Nie jesteś zalogowany na forum.
Robin miała dość kłótni jak na jeden dzień, ale najwyraźniej Ull miał ochotę na więcej. Zacisnęła w końcu dłonie w pięści czując jak nowa fala złości zaczęła ją zalewać. Tu akurat Clint miał rację. Nie mogli nic powiedzieć bo Ull od razu się obrażał i prezentował im swoje fochy jakby urazili jego dumę w niesamowity sposób. W końcu poderwała się z krzesła i z głośnym hukiem przystawiła je bliżej stołu
-To skoro już wszyscy zachowują się jak dzieci to też chcę...- Powiedziała wyraźnie wściekła
-Nie, nie mam innych pomysłów, tak mam wątpliwości...tak boję się...a z resztą...po co to tłumaczę skoro i tak nikt nie chce słuchać- Warknęła i machnęła ręką -Ty jesteś pierdolonym pesymistą- Rzuciła spoglądając na Clinta -Ze mną na czele...ty- Skierowała wzrok na Ulla -Jesteś obrażalski i albo będzie tak jak ty powiesz, albo w ogóle. A nie daj boże, aby ktoś miał pytania, lub zwykłe ludzkie wątpliwości...to najgorzej prawda, bo może nie zauważyłeś, ale oprócz ciebie i Addie nikt inny tutaj nie ma przyspieszonej regeneracji, długiego życia i innych dodatkowych cech, które zapewnia złote jabłko.- Wzięła głęboki wdech, aby zapanować nad drżącym głosem
-Chcecie się w ten sposób przepychać proszę bardzo...powiedzcie jak coś się zmieni- Nie chciała dłużej brać w tym udziału jeżeli to miało wyglądać w ten sposób to w sumie po co. Będą się kręcić w kółko. Tym razem to ona postanowiła odpuścić jako pierwsza. Ruszyła szybkim krokiem w stronę schodów. Nie miała w tej chwili ochoty ani na towarzystwo Ulla ani Clinta...w zasadzie dużo by dała, aby móc wyrwać się stąd i pobyć chwilę samą, zebrać na spokojnie myśli. Weszła do pokoju i przysiadła na parapecie obserwując uważnie przystań.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ullmiał jeszcze kilka rzeczy do powiedzenia, ale Robin postanowiła się obrazić i uciec na górę. Najlepiej, narobić rabanu, a potem się wycofać i udawać wielką obrażoną.
Ull tez nie zamierzał dłużej tu siedzieć. Wstał od stołu i wyszedł z gospody. Musiał pomyśleć, oczyścić umysł, a tutaj nie miał do tego warunków.
Addie oparła łokcie na stole i schowała twarz w dłoniach.
— Świetnie— mruknęła znów prostując die na krześle. — Nie ma to jak awantura przed zadaniem — prychnęła nerwowo.
— Jak ja nie znoszę tego, jak ona mówi tonem jakby to była w moja wina, a przynajmniej cześć tego co nas spotyka. — burknęła. Nie chciała ciągnąć tych kłótni, ale to robiło się nieznośne. Jak coś się sypało oczywiście musiał paść argument, albo o złotym jabłku, albo o tym, że ona nie jest stąd. Zazdrość Robin była coraz bardziej widoczna, ale Addie potrafiła zrozumieć czemu tak ją to boli. Blondynka starała się pomoc jak umiała. To ze znała ten świat, uważała że to plus, ale najwidoczniej nie wszyscy tak myśleli.
Offline
Clint westchnął ciężko, ale z drugiej strony nie spodziewał się niczego innego. Zawsze te ich obrady kończyły się w dość podobny sposób, chociaż to Ull zazwyczaj jako pierwszy wychodził obrażony na cały świat.
-Przecież niczego ci nie zarzuciła- Powiedział, marszcząc brwi -Podała jeden z powodów, dla którego w tym wypadku improwizacja może nie jest najlepszym pomysłem. Addie my jesteśmy zwykłymi ludźmi i dwa razy tak musimy tutaj uważać. Rany, jakie odniosłaś w walce z tym elfem, na nas goiłyby się dwa razy dłużej, i gdybym to ja albo Robin oberwali, istnieje opcja, że nadal byśmy tkwili w tym dworze elfów. Nie zawsze możemy sobie pozwalać na skok ze szczytu wodospadu na główkę. Na nas żadne nordyckie zaświaty nie czekają, dla nas śmierć to koniec wszystkiego, więc nie dziw się, że ludzie starają się działać ostrożniej i jak już coś mają zrobić, to wolą wiedzieć dokładnie co się może wydarzyć- Próbował to wyjaśnić jak najbardziej racjonalnie. Rozumiał Robin z jeszcze jednego powodu. Była przerażona absolutnie wszystkim, a chyba najbardziej tym, że nie wiedziała ile czasu, jej jeszcze zostało. Starała się uśmiechać i udawać, że nic się nie działo, ale widział jej minę kiedy nikt nie patrzył. Może w końcu zaczęła mieć dość robienia dobrej miny do złej gry.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie westchnęła ciężko.
— Wiem— powiedziała spokojnie. Nie chciała się kłócić. Addie miała tą przewagę, że znała oba światy i rozumiała argumenty Robin i Clinta, ale sądziła że te różnice są aż tak duże.
— Złote jabłko.. czy inny nadnaturalny artefakt to tylko połowa. Nie jest tak, że zjesz sobie magiczny owoc i jesteś nadnaturalne szybki, silny, czy dany ci się szybciej goją. Tak to może jest w tych wszystkich fanfikach na wattpadzie. To, że magia przyjęła się w ciele to czasami poprostu trochę szczęścia. Jedni ją tolerują inni nie. Dlatego nie rozdaje się owoców każdemu przechodniowi. Przynajmniej połowa umarłaby od jednego kawałka. — starała się wyjaśnić. — Druga połowa musi włożyć naprawdę dużo by złapać równowagę. To tak jakbyś wyrabiał od nowa formę. Tyle, że z bonusami. — dodała lekko unosząc kącik ust.
Doskonale pamietała ile wymagali od niej wojownicy, kiedy zdecydowała się trenować. Pamietała nieprzespane noce, kiedy bolał najmniejszy ruch próbując przekręcić się w łóżku.
— Co do Oriona..— zaczęła — Myśle, że za bardzo sami się nakręcamy. Może po prostu trzeba z nim pogadać bez wymyślania niewiadomo jakich historii. Poza tym. Ull nie chce o tym słyszeć ale ja bym wykorzystała informacje, że jest synem Thora. Co z tego, że przybranym. Należy do rodziny. Gdyby oprócz misji dla Odyna, Orion przywiózłby członka jego rodziny.. mógłby się targować o większą nagrodę.— wypowiedziała na głos swoje myśli. Pieniądze zawsze działały cuda. Jeśli Orion jest łasy na klejnoty i złoto istnieje duża szansa, że wzbogacenie się będzie dla niego wystarczająca motywacja by ich ze sobą zabrać.
