Nie jesteś zalogowany na forum.
Clint wysłuchał jej w milczeniu. Doskonale rozumiał, co miała na myśli i o co chodziło. Spokój domowy potrafi stępić pazury, sprawiać, że człowiek stał się cholernie spolegliwy. Westchnął ciężko i spojrzał na Addie
-To, że jesteś żoną, i matką wcale nie oznacza, że jakaś część twojego życia się skończyła. Nadal możesz spełniać swoje marzenia. Co prawda będzie to trudniejsze, ale nie jest niewykonalne- Pamiętał, kiedy na świat przyszło pierwsze z jego dzieci. Laura nie odstępowała go na krok, on z resztą też nie. Zapętlili się w tym, zapominając o tym, że oni też nadal żyją i chociaż brzmiało to może brutalnie, to nie mogli całego życia podporządkować pod dzieci. Udało się im więc znaleźć rozsądny kompromis.
-Nie znam Lokiego z tej dobrej strony...o ile ją posiada. Jednak skoro ty zdecydowałaś, się spędzić z nim życie ufam, że jakieś zalety posiada. Nie zmienia to, jednak faktu, że jest despotyczny, lubi kontrolować sytuację i ustawiać wydarzenia tak, aby to on miał najlepiej. Nie zdziwiłbym się gdyby z tobą było podobnie. Może trochę nie świadomie zamknął cię w złotej klatce, a może doskonale wiedział, co robi. Możliwe, że przemawiała za tym troska, ale klatki zabijają powoli- Po tym jak poznał Addie wiedział, że i dla niej spokojne siedzenie przy kominku z dziećmi nie wystarczało. Owszem było to wspaniałe, ale czasami w życiu rzeba czegoś więcej.
-Potrzebujesz wyzwań, czegoś, w czym mogłabyś się sprawdzić, coś, co będzie twoje
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie pokiwała głową, kiedy Clint zaczął wymieniać cechy Lokiego. To była prawda. Loki lubił mieć kontrolę nad sytuacją i ustawiał wszystko pod siebie. Uparcie dążył do celu. Kiedy zaczął ciężką walkę o to by Nowy Asgard został odrębnym państwem, a on miał stanąć na jego czele jako monarcha ich życie wywróciło się do góry nogami.
– Wiesz.. teraz ciężko powiedzieć – Założyła ręce na piersi. – Po tym piekle jakie przeszłam, chciałam zamknąć się w domu i nie wychodzić do śmierci. - westchnęła – Kiedy Loki wpadł na iście genialny pomysł, by z Asgardu stworzyć państwo.. Zaczęła się szalona gonitwa. A kiedyś chciałam tylko tańczyć – uśmiechnęła się nerwowo.
– Mam swoją szkołę w mieście – znów przeniosła wzrok na Clinta – Kiedy chłopcy mogli już zostawać z nianią wychodziłam na dwie trzy godziny, żeby robić to co kocham. Uwielbiam tam chodzić. Grupy, które prowadzę są naprawdę zdolne. Chciałabym więcej. Dziewczyny z jednej grupy mają swój kanał na Youtubie. Ciągle mnie namawiają na to bym do nich dołączyła, ale nie mogę. Nie mogę założyć bluzki z wyciętym dekoltem, kusej spódniczki. Znaczy mogę, ale kiedy nikt nie patrzy. Mój mąż za chwilę zostanie pełnoprawnym królem. Królowa podskakująca do azjatyckiej muzyki rozrywkowej.. brzmi jak początek kawału – prychnęła cicho, po czym znów się skrzywiła, co miało imitować uśmiech.
– Cóż.. może znajdzie się na to rozwiązanie. Kiedyś – nie chciała teraz ciągnąć tego tematu. Było to dla niej trudne. Cokolwiek robiła musiała się kontrolować. “Opinia publiczna” te słowa były jej największą zmorą w domu. Loki powtarzał te słowa przynajmniej pięćdziesiąt razy dziennie. Wszystko musiało być w idealne, żeby tylko nikt się nie przyczepił, bo cały plan spali na panewce, a drugiej szansy nie dostanie. Dlatego opcja siedzenia w domu zaczęła jej ciążyć.
Tym razem udało się jej uśmiechnąć szczerze, był to niewielki uśmiech, ale ulga ją przyniosło jej wygadanie się zaczęła malować się na jej twarzy.
– Chodźmy – Skinęła głowa na drzwi. – Może się nam poszczęści.
Offline
-Może powinnaś z Lokim na ten temat porozmawiać. Nie tylko ty musisz spełniać jego marzenia- Rozumiał, że Addie chciała, aby jej mąż czuł się dobrze, ale nie mogła tego robić ceną samej siebie.
-I czy tak nie wypada- Stwierdził i zamyślił się przez chwilę -O ile dobrze pamiętam, wielu władców zyskuje na tym, że pokazują swoją ludzką stronę. Udowadniają ludziom, że nie są ponad nimi, ale są im równi. Spójrz na księżną Dianę za życia. Miała swoje zainteresowania, wszystkich ludzi traktowała z jednolitym szacunkiem, a przy tym, chociaż media próbowały rozdmuchać skandale, to ludzie czuli, że nie są sami ze swoimi problemami, bo wiedzieli, że nawet władców dotykają te same kłopoty- Na swój sposób było to pocieszające.
-To już nie jest średniowiecze, gdzie podział społeczeństwa jest potrzebny i jeżeli Loki chce, aby Asgard stał się państwem, będzie musiał to zrozumieć i to dość szybko. Poddani może to zaakceptują, ale inni ludzie go zjedzą- Bez względu na to jak stary Asgard zapisał się w ich pamięci, to nie uda się im przenieść jego formy do nowych czasów.
