Nie jesteś zalogowany na forum.
-A szkoda, jeden problem byłby z głowy- Mruknęła i podciągnęła się na łóżku, aby móc spojrzeć na Ulla, który najwyraźniej postanowił teraz postawić się w roli wszechwiedzącego, który coś wiedział, ale uznał, że fajną zabawą będzie udawanie myszy, kiedy do Robin była kotem.
-Lepiej dla ciebie, aby ten czas nie nadszedł, bo będzie to ostatnia rzecz jaką zrobisz- Rzuciła w jego stronę, a Clint przewrócił oczami, ale na jego ustach pojawił się mimo wszystko delikatny uśmiech. Robin rzadko kiedy zmieniała sposób działania. Przeważnie trzymała się tego co znała za skuteczne. W tym wypadku, jednak podejrzewał, że Ull nie był strachliwy i nie da się tak łatwo zastraszyć jak Addie.
-A co to ma w ogóle do...
-Odpowiedz, może uda się nam jakoś rozplątać ten supeł co się zrobił- Powiedział stanowczym głosem, zupełnie jak ojciec, który właśnie karcił za coś swoja córkę. Robin prychnęła cicho, ale mimo wszystko zastanowiła się nad tym.
-Nikogo wtedy jeszcze nie znałam, bo siedziałam w domu. Uciekłam jakoś po 2012- Powiedziała zgodnie z prawdą. Była tego niemal pewna, bo pamiętała jak oglądała zdewastowany Nowy Jork w telewizji. Owszem to właśnie tam pierwszy raz zobaczyła Lokiego, obraz z kamer dziennikarza go uchwycił, ale o prywatnym poznaniu nie było tutaj mowy.
-Poznałam go później, podczas pożaru domu dziecka. Sytuacja zrobiła się niebezpieczna. W środku zostało ostatnie dziecko, chciałam je wynieść, ale utknęłam. On je zabrał, a potem w ostatniej chwili przed zawaleniem się budynku mnie wyciągnął- Opowiedziała po krótce historię ich pierwszego spotkania.
-Tak było- Potwierdził Clint, dając tym samym Ullowi do zrozumienia, że Robin nie kłamie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Skarbie.. spaliłabyś się próbując -uśmiechnął się z nutą szaleństwa dając do zrozumienia, że nie da się zastraszyć. Nie takie rzeczy widział w swoim długim życiu. Robin była potężna, ale on dobrze wiedział jak sobie radzi w takich sytuacjach. Dziewczyna nie widziała o sobie i swojej mocy tyle co nic, to dawało mu przewagę.
- Addie wtedy wyszła za mąż. Można by rzec, że to ona pierwsza go usidliła, ale powtarzam.. można by. Oczywiście gdyby nie reszta faktów. 2013 do 2017 co wtedy się działo w twoim życiu? To był jedyny przedział czasu kiedy facet mógłby planować skok w bok i bezkarnie latać tam gdzie chciał, a żona niczego by się nie domyśliła - dopytywał obracając książkę w dłoniach.
Offline
-Gdyby przyjąć granice błędu, to Robin była oficjalnie wtedy uznawana za zmarłą- Odpowiedział na to pytanie szybciej Clint. Ruda musiała przyznać, że dziwnie było usłyszeć o sobie, to że teoretycznie powinno jej nie być. Nadal zastanawiała się nad tym jak było to możliwe, że tyle czasu znajdowała się gdzieś w eterze, i nic się jej nie stało. Z resztą latając ze strażnikami miała okazję na własne oczy zobaczyć co się dzieje z tymi, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji co ona. Nie mieli żadnych szans na przeżycie. A jej się to udało
-Kiedy Strażnicy mnie znaleźli był chyba...- Powiedziała i przymknęła na chwilę oczy starając się usilnie sobie przypomnieć. Star Lord jej mówił, bo to była pierwsza rzecz o którą się zapytała, kiedy dowiedziała się, że jednak przeżyła
-2019...mniej więcej- Odezwała się w końcu po czym spojrzała to na Clinta to na Ulla. Nie bardzo rozumiała
-Minęło dokładnie siedem lat, od kiedy widziałem ją ostatnim razem, a dziewczyna nie postarzała się nawet o jeden dzień. Nawet jednego siwego włosa nie ma- Dla niego to wszystko również było przedziwne. On dostrzegał jak czas dla niego nieubłaganie biegł do przodu. Bez względu na wszystko, nie był już tym samym Avengersem co kiedyś. Zestarzał się i czuł to wyraźnie w kościach, a szczególnie w kostiumie, który trzeba było regularnie poszerzać.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull z satysfakcją obserwował jak Robin się na niego wściekała. Miał dość tego miłosnego dramatu i chciał jak najszybciej zakończyć tą sprawę. Jeśli reszta nie była w stanie tego rozwiązać, rola ta spadała na niego, zresztą jak zwykle. Kiedy któryś z bogów miał problem, najpierw obwiniał jego. Czasami nie słusznie, ale co z tego jak i tak on musiał naprawić sytuację.
- Nie wiem jak wy, ale ja uważam, że i jedna i druga mówią prawdę. I tu dochodzimy do najciekawszego - powiedział kartkując książkę. Otworzył na odpowiedniej stronie i podał ją Clintowi.
- Wieloświat. To najbardziej prawdopodobne, aczkolwiek potrzeba do tego jeszcze jednego puzzla z układanki.. Powiedz mi wszystko co wiesz o zaklęciu czarownika, które cię tu wysłało. Któreś coś pochrzaniło ,albo on w formule, albo ty w intencji. Zamiast wysłać cię do kochasia wylądowałaś gdzieś indziej, z kimś bezpośrednio związanego z tą osobą. Tutaj nie znajdziesz wiele osób zajmujących się takimi czarami. Sam do niedawna myślałem, że to bzdura.. ale teraz. Wszystko pasuje - uśmiechnął się przebiegle.
- Ma się głowę na karku - przeciągnął się ospale na krześle. Nie ukrywał tego, że był z siebie zadowolony.
- Daj ręce.. to pewnie mało wygodne - powiedział Ull poważniejąc. Podniósł się z łózka i podszedł do Robin.
