Wyszedł na korytarz, ale kiedy nikogo nie zobaczył ruszył na dół. Dostrzegł Clinta i Tortena.
– Alarm odwołany. Głupie pomysły w trakcie opuszczania głowy – rzucił podchodząc do nich.
Ull dostrzegł, że kilkoro gości przygląda mu się uważnie. Spodziewał się, że robili to z dwóch powodów. Po pierwsze, nie wyglądał najlepiej, po drugie, to o niego walczyła Addie. Trybuny były pełne, pewnie sporo z tych ludzi siedziało na widowni.
– Nie potrzebujemy nianiek – westchnął i ruszył z powrotem na górę.
– Niańki mają wychodne – uśmiechnął się do niej lekko. – Masz racje. Dość uwagi na siebie zwróciliśmy. Musimy się ewakuować. Niedługo Freya wróci z Asgardu – myślał na głos.
– Kłopot jest taki, że nie dam rady wytworzyć iskry w tym stanie, ale .. - zrobił pauzę na przełknięcie kolejnej łyżki zupy. – Musimy znaleźć inny sposób, jest taki facet. Mógłby nas przewieźć… ale nie mam pewności, że stacjonuje w Wanaheim. Nie grzeszy zdrowym rozsądkiem. Myślę, że niestety się dogadamy, – mruknął z uśmiechem. – Musielibyśmy się cofnąć nad ocean.
Offline
Dziewczyna odetchnęła z wyraźną ulgą, kiedy Ull dał się przekonać do zostawienia tej sprawy. Siniaki w końcu znikną i po tej historii pozostanie jedynie nieprzyjemne wspomnienie. Obserwowała uważnie jak, wstał od stołu i wyszedł na chwilę z pokoju. Podobną ulgę doznał Clint, kiedy Ull zapewnił go, że nie miał zamiaru robić jakichś głupstw. Nie potrzebowali dodatkowych problemów i tak mieli ich już za dużo.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko w jego stronę, kiedy ponownie wrócił na górę.
-Myślę, że niańki z przyzwoitości nie będą nam sterczeć nad głowami- Stwierdziła. Clint wiedział, że teraz znajdowała się w dobrych rękach, chociaż nie ufał, to wiedział, że Robin przy nim czuła się bezpiecznie.
-Nawet gdybyś chciał spróbować i tak bym ci nie pozwoliła- Już, kiedy zobaczyła jego złamaną rękę, wiedziała, że z użycia portalu raczej nic nie wyjdzie. Z drugiej strony nawet jej wtedy ulżyło. Jakoś zraziła się do portali od momentu, kiedy wyrzuciło ją w zupełnie innym miejscu niż pozostałych.
-Na razie najważniejsze, abyś wypoczął, w takim stanie nawet o chodzeniu nie ma co mówić, a co dopiero o jakiś dalszych podróżach- Widziała, że potrzebował odpoczynku, porządnego snu, który pomógłby mu się zregenerować. Domyślała się, że raczej więzienne standardy do najwyższych nie należały i było to po nim widać.
-Obawiam się, jednak że nie mamy dla ciebie pokoju- Mruknęła. Nie wiedzieli kiedy uda się im to wszystko odkręcić, więc wzięli dwa ostatnie, jakie zostały, a i tak były łączone.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull wzruszył ramionami, kiedy Robin wspomniała, o tym, że nie mają dla niego pokoju.
– Coś wymyślimy, to akurat najmniejszy z problemów – powiedział z lekkim uśmiechem. Mógł przenieść się do następnej gospody, albo jutro mogli wyruszyć w drogę, choć to raczej odpadało, trzy poturbowane osoby. Musieliby mieć wóz.
Musieli odpocząć chociaż dwa dni. Myślał, że tyle wystarczy, by choć większość grupy stanęła na nogi.
– Nogi mam sprawne, wyśpię się i będę jak nowy – wzruszył ramionami. – Nie możemy tracić zbyt dużo czasu. – powiedział z przejęciem. – Nie powinniśmy trwonić czasu bardziej niż to konieczne, ale muszę wiedzieć, że będziesz w stanie podróżować.-- nakrył dłonią jej dłoń.
– Nie wiem dokładnie, w jakim stanie jest Addie. Jeśli tylko da radę iść powinniśmy ruszać. I tak zejdzie się ze trzy, cztery dni zanim znajdziemy się na nabrzeżu. – wyjaśnił. Ciepły posiłek rozgrzał go od środka, nagle całe ciało zrobiło się niesamowicie ciężkie.
Kiedy skończył posiłek podniósł się z krzesła.
- Musze się przespać. Wymyśle coś, tylko najpierw.. - urwał przez potężne ziewnięcie, które opuściło jego usta.
- Potowarzyszysz mi? - zapytał wskazując na łózko.
Offline
Czas, to było to czego zawsze im brakowało. Gdzie by się nie znaleźli, ona nie mogła pozbyć się wrażenia, że marnują czas, którego nie mieli wcale dużo. Nawet w dworze elfów w pewnym momencie zaczynała mieć wrażenie, że umyka im coś istotnego w chwili, kiedy siedzieli i po prostu sie nudzili.
