Nie jesteś zalogowany na forum.
— Twoja wściekłość i tak objawia się dość łagodnie — uśmiechnęła się lekko. Zsunęła dłoń z jego ramienia i podeszła do stolika. Zajrzała do dzbanka. Wino. Nalała wina do dwóch kubków i postawiła je na stole. Westchnęła cicho i upiła łyk wina.
— Nie mam pojęcia co z nim zrobić. Ma dwie twarze. Niestety ta brutalna pokazuje się coraz częściej. Spróbuje z nim pogadać. Jak wróci..— postanowiła, choć nie miała pojęcia jak się do tego zabrać. Ull był uparty i nie był skory do zwierzania się.
— To trudny przypadek. Wiem, że wróci i przeprosi… po swojemu. Ale masz racje nic nie możemy zrobić. Nawet gadania może nie posłuchać..— powiedziała z cichym westchnieniem. Ull był wybuchowy, ale tez zdawał sobie sprawę z tego kiedy przesadzał. Nawet jeśli przychodziło to dużo później.
Usiadła na krześle i przysunęła się lekko do stołu.
— Jeszcze ten przeklęty kapitan… — mruknęła odgarniając włosy za plecy. — Pójdziesz ze mną? Spróbuje to ogarnąć. Będę improwizować — dodała z lekkim uśmiechem.
Offline
Jemu tak naprawdę było wszystko jedno to czy Ull będzie się na nim wyżywać, czy będzie podważał jego doświadczenie, czy złośliwił się w inne znane sobie sposoby miał to tak naprawdę gdzieś i umiał sobie z tym poradzić. Trochę się wściekał, ale ostatecznie i tak to po nim spływało. Inaczej sytuacja wyglądała, kiedy to Robin ewidentnie dostawała rykoszetem. Nie chciał jej więcej widzieć zapłakanej tym bardziej, że znał ją na tyle, aby wiedzieć, że płacz u niej był czymś tak zadkim, że mogło to oznaczać tylko jedno...naprawdę poczuła się zraniona, i tylko Ull miał te możliwość, aby to zrobić. Poznał ją pewnie nawet lepiej niż on ją znał
-Nie wiem czy to coś da...jest za bardzo przemarzały, aby przyjąć krytykę...- Mruknął i spuścił nieco głowę w dół. Czuł, że znajdowali się obecnie w dość patowej sytuacji, z której może być ciężko wyjść.
-Nie wiem czy pomysł, abyś ty ogarniała temat tego kapitana to dobry pomysł. Coś się sypnie, a jak Ull wróci to kolejna katastrofa gotowa- Może powinni faktycznie odpuścić i pozwoli Ullowi działać skoro tak bardzo tego chciał. Po prostu dla świętego spokoju.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie opadła na krzesło i mocniej okręciła się kocem.
— To mamy siedzieć i czekać? — zapytała sięgając po kubek z winem. — Teraz przydały by się ogniowe dary. Grzaniec.. — westchnęła lekko zmieniając temat. Szczerze mówiąc miała ochotę po prostu położyć się do łóżka i przeczekać to całe szaleństwo.
—Dobra. Tym razem cię posłucham. Robienie po swojemu nie wyszło mi na dobre, a przynajmniej nie zawsze.— uśmiechnęła się kwaśno.
Poczuła zimno za każdym razem kiedy wykonała nawet najmniejszy ruch. Zadrżała lekko. Addie podeszła do plecaka i zgarnęła suche ciuchy.
— Przepraszam na chwile. Muszę się przebrać bo zamarznę — rzuciła podchodząc do drzwi. — Poczekaj chwile — dodała z lekkim uśmiechem. Przeszła do łazienki gdzie przebrała się w suche ciuchy. Wróciła do pokoju po chwili. Znów usiadła na krześle obok Clinta.
— Może i nic nie da rozmowa z Ullem. A może da. Może sam dojdzie do pewnych wniosków. A jak nie.. wbijemy do głowy młotkiem — dodała z uśmiechem. Spędzili ze sobą naprawdę dużo czasu, chcieli się nazywać drużyną, ale czy naprawdę nią byli.
— W Avengersach też się tak kłóciliście? — zapytała przyciągając kolano do klatki piersiowej
Offline
Clint kiwnął lekko głową, kiedy Addie najwyraźniej zgodziła się z nim, że działanie teraz na własną rękę nie było najlepszą z możliwych opcji. Tak naprawdę nie mieli teraz wielkiej możliwości ruchu. Nie było sensu wkurzać Ulla jeszcze bardziej, bo ten znowu zrobi coś głupiego i to znowu Robin oberwie emocjonalnie. Odchylił nieco głowę do tyłu i oparł ją o pobliska ścianę, kiedy dziewczyna wyszła na chwile, aby móc się przebrać. Czy naprawdę w każdym miejscu w jakim się pojawili musiały się razem z nimi pojawiać jakieś problemy. Niektóre były niezależne od nich, a inne sami generowali, ale nigdy nie mogło być spokojnie.
-Tylko przyda się nam duży młotek...- Odpowiedział jej kiedy wróciła i uśmiechnął się lekko. Skierował na nią wzrok, kiedy ta zapytała się o tym jak wyglądały relacje u Avengersów.
