Nie jesteś zalogowany na forum.
-Z walki o ziemię sam nie wiele pamiętam, to było istne piekło- Działo się tam tak dużo, że nawet gdyby chciał, to nie byłby w stanie spamiętać wszystkich. Z resztą jeszcze później po wygranej panował spory bałagan, który należało uporządkować. Nawet z pogrzebem Starka musieli trochę zaczekać, aby wszystko ogarnać
-Na pogrzebie nie było dużo osób, na pewno bym ciebie zobaczył- Z tamtego dnia pamiętał wszystkich, każdego z Avengersów, i każdego kto stał się dla nich w tamtym czasie przyjacielem. Nikogo takiego jak Addie tam nie było. W końcu przecież stracił tylko słuch, a nie popadł nagle w Alzheimera.
-Myślę, że teoria multiversum jest jak na razie najmocniejszą jaką posiadamy, bo tłumaczy wiele znaków zapytania- Sam wolał już w to uwierzyć bo to oznaczało, że dziewczyny nadal miały szansę na pogodzenie się, a przynajmniej zaakceptowania swoją obecność jedna obok drugiej.
............................................................................
Robin wiedziała, że Bjorn nawiąże do ich małej ugody. Dziewczyna westchnęła ciężko, bo nadal nie miała pewności czy dobrze robiła. Mogła się wycofać w każdej chwili, ale z drugiej strony Bjorn był z nią szczery, a przynajmniej tak się jej wydawało. Nawet jeżeli zataił pewne fakty, to jednak powiedział jej więcej niż Ull, który za strategie objął milczenie. Ruda podała mężczyźnie dłoń i pozwoliła zaciągnąć się na parkiet, gdzie od razu ustawiła się w odpowiedniej pozycji i pozwoliła sobą pokierować.
-Właściwie to nad tym się jeszcze nie zastanawiałam- Powiedziała wprost. Ona i wszelkie plany nie szły w parze, lubiła improwizować, bo wychodziła z założenia, że tylko wtedy będzie w stanie zaskoczyć potencjalnego wroga.
-Gdybym to ja dorwała go pierwsza, mogłabym otworzyć przejście, które przeniesie cię do nas, a potem otworzyć kolejne już do Asgardu- Plan w mowie wydał się być prosty i oczywisty, ale Robin wiedziała, że Ull ot tak jej na to nie pozwoli, a nie chciała z nim walczyć.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Kiedy przeprowadziłam się do Asgardu, poszłam za radą matki. Znaczy Friggi. Mianowicie, powiedziała, że szybciej się przyzwyczaję, gdy będę miała otwarty umysł. Starałam się. Przyjmowałam wszystko takie jakim było. Kiedy czegoś nie rozumiałam, pytałam. Teraz pytań też jest całkiem sporo, ale odnoszę wrażenie, że nie ma nikogo kto poda rozwiązania na tacy. Trochę szkoda – uśmiechnęła się pod nosem.
– Przepraszam, że tak zawracam ci głowę – zmieniła temat zmieniając uśmiech na bardziej zakłopotany. – Pewnie chciałeś trochę odpocząć. Jutrzejsza wyprawa będzie w mocno napiętej atmosferze. Po prostu zaczynam czuć, że powrót do domu nie będzie taki prosty– blondynka delikatnie skubnęła złote obręcze na szyi.
Nie wyobrażała sobie, że podróż może pójść gładko. Tym bardziej, że Robin po raz kolejny czuła się bezkarnie i nic nie robiła sobie z tego, że kogoś krzywdziła. Addie nie zamierzała jej pobłażać. Już nie. Była zmęczona tymi ciągłymi kłótniami, a teraz nie będzie mogła stracić czujności nawet na chwile. Jednego była pewna, nie odpuści. Robin przegięła co poskutkowało tym, że Addie nie zatrzyma się gdy ruda przynajmniej pomyśli o zaatakowaniu jej.
…….
– Dobry pomysł, aczkolwiek radziłbym się przygotować na niespodziane przeszkody Plan awaryjny to wspaniały wynalazek. Mój przyjaciel zawsze powtarzał, że bez planu awaryjnego nie masz co wchodzić w przygodę, a najlepiej od planu awaryjnego mieć awaryjny. W ten sposób nie dasz się zaskoczyć – powiedział Bjorn po czym obrócił partnerkę.
– Jeśli mogę spytać co to za przedmiot? Jakiś to skarb ma w sobie tyle siły by otworzyć wyrwę w rzeczywistości?
Offline
-Najpewniej Strange mógłby odpowiedzieć na większość z nich, ale obawiam się, że na chwilę obecną nie będzie to możliwe- Rozumiał to, że w głowie Addie te wszystkie informacje nie mogły znaleźć sobie miejsca. On dość podobnie się czuł. Przed chwilą z jej ust usłyszał, że ona znała jego alternatywną wersję. Budziło w nim to myśl o tym, czy te alternatywne linie czasowe mogą być jakimś zagrożeniem dla jego świata. Myślenie, którego nauczyła go tarcza było konieczne.
-Nie, nic z tych rzeczy- Powiedział, kiedy blondynka zaczęła go przepraszać za zawracanie głowy -Sam czuję się w tym zagubiony i chętnie bym z kimś o tym pogadał, ale nawet nie wiem jakie pytania mam zadać- Powiedział po czym chwycił ze złotej tacy jedno jabłko i wgryzł się w nie
-Po prostu myślę, że wszyscy chcemy żyć w spokoju, a znowu jesteśmy wciągani w coś co ten spokój odbiera. Po śmierci Starka, i innych, właściwie Avengersi się rozpadli, Tarcza przestała oficjalnie istnieć, to co działo się nieoficjalnie to już inna sprawa. Pomyślałem, że to dobry moment na emeryturę, aby odwiesić łuk, schować kostium gdzieś w karton i ukryć w garażu przed światem. Zrobić w końcu ten remont salonu- Zaczął opowiadać. Może chciał po prostu to z siebie wyrzucić, a może chciał dać Addie do zrozumienia, że nie ona jedyna tęskni za domem i potrzebuje normalnego życia.
-Przez jakiś czas się udawało. Zajmowałem się dzieciakami, żoną, no wiesz normalne życie, ale w końcu przeszłość i mnie dopadła, a teraz to- Machnął dłonią okalając tym ruchem całą salę -Oczywiście nie myśl, że się skarżę, Robin jest moją przyjaciółką, właściwie traktuję ją niemal jak kolejne dziecko...bardzo zbuntowane dziecko. Zawsze jej pomogę, po prostu...każde wmieszanie się w takie sytuacje, pomoc kolejnym znajomym, teraz to multiversum, świadomość, że pomimo Thanosa w kosmosie są również inne wrogie cywilizacje, to wszystko odsuwa mnie od emerytury. Stark miał rację, trzeba było dopuszczać młodych do pracy, bo teraz tak naprawdę nie ma już bohaterów- Była to przykra prawda, do której niestety dochodził każdego dnia. Zostawili świat bez żadnej ochrony. Był Spider-man ale on sam nie będzie w stanie ratować całego świata.