-Dam radę- Zapewniła go, ściskając lekko jego rękę-Szybko dochodzę do siebie- To akurat była prawda. Już oberwała dość porządnie parę razy, a mimo to po jakimś czasie była jak nowa. Chociaż wymagało to od niej sporo wysiłku, to jej natura nie pozwalała jej pokazać, że jest ciężko. Teraz też zaciśnie zęby i będzie iść jeżeli będzie to konieczne. Powiodła za nim wzrokiem, kiedy wstał. To było oczywiste, że coś wymyśli. Zawsze miał jakiś pomysł i to było cholernie przydatne. Nie mogła, jednak powstrzymać się od lekkiego uśmiechu kiedy ziewnął i położył się na łóżko. Dziewczyna wstała od stołu i podeszła do niego. Usiadła na brzegu łóżka, zapadając się nieco w materacu. Ułożyła się na tyle wygodnie na ile wąskie łóżko jej pozwalało. Odwróciła się twarzą w jego stronę i przez chwilę wpatrywała się prosto w oczy. Po chwili sama poczuła, że powieki zaczynają jej ciążyć. Sen powiązany z utratą przytomności nie należał raczej do tych przyjemnych, czy dających odpoczynek. Przysunęła się nieco bliżej i wtuliła w jego klatkę piersiową. Jego spokojny oddech, rytmiczne bicie serca, było dla niej najlepszą kołysanką. Nawet nie wiedziała, kiedy sen w końcu na nią spadł. W końcu mogła zasnąć spokojnie, czując jego ciepło obok siebie.
-Addie będzie spała z tobą dzisiaj. Dajmy im trochę prywatności- Mruknął Clint do barda. Jego decyzja była spowodowana dwoma rzeczami. Po pierwsze domyślał się, że Ull i Robin byli stęsknieni i wykorzystają każdą okazję, aby być blisko. Wiedząc, jak blondynce tego brakowało, wolał jej na to nie wystawiać. Po drugie, aby zniwelować możliwości, powtórzenia się niewygodnej sytuacji dla nich nie chciał zostawać z nią w jednym pokoju -Ja się prześpię gdzieś tutaj
-Mam tu w mieście znajomego, przenocuje mnie, nie martw się- Clint zacisnął usta w wąską linię. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Wiedział, że jak teraz zacznie się sprzeciwiać, to pojawią się niewygodne pytania, na które nie chciał odpowiedzieć.
-Pójdę do Addie...obiecałem, że jak sytuacja się uspokoi, to wrócę- Stwierdził i wstał od stołu, po czym wyszedł z gospody. Ucięcie tematu było najlepszym możliwym rozwiązaniem. Droga do lecznicy, w której znajdowała się blondynka, nie była długa. Od razu znalazł właściwy budynek, do którego wszedł, a kiedy medyk go zobaczył i najwyraźniej rozpoznał, wskazał dłonią pobliskie drzwi. Łucznik stanął przed nimi i zapukał cicho po czym wszedł do środka.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Zanim zasnęła poprosiła medyka o to by zostawił jej zapaloną świeczkę. Dzień powoli chylił się ku końcowi, dlatego też wolała nie obudzić się w ciemnym pomieszczeniu. Kiedy medyk skończył ją opatrywać pomógł przejść do salki, gdzie mogła odpocząć. Dostała też koc, którym nakryła się po samą szyję. Spała na boku, nie poruszyła się nawet podczas snu. Była zbyt zmęczona i nie chciała obudzić się przez ból. Uniosła lekko głowę i spróbowała zobaczyć kto przyszedł. Nie udało się jej dostrzec przybysza, ale kiedy świadomość zaczęła do niej wracać, przypomniała sobie o rozmowie z Clintem, zanim wyszedł z Ullem. Powoli przekręciła się na plecy. Kilka razy syknęła czując ból w boku.
– Gospoda jeszcze stoi? – zaczęła rozmowę przerywając ciszę. Naciągnęła koc pod szyje, ponieważ nadal nie miała na sobie bluzki.
Ta w której została przyprowadzona nie nadawała się do niczego. Była brudna, zakrwawiona, a medyk rozciął ją kiedy zaczynał ją opatrywać. Blondynka spojrzała na niewielki stolik przy łóżku, na którym leżała złożona męska koszula. Przynajmniej to.
Offline
Clint usiadł przy jej łóżku z cichym westchnieniem i kiwnął twierdząco głową, chociaż z początku mogło się wydawać, że sytuacja nieco wymykała się im spod kontroli, to ostatecznie udało się nad wszystkim zapanować.
-Jak wróciliśmy, Robin akurat się obudziła. Dostała ataku histerii. Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie. Myślałem, że nie ma takiej rzeczy na tym świecie, która ją złamie...cóż widocznie się pomyliłem- Nie było mu łatwo na to patrzeć, bo doskonale wiedział, że nic nie był w stanie zrobić.
-Uparła się, że musi się wykąpać, z twarzy to chyba nawet trochę skóry sobie zszorowała. Ull, tak jak myśleliśmy wściekł się. Na szczęście jak Robin trochę uspokoiła, chyba przekonała go do tego, aby nic nie robił z tą sprawą- Streścił jej krótko całą sytuację, jaka miała miejsce w gospodzie. Nie była ona prosta, ale chyba największe zagrożenie udało się im zażegnać.
-Robin i Ull śpią w jednym łóżku...trochę niewygodnie dla nich- Stwierdził raczej oczywisty fakt, a obydwoje potrzebowali wypoczynku. Inna kwestia, że nie miał sumienia znowu ich rozdzielać. Ledwo zdążyli się nacieszyć swoją obecnością, a znowu ktoś ich rozdzielił.
-Torsten powiedział, że ma tu znajomego, który może go przenocować. Będziesz spać ze mną w pokoju- Teraz jak to przemyślał, uznał, że może nie był to wcale taki zły pomysł. Przy nim będzie czuła się pewniej niż przy obcym tak naprawdę bardzie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– To z nią zostanie, może nawet do końca życia.. – westchnęła cicho. Dzięki przodkom nigdy nie znalazła się nigdy w takiej sytuacji, ale na samą myśl przechodziły ją dreszcze. Wiedziała, że dziewczyna długo o tym nie zapomni.
