Nie jesteś zalogowany na forum.
Dziewczyna próbowała wielu rzeczy, aby jakoś pobudzić w sobie tę samą moc. Wiedziała, że do momentu, aż sama nie dowie się co się z nią działo, lepiej by było, aby to coś co tak nagle przejmowało nad nią kontrolę było kontrolowane przez nią. Niestety liczne skoki, czy nawet szybki marsz dookoła fontanny nie sprawił, że chociaż ułamek jej siły z wczorajszej nocy dał o sobie znać. Była ponownie tą samą Robin, która jedynie potrafiła coś podpalić
-Ale gówno...- Mruknęła do siebie wyraźnie zrezygnowana, ale wtedy podszedł do niej Bjorn, który poinformował o przybyciu pozostałej trójki jej towarzyszy
-Co?- Mruknęła wyraźnie wybitna z rytmu ćwiczenia przywołania swojej mocy -A tak, już do nich idę- Dodała i razem z Bjorenm ruszyła ponownie do środka dworu. Sama nie poruszała się tutaj zbyt pewnie, i przewodnik jak najbardziej jej się przydał.
Z Clintem, Ullem i Addie, spotkali się w znajomym już salonie. Robin zmierzyła wzrokiem całą trójkę, aż w końcu utkwiła spojrzenie w Clincie.
-Dobrze się czujesz? nic ci nie jest?- Zapytał się a w jego głosie rozbrzmiała wyraźna troska o stan zdrowia dziewczyny. Martwił się o nią bo była przecież dla niego przyjaciółką, mogłaby być równie dobrze adoptowaną córką
-Nie jestem pewna. Fizycznie nic mi nie jest, ale czuje jakby...- Urwała bo jej wzrok spoczął na Addie -Później ci powiem, kiedy będziemy sami- Dodała. Nie chciała zdradzać tego jak się czuła. Szczególnie, że pewnie gdyby blondynka o tym się dowiedziała to od razu zechciałaby jej mieszać w głowie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Podczas drogi dołączył do nich sługa, który najpierw lekko dygnął, a później oznajmił, że ma zaprowadzić gości do salonu. Podróżnicy w ciszy ruszyli za nim. Kiedy weszli do salonu zostało im jedynie czekać na gospodarza. Addie zajęła się oglądaniem obrazów na ścianach. Starała się nie myśleć o tym co działo się w nocy, choć przeświadczenie, że za chwilę miała znów spotkać się z Robin wprowadzał ją w niepokój.
Nagle drzwi stanęły otworem i wszedł przez nie gospodarz w towarzystwie Robin. Addie wzięła głęboki oddech i schowała swoją wściekłość tak głęboko jak tylko potrafiła, bo za samo podejrzenie romansu z Lokim miała ochotę wydrapać tej dziewczynie oczy. Skupiła się na obrazie przedstawiający samotną wierzę w środku lasu. Znów nabrała głęboki oddech, po czym podeszła do reszty. Obiecała sobie, że nie spojrzy na rudą. Nawet na chwilę. To by mogło ją kosztować utratę kontroli.
Kiedy Addie stanęła pośród zgromadzonych Robin urwała wypowiedź i obiecał łucznikowi ją dokończyć, kiedy będą sami. Blondynka ledwo powstrzymała się od komentarza. Jak wcześniej może trochę za ostro zaproponowała swoją pomoc to teraz miała totalnie gdzieś co z nią działo. Ktoś kto zabił z zimną krwią własną matkę nie mógł być godny zaufania.
Nawet głos Robin sprawiał, że krew w jej żyłach od razu zaczynała płynąć z zawrotną prędkością.
Addie podeszła do lorda i wykonała kolejny poprawny ukłon.
– Jest mi niezmiernie miło poznać gospodarza tego wspaniałego domostwa. Jestem pełna nadziei, że nasza obecność nie przyniesie ci Panie zbyt dużego kłopotu – przywitała się po asgardzku z lekkim uśmiechem.
– Ależ droga Pani – odkłonił się Bjorn wyciągając rękę w jej stronę. Kiedy Addie położyła dłoń na jego, mężczyzna delikatnie ją ścisnął i złożył lekki jak piórko pocałunek.
– To dla mnie jedynie przyjemność – dokończył puszczając jej dłoń.
– Czaruś z ciebie – zadrwił Ull uśmiechając się półgębkiem. Bjorn odwzajemnił go z równym zaangażowaniem.
– Zapraszam. Czujcie się jak u siebie – rozłożył ręce w przyjaznym geście. – Nowo przybyli goście za pewnie są zmęczeni i głodni. Zapraszam do komnat. Za godzinę podadzą śniadanie. Wtedy porozmawiamy.
Addie z ulgą przyjęła fakt, że będzie mogła się odświeżyć przed posiłkiem. Spędziła całą noc w siodle i marzyła o ciepłej kąpieli.
Bjorn klasnął w dłonie. Do pokoju weszła czwórka służących. Dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Jedna z nich podeszła do Addie i dygnęła lekko przed nią.
– Prowadź – powiedziała z lekkim uśmiechem.
Służka ponownie dygnęła i ruszyła do wyjścia. Addie również nie zapomniała o dygnięciu. Skłoniła lekko głowę przed gospodarzem i ruszyła za służącą.
Drzwi do komnaty strzegły od środka dwie krwisto czerwone kotary. Duże okna wpuszczały dużo światła do pokoju o ciemnobrązowych ścianach. Meble w kolorze wiśniowym były zdobione białymi dekoracyjnymi uchwytami w komodach, szafie, toaletce. Łóżko z baldachimem również przystrojone było czerwonymi kotarami. Złote wzory na dywanach dawały uczucie ciepła w tych surowych murach.
– Naszykuj kąpiel, proszę – odezwała się po asgardzku do służącej, która zaczęła krzątać się po pokoju. Addie usiadła na miękkim łóżku i schowała twarz w dłonie. Dopiero teraz jej umysł przyswajał to jak bardzo była zmęczona. Nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Nie mogła sobie poradzić z tym co usłyszała. Nie chciała uwierzyć, że mężczyzna, którego kochała mógłby zrobić jej coś takiego. Ta niepewność zżerała ją od środka, ale postanowiła, że nie da się emocjom. Nie teraz. Nie może okazać słabości.
– Kąpiel gotowa, moja Lady – skinęła głową kobieta.
– Dziękuję –odpowiedziała zmęczonym głosem Addie. – Poszukasz moich bagaży? Mam tam jedyne ubrania… – westchnęła dochodząc do wniosku, że żaden z jej strojów nie nadaje się do przebywania na dworze.
– Moja pani zadbała o garderobę – odpowiedziała służąca podchodząc do szafy. Kiedy otworzyła drzwi oczom Addie ukazały się kreacje, które postanowiła wykorzystać, podczas pobytu na dworze Bjorna.
Offline
Robin z wczorajszej nocy pamiętała tak naprawdę tylko urywki. Głównie pamiętała wściekłość, która zapanowała nad jej ciałem, kiedy Addie powiedziała o kilka słów za dużo. Bez problemu można było wyczuć między dziewczynami napiętą do granic możliwości atmosferę, ale Robin widocznie objęła bardzo podobną taktykę co Addie. Po prostu udawała, że jej nie widzi. Odprowadziła ją, jednak wzrokiem, kiedy poszła za służką do swojej komnaty. Clint westchnął ciężko. Wiedział, że teraz czekają ich trudne chwile. Dwie skłócone kobiety to było istne przekleństwo na które zdecydowanie nie zasługiwali
-Chodź...- Powiedział do Robin i w dwójkę wyszli z salonu. Chciał w końcu dowiedzieć się o czym w tym wszystkim chodziło. Wiedział, że Robin niechętnie mówiła o swoich problemach, ale chyba nadszedł ten czas, aby bez względu na wszystko w końcu coś z niej wyciągnąć. Kręcili się chwilę po dworze, aż w końcu dotarli na jego tyłu gdzie znajdowały się piękne ogrody z labiryntem z żywopłotu jako główna atrakcja.
-No dobrze, a teraz powiedz prawdę, bez udawania i ukrywania- Powiedział łucznik po czym skrzyżował dłonie na klatce piersiowej i oparł się plecami o jakiś marmurowy pomnik. Robin przez chwilę kręciła się z lekko spuszczoną głową. Teraz sama musiała w końcu skonfrontować się z prawdą i przestać udawać, że to wszystko co się działo było normalne
-Naprawdę czuję się dobrze, a nawet lepiej niż dobrze. Mam wrażenie, że od momentu, kiedy strażnicy mnie zgarnęli jestem na jakimś niezłym haju
-Bierzesz coś?