-A ty powinnaś też zrobić coś dla siebie bez względu na wszystko. Nawet jeżeli by miało to oznaczać awanturę...inaczej zwiędniesz i nawet nie zorientujesz się kiedy. Jeżeli Loki ciebie naprawdę kocha, też będzie w stanie coś poświęcić, aby mieć pewność, że jesteś z nim szczęśliwa- Na tym małżeństwo często polegało, na ustępstwach, nawet jeżeli te nie zawsze były zgodne z naszymi ambicjami czy marzeniami.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Fakt, ale Diana nie miała za męża kogoś kto napadł na Ziemię z armią kosmitów by nią rządzić. Nie wspominając o ofiarach tamtego dnia. Zresztą sam wiesz jak było.. – pomimo tego co twierdziła większa część społeczeństwa, ona nie zapomniała co zrobił jej mąż, ani nie pochwalała tego. Wiedziała jak do tego doszło, jak zadziałała na Lokiego manipulacja Thanosa i kamień umysłu, który podsycał jego złość, a co za tym szło okrucieństwo, bezlitosność.
– Wiem, że powinnam z nim o tym pogadać, ale.. – po mimo wszystko bała się tego. Loki zmienił się, bardziej przypominał siebie z czasów Asgardu, niż tego, którego spotkała po pięciu latach nieobecności. Wydawało się jej, że znalazł w sobie równowagę i nie chciała mu jej psuć swoimi pomysłami, bo wiedziała, że niektóre z nich mu się nie spodobają. Jeśli się kłócili, puszczały wszelkie hamulce, nie hamowali swojej złości na siebie, ale też mając świadomość jak wyglądają starali się powstrzymywać ze względu na dzieci, żeby nie patrzyły na awantury. Dlatego zaczynały się między nimi piętrzyć niedomówienia.
Może właśnie teraz nadarzyła się okazja by wziąć się w garść i zawalczyć o swoje. Świat zmienił się nie do poznania, odkąd grupa Asgardczyków wylądowała w Norwegi, przylatując statkiem kosmicznym. Asgardczycy znaleźli spokój oszukując równowagę . Oni też musieli, Jako mąż i żona, bo to nie był już złoty pałac, chociaż nie ważne jakby tego pragnęli.
– Ale wiem, że to nie będzie proste – znów słabo się uśmiechnęła. Takie rozmowy nigdy nie były proste,a znając charakter Lokiego, czekała ją wojna i miała nadzieję, że tylko w przenośni.
Blondynka weszła do sklepu jubilerskiego. Mężczyzna nie był przyjaźnie nastawiony. Dokładnie oglądał kamień, który Addie mu zaproponowała. Kiedy usłyszał, że to asgardzki szafir, Addie miała wrażenie, ze najchętniej napluł jej w twarz. Słyszała, że Asgard i Wanaheim się nie lubili, ale nie miała pojęcia, że to aż tak było głęboko zakorzenione. Jubiler zgodził się kupić od niej kamień. Kiedy Addie otrzymała od mężczyzny sakiewkę wypchaną monetami uśmiechnęła się z wdzięcznością. Kiedy znów wyszła na ulicę odetchnęła z ulgą.
– Mogą i nienawidzić asgardczyków, ale kiedy w gre wchodzi coś wartościowego, nagle wszystko znika – uśmiechnęła się pod nosem. Podała Clintowi sakiewkę. Wzięła głęboki wdech próbując wyprostować sylwetkę. Lekko pochylona postawa nie sprzyjała spacerom.
– Jeszcze jedna rzecz i możemy wracać.. chyba, że jeszcze nie chcesz wracać? – zapytała z lekkim uśmiechem.
Offline
-Fakt- Zgodził się z nią -Ale z męża też miała kawał kutafona, a przynajmniej jeżeli wierzyć plotkom. Mimo to jakoś wybitnie nie starała się oczyszczać jego wizerunku- Powiedział i wzruszył lekko ramionami.
-To, co zrobił Loki, będzie się za nim ciągnąć bez względu na to jak bardzo będzie próbować. Tak już to jest. Sam ściągnął a swoje barki to brzemię i nie oczyścisz jego wizerunku, tylko dlatego, że będziesz przykładną żoną. Ludzie i tak będą gadać, będą sceptycznie nastawieni. Pewne rzeczy są niewybaczalne. Naprawdę sądzisz, że Lokiemu Tarcza, o ile w twoim świecie oficjalnie istnieje nie patrzy uważnie na ręcę?- Mógł się założyć, że byli obserwowani i nie chodziło tu tylko o opinię publiczną. Ona w tym wszystkim liczyła się najmniej.
-A nawet, jeżeli nie istnieje oficjalnie, to mogę się założyć, że w swoim mieście macie przynajmniej kilku agentów, którzy nadal działają na polecenie Fury'ego- Za dobrze znał tę organizację, aby uwierzyć w to, że jej szef faktycznie przeszedł na emeryturę. Nie tak łatwo było z tego wyjść, bo wielu agentów, kiedy decydowali się na emeryturę, często wracali szybciej niż odeszli, bo zdawali sobie sprawę z tego, że to, co robili, było tym, w czym byli cholernie dobrzy.
-Przykro mi to mówić, ale z Lokim nie masz szans na normalne życie- Nie chciał jej zniechęcać, ale po prostu rzeczywistość wyglądała w ten sposób. I może im szybciej Addie to zrozumie, tym będzie dla niej lepiej.
Wszedł za nią do jubilera i po prostu odczekał chwilę, przyglądając się niektórym błyskotkom. Z tonu rozmowy wywnioskował, że sprzedaż ich rzeczy może nie być taka prosta, ale ostatecznie sprzedawca ugiął się i po chwili blondynka trzymała w dłoni wypchaną sakiewkę. Wyszli z budynku, a łucznik przejął od niej pieniądze
-Pieniądz umie zmienić perspektywę- Stwierdził -Zdaję się na ciebie. Mi to wszystko jedno
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Chodźmy po tą lutnię i tak się pewnie trochę pokręcimy, bo nie mam pojęcia gdzie szukać – powiedziała obierając kierunek dalszego spaceru. Tym razem chciała spróbować poruszać się samodzielnie, im szybciej dojdzie do siebie tym szybciej wyruszą dalej.