Offline
-To oczywiste, że tak to pewnie nie działa, chociaż sam nie znam się na tym za bardzo...w zasadzie to wcale się nie znam- Powiedział i skierował na chwilę wzrok w stronę schodów
-Nie mniej tak jak mówisz macie bonusy, których my nie mamy i pewnie mieć nigdy nie będziemy. Jedyne, na czym możemy polegać to nasze umiejętności i chęć przetrwania, ale czasami to za mało, a czasami się okazuje, że to absolutnie nic- Addie, mogła już trochę zapomnieć, jak kruchymi, i delikatnymi istotami byli ludzie. Wystarczyło czasami zwykłe nieleczone przeziębienie, aby rozwinęło się w coś, co mogło już realnie zagrozić życiu i często tak było i wcale nie trzeba było prowadzić życia na krawędzi tak jak on, aby wpaść w naprawdę poważne tarapaty.
-Spróbuj zrobić to bez jego wiedzy, a możesz pożegnać się ze swoim przewodnikiem- Ull był uparty, jeżeli czegoś nie chciał robić, to nie było siły na tym świecie, która by go do tego zmusiła.
-Z drugiej strony nie dziwię się mu. Kiedy masz mocne, plecy w postaci nazwijmy to "sławnego" rodzica budzi się w tobie chęć osiągnięcia czegoś samodzielnie, udowodnienia sobie i innym, że to ja jestem wartościowy sam z siebie, a nie przez wzgląd na rodziców- Doskonale wiedział, o czym mówił, bo sam to przechodził.
-Moje dzieci są cholernie ambitne niektóre może nawet za bardzo. Wszystko chcą robić same i rzadko kiedy proszą mnie o pomoc...chyba, że sytuacja pogmatwała się już na tyle, że nie mają pomysłów jak z niej wyjść, ale to Laura częściej jest tą, która im pomaga. Nie chcą, aby sławny ojciec się w coś mieszał, bo może im to odebrać radość ze zwycięstwa. Więc nie dziwię się, że Ull nie chce grać tą kartą- Domyślał się, że ciężko było żyć w cieniu popularnego rodzica. Jeszcze trudniej znaleźć prawdziwego przyjaciela, który dostrzegłby go takim, jakim był, a nie patrzył przez pryzmat, kim są jego rodzice.
-Dobra...- Mruknął po chwili milczenia -Idę do naszej naczelnej złośnicy. Sama będzie się tylko nakręcać- Złość Robin przechodziła w różny sposób. Czasami szybko, czasami trzymało ją długo, ale jedna rzecz była niezmienna. Głównie sama się napędzała do tego, aby być jeszcze bardziej wkurzoną, a wtedy przychodziły jej głupie pomysły do głowy. Dlatego lepiej było, zapobiegać niż później leczyć.
-Może lepiej posiedź w pokoju. Jak Ull wróci i zobaczy, że ciebie zostawiłem, będę miał przesrane- Rzucił w jej stronę, po czym ruszył w stronę schodów. Nim, jednak udał się do pokoju Robin, wszedł do siebie i znowu zaczął grzebać w plecaku, wyciągając z niego coś i schował do kieszeni spodni.
Zapukał do drzwi Robin, ale tak jak się spodziewał, nie uzyskał odpowiedzi, więc uznał to za zgodę.
-Nie mam ochoty z tobą gadać- Rzuciła od razu w jego stronę, kiedy tylko dostrzegła, jak wchodzi do pokoju.
-I nie musisz...choć na dach- Zaproponował i podszedł do okna, przy którym siedziała, otwierając je na oścież. Wdrapał się na nie, opierając się nogami o parapet i podciągnął się na skraju spadzistego dachu. Robin przez chwilę spojrzała zdziwiona w miejscu, w którym zniknął, ale ostatecznie westchnęła ciężko i też wspięła się na dach. Ruszyła ostrożnie za Clintem po stromych dachówkach, aż w końcu znaleźli się na nieco bardziej pewnej stronie dachu. Usiedli na jego grzbiecie. Clint sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej paczkę fajek, którą podsunął dziewczynie.
-Myślałam, że rzuciłeś- Mruknęła zdziwiona.
-Wiesz, jak to bywa, poza tym czym jest wściekła dziewczyna bez peta w ustach- Uśmiechnął się lekko, a Robin wyciągnęła jednego papierosa i krótkim ruchem dłoni przypaliła jego końcówkę. Zaciągnęła się gryzącym i duszącym dymem. Łzy stanęły jej w oczach, a potem zakasłała cicho. Clint nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
-Ktoś tu chyba wyszedł z wprawy- Powiedział, odbierając od niej zapalonego papierosa i sam zaciągnął się kilka razy.
-Dach, wieczór, trucizna...jeszcze butelki piwa brakuje i byłoby jak w domu- Odchyliła się nieco do tyłu, opierając się plecami o zimną powierzchnię dachu.
-Pamiętam jak Rogers, założył sobie za punkt honoru, że oduczy cię palić "wolałbym, abyś nie paliła"- Zacytował słowa Kapitana, próbując ułożyć głos tak, aby przypominał chociaż trochę jego.
-A ja wolałabym, abyś zszedł na krwotok wewnętrzny, ale wątpię, że to dla mnie zrobisz- Odpowiedziała i zaśmiała się wesoło na wspomnienie starych czasów.
-Umiałaś wtedy dogadać- Powiedział, przekazując jej papierosa -Zawsze lubiłem twoją krnąbrność
-Stanęło na czymś konkretnym?
-Ull się chyba obraził i wyszedł, Addie wolałaby, abyśmy się nie kłócili...w zasadzie nic nowego
-Jeżeli ona to uważa za kłótnie to chyba nie wie jak wyglądały narady Avengersów- Clint kiwnął z uśmiechem głową. Nie było rozmowy między nimi, w której ktoś nie wyszedłby śmiertelnie urażony, bo inni nie zgadzali się z jego zdaniem. Przeważnie był to Stark, który lubił jak wszystko było tak jak on chciał.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie pokiwała głową kiedy Clint postanowił iść na górę. Ona postanowiła jeszcze chwile zostać. Złapała za kufel z piwem i upiła z niego kilka łyków. Nie miała pomysłu jak rozwiązać problem i nie zanosiło się, żeby ktokolwiek go miał. Jeśli chodzi o ustalanie planów nie umieli się dogadać. Zawsze ktoś musiał się obrazić i nie odzywać do reszty. Nie mieli na to czasu.