-Nie...- Zaprzeczyła szybko, chcąc odsunąć od siebie podejrzenia o bycie ćpunką -To trochę tak jakbyś wypił kilka mocnych kaw i to jedna za drugą. Wszystko jest bardziej żywe, bardziej podkręcone. Każda emocja wydaje się być wzmocniona razy dziesięć- Siadła na jednej z kamiennych ławeczek, a Clint dalej stał w milczeniu i słuchał jej uważnie. Nie chciał jej teraz przerywać, bo wiedział, że drugi raz na taką szczerość dziewczyna może się już nie zdobyć
-W dodatku to uczucie gorąca...- Dodała i przystawiła dłoń do klatki piersiowej
-Zawsze to czułas
-Nie tym razem to coś innego. Zazwyczaj to ja panowałam nad ogniem, a teraz to coś nie chce siedzieć w klatce- Clint westchnął ciężko po czym usiadł obok Rudej i przez chwilę wpatrywał się klomb jakiś kwiatów
-To akurat do ciebie podobne- Mruknął i uśmiechnął się lekko
-Nie rozumiesz...- Powiedziała i wstała z miejsca
-Więc mi wytłumacz- Dziewczyna westchnęła ciężko chcąc powstrzymać frustrację, która napływała do jej umysłu. Sama nie wiedziała jak miałaby wyjaśnić to co się z nią działo
-Miałeś kiedyś wrażenie, że oprócz ciebie w twoim ciele jest ktoś jeszcze. Ktoś, kto chce łamać wszelkie zasady, wszelkie normy, aby dostać to czego chce?- Clint zmarkotniał. Doskonale pamiętał czasy, kiedy zniknęła jego rodzina. Wtedy narodziła się jego nowa osobowość, z którą na szczęście udało mu się pożegnać, chociaż nie było to łatwe, i ta przeszłość co jakiś czas do niego wracała.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Clint i Robin wyszli z pokoju Ull z zainteresowaniem odprowadził ich wzrokiem. Wiedział, że ich rozmowa może wprowadzić do sytuacji nowe fakty, co bardzo mu się teraz przyda. Wojna między kobietami wisiała w powietrzu, co skłoniło mężczyznę do ponownego przemyślenia planu. On również nie mógł uwierzyć w to co się działo. Wizyta w dworze Bjorna też była na rękę. Lord zbierał przeróżne artefakty i rzadkie przedmioty w tym, książki. Kiedyś zaskoczył go tematem jaki przeczytał w jednym z nich. Nie pamiętał dokładnie o co chodziło, ale było tam coś różnych wersjach rzeczywistości. Kiedy Bjorn był zachwycony nowym zagadnieniem, on zbył go mówiąc, żeby nie zajmował sobie głowy bzdurami. Teraz możliwe, że to nie były tylko bzdury. Koniecznie musiał to zweryfikować. Już miał ruszyć za Robin i Clintem kiedy zatrzymał go głos Bjorna.
- Kiedy Bogini powiedziała, że Ull jedzie do dworu myślałem że mi serce wyskoczy z piersi - przyznał mrukliwie posługując się rodzimym językiem Asgardu.
- Nie mów, że boisz się duchów - uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Zważając na to, że własnymi rękami kopałem mu grób, to tak… przeszło mi to przez myśl, że powrócił z zaświatów.
Ull ukłonił się teatralnie z cierpkim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Na skórze Bjorna pojawiła się gęsia skórka.
- Ktoś kto go nie znał mógłby pomyśleć, że faktycznie tak się zachowywał. Ja widzę to co jest pod maską. Chociaż ten wyraz twarzy jest mniej szalony niż w oryginale - zaśmiał się nerwowo.
Ull całkowicie spoważniał. Czas mu się kończył. Jeśli teraz wyjdzie może uda mu się podsłuchać rozmowę.
- Dobrze cię widzieć stary druhu, ale jechałem całą noc. Pogadamy później.
- Dobrze - lord wzruszył ramionami. - Mamy sporo do omówienia przyjacielu.
Ull kiwnął głową i wyszedł z komnaty.
Wypowiedział pod nosem zaklęcie. Pod drzwiami salonu ruszył w prawo, a jego niematerialny sobowtór w lewo, do komnaty. W zamku pełnym ludzi najciszej jest w ogrodzie. Miał jedną szansę by spróbować znaleźć towarzyszy. Niemal roześmiał się na głos w chwili gdy dostrzegł Robin i Clinta.
Kiedy Ruda usiadła na ławce, Ull z kocią gracją podkradł się do wysokiego żywopłotu i powoli, bezgłośnie podchodził coraz bliżej. Usiadł na trawie w skulonej pozycji i zaczął przysłuchiwać się rozmowie.
...
Addie odprężyła się w gorącej wodzie na tyle, że udało się jej n chwilę przysnąć. Jednak jej podświadomość nie zamierzała ułatwić jej odpoczynku i zaczęła przesyłać jej obrazy jakich nigdy nie chciałaby zobaczyć. Widziała swojego męża. jego zielone błyszczące oczy. Tuż obok niego pojawiła się Robin. Jej długie rude włosy falowały podczas każdego ruchu. Dziewczyna położyła dłoń na torsie Lokiego i coś wyszeptała mu do ucha. On uśmiechnął się przebiegle, a następnie zbliżył usta do jej ust.
Blondynka wyrwała się z macek snu wprawiając wodę w ruch wychlapując ją poza wanne. Kobieta przetarła twarz mokrymi dłońmi. Nie mogła pozbyć się z głowy obrazu jaki podesłał jej własny umysł. Nie, to nie możliwe. Loki robił różne rzeczy, ale nigdy jej nie zdradził. Nie mógłby.
Addie nie wiedziała co myśleć. skuliła się podciągając kolana pod samą brodę. Objęła nogi ramionami. Nie rozumiała co się dzieje. Z jednej strony chciała wyjaśnić wszystko od razu, jednak w słowach Ulla też było trochę prawdy. Jeśli Robin faktycznie coś łączyło z Lokim to raczej nie pochwalił się jej, że ma żonę. Blondynce przeszło przez myśl, że skoro ona myśli, że Loki nie żyje, to może właśnie o nim mówiła. Zależało jej by się dostać do krainy umarłych. Niby po co miałaby to robić jeśli nie spróbować ocalić utraconą… Nie. to słowo nie przejdzie jej przez gardło. Potrząsnęła głową, próbując odgonić wszystkie myśli. Kolejny ruch sprawił, że przeszedł ją dreszcz. Woda wystygła.
Offline
Po ostatnich słowach Robin zapadła cisza. Clint zastanawiał się nad tym co właśnie usłyszał. Był agentem tarczy, swego czasu Avengersem, nie znał się zbytnio na tym w co został mimowolnie wplątany.
-Sugerujesz, że coś ciebie opętało?- Rzucił najbliższą myśl, która pojawiła mu się w głowie, a która wydawała się najbardziej pasować do rozmowy, którą prowadzili
-Nie, nie wiem, chyba nie- Próbowała dalej określić co też się z nią działo -Ale to coś żyje, myśli...eh nie wiem jak to wytłumaczyć- Uczucie, które towarzyszyło jej od jakiegoś czasu było bardzo trudne do prostego wytłumaczenia
-Wcześniej nie dawało o osobie znać z taką mocą, dopiero po tych cholernych przenosinach, jakby się nagle przebudziło i im bliżej jestem celu tym silniejsze się staje, jakbym...- Urwała na chwilę, bo myśl która przyszła jej do głowy po raz pierwszy była czymś konkretnym, czymś co mogła nazwać -Jak bym zbliżała się do początku-
-Jakiego początku?- Im bardziej Robin odnajdywała się w swoich myślach, tym bardziej Clint tracił w nich orientację. Wszystko to o czym mówiła ruda było czymś tak abstrakcyjnym, ale jednocześnie wierzył jej, że to co mówiła było prawdą
-Początku wszystkiego, mojego początku. Czuje, że jestem bliżej domu niż kiedykolwiek byłam wcześniej, a to coś...to czuje
-Jakiego domu, twój dom jest na ziemi, tam się urodziłaś, wychowałaś
-Ale nigdy jakoś tam nie pasowałam, coś było nie tak- Clint westchnął ciężko. Wiele razy śmiał się z tego, że Stark spędza godziny w swoim laboratorium, w którym robi naukowe czary mary
-Gdybyśmy mieli technologię Starka, pewnie moglibyśmy więcej powiedzieć na temat tego co się z tobą dzieje- Zrobiliby kilka badań i pewnie wszelkie anomalie by wyszły na jaw.
-Robił je kiedyś, ale nie znalazł żadnych mutacji, czy eksperymentów
-Czekaj, ale Hydra, przecież cały czas ciebie próbowała kontrolować, myślałem, że to oni...
-Z tego co Stark sądził to mam tę zdolność od urodzenia, po prostu była
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull z zainteresowaniem przysłuchiwał się rozmowie. Skupiał się jedynie na aspektach magicznych. Zdążył wysnuć dwa hipotetyczne rozwiązania zagadki. Pierwszym był magiczny pasożyt, który wysysa jej moc i próbuje przejąć kontrolę nad ciałem. To było paskudne. Widział jak ludzie posiadający takiego pasożyta zmieniają się. Powoli tracili kontrolę nad sobą i zaczynali zachowywać się jak zwierzęta. Drugą bardziej prawdopodobną opcją było to, że jednak Robin nie jest zwykłą Midgardką, której w przydziale dano niszczycielski żywioł, bo o kontroli nie było mowy. Czy to możliwe, że żywioł wykształcił coś na kształt świadomości? To było najmniej prawdopodobne, ale skoro to też przeszło mu przez myśl też jest warte zastanowienia, chociaż może nie za długiego.
…
Służąca pomogła Addie ubrać się w suknię, którą uprzednio wybrała. Specjalnie wybrała kolor butelkowej zieleni, wiedząc, że był to kolor jej męża. Kształt delikatnie wyciętego serca eksponował szyję kobiety. Na krawędzi sukni, ramion i dekoltu wszyty został ozdobny pasek w perłowo białe kwiatowe wzory. zielone rękawy kończyły się przed łokciem, Zakończone tym samym ozdobnym paskiem. reszta rękawów była wykonana z białego rozciętego materiału. Sukienka opinała talię kobiety. Od wysokości bioder wychodziły kolejne dwa ozdobne pasy łącząc się w odwróconym trójkącie. Stykając się z jego końcem, przez środek spódnicy sukni był wszyty trójkątny biały materiał, który rozświetlał całość stylizacji.