.....................................................................................
-Z doświadczenia wiem, że plany mają w zwyczaju się walić, łącznie z tymi awaryjnymi- Na tym świecie nie istniał doskonały strateg, który byłby w stanie przewidzieć absolutnie wszystkie kroki przeciwnika. A nawet jeżeli przewidział chociaż część z nich, to zawsze pozostawało coś co mogło go zaskoczyć.
-W dodatku plany odbierają efekt zaskoczenia innym, a ja lubię zaskakiwać- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko, po czym pozwoliła się obrócić. Kolejne pytanie sprawiło, że straciła na chwile rytm i przystanęła w miejscu
-Powiedziałam, że nie ufam Ullowi, ale tobie też nie. Uznaj to, że ci nie powiem za mój plan awaryjny- Nie była na tyle głupia, aby wyśpiewać wszystko co wiedziała. Pewne fakty wolała pozostawić dla siebie, tak na wszelki wypadek.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Tu się zgodzę. Aczkolwiek bohaterskie brzemię jest bardzo trudne do udźwignięcia. Nie jest dla każdego. Każdy był już zmęczony walką. Po raz kolejny utwierdziliśmy się w tym, że nie jesteśmy niezniszczalni. Chociaż jednych trochę trudniej zranić niż innych, to i tak, wszystko może potoczyć się nie po naszej myśli. Kiedy opuszczaliśmy Asgard w pośpiechu, w sumie to wywalczając sobie dostęp do wolności myślałam, tylko o tym by moja rodzina była bezpieczna. Moi synowie, których nosiłam pod sercem, mąż, który przemierzał pół kosmosu. Brat, który był królem, bohaterem, o mały włos nie stracił wszystkiego. Kiedy Surtur niszczył planetę… wtedy pojęłam, że zawsze zajdzie się ktoś większy i silniejszy, kto będzie chciał pokazać swoją wyższość poprzez krzywdzenie innych. Szybko potwierdziłam tą teorię, kiedy zaatakował nas Thanos... Kazał mi uciekać, ale ja wiedziałam, że beze mnie zginie – Addie zaczęła opowiadać Clintowi swoją historię tak jakby rozmawiała o pogodzie. W domu większość osób była częścią tej historii. Nie wracali do tych wspomnień. Pomimo, że mieszkała między asgardczykami od lat, poznała ich zwyczaje i mentalność, jednak pozostała ziemianką i nie była pewna czy to dobrze. Asgardczyzcy trzymali się idei, że jeśli pojawia się zagrożenie trzeba walczyć, nawet jeśli masz zginąć podczas walk, jeśli przeżyjesz idź dalej. Nie oglądaj się na przeszłość, ciesz się życiem.
– Kiedy wróciłam... po blipie. Nie spodziewałam się tego co zastane, ale o dziwo szybko zaczęliśmy iść w dobrym kierunku. Kiedy Thor wyjeżdżał z ziemi. Czułam niepokój. On zawsze był blisko, gotów rzucić się w wir napraw tego co ktoś zmalował. Tak dużo było na mojej głowie. Lubiłam ten spokój i monotonie normalne problemy jak zakupy, sprawy urzędowe to jedynie błahostki, ale dawały satysfakcję. Przeznaczenie postanowiło znów zrobić mnie w balona i wysłać na drugi, trzeci, dziesiąty koniec wszechświata.
…
Bjorn uśmiechnął się półgębkiem, gdy Robin wspomniała o zaufaniu.
– To mądre. Należy podchodzić z dystansem do obcych. Nawet wspólników. Dobrze. Przystanę na twoją ofertę. Gdyby jednak sytuacja w jakikolwiek sposób przestała być pod kontrolą, daj znać. Myślę, że słup ognia na niebie będzie dość widocznym znakiem bym natychmiast wyruszył w góry, z odsieczą. – dodał kończąc taniec.
Muzyka przestała grać. Bjorn ukłonił się grzecznie, dziękując za taniec.
– Wybacz, że cię opuszczę, ale muszę się zająć kilkoma gośćmi. Gdybyś czegoś potrzebowała, znajdź mnie. – powiedział z uśmiechem i powoli wycofał się w tłum.
Offline
-Myślę, że w naszym wypadku spokój nie jest możliwy- Powiedział w końcu przerywając ciszę, jaka zapanowała po historii Addie -Vision miał teorię, że ze względu na nasze niezwykłe zdolności, stanowimy wyzwanie, a tak długo jak tym wyzwaniem będziemy, tak długo będą znajdować się ci, którzy będą chcieć niemu sprostać. Inna kwestia, że my też zawsze rzucimy się w wir problemu, bo jesteśmy świadomi tego, że tylko my dysponujemy takimi możliwościami, aby coś zrobić- To było właśnie to brzemię bohatera, które było najtrudniejsze do podźwignięcia, i czuł to za każdym razem, kiedy musiał odwoływać plany ze swoimi dziećmi, aby walczyć dla ludzi, których nawet nie znał, a którzy nawet nie umieli tego chwilami docenić. Po akcji w Sokowi stali się wrogiem publicznym, po pierwszej przegranej walce z Thanosem, za zniknięcie tylu ludzi obwiniono ich, po drugiej walce, ale wygranej okazało się, że byli tacy, którzy wierzyli w to, że Thanos miał rację. Bez względu na to jaką decyzję podjęli, zawsze był ktoś niezadowolony.
-Od dawna już to mówiłam, że spokój to nie dla nas- Wtrąciła się Robin, która podeszła do tej dwójki kiedy została uwolniona z tańca przez Bjorna.
-Chcesz być bohaterem to pożegnaj się ze swoimi marzeniami- Powiedziała i chwyciła kolejny kielich z winem z pobliskiej tacy i upiła kilka łyków z niego.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Prawda – przyznała Addie, gdy Clint przytoczył słowa Visiona. Nie zdążyła go dobrze poznać, ale co rusz utwierdzała się w tym, że Vision był niezwykły.
Nie zdążyła odpowiedzieć łucznikowi, gdy nagle znikąd pojawiła się Robin. Addie spięła się na samą myśl, że ruda stoi tak blisko niej. Każdą wolną chwilę poświęcała rozmyśleniu, czy boi się Robin. Głupi by się nie bał, ale na przód przebijała się złość. Najbardziej wkurzała ją postawa rudej. Jej brak szacunku i nonszalancja, z którą się nie rozstawała.
– Niektórzy mają większe ambicje niż życie z dnia na dzień, czekając na to co przyniesie los – rzuciła chłodno.
– Dziękuję Clint – zwróciła się do mężczyzny lekko się uśmiechając. Chciała odejść, ale tylko dlatego by przy Sali pełnej ludzi nie wywołać awantury, która znów wisiała w powietrzu.