– Każdy ma swoje granice, nie zawsze zdarza się tak, że sami jesteśmy ich świadomi. Zwłaszcza gdy ktoś jest “super” – uśmiechnęła się lekko. – Pewność siebie pod tym względem rośnie jak na drożdżach, dopóki nie wydarzy się ta jedna rzecz, która burzy wszystko. Nie dziwi mnie jej reakcja, ale wiem, że obecność Ulla jej pomoże. Tak samo jak nasza – dodała.. Sięgnęła dłonią do jego i chwile zacisnęła palce. Wiedziała, że miał dziś cholernie trudny dzień i chciała choć na chwilę go pocieszyć. Po kilku długich sekundach powoli zabrała rękę.
Cieszyła się, że Robin udało się powstrzymać Ulla przed zrobieniem głupoty. Dlatego chciała, zeby Ull dowiedział się na miejscu o jej strane. W mieście urwałby się Clintowi nikt nie mógłby go zatrzymać.
Kiedy Clint powiedział, jaki mają teraz przydział pokoju, nie dała po sobie poznać, że nieco się tego obawiała. Ostatnimi czasy kiedy zostawała z nim sam na sam działy się totalnie nieprzemyślane, głupie rzeczy., które nigdy nie powinny się wydarzyć.
Pokiwała głową utrzymując lekki na ustach uśmiech.
– Zaraz wstanę.. – rzuciła szykując się do kolejnego przekręcenia, by wstać z łóżka. Kobieta spojrzała w błękitne oczy Clinta.
– Zostawmy już ten dzień za sobą. Był cholernie długi i stresujący. Też powinieneś się wyspać – powiedziała, po czym zaczęła przekręcać się na bok. Kiedy poczuła chłód na plecach zadrżała. Na jej nieszczęście łóżko stało tak odkręcone, że aby wstać podpierając się lewą ręką musiała odwrócić się tyłem do Clinta. Kiedy udało się jej usiąść skrzywiła się kiedy oprócz bólu poczuła ciągnięcie w zaszytej ranie. Próbowała się zakryć, nie chciała by Clint patrzył na jej plecy. Obejrzała się przez ramię.
– Podasz mi koszule ze stolika? – zapytała trzymając nadal koc nad linią piersi. Każdy gwałtowny ruch kończył się kolejną falą bólu. Musiała się do niego przyzwyczaić.
– Hella wiedziała jak sprawić by jej ofiara nigdy o niej nie zapomniała – uśmiechnęła się kwaśno, próbując nieco rozluźnić napięcie. Nigdy nie umiała z tego żartować, było to dla niej zbyt straszne, nawet po tylu latach.
Offline
Nie łatwo było zachować spokój, kiedy dookoła niemal wszyscy wariowali. Gdyby był to ktoś obcy, ktoś na kim mu w ogóle nie zależało, nie byłoby to takie trudne. Kiedy dowiedział się, co przytrafiło się Robin, sam ledwo nad sobą panował. Dlatego kompletnie nie dziwił się reakcji Ulla. On też chciałby tamtemu chujkowi ukręcić łeb przy samej dupie, ale logiczne fakty wskazywały niestety na to, że taka reakcja nie była odpowiednia. Czuł się zmęczony i chyba po raz pierwszy poczuł się też naprawdę staro. Może faktycznie to najwyższy czas, aby odwiesić łuk na kołek i zająć się bardziej przyziemnymi sprawami. Ścisnął lekko jej dłoń i uśmiechnął się krzywo. Aromat różnych ziołowych mieszanek, a do tego zmęczenie robiło swoje. On też poczuł, że coraz ciężej utrzymać mu otwarte oczy. Przetarł je kilka razy, dłonią licząc na to, że to pomoże mu się rozbudzić. Wstał z krzesła, kiedy dziewczyna poprosiła go o podanie ubrania.
-Wiele osób tak robi- Stwierdził, wręczając jej rzeczy -Metoda stara się jak świat. Oprawca bierze pod uwagę to, że może wydarzy się coś nieoczekiwanego, więc robi wszystko, aby mieć wpływ na swoją ofiarę nawet po swojej potencjalnej śmierci. Czasami są to widoczne ślady, czasami nie...a czasami i jedno i drugie- Spotykał się z tym aż za wiele razy, aby nie wiedzieć co to miało na celu. Wymyślna forma tortury, która nie pozwalała odpocząć, bo człowiek cały czas miał wrażenie, że musiał walczyć. To wyniszczało, cholernie powoli.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie pokiwała głową słuchając jego słów. W sumie nie było o czym mówić. Blonndynka założyła na siebie stanowczo za dużą koszulę. Odgarnęła włosy na plecy. Po chwili przyszedł czas na próbę wstania z łóżka. Zacisnęła dłonie na ramie łóżka. Odczekałą chwilę, aż ból stanie się bardziej znośny i z impetem podniosła z łóżka. Zakręciło się jej w głowie, przez co znów usiadła.
Warknęła kiedy ból się nasilił.
– Spokojnie. Dasz radę – mruknęła do siebie przez zaciśnięte zęby. Kiedy kolejna próba zakończyła się fiaskiem, spojrzała na Clinta i uśmiechnęła się niewinnie wyciągając w jego stronę dłoń.
– Jednak nie dam – dodała, po czym zagryzła delikatnie dolną wargę. Kiedy była już na nogach lekko pochyliła się do przodu, spróbowała zrobić pierwszy krok. Poczuła ból w kostce, ale był on dużo lżejszy niż na boku. Zlokalizowała oparte o ścianę swój miecz. Zrobiła w jego stronę niemiały krok. Musiała się przyzwyczaić do bólu.