Addie przeglądała się w lustrze kiedy służąca zapytała nieśmiało o fryzurę. Poczuła się jak w domu, dawnym domu, Asgardzie. Kiedy mogła przebierać w bajecznych strojach wyszytych drogocennymi kamieniami i minerałami. Jej kolekcja biżuterii również była imponująca. Loki obsypywał ją prezentami, obdarowywując kolejnymi klejnotami. Na początku robił to z przymusu. Uważał, że tak pokaże, że zależy mu na żonie. Weszło mu to nawyk. Kiedy zobaczył coś co mu się spodobało od razu kazał zanosić Addie.
Blondynka spojrzała na bukiet polnych kwiatów na stoliku. Wyjęła z niego kilka gałązek obsypanych malutkimi białymi kwiatkami.
- Wpleć mi w warkocz to - poleciła podając służącej kwiaty.
Kiedy fryzura była gotowa Addie jeszcze raz oceniła swój wygląd. Uważała, że nie wyglądała jak królowa, ani księżna, ale na lady wystarczająco. Wyszła z komnaty i zaczęła zwiedzać jego wnętrze. Przez jedno z okien zauważyła piękny, zadbany ogród.
- Zaprowadź mnie tam - odezwała się do służącej, która szła za blondynką krok w krok. Służka dygnęła i wyprzedziła gościa swojego pracodawcy.
Kiedy wyszły do ogrodu, Addie wzięła głęboki oddech pełnego słodkich zapachów kwiatów.
Z lekkim uśmiechem przechadzała się ścieżkami krążąc między rzędami krzewów. Nagle zza zakrętu wyszła kobieta w asyście dwóch służących.
- To lady Olha. Pani Ostatniego Domostwa - szepnęła służąca do ucha Addie.
Blondynka zatrzymała się i uważnie przyjrzała niewysokiej kobiecie. Miała białe długie włosy, lazurowe oczy. Miała na sobie fiołkową kreację, która dodawała jej filigranowej posturze jeszcze większej delikatności. Addie odniosła wrażenie, że byle wietrzyk byłby w stanie ją przewrócić.
Blonynka ukłoniła się lekko oddając czesc gospodyni.
- Jesteś jednym z gości mojego męża? - zapytała cienkim głosem zatrzymując sie przy gościu.
Addie pomyślała, że lady bardziej przypomina wystraszona nastolatkę niż dorosłą kobietę.
- Zgadza się, Pani - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
- Widzę, że założyłaś sukienkę. mam nadzieję, że przypadła ci do gustu. Nie wiedziałam kogo mam się spodziewać, więc wybrałam kilka opcji - wyjaśniła Lady.
- Jest bardzo ładna. Dziękuję - kobieta znów się uśmiechnęła.
Addie próbowała sobie wyobrazić Bjorna i Olhę razem, ale nijak nie pasowali do siebie.
- Opowiedz mi coś o sobie - poprosiła Olha zapraszając Addie do wspólnego spaceru.
Kobieta przytaknęła i trzymając równy krok z gospodynią zaczęła opowiadać mocno okrojoną historię o tym jak się tu znalazła.
Offline
Robin nie lubiła się zwierzać ze swoich emocji. Zawsze była tą, która wszystko ogarnie sama. Teraz, jednak kiedy chociaż spróbowała opisać część swoich zmartwień musiała przyznać, że było jej odrobinę lepiej. Zupełnie tak, jakby zdjęła ze swoich ramion przynajmniej kilka wypchanych po brzegi worków z piaskiem.
-Posłuchaj mnie dzieciaku uważnie- Odezwał się w końcu łucznik przerywając niezręczną ciszę -Nie ważne co się z tobą dzieje. Przejdziemy przez to razem. Pomogę ci odkryć co jest przyczyną całego tego zamieszania, jeżeli nie podczas tej przygody, to po powrocie na pewno znajdzie się kilku techników Tarczy, którzy sprawdzą o co chodzi. Nie zostawię ciebie z tym zupełnie samej, bo sama nigdy nie byłaś, i już nie będzie- Robin spojrzała w twarz Clinta i uśmiechnęła się niemrawo. Mimo wszystko te słowa naprawdę dużo dla niej znaczyły. Uczucie, że nie jest z czymś sama, że ma po swojej stronie chociaż jednego sojusznika
-Nawet pomogę ci z tym twoim Lokim, chociaż nadal uważam to za błąd, ale skoro jest to dla ciebie aż tak ważne, to chyba nie mam wyboru- Dodał, a Robin po prostu przytuliła się do nie do niego, co musiało mężczyznę wyraźnie zszokować, bo przez chwilę stał z uniesionymi lekko dłońmi do góry
-No, ale już nie przesadzaj, bo mój wizerunek szlak trafi- Mruknął zakłopotany, a Ruda odsunęła się od niego i przewróciła teatralnie oczami.
-Wracajmy do środka, bo może i Boginie ognia jeść nie muszą, ale ja umieram z głodu- Powiedział i razem z Robin zaczęli wracać powoli do wnętrza dworu, aby tam oczekiwać na sygnał, że śniadanie jest już gotowe.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull czekał cierpliwie. Nie chciał wyjść z kryjówki zbyt wcześnie, żeby przypadkiem nie zostać zauważonym. Kiedy słuchał zapewnień łucznika o tym, że pomoże Robin zbierało mu się na wymioty, co róż przewracał oczami klnąc w myślach ckliwą scenkę. Ull dobrze wiedział, że pomimo na pewno szczerych chęci łucznik nie będzie w stanie pomóc Robin. To czym ona był przerastało możliwości starego agenta, czy jakoś tak. Mógłby całkowicie zmienić rozdanie kart jednym gestem, ale postanowił zatrzymać tego asa w ®rękawie, dopóki nie dowie się wszystkiego. Już miał podnieść się ze swojego miejsca, gdy usłyszł wesołe głosy. Spojrzał w tamtą strone. Jego oczom ukazała się pani dworu. Biedna dziewczyna. Zmuszona przez ojca do ślubu, którego nie chciała. Po śmierci jej rodziców Bjor przejął cały majątek i zagarną pod swój użytek. Nie wspominając o dziwkach, które regularnie go odwiedzają. Ull nie byłby zdziwiony, gdyby połowa biegających po grodzie wypierdków była skutkiem nienasyconego głodu pożądania swojego dawnego przyjaciela. Z Olhą szła jakaś nowa postać. W pierwszej chwilo jej nie poznał, ale kiedy wsłuchał się w jej śmiech, nie miał wątpliwości. Addie.
Mężczyzna usiadł na trawie i wyciągnął przed siebie nogi. Śledził każdy ruch kobiety. Była miła dla oka, tak. Tak właśnie by ją określił. W pełnym rynsztunku bojowym wyglądała jak walkiria, ale kiedy zakładała suknie, a włosy były starannie uczesane, był skłonny uwierzyć w jej historię o królowej. Jej postawa emanowała klasą jaką nabywają członkowie rodzin królewskich. Nie zawsze wszystkim to wychodziło na dobre, często wychodzili na totalnych buców i dlatego wszyscy uśmiechali się do nich sztucznie. Addie wydawała się inna. Doskonale odnajdowała się w nowych rolach, to z pewności jedna z wielu jej zalet. Kobiety były tak pochłonięte rozmowa, że minęły przewodnika nie mając pojęci o jego obecności. One również kierowały się do środka dworu.
Mężczyzna podniósł się z trawy i przeciągnął niczym kociak po długiej drzemce. Wtedy wpadł na kolejny pomysł. Addie mogła mu dostarczyć kolejnych informacji. Dwa razy była w umyśle Robin, a może to Robin była w jej. Nie ważne. Czas wziąć królową na spytki.
Tym razem naprawdę poszedł o swojej komnaty. Przepłukał twarz i ramiona wodą, przebrał czystą koszulę i ruszył do jadalni, na spotkanie, które miał wrażenie będzie bardzo interesujące.
…
Addie polubiła Olhę. Na początku wydawała się bardzo specyficzna, jednak z czasem, gdy przeszły na luźniejsze tematy do rozmów okazało się, że Lady potrzebuje się rozluźnić by pokazać prawdziwą siebie. W czasie, kiedy blondynka przemierzała korytarze z beztroską, jaką udało się jej uzyskać na spacerze Olha była coraz bardziej spięta. Nie lubiła zasiadać przy jednym stole z mężem, ponieważ ten niemal całkowicie ją ignorował, albo nieustannie próbował poniżyć. Dlatego stroniła od jego towarzystwa jak tylko nadarzała się do tego okazja.
Kiedy kobiety weszły do zamku zobaczyła stojących na korytarzu Clina i Robin. Addie za wszelką cenę próbowała zatrzymać przy sobie dobry humor, ale niestety nie było to możliwe. Gdy w pobliżu była ruda. Uniosła dumnie głowę i podążyła za Lady.
– To muszą być kolejni goście – uśmiechnęła się Olha zatrzymując się przed nimi.
–Zgadza się, Pani – odpowiedziała Addie.
– Wiatam – powiedziała przeciągając sylaby Olha, próbując swoich sił w angielskim.
Addie lekko się uśmiechnęła po czym szepnęła do białowłosej.
– Prawie, moja pani. Witam
– Witam?
– Zgadza się – kiwnęła głową blondynka.
– Witam – poprawiła się gospodyni.
