Nie jesteś zalogowany na forum.
— I współwięźniów— dodał zaśmiewając się. Kiedy przekręciła się do niego przodem uniósł dłoń do jej włosów i zaczął ją delikatnie gładzić po rudych lokach, wplatając palce między pasma.
— Nie złość się.. — powiedział mrużąc oczy. — To sposób na to jak ktoś nie może się uspokoić. Musisz znaleść coś co dana osoba lubi, zapach. Wiedziałem, że jaśmin cię uspokoi. Oblałem się nim, żebyś mnie skojarzyła z bezpieczeństwem, spokojem. — wyjaśnił. Znał ten sposób z doświadczenia, jemu tez to pomagało. Znajomy zapach zawsze koił jego nerwy. Jaśmin. Nawet nie był pewny kiedy uzależnił się od tego zapachu.
Kiedy Robin zaczęła poważną rozmowę. Spojrzał na nią niepewnie.
— Rozumiem.. - zaczął. — Też kiedyś byłem w takim kole. Nie wiedziałem, że ktoś może mnie naprawdę polubić, być życzliwym. Nie umiałem.. ufać— teraz on powinien opowiedzieć to co leżało mu na sercu. — Szacunek, akceptacja, lojalność.. — znów się zatrzymał. — Tak klasyfikuje ludzi. Obserwuje ich te cech pomagają mi określić, na ile mogę się przed jimi otworzyć, ile z siebie pokazać, a ile z tej osoby, którą widzą we mnie wszyscy.
Znów zaczął gładzić ją po włosach.
— Kiedy powiedziałaś, że nie wiesz czy to wystarczy.. poczułem się.. jakbym to ja ci nie wystarczał. Jakbyś nie była pewna czy ja ci wystarczam. Wycofałem się, bo przeszło mi przez myśl, że jednak zdecydujesz się odejść. Mam mnóstwo wad. Nawet więcej niż zalet. Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. To jest jak sen, z którego nie chce się obudzić. Gdybyś.. kazała mi odejść.. — uciekł na chwile od niej wzrokiem. — Nie. Nie odpuściłbym bo.. jestem uparty jak osioł. Chyba, że pogroziłabyś mi ogniem — uśmiechnął się lekko.
Offline
Robin wysłuchała go w milczeniu, nie przerywając delikatnego gładzenia go po głowie. Chciała dać mu do zrozumienia, że wszystko jest dobrze, że po prostu zaistniało między nimi nieporozumienie, które jakoś musieli wyjaśnić, ona chciała wyjaśnić. Wychodziła z założenia, że jeżeli to wszystko co działo się między nimi miało się w ogóle udać, musieli trochę bardziej przed sobą się otworzyć, nawet jeżeli chwilami będzie to trudne do wytłumaczenia, albo jakiś cichy głosik będzie podpowiadać, że druga strona nie będzie w stanie tego zrozumieć.
-Wybacz- Powiedziała -Nie sądziłam, że to jest tak personalne- Faktycznie wtedy o tym nie pomyślała. Sądziła, że po prostu wymieniał wartości, którymi warto się kierować. Przysunęła się do niego i zetknęła swoje czoło z jego
-Nigdy nie myśl, że mi nie wystarczasz- Szepnęła, a jej dłoń z jego włosów przeniosła się na jego kark. Był dla niej wszystkim co miała najcenniejszego -Wbrew pozorom nie jestem zachłanna. Owszem przez całe życie uganiałam się za czymś, za jakimś dziwnym nieokreślonym marzeniem, ale teraz wiem za czym goniłam i dogoniłam- Tak się właśnie teraz czuła, jakby w końcu znalazła to czego szukała, chociaż kompletnie nie spodziewała się tego, że jej marzenie przyjmie akurat taki kształt.
-I obawiam się, że mój ogień raczej by na ciebie nie podziałał. Jesteś jedyną osobą na której nie robi to wrażenia. Wiesz...zazwyczaj wystarczało puścić kilka iskier z palców, aby ludzie uciekali w popłochu- Dodała i zaśmiała się cicho. Na początku strasznie ją to irytowało. Próbowała na wszelkie sposoby odtrącić od siebie Addie, czy Ulla trzymając ich na dystans tak bardzo jak było to tylko możliwe, a teraz leżała z nim w jednym łóżku, dotykała i czuła jego ciepło, i nie chciała tego za żadne skarby kończyć.
-Chcę tylko wiedzieć, że tobie jest dobrze przy mnie tak samo jak mi przy tobie, wtedy wszystko będzie łatwiejsze
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull nieprzerwanie patrzył w jej oczy kiedy znów zaczęła mówić. Jej dotyk był dla niego wyjątkowo kojący. Uśmiechnął się kiedy wspomniała o swoim ogniu.
– Mało jest rzeczy które potrafią na mnie zrobić wrażenie. A ludzi jeszcze mniej, ale możesz czuć się wyróżniona.. - powiedział przykładając dłoń do jej policzka. – Bo należysz do tej grupy. Jesteś.. niezwykła – zaciął się na chwilę szukając odpowiedniego słowa. Nie był dobry w prawieniu komplementów, wszystkie wydawały się mu dość mocno konwencjonalne i nie widział sensu by je powtarzać.
– Uwierz mi.. gdyby nie było mi z tobą dobrze, nie czekałbym aż mnie odeślesz – kącik jego ust delikatnie się uniósł. – Wiem, że jestem.. trudny. Doprowadzam do szału nawet nie będąc tego świadomym. Czasem nie umiem utrzymać języka za zębami, a czasem przemilczam wszystko dusząc w sobie. Jakbym miał więcej niż jedną osobowość, które działają w totalnym chaosie… ale powiem ci jedno. Nie planowałem tego.. ale.. cieszę się, że jesteś – powiedział ściszając głos do szeptu, a po chwili złożył na jej ustach czuły pocałunek.