Nagle coś przykuło jej uwagę. Na początku nie mogła zidentyfikować dźwięku, ale kiedy utkwiła wzrok w oknie zobaczyła czarną pierzastą plamę. Zmrużyła oczy. Kiedy czarny smukły dziób zastukał w szybę okna zamarła. Śledziła katem oka jak kruk odlatuje każde okno w gospodzie. Kiedy podleciał do jej okna, spuściła głowę. Nie mogła uwierzyć, że to był zwykły zbieg okoliczności.
Poznała ptaka jak tylko jego czarne oko zajrzało przez szybę okna przy którym siedziała.
Dostrzegła coś jeszcze. Na nodze ptaka, spoczywał mały rulonik przywiązany kawałkiem sznurka. Kiedy kruk poderwał się do lotu Addie zerwała się z miejsca i wybiegła na ulice. Odyn wysyłał swoje kruki tylko w wyjątkowych sytuacjach. A jedynym miejscem gdzie mógł się udać Hunin był statek Oriona. Przynajmniej taką miała nadzieje.
W progu gospody zderzyła się z jakim mężczyzną, który zaszła klnąc pod nosem.
— Przepraszam!— krzyknęła blondynka ruszając za ptakiem. Wypatrzeć go nie było trudno, ale leciał bardzo wysoko. Za wysoko. Trudno, przynajmniej się dowie czy miała racje. Przeciskała się między ludźmi pędząc za pierzastym posłańcem. Zmuszała się do dalszego biegu, bo ptak intensywnie kogoś wypatrywał. Znów przysiadł na oknie. Kolejna gospoda. Addie zatrzymała się na bezpieczną odległość i obserwowała ptaka z ukrycia próbując wyrównać oddech.
— Czy moje słowa to dla ciebie tylko wiatr w uszach? — usłyszała zza siebie. Ull pojawił sie obok niej dosłownie z nikąd. Złapał blondynkę za ramię.
— Stój.. — próbowała go powstrzymać. — Patrz.. tam… Hunin. Posłaniec — wskazała na ptaka, który podrywał sie do dalszego lotu.
— No proszę.. — westchnął Ull. — Chce wiedzieć co jest w tej wiadomości — mruknął podekscytowany. — Nadążaj — rzucił do niej i ruszył biegiem za ptakiem.
Offline
-To, co robimy?- Zapytała się w końcu po chwili milczenia, kiedy wokół ich głów wiatr rozwiewał dym z papierosa, którego dopalali na spółkę.
-A bo ja wiem- Sam nie miał tak naprawdę pomysłów, jak optymalnie rozwiązać tę sytuację -Znając życie, będziemy musieli się zgodzić na ten pomysł. Z braku innych rozwiązań i postarać się zadawać jak najmniej pytań- Robin kiwnęła lekko głową. Sama była tego świadoma, chociaż nie ukrywała, że wolałaby mieć w tej chwili dokładny plan niż tylko jego fragment. Ull ewidentnie ich nie lubił, więc może faktycznie było lepiej trzymać zamknięte usta.
- Wiesz...to już nie tylko kwestia mojego powrotu do domu. Jeżeli faktycznie w Asgardzie możemy dowiedzieć się czym jest to coś w tobie, i tobie pomóc...to może warto skupić się na tym priorytecie...nie wiem, to wszystko zrobiło się cholernie zagmatwane. W tarczy wszystko było prostsze- A przynajmniej tak się jemu wydawało. Pewnie dlatego, że znał świat, działanie organizacji, oraz miał do czynienia z innymi ludźmi. Tutaj kompletnie nie wiedział czego się spodziewać.
-Jesteśmy trochę bezbronni- Mruknęła -Na ziemi wystarczyło strzelić iskrą z palców, albo na oślep trafić strzałą idealnie w cel, aby ludzie zaczęli ciebie szanować, albo się bać...zależy co chciało sie uzyskać- W zasadzie odebrano im wszystkie możliwe zagrywki, jakie posiadali w swoim asortymencie. Co z tego, że Clint umiał być przekonywujący jeżeli i tak nikt go nie rozumiał, co z tego, że ona była narwana, skoro jedyne, do czego to prowadziło to do zaognienia konfliktu. Na ziemi wystarczyło trochę ludzi nastraszyć, aby od razu odpuszczali.
-Skłamałbym gdybym powiedział, że nie cieszę sie na myśl o tym, że wrócę do siebie. Chyba jakoś lepiej się tam odnajduję
-Ja nawet w miejscu, w którym się urodziłam, się nie odnalazłam. Nowy Jork czy inne planety, które zwiedziłam...jakoś nigdy nie byłam w stanie przywiązać się do jednego miejsca
-Nigdy nie umiałaś usiedzieć na tyłku w jednym miejscu. Nie rób sobie wyrzutów z tego powodu, że nie jesteś taka jak inni. To dobrze. Nie każdy musi chcieć ładnego domku z białym płotkiem, nawet jeżeli ma to oznaczać, że przez niektórych zostaniesz okrzyknięta wyrzutkiem
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Niezwykle zabawne musiało być oglądanie z boku jak dwoje dorosłych ludzi ugania się za krukiem, w dodatku starali się być na tyle dyskretni by owy ptak ich nie zauważył.
— Zaraz skończą się gospody— wysapała Addie wyglądając zza beczki postawionej przy ścianie budynku.
— Ciekawi mnie to — odparł Ull również ciężko dysząc. — Czy my naprawdę mamy więcej szczęścia niż rozumu— dodał z lekkim uśmiechem.
Addie spojrzała na niego pytająco marszcząc brwi.
— Szukamy kapitana statku, który może nas przewieźć do Asgardu. Tego samego dnia przylatuje kruk starego z listem. Od kiedy Hunin albo Munin zajmują się pocztą? Jeśli ptak szuka Oriona, to jego misja jest cholernie ważna. Musimy przechwycić ten list. — wyjaśnił rozglądając się dookoła.
— Ale jak? — jęknęła pochylając się lekko do przodu. — To mały ptak. Zwinny i mądry — westchnęła.
Ull zatrzymał wzrok na wiszącym praniu na sznurkach między budynkami. Złapał pocerowane prześcieradło i złożył je kiła razy.
— Trzeba cholerę ogłuszyć — rzucił szatyn wychodząc z kryjówki. Podniósł z ziemi dwa małe kamienie.
— Czekaj— bąknęła blondynka idąc za nim.
Ull cisnął kamyczkiem w okno, przy którym wylądował kruk. Ptak chciał poderwać się do lotu. Zakrakał głośno. Kiedy rozprostował skrzydła by unieść się w powietrze Ull rzucił drugi kamyczek. Ptak znów się odkręcił. Ull przyspieszył i zarzucił prześcieradło na czarne pióra.
— Łap go. Przytrzymaj bo ucieknie— warknął Ull do Addie. Udało mu się złapać kruka, ale ten nie zamierzam się poddać bez walki. Zaczął się szamotać, krakał przeraźliwie próbując się wydostać z pułapki.