Offline
-Niektórym tylko to pozostaje- Odpowiedziała dość spokojnie jak na siebie. Nie było w tym co mówiła żadnej złośliwości, bo w końcu wyjaśniło się to, kim Loki był dla Addie, chociaż sama Robin czuła się nieco zagubiona, to złość na blondynkę dawno już jej minęła. Clint natomiast spiął się nieco, kiedy Robin postanowiła do nich dołączyć. Tym razem, jednak nie obawiał się o to co ona zrobi, bo dziewczyna wydawała się już odpuścić pewne tematy, chociaż nadal nie zebrała się do tego, aby w jakiś sposób przeprosić, to po tonie jej głosu mógł wywnioskować, że nie chciała już ciągnąć tego konfliktu. Teraz bardziej martwił się o to, czy Addie nie zrobi czegoś głupiego pod wpływem emocji, do których z resztą miała prawo i nikt się jej nie dziwił.
-Nie ma za co- Odpowiedział jej i kiwnął lekko głową, a Robin spojrzała na niego z ukosa.
-Co, śliczna delikatna Addie ciebie też już przeciąga na swoją stronę?- Zapytała się, kiedy blondynka zaczęła odchodzić, a łucznik skierował wzrok na Robin i zmarszczył brwi
-Daj spokój, rozmawialiśmy tylko- Odpowiedział nie bardzo rozumiejąc do czego ta rozmowa miała doprowadzić
-Ze mną też możesz porozmawiać
-Mogę, ale ty rzadko chcesz słuchać- Powiedział a Robin przymrużyła oczy po czym odwróciła się od Clinta i sama ruszyła w stronę balkonu, aby złapać na chwilę świeżego powietrza.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Pomimo, że Addie nie wyczuła w wypowiedzi Robin złośliwości postanowiła odejść. Postanowiła nie odpuszczać i nie pobłażać Robin. Nie będzie zgody dopóki ruda nie przeprosi za swój atak. W normalnych warunkach , w jej świecie nie uszłoby to rudej na sucho. Loki nie pozwoliłby na taką zniewagę, domagając się ukorzenia napastniczki i surowej kary. Addie wiedziała, że Robin nigdy się nie ukorzy, ale szczere przeprosiny mogłyby być pierwszym krokiem do pogodzenia. Blondynka nie mogła zaprzeczyć, że dało się dogadać z Robin, ale jej wybuchowy charakter i impulsywność potrafiły wszystko pogmatwać i wyprowadzić z równowagi.
Kobieta zauważyła Ulla z rogu sali. Podpierał ścianę wnikliwie taksując wzrokiem osobę, która zmierzała wprost na nią.
Bjorn uśmiechnął się do Addie po czym wyciągnął do niej rękę. Addie uśmiechnęła się słabo podając dłoń mężczyźnie. Kiedy stanęli na parkiecie, gospodarz zaczął prowadzić, przechodząc płynnie z figury do figury.
- Zdałem sobie sprawę, że nie mieliśmy okazji porozmawiać. Mam nadzieję, że nie czujesz się urażona?
- Skąd - zaprzeczyła. Doskonale znała zasady etykiety co dodawało jej pewności. Nawet fakt, że gospodarz był zajęty przymilaniem się do Robin niespecjalnie jej przeszkadzał. Jednak nie mogła zaprzeczyć, że nie może się doczekać, kiedy cała ta szopka o bogini wreszcie się skończy.
- Proszę wybaczyć bezpośredniość, ale nie mogę zrozumieć co taka dama robi w tak różnorodnym towarzystwie?
- Nie miałam zbyt dużego wyboru, jeśli chodzi o wybór towarzyszy - odpowiedziała pokrętnie.
Kobieta wyczuła podekscytowanie jakie gospodarz próbował starannie ukryć. Coś mocno go cieszyło. Raczej nie było to przyjęcie,ani fakt, że goście jutro opuszczają jego dom. Te uczucia były głęboko zakorzenione, co wskazywało, że czekał na coś od dawna.
- Nie da się ukryć, że konflikt wisi w powietrzu. Dlaczego więc trzymać się kłopotów? - dopytywał.
- Przeznaczenie plecie różne nici, a i jedyną stałą jaką możemy przyjąć jest zmienność. Jednego dnia szaleje burza, ale następnego cieszymy się promieniami słońca.
- Zwłaszcza, gdy słońce przychodzi po wielu, wielu burzliwych dniach - dokończył Bjorn zatrzymując się na środku parkietu. Ucałował dłoń partnerki po czym zaczęła się wycofywać w tłum.
Nie ukrywała, że to co powiedział Bjorn zasiało w niej niepewność. Nie miała pojęcia o czym mówił gospodarz, ale jedno było pewne, nadzieja jaką otrzymał, dała mu siłę, która może narobić szkód. Determinacja w jego sercu wskazywała na to, że nie odpuści zanim nie osiągnie celu.
Offline
-Słuchaj- Usłyszała za swoimi plecami głos Clinta, więc odwróciła się w jego stronę twarzą -Jeżeli jeszcze my między sobą zaczniemy się sprzeczać, to będzie już koniec. Jesteśmy na obcym dla siebie terenie, musimy jakoś współpracować- Wyjaśnił, a dziewczyna wypuściła głośno powietrze.
-Wiem- Mruknęła Robin -Przepraszam, po prostu czuję się zestresowana. Mam wrażenie, że przeszliśmy taki kawał drogi, a absolutnie nie zbliżyliśmy się do niczego. To frustrujące- Często łapała się na wrażeniu, że kręcą się wręcz w kółko, a chociaż Ull poniekąd zapewniał, że już bliżej niż dalej, to Robin tego nie odczuwała.
-Takich rzeczy przeważnie się nie czuje. Dopiero kiedy wszystko się skończy, kiedy będziemy mogli odpocząć, zdamy sobie sprawę z tego, ile osiągnęliśmy- Znał to uczucie aż za dobrze. Wszystkie misje, na jakich był, wydawały się ciągnąć w nieskończoność, często wracali do punktu wyjścia, ale ostatecznie udawało się im osiągnąć swój cel.
-Przystałaś na propozycję Bjorna prawda?- Zapytał się dość bezpośrednio, a Robin kiwnęła twierdząco głową. Clint oparł się o balustradę balkonu i westchnął ciężko. Czuł, że tak będzie, ale z drugiej strony sam był ciekaw czego ten typ chciał.
-Chce tylko wrócić do Asgardu, do domu, to wszystko
-I ty mu ufasz?
-Nie, nie ufam, ale Ullowi też nie- Clint również podchodził z pewnym dystansem do ich przewodnika, ale gdyby z tej dwójki miał wytypować kogoś, za kim by nie poszedł to byłby to zdecydowanie Bjorn.
-Pewnie powiesz to Ulllowi- Mruknęła po chwili milczenia
-Nie- Odpowiedział szybko, a ruda skierowała na niego zdziwione spojrzenie -Sama powinnaś to zrobić, jesteśmy drużyną. Jeżeli uważasz, że zasługuje na pomoc, to spróbuj go przekonać do swoich racji- Czy była w stanie wyłożyć swoje racje, czy ktoś w ogóle będzie chciał ją słuchać. Zwykła rozmowa była lepsza niż ta sieć intryg, która zaczęła się tworzyć.