-Bjorn ma wiele magicznych przedmiotów w swojej kolekcji. Pożyczymy coś o mniej radykalnym wyglądzie - dodał mocując się chwilę z zamkiem.
- Zatrzymam to, na wszelki wypadek. Może da się to przekuć w coś innego - zastanawiał się na głos.
Offline
Clint przejął od Ulla księgę i zaczął przewracać jej strony. Język w którym była, napisana nie brzmiał nawet w połowie znajomo, ale dzięki dość dokładnym rycinom łucznik był w stanie domyślić się tematu, który poruszała konkretna strona.
-Nie znam się na tych czarach i innych dziwnych rzeczach- Powiedziała krótko. Nawet jeżeli Strange gdzieś popełnił błąd w formule, to ona nie będzie w stanie tego wskazać.
-Czekaj...- Mruknęła, po czym cofnęła się wspomnieniami do momentu, w którym wylądowała w Nowym Jorku po swojej dość długiej nieobecności. W pierwszej kolejności przypomniała sobie to przedziwne uczucie. Szła ulicami miasta, które tak dobrze znała, a jednak w pewnym momencie uświadomiła sobie, że nie było to już to samo miejsce co kiedyś.
-Miałam skupić się na Lokim- Zaczęła opowiadać, aż w pewnym momencie otworzyła szerzej oczy -Przez chwilę się tylko rozkojarzyłam, pomyślałam, że bezpieczniej byłoby nie być samej- Powiedziała i zrobiła zakłopotaną minę. Więc to ona sprowadziła tutaj Addie, bo zaklęcie nie było do końca w stanie zrozumieć jej intencji. Więc połączyło wszystko w jedno.
-Ale zaraz...- Przerwała na chwilę ciszę -Chcesz mi wmówić, że Loki o którym ja mówię i ona, to tak naprawdę różne osoby?
-Nie do końca- Odezwał się Clint, odrywając wzrok od książki -Wedle tych rysunków, o ile dobrze je rozumiem, to istnieje wręcz nieskończona ilość wersji jednej osoby, ale te wersje zajmują inne miejsca na osi czasu. Mogą różnić się wyglądem, czy historią, ale zawsze łączy ich jakaś wspólna cecha- Wyjaśnił i spojrzał sugestywnie na Robin, kiedy Ull ściągał jej kajdanki. Ruda rozmasowała nadgarstki, które wydawały się po uwolnieniu boleć jeszcze bardziej.
-O co ci chodzi?
-O to, że ty i Addie jesteście swoimi alternatywnymi wersjami. Wszystko by się zgadzało- Powiedział i rzucił Robin książkę, aby sama mogła spojrzeć na poszczególne ryciny. Dziewczyna przez chwilę wodziła wzrokiem po tekście, przyglądała się rycinom, aż w końcu spojrzała na Clinta i Ulla znad książki
-Upssss- Mruknęła po czym zrobiła minę niewiniątka.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Dobry jesteś - westchnął Ull wracając na swoje miejsce. Spojrzał na Clinta z aprobatą i dodał - Nie doceniłem cię.
Mężczyzna obserwował, jak Robin ogląda książkę. W sumie nie wziął pod uwagę tego, że Addie i Robin to ta sama osoba. Ich różnice były zbyt widoczne. Byc może jedynie budowa ciała mogłaby się pokrywać, ale ani z wyglądu nie były podobne, a charakter to nie był jeszcze żaden dowód. Mnóstwo osób ma wspólne cechy charakteru, ale biorąc pod uwagę wszystkie dane, to pasowało do siebie.
- Ja bym to jeszcze sprawdził - zamyślił się na głos. - Nie ma co wyciągać pochopnych wniosków. Bazując na tych samych cechach charakteru to małe podparcie. Myślę, że razem w tym gronie znaleźli byśmy przynajmniej jedną cechę wspólną. Trzeba by wejść głębiej. Ale na razie nie tego nie sprawdzimy. Jest takie miejsce w Wanaheimie, w którym zajmują się studiowaniem energii życiowej. Pilnie strzegą swoich sekretów, ale ich zdolności przewyższają wyobrażenia. Myślę, że bez problemu sprawdzili by czy mamy rację. Dwie zupełnie różne moce. Magia żywiołów i umysłowa. To się nijak nie łączy. Musiałybyście być chyba z dwóch kompletnie różnych światów. najdalej od siebie oddalonych.
….
Addie nie mogła spać, za każdym razem kiedy zamykała oczy pokazywały się jej dziwne wizje. Nie rozumiała ich. Podniosła się z łóżka. W lecznicy panował półmrok, oprócz niej nie było tam żywej duszy. Na stoliku stała karafka wypełniona wodą. Kobieta złapała za kubek i nalała sobie chłodnej cieczy. Zawahała się przed przystawieniem kubka do ust. Jednak ból i drapanie suchego gardła stawało się nie do zniesienia. Powoli pociągnęła pierwszy łyk. Do jej oczu napłynęły łzy, miała ochotę wypluć wszystko co wzięła do buzi, żeby tylko przestało boleć. Spuściła stopy na zimną posadzkę i powoli wstała z łóżka. Odstawiła kubek na stolik. Zapominając całkowicie o butach wyszła z lecznicy i powolnym krokiem ruszyła jednym z korytarzy. Nie miała pojęcia gdzie chce dojść, ale leżenia też miała dość. Weszła po pierwszych napotkanych schodach. Wspięła się na arkadę, a stamtąd na wieże. Stanęła przy balustradzie przyglądając się górom, które były kolejnym punktem podróży.
Offline
-Byłem agentem, szkolono mnie do tego, abym mógł wyciągnąć maksimum informacji, bez znajomości języka- Powiedział, wzruszając przy tym ramionami, tak jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Jego teoria co do tego, że Robin i Addie to tak naprawdę ta sama osoba, miała sporo sensu. Można było doszukać się wielu podobieństw, ale Ull słusznie zauważył, że wspólne cechy charakteru można było znaleźć u wielu ludzi, a to już nie koniecznie musiało oznaczać, że byli swoimi alternatywami.
