Nie jesteś zalogowany na forum.
Kiedy Ohla wyszła z jadalni wykręcając się bólem głowy, do Bjorna podszedł majordomus i coś szepnął na ucho. Ull w ciszy kończył śniadanie spokojnie analizując sytuację. Kiedy zobaczył wchodzącego do pomieszczenia Clinta, zaczął również się zbierać. Po minie łucznika widział, że chce opieprzyć Robin. Pomimo, że ruda nadal grała rolę zimnej suki łucznik nie dał się zbyć. Przewodnik zgarnął jeszcze jabłko ze stołu, ale specjalnie przedłużał wybieranie owocu by usłyszeć kilka ciekawych szczegółów. Nie miał ochoty na słuchanie kłótni przyjaciół więc powolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia.
Nie przepadał za tym zamkiem. Bjorn doprowadził go niemal do ruiny zbierając magiczne artefakty z całej krainy i płacąc za nie kosmiczne kwoty. Często sam ich szukał, kiedy potrzebował pieniędzy. Bjorn uwazał, ze wygnanie z Asgardu było niesprawiedliwe i dlatego rozpaczliwie szukał sposobu na powrót do domu. Nie miał, żadnych magicznych zdolności, dlatego też trzymał się blisko Ulla. Podziwiał go, przewodnik nigdy nie lubił grać z zasadami, często wymyślał własne, przez co wpadał w tarapaty. Jego talenty pozwalały wywinąć się z każdej opresji, do czasu. Można powiedzieć, że znów umknął, ale więzieniem stał się dla niego ten wymiar. Pogodził się z tym co stracił i chciał zacząć gdzie indziej. Balastem był Bjorn, który powoli staczał się w szalństwo.
Nagle jedna z drzwi się otworzyły, a w nich stanął Bjorn.
- Może wreszcie pogadamy? - zapytał zniecierpliwiony.
- Czemu nie - wzruszył ramionami od niechcenia, jednak ostatnie na co miał ochotę to rozmowa z Bjornem.
- Słucham? O czym chcesz gadać? - zapytał wchodząc w głąb pomieszczenia, które okazało się niewielkim gabinetem. Szatyn oparł się o drewniane biurko i potarł zabrane ze stołu jabłko o koszule.
- Co tu naprawdę robicie? - zapytał spokojnie lord
- Już mówiłem -przewrócił oczami.
- Ale ci nie wierze, za długo cię znam, synu Farbautiego
- Zawrzyj gębę - powiedział głosem wypranym z emocji. Wiedział, że Bjorn się go bał. W Asgardzie trzymał się go jak rzep psiego ogona tylko dlatego, żeby nie narazić się na jego gniew. - Nie wpadnę przed twój głupi jęzor, jeśli uznam, że gadasz za dużo, odetnę ci go - ponownie wzruszył ramionami po czym wgryzł się w soczysty owoc.
Bjorn zaśmiał się nerwowo, po czym przełknął głośno ślinę.
- Wybacz - zmieszał się. - Po Prostu myślałem, że znalazłeś sposób..
- Bracie -powiedział podchodząc do mężczyzny. Położył mu dłoń na ramieniu.
- Obaj wiemy, że to niemożliwe. Pogódź się z tym- poklepał go po ramieniu. - Spotkamy się wieczorem? Wypijemy dzban wina, albo dwa, powspominamy? - zaproponował.
Bjorn lekko się uśmiechnął i pokiwał głową.
- Do zobaczenia - rzucił na odchodne i wyszedł z gabinetu.
……….
Addie z trudem podniosła się z podłogi. Pisk, którym wypełniona była jej głowa całkowicie ją zdezorientował. Oczy były zbyt wrażliwe na światło, przez co musiała nieustannie je mrużyć. Kończyny drżały utrudniając poruszanie. W końcu udało się jej podnieść, ale całkowicie straciła orientację. Poczuła powiew wiatru na swojej skórze. Musiała wyjść na dwór. Czuła w klatce piersiowej nieznośny ucisk, który powodował ból. Próbowała uspokoić oddech. Kiedy objawy lekko zelżały zauważyła kamienną ławkę. Usiadła na niej, po czym otarła dłonią mokre od potu czoło. Do jej uszu doszła mruczona wesoła melodia. Ktoś stanął przed nią, ale dopiero po chwili zorientowała się kto to był. Ull z lekkim uśmiechem na twarzy pałaszował jabłko.
- Tu jesteś - powiedział siadając obok niej. - Na takim śniadaniu dawno nie byłem. Codziennie mógłbym tak jadać. Rozrywka przednia - zaśmiał się wyrzucając ogryzek w krzaki.
- Cie.. cieszę się, że się podobało - Odpowiedziała ciężko dysząc.
- Wszystko gra? - zmrużył oczy.
Addie nie miała siły wymyślać kłamstwa.
- Nie… za dużo ich. Nie mogę ich utrzymać
- Czego?
- Emocji.. im dłużej je wyciszam tym są silniejsze. Muszę..
- Dobra, chodź. Coś wymyślimy - powiedział po czym złapał kobietę za ramię i pomógł się jej podnieść.
Addie znów traciła kontakt z rzeczywistością. Nie miała siły przeciwstawić się Ullowi, więc pozwoliła się prowadzić.
Zaprowadził ją na tył ogrodu, gdzie przechodziło się na placyk ćwiczebny.
- Dam ci okazję do wyżycia się - powiedział zdejmując jej rękę z swojego ramienia.
- Przywołaj zbroje. Będzie łatwiej - dodał podchodząc do stelaży wypełnioną bronią ćwiczebną.
Addie wykonała polecenie, choć czuła jak skumulowana energia wyrywa się na zewnątrz.
- Dalej, pokaż na co cię naprawdę stać - odezwał się wesoło Ull podchodząc do blondynki z dwiema włóczniami. Podał jej jedną z nich, po czym przyjął pozycję startową.
Offline
Robin czuła się trochę jak w klatce. Niczego innego nie pragnęła tak jak opuścić ten dwór, ale z drugiej strony wiedziała, że jeżeli teraz zniknie zaprzepaści to wszystko co udało się jej do tej pory osiągnąć. Czuła się paskudnie, i chyba tak naprawdę ponownie wróciła do czasów, kiedy to uciekła z rodzinnego domu i musiała sobie sama radzić. Nie miała obok siebie nikogo, kto by przychylnie na nią spojrzał. Paskudne uczucie samotności wwiercało się w jej głowę, przywołuąc więcej łez, które wydawały się rozpalać jej oczy. Ból psychiczny wydawał się byc tak silny, że Robin zaczynała fizycznie to odczuwać. Osunęła się na kolana przystawiając dłonie do głowy. Szczupłe palce wplotły się w czerwone pasma włosów i zacisnęły się na nich mocno.
-Nie wolno ci, nie możesz...- Wycedziła przez zaciśnietę zęby. Zamknęła mocno oczy, chciała zapanować nad łzami, które uparcie ciśnęły się jej do oczu. Kolejna fala bólu zalała jej ciało, sprawiając że dziewczyna się skuliła i przystawiła czoło do równo ściętej trawy. Jednak kolejne uderzenie żalu, było niczym taran, któremu udało się rozbić wysoką i grubą tamę. Krzyk rozpaczy, który wydostał się z jej ust nie przyniósł oczekiwanej ulgi. Robin zacisnęła palce na trawie, czując jak jek paznokcie wbijają się w twardą ziemię. Łzy w końcu popłynęły, pozostawiająć za sobą wilgottną ścieżkę, która wydawała się wypalać policzki dziewczyny. Trawa którą ściskała w dłoniach niczym ostatnią rzecz, która mogła uchronić ją przed upadkiem zaczęła się palić, aż w końcu w miejscu gdzie znajdowały się dłonie dziewczyny pozosstała jedynie spalona ziemia. Uniosła powoli głowę, a w całej fali uczuć nagle przyszła oczekiwana złość. Oczyszczenie, które było jej w tej chwili tak bardzo potrzebne. Wstała z kolan i podeszła do pobliskiiej rzeźby, i przy odrobinnie siły pchnęła ją z impetem. Rzeźba zacchwiała się i upadła na ziemię, to samo spotkało inne rzeźby na które natrafiła. Niektóre z nich potraciły głowy, czy kńczyny, ale jej to nie obchodziło. Doszła w końcu do róż, których istnienia zauważyła wcześniej. Wyciągnęła w ich stronę dłoń. Tak bardzo chciała puścić to wszystko z dymem, chciała poczuć się lepiej, ale w końcu opuściła rękę i ponownie osunęła się na kolana przed krzakiem. Ukryła twarz w dłoniach, które były brudne od ziemi i kurzu z posągów, które zdewastowała.
Clint po nieprzyjemnej rozmowie z Robin zrobił to co robił zawsze, kiedy miał jakiś problem. Poszedł potrenować. Znalezienie miejsca w którym były wystawione tarcze nie było trudne. Od razu zabrał się do strzelania, które o dziwo nie wychodziło mu tak dobrze jak zwykle. Cały czas zastanawiał się nad tym czy mógłby tę rozmowę poprowadzić nieco inaczej.
-Może byłem dla niej zbyt surowy- Powiedział do siebie opierając się o swój łuk. Mógł nieco inaczej sformułować pewne zdania, ale Robin musiała w końcu zrozumieć, że to co robi nie zaprowadzi ją nigdzie, w niczym jej nie pomoże, jedynie pogorszy całą sytuacje, czego światkiem byli już w tej chwili.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie złapała za włócznie i obróciła ją w dłoniach. Z twarzy Ulla nie schodził cwaniacki uśmiech. Powoli zaczął iść w prawą stronę. Addie od razu ruszyła do przodu. Wymierzyła dwa ciosy w nogi, ale Ull odbił je bez żadnego problemu.
- Dawaj mała. Stać cię na więcej - próbował ją skłonić do większego wysiłku.
Kobieta zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Dawno temu, Frigga pokazała jej jak przekuć energię w siłę. Addie czuła jak moc płynie w jej żyłach. Pozostawiając na skórze gęsią skórkę. Kiedy otworzyła oczy poczuła nagły wzrost energii. Wszystkie dolegliwości zniknęły.
Ull zaobserwował zmianę w Addie. Jej oczy błyszczały złotym blaskiem. Nie był pewny co zrobiła, ale w powietrzu dało się czuć magię.
Tym razem to on zaatakował. Addie odbiła cios, zrobiła kontre. Kiedy jej włócznia zetknęła się z włócznia przeciwnika, drewno pękło łamiąc broń mężczyzny na pół. Cofnął się o krok próbując zrozumieć co się właściwie stało. Pokiwał głową, a uśmiech na jego twarzy znacznie się poszerzył.