– Jak my teraz się dostaniemy do Asgardu? – zapytała na głos, choć wiedziała, że Clint nie będzie znał odpowiedzi na to pytanie.
– Ull nie będzie mógł nam pomóc jak dotychczas. Jest zbyt wyczerpany, ranny. Dopóki nie odzyska pełnej sprawności raczej wiele nie zdziała. Na piechotę? Zajmie to miesiące, jak nie lepiej. Torsten kiedyś mówił, że kręgi są zamknięte do Asgardu. Mam nadzieje, ze ma pomysł jak z tego wybrnąć – westchnęła.
Nie chciała ciągnąć tematu swojego życia. Wiedziała, że nie było idealne. Loki o wielu sprawach jej nie mówił, może by jej nie denerwować, może nie zagłębiał się w szczegóły swoich działań przez wzgląd na to, że były zbyt mocno zakręcone. I tak była pod wrażeniem, że tak szybko odnalazł się na ziemi. Ze swoim telefonem nie rozstawał się ani na krok, ale nie przez tysiące wciągających aplikacji. Na okrągło na nim wisiał. Czasem słuchał muzyki, ale rzadko. Nie był fanem telewizji, dla niego była strata czasu. Nie prowadził sam samochodu, a przynajmniej dopóki nie zniknęła, Z domowych urządzeń elektrycznych umiał obsługiwać jedynie ekspres do kawy, bez porannej filiżanki nigdzie się nie ruszał. Znów poczuła w sercu nieznośny ucisk tęsknoty. Chciała już być w domu, z dziećmi, zobaczyć się z mężem.
– Wracając na chwilę.. – zaczęła chcąc skomentować jeszcze słowa Clinta – Emmm.. Loki o wielu rzeczach mi nie mówi. Domyślam się, że jest obserwowany, może dlatego jest taki ostrożny we wszystkim co robi. Uważa na każdy krok i to może za mocno przeniósł do domu.. ale to właśnie moja normalność.. znaczy nie do końca. Znów muszę ją przedefiniować. Wcześniej bałam się to zrobić. Bałam się, że narobi się za dużo chaosu i nie będę w stanie znów tego poskładać, ale… chyba przyszedł czas żeby przestać się bać – kącik jej ust lekko się uniósł.
– Czy musiałam wylądować w innym świecie, żeby to zrozumieć? – prychnęła z niedowierzaniem.
Offline
-O ile znam Ulla zawsze ma jakąś alternatywę i coś wykombinuje- To akurat w jego wypadku była pozytywna cecha. Miał na wszystko jakiś pomysł, nawet kiedy plany nie układały się, tak jakby tego chcieli, on umiał szybko wszystko zaplanować od nowa, tak aby było dobrze. Pod tym względem nadawałby się na naprawdę niezłego agenta. Umiał myśleć pod wpływem stresu, a to było przydatne. Czasami trzeba było podejmować szybkie i najlepiej właściwe decyzje.
-Na pewno ma jakiś pomysł, a jeżeli jeszcze nie, to na dniach coś wymyśli- Uspokoił ją nieco. Przecież nie stracili wszystkiego. Część grupy była pokiereszowana, ale żyła, a to już napawało sporym optymizmem.
-Czasami potrzeba solidnego kopa, aby zrozumieć, że droga, którą się obrało, nie zawsze jest tą odpowiednią, chociaż z pozoru może tak się wydawać, bo jest prosta. Łatwo jest żyć w zamknięciu, zepchnąć na tor boczny wszystkie swoje potrzeby, ale wcześniej czy później da to o sobie znać. Nie daj się sprowadzić do roli ładnej ozdoby, czy osoby, która zawsze będzie go ratować, kiedy zrobić coś nie tak. Wsparcie jest ważne, ale ono nie zawsze objawia się przytakiwaniem na wszystko- Powiedział, i objął ją delikatnie ramieniem. Łatwo było wpaść w błędne koło, niektórzy tkwili w nim do końca życia, bo po prostu czuli się w ten sposób bezpieczni, ale czy byli szczęśliwi, raczej nie. Addie miał wrażenie, że właśnie w takim kole się znalazła. Łatwo było doradzać innym, kierować ich życiem, ale pokierować swoim własnym było najciężej.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie uśmiechnęła się lekko kiedy Clint objął ją ramieniem. Oparła głowę o jego ramię. Nigdy by nie przypuszczała, że to właśnie Clint Barton stanie się jej powiernikiem. Teraz czuła, że wszystkich, których zostawiła w domu odtrąciła od siebie. Nawet Rayę, której przecież zawsze mówiła wszystko, Nie ważne co by się działo dziewczyna zawsze stała po stronie Addie. Była dla niej jak siostra, ale jej też nie umiała powiedzieć o tym co ją trapiło.
– Nie myślałeś o emeryturze w roli terapeuty? – zerknęła na niego z lekkim uśmiechem. – Mały przytulny gabinecik, koszula, okulary.. i kajecik. – roześmiała się. Szczerze mówiąc nie widziała w tej roli Clinta, ale obraz jaki się pojawił w jej głowie bardzo ją rozbawił.
– Ał… śmiech boli– jęczała pomiędzy kolejnymi wybuchami śmiechu po czym lekko pochylając się do przodu. Zatrzymała się. Stała na środku chodnika czekając aż zdoła się opanować. Kiedy ruszyli dalej, tym razem znów złapała się ramienia Clinta, oplatając jego rękę swoją. Rana dawała coraz bardziej o sobie znać. Chyba na razie koniec spacerów.
Zapytała jakiegoś przechodnia o rzemieślnika, który tworzył instrumenty. Na ich szczęście warsztat znajdował się dwie ulice dalej.
– Załatwmy sprawę tej lutni i wracajmy. Jednak wystarczy na razie tych spacerów. – odezwała się rozglądając dookoła, szukając odpowiedniego sklepu. – Wracając zajdziemy do zielarza po jakieś opatrunki. I coś tłustego. Wkurza mnie ten strup na czole, mocno.