Ull zacisnął szczękę kiedy musiał pomoc sobie chorą ręką by utrzymać ptaka.
Addie starała się pomóc, ale zupełnie nie wiedziała jak. Pomogła zaciągnąć prześcieradło na ptaka.
— Idziemy do gospody. Od tyłu — zarządził Ull.
Ptak cały czas się szamotał, mężczyźnie nie było łatwo go nieść. Addie poszła przodem. Widziała jak ludzie się na nich gapili. Ull skrzywił się po raz kolejny.
— Na tył. Na tył — wysapał kiedy w oddali dostrzegli gospodę. — Znajdź drzwi — polecił Addie. Blondynka pokiwała głową i ruszyła przyspieszając kroku.
— Zamknij się w końcu — syknął do kruka, po czym uderzył zawiniątkiem w ścianę. Kruk się uspokoił. Szatyn przyspieszył kroku.
Addie dopadła do tylnich drzwi i otworzyła je na oścież czekając na Ulla. Trochę zdziwił ją fakt, że ptak przestał się ruszać.
— Rusz się — burknął do blondynki mijając ją w progu. Weszli na piętro.
— Otwierałaś okno w pokoju?— sapnął wspinając się po schodach.
— Nie — pokręciła głową.
Ull przytaknął. Wparował do pokoju blondynki.
—Drzwi na klucz. Szybko— rzucił przez ramię.
Addie wykonała polecenie.
— Co teraz?
— Teraz? Trzeba odebrać mu list — uśmiechnął się cwaniacko.
Offline
-To co?- Powiedział Clint po chwili milczenia -Jeszcze po jednym i zjeżdżamy stąd. Trzeba jakoś ogarnąć ten burdel- Powiedział wyciągając w stronę Robin paczkę fajek, a dziewczyna chętnie przyjęła kolejną porcje trucizny, którą po chwili wprowadzi do swoich płuc skracając tym bez sprzecznie swój i tak zagrożony już żywot.
-Będę śmierdziała fajkami- Mruknęła z lekkim uśmiechem
-Pewnie mniej niż zazwyczaj- Odpowiedział i szturchnął ją lekko ramieniem. Zapaliła kolejnego papierosa, i wyciągnęła paczkę w stronę Clinta
-Zostaw ją sobie...kto wie kiedy ciebie przyciśnie, a skoro tutaj zostaniesz raczej takich luksusów nie uświadczysz- Powiedział układając się wygodnie na dachu podkładając sobie jedną rękę pod głowę. Ich relacja chociaż dziwna, to wydawała się być mimo wszystko trwała. Potrafili się pokłócić, może nawet nie odzywać do siebie przez kilka dni, ale ostatecznie jak dochodziło co do czego, to jakoś się dogadywali.
-Wiesz...co do ostatniej naszej rozmowy
-Daj spokój...było minęło...miałaś prawo się wkurzyć
-Nie o to chodzi...po prostu ja sama nie wiem co będzie dalej, więc nie umiem zapewnić ciebie, że będzie wszystko dobrze- Nie miała tej pewności, nie wiedziała co wydarzy się jutro, za kilka dni czy miesiąc -Jedyne co mogę, to obiecać ci, że będę robiła wszystko, aby było dobrze, a jeżeli coś się koncertowo spierdoli...jakoś wrócę i może spróbuję tego nudnego życia- Łucznik przekręcił głowę w jej stronę i uśmiechnął się lekko
-Wiesz, że masz gdzie wrócić. Może mój dom nie jest twoim, ale zawsze będziesz tam mile widziana- Nie miałby problemu z tym, że Robin by z nimi zamieszkała, był również pewien, że jego rodzina też by ją ciepło przyjęła. Na pewno jego córka, która od dawna narzekała, że chciałaby mieć siostrę, a nie dwóch braci. Twierdziła, że rozkład sił w domu był nierówny i może miała w tym trochę racji. Obecność Robin na pewno by wyrównało tę niesprawiedliwość.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy kruk poczuł, że prowizoryczny worek, do którego został złapany poluzował się odrazu zaczął walkę o wolności. Dziobem próbował przedrzeć materiał krakał głośno, szarpał się wściekłe. Ull starał się go utrzymać, ale było to coraz trudniejsze. Ptak po raz kolejny się rzucił, a mężczyzna wpadł na komodę i stracił z niej mały wazonik.
Addie podskoczyła ze strachu.
— Możesz nie robić bałaganu?— westchnęła ciężko.
— Chcesz się zamienić? —zapytał przechodząc ma łóżko.
— Te ptaki zawsze mnie trochę przerażały.— przyznała.
Hunin i Munin były ptakami Odyna. Każdego wieczoru siadały nad jego głową przekazując co widziałam w światach. Jako posłańców używał ich bardzo rzadko. Addie zawsze miała wrażenie, że te ptaki miały w zwyczaju się jej przypatrywać. Zawsze odczuwała niepokój kiedy były w pobliżu. Roztaczała się wokół nich ponura, ciężka atmosfera.
— Masz szanse pokonać lęk. Ja go będę trzymał, a ty zdejmiesz mu list z nogi.— polecił rzucając ptaka na łóżko. Zwierzak wściekł się zaczął się szamotać jeszcze bardziej.
— No to go złap— powiedziała z wyrzutem. Nie chciała zostać podrapana przed wściekłego kruka.
Ull zaczął siłować się z ptakiem. Chciał go przygwoździć do materaca.
— Jak kurczaka. Inaczej złamiesz mu coś.. zagnieciesz — dodała blondynka.
Ull pojrzal na nią z niedowierzaniem.
— Wydziobie mi oczy — warknął.
— Może to nie był dobry pomysł — jęknęła. — Nie mamy pojęcia komu niesie tą wiadomość..
— Nie no.. na pewno szuka praczki— ironizował znów próbując złapać szamocącego się ptaka.
— Nie udusi się tam?— zmartwiła się. Nie chciała by krukowi stała się niepotrzebna krzywda.
— A to dobry pomysł jest — mruknął. Ull mocował się z ptakiem dobrych kilka minut.
— Zaraz cała gospoda się zleci.. tak się drze to ptaszysko— burknęła stając przy łóżku.
— Zaraz.. zaraz— westchnął pod nosem. — udało mu się unieruchomić ptakowi skrzydła. Ręka bolała go od wysiłku.
— Dawaj.. teraz— rzucił do blondynki. Addie pokiwała głową i podeszła do mężczyzny, który trzymał ptaka w żelaznym uścisku.
— Tylko nie odkryj mu głowy bo nam zwieje — dodał.