– To lady Olha. Gospodyni –zwróciła się do towarzyszy Addie.
Offline
- Przyznaj się - Powiedziała Robin stając w końcu w miejscu i opierając się ramieniem o pobliską ścianę - Zgubiłeś się? - Od jakiegoś czasu krążyli już po tym dworze zaglądając w przeróżne zakątki, chcąc znaleźć przynajmniej coś w miarę znajomego. Łucznik właśnie uchylał kolejne z drzwi, aby zajrzeć do komnaty i stwierdzić, że to kolejna sypialnia
- Ile w tym miejscu jest do cholery łóżek - Powiedział do siebie, a kiedy dotarły do niego słowa Robin zmarszczył brwi - Ja się nigdy nie gubię - Zaprzeczył i zagroził Robin palcem.
- Hmmm w Nowym Jorku też tak mówiłeś, a jednak się zgubiliśmy -
-Nowy Jork to dżungla a to ledwie chatynka
- Oho... - Przerwała mu Robin kierując wzrok w konkretną stronę. Clint powiódł za nią spojrzeniem, a kiedy dostrzegł Addie w towarzystwie jakiejś kobiety zrozumiał o co chodziło
- Nadchodzi Królowa Śniegu - Dodała i razem z Clintem również zaczęli iść w stronę tej dwójki - Patrz jak ona się puszy, zaraz jej coś pęknie - Szepnęła w jego stronę z nieukrywaną złośliwością
- Zwykła dziewczyna a obnosi się jakby była conajmniej królową - Clint przemilczał tę uwagę. Obiecał, że nie będzie ujawniać tego czego się dowiedział o Addie przez zupełny przypadek.
-Też się napusz- Rzucił w jej stronę czym wywołał zdziwienie u Robin -Jesteś Boginią ognia...
- Nie jestem- Przerwała mu Ruda
-Ale oni uważają, że jesteś, więc odegraj swoją rolę- Ruda wzięła głęboki wdech i również wyprostowała swoje ramiona. Przecież czytała bajki i oglądała filmy o tych wszystkich księżniczkach nie powinno być to trudne. Uniosła głowę wysoko i spojrzała prosto w kobietę, która szła obok Addie. Blondynka kompletnie jej nie interesowała. Dla lepszego efektu przywołała parę iskierek, które zaczęły przemykać w jej rozpuszczonych włosach przywodząc na myśl małe ogniste gwiazdy, które usłały jej czerwone włosy. Robin spojrzała na kobietę, która jak szybko się okazało była ich gospodynią.
-Dzień dobry- Odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie
-Pani małżonek wczoraj wspominał o pani i o tym, że chciała Pani poznać Boginię ognia- Siliła się na jak najbardziej spokojny głos, co w jej wydaniu mogło brzmieć trochę tak jakby próbowała wręcz przedrzeźniać Addie i jej przesadne maniery.
-Nazywam się Robin i również jestem zaszczycona, że mogę Panią poznać, a to mój przyjaciel Clint Burton, lepszego łucznika Pani nie znajdziesz nigdzie- Może wtapianie się w te dworskie klimaty nie wychodziło jej wcale tak źle, chociaż sama czuła się z tym przedziwnie i trochę mało swobodnie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Popisy w wykonaniu Robin wywołały na twarzy Addie nerwowy uśmiech. Jej pierwszą myślą, było to, że ruda jest totalnie żałosne popisywanie się swoim darem jak jarmarczną sztuczką by zdobyć choć odrobinę zainteresowania.
Pomimo niechćeci przetłumaczyła słowa Robin poprawiając o prawidłowe zwroty grzecznościowe.
Addie widziała, że Olha była zachwycona sztuczką Robin i wcale się z tym nie kryła. Addie jednak nie miała zamiaru, ja to uznała zniżać się do poziomu rudej. Widziała co próbuje zrobić. Oczywiście, najlepiej poprawić sobie nastrój wkurzaniem drugiej osoby, a konkretnie jej. Uśmiechnęła się lekko nie mając najmniejszego zamiaru patrzeć na rudą więcej niż to konieczne.
– Bardzo mi miło – odpowiedziała Olha po czym gestem zaprosiła gości w głąb korytarza. Addie nadal trzymała się Olhi.
– Wydaje mi się, czy jest między wami napięcie? – zapytała półszeptem lady.
– Nie wszystko jest takie na co wygląda – odpowiedziała zdawkowo. Nie mogła wypowiedzieć słów,które cisnęły się jej na usta, że Robin nie jest żadną boginią, Jest wredną niestabilną w każdym tego słowa znaczeniu dziewuchą, której się wydaje, że wszystko jej wolno.
Doszli do dwuskrzydłowych drzwi. Służące wyprzedziły pochód i otworzył wrota przed swoją panią. Jadalni był duża i przestronna. Przed wysokie, wąskie okna wpadało dużo światła. Ściany miały kolor mlecznej czekolady, a czerwony dywan na podłodze dodawał przytulności. W środku czekał już Bjorn. Lord ruszył od razu w stronę Robin i wyciągnął do niej rękę.
Offline
Clint wiedział, że być może swoim pomysłem rozpęta zaraz jakąś wojnę światową, i to w zupełnie innym miejscu, ale chciał, aby Robin chociaż trochę poczuła się pewniej, i musiał przyznać, że dość łatwo przyszło jej wejście w rolę dobrze urodzonej dziewczyny, chociaż nawet on mógłby doszukać się kilku niedociągnięć. Kiedy został przedstawiony, sam skłonił się nieznacznie, po czym poczuł się cholernie głupio. Był cholernym Avengersem i agentem Tarczy, a nie jakimś księżulkiem, który zginał kark przed każdą kobietą. Niestety skoro wpadł między wrony to musiał krakać jak one. W dość napiętej atmosferze cała czwórka ruszyła prosto w stronę jadalni, co Clinta i Robin uratowało od przyszłego głodowania, gdyby nie odnaleźli właściwej drogi, a z orientacją w terenie Clinta istniała taka szansa.
-Ciekawe co by Fury powiedział gdyby zobaczył ciebie dygającego- Powiedziała i zaśmiała się cicho, a łucznik zmierzył ją wrogim i pełnym ostrzeżeń spojrzeniem na co dziewczyna spróbowała ponownie się uspokoić i przywołać poważny, ale jednocześnie lekki wyraz twarzy
Jadalnia przechodziła ich najśmielsze oczekiwania. Stoły były zastawione po brzegi jedzeniem, a soki w kryształowych karafkach wręcz zachęcały do tego, aby ich spróbować. Robin dopiero teraz poczuła jak bardzo jest głodna, a dziwna suchość w ustach ponownie do niej wróciła. Bjorn podszedł do nich żwawym ale pełnym elegancji krokiem i wyciągnął dłoń w stronę Robin. Dziewczyna podeszła do niego i ułożyła swoją drobną i jasną dłoń, która mogłaby wręcz przypominać dłoń porcelanowej lalki na jego dłoni po czym pozwoliła powieść się prosto za stół, gdzie jako damie zostało odsuniętę, a później nieco przysunięte bogato zdobione krzesło
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie starała się zachować spokój, kiedy została całkowicie zignorowana przez gospodarza. Widocznie popisy Robin zrobiły na nim większe wrażenie niż początkowo zakładała. Bardziej jednak zdziwił ją fakt, że Bjor zignorował obecność swojej żony i całkowicie utonął w nadskakiwaniu Robin. Nawet kiedy jej małżeństwo z Lokim miało status udawanego nigdy czegoś takiego nie zrobił. Frigga dołożyła wszelkich starań by obu swoich synów wychować na gentelmanów i nigdy nie uchybili żadnej kobiecie. Lady Olha podeszła do stołu, a jeden z lokajów odsunął jej krzesło. Addie czekała aż zostanie jej przydzielone miejsce. Na szczęście nie czekała długo. Olha poklepała miejsce tuż obok siebie. Bjorn jako gospodarz siedział u szczytu stołu, po jego prawej zasiadła Robin, a od lewej Olha. Lokaj zaczął się, zbliżać do miejsca wskazanego przez lady, kiedy do komnaty wszedł spóźniony gość.
– Wybaczcie spóźnienie. Miałem bardzo pracowity ranek – powiedział z lekkością Ull.
– Chyba namiętnie studiowałeś miękkość materaca – zagadał wesoło Bjorn.
– Jak ty mnie dobrze znasz – prychnął podchodząc do stołu.
Z niemal nadludzką szybkością ocenił sytuację. Nie było wesoło. Trzeba się zająć towarzystwem,
Zaczął okrążać stół z lewej strony. Kiedy spojrzał ponownie na Addie słowa wyskoczyły z jego ust szybciej niż zdążył zapanować nad ich znaczeniem.
– Zajmę się tym – powiedział zerkając na lokaja, który ukłonił się i odszedł.
Ull złapał krzesło i odsunął je na tyle by pomóc damie usiąść. Kiedy Addie zajęła miejsce podziękowała skinieniem głowy.
Ull z uśmiechem na twarzy podszedł do Olhi i ucałował jej dłoń.
– Za każdym razem wydajesz się jeszcze piękniejsza.
– Nie nabiorę się na te twoje błyszczące oczy –odpowiedziała beztrosko Olha.
Obecność Ulla wyraźnie poprawiła jej humor. Addie nie mogła znieść widoku rudej. Wiedziała, że nie da rady znieść tego śniadania.
Służba zaczęła się uwijać nalewając do kielichów wybrane trunki przez gości. Stół znosił ciężar przepysznie pachnących potraw.