-Jedno jest pewne- Powiedział w końcu -Loki nie zdradził żony i nie wykorzystał ciebie- Robin, słysząc te słowa, poczuła jak niepokój, który do tej pory odczuwała, nagle się rozmył. Więc nie została wmieszana w żaden podstęp Lokiego, a przynajmniej na ten moment mogła tak uważać.
-Nie wydaje ci się, że komuś należą się przeprosiny- Zazdrość potrafiła popychać ludzi do naprawdę strasznych i mało logicznych czynów.
-Przepraszam...- Rzuciła w stronę Clinta i uśmiechnęła się głupkowato, ale łucznik jedynie przewrócił oczami
-Nie chodzi mi o siebie- Wiedział, że zmuszenie Robin do przeprosin będzie wyczynem, wiedział również, że teraz kiedy przynajmniej część rzeczy się wyjaśniła Rudej było głupio, że tak łatwo dała ponieść się emocjom.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- To będzie ciekawe - rozweselił się Ull. - Robin schowa dumę do kieszeni i przeprosi swoją niedoszłą ofiarę.. - mrugnął do dziewczyny zaczynając bujać się na krześle. - Jej też trzeba będzie to powiedzieć. Zapytałem tylko o kilka rzeczy zostawiając bez wyjaśnień. W sumie dogadać się z nią jest teraz dość trudno więc może z tym poczekać, przynajmniej do rana - zaproponował wiedząc o zaleceniach medyka, w których było jednoznacznie zaznaczone, żeby nie próbowała mówić dopóki nie zagoją się rany.
…
Addie stała w bezruchu wczepiając palce dłoni w kamienną balustradę. W głowie panował totalny mętlik. Nie mogła uwierzyć, że Robin postanowiła się jej pozbyć. Zapewne dlatego, że chciała zająć jej miejsce. Co by się stało, gdyby się jej udało. Pojechałaby do Nowego Asgardu, powiedziała, że Addie nie żyje? Może w ogóle by się nie przyznała, że się spotkały. Co by zrobiła z dziećmi? Czy byłaby zdolna zrobić im krzywdę, by tylko mieć Lokiego tylko dla siebie? Mimowolnie w jej głowie pojawiła się przerażająca wizja, w której Robin przejmuje jej życie niszcząc wszystko co udało się jej zbudować. Oczy zaczęły piec od wybierających się w nich łzach. Łkanie paliło w podrażnione gardło, próbując się wydostać. Usiadła na zimnej posadzce podciągając kolana pod brodę. Szczęśliwe wspomnienia o Lokim zaatakowały jej umysł uwalniając niemożliwy do zniesienia smutek. Chciała wrócić do domu, ale z tyłu głowy bała się konfrontacji z mężem. Czy nadal będzie się wypierał, czy przyzna do zdrady. Nie wiedziała co jest gorsze.
Offline
Robin popełniła błąd i była tego świadoma. Do głowy jej jednak nie przyszło, że od samego początku mówiły niby o tej samej osobie, ale tak naprawdę zupełnie innej. Na słowa Ulla zareagowała dość ciężkim westchnieniem. Nie była zbyt dobra jeżeli chodzi o przepraszanie, tak naprawdę bardzo rzadko to robiła. Bardziej wolała udawać, że nic się nie stało, i liczyć, że osoba, którą w jakiś sposób skrzywdziła, również ostatecznie zapomni o przykrych wydarzeniach. W tym wypadku ciężko było wymagać od Addie tego wybaczenia. Naprawdę otarła się o śmierć, i jeżeli Robin wcześniej robiła jej krzywdę, to było to dość nieświadome. Teraz po raz pierwszy od bardzo długiego czasu poczuła chęć mordu. Widok Addie, jej smukłej szyi w jej dłoni, jej ból wtedy sprawiał jej dziwną satysfakcję. Czy wszystko mogła zrzucić na swoje wzburzenie, czy może jednak gdzieś ten potwór, o którym wszyscy mówili dookoła, w niej siedział, i oczekiwał na przebudzenie.
-Ehhh- Mruknęła i ponownie opadła na poduszki, a jej rude włosy rozsypały się dookoła. Dziewczyna lazurowymi tęczówkami wpatrywała się w sufit i zastanawiała się nad tym jak to wszystko mogła załagodzić.
-Spróbuj się przespać, dla ciebie to też nie był łatwy czas. Wyśpisz się i wszystko będzie prostsze- Powiedział Clint i wstał z krzesła. Na razie i tak nie zrobią dużo więcej, przynajmniej do czasu, aż Addie nie dojdzie względnie do siebie
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Wszystkim się nam przyda odpoczynek. - dodał Ull idąc w ślady Clinta. Kiedy wyszli na korytarz znów postanowił zagadać łucznika.
- Ale historia, nie? - Westchnął przeciągając się ospale. - Wątpię, żeby Addie szybko jej wybaczyła. Ruda będzie musiała się postarać, chyba że jej nie zależy. Ale to już nie moja sprawa. Swoje zrobiłem - stwierdził idąc korytarzem nico bardziej zmęczonym krokiem. Był naprawdę zmęczony . Bezsenna noc w siodle, do tego damskie kłótnie. Chciał się położyć i spać do następnego ranka, ale nie dane mu to było. Kiedy miał się już pożegnać zza zakrętu wyszła strapiona Olha. Ta dziewczyna była jak duch. Blada i wątła, bała się nawet spojrzeć na Bjorna. Ull wiedział, że Bjorna da się ustawić do pionu, ale obecna postawa Olhi pozwoliła mu się rozbestwić i zaczął robić co chciał.
Lady zatrzymała się przed mężczyznami.
- Olha, bogini odpoczywa. Miały z Adelaide dość sporą sprzeczkę - Próbował wytłumaczyć pokrętnie sytuacje nie wdając się w szczegóły.
- Wiem, chciałam odwiedzić Adelaide, ale nie ma jej w lecznicy. Pomyślałam, że wróciła do komnaty - odpowiedziała niepewnie.
Ull zmarszczył brwi.
- Miała zostać w lecznicy. Medyk zakazał jej wstawać z łóżka. -Teraz druga - warknął zrezygnowany do Clinta. - Królowa zniknęła z lecznicy - westchnął zrezygnowany.
Miał dość robienia za bohatera.