-Co spotkanie, i w zasadzie cały czas, ale to normalne kiedy drużyna składa się z przeróżnych osobowości. Każdy miał swoje racje i swoje metody działania. Trudno to pogodzić, ale ostatecznie kiedy trzeba było umieliśmy działać wspólnie. Ciężko stwierdzić czy byliśmy przyjaciółmi. Jedni lubili się bardziej inni mniej, ale w tej robocie nie chodziło o sympatie, a o skuteczność i wspólny cel- Wyjaśnił na tyle prosto jak umiał. Ludziom się często wydawało, że aby stworzyć drużynę potrzebna jest przyjaźń. Wcale tak nie było i Avengersi byli idealnym na to przykładem
-Stark co chwil walczył z Rogers'em...w zasadzie to chyba z każdym z nas trochę walczył. Ja byłem raczej biernym obserwatorem tego wszystkiego. Nie wchodziłem w awantury...a przynajmniej starałem się do czasu, aż nie zostałem wywołany do tablicy- Doskonale pamiętał historię z protokołem i tym jak bardzo to podzieliło drużynę. Obrał wtedy stronę kapitana, chociaż sam do końca nie wiedział dlaczego.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Kłótnie zdarzają się w każdej drużynie.— powiedziała cicho. — Wśród wojowników tez się zdarzały.. — wspomniała z lekkim uśmiechem. — Nie które różnice były bardziej widoczne niż wspólne zalety, ale tak to już jest. Każdy człowiek jest inny i tego nie zmienisz. Akceptujesz to jacy są.. albo nie, ale przecież nie muszę ci tego tłumaczyć - uśmiechnęła się lekko przeciągając ospale. Nagle do jej pokoju wszedł Ull, on również był cały przemoczony. Addie spojrzała najpierw na Clinta a dopiero później na Ulla.
— Rano.. mamy statek. Wyślijcie się— rzucił, po czym wyszedł z pokoju zostawiajac ich znów samych. Addie spojrzała na Clinta swoimi oliwkowymi oczami.
— Proszę, proszę— westchnęła z uśmiechem. —Miałeś racje
Addie nie miała pojęcia w jaki sposób Ullowi się to udało, ale teraz mogła być spokojnie. A przynajmniej na tyle by położyć się do łóżka z sokojną głową.
— Wracasz do siebie? Do Robin? Czy.. może wolisz zostać? — starała się by jej głos brzmiał jak neutralniej. Nie miała nic konkretnego na myśli. W jej pokoju było duże łóżko. Spokojnie zmieści dwie osoby.Przecież nie raz już spali w jednym łóżku.
Offline
-Wiesz, nie do końca się zgodzę z tym, że nie da się kogoś zmienić- Mruknął -Oczywiście pewnych przyzwyczajeń nie da się wypełnić, ale można próbować nad nimi pracować, aby nieco je złagodzić. To, że tobie jakąś cechą charakteru nie przeszkadza w życiu nie oznacza, że jest dobra, ale to już musi ta konkretną osobą zrozumiec- Akceptacja nie zawsze była rozwiązaniem. Owszem przez jakiś czas to działało i pozwalało unikać zbędnych konfliktów, ale z czasem stawało się to coraz trudniejsze. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w tym samym momencie drzwi do pokoju Addie się otworzyły i stanął w nich przemoczony Ull. Nieco Clintowi ulżyło, że znowu go widzi. Faktycznie i w nim obudziła się obawa, że może jednak pod wpływem emocji zostawi ich. Odprowadził go wzrokiem, kiedy znikał za framugą drzwi.
-Może jak pójdzie spać i obudzi się w pustym łóżku to coś do niego dotrze. Może przyzwyczaił się do tego, że bez względu na wszystko Robin przy nim będzie- Czasami taka terapia szokowa w postaci chwilowej utraty tego co cenimy było lepsze niż zimny prysznic.
-Niech się wyśpi, ja mogę spać tutaj na krzesłach jak się je złączy- Nie chciał odbierać Addie przestrzeni tylko dlatego, że jego była zajęta.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie spojrzała na komplet krzeseł. Raczej nie było to zbyt wygodne, ale cichy głos w jej głowie podpowiadał jej, że tak będzie lepiej. Pokiwała głową z lekkim uśmiechem.
— Dobrze.. dawaj pomogę ci. Skoro jutro wypływamy, raczej nie będą czekać na nas do południa — westchnęła podnosząc się z krzesła. Pomogła Clintowi ustawić krzesła. Zgarnęła z łóżka jedną poduszkę. Ściągnęła z łóżka złożony pled i koc.
—Jedno rozkładaj. Drugie do przykrycia. — powiedziała podając mu oba. Kiedy prowizoryczne poslanie Clinta było gotowe blondynka wskoczyła na łóżko.
—Jak spadniesz i mnie obudzisz. Nie ręczę za siebie— zażartowała z lekkim uśmiechem . Addie nie była pewna czy sama dałaby radę usnąć na krzesłach. Była dość drobnej budowy, ale spanie na tak małym kawałku powierzchni graniczy pewnie z cudem.
Blondynka poprawiła poduszkę, która jej została uklepując ją ręką. Po chwili ułożyła na niej głowę odgarniając jeszcze wilgotne włosy. Utkwiła wzrok w suficie czekając na sen.
Pierwsze co do niej dotarło zaraz po obudzeniu to to, że znajdowała się w całkowitych ciemnościach. Następny przyszedł chód, który zaatakował spocone ciało. Podniosła się do siadu. Ciężkie dyszeli opuszczały jej usta. Miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Przeczesała palcami włosy odgarniając je na plecy. Poczuła palącą suchość w gardle. Wygramoliła się z łóżka. Dopiero kiedy próbowała wstać zorientowała się, że cała drży. Wzięła głęboki oddech i ponowiła próbę podniesienia się z łóżka. Niestety zapomniała o tym, że tej nocy miała lokatora w pokoju. Zahaczyła stopą o nogę krzesła przesuwając je delikatnie. Warknęła pochylając się do przodu.
— Kurwa— warknęła wracając do łóżka. Miała nadzieje, że Clint sie nie obudził, ale podejrzewała, że nie miała tyle szczęścia. Koszmary, teraz ból w stopie i obudzony współlokator. Gorzej chyba byc nie mogło.
Offline
Krzesła nie wydawały się być najwygodniejszym miejscem na przespanie nocy, ale z dwojga złego lepsze to niż podłoga. Z resztą chyba nie ucierpi na tym jakoś wyjątkowo, jak jedną noc prześpi w niewygodnych warunkach. Zrobił sobie dość prowizoryczne posłanie i ułożył się plecami na siedziskach.