Każdy nawet najmniejszy ruch twarzy kończył się ciągnięciem skóry co doprowadzało ją do szału.
Offline
Clint uśmiechnął się lekko, kiedy Addie wyraźnie stwierdziła, że byłby może nawet niezłym psychologiem
-Perspektywa nie najgorsza, gdyby ludzie, którzy do mnie by przychodzili, nie liczyli bardziej na spotkanie z ciekawym człowiekiem- Szkolenie agentów odbywało się na wielu płaszczyznach. Nie tylko tej fizycznej. Musieli też liznąć trochę psychologii, aby wiedzieć, jak zachowują się ludzie w określonych sytuacjach. Nawet największy złoczyńca, któremu się wydaje, że panuje nad wszystkim, ulegał całkiem normalnym i ludzkim reakcjom. Musieli wiedzieć, jak działa ludzki umysł, aby móc przewidzieć kolejne ruchy przeciwnika.
-No bardzo zabawne- Mruknął, kiedy Addie wyraźnie nie mogła powstrzymać się od śmiechu -Mów co chcesz, ale w koszuli wyglądam nawet nieźle- Stwierdził z lekkim uśmiechem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Nie mówię, że nie. I już nie bądź taki skromny – uśmiechnęła się zawadiacko. – Bardziej rozśmieszyła mnie wizja tego, jak siedzisz w czarnym skórzanym fotelu. Noga założona na drugą, w taki wiesz.. charakterystyczny dla psychologów sposobów. Zeszyt na kolanie. I ten lekko znudzony wzrok kiedy zerkasz na pacjenta znad okularów i spokojny lekko usypiający ton pomieszany z mrukieciami. Wybacz, ale nie pasuje mi to do ciebie – wytłumaczyła, po czym pociągnęła Clinta w głąb kolejnej uliczki. W witrynie sklepu wisiało kilka instrumentów, dlatego Addie od razu rozpoznała właściwe miejsce.
– Chodź– kiwnęła głową odsuwając się lekko od niego. Pierwszy raz od rana poczuła zmęczenie, rana zaczęła dokuczać nieco mocniej, ale Addie starała się nie pokazywać po sobie, że jest coś nie tak. Sprzedawca miał na stanie tylko jedną lutnię, ale kiedy Addie ją zobaczyła od razu pomyślała o tym, że spodoba się Torstenowi. Miała nadzieję, że bard się jeszcze pokaże, przynajmniej po to by mogli mu podziękować za pomoc, bo w ostatnich dniach była ona bardzo przydatna.
Addie pierwszy raz spróbowała się targować. Nie wyszło najgorzej, ale powinna nad tym jeszcze popracować. Zapłaciła odpowiednią sumę i w towarzystwie Clinta opuściła sklep. Ostatni przystanek przed odpoczynkiem również poszedł sprawnie. Addie kupiła to co było jej potrzebne i ruszyli w drogę powrotną. Addie zatrzymała się przed drzwiami gospody. Chwilę się zawahała, ale po chwili zwróciła się w stronę Clinta. Wspięła się lekko na palce i musnęła wargami jego policzek.
- Dziękuje - powiedziała odsuwając się od niego, po czym złapała za klamkę i pociągnęła otwierając przed nimi ciepłe wnętrze gospody.
Offline
Clint towarzyszył jej w każdym punkcie podróży, chociaż sam zaczynał odczuwać już lekkie zmęczenie. Jego plan na ten dzień wyglądał zgoła inaczej. Faktycznie miał ochotę odespać, może posiedzieć w ciepłej gospodzie i poobserwować ludzi. Niestety rano Robin i Ull zakłócili jego spokój, a potem Addie wyskoczyła nagle z listą zakupów. Uznał, jednak że z dwojga złego lepiej już chodzić po mieście, niż wysłuchiwać jęków, których wcale słyszeć nie chciał.
-Nie ma za co- Powiedział, kiedy dziewczyna dość niespodziewanie mu podziękowała -Miałem do wyboru to, albo pornosa za ścianą z samym dźwiękiem- Dodał i uśmiechnął się lekko, po czym wszedł za nią do środka gospody. Przyjemne ciepło od razu zawładnęło jego ciałem. Zdecydowanie był typem domatora, który zaczynał doceniać spokojne wieczory przy kominku. Naprawdę stracił swój charakter. Kiedy w młodości to było mu wszystko jedno, aby działo się jak najwięcej, teraz każdego kolejnego dnia, kiedy się budził zaczynał modlić się o to, aby było spokojnie. Usiadł przy wolnym stoliku i wyciągnął nogi przed siebie po czym westchnął cicho. Odchylił nieco głowę do tyłu i oparł ją o przeciwległą ścianę po czym przymknał na chwile oczy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie prychnęła cicho, kiedy Clint dość oszczędnych słowach opisał to co się działo za ścianą pokoju, który obecnie zajmował i ona też.
– Następnym razem trzeba koniecznie zaznaczyć, że jeden z pokoi ma być na drugim końcu gospody. Może aż tak się nie będzie niosło – zmrużyła oczy, ale szczerze mówiąc miała co do tego wątpliwości, ale dodatkowa ochrona uszu nie zaszkodzi.
– Idę zanieść rzeczy na górę. Sprawdzę jak tam rana. – westchnęła ciężko. – Dam ci już spokój – uśmiechnęła się nieśmiało.
Odprowadziła Clinta wzrokiem i poczłapała na góre. Kiedy zamknęła za sobą drzwi pokoju odłożyła zakupy na łóżko. Ściągnęła z siebie bluzkę, a następnie zaczęła odwijać bandaż, którym rano się okręciła. Na nagiej skórze kobiety pojawiła się gęsia skórka. Wygląd rany ją uspokoił. Wyglądało to naprawde dobrze. Przemyła ranę. Wzięła do ręki maść jaką kupiła i lekko wmasowała odrobinę w czoło, w miejscu, gdzie skóra została przecięta I dopiero wtedy wzięła się za ponownie okręcanie rany na boku. Usiadła na łóżku, skrzywiła się kiedy ból mocniej dał o sobie znać.