- Znajdę ją - odpowiedział Olhdze, która wyglądała jakby z serca zszedł jej duży ciężar. Posłała mężczyznom nieśmiały uśmiech i ruszyła w swoją stronę.
- Czyli nici z drzemki.
Offline
Clint sam poczuł ulgę, że chociaż część ich kłopotów udało się rozwiązać. Nie będzie musiał uczestniczyć w tych kobiecych dramatach rodem z telenoweli. Chociaż nie powie tego na głos, to zaczął rozumieć, dlaczego Strange próbował odesłać Robin jak najdalej. Owszem nadal nie popierał tego, że w razie porażki po prostu dziewczyna zginie i dzięki temu rozwiążą się problemy, to wiedział, że odkrycie co działo się z Rudą zajmie im trochę czasu.
-Na ile ją znam, nie będzie wygłaszać kwiecistych przeprosin, a jeżeli nie zostaną przyjęte, to uzna, że będzie musiała z tym żyć- Wiedział, że Robin nie będzie się płaszczyć przed nikim. Mogła trochę dumy schować do kieszeni, ale nigdy nie schowa jej na tyle głęboko, aby starać się o czyjeś względy.
-Teraz wszystko zostanie w ich rękach. Nawet jeśli się nie dogadają, to niech, chociaż nie przeszkadzają- Mruknął Clint i zasłonił dłonią usta, ukrywając tym samym ziewnięcie. Mieli już się rozchodzić, kiedy do nich nagle podeszła gospodyni. Informacje, że Addie nie ma w lecznicy, jakoś nie zdziwiła łucznika. Spodziewał się tego, że dziewczyna szybko będzie chciała wstać na nogi, po poczucie bezużyteczności będzie tak nieznośne, że chociażby człowiek ledwo trzymał się na nogach, to będzie próbować zrobić coś produktywnego
-Znajdź i jak trzeba będzie, to przywiąż do łóżka. Niech odpoczywa, bo jeżeli szybko nie wyzdrowieje, to nasz wyjazd się opóźni, a ostatnie czego chcę to jakieś kolejne niespodzianki- Chciał już opuścić ten dwór, ruszyć w dalszą drogę, ale nadal nie wiedzieli czego od Robin oczekiwaał gospodarz.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull zajrzał w każdy kąt dworu. Jak mogła zniknąć jedna kobieta, zresztą osłabiona. Zajrzał również do lecznicy, mając nadzieję, że blondynka sama wróciła. Niestety, znalazł jedynie parę butów pod łóżkiem. Ostatnim miejscem była wieża. Rzadko ktoś tam wchodził, chociaż widok na góry był zachwycający. Powoli wchodził po schodach po pierwsze ze zmęczenia, po drugie skrzypiące schody mogłyby ją wystarczyć, o ile faktycznie tam była. Wszedł na balkon. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył siedzącą na kamiennej posadzce blondynkę. Usłyszała go energicznie podnosząc głowę. Skrzywiła się kiedy szyja zabolała. Kiedy dostrzegła przewodnika, rozluźniła się Ull z poważnym wyrazem twarzy usiadł obok Addie i wyciągnął nogi. Odchylił głowę, przymykając powieki. Katem oka zauważył, że kobieta faktycznie jest bez butów.
- Trochę wieje - stwierdził, gdy podmuch wieczornego wiatru zaatakował jego twarz.
Addie jedynie znów przytuliła policzek do kolan omijając spojrzenie przewodnika.
- Hej.. wiesz co. Gadałem z Robin i Clintem. Na pewno pocieszy cię myśl, że doszliśmy do wniosku, że nie do końca mieliśmy początkowo racje.
Addie powoli odwróciła głowę w stronę Ulla. Z zainteresowaniem słuchała, jak mężczyzna opowiadał jej o tym co ustalili w komnacie Robin. Ull pominął teorie o tym, że Addie i Robin są tą samą osobą. Nie lubił powtarzać niesprawdzonych informacji.
- Rozumiesz? Twój mąż cię nie zdradził. Byłby totalnym idiotą gdyby to zrobił - powiedział beztrosko obserwując reakcję Addie.
Blondynka na początku była sceptycznie nastawiona. Na początku pomyślała, że wymyślili wspólną wersję, żeby spróbować załagodzić sytuację. Słyszała plotki o multiversum. Podobno w Kamar- Taj uczyła się dziewczyna, która umiała się poruszać po wieloświecie. Dlatego była w stanie w to uwierzyć.
Spojrzała na Ulla z niemą prośbą by jeszcze raz potwierdził swoje słowa. Zrozumiał ja bez trudu./
- To prawda- odpowiedział.
Addie czuła jak z jej serca spadł ogromny ciężar. z oczu pociekły rzeki łez, jednak w całkowitej ciszy. Uśmiechała się w niebo dziękując wszechświatowi, że przynajmniej tym razem oszczędził jej cierpienia.
- Chodź. Idziemy do lecznicy. Padam na ryj. Chce iść spać. Ty też powinnaś wydobrzeć. Zaraz zacznę tęsknić za twoim głosem, więc radzę się pośpieszyć - zaśmiał się podnosząc się z podłogi.
Addie powoli wstała i razem z Ullem zeszli na arkadę. Odgłos bosych stóp na kamiennej posadzce przypomniał mu, że Addie idzie bez butów. Skracał drodze jak tylko mógł, by trwała ona jak najkrócej.
Medyk czekał z założonymi na piersi rękami. Kiedy Addie usiadła na swoim łóżku wcisnął jej do ręki kubek z jakimś napojem. Ull machnął na pożegnanie i ruszył do swojej komnaty. Naprawdę musiał się przespać.