Offline
Relacje były czymś cholernie skomplikowanym, a Robin dopiero tak naprawdę zaczynała odkrywać, czym było, to co ich połączyło. Owszem przechodziła w swoim życiu zauroczenia, które może nawet często myliła z miłością, ale takiego przywiązania nie czuła jeszcze nigdy. Nic dziwnego, że ją to nieco przerażało. Nie wiedziała za bardzo, z czym to się jadło, co robić, aby było dobrze. Ull miał w tym bez sprzecznie znacznie większe doświadczenie niż ona. W końcu miał za sobą małżeństwo, stworzenie rodziny.
-Wiem...- Powiedziała, z lekkim uśmiechem widząc, jak ten silił się na to, aby powiedzieć jej coś miłego. Wiedziała, że zwykłe oklepane komplementy nie były dla niego. Rzadko je prawił, ale kiedy już się na to zdobył, zawsze musiały być wyjątkowe.
-Fakt, potrafisz irytować. Czasami trudno mi ciebie zrozumieć, ale w tym szaleństwie jest metoda- Powiedziała i odwzajemniła jego pocałunek, pogłębiając go i delikatnie naparła swoim ciałem na jego -W przeciwnym razie zanudziłabym się- Mruknęła pomiędzy pocałunkami. Ona też nie była prostą osobowością. Zdecydowanie nie była dziewczyną, która w swoim życiu chciałaby mieć zwykłego i nudnego chłopaka, który by zabierał ją do restauracji na kolacje przy świecach. Byłoby to miłe, ale na chwilę...po jakimś czasie zaczęłaby tęsknić za skomplikowaniem. Taka była jej natura, wszystko, co proste i oczywiste, bo jakimś czasie przestawało być tak interesujące. Można było nazwać ją masochistką, która, mimo że w swoim życiu przeszła przez wiele zawirowań, to nadal było jej mało i pragnęła tej odrobiny chaosu w swoim życiu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Poczuł przyjemny dreszcz kiedy się przysunęła. Obrócił się bokiem, by leżeć przodem do niej. Objął ją zdrową ręką, ale kiedy naparła na niego mruknął czując ból w ręce, która nadal spoczywała na jego klatce piersiowej, owinięta w temblak. Nie chciał żeby się odsunęła, nie pozwolił jej na to zaciskając palce na jej plecach. Całował ją bez opamiętania, tak jakby chciał nadrobić te wszystkie, których jej nie ofiarował podczas jego nieobecności. Skrzywił się kiedy znów uraził się w rękę. Że też musiał powiedzieć wtedy to co mu ślina na język przyniosła.
…………………………………………………………………………………………………
Addie zaczęła grzebać w plecaku i wyciągnęła z niego zawiniątko, w którym spoczywały jeszcze trzy kamienie. Pieniądze się kończyły, znów będzie musiała spróbować sprzedać swoje skarby. Doskonale pamiętała jak kazała usunąć kamienie z biżuterii, którą zabrała z pałacu. Uciekali wtedy przed Hellą. Kiedy Haimdall przyszedł po nią do pałacu była gotowa. Wzięła kilka najpotrzebniejszych rzeczy, w tym biżuterię, ale nie po to by ją nosić. Czekał ich ciężki okres i musieli mieć coś cennego, coś czym będą mogli zapłacić za pomoc, jeśli taką by otrzymali. Kobiety wskazywały klejnoty w podszewki ubrań żeby się nie zgubiły. Wiedziała, że nie usiedzi. Clint jeszcze spał więc postanowiła najpierw zjeść śniadanie. Po cichu wyszła z pokoju i z akompaniamencie swoich własnych jęknięć i wdechnięć zeszła powoli po schodach. Kiedy poczuła zapach jedzenia, dopiero wtedy dotarło do niej jak bardzo była głodna.
Offline
Robin czuła narastające podniecenie. Brakowało jej jego bliskości, ale za każdym razem kiedy czuła jak ten się spinał, czy krzywił, zdawała sobie sprawę z tego, że może nie był to najlepszy czas. Chociaż on zdawał się przyciągać ją coraz bliżej siebie. Kiedy usłyszała kolejne, jego syknięcie odsunęła swoją twarz od jego i spojrzała prosto w oczy.
-Może...- Zaczęła nieco zakłopotana -Może to nie najlepszy pomysł, jesteś jeszcze obolały, a ja nie chcę ci dokładać bólu- Brakowało jej jego, ale wytrzymała tyle czasu to wytrzyma jeszcze trochę. W końcu i tak miała go blisko samo objęcie, czuły gest wystarczył. Poza tym powinien jeszcze wypocząć, aby dojść w pełni do siebie, chociaż domyślała się, że dla niego wypoczynek w jej towarzystwie nie był wcale taki łatwy. Widziała jak, na nią reagował. Kiedy pojawiała się gdzieś w pobliżu, jego ręce zdawały się wręcz domagać jej dotyku. Obejmował ją, chwytał za dłoń w chwilach, w których ona kompletnie się tego nie spodziewała. Chociaż było to miłe. Czuła, że jej potrzebował, że może i nie musiała wcale stawać do walki na śmierć i życie, aby wyciągnąć go z kłopotów, to sama jej obecność już mu pomagała. Widziała to też, kiedy poszła go odwiedzić w więzieniu. Ulga w jego oczach była ewidentna.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Spojrzał na nią lekko zamglonym wzrokiem.
– To nauczka właśnie za nie trzymanie języka za zębami – weschnął. – To i tak nie jest tragiczne. Gorzej dostawałem.
Pogładził ją po policzku, zjechał palcami do szyi lekko rozchylając materiał bluzki przechodząc na dekolt.
– Nie umiem się powstrzymać – mruknął, a po chwili złożył pocałunek na nagiej skórze dziewczyny tuż pod szyją.
Potrzebował jej, jej bliskości, ciepła ciała. Była jego ucieczką od problemów, spokojem, uzależnieniem. Przesuwał wolno usta po jej dekolcie. Uniósł lekko głowę i znów złożył pocałunek na jej ustach.
– Tylko... będziesz musiała trooo.. szkę mi pomóc. – mruknął prosto w jej usta. – Wskakuj – rzucił układając się na plecach.