Offline
Clint obserwował przez chwilę jej poczynania, ale sam nie rzucał sie do tego, aby jej pomóc. Cierpliwie czekał, że do niej samej dojdzie świadomość tego, że poruszanie się w jej stanie nie będzie takie proste. Nie minęło wiele czasu, a ta poprosiła go o pomoc. Podszedł do niej i chwycił jej dłoń i pomógł podciągnąć się z łóżka. Potem obserwował jej próby dojścia do swojej broni. Wiedział już, że droga powrotna do gospody będzie cholernie długa.
-Czekaj pomogę ci, bo w takim tempie to my do jutra stąd nie wyjdziemy- Stwierdził i podszedł do jej miecza i chwycił go w dłonie, a potem podał dziewczynie. Dał jej chwilę, aby wszystko podopinała, a potem podszedł do drzwi i uchylił je. Wrócił do Addie i schylił się nieco.
-Chwyć mnie za szyje- Polecił jej, a kiedy to zrobiła, ułożył swoją dłoń pod jej kolanami, a drugą na plecach i dźwignął z ziemi, unosząc ją na rękach.
-Tak będzie szybciej, nie powinnaś się zbytnio przemęczać- Wyszedł razem z nią z sali i po serii podziękowań za pomoc, wyszedł z nią z lecznicy, zmierzając prosto w stronę gospody.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie była coraz bardziej zakłopotana. Cóż wychodziło na to, że przez kilka pierwszych dni poruszanie się będzie sprawiało jej kłopoty. Kiedy Clint podał jej miecz uśmiechnęła się lekko. Kiedy już się ogarnęła była gotowa by w żółwim tempie ruszyć do gospody. Clint i tym razem przyszedł jej z pomocą. Myślała, że będzie szła wspierając się na nim, jednak kiedy poderwał ją do góry wszelkie wątpliwości zostały rozwiane.
– Przestań, nie musisz. Odstaw mnie – zakłopotała się. Czuła jak jej policzki zaczynają piec delikatnie od pojawiających się na nich rumieńcach.
Jednak kiedy Clint nie zamierzał nawet jej odpowiedzieć, wiedziała,że przegrała. Żeby mężczyzna nie dostrzegł jak się zaczerwieniła oparła głowę na jego torsie. Starałą sie nie okazywać bólu, ale co jakiś czas Clint mógł usłyszeć ciche mruknięcia sygnalizujące ból. Wtedy bezwiednie nieco mocniej zaciskała palce na jego ramieniu. W końcu przed dziewczyną zamajaczył budynek gospody.
– Możesz mnie już puścić – odezwała się nieśmiało, kiedy mężczyzna dotarł do drzwi gospody.
Offline
Clint przeniósł ją przez całą trasę, co jak się okazało nie było wcale takie proste. Bez względu na wszystko dziewczyna swoje ważyła, a on w pewnym momencie poczuł, że ręcę zaczynają mu mdleć, jednak starał się tego nie pokazać. Odstawił ją delikatnie na ziemi dopiero w chwili, kiedy znaleźli się pod drzwiami gospody. Uchylił przed nią drzwi i wpuścił przodem. Torstena już nie było, więc najpewniej zdążył się już ulotnić, stwierdzając widocznie, że jak na razie jego obecność nie była potrzebna.
-Powinnaś coś zjeść, i wypić- Martwił się o nią, chociaż Addie pewnie uważała, że przemawiała za tym zwykła uprzejmość. Nie chciał jej tego tłumaczyć, bo nie był pewien czy to zrozumie. Skoro tak mocno uchwyciła się jednej myśli, to istniała duża szansa, że nikt ani nic nie sprawi, że zacznie myśleć inaczej. Nawet nie wiedział, kiedy między nimi napiętrzyło się tyle dziwnych spraw, których wcześniej nie było. Mimo to czuł, że musiał wyjaśnić jakoś tę sprawę.
-Posłuchaj- Zaczął spokojnie. Miał dużo czasu, aby to przemyśleć -To co się wydarzyło...to- Urwał na chwilę, bo chociaż ułożył sobie wszystko w głowie w tej chwili zawało się stracić sens.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie uśmiechnęła się lekko, kiedy Clint odstawił ja w drzwiach gospody. Nie chciała sprawiać więcej kłopotu niż to było konieczne. Powoli zaczęła kuśtykać w stronę schodów kiedy usłyszała jego głos.
Odwróciła się w jego stronę.
– Ty pewnie też wiele nie jadłeś – stwierdziła przyglądając się mu. Zmęczenie biło od niego na kilometr. Stres nie był sprzymierzeńcem posiłków. Martwiła się o niego, choć on mógł to odczytać jako próba przekupstwa by już się na nią nie gniewał. Po części tak było, ale nie do końca. Addie wiedziała, że przez to co się między nimi zadziało nic już nie będzie taki jak dawniej. Zawsze pojawi się ta niezręczność, wątpliwość czy zwykły przyjacielski gest faktycznie nim jest. Nawet jego słowa, kiedy mówił jej te wszystkie rzeczy kiedy byli sami, nie była pewna czy mówił to szczerze, wtedy ona również nie była sobą, nawet jeśli wierzyła w ich prawdziwość nie była pewna czy faktycznie tak było. Była pewna jednego, on byłby w stanie powstrzymać ją przed podjęciem walki o Ulla. Dlatego, choć chciała nie powiedziała mu o tym. Clint nie raz pokazał, że stał po jej stronie, był głosem rozsądku, którego potrzebowała by ułożyć sobie pewne sprawy.
Uśmiechnęła się lekko kiwając głową w stronę stołu. Zamówiła dwie porcje zupy i dwa kufle piwa. Usiadła naprzeciwko niego. Barman podał im zamówienie do stolika. Kiedy poczuła zapach jedzenia poczuła mocny skurcz w żołądku.