-Dam ci pewną radę. Jeżeli całą sobą masz pewność, że Bjorn zasługuje na pomoc, to idź za tym, ale jeżeli masz choć trochę wątpliwości, to może lepiej odpuścić- Miała cały czas wątpliwości. Nie była pewna czy mężczyzna był z nią szczery, a nawet jeśli był, to nie trzeba było być geniuszem, aby domyślić się, co czeka go po powrocie.
-Wracajmy do środka, bo dość chłodno tutaja- Zaproponował, zmieniając szybko temat, a Robin ochoczo na to przystała. Odepchnęła się od balustrady i zrobiła kilka kroków, ale wtedy poczuła coś dziwnego. Przed oczami jej pociemniało, a w głowie gwałtownie zawirowało. Zachwiała się nieco, a Clint szybko do niej podszedł i podtrzymał, chroniąc przed upadkiem.
-Wszystko dobrze?- Zapytał się.
-Tak, chyba jestem po prostu zmęczona- Odpowiedziała, odzyskując równowagę -Może uda mi się przemknąć i wrócić do pokoju. Muszę się przespać- Powiedziała i uśmiechnęła się blado, po czym ruszyła powoli przed siebie. Przeszła przez całą salę, a korzystając z tego, że Bjorna nigdzie nie było, ukradkiem wyszła z sali i znalazła się na korytarzu, na którym panował półmrok i przyjemny chłód. Dojście do pokoju chwilę jej zajęło, ale kiedy znalazła się w zacisznej komnacie od razu padła na lóżko i sama nie wiedziała, kiedy przysnęła.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull w zupełnie niepodobnym do siebie stylu po prostu stał i czekał. Umknęła mu jedna z najważniejszych rozmów w dworze i nie zapowiadało się na to, że dowie się wcześniej o co chodzi nim machina nie zostanie puszczona w ruch. Jednego mógł być teraz pewny. Nie może dać Robin do rąk topora. Chyba pozostaje mu jedno wyjście, którego tak naprawdę nie chciał brać pod uwagę. Kiedy Bjorn wróci do Asgardu maskarada się skończy, znów będzie musiał uciekać. Było bardziej niż pewne, że bogowie nie odpuszczą lordowi i torturami zmuszą do powiedzenia wszystkiego co wie. Największą tajemnicą było jednak to co mu obiecali. Tak uparcie pcha się w ręce kata, więc musi mieć chociażby złudna nadzieję na pokojowe rozwiązanie sytuacji. Próbował wydedukować co to mogło być, podczas wspólnych przygód z Bjornem wkładał mu do głowy różne rzeczy, a on chłonął wszystko jak gąbka. Może Bjorn nie był zbyt bystry, ale pamiętał rady przyjaciela i starał się z nich korzystać. Bogactwo, sława, moc… było tyle możliwości. Odyn nie jest głupi. Obiecał mu coś czego Bjorn nie mógł sobie sam wziąć. Zawsze chciej więcej niż masz. Mężczyzna dopił wino z kielicha. Zupełnie stracił ochotę na zabawę. Wyszedł z sali balowej powolnym krokiem ruszając w stronę swojej komnaty. Musiał się wyspać, czekało go jutro trudne zadanie.
….
Addie kręciła się między gośćmi próbując dostrzec choć jedną znajomą twarz. Ogarnęło ją poczucie samotności. Złapała się na tym, że pośród gości szukała twarzy Siff, Hoguna, Fandrala, Volstagga. Uśmiechnęła się smutno wspominając przyjaciół, którzy nauczyli ją wszystkiego o wojaczce, co sami wiedzieli. Siff zwykła mawiać, że tak ją wyszkolą, że będzie umiała obronić się suchą gałęzią. Tęskniła za nimi. Nie miała szansy się pożegnać. Wojowników zabiła Hela. Siff zniknęła gdzieś w kosmosie. Nie wiadomo czy jeszcze żyła. Addie z uśmiechem wyobraziła sobie, co by było gdyby wojowniczka tu była. Jej starcia z Robin byłyby spektakularne. Siff była odważna, ale również miała wybuchowy charakter. Nie wytrzymałaby docinek Robin zbyt długo.
Następnego ranka obudziła się z lekkim bólem głowy. Wypite wino na zabawie postanowiło dać o sobie znać. Kobieta przeciągała się w łóżku. Opuściła miękkie królestwo i podeszła do okna. Wpuściła do komnaty świeże powietrze. Bez dalszej zwłoki zaczęła się pakować. Spakowała dwie koszule, dwie pary spodni i sukienkę którą kupiła w miasteczku. Nie była pewna czy wrócą tu po zdobyciu topora więc musiała przejrzeć wszystkie rzeczy i zdecydować co ze sobą wziąć.
Ubrała się w koszulę koloru butelkowej zieleni i od razu podwinęła w niej rękawy. Czarny napierśnik na grubych ramiączkach ściśle przylegał do jej ciała pełniąc również funkcję gorsetu. Czarne skórzane spodnie podkreślały figurę nóg. Stylizację dopełniły czarne wysokie buty. Kobieta zapięła na biodrach pas od miecza jednak nie dopięła broni do sprzączki. Idzie na śniadanie. Wyszła z komnaty i ruszyła w stronę jadalni.
- Wyspana? - usłyszała przemierzając skrzyżowanie. Ull podszedł z uśmiechem przyklejonym do ust. Kiedy przekonał jedną z pokojówek do spędzenia z nim nocy, kłopoty odpędził w najdalszy zakątek umysłu. Kiedy się obudził, ze nic innego mu nie pozostało jak czekać. Więc nie zamierzał się przejmować na zapas.
- Tak, nie mogę się doczekać kiedy ruszymy w drogę - przyznała blondynka odgarniając włosy na plecy.
- Nie wierze - prychnął wesoło.
-Nie odezwę się ani słowem do Robin dopóki mnie nie przeprosi - zapewniła go.
- Doprawdy? Przepraszam załatwi sprawę?
- Nie.. - odparła z nutą zawahania. - Na wybaczenie trzeba zasłużyć -dodała skręcając w kolejny korytarz.
Offline
Robin liczyła na to, że sen ją zregeneruje, ale zamiast wstać wypoczętą, wydawało się jej, że nie przespała całej nocy. Uchyliła ociężałe powieki, i spoglądała w sam środek sufitu, który nieco rozmazywał się jej w oczach. Zebrała w sobie resztkę energii i wstała z łóżka, ale i tu nie obyło się bez zawrotów głowy, które zmusiły ją do ponownego przysiądnięcia na łóżku. Może ten świat jej nie sprzyjał, albo była już naprawdę zmęczona. Mimo to nie mogła sobie teraz na to pozwolić. Dlatego wzięła głęboki wdech i ponownie wstała, tym razem wolniej z łóżka i wyszła z komnaty zmierrzając prosto na śniadanie. Liczyła na to, że jak coś zje, to poczuje się nieco lepiej.
Clint zmarszczył brwi, już od momentu, kiedy Robin przekroczyła próg jadalni. Była znacznie bardziej blada niż zazwyczaj, porcelanowy odcień skóry teraz wydawał się przybrać nieco bardziej szarą barwę. Pod oczami odznaczały się wyraźne cienie, a rumiane do tej pory usta, zbladły.