- No dobra - westchnął odrzucając połamaną włócznię na bok. - Lecimy dalej - powiedział kierując się do kolejno wystawionej broni.
Na twarzy Addie pojawił się lekki uśmiech. Następne były miecze. Starli się w chaotycznym pojedynku. Ull zwinnie poruszał się po polu zmuszając Addie do jeszcze szybszych reakcji. Kobieta wydawała się w ogóle nie męczyć. Zaatakował głowę. Addie odchyliła się do tyłu. Wsunęła klingę między swoją twarz i miecz Ulla, po czym podniosła się oddalając grożące jej ostrze.
- Nie lubisz grać według zasad - stwierdziła blondynka wykonując półobrót i po raz kolejny uderzyć tors mężczyzny.
- Po co grać według reguł skoro można wymyślić własne - odpowiedział odbijając cios.
Addie czuła jak magiczny speed zaczyna powoli mijać. Potwierdziła tą teorię chwilę później kiedy próbowała znów zaatakować, jednak dłoń zsunęła się delikatnie mijając ramię przewodnika.
- Zmęczyłaś się? - Zapytał z sztuczną troską.
- Skąd ten pomysł? - odparła nabierając gwałtownie powietrze.
- Czas na ostateczne starcie - powiedział odkładając miecz. Zza pleców wyciągnął dwa sztylety. -Uważaj, żadnej taryfy ulgowej - dodał z złośliwym uśmiechem.
- Poczułabym się urażona, gdybyś mi ją dał - uśmiechnęła się kpiąco w odpowiedzi. Ruszyła do ataku. Ull przeszedł pod jej ramieniem. Addie odwróciła się na pięcie i tym razem przyszło jej sparować ciosy. Ull wykonywał mocne, precyzyjne ruchy. Addie wiedziała, że jeśli rozproszy się choć na chwile to szatyn bez problemu ją rozbroi. Właśnie w tej chwili Ull zablokował jej miecz sztyletem i mocnym szarpnięciem pozbawił kobietę broni. Zaśmiał się obracając ostrza w dłoniach.
- Poddajesz się?
- Wolne żarty - prychnęła unosząc gardę.
Ull uniusł kącik ust w cwaniackim uśmiechu. Bujał się lekko z jednej nogi na drugą. Addie wykonała pierwszy sierp, który Ull zablokował ramieniem. Przeciął ostrzem powietrze zmuszając blondynkę do cofnięcia. Addie miała chwilę na obmyślenie planu. Musiała rozbroić przeciwnika . Nie raz trenowała z Lokim, pozbawienie go broni było niemal niemożliwe. Raz jej się udało i zamierzała powtórzyć sztuczkę.
Podeszła do Ulla i wykonała kopnięcie w ramię. Mężczyzna osłonił się. Kiedy opuszczał garde Addie wykorzystała chwilę by uderzyć hakiem w brodę. Trafiła. Obróciła się na pięcie. przywarła do mężczyzny plecami. złapała go za nadgarstek prawą dłonią, a lewa z całej siły uderzyła w zgięcie łokcia. Wypuścił stylet. Addie podniosła broń i szybko zwiększyła odległość od przeciwnika. Ull pocierał obolałą brodę. Tym razem to on ruszył do ataku Addie ominęła pędzące ostrze. Nie zdążyła skontrować, kiedy Ull złapał ją za nadgarstek. Żelazny uścisk mężczyzny zmusił Addie do mocniejszego chwytu na sztylecie. Ull próbował cofnąć się i tym samym wykręcić rękę Addie. Wtedy wypuściła sztylet. Pchnęła przeciwnika ciężarem swojego ciała i złapała broń wolną ręką. Nie czekając zaatakowała mierząc w szyje. Ull zablokował ostrze swoim. Oboje byli zablokowani. Żadne nie chciało odpuścić, jednak nie próbowali się wyszarpać. Patrzyli na siebie oddychając ciężko.
- Remis? - spytała Addie pomiędzy haustami powietrza.
- Ja nie przegrywam - odparł zmęczony
- To nie przegrana
- Ale też nie wygrana - odbił.
Addie uśmiechnęła się skłaniając głowę. Między nimi było tak mało miejsca, że przy jakimkolwiek ruchu mimowolnie ocierali się o swoje ciała.
- Odpuść, odpocznij - zaproponował.
- Bredzisz ze zmęczenia - odparła pewnie.
Oboje zaśmiali się głośno.
- Na trzy - zaproponowała blondynka.
- Trzy- powiedział Ull i uwolnił się podstawiając nogę Addie. Blondyna upadła na tyłek.
- Jak śmiałeś? - zapytała z niedowierzaniem, próbują powstrzymać śmiech
- Ja nie przegrywam - wzruszył ramionami obdarzając przeciwniczkę uśmiechem.
Wiadomość dodana po 28 min 21 s:
Kiedy emocje opadły Addie czuła się dużo lepiej. Trening z Ullem pozwolił jej się wyżyć i uspokoić.
- Dzięki - powiedziała nieśmiało.
- Jestem prawdziwym bohaterem, tak wiem. Ratowanie dam w opresji jest dla mnie czystą przyjemnością.
Addie uśmiechnęła się po raz kolejny. Ze względu na to, ze trochę narozrabiali postanowili jak najszybciej opuścić placyk. Najszybciej było udać się przed ogród. Ull poprowadził ją labiryntem z żywopłotu. Nagle na ich drodze ukazała się przewrócona rzeźba.
- Oj komuś się nie spodobała - Ull przykucnął na chwilę nad rozbitą figurą. - I słusznie, szkaradztwo - syknął podnosząc się na równe nogi. Addie odwołała zbroję, ponieważ jej ciężar zaczynał być dokuczliwy.
- Teraz rozumiem skąd takie cacuszko - Zagadał. - Królowa.. no no. Tego się nie spodziewałem - dodał ruszając w dalszą drogę.
- To.. nie do końca tak - zmieszała się Addie. Jednak jej wzrok przykuła znajoma sylwetka, a przede wszystkim burza czerwonych włosów.
-Robin? - odezwała się niepewnie.
Offline
Dziewczyna była tak skupiona na sobie, że nawet nie usłyszała kroków, które delikatnie łamały kolejne źdźbła trawy. Dopiero, kiedy za swoimi plecami usłyszała swoje imię uniosła głowę. Od razu poznała ten głos, więc szybkim ruchem dłoni wytarła oczy i twarz, chcąc pozbyć się wszystkich śladów łez, które jak na złość nie chciały przestać lecieć. Czuła się zupełnie tak jakby nagle stała się balonem wypełnionym po brzegi wodą, a ktoś uznał, że przystawienie do niego szpilki to dobry pomysł.
-Zostaw mnie- Rzuciła w jej stronę, ale nawet na nią nie spojrzała. Starała się mówić jak najmniej przez nos, ale lekka chrypa w jej głosie mogła zdradzać, że coś było nie tak. Z resztąjej głos nie brzmiał już tak jak kiedyś. Owszem bywała często przemoądrzała, ale jednocześnie dało się wyczuć w jej tonie wesołość, teraz jakby gdzieś zniknęła.
-A jeżeli chcesz mi powtórzyć to, że jestem chodzącym chaosem to daruj sobie...doskonale o tym wiem- Zacisnęła powieki licząc na to, że dzięki temu powstrzyma kolejne łzy które napłynęły jej do oczu. Pierwszy raz od bardzo dawna płakała. Dawno temu obiecała sobie, że już nigdy tego nie zrobi, że musi być silna, musi sobie jakoś radzić a płaczem nic nie zadziała. Teraz wydawało się jej, że wylewała z siebie wszystko to co trzymała przez te wszystkie lata. Jakby ktoś zburzył tamę. W dodatku ostatnie na co miała teraz ochotę to na rozmowę z Addie. Co mogłaby jej powiedzieć, czy powiedziałaby coś nowego, coś czego nie wiedziała. Znając blondynkę najpewniej nie, a najgorsze w tym wszystkim było to, że Robin dochodziła do tego, że to co mówiła Addie byyło prawdą. Była chodzącym zniszczeniem, przez swoje lekkomyślne zachowanie mogła wiele razy narazić ich na niebezpieczeństwo. Chciała poczuć sie tylko trochę lepiej, dowieść swojej wartości, utwierdzić sie w tym, że przecież może coś stworzyć, nie zawsze musi wszystko niszczyć, niestety jej próby zeszły na niczym, a utwierdziła się jedynie w przykrej prawdzie z którą musiała w końcu stanąć oko w oko.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie od razu wyczuła, że Robin jest w totalnej rozsypce. Siedziała na trawie, płakała. Addie nie od razu chciała przyznać, że w tamtej chwili Robin wydawała się jej tylko zagubiona dziewczyna, która za maską obojętności kryła swoje prawdziwe oblicze. Informacja, że Robin jej kochanką Lokiegio zamknęło się gdzieś w odmętach jej umysłu, zostało tylko to, że Robin jest skrzywdzoną przez życie dziewczyną. Wzięła głęboki oddech. Złożyła dłonie przed sobą, opierając je o przód sukni. Kiwnęła głową do Ulla na znak, żeby je zostawił. Mężczyzna posłał jej pytające spojrzenie, jednak ona kiwnęła głową. Kiedy Ull zszedł jej z pola widzenia. powoli zbliżyła się do siedzącej na trawie Robin. Podwinęła suknie i również usiadła na trawie, która łaskotała ją w nogi.
- Trochę się tego nazbierało..- zaczęła niepewnie. - Złość, żal, smutek, niepewność, strach.. Jestesmy jak chodzące bomby zegarowe. Zdaje się, ja posiadam detonator do twojej, a ty do mojej - Uśmiechnęła się lekko.
Następne słowa nie chciały jej przejść przez gardło, ale czuła że musi je powiedzieć.
- Fakt, dużo w tobie chaosu.. kilka razy dogłębnie mi o tym przypomniałaś, kiedy łączysz się z moim umysłem. To wcale nie musi być wada, jak to postrzegasz..- Addie podsunęła się bliżej dziewczyny. Czuła jej bezsilność. Wyglądało na to, że pękły wszelkie mury. Addie nie wiedziała, jak pocieszyć Robin. Dlatego pomyślała o sposobie jaki zawsze poprawiał jej humor. Delikatnie dotknęła włosów Robin. Było to zaledwie muśnięcie, nie wiedziała, czy zaraz Robin znów jej nie zacznie grozić, albo poparzy, ale postanowiła zaryzykować.