...........................................................................................
Ull zaplątał się w koszulę. Syknął cicho kiedy zbyt gwałtownie poruszył niesprawną ręką.
- Pójdę półnago. No nie da się tego założyć -- jęknął odrzucając koszulę na łózko.
Offline
Robin leżała spokojnie na łóżku. Dłonie skrzyżowała sobie na brzuchu i obserwowała uważnie szamotaninę Ulla z koszulą. Zmarszczyła lekko brwi, kiedy wspomniał, że pójdzie najwyżej bez górnej części ubrania
-Nie zgadzam się- Powiedziała wyraźnie oburzona, i poruszyła się na łóżku, po czym przysunęła się nieco bliżej niego. Przysunęła twarz do jego ramienia i musnęła delikatnie końcówką swojego nosa jego skórę
-To mój teren- Szepnęła. Naprawdę nie chciała, aby świecił gołą klatą, tym bardziej, że było na czym oko zawiesić -Gdyby jakaś inna kobieta na ciebie spojrzała, mielibyśmy kolejnego trupa...tym razem nie przypadkowego- Była zazdrosna, ale uważała, że był to ten rodzaj zdrowej zazdrości. Tak samo jak on się spinał, kiedy Torsten obsypywał ją komplementami, tak samo ona czuła zazdrość, kiedy jakaś inna kobieta znajdowała się w jego towarzystwie. Nie robiła mu z tego powodów wyrzutu, bo wierzyła w to, że to do niej chciał wracać, ale jednak nie była w stanie powstrzymać tego uczucia delikatnego ukłucia. Chwyciła w dłonie jego koszule i dźwignęła się z łóżka stając naprzeciwko niego
-Chodź pomogę ci...chociaż- Powiedziała a na jej ustach pojawił się dwuznaczny uśmieszek -Chyba mam większą wprawę w ściąganiu z ciebie ubrań niż zakładaniu, ale postaram się
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Przymknął oczy kiedy musnęła lekko jego skórę. Uśmiechnęła się lekko zapominając o irytacji, która jeszcze przed chwilą go rozsadzała.
– Za samo spojrzenie? – zapytał lekko odkręcając głowę w jej stronę. – Surowa jesteś – mruknął z cwaniackim uśmiechem. Podobała mu się zazdrość Robin. On był zazdrosny, ale to było oczywiste jak oddychanie. Jeszcze nie miał okazji podrażnić Robin wzbudzając w niej zazdrość świadomie, ale balansowanie na granicy było jego hobby, nie ważne na jakiej płaszczyźnie się odbywało. Pożerał ją wzrokiem kiedy stanęła przed nim trzymając jego koszulę.
– Ściąganie jest zdecydowanie przyjemniejsze – dodał odwzajemniając jej uśmiech. Najpierw włożył w rękaw chorą dłoń. a potem zdrowa. Z pomocą Robin udało się mu również przełożyć głowę. Ull złapał dziewczynę w pasie i pocałował wyciągając twarz w stronę jej ust.
– Idziesz ze mną? – zapytał sunąc palcami po jej boku. Dawno minęło południe, a on jeszcze dziś nic nie jadł. Poza tym przyszedł czas by się zebrać i obgadać dalsze kroki działania. Nie miał pojęcia w jakim stanie jest Addie, czy da radę iść aż nad ocean.
– Też nic nie jadłaś – powiedział przyciągając ją bliżej. Przyłożył czoło do jej brzucha, tuż nad siniakiem.
Offline
-Gdyby pojawiło się coś więcej niż spojrzenie, to nie wiem czy trup by został- Odpowiedziała mu z lekkim uśmiechem. Zazdrość była częścią miłości i nie można było tego w żaden sposób rozdzielić. Z resztą Robin uważała, że trochę zdrowej zazdrości było potrzebne. W ten sposób pokazywało się swoje przywiązanie oraz, że nadal zależało na drugiej osobie. Najgorzej, kiedy zazdrościć znikała, wtedy na jej miejscu pojawiała się obojetnosc, która była złym znakiem.
Dziewczyna zaczęła pomagać Ullowi, co jak się okazało nie było takie łatwe
-Nie szamocz się tak...nie, nie w ten sposób- Mówiła co jakiś czas starając się go nakierować na odpowiednią pozycje w której ułatwił by jej nieco zadanie. W końcu, jednak po dłuższej chwili udało się im dojść do sukcesu.
-Zdecydowanie łatwiej cie rozebrać- Mruknęła i uśmiechnęła się lekko ocierając z czoła niewidzialny pot. Drgnęła lekko, kiedy opar czoło o jej burzch, po czym objęła dłońmi jego głowę i zamknęła w szczelnym objęciu. Gładziła go delikatnie po włosach. Zawsze ją to dziwiło jak bardzo się zmieniał, kiedy znajdowali się sami. Wśród ludzi był inny. Zdystansowany, może nieco chłodny, ale kiedy zostawał z nią sam na sam wychodziła jego druga natura. Ciepła i troskliwa, oraz zdecydowanie spragniona czułości. Złożyła delikatny pocałunek na czubku jego głowy i odsunęła się odrobinę, poczym sama zaczęła się ubierać, co jej poszło dość sprawnie.
-Chodźmy...rekonwalescencja rekowalenscencją, ale lepiej sprawdzić czy Addie i Clint dla odmiany nie wkopali się w klopoty W ich wypadku wszystko było możliwe. Niewinne wyjście do miasta może skończyć się tragedią.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie położyła się na chwilę, ale spędziła wózku jedynie chwile. Ubrała się i ponownie zeszła na dół. Uśmiechnęła się kiedy dostrzegła, że Clint nie ruszył się nawet o milimetr. Podeszła do niego od tyłu, a po chwili złapała go za ramiona.