Offline
Nie mogła się powstrzymać, kiedy zaczął składać pocałunki na jej dekolcie. Odchyliła nieco głowę do tyłu, aby dać mu więcej przestrzeni. Czuła jak pozostawiał na jej skórze swój ciepły oddech, kiedy wodził swoimi ustami, składając delikatne pocałunki. Wiedział, co zrobić, aby i ją przekonać. Chociaż w obecnej sytuacji nie było to trudne. Też była spragniona czułości. Pomiędzy pocałunkami przełożyła jedną nogę przez jego biodra i oderwała się od jego ust na chwilę, siadając na nim okrakiem. Sama była obolała i zmiana pozycji sprawiła, że skrocz mięśni pociągnął za jej świeże siniaki. Zaczęła powoli i zmysłowo poruszać delikatnie swoimi biodrami spoglądając cały czas na jego twarz z góry. Nachyliła się lekko nad nim, uważając przy tym, aby swoim ciałem nie napierać zbytnio na jego unieruchomioną dłoń. Ukryła swoją twarz w jego szyi i zaczęła wodzić po niej ustami, składając delikatnie pocałunki. Przesunęła swoją dłoń, po jego ciele muskając palcami odsłonięte fragmenty skóry. Jej ręka spoczęła pomiędzy jej nogami. Zaczęła nią delikatnie poruszać ocierając sie nią jednocześnie o jego krocze. Po chwili odsunęła się od niego i ponownie się wyprostowała. Chwyciła dłońmi za brzegi swojej bluzki i zaczęła ją powoli podciągać do góry, aż w końcu zdjęła materiał całkowicie i rzuciła obok na łóżko. Chwyciła jego zdrową rękę i ułożyła sobie na brzuchu. Dopiero teraz mógł zobaczyć sporych rozmiarów siniak o ciemno-bordowej barwie. Zacisnęła nieco mocniej powieki, kiedy jego place powiodły po nim.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Cały drżał kiedy dziewczyna pochwyciła jego pomysł. Miał wrażenie, że minęły całe tygodnie, a nie jedynie dni. Wypychał lekko biodra, kiedy zaczęła się na nim poruszać. Ubrania były teraz jedyną przeszkodą między ich ciałami i to cholernie mu przeszkadzało. Westchnął kiedy zaczęła wodzić ustami po jego szyi,. Jej gorące usta sprawiały, że raz za razem czuł kolejne przyjemne dreszcze.
Siniak, który zobaczył na jej brzuchu sprawił, że zamarł na chwilę. Rozchylił usta. Chciał powiedzieć, że się rozmyślił, znajdzie tego drania i zrobi z nim naprawdę okropne rzeczy. Delikatnie przejechał palcami po zaginionej skórze. kiedy dostrzegł jej reakcję od razu zabrał rękę.
– Wybacz - oblizał lekko dolną wargę. – Choć do mnie – szepnął unosząc się lekko na łokciu.
Pocałował ją jeszcze raz. Opadł ponownie na poduszkę. Ominął granice ciemno bordowej plamy na brzuchu i przesunął ją na jej biodro. Przesunął ją na przód i zaczął mocować się z zapięciem spodni, które miała na sobie. Kiedy puściło od razu wsunął dłoń do środka muskając palcami jej kobiecość. Uniósł wzrok na jej twarz. Chciała widzieć, jak wiele przyjemności dają jej jego pieszczoty.
Offline
-Trochę boli, ale to przyjemne- Zapewniła go. Ból, który wywoływał jego dotyk, nie był tym, którego się nie chciało, wręcz przeciwnie. Było to dziwne uczucie. Ból mieszał się ze swego rodzaju ulgą. Te dwa uczucia toczyły ze sobą bitwę, tworząc coś zupełnie nowego. Dziewczyna przylgnęła na nowo do jego ust, spychając go delikatnie swoim ciężarem ponownie na poduszkę, a on nawet się nie opierał. Zadrżała delikatnie, kiedy poczuła, że jego dłoń zaczyna rozpinać jej spodnie. Podświadomie bała się tego dotyku. Co poczuje, czy znowu będzie to tak bolesne i upokarzające jak wtedy w tej ciemnej alejce. Jej wątpliwości, jednak szybko zostały rozwiane. Kiedy poczuła jego ciepłą dłoń między jej nogami, westchnęła głośno. Przyjemny dreszcz oblał całe jej ciało. Zacisnęła swoje usta i potarła górną wargą o dolną. Docisnęła się biodrami do jego dłoni, chcąc czuć więcej i intensywniej. Rozchyliła wargi, spomiędzy których wraz z ciepłym powietrzem wydostało się ciche jęknięcie. Przesunęła swoje dłonie po swoim ciele i ułożyła je na swoich piersiach, które zaczęła delikatnie ugniatać, zaczepiając czasami palcami o stwardniałe sutki, dodając sobie więcej rozkoszy. W końcu opuściła swoje dłonie, i tym razem to ona odnalazła drogę do zapięcia jego spodni. Chwilę jej zajęło, aż uporała się z drobną przeszkodą. Wsunęła swoją dłoń pod materiał spodni i ułożyła ją na jego penisie. Zacisnęła na nim swoją ręke i zaczęła nia poruszać powoli, ale rytmicznie w górę i w dół
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy się do niego docisnęła miał tylko jeden cel, dać jej to czego chciała. Jego palce poruszały się zwinnie zahaczając o jej najwrażliwsze miejsce. Kiedy i ona zaczęła go rozbierać czuł jak mocno wali mu serce. Warknął kiedy poczuł mrowienie na całym ciele kiedy dotknęła jego penisa. Z pomiędzy jego ust uciekło ciche syknięcie kiedy zacisnął pięść chorej dłoni. Musiał się powstrzymywać by nią nie poruszać.
Powoli wysunął dłoń z jej spodni i zaczął zsuwać materiał z jej bioder gładząc nagie pośladki. Nie mógł już dłużej czekać. Chciał ją poczuć, całą. Słuchać jej jęków jak najpiękniejszej ballady. Złapała ją za rękę, która sprawiała, że mrowienie ciała stawało się coraz bardziej intensywne. Rozchylił usta, oddychał szybko i płytko. Zacisnął palce na jej pośladkach unosząc ją lekko do góry. Gdy się uniosła zaczął szarpać się ze swoimi spodniami, których chciał się pozbyć jak najszybciej.