- Może.. czasami używam zbyt ostrych słów. Mam tendencje zwalczania ognia ogniem - mówiła spokojnie.
Offline
Robin słyszała jak blondynka siada obok niej, więc dla bezpieczeństwa odwróciła głowę w przeciwną stronę. Mimo wszystko nie przegoniła dziewczyny. Może była już zwyczajnie zmęczona zgrywaniem tej, która sobie ze wszystkim doskonale radzi. Między nimi przez chwilę panowała cisza. Ani jedna ani druga widocznie, nie bardzo wiedziała od czego zacząć. W końcu to Addie odezwała się pierwsza. Faktycznie ona jak mało kto potrafiła zagrać na nerwach Robin, i wydostać z niej wszystko to czego w normmalnych okolicznościach nie pokazywałaby tak chętnie.
-Mówiłam ci, że nie jestem dobrą towarzyszką do podróży- Powtórzyła swoje słowa z dnia, kiedy spotkały się po raz pierwszy. Może teraz działo się właśnie to czego obawiała się Robin i przez co próbowała przekonać Addie do tego, aby każda z nich poszła w swoją stronę bo stworzenie drużyny będzie cholernie trudne.
-Myślisz, że ja bym nie chciała móc pokazać komuś coś miłego, ale to jest poza moją kontrolą, ale to jest jak koszmar. Wszystko co dobre, jest wypierane przez to- Wszystko co wydarzyło się w jej życiu ostatecznie było miażdżone przez Hydrę, która zadbała o to, aby emocjalność Robin była na tyle rozwalona, aby stanowiła poważne zagrożenie dla innych, ale również dla siebie. To jak zamontowanie przycisku autodestrukcji, kiedy eksperyment wymknie się spod kontroli. Drgnęła lekko, kiedy poczuła jak dłoń dziewczyny przesuwa się po jej włosach, ale nie cofnęła się.
-Chciałabym poczuć tylko w końcu spokój, nie mieć tego mętliku, nie widzieć tych scen za każdym razem kiedy tylko zamykam oczy- Przeszłość dziewczyny mocno się na niej odznaczyła. Nic dziwnego, w koncu kiedy to wszystko się działo była tak naprawdę tylko dzieckiem, które nikomu w niczym nie zawiniła.
-Mi za to nigdy przyjemności nie sprawiało krzywdzenie innych, ale chyba w pewnym momencie uznałam, że jeżeli wszyscy widzą we mnie i tak potwora i chodzące z niszczenie to jakie to ma znaczenie kim będę- Powiedziała i przetarła brudną dłonią nos
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
-Och, gdyby brać na serio wszystko co ludzie mówią o sobie przy pierwszym spotkaniu.. westchnęła z uśmiechem. - Świat składałby się jedynie z samotników. Gburliwych i zgorzkniałych - dodała znów głaszcząc dziewczynę po włosach.
Tak robiła ze swoją córką. Kiedy Asa miała zły dzień, kiedy bracia uciekali przed nią by tylko się z nią nie bawić, Addie siadała z nią w spokojnym miejscu i zaczynała zaplatać włosy w wymyślne fryzury. Asa mogła się wygadać, a nowa fryzura poprawiała jej humor.
Addie delikatnie zbierała kolejne kosmyki Robin i zaplątywać je w warkocza typ kłos. Starała się nie patrzeć na twarz dziewczyny dając jej trochę przestrzeni.
- Każdy walczy ze swoimi demonami -przyznała nieśmiało.
Addie potrafiła nazwać swój koszmar. Hella zmieniła jej życie w piekło i nawet po tylu latach koszmary wracały.
- Oczywiście, że ma to znaczenie.. - odparła kiedy Robin stwierdziła, że przyzwoliła na to, żeby ludzie wykreowali kim ma być. - To co myślą inni, powinno być ostatnim czym się przejmujesz. Uwierz mi.. Wiesz. Kiedy przeniosłam się do Asgardu, dosłownie byłam na językach wszystkich. Miałam to totalnie gdzieś dopóki nie zaczęłam się uczyć języka. Wtedy okazało się, że to nie puste plotki o dziwadle. Wymyślali niestworzone historie. Byłam czarownicą, która opętała biednego mężczyznę, dla bogactwa i władzy, Przypisywali mi pragnienie nieśmiertelności. Najbardziej podobało mi się plotka o piciu krwi.. zrobili ze mnie wampira. Było mi przykro, ale postawiłam na swoim. - opowiadała zaplatając kolejne kosmyki włosów Robin.
- Tak dorobiłam się pierwszego wroga. Postawiłam się wpływowemu człowiekowi, który chciał rozdzielić córkę z jej narzeczonym tylko dlatego, że tamten miał niższy stopień społeczny. Wzięłam stronę młodych. Omal nie dostał batem. Ten człowiek długo chował urazę. Byłam mu solą w oku. Porwał mnie. Chciał sprzedać na targu niewolników. Na szczęście mój mąż był nieustępliwy i odnalazł mnie - opowiadała wspominając czas gdy jedynie o czym myślała to znaleźć się w ramionach Lokiego. Wtedy przyznała się sama przed sobą, że go kocha.
- Miałaś sporo złych wspomnień, może czas nazbierać tych dobrych. Nie będzie łatwo, ale jeśli chcesz… - przerwała szukając w trawie czegoś co posłużyłby za gumkę by dzieło się nie rozpadło. - Spróbuję pomóc ci odzyskać spokój. Może nie od razu zaskoczy, ale co szkodzi spróbować. Najwyżej znów się pożremy. - dodała zrywając stokrotkę. Zawiązała łodyżkę wokół końcówki warkocza. Położyła warkocz na ramieniu rudej.
- Raczej długo nie wytrzyma, ale wygląda naprawdę dobrze - powiedziała podnosząc się z ziemi.
Offline
Dziewczyna przymknęła oczy, kiedy czuła jak dłonie Addie zwinnie przesuwają się po jej włosach. Musiała przyznać, że było to przyjemne uczucie. Nikt jej nie czesał, została pozbawiona tej możliwości, a kiedy dołączyła do Avengersów nie było na to czasu, a i również nie było komu tym się zajmować. I faktycznie ją to uspokajało. Czuła jak jeszcze niedawne napięcie schodziło z jej ciała za każdym razem, kiedy pojawiały się przyjemne dreszcze rozchodzące się po jej ramionach. Wysłuchała w milczeniu historii Addie, a przynajmniej tego fragmentu, który zechciała przed nią uchylić.
-Dużo łatwiej jest, kiedy jesteś kimś ważnym, kimś z kim się ludzie liczą. Wtedy mogą gadać, ale kiedy jesteś po prostu sobą, jedną z wielu wśród tłumu, a się wyróżniasz wtedy jest inaczej. Nie ma tej siły przebicia, a nawet jeśli ulegniesz to i tak będzie źle. Ty zawsze mogłaś zagrozić komuś, że skrócisz go o głowę- Powiedziała i mimo wszystko parsknęła nieco zduszonym śmiechem. W jej wypadku groźby się nie sprawdzały, chociażby dlatego, że nigdy nie byłaby w stanie ich spełnić. Zawsze kończyło się na głupich słowach wypowiedzianych pod wpływem impulsu.
Drgnęła lekko, kiedy ponownie powrócił temat próby pomocy jej. Nie miała siły już dłużej sama ze sobą wojować. Kiedy jej warkocz został skończony westchnęła cicho i pogładziła jego sploty opuszkami palców.
-No dobra...- Przerwała ciszę, po czym odwróciła się w stronę blondynki. Twarz Robin wydawała się jeszcze bledsza niż zazwyczaj, zaczerwienione oczy jasno wskazywały na jej ostatni nastrój, a cienie pod oczami stały się bardziej wyraziste. Dziewczyna usiadła po turecku i wyciągnęła dłonie w stronę dziewczyny.
-To nie tak, że nie mam dobrych wspomnień, ale nie mają one takiego przebicia jak te złe. Z twoją pomocą może uda się je utrzymać- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko -Po poparzę, obiecuję- Dodała szybko z miną niewiniątka. Pewnie musiała chwilę poczekać, aż Addie w końcu zdecyduje się na drugie podejście, które może w końcu będzie nieco spokojniejsze. Robin, kiedy poczuła jej dłonie w swoich przymknęła oczy i przez chwilę wsłuchiwała się w ciszę, która panowała wokół nich. Wiatr jedynie od czasu do czasu poruszył gałęziami pobliskich drzew, których liście zaszeleściły. Starała się wsłuchać w siebie, ale nie próbowała usilnie czegoś przywołać. Po prostu czekała aż coś samo przyjdzie i tak się po chwili wydarzyło. Obrazy zmieniały się, ale większość z nich dotyczyły jej pobytu w siedzibie Avengersów. Sceny przewijały się jedna za drugą. Pokazywała jej wszystkie treningi z Natashą podczas których dostawała od niej niezły wpierdziel. Pokazywała swoje dziecinne sprzeczki ze Starkiem, które dla niezależnego słuchacza były nawet zabawne. Pojawiło się wspomnienie w którym Robin próbowała zapoznać się z Jarvisem i nie znając jego możliwości poprosiła o puszczenie muzyki w pokoju na pełną głośność. Jednak, jedno ze wspomnień było dość wyjątkowe. Addie mogła zobaczyć jak Robin i Clint kradną jeden z motocykli Starka, a potem urządzili sobie mały rajd po Nowym Jorku, który ostatecznie zakończył się drobnym pościgiem policji. Pojawiały się również wspomnienia drobnych wieczornych spotkań wszystkich w salonie i rozmowie, żartach. Nawet znalazło się wspomnienie w którym Robin i Thor podczas nieobecności wszystkich postanowili sobie zrobić mały konkurs karaoke. Trzeba było przyznać, że widok gromowładnego z różowym mikrofonem w dłoni był naprawdę zabawny.
Wspomnienia również zaczepiły o strażników. Pokazała Addie jak siedzieli wspólnie na pokładzie statku przy stole, a Star Lord widocznie znudzony postanowił zorganizować spontaniczną imprezę. Pokazywała wiele zabawnych sytuacji, ale również takich w których wspólnie się obejmowali wszyscy najpewniej po ukończonej trudnej misji.