– Nie śpij. Pamiętaj, że pilnujesz wszystkich naszych pieniędzy – powiedziała z uśmiechem , powoli zsuwając dłonie z jego ramion. Usiadła obok niego od strony ściany.
– Idź się połóż – zaproponowała mu. – Pokój wolny.
…………………………………………………………………………………………………………….
– Myślę, że to mało prawdopodobne.. – powiedział Ull podnosząc się z łóżka – Kto jak kto, ale akurat Clint z własnej woli wchodzi w kłopoty, same go nie znajdują, więc nie martwiłbym się, że Addie wpadnie przez niego w kłopoty, raczej na odwrót. – zaśmiał się cicho, po czym zaczął zmierzać w stronę drzwi. Złapał Robin za rękę i razem z nią zszedł na dół. Kiedy zauważył pozostałą dwójkę siedzącą przy stole od razu ruszył w ich stronę.
– Och.. - westchnął głośno. – Jaki to piękny dzień w na wolności – puścił dłoń Robin i odsunął jej krzesło. Kiedy dziewczyna usiadła ruszył na drugi koniec stołu. Wyciągnął dłoń w stronę Addie. Ucałował wierzch jej dłoni.
– Nie miałem okazji ci podziękować.. Za to co zrobiłaś dla mnie – powiedział poważnym tonem.
– Jesteśmy drużyną – uśmiechnęła się blondynka. Uśmiechnęła się do niego miło.
– Tak czy inaczej.. – skinął głową wypuszczając z uścisku jej dłoń. – Kto głodny? – zapytał, a po chwili ruszył do baru zamówić jedzenie. Kiedy wrócił do stolika usiadł obok Robin. Przerzucił zdrową ree przez oparcie jej krzesła i lekko musnął palcami jej plecy.
– Co nowego? – zapytał patrząc raz na Clinta, raz na Addie.
Offline
Łucznik nieco się wzdrygnął, kiedy poczuł na swoich ramionach ciężar czyiś dłoni
-Nie śpię- Mruknął i przetarł palcami powieki -Na chwilę tylko przymknąłem oczy- Dzień uciekł mu dzisiaj nie wiadomo kiedy, i nie dostał nawet szansy, aby porządnie odespać, widocznie taki był już jego los. Po chwili na dół zeszli ci, którzy w zasadzie rozpoczęli jego tułaczkę z Addie po mieście. Oni wyglądali na doskonale wypoczętych, ale nie mógł się im dziwić. Robin zajęła jedno z wolnych miejsc i uśmiechnęła się lekko. Widać, że dobry humor jej wrócił, bo w ostatnim czasie nie nadawała się zbytnio do czego kolwiek. Clint nie mógł mieć jej tego za złe. Martwiła się, a to nie sprzyjało jasności myślenia
-Chociaż nadal uważam, że mogłaś z nami porozmawiać, to tak...dzięki- Rzuciła w jej stronę. Nie była dobra w podziękowaniach, dopiero niedawno nauczyła się tak naprawdę przepraszać, a i tak nadal przeprosiny ciężko przechodziły jej przez gardło.
-Próbowałem odespać, ostatnio było dość mało snu, ale ktoś mi w tym przeszkodził- Mruknął i zmierzył wzrokiem najpierw Ulla a potem Robin -A potem zostałem wciągnięty w wir zakupów- Wyjaśnił krótko
-Starość nie radość- Powiedziała dziewczyna wzruszając delikatnie ramionami.
-Młodość też powinna mieć swoje chociaż minimalne ograniczenia- Odpowiedział, a dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie. W zasadzie brakowało jej tych przepychanek z Clintem. Ostatnio nie miała do tego w ogóle głowy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Ale z ciebie zrzęda— rzuciła Addie w jego stronę z lekkim uśmiechem. — Zrobiłeś ze mną minimum zakupów— dodała z udawanym wyrzutem. —Poza tym gdybyśmy nie poszli bylibyśmy obecnie bez pieniędzy.. no i trzeba by spłacić dług wdzięczności…— spojrzała na Robin. —
Odkupiliśmy Torstenowi lutnie. — wyjaśniła spokojnie.
— Niepotrzebny wydatek — mruknął Ull. Z szerokim uśmiechem patrzył na to jak barman stawia przed nimi kolejne miski z jedzeniem.
— Potrzebny— nie zgodziła się z nim Addie. — Przez ostatnie dni pomagał jak umiał. Dzięki niemu nie doszło do tragedii
Ull zsunął dłoń z oparcia krzesła i złapał dłoń Robin w swoją. W sumie Addie miała racje. Gdyby nie ten grajek, Robin by teraz.. Nawet nie chciał o tym myśleć.
— Dobrze.. jak chcecie— powiedział dając tym samym do zrozumienia, że odpuszcza.
— Słuchajcie.. — zaczął po chwili. Chciał zmienić temat. Odciągnąć Robin od ponurych myśli. — Nie dam rady wytworzyć iskry. Dopóki ręka nie będzie sprawna. Mam nadzieje, że w ciągu kilku dni wyzdrowieje, ale chyba nie chcemy czekać tyle czasu. Wiec.. proponuje udać się nad ocean. W porcie.. bardzo prawdopodobne, że spotkamy kogoś kto może nas przetransportować do Asgardu. Drogą morską — zaczął tłumaczyć.
— Popłyniemy do Asgardu statkiem?— chciała się upewnić blondynka.
— Tak. Jeśli się uda. Kapitan nie lubi zabierać pasażerów. Jest specyficzny..— dodał szatyn. Złapał za łyżkę i zaczął jeść zupę.
— Przekonamy go— wzruszyła ramionami Addie. Nie raz mieli doczynienia z dziwakami i zawsze jakoś dawali sobie radę.
Ull uśmiechnął się lekko. Blondynka nie miała pojęcia o kim mówi.
— Powodzenia. Jego nie interesują pogaduszki. Będzie chciał pięniędzy, dużych pieniędzy, albo spróbujemy się zaciągnąć do załogi. Orvandil nie słynie z ugodowości. — dodał półgłosem.