Offline
Uniosła się odrobinę, kiedy zaczął ściągać z niej spodnie. Pokręciła się nieco, aby zsunąć z nóg nogawki, i w końcu spodnie podzieliły los bluzki. Posłusznie zatrzymała swoją dłoń, a po chwili wyciągnęła ją z jego spodni. Pomogła mu pozbyć się jego spodni. Musiała się nieco zsunąć z niego, aby móc ściągnąć materiał, który była jak na razie jedyną przeszkodą. Ponownie usiadła mu na biodrach, i chwyciła w dłoń jego członka, po czym z cichym westchnięciem nasunęła się na niego. Znieruchomiała przez chwilę wpatrując się prosto w jego oczy. Po wszystkim najgorsze było to uczucie pustki, które jednocześnie nakręcało ją do tego, aby nie opierać się przy kolejnych okazjach. Było to uczucie, za którym można było zatęsknić. Zaczęła unosić się na kolanach powoli w górę i w dół. Czuła przyjemne skurcze w podbrzuszu, kiedy tylko poruszyła się, chociażby o milimetr. Jej oddech znacznie się przyspieszył. Pochyliła się nad nim i złożyła na jego ustach, żarliwe pocałunki wdzierając się swoim językiem do środka jego ust. Przyspieszyła nieco ruch swoich bioder. Czasami dociskała się do niego mocno, chcąc poczuć jak najwięcej przyjemności, jaką jej dostarczał. Chwyciła jego zdrową dłoń i ułożyła na swojej piersi. Przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele, ogrzewając i pobudzając jeszcze bardziej.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy dziewczyna wzięła sprawy w swoje ciepłe i delikatne dłonie odchylił głowę oddając się przyjemności. Wzdychał ciężko za każdym razem kiedy wokół jego penisa zaciskały się gorące delikatne ścianki. Poruszał biodrami razem z nią dociskając się do niej tak mocno jak było to możliwe. Pocałunki, którymi go obdarzyła odwzajemnił równie intensywnie. Był stęskniony, jej bliskości, jej ciepła. Nie wyobrażał sobie, że mógłby być teraz w innym miejscu, Gdyby jej nie poznał, nadal siedziałby w tym świecie pułapce bez żadnych perspektyw na to, że jego życie ulegnie zmianie. Chciał się stać kimś innym by nie musieć uciekać. Teraz sporo się pozmieniało, teraz musiał nadal udawać, ale dlatego by ona nie odeszła. Ściskał jej piersi według jej życzenia, Poświęcał tyle samo uwagi jednej i drugiej. Przyspieszył ruchy bioder wypychając je mocniej. Jęknął głośno kiedy poczuł, że dziewczyna zaciska się coraz mocniej na jego członku. Patrzenie na nią, tego jak się na nim porusza, jak przymyka oczy oddając się przyjemności nakręcało go jeszcze bardziej. Zaróżowione policzki, lekko rozchylone usta były jego uzależnieniem, mógłby godzinami na nią patrzeć, jak poddaje się swoim żądzom. Przesunął dłoń do jej włosów i zacisnął na nich palce wplatając rude loki między nie. Była cała jego, tylko jego.
Offline
Clint drgnął lekko, kiedy do jego uszu doszedł dziwny dźwięk. Przez półsen, z początku trudno było mu nazwać, co to było, ale im bardziej się rozbudzał, tym bardziej do niego docierało, co się działo. Przeniósł się do siadu na łóżku i przetarł dłonią twarz. Utkwił wzrok w drewnianej ścianie, zza której dochodziły wyraźne pojękiwania, które już miał wątpliwą przyjemność słyszeć.
-Dzieciaki...litości...- Jęknął sam do siebie i podniósł się z łóżka, po czym szybko wyszedł z pokoju i jeszcze szybciej przeszedł obok drzwi pokoju, w którym najwyraźniej odbywało się nadganianie straconego czasu. Zszedł szybko na dół, aby jak najdalej od pokoju rozpusty. Spojrzał na Addie, która już siedziała przy jednym ze stołów.
-Powiedz mi...- Zaczął i usiadł na wolnym krześle -Czy istnieje stan zdrowia, w którym oni by uznali, że jednak seks to nie najlepszy pomysł?- Zaczynał mieć nieodparte wrażenie, że nawet gdyby byli ciężko ranni, może nawet śmiertelnie to przed wykrwawieniem się i tak by skorzystali jeszcze z okazji, że jeszcze trochę żyją.
-Nie wiedziałem, że z Robin taka nimfomanka
..........................................................................................................................
Kiedy poczuła lekkie szarpnięcie za włosy, odchyliła delikatnie głowę do tyłu, nie przestając nadal wykonywania swoich ruchów. Skurcze z każdą chwilę się nasilały, sprawiając, że nie była w stanie panować nad swoimi westchnieniami, które stawały się coraz głośniejsze. Jego dotyk, jedynie przybliżał ją do osiągnięcia szczytu. Pomiędzy pocałunkami uchyliła oczy, aby móc spojrzeć na niego. Tak bardzo ją podniecał. Szczególnie w tych chwilach. Poddawał się jej całkowicie, lubiła to uczucie. W końcu musiała się oderwać od jego ust, bo silny skurcz gdzieś w środku jej ciała wymusił na niej niemal krzyknięcie. Oparła swoje czoło o jego i poruszyła intensywnie swoimi biodrami, a kiedy poczuła charakterystyczną eksplozję doznań, docisnęła się do niego mocno chcąc przedłużyć ten moment tak długo jak była tylko w stanie. Dyszała ciężko. Przed oczami zatańczyły jej czarne plamy, a potem przyszło lekkie pulsowanie między nogami, które sprawiało, że jej mięśnie również się zaciskały wprowadzając jej ciało w drżenie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie uśmiechnęła się lekko kiedy dostrzegła Clinta, jednak jego mina nie była zbyt zadowolona. Kiedy dowiedziała się z jakiego powodu zaśmiała się cicho. Złapała za kubek i wlała do niego nektar z owoców . Przesunęła kubek po blacie zatrzymując go przed mężczyzną.