-Dobrze się czujesz?- Zapytał się, kiedy Robin usiadła z ciężkim westchnieniem obok niego.
-Tak, nie najgorzej, a czemu się pytasz?
-Bo nie wyglądasz najlepiej
-Zjem coś i będzie dobrze- Mruknęła wlewając sobie soku jabłkowego i chwytając za kromkę chleba, którą posmarowała grubą warstwą dżemu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- A tobie co tak wesoło? Wręcz tryskasz energią- zaciekawiła się blondynka.
Od razu gdy Ull pojawił się na korytarzu zauważyła jego dobry nastrój. SZedł z wysoko podniesioną głową, sprężystym krokiem. Na ustach co jakiś czas pojawiał się delikatny uśmiech.
- Wyruszamy na poszukiwania artefaktu, który pozwala na wędrówki międzywymiarowe, wiadomo że to ciekawe - odpowiedział jej z uśmiechem.
- Zgoda, nie chcesz nie mów - wzruszyła ramionami. Od razu wyczuła że kłamie. Nie czuła od niego ekscytacji.
Weszli do jadalni, gdzie siedzieli już Clint i Robin.
- Dzień dobry towarzysze - powiedział Ull zajmując krzesło naprzeciw Robin.
Addie skinęła głową i zupełnie ignorując Robin usiadła naprzeciw łucznika. Ull miał ochotę się roześmiać. Blondyna zachowywała się jak obrażona księżniczka, rozumiał ją, ale z drugiej strony z łatwością mogłaby rozkręcić awanturę, dlatego uwagi postanowił zachować dla siebie. Mężczyzna sięgnął przez stół po chleb. Wtedy jego wzrok zatrzymał się na rudej.
- Kac? Czy choroba? Nie wyglądasz najlepiej - zagadał.
Offline
Dziewczyna jadła sobie spokojnie, a przynajmniej do momentu, aż pozostała dwójka z ich drużyny do nich dołączyła. Sama nie spojrzała na Addie skupiona bardziej na jedzeniu. Miała nadzieję, że to sprawi, że poczuje się, chociaż odrobinę lepiej. Nie chciała, aby ich wyjazd został znowu przełożony, bo i tak już dużo czasu zmarnowali w tym domostwie.
-No kolejny- Mruknęła, kiedy i Ull zwrócił uwagę na jej kiepski wygląd
-Po prostu naprawdę nie wyglądasz dobrze, jeżeli się źle czujesz możemy przeciez wyruszyć jutro
-Nie, wszystko jest dobrze, zmarnowaliśmy już za dużo czasu, aby tracić go jeszcze więcej. Jak ruszymy, to poczuje się od razu lepiej- Powiedziała i wróciła do jedzenia. Porządny posiłek faktycznie sprawił, że dziewczyna odzyskała nieco energii, chociaż bladość cały czas utrzymywała się na jej twarzy, to przynajmniej nie kręciło się jej w głowie przy wstawaniu. Była w stanie wyjść na dziedziniec, gdzie czekały za nimi ich konie i musiała przyznać, że ucieszyła się na ich widok. Siedzenie w tym dworze, ci wszyscy sztywni ludzie, etykieta, no i konflikt, jaki się narodził, to wszystko sprawiło, że dziewczyna poczuła się dziwnie przeciążona. Może gdzieś się łudziła, że wyjeżdżając stąd zostawią wszystko za sobą, a atmosfera w drużynie wróci do normalności
-Jedźmy- Mruknęła i wdrapała się na konia, którego nawet polubiła.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie dyskretnie spojrzała na Robin, gdy Ull skomentował jej wygląd. Faktycznie wyglądała na zmęczoną.. Z ulga przyjęła, ze Robin nie chcę zostawać we dworze kolejnego dnia. Po zjedzonym śniadaniu wróciła do komnaty zabrała swoją torbę i niezwłocznie udała się na dziedziniec. Gdzie czekała reszta grupy. Bjorn w towarzystwie żony przyszli by pożegnać gości. Olha nie wahając się krótko przytuliła Addie życząc jej szczęśliwej podróży.
Addie oddała torbę Ullowi, który zwinnie zaczepił ją za siodłem konia.
- Dziękuję przyjaciele. Było dla mnie zaszczytem was gościć. Niech bogowie wam sprzyjają. Mam nadzieję, że w drodze powrotnej również zajedziecie do Ostatniego Domostwa - powiedział zatrzymując wzrok na Robin.
Niemo przypomniał o umowie jaką zawarli. Widok zmęczonej bogini zastanowił lorda. Wampir zaczął działać i to szybciej niż się spodziewał. Miał cichą nadzieję, że ruda dojedzie na miejsce podróży zanim medalion wyssie z niej całą moc.
Addie wskoczyła na wierzchowca. Poprawiła strzemiona. Była gotowa. I ona z podekscytowaniem czkała za wyprawą, tym bardziej, że Ull twierdził, że przed zachodem słońca powinni być na miejscu.
- Niedoczekanie - mruknął Ull poprawiając się w siodle. Chciał jak najszybciej wyjechać. Nie miał zamiaru tu wracać. Zastanawiał się czy w ogóle jeszcze jego noga postanie w tym dworze. Bjorn dziwaczał coraz bardziej, ale i sprytnie to ukrywał.
- Dziękujemy za gościnę. Niech bogowie nad wami czuwają - pożegnała się Addie po czym wszyscy ruszyli w stronę bramy.
Offline
Robin jedynie niemo kiwnęła głową na te jakże kwieciste pożegnanie. Nie umknął jej uwadze również spojrzenie Bjorna, które było wybitnie sugestywne. Nie odpowiedziała na nie niczym, po prostu ścisnęła obcasami butów, boki konia, a ten parsknął głośno i powoli ruszył z miejsca. Dziewczyna nawet się nie obejrzała za siebie, po prostu chciała już przejechać tę cholerną bramę i zostawić wszystko za sobą. I faktycznie, kiedy wyjechali przez solidną żelazną bramę, poczuła, że znowu może swobodnie oddychać. Uczucie bycia obserwowaną zniknęło.
-Nie wiem jak wy- Przerwała w końcu jako pierwsza milczenie -Ale ja chyba wolę już zwykłe gospody, są bardziej przytulne niż ten dwór- Była wielki i piękny co z tego że pełen ludzi, jak panował w nim przedziwny chłód, i wcale nie chodziło o faktyczną temperaturę, a bardziej atmosferę, jaka w nim panowała.
-Fakt, nie było w nim zbyt przyjaźnie- Zgodził się Clint. On z kolei miał nadzieję na to, że jego i Ulla drobny podstęp się uda, oraz że dziewczyny, kiedy zdadzą sobie sprawę z tego, że to wszystko, co je spotka, było ich sprawką, nie postanowią się na nich wyżyć. Chciał zrobić to dla dobra ich wszystkich.