Robin w końcu odsunęła dłonie od Addie. Nie chciała pokazywać jej wszystkiego, były to tylko urywki, ale takie które siedziały w jej głowie najbardziej. Przetarła dłonią policzek i uśmiechnęła się lekko
-Fajnie było- Powiedziała po chwili milczenia.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Nie zdarzało mi się grozić nikomu śmiercią – uśmiechnęła się lekko. – Mój mąż był szanowany, można powiedzieć, że trzymałam się jego cienia. Szanowali mnie, bo on był szanowany. Poza tym pilnował tego by nikt mi nie uchybiał. Nie był wszechmocny i nie powstrzymywał plotek, ale bronił mnie za każdym razem, kiedy usłyszał coś złego na mój temat. Zdaję sobie sprawę, że to jest ciężkie. Pamiętam taką sytuacje… – zamyśliła się, szukając odpowiednich słów.
– Dostaliśmy zaproszenie na złote święto. To dzień, w którym wszyscy bogowie spotykają się pod drzewem bogini Idunn by otrzymać od niej dar złotego jabłka, które daje mim długowieczność. Zaznajomiona bogini Freya chciała przedstawić mnie znajomym, cóż... nie zostałam przyjęta z otwartymi ramionami. Słyszałam szepty, że nie jestem godna przebywać w ich obecności, jako śmiertelniczka. Ran, bogini mórz obraziła też moją rodzinę, mówiąc że chyba postradali zmysły wpuszczając mnie pomiędzy nich. Byłam na tyle wkurzona, że wprost powiedziałam, żeby się odczepiła. – uśmiechnęła się wspominając tamten dzień.
Kiedy Robin zdecydowała się na pokazanie Addie kolejnej porcji wspomnień kobieta zawahała się. Czy pokaże jej wspomnienia o Lokim? Nie wytrzyma tego. Widać, że Robin na tym zależało. Addie pomyślała, że i tak już wpadła w niezłe szambo więc czemu teraz miałaby postawić granicę. Złapała rudą za ręce i pozwoliła się nieść przez wspomnienia rudej. Z lekkim uśmiechem oglądała kolejne obrazy jakie ruda jej podsyłała. Kiedy projekcja się skończyła blondynka zauważyła na twarzy towarzyszki delikatny uśmiech. Szczery uśmiech. To ruszyło jej serce. Całkowicie przestała zawracać sobie głowę problematycznym położeniem.
– Czyli, nie dla wszystkich jesteś potworem – stwierdziła z uśmiechem znów siadając na trawie, gdy tylko Robin puściła jej dłonie– Przyjaciele są ważni, oni nadają sens naszemu życiu, tak samo jak miłość. Nawet, gdyby w całym wszechświecie była tylko jedna osoba, która patrzy na ciebie jak równą sobie, bez żadnego, ale. Akceptuje cię taką jaką jesteś to warto to pielęgnować. Ludzie się kłócą, ale to nie zawsze oznacza końca relacji. Gdybyś słyszała moje kłótnie z mężem. – przewróciła oczami. – Wazony fruwały przynajmniej raz w tygodniu, a wrzaski jak w tych hiszpańskich telenowelach – zaśmiała się. Kiedy mieszkali w pałacu, faktycznie kłótnie Addie i Lokiego były jedną z najlepszych rozrywek służby. Wylewali na siebie wszystkie żale i potem szybko się godzili, gdy dochodzili do wniosku, że całą energię i złość przelali w wrzaski na siebie.
– Wiesz, może zaczniemy od tego, że musisz wiedzieć, że nie musisz ukrywać w sobie żadnych emocji. Każda z nich jest potrzebna i dobra, nawet jeśli tak nie myślisz. Dlatego dzieli się je na pozytywne i negatywne, ale ta negatywność oznacza raczej dyskomfort jaki odczuwamy, kiedy przychodzą. Problem nie leży w samych emocjach, ponieważ każda pełni określoną funkcję. Nadmierne ich natężenie, nieprawidłowy sposób wyrażania ich lub radzenia sobie z nimi. Tu często leży problem i myślę, że podobnie jest u ciebie.
Addie przemyślała kolejny pomysł.
– Mówiłaś kiedyś, że miałaś kiedyś okazję, żeby zamieszkać w Asgardzie. Chciałabyś zobaczyć jak tam było?
Offline
Robin musiała przyznać, że kiedy Addie się nie puszyła i nie próbowała za wszelką cenę pokazać swoją wyższość, była dziewczyną z którą można było normalnie porozmawiać. Udowodniła to już z resztą podczas wspólnych zakupów.
-Zwyzywać Boginię, to nawet ja nie mam takich osiągnięć, a uwierz, dostatecznie długo podróżowałam ze Strażnikami, aby móc zwyzywać różne rasy, bądź mniej lub bardziej wpływowe osoby- Powiedziała i zaśmiała się cicho. Wiele planet miało okazje zaznajomić się z temperamentem rudej. Jedni uważali to nawet za jej atut, kiedy inni przez jej niewyparzoną gębę, która zawsze musiała wypowiedzieć to co pomyśli głowa, postanowili rzucić się w pościg za nimi i zlikwidować.
Po ukazaniu blondynce kilka ze swoich wspomnień uśmiechnęła się na jej słowa. Faktycznie znalazło się w jej życiu parę osób, które nie patrzyły na nią jak na potwora, którego jedynym sensem życia jest niszczenie wszystkiego dookoła.
-Niestety większości z tym osób już nie ma- Powiedziała i po chwili posmutniała lekko. Pamiętała jak Thor opowiedział jej o tym co się działo, kiedy jej nie było. Pamiętała również, kiedy po tak długim czasie wróciła do Nowego Jorku, i kiedy szła znajomymi ulicami, zdała sobie tak naprawdę sprawę z tego, że to już nie jest to samo miejsce co kiedyś.
-Emocje...to jest naprawdę trudna sprawa- Mruknęła wzdychając przy tym ciężko -Strange uczył mnie tego, że to one są kluczem do wszystkich katastrof w jakich odegrałam główną rolę. Uważał, że jedyne rozwiązanie tej sytuacji, to nauczenie się tłumienia ich, ale wydaje mi się, że to nie jest możliwe...szczególnie w chwili, kiedy każda emocja jest niesamowicie podkręcona i zalewa ciebie szybciej niż zdążysz zareagować- Strange próbował stłumić jej potencjał, bo widocznie uznał, że to jedyna metoda aby uchronić ludzi przed jej niszczycielską naturą. Loki z kolej chciał go uwolnić. Wszędzie spotykała się z tak sprzecznymi opiniami, że ostatecznie sama już nie wiedziała co miała z tym wszystkim zrobić.
-Thor opowiadał mi dużo o Asgardzie. Kiedyś wydawało mi się, że może być to miejsce w którym w końcu poczuję się normalna. Niestety wątpię czy byłoby to możliwe, jeżeli nawet inne planety nie były w stanie uznać mnie za normalną, to czy tam coś by się zmieniło- Z czasem zrozumiała, że raczej średnio by pasowała do pięknego pałacu, z pozłacanymi kolumnami. Za dużo rzeczy psuła.
-W sumie czemu nie- Odpowiedziała na propozycję blondynki i wyciągnęła ponownie w jej stronę dłonie
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie zaproponowała Robin, że pokaże jej Asgard próbując być miła, jednak, kiedy wypowiedziała te słowa, dotarł do niej jeden wniosek. Loki chciał ją sprowadzić do Asgardu. Addie miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Przecież, nie mógłby… jedynym czasem jaki mógłby do tego wykorzystać był ten po stracie Ubbego. Kiedy powiedział jej, że to koniec. Czy naprawdę próbował sobie inaczej ułożyć życie? Nie, Clint mówił, że chciał odzyskać berło, to było po ataku na ziemię, a więc kiedy wydostał się z więzienia i sfingował swoją śmierć. Robin przystała na propozycję, więc głupio by było teraz się rozmyślić, musi jednak uważać, żeby nie pokazać zbyt wiele, żadnego wspomnienia z Lokim.
Jednak zanim podała dłonie rudej, dodała jeszcze kilka słów.
– Jestem innego zdania niż Strange. To specyficzny facet, bardzo mądry, potężny, ale dziwny – uśmiechnęła się kłopotliwie.
– Jednak nie zgadzam się z nim. Emocji nie powinno się tłumić, bo wychodzi z tego jeszcze gorsze zamieszanie. Tak działa moja moc. Kiedy tłumię emocje w sobie lub odbieram komuś jedną z nich zaburzam postrzeganie świata. Każda emocja jaką czujemy jest reakcją na otaczający nas świat i to co się nam przytrafia. Nie wspominając o energii, która się kumuluje. Jeśli hamuje smutek, nie pokazuje go światu pewne jest to, że przy następnym razie, kiedy go poczuję reakcja będzie zwielokrotniona. Na przykład… wybuchnę płaczem, kiedy rozdepczę ślimaka. Im dłużej trzymam emocje w sobie tym są one gwałtowniejsze i silniejsze. Dlatego nie ukrywam tego co czuję... zazwyczaj – dodała unosząc delikatnie kącik ust.
Kobieta skupiła się przez chwilę próbując wybrać drogę przez swoje wspomnienia. Złapała Robin za ręce i zamknęła oczy.
Zaczęła od pierwszej wyprawy do Asgardu. Robin mogła poczuć, jak najpierw oślepia ją jasne światło, przebijane całą paletą barw. Szybkość z jaką poruszał się Bifrost nie pozwalał blondynce na podziwianie krajobrazów, a światło było zbyt jasne by coś dostrzec. Kiedy wreszcie stanęła na złotej posadzce mogła spokojnie otworzyć oczy. Wzrok skupiła na Haimdallu, strażniku mostu. Addie z nostalgią spojrzała na jego kamienną twarz i złote oczy. Ocalił ją dwa razy, sam umarł na statku kosmicznym po Ragnaroku. Addie pamiętała dokładnie ten moment, kiedy pierwszy raz weszła na tęczowy most. Mienił się jakby ktoś wysypał go brokatem. Z okna karety, którą jechała razem z Friggą pierwszy raz zobaczyła pałac. Jego złote fasady błyszczały w pełnym blasku słońca. Dziewczyna była obserwowana przez wszystkie napotkane osoby. Ubrana w jeansy i białą bluzkę chodziła marmurowymi korytarzami, gdzie na każdym kroku było widać przepych. Złote zdobione płaskorzeźby wisiały na niemal każdej ścianie. Złote świeczniki stały porozstawiane w równych odstępach. Marmurowa podłoga dudniła delikatnie podczas każdego stawianego kroku. W przestronnej przytulnej komnacie spotkała swoją najlepszą przyjaciółkę. Raya dygnęła przed królową i przed Addie, a blondynka była tym wyraźnie zakłopotana.