Addie wyciągnęła dłoń nad blat stołu trzymając kciuk i palec wskazujący wyprostowane, jakby chciała bawić się w dziecięcą zabawę w pistolety. Wycelowała wyimaginowaną broń gdzieś w sufit. Jeden ze sług od razu do niej podszedł.
– Wina –powiedziała półszeptem.
Z całych sił starała się nie patrzeć na Robin. Zgrabnie ukrywała chęć rozszarpania dziewczynie gardła, za maska delikatnego uśmiechu.
– Powoli skarbie – mruknął w jej stronę Ull w asgardzim.
– Chcesz wojny? Czy mam siedzieć cicho? – warknęła używając tego samego języka.
Sługa nalał czerwonego kwaśnego napoju do jej kielicha. Addie upiła łyk alkoholu, który od razu podrażnił jej gardło.
– A więc co was sprowadza w te strony? – zaczął Bjorn krojąc na talerzu udko z kurczaka.
– Nic nadzwyczajnego… – odparł Ull zanim ktoś postanowiłby przejąć inicjatywę.
– Chcemy podejść pod granicę Hell. Taka wycieczka krajoznawcza.
– Przed góry? Dziwny pomysł.
– Znasz mnie. Płacą to robię co do mnie należy.
– Być może – niedowierzał lord.
Ull od razu to wyczuł.
– Czyżbym nie przywiózł ci połowy twoich gratów? – zapytał z przekąsem szatyn. Wiedział, że Bjorn jest przewrażliwiony na punkcie swoich skarbów i bardzo o nie dba. Nie zdziwiłby się, gdyby już szykował dla Robin gablotkę
– Jeśli już to skarbów – poprawił go Bjorn z cierpkim uśmiechem na twarzy. Lord nakazał gestem nalania sobie wina do kielicha.
– A co na to reszta? Języków pozapominaliście? – zapytał wesoło.
Offline
Robin czuła się nieco dziwnie w roli głównego gościa. Mimo wszystko dzielnie starała się trzymać swojej roli i udawać, że zainteresowanie Lorda wybitnie jej schlebia. Co jakiś czas rzucała jedynie Clintowi spojrzenia, aby uzyskać od niego trochę otuchy. Wszyscy ledwo zaczęli zabierać się do jedzenia, a drzwi od jadalni ponownie się otworzyły i do środka wszedł Ull. Dopiero teraz Robin zdała sobie sprawę z tego, że nie widziała go od momentu, kiedy wszyscy rozeszli się w swoje strony. Sama, jednak uznała, że pewnie mężczyzna udał się do swojej komnaty na spoczynek.
Dziewczyna pochwyciła od razu za karafkę soku jabłkowego i wlała go do pozłacanego pucharu, z którego duszkiem wypiła jego zawartość. Suchość w gardle zniknęła, ale po chwili wydawała się powrócić ze zdwojoną siłą. Dolała więc sobie kolejną porcję soku, którą również wypiła wyjątkowo szybko. Clint skierował na nią wzrok i widząc to dość dziwne zachowanie, zmarszczył brwi. Po zaspokojeniu swojego pragnienia nałożyła sobie na talerz dość sporą kopę jedzenia, na które prawie się rzuciła. Kątem ucha przysłuchiwała się rozmowie pomiędzy Bjornem a Ullem, aż w końcu poniekąd inni zostali wciągnięci do rozmowy.
-To prawda- Powiedziała Robin, odgryzając z nogi kurczaka ostatni kawałek mięsa, a kość rzuciła na talerz -Ull jest naszym przewodnikiem- Odezwała się, potwierdzając tym samym wersję wydarzeń, jakie Ull przedstawił. Nie miała, jednak zamiaru zagłębiać się w szczegóły ich małej wycieczki.
-Byłam dzisiaj w ogrodzie i widziałam tam dość interesujące róże. Fiolet płatków wyraźnie wskazuje na róże pamięci- Powiedziała, kierując te słowa w stronę Lorda. Pamiętała, jak Loki kiedyś opowiadał jej o nich i o tym, że zasadzili je w Asgardzie. Nawet jedną jej kiedyś ofiarował. Niestety los tak nią pokierował, że nie miała okazji sprawdzić legendy, którą opowiedział jej Loki
-Mówi się, że jeżeli podaruje się różę ukochanej osobie, to ta róża nigdy nie zwiędnie. Jeżeli uczucie słabnie, bądź całkiem przeminie, kwiat usycha- Powiedziała, po czym chwyciła jabłko z pobliskiej misy i wgryzła się w nie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie siedziała przy stole zajadając kolejne potrawy. Najbardziej smakował jej sałatka pokrojonym w kostkę kozim serem wymieszanym z warzywami.
Kiedy Robin wtrąciła się do rozmowy ona jedynie uśmiechnęła się delikatnie.
Chwilę później to ruda zaczęła rozmowę. Kiedy do uszu Addie dotarły jej słowa myślała, że wyjdzie z siebie. Wyprostowała się jak struna, zacisnęła palce na widelcu tak mocno, że aż pobielały kostki. Czuła jak jej ciało zaczyna się nagrzewać. Próbowała trzymać nerwy na wodzy, ale szło jej z coraz większym trudem.
- Zgadza się - podjął temat Bjorn. - Podobno każdy inaczej odczuwa jego zapach, ale to tylko legenda. - uśmiechnął się. - Lady Adelaide, znasz tą odmianę? - zagadał lord przenosząc wzrok na Addie.
Ull musiał szturchnąć kobietę łokciem, aby ta zwróciła uwagę na Bjorna.
- Oczywiście - odparła po czym upiła łyk wina z kielicha, próbując pozbyć się suchości w ustach. - W pałacowym ogrodzie, złotego pałacu rósł cały klomb. Były przepiękne. Kusiły swoimi walorami i właściwościami. Młodzieńcy nagminnie wkradali się do ogrodów by ukraść kwiaty. Dowód miłości… - westchnęła zerkając na Robin. - Niestety takie miłostki szybko się kończą - kontynuowała zwracając wzrok na Bjorna. - Ileż trwa młodzieńcze zauroczenie, miesiąc, dwa? Nie więcej. Jest ulotne i zwodnicze. Dziewczęta i chłopcy padają w jego sidła. Puste słowa, obietnice bez pokrycia, a później ból, gdy dociera do nich, że coś się kończy. Kwiaty odzwierciedlają prawdziwą głęboką miłość, osób która nim obdarowuje. Podaje wybrance dowód swojego uczucia, które przekazał kwiatu wdychając jego słodki zapach myśląc o osobie, którą kocha.
- Pochodzisz z Asgardu? - zdziwił się Bjorn.
- Tak, Panie- odparła pewnie.
- To tak jak ja - Rozweselił się. - Służba podajcie Nidavelirski miód. Wreszcie ktoś z kim mogę go wypić - uśmiechnął się łakomie.
Addie uśmiechnęła się kłopotliwie. Nie do końca rozumiała ekscytacji lorda.
- Bjorn jest bardzo przywiązany do przeszłości. Tęskni za domem, którego już nie ma. Czepia się każdego rodaka. Spokojnie i tak nie przebijesz bogini, ale miód jest wyborny warto wypić kieliszek - wyjaśnił jej półszeptem Ull.
- A ja myślałam, że jesteś zwykłym łazęgą
- Jestem obytym łazęgą - odpowiedział jej z cwanackim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
Bjorn wziął do ręki karafkę z mieniącym się płynem i zaczął robić obchód miedzy gośćmi częstując miodem.
- Jest z domieszką złota - pochwalił się nalewając napoju do kielicha Addie.
Ull zatarł dłonie po czym podsunął swój kielich, który również został napełniony. Lord udał się na drugi koniec stołu, do kolejnych gości.
Offline
-Nie zgodzę się- Odezwała się nagle przerywając tym samym wywód Addie na temat miłości -Może i jest ulotne, ale ten impuls, ten nagły i nieprzewidziany żar, który popycha nas do tych wyznań, jest najbardziej szczery. Ta, jak to nazwałaś miłostka, nie ma żadnych masek, planów, podstępów. Jest czysta i prawdziwa, bo płynie prosto z umysłu, który pewnie po raz pierwszy nie jest kontrolowany przez nas samych- Powiedziała, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Pamiętała te spontaniczne słowa, które wypowiadał do niej Loki, które ona mu kiedyś mówiła. Czuła się wtedy jak małe dziecko, które uczyło się znaczenia słów na nowo, tak samo jak na nowo odkrywała świat.
-Miłostka czy miłość, jakie to ma znaczenie. Trafiają się związki powstałe dzięki miłości i nie były w stanie przetrwać, są takie, w których miłości nigdy nie było i nadal trwają- Zakończyła swój wywód, po czym poczuła jak Clint oraz kilku innych gości wpatruje się w nią z wyraźnym zdziwieniem. Odchrząknęła więc cicho, po czym dolała sobie soku i upiła łyk, aby tylko odwrócić od siebie uwage pozostałych. Na szczęście zachwyt Bjorna nad tym, że spotkał w końcu swoich krewniaków, skutecznie odwróciła od niej wzrok.