…
Bjorn skreślił kilka słów zaproszenia na niewielkim kawałku pergaminu i kazał służącym zanieść go Robin. Chciał zacząć wdrażać swój plan. Teraz, gdy dwie kobiety się pokłóciły, uznał, że musi działać szybciej. Postanowił zaprosić dziewczynę na kolację
Offline
Robin leżała na łóżku i wgapiała się w sufit, wodząc wzrokiem po każdym pęknięciu czy nierówności. Jej myśli były zajęte informacjami, jakie uzyskała przed chwilą. Cieszyła się z tego, że to nie ona po raz kolejny okazała się być ta łatwowierną dziewczyną, której wystarczy powiedzieć kilka miłych słów, aby skraść jej serce. Pokręciła lekko głową na poduszce, chcąc odsunąć od siebie zbyt trudne myśli. Loki na początku starał się być fałszywie miły, potem to się zmieniło. Prawie poświęcił się dla niej, a kiedy przyszła chwila pożegnania, próbował za wszelką cenę wymyślić inny plan. Ziemia Lokiego nic nie obchodziła, ale ona...ta pyskata Robin zaczęła go interesować. A może to wszystko sobie tylko wmawiała. Może teraz robi z siebie kretynkę, szukając kogoś, kto po prostu ją lubił i to wszystko. Nigdy nie padły żadne poważne słowa czy deklaracje. Oprócz kilku gestów i własnych przypuszczeń Robin nie miała wiele. Z tych rozmyślań wyrwał ją dźwięk pukania do jej pokoju. Przymknęła powieki, starając się to zignorować, ale kolejny stukot i jeszcze jeden tym razem głośniejszy sprawił, że złość w niej zawrzała.
-Czy człowiek może do cholery, chociaż chwilę odpocząć, pobyć sam ze sobą- Zaczęła głośno narzekać, i wstała z łóżka, po czym otworzyła drzwi i wyjrzała na korytarz.
-czego?- Przed nią stał mężczyzna, dziwnie wyprostowany, a w dłoni trzymał srebrną tacę, na której znajdował się wepchnięty w kremową kopertę list. Ruda spojrzała raz na służącego raz na list, i po chwili wzięła go z tacy, rozrywając ozdobny papier, i łamiąc czerwoną lakowaną pieczęć. List, chociaż krótki był treściwy. Nie zawierał zbędnych ozdobników, które miały na celu połechtać jej ego, ale dało się w nim wyczuć swoisty szacunek. Kolacja sam na sam z gospodarzem domu, była czymś wyjątkowym, a Robin nie chciała przegapić tej okazji, z resztą była ciekawa, czego od niej tak naprawdę chciał.
-Powiedz, że...- Urwała, zdając sobie sprawę z tego, że służba przecież po angielsku nie mówi. Dlatego ograniczyła się do kiwnięcia głową, dając tym samym znać, że zgadza się na spotkanie. Służący odwrócił się i ruszył korytarzem, wracając pewnie do swojego pana z wesołą nowiną. Robin po zamknięciu drzwi nie zdążyła nawet dobrze odejść, a rozległo się kolejne pukanie. Tym razem za drzwiami stała młoda dziewczyna, która na oko mogła mieć nie więcej niż z dziewiętnaście lat. Dygnęła przed nią, a Robin doopiero po chwili dostrzegła, że ma przy sobie jakiś materiał, który po rozłożeniu okazał się być długą czerwoną suknią, ze złotymi ornamentami na gorsecie. Do osłaniającego ramiona gorsetu została doszyta zrobiona z czerwonego tiulu peleryna. Robin zrozumiała, że to była służka, która miała pomóc jej w przygotowaniach.
-Co ty kombinujesz- Mruknęła do siebie po wpuszczeniu dziewczyny do komnaty. Bjornowi musiało zależeć na tej kolacji, a ciekawość Robin po prostu była silniejsza. Pozwoliła dziewczynie pomóc sobie przy ubieraniu się, oraz po chwili wymian gestów uległa również temu, aby zapleść jej włosy w kilka warkoczy, które ostatecznie spoczęły na jej głowie, tworząc przy tym swoistą koronę. Kiedy służka uznała, że wszystko jest gotowe, wyszła z komnaty, a Robin podążyła posłusznie za nią.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Bjorn czekał na swojego gościa w sali audiencyjnej. Na środku pomieszczenia stał suto zastawiony stół. W kominku trzaskały drwa trawione przez ogień. Zastanawiał się czy to dobry pomysł, ale blask ogniska ocieplał atmosferę, więc postanowił polecić rozpalenie go w kominku. Przygładził dłonią idealnie skrojony surdut w kolorze dojrzałych wiśni kiedy drzwi do komnaty stanęły otworem.
- Bogowie słodcy, idealna, po prostu idealna - uśmiechnął się wesoło podchodząc do swojego gościa. Ujął dłoń Robin i ucałował jej wierzch szarmanckim gestem powitania. Poprowadził ją do stołu i odsunął krzesło. Odesłał całą służbę machnięciem ręki. Nie chciał by ktokolwiek im przeszkadzał.
Offline
Każda dziewczyna obecnie na miejscu Robin czułaby się jak księżniczka, spełniałaby pewnie swoje fantazje, które snuło się wieczorem, kiedy to małe dziewczynki kładły się spać. Ona nigdy nie chciała być księżniczka. Złapała się na tej myśli, kiedy szła wolnym krokiem za służką. Była obdarta z tej beztroski i księżniczka nigdy nie kojarzyła się z jej z tym co bajki przedstawiały małym dzieciom. Czy byłaby w stanie udawać tak długo kogoś, kim nie jest. Znając siebie, uchybiłaby komuś, nim zdążyłaby uchylić usta. Teraz o to nie musiała się martwić. Tak długo jak Bjorn miał nadzieję, że go wysłucha i przychyli się do jego prośby, jaka by ona nie była, nie musiała pilnować swojego języka. A mimo to przed gospodarzem czuła swoisty respekt. Pozwoliła mu więc ująć swoją dłoń i ucałować jej wierzch. Zastawiony stół, odświętny strój gospodarza, a później zapewnienie im prywatności, to wszystko utwierdziło jedynie Robin w tym, że niedługo dowie się, w czym mogła mu pomóc. Przez moment pomyślała o Clincie, nie pochwaliłby tego, że sama zgodziła się na tę kolację, że nikomu nie powiedziała o tym. Łucznik pewnie chciałby być obecny, ale ona chciała sama zdecydować co zrobić z tym wszystkim, co ją czekało.