„Królowa Frigga była dla mnie jak matka, zawsze trzymała nade mną pieczę. Przed ślubem, jak i po. Była dobra, łagodna, miała w sobie mnóstwo ciepła” – odezwał się głos w głowie Robin.
Kolejna wizja przeskoczyła do wyjścia na pałacowe ogrody, które zawsze zachęcały swoimi kolorami i zapachami tysięcy odmian kwiatów. Addie uwielbiała się w nich przechadzać i spędzała tam naprawdę dużo czasu, zwiedzając każdy zakamarek. Z ogrodu wychodziła jedna z bram bocznych, którymi łatwo można było dojść do miasta. Brukowane uliczki zawsze były pełne asgardczyków. Targ zawsze był pełen handlarzy i klientów. Jednak najbardziej zapadły w pamięci Addie opowiadane na placu, przy fontannie bajki. Addie pokazała Robin jak wygłupiała się dzieląc wypowiadane kwestie a role. Był to fragment z Małej Syrenki, kiedy próbowała przełożyć na asgardzki słowa piosenki „Całuj ją”. Bujała się na siedzeniu jak na prawdziwej łódce, cały czas zerkała w jedno miejsce… następna wizja przedstawiała jedno z wielu przyjęć organizowanych w Wielkiej Sali. Stała w bajecznej sukni, biała góra z prześwitującymi rękawami do łokci była obsypana złotymi liśćmi spadającymi na tiulową kremową spódnicę. Stała i rozmawiała z dwórkami królowej uśmiechając się delikatnie nagle jedna z kobiet zwróciła uwagę, że ktoś się do nich zbliża. Addie obejrzała się. Elegancko ubrany Loki zbliżał się do grupy kobiet z kamiennym wyrazem twarzy.
Addie chciała przerwać wspomnienie, ale coś nie pozwalało jej tego zrobić. Wspomnień z Lokim miała bardzo dużo, lawirowanie między nimi było trudne. Kiedy znów spróbowała przejść do następnego wspomnienia znów napotkała opór, ale tym razem z zewnątrz.
Postanowiła puścić je dalej. Wiedziała, że to wspomnienie jest z początków ich znajomości. Byli już po ślubie, ale nadal tylko grali szczęśliwych.
Loki ukłonił się lekko wyciągając dłoń do Addie. Kobieta przyjęła zaproszenie do tańca i razem poszli na parkiet. Kiedy zaczęli się obracać w rytm muzyki Addie poczuła się pewniej, taniec zawsze ją uspokajał.
„– Widzę, żę wpasowałaś się w towarzystwo – zagaił obracając partnerkę.
– Staram się. To teraz mój dom. Chcę się wpasować, by nie odgrywać żadnych ról, być autentyczną. – odpowiedziała nieśmiało.
– To nie będzie takie łatwe. – mruknął.
– Z mężem u boku, na pewno dam radę – odparła pewniej, patrząc mu w oczy.
Usta mężczyzny wykrzywiły się w sposób o jakim już dawno zapomniała, próbował uśmiechnąć się na siłę. „
Tym razem Addie przerwała wspomnienie. Pokazała Robin jeszcze zachody słońca, jakie uwielbiała oglądać z pałacowych tarasów i łąkę, z której było widać zamek w jego pełnej okazałości. Tam zabierał ją Loki, kiedy oboje mieli dość pałacowego przepychu i sztuczności. Tam zaczęli się poznawać i rozmowy były coraz szczersze. Wspomnienia wpadały i rozmywały się coraz szybciej. Addie przestała trzymać nad nimi kontrolę, dlatego przerwała połączenie.
– Przepraszam – jęknęła łapiąc się za głowę. – Jestem zmęczona. Nie spałam całą noc. Jeszcze Ull dał mi wycisk na placu – wyjaśniła
Offline
Pierwsze obrazy jakie Addie postanowiła jej pokazać, przypominały bardziej niewyraźne coś, co po chwili zastanowienia mogło przywodzić na myśl wciągnięcie przez tęczę. Masa kolorów i barw otaczała Robin, a ona chociaż próbowała to w żaden sposób nie mogła dopatrzeć się niczego co znajduje się po za tą tęczą, aż w końcu wylądowała w samym Asgardziej. Ogrom pałacu od razu rzucał się w oczy i aż krzyczał przepychem. Widząc ogrom tego wszystkiego zaczynała rozumieć dlaczego Thor, lubił to miejsce
-Taki to sobie tutaj pożyje- Mruknęła do siebie chłonąc oczami cały majestat tego miejsca jaki się przed nią roztaczał. Nie mogła wręcz uwierzyć, że i ona miała szansę, aby tego doświadczyć, ale zachciało się jej być bohaterem. Kolejne obrazy, jakie przywoływała Addie przedstawiały już sam pałac, który w środku był równie rozległy co na zewnątrz. Robin była pewna, że w tych wszystkich korytarzach zawsze by się gubiła, a gdyby gdzieś miała być na czas, pewnie by się spóźniała, co w jej wypadku nie było niczym nowym. Jednak jedno wspomnienie sprawiło, że jej dłonie zacisnęły się na dłoniach blondynki. Obraz Lokiego i Addie, tańczących razem, szepczących do siebie, a z tych słów jedno rozbrzmiało w głowie dziewczyny. Puściła ręce Addie i przez chwilę wpatrywała się w ziemię
-Mąż...- Powtórzyła licząc na to, że to słowo nie wybrzmi z taką samą mocą -On...był twoim mężem- Nie wiedziała, czy blondynka pokazała jej to z premedytacją, czy nie, ale był to błąd z reszt jeden z wielu. Ruda wstała z ziemi, a uporczywy ból głowy wydał się rozsadzać jej czaszkę na dwie połowy. Nieznośny pisk wypełnił jej uszy, sprawiając, że zacisnęła mocno powieki
-Od samego początku mnie okłamywałaś- Rzuciła nagle w jej stronę, a na twarzy Robin pojawiły się znajome już drobne pęknięcia, które pojawiały się i znikały w różnych miejscach jej twarzy. Wyciągnęła w jej stronę dłoń, a wokół dziewczyny buchnęły płomienie, które zamknęły ją w ognistym kręgu.
-Robin, przestań, co ty robisz- Odezwał się Clint, który nagle wszedł do ogrodu, a widząc zaistniałą sytuację odruchowo sięgnął po swoją strzałę, którą nałożył na cięciwę
-Nie wtrącaj się, to nie twoja sprawa- Warknęła i zacisnęła dłoń w pięść, a krąg zaczął się powoli zmniejszać.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie nie przypuszczała, że Robin od razu doda dwa do dwóch. Miała w głowie tak wielki mętlik, że kiedy tajemnica się wydała poczuła coś na kształt ulgi. Reakcja Robin była przewidywalna, Addie wiedziała, że niewiedza była słodką iluzją, wygodna, ale teraz nie tylko ona miała dźwigać brzemię prawdy.
Schowała emocje kumulując w sobie energię by być gotową na potencjalny atak. Uniosła dumnie głowę.
– Ponad piętnaście lat.– powiedziała ze stoickim spokojem. – Za pewnie chodziło ci o to, że jest, nie był. Ostatni raz widziałam go, kiedy próbował mnie wyrwać z portalu, który mnie tu wyrzucił – dodała, prostując słowa Robin.
– Nie kłamałam. Pominęłam jeden z wielu szczegółów. Tak samo jak ty. Nie zamierzałaś się chwalić, że... to co między wami było... miało miejsce. Prawda?
Addie nie chciała walczyć, ale wypowiedzenie tych słów dało jej ulgę. Zacisnęła pięści próbując nie wybuchnąć krzykiem. Przed te kilka momentów zdołała zmienić nastawienie do Robin. Wiedziała dziewczyna będzie cierpiała. Tak samo jak ona. Przełknie to.
Addie miała ochotę krzyczeć, wyrzucić z siebie wszystko co leżało jej na duszy, ale to jeszcze nie był ten czas. Wiedziała, że musi teraz ostrożnie ważyć słowa, inaczej nie wróci już do domu. Cierpliwie chowała emocje kumulując ich energię. Czekała
Offline
Clint uwolnił strzałę z cięciwy może nawet trochę niekontrolowanie. Nim ta, jednak doleciała do dziewczyny stanęła w płomieniach, po czym spadła na ziemię tuż pod nogami rudej.
-Powiedziałam- Rzuciła w jego stronę, po czym wokół Clinta pojawił się dokładnie taki sam krąg ognia -Nie wtrącaj się- To wszystko nie składało się jej w żaden sposób w jedną całość. Loki nigdy nie wspominał o żonie, czy rodzinie. Co więcej zawsze utrzymywał to, że jest sam. Wykluczony z Asgardu, chociaż jest bogiem. To nie był teraz dla niej czas na logiczne myślenie, czy łączenie wątków.
-To ja ryzykuje życiem, aby wydostać go z otchłani piekielnych, czy gdzie on tam trafił, a się okazuje, że wiedzie sobie spokojne życie...z tobą...- Czuła się w tej chwili zdradzona, oszukana i wykorzystana. Kim, czym była tak naprawdę dla Lokiego. Przelotną przygodą, kandydatką na broń, której mógłby użyć, gdyby zapragnął przejąć ponownie kontrolę nad ziemią, czy inną planetą. Jaki miał tak naprawdę wobec niej plan
-Jest?- Powtórzyła za nią -Zaraz sprawię, że moje będzie na wierzchu- Powiedziała po czym wbiegła w krąg, przenikając przez płomienie, które nie zrobiły jej absolutnie żadnej krzywdy. Wyciągnęła dłoń w stronę blondynki i zacisnęła ją na jej szyi. Płomienie, które je teraz otaczały ich ruch stawał się coraz mniej regularny, języki ognia szalały na różne strony, a Robin wpatrywała się prosto w oczy Addie. Blondynka mogła poczuć gorąc na swojej szyi, który powoli przechodził w piekący ból. Clint próbował dosięgnąć swoimi strzałami Robin, ale każda jego strzała była od razu niszczona przez szalejący żywioł.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Tak jak się umówili. Ull i Bjorn spotkali się w jednym z pokojów, przed kominkiem. Siedli po przeciwległych końcach czerwonej kanapy, a przed nimi stał niewielki stolik, na którym stał dzban do połowy wypełniony winem. Każdy z mężczyzn trzymał w dłoni swój kielich i upijał z niego kolejne łyki trunku.