– Śmierć – powiedziała z powagą. Jednak kiedy znów zerknęła na Clinta znów zaczęła się śmiać. – Chociaż śmierć ciężko nazwać stanem zdrowia – dodała odgarniając włosy na tył pleców.
– Dobrze, że wstałam wcześniej. Ja bym się tak szybko nie zebrała jak ty.
– I nici ze spania do południa – dodała łapiąc za swój kubek. Oparła się o krzesło, syknęła cicho czując ból w boku.
– W sumie dobrze, że już wstałeś. Muszę pójść w kilka miejsc. Przyda się pomoc.. spokojnie. Nic głupiego, niebezpiecznego, ani popapranego – znów się uśmiechnęła, a po chwili napiła się nektaru.
……………………………………………………………………………………………………………..
Jej krzyki były dla niego jak miód na uszy. Uwielbiał ich słuchać, jak traci nad sobą kontrolę, jak jej doznania stają się tak intensywne, że balansowały na granicy wytrzymałości.
Utkwił wzrok w jej błękitnych oczach. Doskonale wyczuł, kiedy przyszedł dla niej ten najbardziej intensywny moment.
Docisnął się do niej, kiedy poczuł, że jest bliski spełnienia. Zjechał dłonią na jej biodro nie pozwalając się jej odsunąć. Wydał z siebie głośne westchnienie kiedy silny skurcz zawładnął jego ciałem.
Ich oddechy mieszały się ze sobą. Złożył pocałunek na jej czole, a zdrową ręką przytulił do siebie.
- Tęskniłem - szepnął próbując zapanować nad rozszalałym oddechem
Offline
Clint prychnął cicho, kiedy blondynka wysnuła swoją teorię.
-Nie byłbym tego taki pewien- Stwierdził -Ta dwójka zawsze znajdzie sposób, aby być przy sobie, więc nie zdziwiłbym się, gdyby ich dusze przed odejściem jeszcze postanowiły coś pomajstrować- Wizja, chociaż wydawała się być zabawna, to gdyby się nad nią bardziej pochylić nie była wcale tak nieprawdopodobna. Pod tym kątem ta dwójka do siebie cholernie pasowała. Gdyby przyszło im umrzeć, chcieliby to najpewniej zrobić na swoich zasadach, a gdyby już życie z nich uleciało...raczej wszelkie prawa wszechświata mieliby głęboko w poważaniu.
-Chętnie ci pomogę we wszystkim- Powiedział, nie zastanawiając się nawet nad tym. Owszem Addie faktycznie przyda się pomoc, ale też wolał znaleźć się w bezpiecznej odległości od dwójki zakochańców, którzy najwyraźniej nie mieli żadnych granic.
..........................................................................
Dziewczyna opadła na niego delikatnie, uważając na jego rękę i wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi. Dyszała ciężko, zostawiając na jego skórze swój gorący oddech. Uśmiechnęła się lekko, kiedy powiedział, że tęsknił. Ona też za nim tęskniła, i dopiero chwile rozłąki uświadamiały jej, jak bardzo wpływał na jej życie.
-Chyba uzależniłam się od ciebie- Powiedziała i uniosła się nieco, aby spojrzeć mu prosto w oczy -Obiecaj mi jedno- Szepnęła i pogładziła go delikatnie po policzku -Jak następnym razem będę cię odciągać od losowo znalezionych zwłok, to posłuchaj- Nie chciała, aby znowu coś się wydarzyło. Chciała mieć go przy sobie tak długo jak było to tylko możliwe.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– We wszystkim mówisz.. – powtórzyła. – To dobrze.. widzisz, na tyłach budynku.. To nie była moja wina, to on zaczął i no teraz trzeba pozbyć się dowodów – dłużej nie wytrzymała, uśmiech przyozdobił jej twarz.
– Nie...nic strasznego – zapewniła go. – Zjedz coś – wskazała na jedzenie.
– A potem się trochę pokręcimy. Przede wszystkim spróbujemy sprzedać chociaż jeden kamień. Pieniędzy nie wystarczy już na długo, a moja garderoba została dość mocno uszczuplona w ostatnim czasie.. na zakupy pójdę z Robin – dodała łapiąc z półmiska jabłko.
– NIe ciągnęłabym cię, gdybym miała pewność, że poradzę sobie w razie, gdyby ktoś chciał mnie okraść – uśmiechnęła się bardziej zakłopotanie. Miał dziś odpoczywać. Wczoraj miał naprawdę ciężki dzień, ale prawda była taka, że cały czas musieli być w gotowości. Addie chciała wyruszyć jak najszybciej się da. Czas nie stał w miejscu, tak jak oni. Musieli pomóc Robin, a do tego wymyślić jak wrócić do domu, ale przed tymi rzeczami trzeba dostać się do Asgardu.
– Aaaa.. no i pomyślałam, że przydałoby się odkupić Torstenowi instrument. W końcu, gdyby nie on.. – spuściła lekko wzrok. Wolała nie kończyć tego zdania.
…………………………………………………………………………………………………………….
Kiedy go przytuliła zamknął oczy. Uwielbiał czuć jej ciężar na swojej piersi. Uśmiechnął się kiedy stwierdziła, że jest od niego uzależniona. Gładził ją czule po plecach. Wzrok utkwił w suficie.
– Obiecuję – powiedział zanim zdążył tak naprawdę przemyśleć czy powinien to zrobić. – Tak, zostawiamy trupy, nie oglądamy, zwłaszcza nie swoje – zaśmiał się. Wiedział, że Robin miała rację, ale nie mógł się powstrzymać przed wypowiedzeniem tego żartu.
Offline
-Jeżeli definitywnie nie żyje to zostawmy go. Ktoś inny się tym zajmie, mamy tu takiego jednego miłośnika- Odpowiedział na jej żart i też uśmiechnął się lekko. Mieli chyba już dość przygód z trupami. Jeden zdecydowanie im wystarczał, chociaż o ile znał dobrze życie, to za sobą zostawią ich jeszcze kilka.