-Pięciogwiazdkowy luksus to nie jest- Powiedział i przysłonił dłonią oczy. Zaśnięcie zajęło mu dużo mniej czasu niż się spodziewał. On w sumie też był już zmęczony tym dniem i emocjami, które mu towarzyszyły. Uznał, że im szybciej wstanie świt tym dla nich będzie lepiej. Może wszyscy spojrzą na wszystko z bardziej logicznego punktu widzenia i znowu zapanuje między nimi względny spokój. Sen w który zapadł nie był tym głębokim. Nic więc też dziwnego, że drgnął kiedy poczuł jak krzesło na którym ułożył jedną nogę przesunęło się szurając nogami o drewnianą podłogę.
-Dlatego żałuję, że nie mają tu elektryczności...albo, że nie wziąłem ze sobą latarki- Mruknął, ale nie otworzył nawet oczu.
-Dobra...to skoro ja miałem nie budzić ciebie, to co mam w tej sytuacji zrobić z tobą?- Zapytał się a na jego ustach pojawił się mimo wszystko delikatny uśmiech, który przez ciemność w pokoju raczej nie był widoczny.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie westchnęła głośno. Próbując rozmasować obolałe palce u stop.
— Przepraszam.. — jęknęła przeciągle. — Myślałam, że się ich pozbyłam, ale akurat dziś musiałam tonąć we śnie— wyrzuciła ręce w górę przeklinając swojego pecha. Jutro wsiada na statek. Nie miała pojęcia czego można się spodziewać. Jej obawy zaczęły zmieniać się w senne lęki.
— Chciałam się napić— dodała smutno. — Przez to wszystko zapomniałam, że tu jesteś. Znaczy, że tu śpisz — zakłopotała się. Nadal czuła się nieswojo w ciemnościach. Rozglądała się po pokoju próbując dostrzec cokolwiek. Podsunęła się pod wezgłowie łóżka. Oparła się o ścianę plecami. Okryła kocem.
— Spróbuj jeszcze usnąć. Dla mnie to.. chyba narazie koniec spania — na szczęście Clint nie mógł dostrzec jej kwaśnej miny.
Koszmar powrócił do niej w myślach. Kiedy na chwile przymknęła oczy znów znalazła się w ciasnej celi, przykuta łańcuchem do podłogi, a z każdej strony zalewała ją woda. Wzdrygnęła się jęcząc przy tym cicho.
Offline
Clint westchnął ciężko, kiedy usłyszał jej tłumaczenia. Dźwignął się powoli z krzesła czując ból w plecach.
-Tak, widocznie łatwo o mnie zapomnieć- Powiedział i zaśmiał się cicho. Dźwignął się ze swojego prowizorycznego posłania i trochę na oślep odnalazł drogę do łóżka Addie
-Przesuń się...- Mruknął i wgramolił się pod jej kołdrę -Też powinnaś spróbować jeszcze pospać. Rano będzie ciężko- Stwierdził przykrywając się kołdrą i przerzucił przez jej brzuch rękę obejmując delikatnie. Jeżeli jego obecność obok mogła jakoś poprawić sytuację to był gotowy jej pomóc, dać trochę poczucia bezpieczeństwa, że nie jest tutaj sama.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Blondynka ułożyła się ponownie na łóżku. Kiedy poczuła jak ręka mężczyzny przesuwa się po jej brzuchu poczuła delikatny dreszcz. Przygryzła dolna wargę próbując powstrzymać delikatny, nieśmiały uśmiech, którego i tak nie mógłby zobaczyć przez panujące w pokoju ciemności. Przekręciła się na bok przodem do niego. Musiała przyznać, że poczuła ulgę, kiedy Clint położył się obok niej. Może faktycznie uda się jej jeszcze usnąć. Przytuliła twarz do poduszki. Jej ciało powoli zaczęło się rozluźniać. Wzięła głęboki oddech, a po chwili poczuła, że powieki zaczynają jej ciążyć. Za pierwszym razem kiedy zamknęła oczy znów przez chwile widziała przebłysk ze swojego koszmaru. Przesunęła dłoń po materacu. Zatrzymała ją dopiero kiedy jej palce napotkały tors mężczyzny. Przyłożyła dłoń do jego klatki piersiowej i znów wzięła głęboki oddech. Nie była w ciasnym małym pomieszczeniu. Łańcuchy nie dzwoniły jej na nadgarstkach. Następnym razem kiedy zamknęła oczy nic sie nie wydarzyło. Otulona przez przyjemne ciepło znów udało się jej usnąć.
Następny raz obudziła się o świecie. Zaczęło się już rozjaśniać, co było dla niej znakiem, że powinna już wstać. Poruszyła się w pościeli, dopiero wtedy zorientowała się, że na jej talli opiera się ręka Clinta. Blondynka przekręciła głowę w jego stronę. Była mu wdzięczna za to, że nie zostawił jej samej. Mógł przecież się odkręcić plecami i pójść dalej spać. Teraz dzięki niemu oboje złapali jeszcze kilka godzin snu. Addie zsunęła jego rękę ze swojego ciała i powoli wygramoliła się z łóżka. Przetarła dłońmi twarz odgarniając resztki snu.
—
Offline
Clint nie chciał wstawać, ale wiedział, że nie mieli czasu na wylegiwanie się. Mruknął cicho, kiedy poczuł ruch po drugiej stronie łóżka. To oznaczało, że Addie najwyraźniej też już nie spała.
-Nie znoszę, kiedy noce tak szybko zlatują- Stwierdził i otworzył oczy wpatrując się w jej plecy. W zasadzie był ciekaw jak potoczy się dzisiejszy dzień. Czy minie im w krępującym milczeniu, czy może znajdzie się jakiś inny powód dla którego się posprzeczają. Z dwojga złego wolał już chyba milczenie. Niechętnie przeniósł się do siadu i rozejrzał po pokoju. Teraz kiedy światło przedzierało się przez okno wyglądał zupełnie inaczej, a przynajmniej on miał takie wrażenie.