Rozmowa o niczym słabo im szła. Dlatego Bjorn niesiony odwagą płynącą z ilości alkoholu we krwi zapytał
- Gdzie znalazłeś taką drużynę? Ten mrukliwy facet jest dziwny, a kobiety piękne i potężne. Jakim cudem się znaleźliście?
Ull uśmiechnął się pod nosem. W sumie nie widział powodu by kłamać, ale też powiedzenie mu prawdy nie wchodziło w grę.
- W sumie to one znalazły mnie. Byłem w Inverness. Zjeżdżam tam co jakiś czas. Szukały przewodnika, podobno ktoś mnie polecił - wzruszył ramionami.
-Były obie? Od początku?
- Tego nie wiem, przyszły do Inverness razem, ale raczej nie pałały do siebie zaufaniem.. - odpowiedział, po czym upił łyk wina,
- Aaaa.. teraz się przyjaźnią? Trochę dziwnie to okazują, pokazały na śniadaniu pazurki- prychnął lord.
- Jak to kobiety - westchnął szatyn. - Ale przynajmniej jest wesoło…
- Nie wątpię- mruknął sugestywnie Bjorn. Uniósł jedną brew, co zasugerowało Ullowi, że Bjorn sugeruje początek głębszej relacji.
- Daj spokój - zaśmiał się krótko.
- To ty daj spokój. Znam cię, nie przechodzić obojętnie obok pięknej kobiety, a tylko ślepcowi umknęłyby ich walory - uśmiechnął się lubieżnie, na co Ull skrzywił się z odrazą.
- Robin jest potężna.. Sama chyba nie zna granicy swojej siły. Tak niszczycielski żywioł zamknięty w jednym ciałku. Jest intrygująca, pyskata, czasem zachowuje się jak rozwydrzona pannica, ale to chyb cecha nadana jej przez ogień. Gdybyś widział to z jaką łatwością poradziła sobie z porażem. Niesamowite..
- Właśnie… co tam się stało? - zaciekawił się Bjorn.
- Musiałem potwierdzić swoją teorię - odparł beznamiętnie.
- To ty? - mężczyzna otworzył szerzej oczy.
- Jeszcze na wieży cię nie usłyszeli? - syknął zirytowany.
- Wybacz.. - odparł niepewnie - Ale żeby podpalić budynek? Nie lepiej było zapytać?
- Co zawsze powtarzam? - westchnął znudzony. - Każdy..
- Kłamie - dokończył Bjorn, niemo przyznając rację przyjacielowi.
- Czasami trzeba stworzyć sytuację by poznać reakcje danej osoby. Myślisz, że czemu wybrałem wąwóz Jo- Ru na przeprawę? Tu akurat mnie zaskoczyła. Myślałem, że jej natura od razu zaatakuje, jednak skierowała swój gniew nie tam gdzie miała.
- Na blondynkę- zgadł Bjorn. - Nie byłeś zachwycony, co?
- Do czego pijesz? - zirytował się Ull.
- Lubisz ją - stwierdził lord.
Ull roześmiał się pogardliwie.
- Addie? Daj spokój, to klientka. Gram miłego, żeby nie stracić wypłaty - opowiedział beztrosko, choć powoli przestawał wierzyć, że jakaś wypłata w ogóle będzie. Jeśli jest tak jak zakłada, wplątał się w niezłe bagno.
- Klientka, dzięki której znów czujesz.. jak to się mówi… motyle w brzuchu - zaśmiał się Bjorn lekko bełkocząc. Lord nachylił się nad stolikiem i znów napełnił kielich winem.
Ull spojrzał z politowaniem na coraz bardziej pijanego przyjaciela.
- Mogę cię zapewnić, że jeśli kiedyś faktycznie je poczuje, te motyle. Utopię je w winie -odparł zerując zawartość kielicha. - Słuchaj.. masz jeszcze te książki o… wieloświecie? - zapytał nie do końca wiedzieć jak sformułować zagadnienie o jakie mu chodzi.
- Multiversum? - ożywił się Bjorn - Czemu cię to interesuje? Teraz? Lata temu ci o nim mówiłem, zbyłeś mnie - przypomniał mu.
- Po prostu jestem ciekaw… - odparł znudzony.
- Wszystko jest w bibliotece - odpowiedział Bjorn.
Lord odstawił kielich na stolik i z niemałym problemem ze złapaniem równowagi wstał z kanapy.
- Naprawdę cieszę się, że cię widzę… poniekąd, bo no nie masz swojej..- urwał i pomachał przed twarzą palcem wskazującym zataczając koło.
- Ciebie również - odpowiedział wznosząc toast.
Bjorn wyszedł z pokoju mocno chwiejąc się na nogach.
Ull odczekał kilka minut i również wstał. Postanowił, że nie pójdzie spać, dopóki nie wpadnie na trop, jak poskładać wszystkie sytuacje w jedna logiczna całość. Dopił wino i również wyszedł z pomieszczenia, obierając za cel bibliotekę.
Przeglądał wszystkie książki jakie udało mu się znaleźć o multiversum. We wszystkich tomach, powtarzała się jedna informacja. “Różne wersje rzeczywistości. Inne wersje samego siebie”. Bjorn kiedyś o tym majaczył. Przejdzie do innej rzeczywistości i zajmie miejsce drugiej wersji siebie. Wtedy Ullowi zdawało się, że to jedynie bełkot szaleńca, ale teraz. To mogło być to. Skoro łucznik i Addie mieli oddzielne wersje, to może ściągnęła ich tu większa siła niż początkowo zakładał.
Usłyszał poruszenie na korytarzu. Dyskretnie wyjrzał zza drzwi. Służba krzyczała coś o ogniu w ogrodzie i krzykach. Ull podejrzewał, że nie powinien zostawiać dziewczyn samych. Musiał działać szybko. Jego teoria miała zbyt wiele niewiadomych, a najmocniejszej karty nie mógł użyć. Bez zwłoki ruszył w stronę zbiegowiska, układając w głowie kolejny plan. Po drodze zgarnął jedne z artefaktów z gabloty i podśpiewując skoczną melodię przemierzał kolejne korytarze.
....
– Czujesz się zdradzona, oszukania, okłamana? Witam w moim świecie – warknęła blondynka.
Emocje buzowały w niej z coraz większą siłą. Z całej siły próbowała utrzymać energie, choć było to już bardzo trudne. Robin przestała panować nad sobą. Addie dopiero po chwili zrozumiała jej słowa „Moje na wierzchu”. Dopiero kiedy gorące palce dziewczyny zacisnęły się na jej gardle poczuła za sobą oddech śmierci.
Nawet gdyby Addie chciała zacząć krzyczeć nie mogła, ponieważ jej gardło było miażdżone i parzone z taką siłą, że jeśli tego nie przerwie, Robin ją zabije.
„Gdybym była bezbronna, powiedziałabym coś w stylu, zabijesz kobietę, którą on kocha? Naprawdę mu to zrobisz? Ale nie jestem”. – wysłała do umysłu rudej. Blondynka uwolniła energię, pozwalając by ta zaczęła płynąć w jej żyłach. Złożyła dłoń w pięść i z całej siły uderzyła w klatkę piersiową Robin przerywając połączenie. Czuła zapach spalonej skóry. W myślach miała nadzieję, że jej zdolności pozwolą się zagoić tym ranom. Kątem oka dostrzegła Ulla, który krył się za żywopłotem. Trzymał coś w dłoniach. Zanim Robin zdążyła zareagować Ull rzucił na Addie iluzję. Kiedy kobieta wiła się z bólu na trawie. Zaklęcie przedstawiało ją wyprostowaną i gotową do ataku.
Szatyn złapał mocniej za kajdany, które miły za zadanie wyciszyć moce Robin. Wyskoczył z kryjówki, mijając płomienie, prześlizgał się po trawie. Klęknął przed Robin i zapiął na jej nadgarstkach metalowe obręcze. Nawet bogowie byli bezsilni wobec nich.
Offline
Robin była tak skupiona na Addie, że kompletnie nie wzięła pod uwagę tego, że odległość jaka ich dzieli jest wręcz idealna na kontratak, który blondynka z resztą w końcu wykonała. Ból w okolicy klatki piersiowej sprawił, że po odsunięciu się od dziewczyny, Robin przykucnęła trzymając się za okolice mostka. Nie miała, jednak zamiaru się zatrzymać, a przynajmniej tak to wyglądało w jej głowie, bo kiedy uniosła ponownie dłonie nagle na swoich nadgarstkach dostrzegła srebrne kajdanki, a przed sobą zobaczyła Ulla, który pojawił się niemal dosłownie znikąd.
-Popełniasz błąd- Rzuciła w jego stronę i z impetem zamachnęła się uderzając mężczyznę prosto w twarz metalową częścią kajdanek. Szalejące płomienie zaczynały się zmniejszać, aż w końcu zniknęły, tak samo twarz dziewczyny wróciła już do normalności.
-Nie potrzebuję mocy...- Urwała bo nagle poczuła jak przez jej ciało przechodzi fala prądu. Za jej plecami stał Clint, który korzystając z blokady mocy Robin i zamieszania, zakradł się do niej od tyłu i strzelił strzałą, która miała za zadanie ją obezwładnić. Dziewczyna osunęła się na kolana, walcząc z opadającymi powiekami oraz rozmazującym się obrazem. Jedna osłabienie było silniejsze. W końcu upadła na ziemię tracąc przytomność.
Clint patrzył na Robin dysząc ciężko
-Mówiłem, że ukrywanie tego nie przyniesie nic dobrego- Powtórzył swoje obawy po czym podszedł do Robin, i przystawił palce do jej szyi, aby upewnić się, że nie zrobił jej większe krzywdy niż chciał. Odetchnął z ulga, kiedy wyczuł wyraźne tętno.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Dwa dni w tą czy w tą - prychnął Ull rozmasowując obolałą szczękę. - Ma dziewczyna siłę - dodał podnosząc się z kolan. Rozejrzał się po ogrodzie. Addie leżała na trawie próbując uspokoić oddech. Z jej gardła wydobywał się delikatny świst. Kobieta spanikowała, zamiast oddychać nosem, rozpaczliwie próbowała wtłoczyć powietrze do płuc ustami. Nerwowo rozglądała się na boki. W jej głowie nadal kołatało się, że Robin faktycznie chciała ja zabić. Nic nie widziała, bała się, że zaraz znów zobaczy nad sobą rudą czuprynę.
- Co tu się dzieje?! - krzyknął Bjorn wychodząc z wnętrza domu. Ull dostrzegł, że mężczyzna nadal chwieje się od wypitego alkoholu, jednak wyciągnięcie miecza z pochwy poszło mu nadzwyczaj sprawnie. Oddział żołnierzy, który mu towarzyszył utworzył wokół lorda półkole gotowi oddać życie za swojego pana.