-Robin będzie zdecydowanie lepszą towarzyszką do zakupów niż ja- Gdyby Addie wciągnęła go w głąb straganów z ubraniami i materiałami, pewnie szybko zacząłby żałować, że jednak nie zdecydował się na to, aby zostać w gospodzie. Mina mu, jednak zrzedła, kiedy wspomniała o Torstenie. Liczył trochę na to, że skoro bard się wyniósł to może uda się im po cichu wyjechać i po prostu o nim zapomnieć. Najwyraźniej mieli, jednak do załatwienia jeszcze jedną sprawę i chociaż rozsądek podpowiadał mu, aby nie bawić się w szukanie nowej lutni dla niego, to z drugiej strony wiedział, że to była jego praca i raczej szybko nie zarobi na nową
-Ehhh no dobra...chociaż skłamałbym gdybym powiedział, że tęsknię za jego rzępoleniem
..............................................................................................................................
-Swoich też lepiej nie oglądać zbyt długo- Dodała z lekkim uśmiechem. Ciekawość chociaż bez sprzecznie była często dobrą cechą, równie często mogła człowieka wpakować w spore kłopoty. Dlatego może czasami lepiej po prostu poskromić w sobie tę cechę i czasami po prostu odpuścić chęć dowiedzenia się prawdy. Dziewczyna zeszła z niego i ułożyła się obok, po czym nakryła się ponownie kołdrą, którą owinęła sobie wokół biustu.
-To jaki mamy plan na dzisiaj?- Zapytała się zerkając na niego -Przeleżymy cały dzień w łóżku udając obłożnie chorych, a kiedy nikt nie będzie patrzeć skupimy się na nieprzyzwoitych rzeczach- Mówiąc to zaczęła wodzić delikatnie opuszkami placów po jego klatce piersiowej -Czy może jako wolny człowiek, chcesz z tej wolności skorzystać w jakiś inny sposób?
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie pokiwała głową z uśmiechem kiedy Clint zgodził się na jej plan. Nie chciała go ciągać po mieści dłużej niż to konieczne. Zresztą sama nie była pewna ile da radę się włóczyć. Dokończyła jabłko, poczekała aż blondyn też coś zje i dopiero wtedy zaczęła się podnosić. Skrzywiła się kiedy rana zaczęła bolec. Najgorzej było podczas zmieniania pozycji. Im więcej się ruszała tym lepiej się czuła. Dlatego spacer wydawał się dobrym sprawdzianem przed wyruszeniem w drogę.
— Myśle, że spokojnie mamy cały dzień luzów. — odezwała się przyzwyczajając do bólu podczas chodzenia. Każdy kolejny krok był pewniejszy. W progu gospody poczuła lekkie zawroty głowy, ale uparcie parła dalej. Jeśli chcieli niedługo wyruszyć musiała być w stanie pokonywać dłuższe dystanse. Kiedy wyszli na ulice Addie oplotła swoją rękę wokół ramienia Clinta. Niestety czekał ich narazie bardzo wolny spacer.
— Czuje się jak zniedołężniała staruszka— zaśmiała się zaciskając lekko palce na jego ramieniu. — Tak wiem.. więcej głupich i nieodpowiedzialnych pomysłów..— ironizowała, ale jej uśmiech był całkowicie szczery. Miała dobry humor, nawet pomimo dokuczających dolegliwości.
……………………………………………………………………………………………………………………………………………..
Ull objął Robin zdrowym ramieniem. Kiedy zaczęła wodzić palcami po jego klatce piersiowej lekki uśmiech zaczął mu się plątać po ustach.
— Opcja numer jeden bardzo mi się podoba — stwierdził z uśmiechem. — Korzystajmy z tego spokoju ile się da. Regeneracja zadziała szybciej jeśli ograniczę poruszanie się do minimum. — wyjaśnił zaczynajac głaskać ją po ramieniu. Chciał spędzić z nią tyle czasu ile uda się ukraść. Wiedział, że niedługo muszą ruszyć dalej. Trzeba przegadać plan działania. Nie znajdowali się w ciekawej sytuacji, ale do obiadu chyba mogą zniknąć z pola widzenia reszty grupy.
Offline
Clint zjadł trochę, bo twierdząc po minie Addie raczej mu nie odpuści śniadania. Chyba zaczął zdawać sobie sprawę z tego skąd Robin miała w zwyczaju głodzenia się, kiedy coś się działo. Możliwe, że dość nieświadomie jej to wpoił. W końcu swego czasu to on za nią odpowiadał, uczył wszystkiego co powinna umieć. Dlaczego więc i tego zwyczaju miałaby się nie nauczyć. Wstał od stołu, jednak tym razem nie rzucał się na pomoc blondynce. Sama też powinna trochę się rozruszać i przywyknąć do dyskomfortu, jaki tworzył każdy kolejny jej krok. Dopiero, kiedy wyszli pozwolił się jej na sobie oprzeć.
-Więc masz małą symulacje tego co by się wydarzyło gdybyś nie miała długiej młodości i starzała się jak wszyscy inni- Odpowiedział i zerknął na nią kątem oka. Czasami nachodziła go myśl, że za jakiś czas kiedy go już nie będzie, ona pewnie nie wiele się zmieni. Było to przedziwne uczucie wiedzieć, że ktoś się nie starzeje tak szybko, nie był tak kruchy jak przeciętny człowiek.
-I tak...kolejne dziwne pomysły na pewno pozwolą ci pogłębić tę symulację- Dodał nie mogąc się powstrzymać od niewielkiej złośliwości. Szli tak przez chwilę w milczeniu, ale to on postanowił ją jako pierwszy przerwać
-Dziwne prawda?- Zapytał się, ale szybko zdał sobie sprawę z tego, że wyciągnął wniosek nim zdążył podzielić się z nią swoimi myślami -Teraz spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, ale niedługo to się skończy. Rozejdziemy się każdy w swoją stronę i nigdy więcej się nie spotkamy- Nie wiedzieć dlaczego, ale w jakiś sposób go to zakuło. Może faktycznie będzie za nimi tęsknić. Za Robin na pewno, ale coraz częściej odkrywał, że może nawet będzie mu brakować wkurwiającego go na każdym kroku Ulla, który wszystko musiał wiedzieć najlepiej
..................................................................................................................