Addie lekko drżącymi rękami odkręciła prowizoryczny worek z prześcieradła i powoli zaczęła odwiązywać z nogi kruka wiadomość z pieczęcią Odyna na wierzchu.
— Nie połam pieczęci — ostrzegł ją czując jak ptak zaczyna die robić coraz bardziej niespokojny.
Wiadomość dodana po 16 min 55 s:
Addie złapała w palce rulonik. Ostrożnie nim poruszyła by upewnić się, że list jest już wolny od posłańca.
— Dobra. Mam— rzuciła odsuwając się.
— Okno— warknął Ull czując, że ptak zaczyna się mu wyrywać.
Blondynka pobiegła do okna i otworzyła je na oścież. Ull wstał z łóżka i wyrzucił ptaka za okno. Zamknął je szybko za sobą. W idealnym momencie, Hunin stuknął mocno dziobem w szybę i zakrakał głośno. Spojrzał na osoby, które go złapały i odleciał. Ull oparł się o parapet i odetchnął głęboko. Spojrzał na blondynkę.
Addie pokazała mu rulonik.
— Chodź. Otworzymy go— powiedziała z uśmiechem. Szatyn pokiwał głową.
— Do mnie— rzucił i podszedł do drzwi. Kiedy przekręcił kluczyk w drzwiach natychmiast je otworzył i wyszedł na korytarz. Przejście do pokoju na drugim końcu korytarza zajęło im dosłownie chwile. Ull wszedł do pokoju, a Addie zamknęła za sobą drzwi. Przekazała liścik mężczyźnie.
— Czas się dowiedzieć, co stary chciał przekazać kapitanowi..— mruknął obracając wiadomość w palcach.
Offline
Robin drgnęła lekko, kiedy usłyszała przez uchylone okno, jak drzwi do pokoju się otwierają, a zaraz potem z pomieszczenia dobiegł do niej głos Ulla i Addie
-O szlag...- Mruknęła i szybko pociągnęła jeszcze jednego bucha, może nawet zbyt mocno bo zakaszlała kilka razy i zgasiła niedokończonego papierosa o powierzchnię dachówki
-Wspomnienia ze szkoły wróciły?- Zaśmiał się Clint, a Robin przewróciła oczami. Domyślała się, że Ullowi najpewniej nie spodobałoby się to, że ona w swoim stanie podtruwała się jeszcze bardziej.
-Chodź, sprawdzimy co ich tak ekscytuje...tylko uważaj, dość stromo tutaj- Ostrzegł i zaczął sam schodzić z dachu, starając się przy tym jednocześnie asekurować Robin, aby ta nie ześlizgnęła się. Po chwili udało się im zejść na niższy poziom. Dziewczyna chwytając się brzegu dachu spuściła swoje nogi opierając się pewnie stopami o brzegi parapetu, i wsunęła się do pomieszczenia. Spojrzała na Addie, przemykając spojrzeniem szybko przez sylwetkę Ulla.
-Co jest o co ten cały raban?- Zapytał się Clint, kiedy stanął w końcu na podłodze, a zaraz obok niego stanęła Robin.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie i Ull spojrzeli nerwowo na Clinta i Robin, którzy pojawili się z nikąd. Dopiero po chwili zorientowali się, że weszli przez okno.
— Zamykaj— zarządził Ull. Addie szybkim krokiem podeszła do Clinta i Robin. Mijając ich poczuła gryzący charakterystyczny zapach. Zmarszczyła brwi zamykając okno. Zastanawiała się skąd oni mogli wytrząsnąć tu papierosy. Dymu z fajek nie dało się pomylić z niczym innym.
Ull wziął świece stojąca na komodzie i ustawił ją na stole. Podpalił knot machnięciem dłoni.
— O co.. — powtórzył za Clintem. Wyciągnął w jego kierunku mały rulonik i pomachał delikatnie.
— A o to. Odyn wysłał bardzo małego posłańca do osoby przebywającej w tym mieście. Kruk kogoś szukał. — wyjaśnił siadając przy stole. Obrzucił wiadomość kilka razy i nadstawił ją nad płomień świecy i zaczął delikatnie podgrzewać lak by pieczęć na nim odbita nie pękła.
— Podejrzewamy, że to wiadomość do Oriona.— dodała Addie. Ull jak zwykle Wszystko tłumaczył półsłówkami. Myślał, że w ten sposób budował napięcie, choć naprawdę było to denerwujące.
— Jeśli w wiadomości jest coś ważnego. Przyda się nam w rozmowie z nim. — wyjaśniła.
— Ale najpierw trzeba to otworzyć— mruknął Ull poświęcając uwagę zadaniu.
Offline
Robin i Clint spojrzeli po sobie nie wiele rozumiejąc z tego. Odyn, posłańce i inne rzeczy były dla nich dość dziwne. Z resztą raczej przywykli do tego, że jeżeli chciało się szybko nadać jakąś wiadomość to wysyłało się smsa, ale z drugiej strony tutaj raczej było to niemożliwe. Ruda podeszła do pobliskiego krzesła i usiadła na nim wyciągając nieco nogi przed siebie i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Clint spojrzał na Ulla, kiedy ten próbował dobrać się do zawartości listu. Obydwoje zdawali się nie wykazywać aż takiego entuzjazmu jak Addie czy Ull, a może faktycznie za punkt honoru obrali sobie to, że nie będą już dzielić się swoimi wątpliwościami, czy pytaniami, aby nie wywoływać kolejnej awantury. Chyba zdecydowanie bardziej postawili na zachowanie spokój. Łucznik oparł się ramieniem o futrynę okna i na chwilę skierował wzrok na Robin. Ona odwróciła w jego stronę głowę i wzruszyła lekko ramionami zupełnie tak jakby tym gestem chciała mu coś powiedzieć, ale widocznie sama nie była sprecyzowana co do tego co chciała przekazać bo przerwała ich ruch w połowie drogi, po czym sama utkwiła spojrzenie w Ullu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull co chwile sprawdzał czy list można już bezpiecznie otworzyć. Starał się nie spieszyć, choć rozpierała go energia. Chciał się dobrać do listu.
— Siedząc na dole zauważyłam kruka, który zaglądał w każdą szybę po kolei — zaczęła tłumaczyć Addie. — Tutaj nie wyślesz smsa, potrzebny jest posłaniec. Tu często posłańcy są krukami. Jednak ten dzisiejszy był wyjątkowy. To Hunin. Myśl. Jeden z kruków Odyna. Codziennie razem z Muninem- pamięcią latają nad światami. Na koniec dnia przynoszą mu wieści z całego wszechświata. Odyn nie wysłałby Hunina czy Munina w listą zakupów. To musi być naprawdę ważne. Orion pracuje dla Odyna. Bardzo możliwe, że ptak szukał kapitana. — wyjaśniła blondynka.