-Chyba muszę przeprosić za to co wydarzyło się w ogrodzie- Zaczęła pierwsza -Nie najlepiej radzę sobie ze złością- Dodała i uśmiechnęła się przepraszająco.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Absolutnie nie zaprzątaj sobie tym głowy, pani - uśmiechnął się Bjorn. - Już dawno trzeba było pozbyć się tych paskudnych rzeźb - dodał siadając po przeciwległym końcu stołu, gdzie leżało drugie nakrycie.
- Poza tym słyszałem, że z lady Adelaide lepiej. Obyśmy jak najszybciej znów usłyszeli jej głos - zażyczył lord. - Więc nie ma o czym mówić. Obiecałem ci wyjaśnienia i chyba przyszedł czas na to by wyjawić kilka tajemnic - zmienił temat znów wstając od stołu.
- Wina? - zapytał sięgając po karafkę z alkoholem.
Offline
Robin już drugi raz dzisiejszego dnia poczuła ulgę. Chociaż co do tego, że rzeźby nie podobały się również, samemu właścicielowi się nie podobały, wywołały w niej wątpliwość. Mógł przecież ich się pozbyć przy pomocy jednego rozkazu, a mimo to tego nie zrobił. Wniosek nasunął się jej szybko. Kłamał, bo miał interes. Pewnie gdyby była pierwszą zwykłą dziewczyną, wyleciałaby z tego miejsca, szybciej niżby zdążyła wydukać jakieś przeprosiny. Mimo wszystko kiwnęła lekko głową, dając tym samym mężczyźnie do zrozumienia, że cieszy się z tego, że Bjorn nie żywi do niej urazy, nawet jeżeli było to kłamstwo. Jej myślisz szybko zmieniły swój tor, i skupiły się na tym co tak naprawdę ją tutaj sprowadzało
-Od kiedy Ull mnie ostrzegł, abym nie przystawała na żadne twoje propozycje zastanawiam się nad tym o co chodzi- Nie widziała powodu dla którego mialaby ukrywać, przed mężczyzną, że Ull zadbał o to, aby Robin miała na uwadze to, że Bjornowi nie opłaca się pomagać. Mimo to chciała go wysłuchać.
-Poproszę- Powiedziała i przysunęła swój kielich bliżej dzbana w którym znajdowało się wino.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Bjorn zajął się nalewaniem trunku do kielicha Robin. Kiedy kobieta wspomniała o tym, że Ull ja ostrzegł starał się nie dać po sobie poznać jak bardzo go to rozzłościło. Wziął głęboki oddech.
- Oczywiście - westchnął wracając na swoje miejsce. - W sumie nie powinno mnie to dziwić - dodał nalewając wina do swojego kielicha. Pociągnął trzy spore łyki zastanawiając się w co gra jego były przyjaciel. - Różnica między nami jest taka, że z niejasnych dla mnie powodów, on pogodził się z losem, a ja nie, ale może od początku.
Mężczyzna rozsiadł się na krześle.
- Kiedyś w Asgardzie mieszkał pewien młodzieniec. Pomimo, że należał do grupy, która mogła żyć blisko bogów, brak jakichkolwiek specjalnych umiejętności sprawił, że nie był doceniany przez otoczenie. - zaczął opowieść pogrążając się w wspomnieniach. - Długo próbował się wpasować. Ciągłe odrzucenie go przygnębiało. Wreszcie odkrył swój dar. To był dar mowy. Umiał dogadać się z każdym, zainteresować wszystkich swoją osobą za pomocą odpowiednich słów. Jego pozycja społeczna wzrosła. Nawet bogowie kojarzyli jego imię. W końcu jeden z nich zainteresował się nim na tyle mocno, że po jakimś czasie zaczęli nazywać się przyjaciółmi. Byli niemal nierozłączni… - Bjorn poczuł nostalgię wspominając liczne tarapaty z jakich wychodził z pomocą pewnego psotnika.
- Był pośród bogów jeden mąż. Podobno miał prorocze sny. Widział koniec świata. Żeby sprawdzić jego przepowiednie, Odyn udał się do wieszczki na koniec świata. Ona potwierdziła słowa Baldra, syna Odyna przepowiadając przyszłość. Odyn powiedział o wszystkim żonie, matce Baldra. Bogini wstrząśnięta wyznaniem wyruszyła w podróż podczas, której poprosiła wszystko na ziemi to by nie krzywdziły jej syna. Zapomniała jedynie o jemiole. Tu wracamy opowieścią do przyjaciół. Ten, który był bogiem dowiedział się o tym i postanowił wykorzystać. Przyjaciele wystrugali z jemioły strzałkę i poszli na ucztę ku czci Baldra i jego nowego błogosławieństwa. Na uczcie wszyscy rzucali w boga wszystkim co wpadło im w ręce. Bez żadnych efektów. Baldr nie miał nawet zadrapania. W przebraniu włożyli strzałkę w ręce brata bliźniaka Baldra. Był ślepy, dlatego nie widział kto i co mu daje. Rzucił celnie. Baldr padł na miejscu, martwy. Cały świat zaczął opłakiwać księcia. Posłano posłańca do Hell by omówić warunki powrotu Baldra z krainy umarłych. Płakał każdy napotkany mieszkaniec dziewięciu światów. Oprócz jednego, Był nim prawdziwy morderca. Nie miałem pojęcia, że to go zabije - Bjorn potarł dłonią policzek.- Mówił, że to go zrani, ale nie zabije, to była jedna mała strzałka. - wziął głęboki oddech. - Bogowie dowiedzieli się kto naprawdę stał za morderstwem Baldra. Zaczął się pościg. Dla boga przygotowano więzienie, w jaskini. Uciekaliśmy, chciałem wrócić, wyjaśnić, ale nie słuchali. Przyjaciel obronił mnie przed strzałą. Pojmali go. Zaprowadzili pod grotę całą jego rodzinę. Jego żona była zakuta w kajdany. Jednemu synowi rozpłatali brzuch i z jego trzewi zapleciono więzy. Drugi biedak został zamieniony w wilka. Bezmózgą bestię, krzyczał kiedy łamały mu się kolejne kości. - Lord wzdrygnął się na samo wspomnienie krzyków chłopca. Widział wszystko z ukrycia. Chał pomóc przyjacielowi, ale okrucieństwo bogów sparaliżowało go.