Wzięła się za jedzenie, starając się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Kiedy Clint próbował podjąć rozmowę, na początku nie wiedziała o co mu chodzi, ale to jak się zaciął utwierdziło ją w tym, że chciał poruszyć temat trudny dla nich obojga.
Blondynka złapała za kufel i upiła z niego łyk piwa. Bała się tego co za chwilę usłyszy, ale wiedziała, że muszą odbyć tą rozmowę by nadal móc funkcjonować obok siebie bez żadnych niedomówień.
– Może ja, zacznę… – powiedziała prostując sylwetkę. – Nie mam powodu by być na ciebie za cokolwiek zła. To co się stało.. Nie cofniemy czasu – lekko wzruszyła ramionami. – Ani ja, ani ty nie mieliśmy na celu zranić swoich bliskich, ani tym bardziej siebie nawzajem – musiała włożyć nieco więcej sił w to by głos jej nie zadrżał. Ułożyła dłonie na stole delikatnie stukając w blat stołu opuszkami palców.
Offline
Clint poniekąd był wdzięczny za to, że to Addie postanowiła pociągnąć dalej rozmowę. Sam nie wiedział od czego miałby zacząć tak naprawdę. Chociaż układał sobie te zdania w głowie wiele razy.
-To prawda- Przyznał jej rację -Ale czasami tak już jest, że chociaż nie chcemy to zranimy bliskich- Westchnął ciężko i odchylił się nieco do tyłu opierając się plecami o oparcie krzesła
-Nie byłem święty czy to jako człowiek, czy jako członek Tarczy, czy jako Avengers. Przez te wszystkie lata zdążyłem już napaskudzić w swoim życiu, a Laura o połowie tych rzeczy nie wie i najpewniej nigdy się nie dowie- Nie mówił żonie wszystkiego bo po prostu uznał, że tak będzie lepiej dla niej i dla ich związku. Czy poniekąd żyli w kłamstwie oczywiście, ale które małżeństwo tak nie żyło. Gdyby mógł zajrzeć to prywatnego życia innych, pewnie również odkryłby pokaźny stos niedomówień i przemilczanych spraw.
-Sądziłem, jednak, że poczuje chociaż odrobinę wstydu, moment refleksji, że to nie jest właściwe, a zamiast tego czuję...- Urwał po czym sam chwycił kufel piwa i upił z niego spory łyk.
-Czuje, że nie było to złe...wręcz przeciwnie. Przestałem wtedy bo- Znowu urwał na chwilę po czym spojrzał prosto w twarz blondynki -Bo nie byłem pewny czy ty sobie z tym poradzisz. Jesteś twarda na zewnątrz, ale cholernie łatwo ciebie zranić. Nigdy nie chciałbym być tym, który by doprowadził do czegoś złego- Samotność i uczucie pustki wwiercały się w jego umysł każdego kolejnego dnia. Nie był pewien ile jeszcze da radę wytrzymać, bo może właśnie to on zaczynał dochodzić do swoich granic, ale co się stanie, kiedy je przekroczy. Raz już tego doświadczył, nie chciał przeżywać tego jeszcze raz
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy jego wzrok zatrzymał się na jej twarzy poczuła jak po jej ciele przechodzi dreszcz. Odpychała od siebie te myśli jak tylko mogła, ale wracały. Wracało do niej to, że bardziej wkurzało ją to, że się powstrzymywał niż to, że dopuściła do tej sytuacji.
Jej serce zabiło szybciej. Czuła się cholernie rozdarta. Kochała Lokiego, wiedziała, że nigdy nie przestanie. Świadomość, że mogłaby go skrzywdzić odbierała jej dech. Nie wiedziała co ma na ten temat myśleć. Miała totalnie wielki mętlik w głowie. Z jednej strony nie chciała robić czegoś co sprawi, że poczuje się złą osobą, ale z drugiej strony, kiedy Clint łapał ją za rękę czy obejmował samotność nie była już taka straszna, tak porażająca i to też ją przerażało. Czuła się przy Clincie dobrze, bezpiecznie. Przywiązała się do niego bardziej niż powinna, ale brak wyrzutów sumienia była skutecznie zagłuszany przez nią samą. Zagryzła dolną wargę próbując wymyślić co ma teraz powiedzieć. Jeśli mu powie, że czuła to samo, co się stanie, a jeśli skłamie? Kłamstwo zawsze wychodzi na jaw, nie ważne czy wcześniej czy później.
– Sumienie potrafi być kapryśne.. – zaczęła spuszczając wzrok. Złożyła dłonie przed sobą próbując dodać sobie otuchy. – Przebija się przez mury, zostawiając w głowie totalny chaos, bo nawet nie uważasz, że robisz źle, to ono próbuje ci to wmówić – opisała mniej więcej to jak się czuła. Jakby jej sumienie dostało nagle świadomości i prowadziło zażartą walkę z jej emocjami. Nie było w nim zwycięzcy.
Podniosła na niego wzrok.
– Wiesz czemu ci nie powiedziałam o swoich planach? – wypaliła. – Nie raz chciałam, ale wiedziałam, że.. co powiesz i posłuchałabym cię – dodała znów spuszczając wzrok na swoje ręce. Poczuła, chłód placów. Przejechała lekko po wierzchu dłoni. Loki zawsze miał zimną skórę, kochała czuć jego dłonie na swoim ciele, ale przez jej umysł przebijała się myśl, że jego tu nie ma. I w najbliższym czasie nie będzie. Nie chciałą bawić sie uczuciami Clinta. Nie mieli prawa robić nic poza tymi małymi gestami, ale to było tak kuszące.