- Co wy wyprawiacie? Goście chcą się wymordować w moim ogrodzie - warknął machając wyciągniętym mieczem wskazując kolejne osoby zamieszane w zbiegowisko.
- Zanieście ja do lecznicy - zwrócił się do dwóch żołnierzy wskazując klingą Addie.
-A tamtej co? - zapytał wskazując mieczem na Robin.
- Powiedzmy, że przydało się jej ochłodzenie - odpowiedział wymijająco Ull.
- Zdejmij jej to - warknął gospodarz.
- Nie
-Nie? - zdziwił się mężczyzna.
- Chcesz mieszkać pod mostem to proszę bardzo - prychnął przewodnik podnosząc z ziemi kawałek marmurowej rzeźby i przyłożył sobie do szczęki.
Offline
-Ciesz się, że obezwładniłem ją nim wpadła na pomysł, że tym łańcuchem może ciebie udusić- Mruknął Clint zerkając na Ulla, który na własnej skórze odczuł to, że Robin bez mocy to wcale nie mniej niebezpieczna Robin -Podczas szkolenia uczyła się u boku jednej z lepszych agentek jakie znam. Pierwsza zasada: wszystko może być bronią- Natasha nawet z kawałka zwykłe wykałaczki potrafiłaby zrobić doskonały użytek. Dlatego też nie dziwił go fakt, że Robin nawet z pozoru bezbronna nadal mogła zrobić komuś krzywdę. Nie mieli, jednak wiele czasu, aby ustalić co dalej, bo nagle dołączył do nich gospodarz, który był wyraźnie wściekły, i Clint wcale mu się nie dziwił, jednak jego obstawa pachołków od razu sprawiła, że zacisnął ponownie dłoń na swoim łuku, aby w razie czego móc się bronić.
-Muszę zgodzić się z Ullem- Powiedział łucznik wstając znad bezwładnego ciała Robin -Jeżeli uważasz, że w swojej wściekłości będzie liczyć się z twoim domem, to jesteś w błędzie. Bezpieczniej dla tego miejsca i ludzi będzie na razie trzymać ją na uwięzi- Wiedział, że kiedy ruda się ocknie nie będzie zachwycona z tego pomysłu, ale to wszystko za bardzo wymykało się spod kontroli.
-Przynajmniej do momentu, aż nie ustalimy co z nią się dzieje- To nie była ta sama Robin, którą znał, jej moc zwiększyła się niesamowicie, a on nie wiedział dlaczego.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy do Addie podeszli żołnierze kobieta drgnęła niespokojnie. Kiedy okazało się, że to jednak nie Robin się nad nią pochyla pozwoliła się zanieść do leczniczy. W głowie szalały tysiące myśli. Przede wszystkim o swój głos. Addie bała się, że Robin mogła uszkodzić jej gardło tak mocno, że skutki będą nieodwracalne. Po policzkach pociekły jej łzy. Nie próbowała już krzyczeć mówić, czy wydawać jakikolwiek dźwięk. Myślała o tym czemu Loki tak z nimi postąpił. Jego tajemnice omal jej nie zabiły.
Medyk od razu zaczął opatrywać jej oparzenia, próbując uspokoić, że wszystko będzie dobrze.
…
- A niech cię szlag- warknął Bjorn prosto w twarz Ulla, na co on odpowiedział jedynie cwaniackim uśmiechem.
- Nie sposób się przy mnie nudzić.
- Chyba jeśli weźmiesz pod uwagę twoje zdolności do pakowania się w kłopoty - syknął Bjorn, po czym odwołał żołnierzy.
- Zanieście ją do komnaty. Niech nie leży na ziemi -dodał spokojniej i odszedł w stronę domu.
- Jakim cudem ktoś wpadł na pomysł, żeby połączyć ich drogi. Zdrowy rozsądek podpowiadałby je rozdzielić i to jak najszybciej. Na szczęście instynkt samozachowawczy nie jest moją mocną stroną - uśmiechnął się lekko Ull zerkając na Robin.
- Zanieśmy ją - zaproponował odrzucając w krzaki marmurowy kawałek gruzu.
Offline
Clint bez słowa wziął Robin na ręce po czym udał się prosto w stronę komnaty, którą ona zajmowała.
-Jeżeli to kolejny dowcip Lokiego, to chyba sam nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji tego żartu- Powiedział Clint przemierzając korytarze dworu. Pytanie o to, kto normalny uznał, że te dwie dziewczyny powinny się spotkać, również dręczyło Clinta. Wcześniej mogli zrzucić wszystko na różnice charakterów, ale to było coś co można było obejść, ale dwie zranione i zdradzone kobiety przez tego samego mężczyznę, tu już sprawy się komplikowały
-Chociaż cały czas mi tu nie pasuje- Odezwał się dopiero w komnacie Robin, kiedy ułożył Rudą na łóżku -Addie mówi, że Loki żyje, ja z kolei jestem pewien, że nie, bo czemu Thor miałby kłamać. No i czasowo przedziwnie to wszystko się składa- Powiedział i usiadł na pobliskim krześle zastanawiając się nad tym jak to wszystko połączyć w jeden ciąg czasowy, który pozwoliłby im stworzyć swoista chronologię wydarzeń.
-Zostanę tu z nią. Z godzinę, może dwie pewnie się obudzi i będzie skołowana- Wytłumaczył łucznik.
I faktycznie po około dwóch godzinach dziewczyna drgnęła lekko i zacisnęła powieki. Ból głowy dał o sobie znać. W pierwszej kolejności poczuła jak leży na czymś miękkim i wygodnym. Nie była już zdecydowanie w ogrodzie. Uchyliła powieki, ale zamiast wyraźnych kształtów dostrzegła jedynie jakieś niewyraźne zarysy. W drugiej kolejności poczuła dziwny ciężar na swoich nadgarstkach. Szarpnęła mocno dłońmi, a charakterystyczny łoskot obwieścił jej, że nadal jest skuta
-Co do...- Jęknęła i po raz kolejny szarpnęła dłońmi czując jak metal wrzyna się w jej skórę
-Hej spokojnie- Usłyszała znajomy głos, a kiedy spojrzała w jego stronę dostrzegła znajomą sylwetkę, która z każdą kolejną chwilą coraz bardziej nabierała kształtów
-Co to za cholerstwo
-Blokują twoją moc, kiedy będziesz je nosić, nie zrobisz nikomu krzywdy
-Więc jestem teraz więźniem?- Zapytała się wyraźnie zdenerwowana
-Nazywaj sobie to jak chcesz, ale póki nie dowiemy się co się z tobą dzieje, to będzie najlepsza forma ochrony ciebie i innych- Wyjaśnił Clint starając się zachować spokój, chociaż wiedział, że teraz towarzystwo Rudej będzie wybitnie ciężkie
-Stark już próbował zamknąć mnie w klatce
-I było to skuteczne- Dodał. Miał dosyć już tego, że Robin traciła nad sobą panowanie w najmniej oczekiwanych momentach. Musieli dojść do sedna jej problemu, i spróbować go rozwiązać, aby jakoś jej ulżyć.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Czas potrafi być zawodny - westchnął Ull zamykając za nimi drzwi komnaty Robin.
- Facet widocznie chciał złapać wszystkie kruki za ogon - westchnął wyglądając przez okno, które wychodziło na zdewastowany ogród.
- To ciekawe..- mruknął kiedy Clint wspomniał o czasie, który się nie zazębiał w opowieści dziewczyn. Miał już zalążek teorii, ale to jeszcze było za mało. Gdyby wiedział jakie zaklęcie wypowiedział czarownik, który sprowadził tu Robin i Addie. Może wina leżała w źle wypowiedzianym zaklęciu, może jego intencji.. Trzeba było zebrać więcej informacji.
- Mam teorię - westchnął podchodząc do łucznika.- Ale obie muszą współpracować. Muszę mieć jak najwięcej danych żeby ją udowodnić. Najlepiej daty, wtedy dojdziemy do tego co się dzieje. Ja zajrzę do lecznicy - stwierdził po czym wyszedł z komnaty.
…
Medyk robił co w jego mocy. Oczyścił ranę. Za pomocą nasiąkniętych ziołowymi miksturami zrobił okład, który najpierw sprawił, że rany zaczęły piec, ale po chwili przyniosła ulgę. Dostała też coś na uspokojenie. Niestety jedyna drogą jaką mógł jej podac leki było kadzidło. Medyk wolał nie podrażniać gardła jeszcze bardziej. Ważna była szybka reakcja, zanim zacznie się przyspieszona regeneracja. Kiedy Addie wdychała kolejne obłoki dymu zaczynała coraz mocniej się rozluźniać. Sen nadszedł spadając na jej umysł jak ciężki kamień wrzucony do studni. Ogarnęła ją fala mroku i nieświadomości. Przestało boleć.
Spała niespokojnie. Pomimo utrzymującego się niepokoju nie chciała się budzić. Słyszała krakanie kruka., nie do końca wiedziała czy ten dźwięk pochodzi z jej wyobraźni czy rzeczywistości. Umysł znów przeniósł ją do sali tronowej złotego pałacu. Jednak całe pomieszczenie skąpane było w mroku. Światło księżyca wpadało przez okiennice jednak nie pozwalało zobaczyć zbyt wiele. Powoli podeszła przed tron. Kiedy postawiła pierwszą stopę na schodku jej uwagę przykuł sam tron. Ktoś na nim siedział.
- Dronning uten krone - szepnął głos.
Addie stanęła jak wryta. Jedynie asgardczycy używali jego przydomku.
Raya wymyśliła to kiedy przejęła obowiązki królowej kiedy Frigga czuwała przy Odynie, który zapadł w swój sen. W starej warowni, kiedy planowali ucieczkę z Asgardu mieszkańcy chwycili tą nazwę powierzając Addie swoje bezpieczeństwo. Znów usłyszała krakanie kruka.
- Dronning uten krone - powtórzył głos tym razem bardziej złośliwie. Jakby te słowa miały zmienić się w obelgę.
Do powtarzanych słów dołączyło stukanie metalu o posadzkę.
Adde cofnęła się ostrożnie. Zza siebie usłyszała kolejny świst. Obudziła się. Nadal leżała w lecznicy. Jej gardło było przykryte lekko wilgotnymi okładami, z których wydobywał się mocny zapach ziół. Zakręciło się jej w głowie.