Poczekałem na odpowiednią chwilę. Uciekliśmy. W nocy wróciliśmy do jego domu. Jego żona była w rozpaczy. Obiecał jej, że znajdzie syna, który żyje. Potrzebowaliśmy łowczego. Ull był najlepszy. Poszliśmy do lasu. Złapaliśmy trop. Znaleźliśmy wilka, kiedy się pożywiał. Bogowie, próbowali zdjąć klątwę za pomocą czarów. Niestety. klątwy Odyna są mocne. Okazało się, że byliśmy śledzeni. Ostatnia nadzieją były kamienie podróży. Użyliśmy ich i przenieśliśmy tu. Tu zasady są inne, ponieważ to świat na granicy Helheimu. Nasze drogi się rozeszły. Oni pogodzili się ze swoim losem, zaczęli od nowa. Ja nie umiem- zaczął wreszcie przechodzić do sedna.
Offline
Robin kiwnięciem głowy podziękowała niemo za nalanie wina, po czym przystawiła puchar do ust i upiła z niego kilka łyków. Historii Bjorna słuchała w milczeniu, ale również z wyraźnie wymalowanym skupieniem na twarzy. Opowieść, chociaż dość prosta to zawierała w sobie wiele postaci, których dziewczyna w swojej głowie musiała uporządkować. Historia była dość ponura, chociaż czy właśnie nie na takich zasadach działał świat, i ten boski widocznie również. Popełniło się błąd, więc należało go odpokutować, bez względu na to czy było się świadomym swoich czynów czy nie.
-Podejrzewam, że dla matki twoje tłumaczenie, że nie wiedziałeś nie jest wiele warte- Odezwała się w końcu po chwili milczenia. Sama doprowadziła do tego, że życie straciło kilka osób. Mogłaby próbować się tłumaczyć, że nie panowała nad sobą, że to zadziało się po za jej wolą, ale czy w jakiś sposób umniejszało to jej czynowi. Nie przynosiło ukojenia dla rodzin pogrążonych w żałobie po stracie najbliższych.
Dziewczyna nie miała zamiaru oceniać Bjorna za jego czyny. To nie był jej konflikt, i jak na razie nie widziała żadnego powodu dla którego miałaby się w to mieszać. Mimo to, chociaż gospodarz uchylił nieco rąbka tajemnicy swojej historii, to nadal nie powiedział tego co najbardziej interesowało Robin
-No dobrze- Odezwała się -A jaką rolę ja mam w tym odegrać?- Była ciekawa jakie to szlachetne brzemię zostanie zrzucone na jej barki.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Nie miałem okazji – odparł wspominając Friggę w tamtym okresie.
– To akurat bardzo proste. Jesteś potężna, masz wielką moc. I co najważniejsze, nie jesteś z tąd. Uwierz, że mam szpiegów wszędzie. W każdym mieście czy wiosce po tej stronie Walhalli. Więc musiałaś się tu jakoś dostać. Ja chcę stąd wyjść. Opuścić ten wymiar. Wrócić do Asgardu. Tam było moje życie. Zauważyłaś pewnie, że cały dwór jest pełen artefaktów. Większość jest bezużyteczna. Nie umiem posługiwać się magią. Ale ty umiesz. Bądźmy szczerzy, kto chciałby tu mieszkać – zadrwił. – Tu nawet słońce mocno nie grzeją, przez granicę z Hellheimem. To jakby tamten świat zatruwał ten. Czuć to w powietrzu. Nie wytrzymuje tu. Tyle lat tu tkwię. Chce wrócić do domu. I proszę o pomoc – wyjaśnił lord.
Żywił szczerą nadzieję, że Robin przystanie na jego propozycję, i mu pomoże. Był gotów zapłać każdą cenę.
– Ull sam mi zwoził te cenne rzeczy, ale jakiś czas temu. Przestał próbując mi wmówić, żebym pogodził się z wygnaniem, ale ja nie umiem. Co noc śnię o domu.
Offline
-Jedyna forma magii jaką się posługuje, o ile tak to można nazywać to ogień. Inne rodzaje są mi zupełnie obce. Płomieniem nie stworzę ci portalu, a i te artefakty poruszone ogniem prędzej się spalą niż zadziałają- Robin nie patrzyła na swoją moc jak na coś co można było nazwać magią. W ich świecie było to coś zupełnie innego, wyjątkowe moce które nabyło się drogą mutacji, czy jakiegoś nieszczęśliwego wypadku. Chociaż w jej wypadku nie do końca było wiadomo skąd u niej owe zdolności.
-Sądzisz, że jak wrócisz powitają cię z szeroko otwartymi ramionami?- Zapytała się po czym spojrzała prosto w oczy mężczyzny -Myślisz, że już zapomnieli dawne krzywdy i pozwolą ci siąść ze sobą przy jednym stole?- Pomysł powrotu szczególnie po historii jaką jej opowiedział, wydawała się być jej prędzej misja samobójczą niż czymś co mogło się udać
-Skąd masz pewność, że po powrocie, nie uśmiercą cię przy pomocy najbardziej bolesnego sposobu jaki znają- Bjorn ułożył sobie tutaj życie, miał żonę, potężny dom, a i z tego co Ull mówił spory kawał ziemi. Wiele osób chciałoby żyć w ten sposób, nie musieć się martwić tym co przyniesie nowy dzień.
-Może Ull ma rację, może czas zapomnieć o przeszłości i spojrzeć w przyszłość. Czy powrót do starych czasów, jest wart ryzykowania życiem. Masz przecież żonę, co się z nią stanie kiedy ty zginiesz?- Miała wątpliwości. Sam powrót nie był niczym złym, ale w świetle okoliczności mógł okazać się fatalny w skutkach.
-Czemu Ull tak bardzo nalegał, abym nie przystawała na twoją prośbę?- Zadała mu kolejne z wielu pytań. Była tego ciekawa. Co kierowało ich przewodnikiem, że nie miał zamiaru dopuścić do powrotu Bjorna na stare śmieci.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Robin wypowiadała zdanie, które było odmienne z Bjornem ten siedział jak na szpilkach. Powoli jego pięści zaciskały się boleśnie, raniąc wnętrze dłoni.