-No to koniecznie musimy zostać w łóżku. Jestem gotowa na takie poświęcenie dla dobra misji- Powiedziała i zaśmiała się cicho. Oparła swoją głowę na jego ramieniu i westchnęła cicho. Skierowała wzrok w stronę pobliskiego okna, aby spojrzeć na widok za nim. Nie widziała wiele. Trochę błękitnego nieba, parę białych chmur i od czasu do czasu przebijające się promienie słońca
-Na ziemi jest dużo więcej rzeczy, które mogą zatrzymać w łóżku na długie godziny- Stwierdziła. Chciała czy nie musiała przyznać, że będzie jej brakować wielu rzeczy. Głównie technologii, która cholernie ułatwiała życie, ale na jej liście również znajdowało się najróżniejsze jedzenie, głównie związane z fast-foodem, który uwielbiała.
-Mamy komputery...- Powiedziała i zdała sobie sprawę z tego, że znowu musiała mu tłumaczyć co to było -To są takie urządzenia, które służą niektórym do pracy, ale głównie korzysta się z nich w celach rozrywki. Można na nich oglądać filmy, seriale...- I kolejne wyrażenia do wyjaśnienia -To takie ruchome obrazki z dźwiękiem. Trochę tak jakbyś czytał książkę, ale nie musisz sobie już niczego wyobrażać bo wszystko widzisz i słyszysz- Wyjaśniła, ale zdała sobie sprawę z tego, że chyba niezbyt dokładanie
-W filmach i serialach grają aktorzy, to tak jakbyś oglądał teatr, z tą różnicą, że to ty decydujesz co chcesz obejrzeć i kiedy. Możesz cofać sceny i przewijać do przodu
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie zrobiła oburzoną minę kiedy Clint rzucił złośliwym komentarzem. Jednak długo nie umiała się udawać obrażonej.
— Narazie podziękuje. Turbo doładowanie magicznym jabłkiem musi zaczął działać bym mogła znów normalnie funkcjonować. Czasem stając przed lutrem zastanawiam się jakby to było gdybym jednak nie przestała się starzeć. — przyznała wodząc wzrokiem po przechodniach, których mijali.
— Dziwnie jest patrzeć na znajomych, z którymi chodziłam na zajęcia na studiach i widzieć jak czas nie jest dla nich łaskawy. Wśród asgardczyków, te różnice są niewyczuwalne, ale kiedy oglądają się za mną małolaci, a jestem świadoma tego, że jestem ponad dwa razy starsza od nich. To śmieszne, ale i tragiczne— uśmiechnęła się kwaśno. Spojrzała na Clinta kiedy znów zaczął dzielić się z nią swoimi przemyśleniami. Uśmiechnęła się lekko.
—Tak— westchnęła cicho. Nie myślała bardzo o rozstaniu z grupą, ale wiedziała, że będzie ciężko jej się pogodzić z tym, że już nigdy ich nie zobaczy.
— Za wielkiego wyboru też nie mamy — oparła lekko głowę na jego ramieniu. — Każdy z nas jest z innego świata, ma swoje miejsce gdzieś indziej. Takie rozstania nigdy nie są łatwe i nie chce teraz o tym myśleć co zrobię bez was. Odejdziecie zabierając ze sobą cześć mnie.— uśmiechnęła się smutno. — A co zrobię, jeśli spotkam kogoś z was w moim świecie? Znaczy wasze.. wersje. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym minąć cię na ulicy i nawet słowem nie odezwać. — wiedziała, że to będzie bolesne. Spotkała Clinta Bartona kilka razy, ale zawsze traktował ją chłodno. Nie wyobrażała sobie teraz go spotkać i tak po prostu odwrócić wzrok wiedząc jak ten Clint z którym obecnie szła o nią dba. Czy będzie chciała odszukać Robin z jej świata? Czy w ogóle jest w jej świecie? Nie miała pojęcia, ale nie była pewna czy chciała się dowiedzieć. Przyjaciółka, która nie wie ile dla ciebie znaczy.
……………………………………………………………………………………………………
Ull słuchał wyjaśnień Robin, chociaż nic z tego nie rozumiał starał się zachować pozory, że jej tłumaczenia były wystarczające by wytłumaczyć mu ziemskie życie.
— To pewnie ciekawsze niż leżenie i gapienie się w sufit —uśmiechnął się lekko.
— Idziemy coś zjeść?— zapytał po chwili. — Zaraz po śniadaniu wrócimy tu. — zaproponował widząc palcem po jej plecach. Zaczynał być głodny. Musiał teraz odzyskiwać siły. Jego organizm będzie domagać się sporej ilości węglowodanów.
Offline
W sumie Clint nie pomyślał o tym, że może gdzieś w jego rzeczywistości faktycznie jest jakaś Addie, pytanie brzmiało jak jej życie się ułożyło. Może nadal była na ziemi i układała sobie inaczej życie, a może wydarzyło się coś jeszcze innego.
-Za swoje wersje z innych rzeczywistości nie odpowiadam. Jak ci któryś naubliża to nie moja sprawka- Nadal było to dla niego dziwne. Dowiedzieć się, że na świecie są różne wersje rzeczywistości, i w nich może żyć druga taka sama osoba jak on...no a przynajmniej podobna pod niektórymi względami.