-No nic...- Powiedział i spuścił nogi z łóżka po czym dźwignął się z materaca -Lepiej się nie spóźnić, po co nam dodatkowe morały ze strony Ulla
Robin drgnęła, kiedy sen ustępował miejsca świadomości, a ta bardzo szybko uderzyła w nią wspomnieniami z wczorajszego wieczora. Niechętnie otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Nadal była u Clinta
-Widocznie nawet mu nie przeszkadzało, że mnie nie ma obok...- Powiedziała cicho do siebie. Gdzieś w głębi duszy liczyła na to, że może jeszcze wczoraj wszystko by się wyjaśniło, doszliby do jakiegoś porozumienia. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w żołądku i zacisnęła delikatnie powieki. Musiała wziąć się w garść. Musiała skupić się na najważniejszym. Musieli dotrzeć do Asgardu, aby pomóc Addie i Clintowi wrócić do domu. Odrzuciła więc od siebie wszystkie ponure myśli, i dźwignęła się z łóżka. Przeciągnęła się leniwie czując jak cicho strzeliło jej zebrane powietrze w stawach. Przeczesała kilka razy palcami włosy, po czym wyszła z pokoju modląc się o to, aby nikogo nie spotkać i ruszyła prosto do łazienki, aby trochę się ogarnąć.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie spojrzała na Clinta odkręcając delikatnie głowę w jego stronę.
— Szczególnie kiedy ktoś przerywa ci sen— dodała mrukliwie. Nieprzespane noce przez koszmary były dla niej już czymś w rodzaju normy. Problem pojawiał się kiedy budziła prze nie innych. Zawsze miała wyrzuty sumienia, że zabiera czas jaki ktoś przeznaczył na odpoczynek.
Blondynka przeciągnęła się wstając na równe nogi.
—Wiesz co?…— rzuciła odkręcając się w jego stronę. — Odnoszę wrażenie, że dziś będzie milczący. To prawda Ull jest wybuchowy, ale równie szybko mu przechodzi. Dziś będzie dzień refleksji — dodała z lekkim uśmiechem przechodząc w głąb pokoju. — A to tez może się ciągnąć. Ani on ani Robin nie spiesza się do poważnych rozmów— dodała łapiąc za poduszkę, która nadal leżała na krześle. Rzuciła nią na łóżko. To samo zrobiła z kocem i pledem.
— Ale fakt. Spóźnienie może skończyć się tak, że zostaniemy na brzegu— założyła kosmyk włosów za ucho, kiedy zaczęły jej wpadać w oczy.
Offline
Clint westchnął ciężko, kiedy Addie zaczęła wyciągać teorie o tym jak dzisiejszy dzień może wyglądać
-Nie dziwię się- Powiedział spokojnie. Spodziewał się tego, że Robin i Ulla czekają teraz raczej ciche dni, ale nie dlatego, że nie chcieli ze sobą porozmawiać, ale pewnie dlatego, że się obawiali tej rozmowy -Jeżeli faktycznie emocje mu zeszły i coś sobie przemyślał, może doszedł sam do pewnych wniosków, ale pewnie uzna, że Robin jest na niego tak wściekła, że nawet nie będzie chciała go wysłuchać. Z kolei ona, pewnie chciałaby z nim porozmawiać, ale tego nie zrobi bo się boi, że ten znowu wybuchnie, więc będzie wolała schodzić mu z drogi niż ryzykować konfrontacją- Żaden z tych powodów nie był dobrą taktyką. Nie był fanem tej relacji jaką nawiązała Robin z Ullem, ale jednocześnie wiedział, że jeżeli dziewczyna chciała mówić o jakiejkolwiek przyszłości, to musieli nauczyć się ze sobą rozmawiać i przestać obawiać się jej wyników.
-Teraz to łatwo nam mówić prawda- Powiedział Clint opierając się plecami o pobliską ścianę -Wiesz, że komunikacja i zrozumienie w związku to podstawa i takie tam inne pierdoły- Sam doskonale pamiętał jak za lat młodzieńczych sam motał się w tych wszystkich prawidłach o tym jak należało w poprawny sposób budować relacje.
-Sam nie zliczę ile razy wywoływałem kłótnie czy to z dziewczyną z lat młodości, czy z Laurą. Dużo czas minęło zanim z żoną doszliśmy do tego uniwersalnego przepisu. Ty z Lokim pewnie miałaś podobnie- Powiedział i uśmiechnął się lekko na wspomnienie tych wszystkich absurdalnych sytuacji jakie wynikały ze zwykłego nieporozumienia.
-Z drugiej strony skoro Ull ma za sobą małżeństwo to chyba powinien trochę się lepiej się w tym orientować, ale domyślam się, że małżeństwa z tutejszymi kobietami wyglądają zgoła inaczej niż na ziemi. A raczej kobiety trochę się różnią- Tutaj pojawiał się zgoła inny problem. Ull był przesiąknięty tym światem do granic możliwości, Robin chciała czy nie była ziemianką i była przesiąknięta tamtym światem. Starcia między nimi i niezrozumienie było normalne, tylko właśnie powinni zacząć o tym rozmawiać, a nie oczekiwać cudu, że jeden drugiego magicznie zrozumie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Proszę, proszę — uśmiechnęła się biorąc die za rozkładanie krzeseł — Jaka psychoanaliza — zmrużyła lekko oczy. Złapała za kolejne krzesło.
—A ty co tak stoisz? — złapała się pod boki. —Nie dość, że się wyspałeś w łóżku i jeszcze mam sprzątać?— udawała oburzenie. Jednak nie umiała długo udawać. Loki zawsze powtarzał, że można z niej czytać jak z otwartej książki, bo wszystkie emocje odrazu było widać na jej twarzy. Blondynka złapała za następne krzesło.