- Witaj wśród żywych - powiedział Ull wychodząc z kąta pokoju.
Addie uchyliła usta, ale bała się chociaż spróbować coś powiedzieć. Uniosła dłoń do szyi, ale zatrzymała ją tuż przed dotknięciem materiału okładu. Jej wargi zadrżały.
- Mam parę pytań - powiedział Ull siadając na krześle obok jej łóżka.
Kobieta wzruszyła delikatnie ramionami. Skrzywiła się kiedy poczuła ból szyi.
- To nie może czekać. Jakoś damy radę się porozumieć - dodał myśląc nad tym jak Addie mogłaby przekazać odpowiedzi.
Offline
-A teraz chociaż na chwilę się uspokój, bo musimy porozmawiać- Przerwał Clint, kiedy Robin po raz kolejny próbowała uwolnić dłonie z kajdan, ale nic to nie dawało, oprócz coraz bardziej zaczerwienionej skóry na nadgarstkach.
-Nim posądzisz Lokiego o zdradę, a Addie o bycie jego kochanką
-Widziałam wszystko, pokazała mi to, tu nie ma...
-Przymknij się i posłuchaj- Przerwał jej Clint, kiedy ta próbowała ponownie przeforsować swoje racje -Nie widzisz, że wiele rzeczy się tu nie zgadza. Loki jakiego my znamy nie żyje. Spędziłaś z Thorem wiele czasu, wiesz, że za każdym razem kiedy Loki udawał swoją śmierć, w końcu wracał. Myślisz, że przez tak długi czas nie dawałby znaku życia. W Nowym Asgardzie nie było Lokiego, Thor o tym mówił, władze objęła Valkiria czy jak tam oni nazywają te wojowniczki- Chciał, aby dziewczyna zaczęła myśleć bardziej racjonalnie i sama doszukała się tych dziur, które w żaden sposób nie dało się załatać, bo brakowało wielu wydarzeń
-Sam Thor nigdy ci nie wspominał o żadnej żonie Lokiego, a Addie o tym, że ma kochankę. Zupełnie tak jakbyście znały jednego Thora, ale on was już nie
-Do czego ty dążysz tak właściwie?- Zapytała się nie bardzo wiedząc czemu służyła ta cała analiza
-Kiedy spotkałaś Lokiego?- Zapytał się, a Robin przez chwilę zastanowiła się. Przypomnienie sobie konkretnych dat, wydawało się być w tej chwili tak cholernie trudne, a przecież nie było to wcale tak dawno temu
-Nie wiem, jakiś rok po ataku na Nowy Jork, może trochę później
-Zaatakował w 2012, więc z marginesem błędu mógł być to 2013 lub 2014. Wtedy wedle informacji jakie mam był ze swoją żoną, która myślę, że by się domyśliła jakby gdzieś się wymykał. W dodatku wasze wersje odnośnie tego co działo się po Ragnaroku są różne. Wedle Thora, Loki został zabity przez Thanosa. Wedle Addie, która też tam była uszedł z życiem- Powiedział, a Robin pokręciła lekko głową
-Może się umówili, że Thor powie mi, że Loki zginął
-Wiele razy traciłem przyjaciół, i uwierz Thor nie wyglądał wtedy na kogoś, kto by zmyślił taka historie. W dodatku Addie nic o tym nie wiedziała, więc kiedy mieliby to ustalić?- Ruda mruknęła jedynie cicho. Musiała przyznać, że faktycznie wiele wątków w tej historii, chociaż podobne to w przeciwny sposób się rozjeżdżały
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull zadawał pytania formułując je tak by Addie mogła odpowiedzieć “ Tak lub nie”. Od ogólnych pytań przechodził do bardziej konkretnych.
- Kiedy wyszłaś za mąż? - zapytał opierając dłonie na kolanach.
Addie przewróciła oczami. Wyciągnęła przed siebie dłoń. uniosła dwa palce, później złożyła dłoń w pięść by po chwili wyciągnąć palec wskazujący. Znów złożyła pięść.
- 2010? Rok? - zapytał.
Addie uniosła kciuk w górę.
- Czy twój mąż miał możliwość swobodnie poruszać się po światach?
Blondynka pomachała dłonią na znak niewiedzy. Nie znała wszystkich tajemnic Lokiego. Podobno znał każde tajne przejście do innych światów, ale to była tylko jego wiedza.
- Jeśli wziął kochankę… musiał do niej jeździć. Czy był jakiś okres w waszym związku kiedy wam się nie układało? To ważne. próbuje uratować ci skórę. - dodał podkreślając wagę sytuacji.
Addie nie była wstanie wypowiedzieć słowa, dlatego wyciągnęła rękę do przewodnika. On delikatnie złapał jej dłoń.
Blondynka nie była zadowolona, że musi pokazać tak prywatne rzeczy ze swojego życia. Zamknęła oczy. Pokazała wspomnienie, w którym stoi przed lustrem i gładzi dłońmi dużych rozmiarów brzuch ciążowy. Wizja się urwała i zaraz po tym Ull zobaczył klęczącą na podłodze Addie, krzyczała powtarzając w kółko “ moje dziecko”. Mężczyzna, którego nazywała mężem próbował ją uspokoić, ale bezskutecznie. Ull przyjrzał się twarzy mężczyzny. Gdyby nie zobaczył tego na własne oczy nie uwierzyłby. Teraz miał pewność, że miał rację.
Później sceneria znów się zmieniła. Addie stała w ogrodzie. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest jej ciężko. Loki z jej świata powiedział “ Więc przestań mnie kochać.. Nie widzisz tego ,nasz związek jest toksyczny… To koniec.” Addie nadal bolały słowa wypowiedziane przez Lokiego tamtego dnia. Skupiła się na najważniejszych informacjach skracając do najważniejszych rzeczy wypowiedź.
Kolejny przeskok, tym razem Addie schodziła w asyście żołnierzy do krypt pod pałacem. Była roztrzęsiona. Weszła do komnaty, gdzie na stole leżało ciało przykryte białym płótnem. Kiedy kobieta odsłoniła głowę nieszczęśnika wydała z siebie przerażający krzyk. Zobaczyła twarz męża. Wizja zmieniła się po raz ostatni. Kobieta stała przed obrazem w jednej z komnat. Odwróciła się i zobaczyła postać swojego męża. Kiedy zaczęła rzucać w niego wszystkimi przedmiotami w zasięgu wzroku wizja się przerwała.
- Sfingował swoją śmierć?
Addie uniosła kciuk do góry.
- Kiedy to było?
Blondynka zastanowiła się chwilę. Po czym pokazała na palcach rok jaki mógłby być wtedy na ziemi.
- Odpocznij. Ja wiem już wszystko. Załatwię to - powiedział powstrzymując się przed uśmiechnęłam się.
Mężczyzna podniósł się z krzesła. Miał zamiar skonfrontować swoją wiedzę z Robin.
Addie złapała go za rękę i mocno zacisnęła palce na jego nadgarstku.
- Spokojnie. Jest nieszkodliwa - powiedział domyślając się o co chodzi.
- Zajrzę wieczorem - rzucił na odchodne i wyszedł z lecznicy. Najpierw wszedł do biblioteki i zabrał książkę, którą czytał przed wybuchnięciem awantury.
Nie pukając wszedł do komnaty Robin i zamknął za sobą drzwi.
- Jak ja kocham mieć rację - westchnął z uśmiechem. - Złośnica wstała, świetnie.. - ucieszył się wchodząc w głąb pomieszczenia.
Offline
Robin zastanawiała się nad słowami łucznika. Faktycznie nie mogła mu nie przyznać racji w pewnych rozbieżnościach, ale to nie miało najmniejszego sensu. Nadal pozostawało wiele opcji podstępu, który mógł zostać uknuty
-Blondyna nie wygląda na taką, która by pałała miłością do intryg- Rzucił, kiedy dostrzegł chwilowe zawahanie na twarzy Robin. Dziewczyna skierowała na niego wzrok.
-Nie powiedziała...
-A jak sobie to wyobrażasz, miała przyjść i powiedzieć "cześć jestem Addie żona Lokiego"- W ustach Clinta taka opcja rozpoczęcia znajomości faktycznie brzmiała dość głupio. Szczególnie w momencie w którym obie dziewczyny niezbyt sobie ufały. Ostatnia rzecz jaką by zrobiły wobec siebie, to pewnie zwierzenie się sobie wzajemnie ze swoich prawd życiowych. Ruda opadła ponownie na poduszki i wlepiła wzrok w sufit chcąc sobie to jakoś szybko uporządkować, ale w tej samej chwili bez żadnego ostrzeżenia wszedł Ull, z wybitnie zadowoloną z siebie miną. Robin zmierzyła go wściekłym spojrzeniem
-Ściągnij to ze mnie, chyba, że chcesz znowu dostać w mordę- Rzuciła w jego stronę szamocząc się ponownie w kajdankach. Ostatnie na co miała w tej chwili ochotę to na oglądanie Addie i Ulla, który ewidentnie obierał stronę blondynki, a przynajmniej Ruda miała takie wrażenie. Nie czuła, że miała w nim sojusznika, w jakiej kolwiek sprawie. Był dla niej na chwilę obecną jedynie ciężarem, który miał brzydką tendencję do pakowania nosa w nie swoje sprawy. Gdyby się nie zjawił, może by rozwiązała część swoich problemów już w ogrodzie, i teraz sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Ja się wysilam, żeby wyjaśnić sytuację, a ta kręci nosem. - skomentował z błąkającym się uśmiechem na ustach.
- Zdejmę, w swoim czasie. No więc.. dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy. Pierwsza z nich. Nie, nie udało ci się zabić Addie. Można powiedzieć, że będę mówił za nią ponieważ ona tymczasowo nie może tego zrobić. Jeśli chcesz żeby było bardziej wiarygodnie możemy się też rzucać bluzgami, pokrzyczeć.. albo przejdziemy do sedna i powiem czego się dowiedziałem- powiedział siadając na krześle obok Clinta - Pomijając moją błyskotliwość i tęgi umysł, które były tu kluczowe, to było kilka aspektów, które trzeba było potwierdzić. Co robiłaś, złota w 2010 roku? Znałaś już swojego kochasia? Zanim mnie o cokolwiek oskarżysz.. Chcę po prostu żyć i otrzymać swoją zapłatę, więc w moim interesie doprowadzić klientów do celu w jednym kawałku.. Ah te dramaty, ale już nie przeszkadzam. Mów..
Offline
[ Wygenerowano w 0.066 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.5 MB (Maksimum: 1.97 MB) ]