-Co to było?- Zapytał się szeptem Clintpochylając nad Robin
-Gada głupoty i tyle- Odpowiedziała mu zdawkowo, dając tym samym jasno do zrozumienia, że nie chce ciągnąć dalej tego tematu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie pamiętała dzień, w którym Loki pierwszy raz powiedział jej, że ją kocha. Pomimo, że wokół było mnóstwo ludzi, te słowa były tak ciche, że kobieta musiała się upewnić, że się nie przesłyszała. Loki wrócił tego wieczoru z misji. O jego zwycięstwie mówiono jeszcze długo później. Addie miała dla niego własną niespodziankę, spodziewała się dziecka. Dziecka, którego nigdy nie dane było jej przytulić. Jej historia miłosna nie była jedną z tych ckliwych. Była utkana z cierni. Najpierw ból po stracie dziecka połączony z nauką kontroli mocy, Loki który usunął się w cień, ponieważ uważał, że w ten sposób broni ją przed krzywdą ze swojej strony. Tęsknota odbierała im dech. Każdy dotyk na jaki odważył się Loki był jej pełen, ale twardo trzymał się swojego postanowienia. Dwa razy Addie przechodziła żałobę po mężu. Wspierała go gdy siedział w więzieniu. Trzymała w sekrecie, że podawał się za Odyna. Ani na chwile nie przestwała w niego wierzyć. Zadawała sobie pytanie, skoro to była tak długa droga, ta wyboista, czego szukał u Robin? Jedyne co przychodziło jej do głowy to właśnie zauroczenie, może i rozpalił je impuls, zachwyt jej mocą. Ale to uczucie było słabe, wątłe, minęło, bo w końcu wybrał żonę i budowanie życia na Ziemi.
- Ma znaczenie. Warto umieć odróżnić zauroczenie, od miłości - Addie nie miała zamiaru odpuścić. Nie chciała dać Robin możliwości do ostatniego słowa. - Być może właśnie ta różnica sprawia, że całkowicie inaczej patrzysz na przeszłosć i wyciągasz odpowiednie wnioski. Czasem warto zostawić przeszłość za sobą. Bo to co się nam wydaje całkowicie może mijać się prawdą. Zauroczenie jest jak skaleczenie. Boli, krwawi, ale za chwilę przechodzi i żyjesz dalej. Miłość… miłość jest jak sztylet. Widzisz w nim w swoje odbicie, jest piękne, do czasu aż zaczniesz krwawić.. - kobieta westchnęła ciężko cytując słowa męża. dokładnie pamiętała co mu wtedy odpowiedziała. “ Wystarczy mi sił by go utrzymać”
- Jeśli nie masz sił by go utrzymać.. lepiej odpuścić.
W jej głowie wróciło wspomnienie z Ragnaroku, a raczej po jego zakończeniu. Musiała odpocząć. Brzuch z bliźniętami w środku rósł, a ona wzięła się za wojaczkę. Loki był na siebie zły, od razu założył, że Addie nie żyje i pogrążał się w żałobie. Okazało się, że znów zawiódł. Obudził ją z drzemki. Kolejny raz chciał powiedzieć, że się nie nadaje do miłości używając pokrętnej metafory. Obiecali wtedy sobie, że już koniec rozstań. Niestety czekał ich jeszcze jeden ciężki sprawdzian.
Offline
Dziewczyna przewróciła oczami na kolejne mądrości blondynki, która najwyraźniej próbowała ją przegadać, ale Robin nie była tym typem.
-Miłość to metaforyczny sztylet...- Mruknęła i podparła dłonią głowę po czym zerknęła z ukosa na Addie -Taka sobie ta metafora- Dodała a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Nie bardzo przemawiała do niej wizja sztyletu, który zamiast roli broni pełnił bardziej funkcje lustra
-Jeżeli w tym miłosnym sztylecie widzisz swoje odbicie, to uważam, że coś jest nie tak- Dodała upijając łyk soku -Daj spokój, urwałaś się z Romeo i Julii, że masz być męczenniczką miłości, dźgniętą metaforycznym sztyletem. Miłość nie jest łatwa to prawda, ale nie można zniżać jej wartości do tylko dźgania i ranienia. Miłość daje dużo więcej, tylko niektórzy bywają za ślepi i czasami za głupi, aby to dostrzec- Mruknęła po czym usłyszała jak Clint porusza się niespokojnie. Łucznik czuł, że cała ta dyskusja może za chwile przerodzić się w niezły ambaras. Rzucił szybkie spojrzenie w stronę Ulla licząc na to, że ten może jakoś przerwie te dywagacje na temat tego czym miłość było bądź czym nie jest.
-Co do przeszłości- Ruda ciągnęła dalej nie mając zamiaru się poddać -Przeszłość to coś co nas kształtuje, coś co sprawia, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy i jacy jesteśmy. Nie zostawisz jej, bo ona jest częścią ciebie i zabierzesz ją wszędzie. Możesz się z nią pogodzić, ale nadal będzie powracać. Nie uodpornisz się na nią w żaden sposób- Zakończyła i chwyciła po kiść winogron.
-Litości- Szepnął do siebie Clint po czym przetarł dłońmi twarz, zupełnie tak jakby liczył na to, że to wszystko mu się tylko śni i za chwile się obudzi we własnym łóżku, bez dwóch sprzeczających się dziewcząt.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull siedział cicho przypatrując się wymianie zdań. Atmosfera była tak gęsta, że faktycznie przydałby się jakiś sztylet by ją pokroić. Widział jak dziewczyny piją do siebie używając ogólnych określeń. Bawiło go to. Czekał na to aż jedna przeskoczy przez stół i zaatakuje druga. Z tyłu głowy wiedział, że to raczej mało prawdopodobne, ale cóż to by było za widowisko.
Addie zaśmiała się drwiąco.
- Fakt niektórzy są ślepi i głupi. Zaślepieni swoimi żądzami nie widzą, że stają się tylko zbędnym balastem, który trafia do kąta i odchodzi w zapomnienie. Zabawa może i była przednia, ale już nie wróci. Babranie się w wspomnieniach niczego nie da.
Kobieta wstała od stołu. Moc w niej buzowała niczym sztorm zamknięty w butelce, obija się o szklane ściany. "Bezczelna, żałosna gówniara." Zaciśnięcie pięści miało powstrzymać jej kolejną myśl o spoliczkowaniu rudej. Nie miała prawa w ten sposób się do niej zwracać.
Addie ukłoniła się przed gospodarzami. Zanim wyszła z komnaty, kolejny raz uśmiechnęła się kpiąco. Płynnym ruchem znów zwróciła się w stronę Robin.
- A jeśli szukasz czegoś co jest nie tak - otaskowała ja wzrokiem - Nie musisz szukać daleko.
Złapała za spódnicę sukni i pośpiesznym, krokiem podeszła do drzwi. Uniosła dumnie głowę. Nie miała zamiaru dalej ciągnąć tej głupiej potyczki słownej. Lokaj otworzył przed nią drzwi. Minęła go pełna wybuchającego gniewu i rozpaczy. Czuła się zraniona, oszukana. Nie wiedziała już w co ma wierzyć.
Offline
Złośliwość była prawdopodobnie u niej już wrodzona, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Clint wiedział, że dla Robin złośliwość była swoistą tarczą, która pozwalała odbić wszystkie rzeczy, które mogłyby w jakikolwiek sposób ją zranić, co z resztą Addie próbowała zrobić usilnie. Nie mogła zrobić jej niczego fizycznie to chociaż słownie się wyżyje. Ruda z nie małą satysfakcją obserwowała jak blondynka zaczyna odchodzić od stołu, ale nie omieszkała rzucić w jej stronę jeszcze jednym przytykiem
-I tutaj wyjątkowo muszę się z tobą zgodzić, nie muszę- Powiedziała i przez chwilę wodziła wzrokiem za blondynką, która najwyraźniej urażona postanowiła wyjść z sali. Robin jak gdyby nigdy nic wróciła do jedzenia i do dolewania sobie kolejnych porcji soku. Clint pocierał palcami skronie nie wierząc w to co się działo. W takim tempie całą ich drużynę trafi szlak, a osobno nie mieli wielkich szans na powrót do domu. Po chwili sam wstał od stołu dziękując za posiłek, po czym udał się za blondynką licząc na to, że może chociaż trochę załagodzi całą sytuację.
Clint sądził, że Addie nie zaszła daleko, ale jak się okazało dziewczyna nałożyła sobie takie tempo, że ledwo mógł ją dogonić
-Zaczekaj- Zawołał za nią, a kiedy ta się wreszcie zatrzymała doszedł do niej i spojrzał prosto w twarz.
-Głupio dajesz się prowokować. Z doświadczenia wiem, że wystarczy olać i Robin odpuszcza- Odezwał się w końcu po chwili milczenia
-Aczkolwiek nie zrozum mnie źle, nie staję po jej stronie, ani twojej staram się być neutralny, ale odpowiedz mi na jedno pytanie- Widział w tym konflikcie dwa problemy. Robin nie znała Addie, ale ona jej również a różnica była taka, że Robin nie potrzebowała szacunku, aby czuć się pewną siebie
-Za co ona ma ciebie szanować. Nic jej nie mówisz o sobie, a jak już to albo krytykujesz jej sposoby działania, które może i ryzykowne to skuteczne, albo puszysz się, aby tylko pokazać swoją wyższość. Nie dziw się, że i ona wtedy wyciąga ciężkie działa, bo tak samo jak ty, nie lubi być niewidzialna- Starał się dziewczynie na tyle delikatnie na ile mógł pokazać, że ogniem ognia nie zwalczy, tylko rozpęta jeszcze większy pożar.