— Orvandil? Ten.. Orvandil— dopytała blondynka. Słyszała o nim. Żeglarz dla którego nie ma miejsca do którego nie dotrze. Nawiguje z gwiazd, podobno do niego mówią. Podobno odwiedził wszystkie światy, ale nikt nie wie jak tego dokonał.
Offline
Robin nie chciała wracać do wydarzeń z tamtego dnia, jednak i ona wiedziała, że gdyby Torsten nie zjawił się, mogłoby być naprawdę źle
-Wiem, że go nie lubisz, ale Addie ma racje. Sparaliżowało mnie wtedy totalnie, nie wiedziałam co zrobić. Pomógł chociaż nie musiał i poświęcił jednak rzecz dzięki której jakoś zarabia na życie- W zasadzie to nie spodziewała się tego po bardzie, że poświęci to co ma przy sobie najcenniejsze, pewnie powie, że był to impuls, ale nie każdego byłoby stać na coś takiego. Dziewczyna ścisnęła delikatnie jego dłoń i uśmiechnęła się łagodnie. Przy odrobinie szczęście Ull już niedługo nie będzie musiał oglądać twarzy barda. W końcu dali mu jasno do zrozumienia, że nie może iść dalej z nimi. Nie chciała mówić o tym Ullowi, że taki temat się pojawił. Wiedziała, że nie zareagował by na to radośnie i nawet nie dziwiła się mu.
Temat zszedł w końcu na to co powinni robić dalej, bo obecnie ich sytuacja nie wyglądała zbyt kolorowo. Oczywiście mogli siedzieć w tej gospodzie i czekać, aż wszyscy dojdą do względnego zdrowia, ale to zajmie za dużo czasu, a tego akurat nie posiadali.
-Zawsze Addie może pomajstrować jego nastrojem- Rzucił Clint, kiedy zostało wspomniane, że kapitan raczej nie da się przekonać ich tragiczną historią, oraz załzawionymi oczami. Moce blondynki przydawały się dość często, chociażby do tego, aby nakłonić niektórych ludzi do większej współpracy
-Dobra, a o kim w ogóle mówimy?- Zapytała się Robin, kiedy w końcu padło nazwisko owego kapitana, który jak na razie zdawał się być ich jedyną opcją wyrwania się z tego miejsca -kto to ten cały Orvandil?- Dodała po chwili milczenia zerkając raz na Ulla raz na Addie, którzy najwyraźniej jak zwykle doskonale wiedzieli o co chodzi.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Jest znany w wielu kulturach. Wiele mitologii rozpisuje się na jego temat. Tak naprawdę nie wiadomo kim jest naprawdę.— zaczęła Addie. Słyszała historie o Orvandirze. Znała go również z ziemskich informacji. Tyle, że na ziemi jest znany pod innym imieniem.
— Znacie go pod innym imieniem. Znacznie gwiazdozbiór Oriona? Orvandil to inne imię, którym się posługuje. W Asgardzie krąży opowieść o tym, jak tułacz imieniem Orvandil podróżował razem z Thorem po lodowym pustkowiu. Droga była trudna i Thor musiał nieść tułacza na swoich plecach. — zaczęła opowiadać blondynka.
— Pierdoła się wyjebał.. —przejął opowieść Ull. — Pech chciał, że podczas upadku tułaczowi odpadł odmrożony palec u stopy. Ten największy. Thor spanikował. Podrzucił palec w niebo. Zrobił to tak mocno, że zamrożony palec utknął między gwiazdami. - dokończył Ull. Addie pewnie znała jakąś wzniosłą wersje tej historii, ale rak naprawdę nie byków niej nic wzniosłego.
— Płynąc z Orionem jego statkiem..— uśmiechnęła się lekko blondynka. Już zdążyła się lekko rozmarzyć. To byłoby wspaniałe. Spotkać kogoś tak znanego i przekonać się na władnej skórze jaki jest.
— Jeszcze się nie zgodził — mruknął Ull ostudzając jej entuzjam. — Tak czy inaczej. Narazie innej opcji nie widzę. Pójdę pokręcić się po mieście może jakiś kupiec będzie jechał w stronę nabrzeża, żebyśmy nie musieli iść całą drogę— zaproponował Ull.
—Pójdę z Robin na zakupy— rzuciła Addie do rudej, a potem przeniosła wzrosną Clinta. — A ty masz wolne. — uśmiechnęła się do niego lekko.
— Mi pasuje— powiedziała pełną buzią jedzenia Ull.
Offline
-No tak znamy- Powiedziała Robin -Dwudziesta szósta co do wielkości konstelacja gwiazd. Położona mniej więcej w okolicy równika niebieskiego. Jej górowanie przypada na początek grudnia i jest jedną z najbardziej charakterystycznych widocznych konstelacji. W jej okolicy można znaleźć gwiazdozbiór bliźniąt, byka, wielkiego psa i zająca. A liczbę gwiazd w tym gwiazdozbiorze, które można dostrzec gołym okiem to około sto dwadzieścia- Wyrecytowała, a Clint otworzył szerzej oczy wlepiając w nią wyraźnie zdziwione spojrzenie. Robin odchrząknęła cicho po czym chwyciła kubek i nalała sobie trochę soku upijając z niego kilka łyków.
-Skąd ty?...
-Za dzieciaka miałam dużo czasu wolnego, po za tym nie zapominaj, że jakiś czas podróżowałam po kosmosie- Mruknęła dość niechętnie. Niezbyt lubiła chwalić się swoją wiedzą, z resztą uważała, że to i tak nieprzydatne nikomu informacje
-No dobra, ale co z tym Orionem- Powiedziała chcąc szybko zmienić temat, chociaż i tak cały czas czuła na sobie wzrok łucznika. Wysłuchali w milczeniu całej dość krótkiej historii, a zaraz potem Robin i Ull spojrzeli na siebie z dość dziwnymi minami. Wszystkie te historie, które usłyszeli do tej pory brzmiały dla nich dość dziwnie i nieprawdopodobnie na tyle, że nawet nie wiedzieli co na ten temat mieli myśleć.