Ull powoli zaczął podważać lak z papieru. Kiedy udało mi się odkleić list zaczął go powoli wysuwać z sznurka, w którym był zawinięty list. Odłożył pieczęć na stół i rozwinął wiadomość.
Zmrużył na chwile oczy.
— Pisze tu, że cel ma być w jednym kawałku i dostarczony do Asgardu. Dopiero wtedy otrzyma zapłatę.
Offline
-Więęęc...- Zaczęła dość niepewnie Robin zerkając na Ulla, nie chciała go rozwścieczyć znowu swoimi wątpliwościami.
-Więc chcecie powiedzieć, że złapaliście kruka Odyna, który przynosi mu wieści i odebraliście prawdopodobnie bardzo ważną wiadomość, która miała trafić do rąk własnych- Wyczuł niepewność Robin dlatego sam postanowił pociągnąć temat. Spojrzał na blondynkę i zmrużył nieco oczy
-Oczywiście biorąc pod uwagę, że ukróciliście życie tego ptaszyska to najpewniej nie mamy o co się martwić. Naturalnie gorzej by było, gdyby przeżył, bo wtedy obrałby prostą drogę do Asgardu, aby nakrakać Odynowi do ucha, że jacyś sabotażyści odebrali list- Clint powiedział dokładnie to co Robin w tej chwili chodziło po głowie -No i jednocześnie wykrakał by nasze położenie...Odyn ma dużą armię?- Ciągnął dalej starając się zachować jak najbardziej spokojny ton głosu, jednak nie był w stanie powstrzymać lekkiej złośliwości, która w nim wybrzmiała.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Gdyby to był Munin.. — zaczął Ull — To pewnie zrobiłby tak jak mówisz. Kazałem wypuścić ptaka bo wróci. Hunin nie odpuszcza. Będzie chciał odzyskać list, jak tylko przestanie mu się kręcić w głowie, ze wściekłości. — uśmiechnął się.
— Poza tym.. jak wspomniała Addie to ptak Odyna. Nie pozbędziesz się go tak łatwo. Poza tym. Orion dostanie swój list. I na niego odpowie, ale na warunkach, które podyktuje. — dodał patrząc surowo na Clinta. Wiedział, że łucznik chciał się popisać swoimi racjonalnymi argumentami. Dlatego chciał mu pokazać, że totalnie się nimi nie przejmuje.
Addie nie wiedziała co ma na ten temat myśleć. Faktycznie nie pomyślała o tym, że ptaka należałoby pozbawić życia. Starała się nie pokazywać po sobie zwątpienia.
Ull schował list do kieszeni. Wyciągnął szuflady komody papier i pióro. Napisał coś na kartce. Pomachał kartką lekko. Obecni mogli dostrzec jak kawałek papieru w rękach Ulla zaczyna się zmieniać. Z szarej lekko poblakłej kartki powstała lekko żółta karta. Szatyn zwinął nową wiadomość w rulon. Nagle usłyszeli pukanie w szybę.
— Oh jaki uprzejmy— sapnął. — Odtwórz bo bałaganu narobi — polecił Addie, rozsiadając się na krześle. Blondynka podeszła do okna, ale zanim je otworzyła rozejrzała się dookoła. Zdołała uchylić je jedynie odrobine. Framugę okna uderzyła ją z impetem prosto w czoło. Kobieta jęknęła cicho kuląc się pod parapetem. Po pokoju rozniosło się złowrogie krakanie. Na wezgłowiu łóżka usiadł kruk. Jego pióra błyszczały w lekkich promieniach słońca. Był dużo większy od pospolitego kruka.
Ull wstał od stołu i pokazał zawiniątko zwierzęciu.
— Oj ni weź.. — westchnął do niego. — Jak za starych dobrych czasów — uśmiechnął się cwaniacko. Kruk popatrzył na niego swoimi czarnymi ślepiami. Przez chwile wydawało by się, że kruk pochyli głowę. Jednak ok chwili zwierz pokręcił głową.
— Zra…… — zaczął pierzasty.
Ull nie pozwolił mu dokończyć. Przywalił krukowi z całej siły, a kiedy ptak spotkał się ze ścianą szatyn doskoczył do niego i skręcił mu kark. Bezwładne ciało zostało w ramionach Ulla. Podszedł do Clinta. Uniósł lekko w górę truchło ptaka i po chwili wypuścił pod nogi łucznika.
— Oto trup — rzucił odsuwając się. — Nie radzę stać za blisko kiedy się obudzi — dodał ściągając z łóżka koc. Zawinął w niego truchło i zaczął wycofywać się z pokoju.
— Zaraz wracam— dodał po czym wyszedł z pokoju.
Addie podniosła się dopiero wtedy kiedy minęły zawroty głowy. Spojrzała na Clinta i Robin trzymając się za głowę. Na szczęście uderzenie nie było aż tak mocne by przeciąć skórę, ale siniak będzie duży. Ona również chciała opuścić ten pokój. Westchnęła cicho wychodząc na korytarz.
Offline
Robin podskoczyła na krześle, kiedy nagle w okno uderzyło coś zdecydowanie dużego. Spojrzała w tamtą stronę i otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia, kiedy ujrzała ogromne ptaszysko. Addie próbowała go wpuścić, ale temu było tak śpieszno do wejścia, że po prostu sam otworzył okno, kiedy zamek puścił. Addie nie zdążyła się uchylić, i nawet nikt nie miał czasu na to, aby ją odsunąć od okna. Usłyszeli tylko cichy trzask i jęknięcie blondynki. Robin powiodła wzrokiem za krukiem, który przysiadł nieopodal Ulla, jednak to co wydarzyło się później sprawiło, że zamarła. Pisnęła cicho zakrywając dłonią usta, kiedy kark kruka trzasnął głośno w ręku mężczyzny. Clint z kamienną twarzą obserwował to całe przedstawienie. Nawet nie zniżył wzroku, kiedy truchło ptaka spoczęło pod jego nogami. Wszyscy po prostu się rozeszli bez słowa wyjaśnienia co właśnie się zadziało. Clint stał nadal w jednym miejscu, a Robin wpatrywała się wyraźnie przerażona w zwinięty koc w którym spoczywał ptak.
-Naprawdę...ze wszystkich ludzi akurat on...- Powiedział łucznik przerywając chwilę milczenia. Spojrzał na Robin i dostrzegł jak w jej lazurowych tęczówkach zaczynają zbierać się łzy. Westchnął ciężko i ominął kruka wykonując nad nim długi krok.