-Kiedy byłyście na zakupach, mogłyście się dogadać bo obydwie zeszłyście do poziomu zwykłych dziewczyn. Dla niej nie liczy się i liczyć nie będzie twój tytuł, to jak pięknie wyglądasz w sukniach czy to czy jesteś królową. Znam ją na tyle długo, aby wiedzieć, że docenia osobowość i tylko za to może kogoś podziwiać- Chciał dodać już, że właśnie tak było z Lokim. Dla Robin mógłby być nawet zwykłym ziemianinem, a ona i tak by go polubiła, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie zatrzymała się dając Clintowi powiedzieć to co leżało mu na wątrobie. Widziała, że łucznikowi zależało na tym żeby je pogodzić, ale Addie nie widziała na to szansy. Już nie.
- Co niby miałabym jej powiedzieć? Może o tym jak cholernie ciężko było mi wrócić na ziemię. Może o tym ,że stoję krok za mężem próbując grać pozory, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jak mam to zrobić? Po tym co mi powiedziałeś? Nie mogę znieść jej widoku rozumiesz.? - Addie czuła jak nogi zaczynają się pod nią uginać. Ręce zaczęły jej drżeć.
Oparła się o ścianę korytarza i wzięła głęboki oddech.
- Jedynie w co wierzyłam, to w to, że uczucia Lokiego do mnie są szczere. Niezachwiane. Wali mi się świat, wiesz jakie to uczucie? - zaszlochała uparcie walcząc z łzami.
Musiała nabrać kilka głębokich oddechów by nabrać pewności, że nie głos się jej nie zachwieje.
- Szczerze chciałam jej pomóc. Po tym co widziałam w jej głowie… Ale nie zniosę gróźb i oceniania mojego życia. Zabiła własną matkę. Po co mi to pokazała? To miało mnie wystraszyć? pokazać, że jest nieobliczalna? Pierwsze nie wyszło, drugie jak najbardziej. Dodatkowo całkowicie straciła moje zaufanie, jakbym mało miała powodów. Ma w głowie niezły bajzel i sama tego nie ogarnie, bo nie panuje nad tym. Jakby coś ją opętało.. - próbowała przypomnieć sobie przypomnieć uczucie kiedy umysły obu dziewczyn się połączyły.
Offline
Clint wysłuchał słów Addie. Wbrew pozorom rozumiał ją lepiej niż ktokolwiek inny
-Wiem- Odpowiedział krótko i beznamiętnie, ale w jego oczach można było dostrzec błysk, który musiał pojawiać się za każdym razem, kiedy tylko wracał pamięcią do dawnych trudnych dla siebie momentów.
-Moja rodzina zniknęła, po prostu wyparowali tak jakby nigdy ich nie było. Avengersi, Tarcza byliśmy bezsilni. Ludzie obwiniali nas za wiele rzeczy. Potem pojawiło się światełko w tunelu, a potem znowu śmierć mnie dopadła. Najpierw Natasha, potem Stark. Wygraliśmy, ale za jaką cenę. Narażaliśmy życie, aby potem słyszeć hasła, że "Thanos miał rację"- Wypowiedział te słowa prawie na jednym oddechu -Więc tak, wiem jak to jest kiedy wali ci się życie, i gwarantuje ci, że Robin również wie- Oni wszyscy mieli jakieś swoje historie, i każdy z nich był doświadczony przez los na swój sposób, tylko jak się okazuje wszyscy zapatrzyli się w swoje krzywdy.
Kiedy Addie wspomniała coś o matce Robin łucznik otworzył szeroko oczy ze zdziwienia
-Ale to nie była jej matka- Powiedział chcąc szybko wyprowadzić ją z błędu. Domyślał się o co chodzi. Co prawda Robin nigdy nie powiedziała co wydarzyło się w laboratorium hydry, ale domyślał się, że pokonała tam swoje demony
-To była agentka hydry, zabiła rodziców Robin, kiedy ta była mała, a potem cały czas podawała się za jej matkę. Kontrolowała każdy jej krok, a wszystkie nieszczęścia jakie były w życiu Robin to za jej sprawą. Od małego faszerowała ją sterydami, aby dzieciak był tylko bardziej nakręcony i niszczycielski. Hydra robiła wszystko, aby Robin bała się własnego cienia, a potem niczym wybawicieli mieli się pojawić i wcielić w swoje szeregi- Wytłumaczył szybko chcąc naprostować te fragmenty, które Robin pokazała Addie
-Nikt o tym nie wiedział co tam tak naprawdę się wydarzyło, jeżeli tobie to pokazała to nie bez powodu- Zauważył. Addie mogła przypomnieć sobie dość dziwne słowa na koniec całej projekcji. Mogłaby ją zabić, ale tego nie zrobiła, i to ludzie tworzą potwory. Może w ten sposób chciała na swój sposób jej udowodnić, że nie jest nikim złym.
-Może miała dosyć dźwigania tego wspomnienia w samotności- Dodał po czym oparł się o pobliski filar.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Ja również wtedy zniknęłam – odparła chłodno, na samą myśl o tych wydarzeniach przechodził ją zimny dreszcz. – W Wakandnyjskiej sawannie. Podczas pierwszej bitwy o ziemie. Ludzie mówili, że odchodząc czujesz jakby ktoś spuszczał z ciebie siły jak z piłki plażowej. Ja czułam rozrywający ból. Byłam wtedy w ciąży. Kiedy chłopcy wyczuli zagrożenie uaktywniła się ich moc. Próbowali zatrzymać proces, ale nie udało im się. Zniknęliśmy na pięć lat. Ostatnie co pamietam to przerażony wzrok Lokiego. – odpowiedziała na historie Clinta o blipie. – Przykro mi z powodu twoich przyjaciół– dodała miękko. Powoli zsunęła się po ścianie i usiadła na zimnej posadzce. Z bólem serca przypomniała sobie jak Hella zamordowała jej przyjaciół w Asgardzie. Ten koszmar, jaki przeżyła pod jej tyranicznymi rządami nadal ją nawiedzał. Kiedy łucznik zmienił temat blondynka przestała cokolwiek rozumieć. – Chwile później kiedy pokazała mi jak wycina serce tej kobiecie.. powiedziała, że mogłaby mnie zabić gdyby tylko chciała.. eh – zaśmiała się nerwowo – Wkurzyłam się. Już tyle razy słyszałam groźbę śmierci, że wystarczy na kilka wcieleń. - dodała pocierając policzek wierzchem dłoni, jakby ocierała łzę.
– Wracając do szacunku, traktuję ją dokładnie tak jak ona mnie. Nie raz byłeś świadkiem tego jak mnie traktuje. Wymyśla niestworzone historie. Jest taka arogancka, co powie tak ma być i kropka. Niech ona zacznie szanować mnie, to ja się zastanowię nad szacunkiem dla niej, chociaż wątpię… naprawdę nie wiem, co… – urwała łapiąc się na tym co chciała powiedzieć.
Chciała powiedzieć „co Loki w niej widział?”. Znów głośno westchnęła.
– Ludzie tworzą potwory – zacytowała głos Robin z swojej głowy.
Tak było w przypadku jej męża. Przybrał rolę jaką mu powierzono, maski zakładał sam i nie umiał później sobie z nimi poradzić.
– To powiedziała mi na koniec – dodała jeszcze raz analizując całą wizję Robin.
– Może to właśnie przez to. Spotkało ją tyle złego, mieszano w głowie, wpajano, że jest potworem, bestią szamoczącą się w klatce. Osoby z darami są wrażliwsze na pewne rzeczy. W niektórych mitach mówiono, że ogień to moc tworzenia, może stworzyła coś na kształt strażnika, pojawia się w chwili zagrożenia i robi to co do niego należy. Broni swojego opiekuna, tego, który dał mu życie… ale to tylko teoria. Myślę, że do sprawdzenia, ale musiał znaleźć się ktoś kto umie poruszać się po umyśle. A i nie mów jej, że to mój pomysł. O ile ma jakikolwiek sens.
Offline
-Życie poszło dalej- Odpowiedział na wyrazy współczucia Addie. Odzyskał swoją rodzinę, która pomogła mu przejść przez najgorszy okres. Dzięki temu żałoba, i późniejsze uczucie bezcelowości nie były tak upierdliwe. Łucznik usiadł obok blondynki i wpatrywał się w ścianę naprzeciwko.
-A może to nie była groźba, może próbowała w jakiś zawiły sposób pokazać ci, że nie jest twoim wrogiem- Podsunął jej z kolei nieco inną myśl. Sam nie miał pewności czy miał rację, ale znał na tyle Robin, aby niektóre jej zachowania poznać dogłębnie. Nie był w stanie uwierzyć, że grożenie komuś przynosiło jej satysfakcję.
-Wiem, że ciężko ci o tym słuchać, ale podobna sytuacja już miała kiedyś miejsce. Z Lokim na początku walczyła chyba jeszcze bardziej niż ze Starkiem. Kiedy ruszyła na ratunek tym dzieciakom Stark się wściekł. Wprowadził takie zabezpieczenia, że Robin nawet gdyby chciała i tak by się jej nie udało wydostać. Loki natomiast dolewał oliwy do ognia. Chciał szybko załatwić swoje sprawy, jednak kiedy tak się przyglądał jej treningom, od słowa do słowa ze sobą rozmawiali, to wpadł na ten sam pomysł co ty. Chciał wejść jej do głowy, a ona się wściekła. Do tej pory pamiętam, jak trzymała jego dłonie, a on rozpaczliwie próbował je zabrać z jej głowy. Thor później powiedział, że to pierwszy raz, kiedy Loki padł przed kimś na kolana- Zrobił na chwilę przerwę, po czym spojrzał w stronę Addie. Chciał, aby zrozumiała obecną sytuację nieco lepiej, bo jak to wiele razy mówił i będzie podtrzymywać. Robin była dobrym dzieciakiem, tylko trochę nerwowym
-Nie wiem co mu pokazała, ale coś zagrało. Kiedy my próbowaliśmy ujarzmić żywioł, bo przecież musimy wszystko mieć pod kontrolą, on pozwolił się jej rozwijać. Nie blokował i nauczył korzystać ze swojego potencjału- Pamiętał, że nikt z drużyny nie był zachwycony tym, że Loki robi mętlik w głowie Robin, ale teraz po czasie Clint musiał przyznać, że wyszło to na dobre.