Droga mijała im dość spokojnie, przeważnie w milczeniu, ale najwyraźniej nikomu to nie przeszkadzało jakoś wybitnie, bo przynajmniej nie musieli wysłuchiwać kłótni dwóch dziewczyn, które były zbyt uparte, aby zdać sobie sprawę z tego, że sprzeczki nie miały najmniejszego sensu, i psuł jedynie atmosferę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Droga mijała nad wyraz spokojnie. Addie ciążyła cisza jaką postanowiła zachować, ale nie miała zamiaru odpuścić. Jeśli się odezwie, Robin nie powstrzyma się od komentarza, a wtedy już blisko do zapłonu.
Ull jechał lekko z przodu obmyślając gdzie zostawić grupę, by w spokoju przygotować zasadzkę na dziewczyny. Nikomu nie mogła się stać krzywda. Trzeba będzie połączyć zaklęcia. Nie był pewny czy w tej formie da sobie z tym radę. Najwyżej będzie improwizował, zresztą jak zwykle.
Dokoła drogi w trawie zaczynały się przebijać pojedyncze szare kamienie, po drodze pojawiały się pagórki, a drzewa i roślinność stopniowo się przerzedzały. Przed oczami podróżników rozciągał się pas górski. Ull zarządził postój. kiedy dojechali do wejścia do wąwozu.
- Napójcie konie. Przygotujcie się na ciężkie warunki… pojadę przodem, zobaczę czy trakt jest cały. Czasem zdarzają się kamienne lawiny - powiedział z pełną powaga. - Jeśli droga będzie nieprzejezdna będziemy musieli podejść z innej strony. - wyjaśnił po czym ruszył prosto w ścieżkę wąwozu.
Addie zeskoczyła z siodła i zaprowadziła konia do sadzawki, która kryła się w cieniu drzew. Sama obmyła dłonie zanurzając je w chłodnej wodzie.
Offline
Chyba wszyscy przeczuwali, że spokojna droga, która prowadziła ich do tej pory przez przyjemne lasy i łąki, właśnie się kończyła. Robin nabrała więcej powietrza, kiedy już z daleka dostrzegła skalne konstrukcje. Teraz nie mogli sobie pozwolić na nawet najmniejszy błąd, bo może ich to kosztować życie. Spojrzała ukradkiem na Clinta. On również wydawał się być tym przejęty, chociaż zachowywał pozorny spokój.
Wszyscy dostali trochę czasu, aby przygotować się oraz konie na potencjalne przeszkody. Robin zeszła z konia i również podprowadziła go pod sadzawkę i poklepała go delikatnie po szyi. Koń od razu zniżył łeb i zaczął pić przyjemnie chłodną wodę.
-Będziesz pokazywać swoją obrazę już przez całą drogę?- Zapytała się, kiedy Addie znalazła się obok niej.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie prychnęła cicho słysząc komentarz Robin. Najwyraźniej ruda nie zamierzała w żaden sposób przeprosić i przejść do porządku dziennego. Addie nie zamierzała odpuścić. Uważała, że przeprosiny się jej należą.
- Nie mam ci nic do powiedzenia - powiedziała chłodno zostawiając zwierze przy wodopoju. Blondynka wróciła na ścieżkę, stanęła z założonymi rękami przyglądając się górom. Żeby zapanować nad złością próbowała zmienić tor myśli. Zaczęła się zastawiać czy faktycznie szlak będzie aż taki ciężki jak mówil Ull.
…
Kiedy upewnił się, że odjechał dostatecznie daleko, zatrzymał konia. Przywiązał uzdę do jednego z krzaków i ruszył w dalszą drogę na piechotę. Złapał między palce łodyżkę wysokiej trawy i włożył ją do ust delikatnie mieląc wargami. Zatrzymał się przy półce skalnej. Wyszeptał w nieznanym języku krótkie zdanie. Poczuł jak ciepło rozchodzi się po jego ciele. Uczucie mrowienia sprawiło, że uśmiechnął się lekko. Podskoczył, a siła z jaka poszybował pozwoliła mu złapać się wystającego kawałka skały. Następny był po lewej, jakieś trzy metry wyżej. Spiął mięśnie i odpychając się nogami znów podskoczył łapiąc się skalnej półki. Przyspieszył. Buty lewitacji nie tak miały działać, ale lepsze to niż nic. Kiedy znalazł się na szczycie musiał chwile odpocząć. Wziął kilka głębokich oddechów. Musiał wszystko sprawdzić. Rozwidlenie było nienaruszone. Nie koniecznie było czym się porządzić, ale i na to znajdzie się rada.
Kiedy zastawił pułapkę, spłynął po kamiennej ścianie jak dziecko,które rozpędziło się na zjeżdżalni. Zaklęcia zadziałają na sygnał. Wskoczył w siodło i lekkim kłusem ruszył do obozu.
Offline
-Czyli raczej tak- Mruknęła do siebie, kiedy Addie się oddaliła. Poklepała jeszcze raz konia, a potem rozejrzała się po terenie. Już teraz wiedziała, że kiedy wejdą do tego przesmyku, nie będzie im wcale tak łatwo się z niego wydostać. Kręta i niebezpieczna droga, była tak naprawdę niczym. Robin bardziej zastanawiała się nad tym co mogą spotkać po drodze. Zaraz na początku tej przygody ona i Addie musiały stanąć do walki z trollem, który za wszelką cenę próbował je rozgnieść swoją maczugą. Musiała przyznać, że wówczas ta walka poszła im naprawdę dobrze, ale wówczas nie wiedziały ile mają ze sobą wspólnego, oraz nie skupiły się na odkrywaniu swoich negatywnych cech. Robin westchnęła ciężko. Wiedziała, że zrobiła źle, ale co miała teraz zrobić. Czy naprawdę zwykłe przepraszam byłoby w stanie załatwić sprawę. Przecież nie będzie się płaszczyć i przepraszać za swoje emocje.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Ull wrócił do towarzyszy obrzucił wszystkich badawczym spojrzeniem. Addie stała w bezpiecznej odległości od Robin, a Clint wydawał się korzystać z chwili spokoju.
- Grupa na koń. Droga jest przejezdna. Wreszcie brak kłód pod nogi to zasługuje na pieśń, przynajmniej sam tak uważam. Do boju- wykręcił konia w stronę wąwozu po czym zaczął na udach wyklepywać skoczną melodie. Zaczął śpiewać wesołą pieśń prowadząc towarzyszy ku nowej przygodzie.
Addie podeszła do konia i bez zwłoki na niego wskoczyła. Kiedy Ull zaczął śpiewać uśmiechnęła się pod nosem. Wjechali do wąwozu w akompaniamencie przyśpiewek przewodnika.
Droga prowadziła podróżników w górę, Konie zaczynały mieć lekkie kłopoty w podchodzeniu pod górę, a kamienne podłoże nie pomagało, gdyż spod kopyt co jakiś czas uciekały kamienie. Ull nie zaprzestał śpiewów. Skończył jedną piosenkę zaczynał następną. Podjechał do Clinta i zanim nabrał powietrza przed kolejną zwrotką szepnął do niego. -Skręcaj w lewo, nie ważne co powiem.