Offline
Clint miał wrażenie, że może właśnie od takiej rozmowy powinni zacząć. Uzgodnić wszystko, wyjaśnić sobie pewne bardzo ważne kwestie, wtedy może byłoby łatwiej, gdyby ustalili jakieś zasady, a przynajmniej wypowiedzieliby je na głos.
-A ja byłem pewien, że nie posłuchasz...nikt mnie tu nie słucha- Powiedział i uśmiechnął się lekko. Często miał rację, ale większość wolała robić po swojemu, a potem oczywiście trzeba było kogoś wyciągać z tarapatów
-Ale to miłe, że chociaż jedna osoba w tej drużynie docenia moje mądrości- Próbował jakoś rozluźnić atmosferę, ale to nie on był tu tym zabawnym. Wziął głęboki wdech po czym dopił swoje piwo i wstał z krzesła. Usiadł obok dziewczyny i skierował jej głowę tak, aby na niego spojrzała.
-Wiesz czemu bym się nie zgodził?- Zapytał się -Nie dlatego, że w ciebie nie wierzę, nie dlatego, że uważam, że sobie nie dasz rady. Wręcz przeciwnie. Jesteś zdolna, dobrze wyszkolona i błyskotliwa. Masz świetne zadatki na naprawdę świetnego zabijakę- Wyciągnął w jej stronę rękę i założył za jej ucho kilka blond kosmyków włosów
-Nie zgodziłbym się dlatego, że jeżeli kogoś lubię to nie chce, aby działa mu się krzywda, lub ryzykował swoim życiem. A ty jako jedyna z całej tej bandy jeszcze nie wyprowadziłaś mnie z równowagi, więc możesz to sobie zapisać na plus- Powiedział i uśmiechnął się lekko i musnął delikatnie swoją dłonią jej policzek
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Jeśli mówisz z sensem. To czemu miałabym nie słuchać— rzuciła łapiąc za kufel z piwem — ale ten pojedynek. Musiałam coś sobie udowodnić. Te wszystkie.. miłe rzeczy, które o mnie mówiłeś… chyba zaczynam w nie wierzyć — uśmiechnęła się nieśmiało. Drgnęła lekko kiedy wstał ze swojego miejsca, a następnie usiadł obok niej. Przeniosła na niego wzrok kiedy jego palce dotknęły jej twarzy. Znów miała wrażenie, że jest czymś otumaniona. Przymknęła oczy kiedy jego palce musnęły jej skórę. Czerpała z tego tyle przyjemności ile dała radę, bo to było tylko chwilowe. Nie mogą dać się przyłapać, bo inaczej nie będę mieli życia. Uśmiechnęła się lekko kiedy znów poruszył dłonią muskając jej policzek. Rozchyliła lekko wargi wypuszczając z pomiędzy nich cichy, drżący oddech.
Spojrzała na niego przez chwile, a później położyła głowę na jego ramieniu opierając się policzkiem o jego tors. Przykryła jego dłoń swoją. Zaciągnęła się jego zapachem. Ból w boku znów dał o sobie znać. Rana znów zaczęła bolec. Odsunęła się, ale niechętnie. Grymas na jej twarzy mówił, że lekki przeciwbólowe przestają działać.
Offline
-Spytaj się Robin, czemu mnie nie słucha chociaż mówię z sensem- Powiedział i uśmiechnął się. Skierował wzrok przez okno i westchnął ciężko. Objął Addie ramieniem i potarł delikatnie jej bark.
-Chodźmy spać, mam nadzieję, że dzisiaj już nic się nie wydarzy- Dzisiaj było za dużo stresu i emocji jak dla niego. Miał ochotę położyć się i przynajmniej do południa nie wstawać, a wiedział, że mógł sobie na to pozwolić. Raczej Ull, Addie i Robin jutro nie będą na tyle na siłach, aby ruszyć dalej, więc chcieli czy nie musieli zrobić krótki i nieco wymuszony przystanek. Wstał od stołu i wyciągnął rękę w stronę blondynki, aby pomóc jej wstać, a potem pozwolił się na sobie oprzeć i zaczął prowadzić powoli w stronę schodów, a potem przy odrobinie pomocy udało się im wejść na samą górę.
W pokoju, który dzielił z Torstenem nie było już nikogo. Bard widocznie bardzo chciał spotkać się ze znajomym bo zabrał wszystkie swoje rzeczy. Posadził Addie na wolnym łóżku
-Poczekaj chwilę- Powiedział i wyszedł. Wszedł cicho do pokoju gdzie spała Robin i Ull. Nie bawił się w pukanie bo wiedział, że i tak pewnie nikt mu nie odpowie, a nie chciał ich budzić. Dostrzegł zarysy ich sylwetek oraz to jak ruda wtula się w klatkę piersiową Ulla. Uśmiechnął się lekko pod nosem, i chwycił plecak Addie wycofując się cicho z pokoju.
-Przyda ci się- Powiedział i podał jej plecak -A i Robin pożyczyła od ciebie ubranie. Nie chciała zakładać starego...nie dziwię się jej- Poinformował ją tak na wszelki wypadek, gdyby zauważyła jakieś braki. On sam podszedł do łóżka i niemal runął na nie. Przysłonił sobie dłonią oczy dając Addie nieco prywatności, a i tak był tak zmęczony, że nim ta zacznie się przebierać to on już zaśnie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Robin jest wolnym duchem. Robi co chce— uśmiechnęła się lekko. Pokiwała głową kiedy Clint zaproponował by poszli na górę. Zacisnęła zęby, kiedy podnosiła się z krzesła. Objęła Clinta i z jego pomocą wdrapała się na górę. Kiedy weszli do pokoju mężczyzna posadził ją na wolnym łóżku i gdzieś zniknął. Wrócił po chwili z jej plecakiem. Uśmiechnęła się do niego przejmując swoją własność.