– Nie mam żadnego! – krzyknął. Uderzając dłonią w blat stołu, jednak po chwili odzyskał spokój.
– Przepraszam – dodał po chwili. – Po prostu, tak długo czekam na jakikolwiek znak, że mogę wrócić.
– Ull – mruknął z dezaprobatą. – Myśli, że oszalałem. Roztrwaniam majątek na graty, które jedyne ładnie wyglądając na półce i kosztowały majątek. Olha? Ożeniłem się z nią dla posagu Myślisz, że jak to wszystko dostałem? To dom jej ojca. Jako głowa rodziny trzymam piecze nad majątkiem. Ull to dobry cwaniak – nagle zmienił temat, a jego oczy przybrały nieco diabolicznego wyglądu.
– Co właściwie o nim wiecie? Chwalił się swoją przeszłością? Mówił co robił w Asgardzie. Mówił coś o pierwszej żonie, może o drugiej? Nie rozumiem, jak można tak na wszystko machnąć ręka. Przecież mieć, to najważniejszy cel – mruknął bardziej do siebie. – Dlaczego z tego zrezygnowałeś? – zapytał szeptem, analizując wszystkie rozmowy z, jak on go nazywał, przyjacielem.
Offline
Robin podskoczyła w miejscu, kiedy dłoń mężczyzny tak gwałtownie opadła na powierzchnię stołu. Nie sądziła, że te z pozoru proste pytania tak wyprowadzą go z równowagi, ale jednocześnie powiedziało jej to dużo o nim samym. Nie zastanawiał się nad konsekwencjami swojego powrotu. Nawet jeżeli podczas trwania całego wygnania zadał sobie chociaż raz pytanie, czy mu wybaczyli, to zamiast odpowiedzieć, najpewniej zamiótł temat pod dywan, tworząc w swojej głowie powroty w których wszyscy cieszyli się na jego widok
-Jeżeli takiego znaku nie otrzymałeś, to wniosek nasuwa się sam. Nie uważasz, że gdyby chcieli twojego powrotu to w jakiś sposób by ci go ułatwili?- Starała się być głosem rozsądku w tym wszystkim, co było dość dziwne, bo to ona zazwyczaj była ta narwaną, która działała bez zastanowienia.
Temat zszedł, jednak na Ulla, który jako ich przewodnik nie mówił o sobie wiele, a właściwie jej nie mówił
-Ull, bardziej dogaduje się z Addie, pewnie nawet bardziej niż bym tego chciała- Odpowiedziała na jego pytanie odnośnie tego co wiedzą na temat Ulla -Pewnie ona wie więcej, ja...nie będę ukrywać, że mu nie ufam, ale tobie również- Ull mówił wybitnie mało o swojej przeszłości swoim życiu i chociaż było to dziwne to nikt nie ciągnął go za język, bo przecież nie zdradziłby im całej prawdy, z resztą czy kogoś to obchodziło. Robin przystawiła ponownie kielich do ust i upiła kilka łyków
-Nie wiem jak Addie, ale ja i Ull nie jesteśmy przyjaciółmi. Jest jedynie przewodnikiem, który ma nas doprowadzić do celu podróży- Dodała, po czym sięgnęła po kiść winogron, które przełożyła na swój talerz i zaczęła je skubać, jeden po drugim
-Są bardziej nadrzędne wartości niż samo posiadanie. W życiu chodzi o coś więcej- A przynajmniej tak się jej wydawało.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Bjorn postanowił ciągnąc temat. Przecież nie zaszkodzi, jeśli trochę namiesza w relacjach w grupie. Uśmiechnął się życzliwie.
– Zastanawiałaś się, dlaczego tak jest? On nic nie robi bez powodu, każdą decyzję ma dokładnie zaplanowaną. Znam go od lat. Ull lubi towarzystwo pięknych kobiet. Jednak klasyfikuje je bardzo powierzchownie. Dlatego też używa sztuczek mowy by sprawdzić z kim ma odczynienia. Bycie miły i szarmanckim to do niego nie pasuje. Musi widzieć w Adelaide jakąś korzyść. Co nie znaczy, że nie działa w drugą stronę, jest ostrożny, obserwuje. Nie lubi pchać się w nieznany nurt… kiedy odkryje jak postępować przy danej osobie otworzy się… – uśmiechnął się – a może to tylko paplanina – westchnął.
Mężczyzna wypił kolejny łyk wina.
– Naprawdę chcecie podejść pod granicę z Helheimem? Po co? Przecież żywi nie mają wstępu do królestwa umarłych. – zainteresował się nakładając na talerz pieczone warzywa.
Nie ufał Ullowi, ani tym bardziej swoim gościom, ale jak mówi porzekadło, miej przyjaciół pod ręką, a wrogów jeszcze bliżej.
Offline
-Oczywiście, że widzi w niej korzyść- Odpowiedziała -Obiecała mu solidną zapłatę. Nie uwierzę w to, że chociażby teraz miałby stać się nagle bezinteresowny- Wszystko to co ich spotkało by głównie dobrym interesem, bo każdy jakiś interes miał. Addie chciała wrócić do domu, Robin chciała odzyskać dawno utraconą osobę, Ull chciał się wzbogacić, a Clint chciał po prostu to wszystko przeżyć.
Temat ich podróży był tak naprawdę owiany mgiełką tajemnicy. Ull nieco jej uchylił, ale nie zdradził żadnych szczegółów. Robin kiwnęła więc lekko głową przytakując tej wersji wydarzeń
-Każdy ma tam inny cel- Mruknęła -Ja poszukuje kogoś, kto odszedł dość dawno temu- Wyjawiła na tyle pokrętnie, aby dać nieco odpowiedzi, ale aby nadal nie zdradzać wszystkich szczegółów.
-Zawsze można znaleźć jakiś sposób, a jeżeli nie to najwyżej zginiemy, co więcej się może wydarzyć- Powiedziała o tym tak spokojnie jakby mówiła o najbardziej normalnej rzeczy na świecie. W końcu ona teoretycznie umarła, przeszła przez to, a jednak nadal tutaj jest. Oddycha i ma się całkiem dobrze.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.054 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.31 MB (Maksimum: 1.72 MB) ]