Przewodnik znów zaczął raczyć towarzyszy kolejną piosnką. Zbliżali się do miejsca rozwidlenia. Mężczyzna klasnął dwa razy i zagwizdał. Góry zawały się odpowiedzieć. Zagrzmiało, ziemia zaczęła się trząść.
- Stop - rozkazał Ull.
Nagle kamienna ściana przed nimi zaczęła pękać.
- Cholera. Jazda. nie może nam odciąć drogi! - zawołał zmuszając konia do galopu. Gdy tylko zbliżyli się rozwidlenia kamienie zaczęły toczyć się w dół z ogromną prędkością.
- Uciekać - krzyknął wykręcając się w prawą stronę.
Addie nie przyszło nic innego jak ruszyć w prawą stronę. Pognała konia do przodu, w ogromnym hałasie straciła kontakt z resztą grupy. Koń Addie stanął dęba, gdy tuż za nim zaczęła tworzyć się kamienna ściana. Kobieta spadła z wierzchowca, uderzając głową po kamienne podłoże. Zrobiło się jej ciemno przed oczami.
Offline
Robin niezbyt podzielała dobre samopoczucie Ulla, który wydawał się być w aż nazbyt dobrym nastroju, szczególnie że to on sam ostrzegał ich przed trudną drogą, jaka ich czekała. Coś Robin tutaj nie pasowało, ale i tak najpewniej nie dowiedziałaby się co. Dlatego też bez słowa wskoczyła ponownie na swojego konia, którego odciągnęła od sadzawki i dołączyła do pozostałych. W dość ścisłej karawnie ruszyli do przodu, a droga była dokładnie taka jak opisał ja Ull. Wąska ścieżka prowadziła w górę, koniec co jakiś czas rżały i ślizgały się na nie stabilnym podłożu.
-Czy na piechotę nie byłoby bezpieczniej?
-Pewnie by było, ale stracilibyśmy za dużo czasu- Odpowiedział Clint, który próbował zapanować nad swoim koniem, który przez moment zaprotestował przed dalszą drogą. Ull nadal był w doskonałym nastroju, nie przerywał swojego nucenia, a przynajmniej tak było do pewnego momentu. Kilka drobnych kamieni spadło ze zbocza góry, a ziemia pod nimi groźnie zatrzęsła się. Nikt nie potrzebował powtórzenia polecania. Cała czwórka ruszyła galopem za Ullem, a kamienie zaczynały niemal walić się im na głowy. Koń Robin spanikowany, przy rozwidleniu zarżał głośno i zdawał się już sam przejąć inicjatywę i pognał przodem prosto w lewą odnogę.
-Choler stój...- Powiedziała, kiedy drobne kamienie muskały jej twarz, tworząc drobne rozcięcia na skórze. Odwróciła się, i wtedy dostrzegła, że Addie została zrzucona z konia, wylądowała na ziemi i znieruchomiała. Ruda pociągnęła z całej siły za wodzę, a koń zarżał głośno i zarył kopytami w ziemię. Zmusiła go do zawrócenia i ponownie galopem wróciła do miejsca, które obecnie było zawalone kamieniami. Spojrzała na Addie, która wydawała się dość mocno zamroczona. Ziemia nadal drżała niebezpiecznie, chociaż wydawało się, że lawina zaczynała tracić na sile, to lepiej było nie ryzykować. Dziewczyna zeskoczyła ze swojego konia i sprawnie podbiegła do leżącej dziewczyny.
-No dawaj dziewczyno- Powiedziała do siebie próbując podnieść bezwładne ciało Addie. Wtedy dostrzegła, jak obok niej stacza się kilka drobnych kamieni. Robin uniosła głowę do góry i otworzyła szeroko oczy, kiedy dostrzegła jak jeden wielki głaz nad ich głowami, zaczyna się niebezpiecznie chwiać.
-Kurwa...- Wyrwało się jej i zmuszając swoje ciało do wysiłku, przeciągnęła Addie bliżej koni. Dziewczyna dyszała ciężko, i marzyła o tym, aby chociaż chwilę odpocząć, ale jeszcze nie mogła. Zmusiła się do kolejnego wysiłku i jakoś wsadziła dziewczynę na swojego konia, po czym sama na niego wskoczyła i chwyciła za uzdę konia Addie.
-Dawaj, zabierz nas stąd- Poleciła i przycisnęła boki wierzchowca butami, a koń jedynie zarżał głośno i pognał przed siebie. Za swoimi plecami usłyszała głośny huk, który świadczył o tym, że skała musiała w końcu spać.
Zatrzymała konia dopiero w chwili, kiedy upewniła się, że już żadne drobne kamyki nie zlatują, oraz że ziemia przestała drżeć. Zeszła z konia i ściągnęła z niego blondynkę opierając ją o skałę
-Hej, obudź się- Mruknęła w jej stronę, potrząsając lekko jej ramieniem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Pierwsze co poczuła odzyskując przytomność był tępy ból z tyłu głowy. Próbowała otworzyć oczy, ale obraz ciągle była zamazany, jakby znajdowała się w gęstej mgle. Mdłości dołączyły chwilę później. Kobieta skrzywiła się próbują zapanować nad dolegliwościami. Czuła jak ktoś potrząsa jej ramieniem. Głos dochodził do niej powoli, na początku jakby stała za ściana. Dźwięki dudniły jej w uszach.
- Loki - mruknęła drżącymi wargami. próbując wrócić do rzeczywistości.
Znów spróbowała otworzyć oczy. Niestety Robin była ostatnią osobą, która chciałaby zobaczyć. Blondynka spięła się wbijając wzrok w rudą. Uważnie śledziła jej ręce. Addie zerwała się na równe nogi mijając rudowłosą. Prędkość z jaką postanowiła się podnieść nie podziałała na nią dobrze. Zawroty głowy spowodowały kolejne mroczki. Znów zrobiło jej się słabo. Blondynka pochyliła się do przodu opierając dłonie na udach próbowała uspokoić rozszalały oddech.
…
- Taaa - westchnął Ull patrząc na swoje dzieło. Ściana głazów była zdecydowanie nie do przejścia.
- Robin! Addie! - krzyknął w stronę ściany. - Jesteście całe?! Widziałeś? Jak rzuciła się na pomoc? - zwrócił się do Clinta komentując zachowanie Robin. - Dziewczyna zmienia nastawienie jak rękawiczki. Jak tylko dadzą znak, że są całe, ruszamy - dodał podchodząc pod swoje dzieło.
- Halo! - krzyknął jeszcze raz
Offline
Robin odetchnęła z ulga, kiedy zobaczyła, że Addie na szczęście się rusza, a zaraz potem zesztywniała lekko, kiedy wymówiła dobrze znane jej imię. Ponownie dźwięk tego imienia sprawił, że na jej ciele pojawiły się dreszcze.
-Muszę cię rozczarować, ale do niego mi dość daleko- Mruknęła i uśmiechnęła się lekko, ale ten uśmiech szybko zszedł z jej twarzy, kiedy dziewczyna dość gwałtownie postanowiła się podnieść, co równie szybko odbiło się na jej samopoczuciu.