—Nie ma problemu— okienka głową kiedy usłyszała, że Robin pożyczyła jej ubrania. — W takim razie trzeba tylko zmodyfikować to w czym jestem. — mruknęła układając plan w głowie. Najpierw rozpuściła włosy i rozczesania je grzebieniem. Zaczęła mocować się ze zdjęciem butów. Trwało to chwile, ale kiedy udało się jej zdjąć buty uśmiechnęła się triumfalnie. Ostatnie co zostało to dolna cześć garderoby. Lekko zaczęła się kręcić zsuwając spodnie za kolana. Potem poszło już gładko.
— Ty śpisz po drugiej stronie?— zapytała zaczynajac rozmowę. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to było głupie pytanie, a odpowiedz na nie oczywista.
Offline
Clint nieco już przysypiał, ale pytanie Addie go wyrwało z letargu. Ściągnął dłoń z oczu, aby na nią spojrzeć
-A gdzie mam spać?- Mruknął, ale na jego ustach pojawił się lekki uśmiech -Na podłodze?- Nie bardzo rozumiał czym Addie się kierowała zadając mu to pytanie, które było raczej dość oczywiste.
-Swoje już odleżałem w lasach na gołej ziemi...wolę łóżko- Dodał i znowu przysłonił sobie oczy. Co ciekawe nigdy się nie skarżył na to, że coś go boli po spaniu na twardej ziemi. W zasadzie to w ogóle na nic nie narzekał. Musiał być widocznie naprawdę przyzwyczajony do kiepskich warunków. Z resztą nic dziwnego. Szkolenie na agenta obejmowało wiele lekcji, a jedną z nich było to, że misje w terenie to nie były wycieczki do sześciogwiazdkowego hotelu. Owszem zdarzały się i misje w bardziej ludzkich warunkach, ale one były wybitną rzadkością i mógłby zliczyć je na palcach jednej ręki. Przeważnie z misji wracał poobijany, brudny i cholernie zmęczony.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Uśmiechnęła się zakłopotana. Odgarnęła włosy na plecy.
— Głupie pytanie.. wybacz. Leki przeciwbólowe przestają działać. Gadam bzdury — zaśmiała się cicho, po czym powoli wsunęła się dalej na materac. Odgarnęła kołdrę i ostrożnie wsunęła pod nią nogi. Ułożyła się na boku. Przodem do Clinta.
— Dobranoc— mruknęła zamykając oczy. Otuliła się kołdrą po samą szyje. Skuliła lekko nogi. Mruknęła cicho kiedy ból przeszedł po jej boku. Uchyliła lekko powieki patrząc na blondyna. Uśmiechnęła się lekko pod nosem.
—Dziękuje— szepnęła. — Za cały dzień. Za to, że ze mną poszedłeś. Że mnie tu przyniosłeś.. po prostu dziękuje — uśmiechnęła się lekko po czym znów przymknęła oczy gotowa na nadejście snu.
Offline
-Od tego jesteśmy- Powiedział wzdychając ciężko -Aby o siebie się troszczyć, bo w tej chwili mamy tylko siebie- Dla niego nie był to żaden wielki wyczyn. Zrobił po prostu to co robiło się w drużynie. Nie mógł jej zostawić samej, i tak miała dość zmartwień jak na jeden dzień, a nie miał zamiaru jej dokładać jeszcze więcej. Dlatego uznał, że najlepiej będzie odpuścić dalsze pokazy swojej złości. W końcu wszystko skończyło się szczęśliwie i teraz mogli zapomnieć o całej sprawie i na nowo skupić się na tym, aby jakoś spróbować wrócić do domu. Kiedy w pokoju zapanowała cisza, tak jak przypuszczał sen spadł na niego niemal natychmiast. Musiał odpocząć, zregenerować się odrobinę, bo o ile znał życie to następnego dnia raczej czasu na nudę nie będzie. Nawet jeżeli i tak mieli chwilę przerwy od podróży, to Robin z Ullem mogli coś wymyślić...zawsze to robili.
Ruda obudziła się, kiedy promienie słońca musnęły jej twarz przedzierając się zawzięcie przez zamknięte powieki. Ruszyła się delikatnie, ale kiedy poczuła obok siebie Ulla uśmiechnęła się lekko. Cały czas spała w niego wtulona, miała wrażenie, że nie ruszyła się nawet o milimetr. Czuła się już nieco lepiej. Dobry sen pomógł jej zebrać wszystkie myśli i odzyskać równowagę. Nawet ból ciała zdawał się nieco zelżeć i nie był już tak dokuczliwy. Powoli przekręciła się na plecy i uchyliła oczy. Utkwiła wzrok w suficie. Ona i Ull mieli nadal pewną rozmowę do przejścia, ale nadal nie wiedziała jak się za to zabrać, co mu powiedzieć...albo raczej w jaki sposób. Nie chciała tego odkładać znowu na potem, bo potem nie wiadomo co mogło się wydarzyć. Ostatnie wydarzenia były tego idealnym przykładem. Przekręciła delikatnie głowę w bok i spojrzała na twarz mężczyzny, który spał obok niej. Uśmiechnęła się sama do siebie lekko. Może nie będzie tak źle, może ją zrozumie. W końcu taki był. Umiał słuchać i wyciągać właściwe wnioski. W pocieszaniu...różnie to bywało. Nie zawsze z jego ust padało to co chciała usłyszeć, ale zazwyczaj było to szczere. Nie kolorował rzeczywistości tylko przedstawiał rzeczy takimi jakie były. Wyciągnęła w jego stronę rękę i odgarnęła z twarzy parę zabłąkanych kosmyków. Nie chciała go budzić. Powinien wyspać się dzisiaj tak długo jak to tylko możliwe.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie obudziła się kiedy próbowałaś się przekręcić na bok. Nie powstrzymała syknięcia jakie wypadło spomiędzy jej ust, kiedy bezwiednie próbowała się odkręcić na bok, na którym miała ranę. Uniosła wzrok, czy jej jęki nie obudziły Clinta. Nie chciała go obudzić za wcześnie. Miał wczoraj ciężki dzień i chciała by chociaż snem wynagrodził sobie wczorajsze nerwy. Powoli podniosła się do siadu. Musiała zmienić opatrunek, wykąpać się. Podniosła się z łóżka najciszej jak umiała. Kucnęła do plecaka i wyciągnęła ostatnią zestaw ciuchów jaki miała. Może jutro przejdą się z Robin na zakupy. Wygrzebała również jedyny kawałek bandaża jaki miała i wyszła do łazienki. Spędziła tam dłuższy czas. Musiała z siebie zmyć odór krwi. Wróciła do pokoju. Znów usiadła na łóżku, które zajmowała. Wmasowała we włosy ulubiony olejek i zaczęła się powoli rozczesywać. Nie miała nic przeciwbólowego. Będzie musiała poczekać, aż Ull wyłoni się z pokoju, z czym może się zejść. Uśmiechnęła się kwaśno kiedy podczas głębszego oddechu poczuła mocniejszy ból. Zagryzła dolną wargę pilnując by dopilnować by niepotrzebnie hałasować.