— Jeśli chodzi o tą komunikacje.. — zaczęła nieco zakłopotana. — Ja musiałam ją sobie wywalczyć. Kiedy wiedziałam, że się mylę.. siedziałam cicho, czekałam aż się wykrzyczy i przejdą humory, ale kiedy wiedziałam, że nie ma racji, walczyłam — uśmiechnęła się lekko na wspomnienie awantur rozgrywanych pomiędzy nią, a mężem. — To nie były jakieś tam kłótnie. To były awantury. Jak się rozkręciliśmy to wogóle nad sobą nie panowaliśmy. Liczyło się to aby zranić drugą osobę. Czasem latały przedmioty..— wzruszyła ramionami. — Ale nigdy mi się nie zwierzał. Trzeba było wyciągać podstępem lub siłą, ale wtedy kończyło się to tak, że jeszcze bardziej się w sobie zamykał. Aż do dnia, kiedy przyznał się mi do tego, że udaje Odyna. Nie wiem czy o tym słyszałeś. Czy Loki w waszej rzeczywistości to zrobił… trzy lata myślałam, że nie żyje. Zaczęłam w końcu układać sobie życie, jakoś funkcjonować — przyznała siadając na krześle przy stole. To był dla niej naprawdę koszmarny okres. — Nagle zaprasza mnie na kolacje, rozmawiamy o bzdurach i nagle słyszę jego prawdziwy głos. Miałam ochotę go zabić. Naprawdę. — spojrzała Clintowi w oczy. —Strzał z kuszy był tego dowodem. Oczywiście, jak zwykle chciał zamieść wszystko pod dywan.. Nie zgodziłam się. Postawiłam ultimatum, że albo skończy mnie okłamywać, albo odejdę. Nie raz, nie dwa próbował mnie nakłonić do zmiany zdania. — znów uśmiechnęła się lekko pod nosem. Dokładnie pamietała, jak unikała jego dotyku, co było podwójną katorgą. Wiedziała, że mu ulegnie jeśli pozwoli mu się zbliżyć.
— W końcu powiedział mi wszystko. O Odynie, Thanosie.. o wszystkim. Naprawdę sporo mnie to wszystko kosztowało. — przepłakała mnóstwo nocy. Nawet nie ze smutku. Kotłowało się w niej tyle emocji, że jedynie w zaciszu Komnaty, przez płacz mogła sobie ulżyć. Addie postukała palcami o blat stołu. Spojrzała na Clinta.
— Ale.. to już było. Chociaż odnoszę wrażenie, że obrałam jego taktykę sprzed lat.— dodała wstając z krzesła.
— Koniec smętów.. dziś wypływamy w rejs— uśmiechnęła się lekko. Złapała za swój plecak i zaczęła w nim grzebać w poszukiwaniu ubrań. Zanim Clint wyszedł z jej pokoju rzuciła na odchodne
— Dziękuje. Pomogłeś mi. Znowu— blondynka uśmiechnęła się lekko. — Niewiem czy zdołam się za wszystko odwdzięczyć— dodała mocniej zakłopotana.
Ull czekał na nich przed wejściem. Nie zmróżyl oka przez całą noc. Gryzło go to co zrobił wczoraj. Poniosło go. Widział strach w oczach Robin. Był pewny, ze jest na niego wściekła i nie będzie chciała go słuchać. Addie złapała w rękę jabłko kiedy dostrzegła kręcącego się po dworze przewodnika.
— Hej— starała się uśmiechnąć jednak jego nastrój jasno mówił, że nie ma ochoty rozmawiać.
—Gdzie reszta? Musimy iść— odpowiedział sucho.
Offline
Robin obawiała się spotkania z Ullem. Nie chciała przy nim się rozsypać. Nim zdecydowała się wyjść w ogóle z gospody przymknęła na chwile oczy chcąc się odrobinę uspokoić
-Skup się tylko na zadaniu...to jest najważniejsze- Przecież umiała to zrobić, odbudować mur, który ją chronił, a w tej chwili był jej cholernie potrzebny. Starała skupić swoje myśli na Asgardzie i na tym, że uda się im tam zakończyć całe to szaleństwo...tylko co będzie potem...pokręciła głową. Nie mogła o tym w tej chwili myśleć, za bardzo by ją to rozproszyło. Kiedy upewniła się, że Ull wyszedł z pokoju sama weszła do niego, aby zgarnąć swój plecak i zaczęła zmierzać powoli na dół.
-Gotowa?- Usłyszała za swoimi plecami głos Clinta, kiedy schodziła po schodach, ale nawet nie odwróciła się w jego stronę
-Mhm...- Mruknęła jedynie cicho. Łucznik uśmiechnął się lekko pod nosem. Widocznie jego dogłębna analiza jej zachowań sprawdzała się. Chociaż nie przypuszczał, że aż tak będzie chciała się wycofać, ale z drugiej strony nie dziwiło go to. Kiedy człowiek czuł się źle, wracał do swojej skorupy, która chociaż często uwierała i ograniczała, to jednak dawała poczucie bezpieczeństwa.
Wyszli na zewnątrz. Robin tylko przelotnie spojrzała na Ulla po czym odchrząknęła cicho
-Idziemy?- Zapytała się -Im szybciej dotrzemy na miejsce tym szybciej będziemy mieć to wszystko z głowy- Powiedziała może nawet dość chłodnym tonem po czym ruszyła przodem kierując się prosto w stronę przystani.
-Przybyła królowa śniegu- Rzucił w stronę Addie Clint, a po jego minie jasno można było wywnioskować, że sytuacja faktycznie była dość napięta.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Jaśnie pan milczenia również zaszczycił nas swoją obecnością — dodała wzdychając ciężko. Czekała ich naprawdę ciężka podróż, a przynajmniej do chwili dopóki Ull i Robin się nie przełamią i nie zaczną ze sobą rozmawiać.