-Jej...nie ma za co- Powiedziała ponownie do siebie, i spojrzała w stronę blondynki, która usiłowała odzyskać równowagę. Ich sytuacja obecnie nie była najlepsza, i chciały czy nie musiały we dwie spróbować jakoś powrócić do Ulla i Clinta, o ile w ogóle przeżyli tę lawinę. Wtedy do uszu Robin doszedł znajomy głos. Nieco rozmyty przez skały, ale od razu go poznała. Wstała z ziemi i spojrzała w górę zupełnie tak jakby spodziewała się, że z nieba zleci na nich prosto Ull. Szybko zdała sobie sprawę z tego, że po prostu się rozdzielili, co samo w sobie nie było najlepszą opcją
-Tak, nic nam nie jest- Odkrzyknęła dając tym samym znak pozostałej dwójce, że udało się im przetrwać lawinę -Chociaż Addie, jest chyba lekko oszołomiona- Dodała i westchnęła ciężko.
........................................................................................
Clint zgodnie z umową pognał od razu z Ullem i po chwili znaleźli się w bezpiecznej odnodze. Trzeba było przyznać, że cała ta lawina mogła być nawet delikatną przesadą, bo teraz nie mieli tak naprawdę pewności czy dziewczynom nic nie jest. Wierzył w zdolności Robin, ale nie mieli pojęcia ile skał zleciało po drugiej stronie. Dlatego z wyraźnym napięciem na twarzy oczekiwał na jaki kolwiek sygnał od dziewczyn, które były uwięzione po drugiej stronie. Czas ten dłużył się mu niemiłosiernie
-Może jednak...- Urwał bo Robin odezwała się po drugiej stronie. Odetchnął z wyraźną ulgą. Zaczął się już martwić, że jego pomysł nie był do końca tak dobry jak mu się wydawało. Treningi przyszłych agentów były przeprowadzane w pełni kontrolowanych warunkach, tutaj oprócz zwalenia lawiny nie mieli już panowania nad niczym więcej
-Nie zostawiłaby jej. Szczególnie teraz, kiedy wyjaśniło się wiele rzeczy. Nie tego była uczona. Chociaż uparcie twierdzi, że woli być egoistką, to rzadko nią była- Pamiętał jak pognała na ratunek tym dzieciakom z domu dziecka. Z tej pomocy nie miała dosłownie nic, ale zadziałał instynkt, którego posłuchała, chociaż przy okazji złamała kilka innych zasad ustanowionych przez Starka.
-Spróbujcie iść przed siebie, może uda się nam gdzieś spotkać- Odkrzyknął w stronę Robin.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie powoli dochodziła do siebie, ale nie zdecydowała się dołączyć do porozumiewanie się z chłopakami za pomocą krzyków. Zawroty głowy powoli przechodziły. Wzięła głęboki oddech i wyprostowała sylwetkę. Uniosła dłoń do głowy. Delikatnie przejechała palcami miejsca, którym uderzyła. Skrzywiła się czując dużego guza. Kobieta rozejrzała się dookoła. Droga, którą się tu dostała była zawalona głazami po drugiej stronie była jedynie wąska ścieżka przy skalnej ścianie. Miała ochotę zacząć panikować. Ostatnią osobą, z którą chciałaby tu być była Robin. Nadal słabo się czuła, a fakt, że będzie musiała mieć oczy dookoła głowy nie napawał optymizmem. Nie mogła mieć pewności, że Robin nie zdecyduje się zrzucić jej ze skały.
– Musimy zawrócić – powiedziała słabo.
– Dziewczyny! – usłyszała krzyk Ulla. – Idźcie przed siebie, nie zbaczajcie ze szlaku, w górę. Spotkamy się przy starym moście linowym! – krzyczał przewodnik.
Addie chciała wykrzyczeć teraz największe przekleństwa jakie znała. Nie miała najmniejszej ochoty nigdzie iść mając za towarzyszkę Robin. Westchnęła głośno. Los znów postanowił ze mnie zadrwić – pomyślała podchodząc do wystraszonego konia. Zwierzę nie chciało jej do siebie dopuścić. Blondyna wyciągnęła przed siebie rękę i powoli uspokoiła i siebie i jego. Zdjęła z konia siodło i swoją torbę.
– Konie już się nie przydadzą. Jest za stromo – rzuciła w przestrzeń, nawet nie zadała sobie trudu by spojrzeć na rudą.
Offline
Robin słysząc, że Addie chce zawracać, spojrzała odruchowo w stronę zwaliska, które zablokowało im drogę powrotną
-Obawiam się, że to odpada, no chyba że umiesz latać- Mruknęła. Pod skórą czuła co teraz się szykowało. Addie była na nią wściekła, za co absolutnie jej nie winiła, ona miała dość duży problem jeżeli chodzi o przyznawanie się do własnych błędów. I nagle w wirze tego wszystkiego znalazły się w punkcie w którym musiały ze sobą jakoś współpracować. Ull potwierdził słowa Clinta. Musiały ruszyć przed siebie, aby dołączyć do pozostałych.
-Chyba innego wyboru nie mamy- Powiedziała i sama podeszła do konia, którego zaczęła powoli uwalniać z wszelkiego osprzętu jaki na nim się znajdował. Chciała powiedzieć do Addie, że od teraz muszą polegać na sobie, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. W wyobraźni widziała już to spojrzenie blondynki, oraz być może jakąś ripostę, która dotyczyła by tego, że ostatnia rzecz jaką blondynka zrobi, to zaufanie jej. Ruszyła więc bez słowa przodem, aby dać dziewczynie więcej komfortu i pewności, że nagle nie dostanie w plecy żadnym ognistym pociskiem. Robin powoli, krok po kroku zaczęła iść wzdłuż ściany.
-Nie patrz w dół, nie patrz w dół- Powtarzała sobie raz po raz, przyciskając swoje plecy tak mocno do przyjemnie chłodnej skalnej ściany zupełnie tak jakby to właśnie ona miała ją uratować przed upadkiem. Starała się stawiać stopy tak, aby cała ich powierzchnia znajdowała się na półce skalnej. W pewnym, jednak momencie jej wzrok tylko na ułamek sekundy skierował się w dół, a kiedy Ruda dostrzegła rozciągającą się przed nimi przepaść, którą w pewnym momencie otulał mrok tak, że nie można było dostrzec co znajduje się na samym jej dole, zatrzymała się gwałtownie, i wbiła palce w skałę. Zacisnęła mocno powieki, a na jej czole zaczęły pojawiać się krople potu. Czuła jak nogi zaczęły jej niebezpiecznie drżeć, a kilka drobnych kamyków zsunęło się z półki i z cichym echem potoczyły się prosto na sam dół.
-W co ja się wpakowałam...- Powiedziała drżącym głosem. Dziewczyna dosłownie zastygła nie będąc w stanie wykonać kolejnego kroku ani w przód ani w tył. Wpatrywała się po prostu gdzieś w górę, walcząc sama ze sobą i swoim lękiem wysokości.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.058 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.5 MB (Maksimum: 1.91 MB) ]