Ull zaczął powoli odzyskiwać świadomość. Poczuł delikatny dotyk na swojej twarzy. Uśmiechnął się delikatnie. Mruknął cicho otwierając powoli oczy.
— Tak się mogę budzić codziennie — szepnął powoli otwierając oczy. Kiedy pierwszym co ujrzał była jej twarz pochylił się składając na jej ustach lekki pocałunek.
Offline
Dziewczyna cofnęła nieco dłoń, kiedy dostrzegła, że Ull się poruszył. Naprawdę nie chciała budzić go wcześniej niż było to konieczne, ale widocznie miał na tyle lekki sen, że niewiele potrzeba było, aby go z niego wyrwać, a może to po prostu jej dotyk tak na niego działał. Uśmiechnęła się lekko, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały. Odwzajemniła jego pocałunek pogłębiając go nieco i mruknęła przeciągle niczym zadowolony kot, który właśnie wygrzewał się na ciepłym słońcu.
-Nie abym była narcyzem, ale podejrzewam, że mój widok jest przyjemniejszy od zatęchłej więziennej ściany- Powiedziała i przekręciła się powoli na bok, aby móc swobodnie patrzeć na niego. Brzuch i plecy nadal ją bolały, ale był to ból znacznie bardziej do zniesienia. Kiedy emocje z niej zeszły nie był już tak spotęgowany jak wczoraj. Przysunęła się nieco bliżej i ułożyła dłoń na jego głowie po czym zaczęła nią delikatnie gładzić jego włosy.
-Nadal pachniesz jaśminem- Powiedziała pochylając odrobinę głowę w stronę jego szyi, aby zaciągnąć się słodkim zapachem, który sprawił, że odrobinę zakręciło się jej w głowie, ale było to przyjemne wirowanie. Po chwili, jednak nieco spoważniała. Musiała to zrobić, porozmawiać z nim. Przymknęła na chwilę oczy i wzięła głębszy wdech
-Odnośnie tego co wydarzyło się w tamtym mieście- Zaczęła spokojnie, starając się wyszukiwać jak najbardziej odpowiednie słowa.
-Wiem, że może to nie najlepsza chwila na rozmowę, ale nie chcę przeżywać ponownie tej chwili, że ciebie nie będzie, a ja będę sobie wyrzucać, że nie zdążyłam ci czegoś powiedzieć- Nie mieli czasu na niedomówienie, za każdym razem kiedy wychodzili z miejsca w którym się zatrzymywali nie wiedzieli czy będą mieć jeszcze sposobność, aby ze sobą porozmawiać.
-Przepraszam, że czasami jestem taką pesymistką- Szepnęła -Po prostu...to wszystko, że jakoś życie zaczęło się układać to jest tak wspaniałe, że mam wrażenie, że wręcz nierealne i nie mogę pozbyć się tego głosu w głowie, że za chwile pojawi się coś, albo ktoś kto to skończy- Musiała mu to wyjaśnić. Jej melancholia nie była spowodowana tym, że była przy nim nieszczęśliwa. Wręcz przeciwnie. Sprawiał, że kawałki jej życia wracały na swoje miejsca
-W dodatku to, że to ja mam prawo do skończenia tego wszystkiego też nie ułatwia. Umiem sama sobie niszczyć życie...Torsten miał rację...ciągnę cały czas to co ktoś już zacząl. Wepchnęli mnie w błędne koło, a ja nie wiem czy umiem się z niego wydostać. Boję się, że tylko ja cię trzymam przy sobie, że jesteś bo obiecałeś mi coś- Mówiła spokojnie, nie chciała go denerwować czy wywołać kolejnej kłótni, nie potrzebowali tego. Natomiast potrzebowali szczerej rozmowy.
-Dobrze mi z tobą i kocha...- W ostatniej chwili ugryzła się w język -Kocham spędzać z tobą czas, ale co by było gdybym, jednak powiedziała dość? odszedłbyś?- Nie chciała brać tego pod uwagę, że to kiedyś będzie miało miejsce, ale chciała mieć pewność, że był przy niej bo sam tego chciał -Nie próbowałbyś nic zrobić?
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.101 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.47 MB (Maksimum: 1.87 MB) ]