Ull poprowadził ich na przystań. Zanim jednak dotarli do wędrowca Addie zrównała z nim krok. Męczyło ją to odkąd opuściło gospodę.
— Jak to zrobiłeś? — zapytała zatrzymując go. — Jakim cudem się zgodził?— zapytała.
Ull westchnął po czym przesunął wzrokiem po towarzyszach.
— Sprzedałem się — wzruszył ramionami. Nie chciał brnąc w to bagno, ale nie miał wyjścia.
— Jak?..— blondynka zmrużyła oczy.
— Przedstawiłem się. Prawdziwym nazwiskiem. Powiedziałem, że chce wrócić do domu… oddając mu list kruka obiecałem podwyżkę, znaczy.. w sumie powiedziałem, że matka będzie mu wdzięczna kiedy mnie przywiezie. No i wspomniałem, że przydamy się w czasie wykonywania zadania. — wytłumaczył.
Addie opadły ramiona. Zapierał się nogami i rękami, żeby nie korzystać z tej opcji, ale koniec końców zdecydował się zagrać tą kartą.
— Chodźcie bo się spóźnimy — rzucił, po czym minął Addie i ruszył dalej. Przy statku kręciło się kilka osób. Ull kiwnął do jednego głową i wszedł na rampę. Addie ruszyła za nim. Kiedy znalazła się na pokładzie, nie umiała powstrzymać subtelnego uśmiechu. Jej uwagę zwrócił głos mężczyzny.
— Proszę, proszę— znajomy mężczyzna podszedł do całej czwórki. — Skomplikowana— uśmiechnął się lekko.
Addie zmrużyła oczy. No tak, facet z przystani.
— Facet od deszczu— rzuciła przypominając sobie wczorajsze spotkanie. Choć nie wiedziała czy bardziej zdziwił ją fakt ponownego spotkania, czy to, że mężczyzna znał angielski.
Offline
Clint i Robin szli raczej w milczeniu. Ona nie miała ochoty gadać, bo cały czas w głowie skupiała się tylko na tym, aby pozbierać do kupy wszystkie swoje barykady, a Clint po prostu widząc w jakim była nastroju nie chciał wywoływać kolejnej awantury, do której by bez sprzecznie doszło gdyby teraz zaczął wygłaszać swoje mądrości, jak Robin powinna robić, aby było dobrze. Z resztą nie dziwił się jej, że sama do końca nie poczuwała się pewnie do obowiązku, aby zacząć rozmowę. Niczemu nie była winna i nie zrobiła nic złego.
Dziewczyna, kiedy doszli do statku przez chwilę zawahała się przed wejściem na pokład. To miał być pierwszy jej rejs, nic więc też dziwnego, że się denerwowała, ale ostatecznie zrobiła dość karykaturalny krok do przodu i przeszła po kładce. Rozejrzała się uważnie po statku i skrzywiła się lekko, kiedy dostrzegła całą masę drewnianych przedmiotów. Miała się wyładować, ale nie było kiedy tego zrobić, a teraz nie mieli już na to czasu. Pozostało jej jedynie mieć nadzieję, że nie wydarzy sie nic nieprzewidzianego. Robin drgnęła lekko, kiedy usłyszała obcy głos. Skierowała wzrok na mężczyznę i zmierzyła go od góry do dołu, ale prawdziwe zdziwienie przyszło, kiedy okazało się, że Addie najwyraźniej go znała, a przynajmniej tak to wyglądało.
-Chyba faktycznie jak nie ma męża przy niej, to faceci zlatują się do niej jak muchy do miodu- Mruknęła w myślach, po czym po raz kolejny rozejrzała się po statku.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Powiem szczerze, że tego się nie spodziewałam — założyła ręce na piersi.
Mężczyzna znów się uśmiechnął. Lekko potarł nos palcem wskazującym.
— Nie ukrywam, że zaskakiwanie to moja specjalność.
— Wszystko gotowe? — zapytał Ull wtrącając się w rozmowę.
— Tak Ullerze — odpowiedział blondyn patrząc lekceważąco na mężczyznę. — Wszystko dopięte. Czekaliśmy tylko na was. — dodał spoglądając na każdego z członków ekipy.
— Zanim jednak zrobi się zamieszanie.. — dodał po chwili blondyn podchodząc bliżej do Addie. Wyciągnął do niej dłoń, a kiedy ją uścisnęła mężczyzna musnął lekko wierzch jej dłoni.
— Wołają na mnie różnie, ale chyba najbardziej jestem przywiązany do imienia.. Orion — przedstawił się.
— Adelaide— odpowiedziała kobieta próbując zachować zimną krew. Legendarny Orion, podróżnik światów właśnie trzyma ją za rękę.
Orion pokiwał głową po czym pościł dłoń kobiety. Namierzył wzrokiem Robin, z która przywitał się w ten sam sposób. Spojrzał w jej błękitne oczy z lekkim uśmiechem. Kiedy się odsunął podał rękę również Clintowi.
— Świetnie.. — kapitan zatarł ręce. — Skoro formalności za nami.. czas wyjść z portu. Blondyn gwizdnął głośno zwracając na siebie uwagę załogi, która natychmiast zabrała się za przygotowywanie Wędrowca do drogi. Kapitan przeszedł na mostek i oparł dłoń na sterze.
— Będzie na co popatrzeć — rzucił do gości.
Marynarze przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Jedni wydawali polecenia, inni meldowali ich wykonanie. Addie stanęła przy burcie i z zainteresowaniem obserwowała poruszenie na pokładzie, co jakiś czas zerkała na Oriona.