-Już...będzie dobrze- Powiedział i przyciągnął ją do siebie obejmując delikatnie. Dziewczyna skryła swoją twarz w jego ramieniu i ułożyła dłonie na jego plecach. Nie chciała spoglądać w stronę koca, który leżał porzucony na ziemi.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie wróciła do swojego pokoju. Nie miała wytłumaczenia na to co się właśnie stało. Oparła się dłońmi o krzesło i zacisnęła na nim palce. Warknęła pchając krzesło ja podłogę. Poczuła ból na czole. Skrzywiła się lekko kiedy próbowała dotknąć bolącego miejsca. To wszystko zaczynało być coraz bardziej popaprane. W oczach blondynki zebrały się łzy. Czemu droga do domu jest taka trudna. Co się dzieje z ich drużyną? Nigdy nie byli mocno zgrani, ale jakoś potrafiliście dogadać. Im bliżej byli Asgardu tym trudniej im się porozumieć. Położyła się chwile na łóżku podwijając kolana do brzucha. Miała ochotę się rozpłakać. Objęła się ramionami. Najchętniej przespałaby te wszystkie problemy, ale nie było takiej możliwości. Blondynka podniosła się z łóżka i wyszła z pokoju. Udała się na dół. Zamówiła kielich wina i usiadła przy stoliku, przy ścianie. Miała dość oknen. Oparła się łokciami o blat stołu. Ukryła twarz w dłoniach próbując pozbyć się piekących w oczy łez.
Ull wyszedł z gospody. Była tego pewna. Pierwszy raz poczuła strach. Dziś przekonała się jak jest nieobliczalny. Na pewno nie był tym Ullerem, który patronował tutejszej ludności. To był ktoś inny. Czyżby pobyt w Walhalli tak go zmienił? Czy może ta altruistyczna wersja była jedynie przykrywką dla jego zepsucia. Upiła pierwszy łyk wina, po czym przyłożyła zimny kielich do czoła.
Robin i Clint mogli usłyszeć cichy szelest na podłodze. Krakanie przebiło się przez materiał koca. Pierwsza wychyliła się głowa. Czarne ślepia rozejrzała się po pokoju. Kiedy napotkało dwoje nieznanych osób zatrzepotała skrzydłami zrzucając z siebie materiał. Wzbił się w powietrze. Wylądował na parapecie. Znów się rozejrzał. Zakrakał, odwrócił się i wyleciał przez okno.
Offline
Robin uniosła głowę, kiedy usłyszała dziwny szmer. Zmusiła się, aby spojrzeć w stronę koca, a kiedy dostrzegła jak w jego wnętrzu coś się porusza zadrżała. Clint to wyczuł i odsunął się od niej i odwrócił, aby spojrzeć w to samo miejsce w które ona wlepiała wzrok. Otworzył szerzej oczy, kiedy spomiędzy materiału wydostała się najpierw głowa kruka, a po chwili cała reszta jego cielska. Sam poczuł jak serce mu zabiło szybciej, kiedy jego wzrok spotkał się ze ślepiami zwierzęcia. Zimny dreszcz przebiegł mu po karku, kiedy ptak zatrzepotał skrzydłami i wylądował na parapecie, aby ostatecznie odlecieć w nieznanym im kierunku. Wpatrywali się przez chwilę w miejsce w którym zniknął im z pola widzenia ptak. Robin zsunęła się z krzesła i wylądowała na ziemi. Clint odwrócił się w jej stronę i ponownie ją przytulił skrywając w swoich ramionach. Wiedział, że nie zrobi tego na głos, ale był bardziej niż pewien, że po jej policzkach teraz spływają kaskadą łzy. Przycisnął ją nieco mocniej do siebie i sam usiadł wygodniej na ziemi.
-Już dobrze jestem z tobą- Próbował ją uspokoić, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to nie on teraz powinien ją obejmować i nie on powinien ją uspokajać. To wszystko zaczynało ich powoli przerastać, a na pewno jego. Elfy, krasnoludy i inne cuda tego świata często wprawiały go w zdziwienie, ale również przerażenie, a teraz jeszcze to. W dodatku Ull w żaden sposób nie załagodził tej sytuacji. Jeżeli chciał im udowodnić to jak bardzo jest nieobliczalny to zdecydowanie mu się to udało
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie dopiła wino i oddała kielich na bar. Jej policzki zapłonęły rumieńcem. Musiała się przewietrzyć. Wyszła z gospody. Kiedy uderzył w nią powiew zimnego wiatru skuliła się nieco, ale nie zamierzała wracać teraz do gospody. Obrała kierunek drogą przypadku. Zaczęła krążyć po mieście bez konkretnego celu. Założyła ręce na piersi. Nie miała pojęcia do robić. Słońce schowało się za grubą warstwą chmur. Blondynka spojrzała w niebo. Będzie padać. Skręciła na przystań. Stanęła przy drewnianych barierkach opierając się o nie rękami. Patrzyła na wzburzone morze. Pogoda psuła się z minuty na minutę.
Nagle zza siebie usłyszała głos.
— Morze raczej nie jest dziś kompanem— odezwał sie nieznajomy mężczyzna. Addie drgnęła lekko odwracając wzrok w stronę mężczyzny. Długie blond włosy były zebrane w potężny warkocz na środku głowy. Boki wygolone niemal na łyso. Krótki zarost dodawał mu męskości. Błękitne oczy były jak dwa bezdenne jeziora.
— Tak samo jak ja — westchnęła znów odwracając wzrok na wodę.
— Kłótnia z mężem? — nie odpuszczał.
Addie uśmiechnęła sie kwaśno.
— Dużo bym dała, żeby to było to. — znała wszystkie zachowania Lokiego. Wiedziała jak reagował na poszczególne sytuacje. Wiedziała co ma powiedzieć, jak się zachować. Teraz nie miała pojęcia. — Komplikacje w komunikacji w drużynie — dodała starając się jak najłagodniej i najogólniej stwierdzić co im dolegało.
Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem. Usłyszeli grzmot. Addie zerknęła w niebo.
— Muszę wracać.. zaraz zacznie padać— powiedziała zmuszając się do lekkiego uśmiechu. Odkręciła się do barierki tyłem, kiedy usłyszała znów głos nieznajomego.
— Nie zdąży pani.. — nawet nie skończył mówić zdania, a ściana deszczu Lubeka prosto na nich.
Offline
-Chodź...- Powiedział po chwili i chwycił delikatnie jej ramiona -Położysz się na chwile uspokoisz, ale nie tu- Wiedział, że odpoczynek w sypialni gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się trup ptaka, któremu Ull własno ręcznie skręcił łeb, raczej nie było miejscem w którym można było się wyciszyć. Dźwignął się z ziemi i pomógł Robin wstać. Objął ją delikatnie ramieniem zupełnie tak, jakby się obawiał, że ta za chwile znowu wyląduje na ziemi. Czuł jak jej ciało delikatnie drży. Jeżeli celem Ulla było przekonanie jej do tego, że powinna się go obawiać to najwyraźniej osiągnął swój cel. Poprowadził dziewczynę przez pokój omijając leżący koc na ziemi i wyszedł z niego zamykając za sobą drzwi. Ruszył w stronę swojego pokoju. Usadowił Robin na łóżku
-Połóż się i odpocznij trochę. Za dużo emocji i nerwów- Powinna chociaż z pół godziny pospać, uspokoić się. Ruda posłusznie przeniosła nogi z ziemi na łóżko i ułożyła się wygodnie na poduszce.