-Nie wykluczam takiej możliwości- Przytaknął jej teorii, która miała sens, ale bez dowodów była tylko teorią
-Gdybym jej powiedział, to straciłaby do mnie kompletnie zaufanie, a wy same tego nie rozwiążecie- Dodał i uśmiechnął się lekko -Możesz zaprzeczać, ale jesteście do siebie dość podobne. Obydwie dumne i uparte, oraz dość nerwowe- Dodał po czym wstał z ziemi
-Wrócę na śniadanie, bo tego wulkanu energii lepiej nie zostawiać samego na zbyt długo- Chciał wierzyć, że ta rozmowa pozwoliła rzucić nieco więcej światła na całą sprawę, chociaż nie czuł się najlepiej z tym, że rozmawiał z kimś innym o prywatnych sprawach Robin, ale ona sama nigdy by tego nie zrobiła
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- No nie wiem. Bardzo dziwny sposób okazywania sympatii. “Cześć, ciebie też miło poznać. Mogłabym cię zabić bez mrugnięcia okiem, ale jesteś w porządku więc tego nie zrobię”. - skrzywiła się nieco.
Kiedy Clint zaczął mówić jak zaczęła się kreować znajomość Robin z Lokim zacisnęła mocno pięści. Próbowała nie dopuścić swoich emocji do głosu, choć było już ich tak dużo, że będzie musiała je z siebie wyrzucić. Kiedy chowała emocje w głąb siebie one kumulowały się w jej umyśle. Jeśli to była złość, każdy kolejny raz kiedy ją czuła poziom energii zwiększa się dwukrotnie. Od kilkunastu godzin czuła naprawdę dużo złości, żalu, bólu i wszystko w sobie trzymała, choć było to coraz trudniejsze. Kobieta czuła, że gdyby uwolniła tą energię to każda osoba w zamku mogłaby się rozwścieczyć i to w najbardziej paskudny sposób okazać wysłaną złość.
Kiedy Clint wspomniał o klęknięciu Lokiego uśmiechnęła się pod nosem. Skoro próbował wejść do umysłu Robin nie zrobił tego z własnej woli. Klękając przed żona, zobił to z własnej woli, choć były to tylko dwa razy.
- To do niego podobne - wtrąciła smutno. - Też mi pomagał, z moimi mocami. Kiedy traciłam kontrolę potrafił mnie uspokoić. Nauka moich mocy była bardzo ciężka, byłam z tym sama. Mieliśmy wtedy z Lokim trudny okres. Ale później wręcz namawiał do rozwijania daru. Dzięki temu nauczyłam się penetrować umysły.
Kiedy łucznik stwierdził, że obie dziewczyny są do siebie podobne, niemal się uśmiechnęła. Wtedy w głowie zaczęła słyszeć pisk, który alarmował o zbyt dużej energii. Znów zacisnęła pięści.
- Żeby rozwiązać nasz konflikt obie strony muszą tego chcieć. Nie raz wyciągałam rękę do zgody. Za każdym razem została odtrącona. Ale teraz.. nie wiem. Mam za duży mętlik w głowie - jęknęła opierając głowę o zimną ścianę. Czuła jak serce zaczyna przyspieszać.
Kiwnęła głową kiedy Clint postanowiła wrócić do jadalni. Chciała zostać sama. Musiała wymyślić sposób by pozbyć się nadmiaru energii.
Offline
Clint po ciężkiej rozmowie z Addie wrocił do jadalni. Uznał, że najlepiej będzie teraz zostawić dziewczynę samą, aby mogła na spokojnie przemyśleć kilka spraw. Naturalnie jeżeli postanowi dalej ciągnąć ten konflikt nie zrobi nic więcej. Wtedy jedynie pozostanie mu uzbroić w cierpliwość, której być może nie miał w sobie dużo. W jadalni śniadanie najwyraźniej dobiegało już do końca, bo wszyscy powoli podnosili się z miejsc. Robin skierowała na niego spojrzenie lazurowych tęczówek, po czym podeszła do niego
-I jak nasza księżniczka na ziarnku grochu?]- Zapytała się. Doskonale wiedziała, że Clint wyszedł, aby z nią porozmawiać. Domyślała się również, że chciał spróbować je teraz jakoś pogodzić, ale Robin niezbyt widziała przestrzeni na tę zgodę
-Nie popłakała się?- Dodała a łucznik skrzyżował dłonie na klatce piersiowej i pokręcił z dezaprobatą głowąa
-Nie, ale łatwo jej nie jest- Zniżył nieco głos, kiedy ludzie zaczęli ich wymijać. Miał przedziwne wrażenie, że nawet kilku z nich specjalnie zwolniło krok, aby wyłapać chociażby strzępek ich rozmowy
-O jak mi przykro- Odpowiedziała wzruszając przy tym ramionami. Clint powoli zaczynał mieć dosyć tego gówniarza, który wychodził obecnie z Robin. Zachowywała się jak obrażony na cały świat nastolatek, któremu nigdy nie można było dogodzić
-Kiedy stałaś się taką suką?- Rzucił w jej stronę nie przebierając w słowach. Robin spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami za zdzwienia
-Co?- Mruknęła z wyraźnym niedowierzaniem
-]To co usłyszałaś. Co się z tobą stało. Zawsze byłaś psykata, uparta i wybuchowa, ale miałaś ambicje, umiałaś pomóc kiedy była taka potrzeba. Chociaż ciebie odtrącano ty nigdy nikogo nie odtrąciłaś, a teraz robisz wszystko, aby udowodnić, że nie jesteś warta żadnej ciepłej emocji. O to ci chodzi, bo jeżeli tak to świetnie ci idzie- Dziewczyna patrzyła na twarz Clinta z szeroko otwartymi oczami, a w nich można było dostrzec zbierającą się wodę. Zacisnęła usta w wąską linię tak mocno, że rzuchwa jak i policzki zaczęły jej delikatnie drżeć.
-Może nie jestem- Odpowiedziała w końcu drżącym głosem
-Może- Rzucił bez zastanowienia Clint, a dziewczyna poczuła jak wielka i zimna bryła lodu opada jej na samo dno rzołądka. Walczyła z całej siły, aby łzy nie spłynęły po jej policzkach, nie chciała okazywać słabości, chociaż miała wrażenie jakby ktoś wbijał jej nóż prosto w serce.
-Więc co tutaj robisz?- Powiedziała i przetarła jedną dłonią oko, udajac że te łzy to po prostu najwyraźniej jakiś paproch w oku.
-Bo nie chcę w to uwierzyć, ale musisz mi w tym pomóc- Dziewczyna wyminęła łucznika, nie miała ochoty ciągnąć dalej tej rozmowy, bo sama obawiała się, że powie coś czego później może bardzo żałować.
-Myślisz, że by to pochwalił, to że marnujesz swoją moc i swój potencjał na durne złośliwości i przepychanki, które nie mają sensu?- Ruda zatrzymała się w miejscu. Clint trafił w czuły punkt, wyciągnał kartę, której nie powinien
-Nie będzie twoim cudownym lekarstwem, nie uleczy wszystkich ran. Tylko ty możesz to zrobić, bo inaczej nie przetrwasz- Dodał, a dziewczyna odwróciła się gwałtownie na pięcie. Jej rude włosy zafalowały agresywnie. Lazurowe tęczówki straciły swoją barwę zamiast tego, pojawił się dobrze znany pomarańcz i pęknięcia na twarzy, które pulsowały niczym żyły w których przepływała krew.
-Daj mi więcj powód dla którego mam przetrwać
-Chociażby dla przyjaciół
-Ciekawe jakich- Odpowiedziała szybciej niż pomyślała, a kiedy dotarły do niej sens słów, które wypowiedziała odwróćiła głowę w bok. Clint sam stał zupełnie tak jakby w tej chwili ktoś przybił mu stopy do ziemi
-Chyba nie mamy oczym rozmawiać- Rzuciła po chwili milczenia
-Chyba nie- Odpowiedział, a dziewczyna odwróciła się i wyszła z jadalni trzaskając za sobą drzwiami. Ruszyła szybkim krokiem przez dwór, a w jej uszach cały czas rozbrzmiewały słowa Clinta. Dziwna gula zaczęła podchodzić jej do gardła, zupełnie tak jakby coś chciało się wydostać z jej ust. Zasłoniła więc je dłonią i puściła się biegiem przez korytarz. Biegła na oślep do jedynego miejsca do którego jeszcze pamiętała jak wrócić. Wpadła zdyszana do ogorodu, i zatrzymała się dopiero w labiryncie na jednej z figur. Odsunęła dłoń od ust i starała się z całej siły zwalczyć nagły atak żalu i smutku, który zaatakował jejj umysł.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.056 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.57 MB (Maksimum: 2.02 MB) ]