-Tak czy inaczej, jeżeli Clint z twojego świata jest w połowie podobny do mnie, to raczej o spotkanie martwić się nie musisz. Są dwie opcje, albo będzie na misji, aby uratować dupsko komuś na kim mu zależy, albo będzie remontować łazienkę, bądź inne pomieszczenie w domu- W sumie nie mógł powiedzieć, że nie był ciekawy tego jak ułożyło się życie jego drugiej wersji. Miał też żonę? dzieci? duży dom? A może postawił, jednak na życie samotnika, może w chwili kryzysu postanowił, jednak zostać na swojej ciemnej ścieszce którą obrał. Sporo miał pytań na część z nich chciałby poznać odpowiedź, ale na inne...nawet cieszył się, że nie miał na to szans. Czasami było lepiej nie wiedzieć pewnych rzeczy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Nie..— powiedziała z lekkim uśmiechem. — Pierwszy raz spotkaliśmy się na drugiej bitwie z Thanosem. Dość rzucałam się w oczy. Ciężarna dziewczyna, z dość dużym brzuchem. W zbroi i mieczem w dłoni, która gdyby mogła wyrąbałaby całą armie Chitauri w pojedynkę. — uśmiechnęła się w nieco szerzej, wspominając tamto wydarzenie.
— Wie kim jestem.. dlatego chyba nawet gdyby miał sposobność, raczej trzymałby się ode mnie z daleka.
Tak tez bywało. Ludzie patrzyli na nią z niechęcią, czasem obrzydzeniem. Była żoną potwora. Mordercy. Nie wszyscy ją akceptowali, ale na szczęście miała wokół siebie ludzi, którzy ją akceptowali i naprawdę lubili. Wiedziała, że nie wszyscy będą ją akceptować, ale unikanie było chyba najgorsze. Oceniania z góry. Swego czasu czytała tabloidy i była świadoma jakie okropne rzeczy o niej pisali. Nie znali jej a oceniali. Nie nawiedziła tego.
— A co jeśli, bym chciała?— powiedziała wypowiadając swoje myśli na głos. Może i nie powinna tego mówi na głos. Może powinna zachować to dla siebie, ale teraz było już za późno.
— Szkoda, że nie istnieją między multiwersowe telefony— postanowiła zmienić temat. Spanikowała. Chciała jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Lubiła Clinta, tego Clinta. Był jej przyjacielem, mogła powiedzieć mu o wszystkim i wiedziała, że zawsze znajdzie jaką radę by podtrzymać ją na duchu.
— Czasem zastanawiałam się gdzie bym mogła być, gdybym nie poznała Lokiego. — znów lekko zboczyła z tematu. — Sadząc po tym jak względnie jesteś podobny do drugiego siebie.. pewnie nadal byłabym w Nowym Jorku, a tam.. — westchnęła cicho. — Dwie opcje, albo zostałabym żoną prawnika, albo została niezależną kobietą, która podążyła za marzeniem z dzieciństwa i otworzyła własną szkole tańca. Czyli nikim szczególnym .. — zażartowała. — Kolejnym szarakiem
Offline
-Mądry chłop z niego w takim układzie- Powiedział i uśmiechnął się lekko -Pożyje pewnie dłużej- Jemu często ludzie mówili, że zyskiwał przy bliższym poznaniu. Owszem dla świata był raczej dość...zamknięty, może nawet czasami odpychający. Nie można było się mu dziwić. Po takim czasie walki chciał mieć tak naprawdę tylko spokój, móc przejść na zasłużoną emeryturę i nie martwić się o to, że za chwile ktoś zapuka do jego drzwi i oznajmi, że świat znowu płonie.
-Aż tak cię przeraża myśl o byciu zwykłym szarakiem?- On od czasu, kiedy oficjalnie wstąpił w szeregi Avengersów w żaden sposób nie mógł przyzwyczaić się do tego, że stał się rozpoznawalny, że nagle znajdowali się ludzie, którzy uważali go za swego rodzaju wzór i chcieli być tacy jak on. Po pierwsze jeden Clint w jego rzeczywistości wystarczał, po drugie nie uważał siebie nigdy za kogoś z kogo należało brać przykład. Dla ludzi może i był wzorem cnót wszelakich, ale tylko on znał prawdę. Inna kwestia była taka, że nawet wyjście na zakupy nie mogła odbyć się bez kilku oczu wlepionych prosto w niego.
-Ja uważam, że to byłoby wręcz wymarzona sytuacja dla mnie. Być kompletnie anonimowym, bez Tarczy na głowie czy Avengersów. O ile ułatwiłoby mi to wyjście po mleko do sklepu, albo po prostu mógłbym skupić się na życiu rodzinnym, bez obawy, że za chwile ktoś to zburzy- Nie rozumiał czemu ludzie tak bali się tego, aby być po prostu zwyczajnymi przeciętnymi zjadaczami chleba. Każdy chciał być kimś, osiągnąć szczyty swoich marzeń, tylko bardzo często było tak, że kiedy już ten szczyt się osiągało, odkrywało się, że to do czego tak długo się dążyło, wcale nie było marzeniem, a raczej zachcianką.
-Naprawdę w byciu zwyczajnym nie ma niczego strasznego. Chociaż Robin pewnie by się ze mną nie zgodziła, ale ona jak wiadomo żyć spokojnie nie umie i chyba nawet nie chce
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie zauważyła budynek jubilera. Skinęła głową, pokazując w którym kierunku powinni zmierzać.
— Nie wiem czy teraz bym się zamieniła. Udało mi się stworzyć swojà normalność. Dzieci, szkoła, życie. Pewnie odnalazłabym cel i umiała się nim cieszyć, ale taka najpopularniejsza zwyczajność.. — wzruszyła ramionami.
—Jeszcze niedawno jej pragnęłam, nie chciałam więcej przygód, narażania życia. Chciałam w spokoju wychować dzieci, być wsparciem dla męża, który odnalazł swoj cel i spełnia się w nim. Nic więcej. Do czasu, kiedy portal z innego świata wciągnął mnie w siebie.. Tutaj— zatrzymała się przed budynkiem jubilera. — Mam wrażenie, że od nowa odkrywam siebie, swoją wartość. W domu sporo kwestii wolałam przemilczeć, odłożyć bo to mogło sprawić, że bańka normalności pęknie. — wyznała. Rozmowy z Clintem dużo jej dawały. Nie dość, że wyrzucała z siebie wszystko co ją trapiło, otrzymywała w zamian racjonalną radę, bez oceniania. To było dla niej ważne.
Offline
[ Wygenerowano w 0.074 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.37 MB (Maksimum: 1.78 MB) ]