Offline
Robin przez chwilę zdawała się odpłynąć gdzieś swoimi myślami. Powróciła, jednak szybko na ziemię, kiedy mężczyzna ostatecznie postanowił się im przedstawić. Ledwo powstrzymała się od tego, aby nie otworzyć szerzej oczu. Wyobrażała sobie go zgoła inaczej. Bardziej jako starszego pana, z długą zmierzwioną brodą, a tu stał przed nimi niczego sobie młody mężczyzna. Drgnęła lekko, kiedy ten i na nią zwrócił uwagę. Odniosła wrażenie, że kiedy tylko na nią spojrzał mięsnie automatycznie się jej spięły, a kiedy chwycił jej dłoń na policzkach dziewczyny zaczęły pojawiać się delikatne rumieńce.
-R...Robin...- Przedstawiła się walcząc z tym, aby głos jej nie zadrżał, a kiedy musnął swoimi ustami wierzch jej dłoni, musiała walczyć sama ze sobą aby nie zachichotać jak jakaś uczennica. Robin powiodła za nim wzrokiem, kiedy zaczął się oddalać. Nawet przez chwilę odrobinę się wychyliła, aby mieć go w polu widzenia jak najdłużej
-Ziemia do Robin...- Powiedział Clint i pomachał dłonią przed jej oczami, co sprawiło, że nieco oprzytomniała i pokręciła lekko głową. Odchrząknęła cicho i spojrzała na Clinta
-No co?
-Nic...zupełnie nic- Odpowiedział szybko, ale nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu. Robin ruszyła przez pokład i oparła się o poręcz jednej z burt. Wzięła głęboki wdech czując jak słone powietrze zaczyna wypełniać jej płuca, a wiatr mierzwił jej włosy za każdym razem kiedy tylko mocniej zawiał.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie zupełnie nie wiedziała, gdzie podziać oczy. Cały pokład był w ruchu. Załoga uwijała się by jak najszybciej wypłynąć z portu. Statek zaczął się nieco mocniej kołysać. Addie złapała się balustrady.
— Ostrożnie — usłyszała głos z mostka. — Nie chciałbym wyławiać pierwszej syrenki przed minięciem pierwszej godziny rejsu— dodał Orion kręcąc sterem, by ustawić się pod odpowiednim kątem.
Addie spuściła wzrok próbując ukryć zarumienione policzki. Odchyliła po chwili głowę do góry.
— Tak jest kapitanie— odpowiedziała głośniejszym tonem. Orion z uśmiechem spojrzał na blondynkę.
— No i to mi się podoba— westchnął szukając czegoś w kieszeni płaszcza.
Ull zobaczył jak jeden marynarz nie radzi sobie z rozwiązaniem żagla. Przewrócił oczami, po czym rzucił plecak na bok i ruszył w stronę mężczyzny. Jako jedyny z ekipy znał się na żeglowaniu, a przynajmniej jego podstawach, dlatego kolejnym warunkiem umowy było to, że będzie pomagał na statku.
Ląd zmniejszał się coraz bardziej. Fale uderzały o kadłub statku wprawiając do w kołysanie. Addie musiała odczekać aż statek nabierze prędkości zanim zdołała się poruszyć. Pierwsze kroki na podkładzie były dość niezdarne. Trzymała się balustrady i powoli przesuwała na przód. Nagła na jej drodze wyrósł rosły mężczyzna. Ten sam, z którym rozmawiała z Ullem.
— [Kapitan oddał damom kajuty pierwszego oficera.— zaczął bez ogródek. — Mężczyźni dostaną przydział na dolnym pokładzie— przekazał i kiwnął do niej głową by za nim poszła.
—Robin— zawołała ją kiedy zaczęli podchodzić do drzwi wejściowych pod pokład. Mężczyzna poprowadził je wąskimi korytarzami pod odpowiednie drzwi.
—Dziękujemy — pokiwała głową Addie. Kiedy mężczyzna się wycofał blondynka zwróciła się do rudej.
— My mamy zając tą kajutę. Chłopaki będą spać na dole an hamakach — wyjaśniła łapiąc za klamkę.
Offline
Robin obserwowała uważnie jak ląd zaczyna się powoli oddalać. Może jak zostawią za sobą kontynent to i nastroje nieco się poprawią. W końcu już kilka razy tak było. Przywołała mimo wszystko delikatny uśmiech na usta. Nie chciała dalej analizować całej tej sytuacji bo i tak ostatecznie doszłaby do dokładnie tych samych wniosków. Postanowiła zostawić bieg wydarzeń ich własnemu torowi. Co będzie to będzie. Może trafi się sposobność, aby pogadać z Ullem, o ile on w ogóle chciał z nią rozmawiać. Czas zweryfikuje. Odwróciła się w stronę Addie, kiedy usłyszała jej głos i ruszyła za nią, idąc posłusznie za członkiem załogi, który najwyraźniej został oddelegowany do tego, aby zaprowadzić je do kajuty.
-Najwyraźniej bycie kobietą czasami się opłaca- Mruknęła i uśmiechnęła się lekko, chociaż trochę było jej żal Clinta, że będzie musiał przemęczyć się na hamaku, ale nawet nie wyobrażała sobie tego jak cholernie musiało bujać pod pokładem. Z doświadczenia, jednak wiedziała, że łucznik narzekać nie będzie. Umiał zasypiać w różnych dziwnych miejscach i brak dostępu do wygodnego łóżka nie było dla niego problemem. Weszła za Addie do kajuty gdzie znajdowały się dwa oddzielne łóżka. Od razu rzuciła swój plecak na jedno z nich i westchnęła cicho.
-Jeszcze trochę i wrócisz do domu...- Powiedziała po chwili milczenia odwracając się do niej twarzą. W Asgardzie na pewno uda się im coś wymyślić, aby odesłać każdego tam skąd pochodził pierwotnie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Fakt— uśmiechnęła pod nosem siadając na drugim łóżku. Cóż bądź co bądź w cywilizowanym świecie, kobiety nie miały tak źle. Jest nie darły kotów jako zagorzałe feministki. Addie uważała, że do tego tez należy podchodzić z umiarem, a przywileje, chociaż w tym świecie może niewielkie, jednak poprawiały lekko samopoczucie.