-Cóż...- Przerwał milczenie Clint -Skoro nie mamy innego wyboru niż płynąć statkiem bezplacowego gościa...- Robin zacisnęła usta w wąska linię, aby powstrzymać chęć parsknięcia śmiechem. Oni w tej chwili mieli tu najmniejsze prawo głosu, bo chociażby się starali to i tak nie wymyślili by nic lepszego.
-Ull...tylko proszę cię pilnuj się- Zwróciła uwagę w jego stronę. Nie chciała, aby znowu władował się w jakieś kłopoty, a on akurat do tego miał niewysłowiony talent. Clint natomiast zdawał się odetchnąć z wyraźną ulgą, kiedy Addie zakomunikowała mu, że może zostać.
-Odbiję sobie trochę snu, który mi ktoś ukradł...tak patrzę na ciebie Robin- Powiedział, a dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie zupełnie tak jakby nie wiedziała o co chodzi.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Ja? Pilnuje. Głowę nadal mam na miejscu — uśmiechnął się do niej jednak po chwili kiwnął głową rozumiejąc powagę z jaką zwróciła się do niego ruda. Szatyn dokończył zupę po czym zaczął się zbierać.
— Spotkamy się za dwie godziny — rzucił na odchodne, po czym wstał od stołu i ruszył w stronę wyjścia.
Addie odchrząknęła cicho, a po chwili uśmiechnęła się uroczo do Clinta wyciągając rękę w jego stronę. W chwili obecnej to on trzymał pieniądze.
—Przejdziemy się po straganach. — powiedziała do Robin czekając aż Clint poda jej sakiewkę.
— Czuje się, jakbym czekała na wytargowane na zakupy kieszonkowe — powiedziała próbując niewybuchnac śmiechem.
Offline
Kiedy Ull najwyraźniej jej słowa starał się zmienić w żart zmarszczyła brwi robiąc poważną minę. W tej chwili nie żartowała. Naprawdę chciała, aby pohamował swoją potencjalną ciekawość, i inne zapędy, które mogłyby na ich głowy sprowadzić kolejne zagrożenia. Ostatecznie, jednak uśmiechnęła się lekko i odprowadziła go wzrokiem w stronę wyjścia. Clint westchnął ciężko i wyciągnął sakiewkę układając ją na wyciągniętej dłoni dziewczyny
-Nie przewalcie tylko wszystkiego- Powiedział i on też nie żartował. Wiedział z jakim naręczem toreb wracała jego żona z zakupów. Oczywiście wszystko było w tak cholernie okazyjnej cenie, że ich konto bankowe był zawsze po jej zakupach wyraźnie bardziej przestronne -Ja idę spać. Jeżeli nikomu nie będzie z ciała wystawać jakaś kość, albo drąg, bądź cokolwiek innego nie próbujcie mnie nawet budzić- Ostrzegł po czym sam wstał od stołu i ruszył schodami prowadzącymi na górę. Robin dopiła to co miała w kubku i spojrzała na Addie czekając, aż ta da jej wyraźny sygnał do tego, że mogą już iść. Pewnie dojście na miejsce chwile im zajmie. Blondynka była poturbowana i ona też, ale Robin nawet chciała wyjść na świeże powietrze. Miała trochę dość siedzenia w jednym miejscu i wgapiania się w sufit, z resztą trochę ruchu dobrze jej zrobi.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Tak jest— rzuciła za nim Addie po czym zaczęła podnosić się z krzesła. Skrzywiła się lekko kiedy rana zabolała, ale już po chwili znów lekko się uśmiechnęła.
—Choć kaleko. Idziemy— kiwnęła do niej głową. Znów musiała chwile przyzwyczaić się do chodzenia.
Kiedy wyszła na ulice wzięła głęboki oddech.
Spojrzała na Robin z lekkim uśmiechem.
— Jak się czujesz?— spytała z troską. Nie miały okazji widzieć się po tych tragicznych wydarzeniach. Choć Addie wiedziała, że Robin jest bezpieczna nadal się o nią martwiła.
Offline
Robin wiedziała, że zejdą na ciężki temat, chociaż pytanie z pozoru było normalne. Przy Ullu starała się udawać, że wszystko jest dobrze, odtrącała od siebie złe wspomnienia, ale one i tak wracały co jakiś czas. Wszystko było nadal za świeże. Spuściła lekko głowę, a włosy przysłoniły jej twarz
-A jak myślisz...- Mruknęła -Obolała, ale to pikuś- Fizyczne rany jej nie przeszkadzały, w końcu się zagoją i nie będzie po nich nawet śladu, może jakaś mała blizna, ale tym się nie przejmowała -Brudna, zbrukana, upokorzona...i pewnie jeszcze wiele innych przymiotników, których w tej chwili nie mogę wymyślić- Wiedziała, że jeżeli pokaże faktycznie swój stan, to Ull bardzo szybko zmieni zdanie i ostatecznie zechce się rozprawić z tym, kto zlecił napad na nią. Było to wykonalne, Ull umiał takie rzeczy załatwiać, ale w tej chwili nie mogła mu na to pozwolić. Do tej pory jakie kolwiek czynności związane z seksem kojarzyły się jej raczej przyjemnie, teraz miała okazję poznać to od drugiej strony i nie chciała ich doświadczać nigdy więcej
-Nigdy mnie coś takiego nie spotkało, nawet w tym barze na ziemi, kiedy się do mnie przystawiali...to było coś innego- Niechciane dotknięcie, złapanie gdzieś za kolano czy klepnięcie w pośladek to były rzeczy z którymi umiała sobie poradzić, ale wtedy nie wiedziała co robić. Pomimo swojej mocy, której przecież mogła użyć nie była w stanie nic zrobić. Zachowała się jak przerażone dziecko i było jej trochę wstyd z tego powodu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.086 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.5 MB (Maksimum: 1.91 MB) ]