-Zostaniesz?- Zapytała się cicho -Nie chcę być sama- Powiedziała i utkwiła w nim spojrzenie. Nadal miała zaszklone i zaczerwienione oczy, a policzki wilgotne od łez. Clint pokiwał jedynie głową i podszedł bliżej przysuwając sobie krzesło do krawędzi łóżka. Ull gdzieś z niknął nie mówiąc nic nikomu. Przez chwilę nawet obudziła się w niej obawa, że może już nie wróci...chociaż powiedział, że zaraz wraca.
-Spokojnie- Szepnął i ułożył dłoń na jej głowie przesuwając ją delikatnie po jej włosach -Ogarniemy wszystko, nie jesteś tu sama, zawsze masz mnie- To był zdecydowany plus całej tej sytuacji. Gdyby Robin utkwiła w towarzystwie tej dwójki, która najwyraźniej znacznie częściej rozumiała się lepiej mogłaby czuć się cholernie zagubiona. Tak miała przy sobie chociaż jedną osobę którą znała, i które znała bliski jej świat. Dziewczyna przymknęła obolałe od płaczu oczy, co dało jej niebywałą ulgę. Clint gładził ją po głowie tak długo, aż nie usłyszał, że jej oddech w końcu się wyrównuje.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Jak pan to.. — zdziwiła się Addie. Musiał to być to bardzo duży zbieg okoliczności.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
— Znam się na niebie. Jestem żeglarzem. — wzruszył ramionami. Addie pokiwała głową. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że stoi w środku ulewy.
— Powinnam..— wskazała kierunek, w którym znajdowała się gospoda, w której się zatrzymali.
— Proszę uważać.. jest ślisko — pokiwał głową i odszedł w swoją stronę.
Addie odprowadziła go wzrokiem. Pierwszy raz od dłuższego czasu spotkała się ze zwykłą uprzejmością od strony obcego mężczyzny. To było dość dziwne uczucie.
Pokręciła głową i ruszyła biegiem w stronę gospody. Deszcz zalewał jej oczy, przez co musiała je dość mocno zmrużyć. Wpadła do gospody jak szalona. Z całego ciała oraz ubrań kapała woda. Odrazu ruszyła na górę. Weszła do swojego pokoju. Odrazu zdjęła przemoczone buty. Rozplątała włosy. Była przemoczona do suchej nitki. Ubranie przykleiło się do jej ciała. Zaczęła rozglądać się za ręcznikiem. Owinęła w niego włosy i zaczęła przesuwać po nich materiałem.
Offline
Clint posiedział jeszcze chwilę przy Robin, aż upewnił się, że ta zasnęła. Miał już wstawać, kiedy usłyszał jak ktoś wbiega po schodach, a potem doszedł do niego ewidentny trzask drzwi od pokoju Addie. Westchnął ciężko i dźwignął się z krzesła po czym wyszedł z pokoju zamykając za sobą cicho drzwi. Zapukał do pokoju blondynki, po czym uchylił drzwi zerkając na jej przemoczone ubrania. Spojrzał na okno w które dudnił deszcz i szybko połączył fakty
-Nie umiesz usiedzieć w spokoju- Mruknął, ale na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Chyba oni między sobą nie mieli jeszcze żadnej kłótni co było przyjemną odskocznią. Opadł z ciężkim westchnieniem na pobliskie krzesło i przetarł dłonią twarz. Chciał się zapytać co ta cała szopka jaką odstawił Ull miała na celu im udowodnić, ale jakoś nie miał ochoty za bardzo w tej chwili o nim rozmawiać, bo i tak nie wiele by to dało, a nawet gdyby doszli do jakiś wniosków i może spróbowaliby z nim pogadać to i tak wyszłoby jeszcze gorzej. Miał ewidentny problem z przyjmowaniem jakiej kolwiek krytyki.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Spojrzenie Addie skrzyżowało się z spojrzeniem Clinta kiedy wszedł do jej pokoju. Uśmiechnęła się pod nosem kiedy skomentował jej wygląd.
— Musiałam się przejść. Deszcz.. miał swoje plany — dodała znów próbując wytrzeć nieco wody z ciała. Musiała przyznać, że ten niespodziewany prysznic nieco ją rozluźnił. Blondynka usiadła obok Clinta.
— Robin śpi? — zapytała. — Przodkowie.. nie mam pojęcia co tam się stało wiec proszę nie pytaj. Tez jestem w szoku — dodała odgarniając mokre włosy na jedno ramie. Wstała z krzesła. Zgarnęła koc z łóżka koc i okręciła się nim szczelnie.
— A ty? Wszystko gra? — spytała podchodząc do niego, po czym położyła rękę na jego ramieniu.
Offline
-Tak, to jedyne co mi przyszło do głowy, aby ją uspokoić- Powiedział i przymknął na chwile oczy
-Kurwa...skoro mi chciał zagrać na nerwach mógł to zrobić inaczej...chyba, że chciał, aby Robin się go bała to muszę mu pogratulować zrobił to świetnie- Kompletnie nie rozumiał tego co zrobił. Było to głupie i kompletnie niepotrzebne. Mógłby mu powiedzieć wiele rzeczy, ale i tak odniósłby wrażenie, że jego słowa jedynie przelatują mu gdzieś koło głowy i ostatecznie nie trafiają do odbiorcy.
-Tak wszystko dobrze, chociaż nie ukrywam, że jestem wściekły- Nie zrobili absolutnie niczego złego. Tylko zadawali pytania czy dzielili się swoimi wątpliwościami. Tak trudno było mu przyznać, że może nie wszystko wziął pod uwagę. Można było to rozegrać inaczej, bez zbędnego pokazywania, kto jest silniejszy i ma więcej do powiedzenia. To, że Ull go nie lubił to było oczywiste, obydwoje za sobą nie przepadali, ale czy naprawdę chęć dogryzienia mu była tak wielka, aby jednocześnie wciągać w to Robin...dziewczynę, którą miał paradoksalnie chronić.
-A chyba najbardziej wściekły jestem na to, że nic więcej z tym nie zrobię. Mogę się na niego rzucić z łapami, czy próbować nawrzucać, ale i tak będzie uważał, że robi wszystko najlepiej...normalnie drugi Stark, tylko pomnożony razy sto
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.085 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 1.48 MB (Maksimum: 1.89 MB) ]