Kiedy Robin zaczęła rozmowę jej uśmiech lekko przygasł. Dawno nie miały okazji by porozmawiać sam na sam.
— Tak.. — zaczęła dość nieśmiało. — Ale narazie nie będę się na nic nakręcać. Jedziemy do Asgardu z misją, a raczej dwoma. Zobaczymy co z tego będzie kiedy zajdziemy się na miejscu — dodała lekko masując swoje udo.
Nie miała za zle nikomu z grupy za przedłużanie tej przygody. Po prostu sama za bardzo się nakręcała. Spotkało ją naprawdę kilka paskudnych rzeczy, ale przez własna naiwność, że wszytko uda się załatwić w kilka dni wprowadzało ją w większy smutek. Do tego, wizja powrotu do domu stawała się nieco bardziej przytłaczająca, ponieważ przywiązała się do tej pokracznej zgrai. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby nie zobaczyć więcej twarzy Robin. Wysłuchać kolejnej dobranej w dziesiątkę rady Clinta, czy poranka bez uszczypliwości wymienionych z Ullem.
—Ale mogę cię zapewnić, że ani ja, ani Clint nie ruszymy się z miejsca dopóki nie wymyślimy jak ci pomóż. Nie zostawimy cię z tym— znów lekko się uśmiechnęła. Nie umiałaby odejść wiedząc, że życie rudej jest zagrożone.
Offline
Robin uśmiechnęła się lekko, kiedy Addie zapewniła ją, że nie ruszą się póki nie upewnią się, że z nią będzie wszystko dobrze. Było to miłe, ale ona sama jakoś nie podchodziła do tego tematu jak do priorytetu. Oczywiście wolałaby, aby wszystko było dobrze, ale może po prostu tak musiało być.
-Mną się nie przejmuj, nic mi nie jest- Odpowiedziała, chociaż sama czuła, że słabła. Bała się tego, że będzie to bardziej widoczne, że będzie przechodzić jakieś niewiarygodne katusze, ale teraz kiedy o tym myślała dochodziła do wniosku, że może nawet wolałaby, aby tak było. Wiedziałaby, że coś się dzieje, a tak bała się zasnąć każdej nocy bo nie miała pewności czy się obudzi, czy pojawi się jakikolwiek sygnał, że coś jest nie tak i może inni zareagują w odpowiednim momencie.
Początek rejsu był nawet przyjemny. Robin nie chciała siedzieć w pokoju i po prostu kręciła się po pokładzie bez większego celu. Tak długo jak byli jeszcze na spokojnych wodach nic nie zapowiadało tego, że organizm dziewczyny bardzo szybko się zbuntuje, a ona mogła cieszyć się rejsem. Kiedy wypłynęli na głębokie wody, a fale stawały się większe i bardziej agresywnie kołysały statkiem jej samopoczucie zdecydowanie się zmniejszyło. Zaczęło się niewinnie od lekkiego bólu głowy i uczucia wirowania. Przez jakiś czas sądziła, że może była po prostu zmęczona, zestresowana i jej ciało próbowało w ten sposób odreagować
-Wszystko dobrze?- Zapytał się wyraźnie zmartwiony Clint, kiedy przechadzając się po pokładzie dostrzegł Robin, która była przewieszona przez burtę z zamkniętymi oczami, ale niesforne kołysanie i tak nadal było uciążliwe.
-Tak...świetnie...- Odpowiedziała zmuszając się do tego, aby przekręcić głowę w jego stronę i uśmiechnąć się wymuszenie. Clint od razu dostrzegł, że dziewczyna nagle zbladła tak bardzo, że pobladły nawet jej piegi.
-Nie wyglądasz dobrze
-Błagam cię...nic do mnie nie mów bo...- Nie dokończyła. Statkiem bujnęło mocniej, a ona poczuła jak w jej żołądku coś wywraca się do góry nogami. Przechyliła się ponownie przez burtę i nie miała nawet jak zapanować nad tym, aby cała treść jej żołądka po prostu wyleciała prosto do wzburzonej wody pod nimi. Clint szybkim krokiem podszedł do niej i objął delikatnie ramieniem, aby w razie czego ją asekurować, aby nie wypadła do wody.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Robin udała się na zwiedzanie Addie postanowiła spróbować się przespać. Kołysanie statku przyprawiało ją o bóle głowy. Miała wrażenie, że wszystko wokół niej zaczyna wręcz wirować. Kiedy zamykała oczy było nieco lepiej, dlatego uznała, że spróbuje się zdrzemnąć. Choć na chwilę. Zakryła się kocem pod sama szyje.
Ull kręcił się po pokładzie szukając sobie miejsca. Co jakiś czas spoglądał na Robin, która ewidentnie nie czuła się najlepiej. Korciło go by do niej podejść, ale bal się, że dziewczyna go odrzuci. Każe dać jej spokój. Nie chciał się z nią kłócić na statku. W ogóle nie chciał się z nią kłócić, ale wiedział jak ma podejść, jak zagadać. Kiedy dostrzegł, że dziewczyna się źle czuje trudno mu było zachować dystans. Powoli zaczął podchodzić, jednak obok Robin i Clinta nagle wyrosła sylwetka kapitana.
— Morze dziś jest kapryśne — zagadał opierając się o niższy maszt. — Możliwe, że nocą wpłyniemy w sztorm.. — dodał z lekkim uśmiechem.
Odepchnął się od drewnianego draga i podszedł do dziewczyny. Komór jej skory odrazu podpowiedział mu co się dzieje.
— Zapraszam do mnie. Mam coś co powinno ci pomóc. — zwrócił się do rudej przypatrując się jej swoimi błyszczącymi błękitnym oczami z delikatnym uśmiechem błąkającym się po ustach.
Offline
[ Wygenerowano w 0.112 sekund, wykonano 11 zapytań - Pamięć użyta: 1.48 MB (Maksimum: 1.88 MB) ]