Nie jesteś zalogowany na forum.
Addie nie miała zamiaru odzywać się, dopóki nie będzie to absolutnie konieczne. Z ulgą przyjęła fakt, że Robin zdecydowała się iść pierwsza. O dziwo ruda nie zdążyła jeszcze użyć swych irytujących zdolności do denerwowania. Blondynka nie miała zamiaru komentować również tego ciesząc się, że w spokoju może poradzić sobie z bólem głowy. Ścieżka mocno się skurczyła, a w dole bezdenna przepaść. Addie sunęła krok po kroku przyciskając się do ściany. Nie miała większego problemu z wysokością, jednak spacer po skalnej ścianie bez asekuracji i zabezpieczeń nie napawał optymizmem. Wyrównała oddech i starając nie patrzeć w dół przesuwała się do przodu. Widok niepewnej Robin przodu wzbudził niej zainteresowanie. Na początku chciała pocisnąć jakimś ciętym komentarzem, dopiero po chwili zorientowała się, że ruda naprawdę się boi.
– Co jest? Tylko mi nie mów, że masz lęk wysokości?
Offline
Robin miała wrażenie, że serce za chwile wyrwie się z jej klatki piersiowej. Dałaby sobie nawet głowę uciąć, że gdyby Addie bardzo chciała, to by mogła bez problemu zobaczyć jak odznacza się wyraźnie na jej klatce piersiowej. Nigdy nie lubiła wysokości. Przeszklona siedziba avengersów, sprawiała, że przez długi czas nie była w stanie usiedzieć w salonie. Tak naprawdę nigdy nie podeszła na tyle blisko, aby obejrzeć panoramę Nowego Jorku, chociaż wielu z Avengersów próbowało ją podpuścić, aby to zrobiła, to tak naprawdę nigdy się na to nie zdecydowała. Bezpiecznie czuła się teraz sama ze sobą, we własnym umyśle, ale ten spokój zburzył głos, Addie która postanowiła na głos wspomnieć o jej lęku wysokości, a co za tym idzie poniekąd potwierdzić, że w tej chwili jest jak najbardziej uzasadniony
-A weź daj mi spokój- Odpowiedziała przez zaciśnięte zęby. Addie mogła w pewnym momencie dopatrzeć się dość dziwnego ruchu, jaki pojawił się u Robin. Jej ciało drgnęło i lekko zostało szarpnięte zupełnie tak jakby dziewczyna starała się zmusić do ruszenia się dalej, ale jej stopy zaparły się i odmówił jakiego kolwiek dalszego ruchu
-Chrzanię to, zostanę tutaj może jakieś kruki i wrony mnie rozdziobią- Nie była osobą bez ograniczeń, ona też miała swoje lęki, które w tej chwili i to w najmniej odpowiedniej chwili postanowiły dać o sobie znać.
-Dlaczego to drzewo świata jest tak daleko, czemu nie zasadzili go na jakiejś przyjemniejszej trasie- Mówiła bardziej do siebie raz po raz, narzekając na sytuację w jakiej się obecnie znalazła
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z niedowierzaniem słuchała pokrętnych tłumaczeń Robin. Objawienia się jej lęku w takiej chwili było całkowicie nie na rękę. Na słowa, że nie ma zamiaru dalej iść Addie wykurzyła się jeszcze bardziej.
- Jakie zostaje? Nie ma mowy ruszaj się – warknęła, podchodząc kolejny krok w stronę rudej.
Po chwili jednak doszło do niej, że wcale nie poprawia tym sytuacji. Kobieta delikatnie wychyliła się zza Robin ścieżka nieco się rozwidlała. Była na tyle szeroka, że będą mogły swobodnie przejść dalej. Urwisko nadal stanowiło zagrożenie, ale szersza ścieżka była bezpieczniejsza. Nie miała w planach pomaganie Robin, ale widok przerażonej dziewczyny zmienił jej nastawienie. Warknęła cicho po czym starała się utrzymać nerwy na wodzy.
– Mamy dwie opcje. Ukryję twój strach w głowie, ale to ma swoją cenę. Następnym razem, kiedy będziesz się bała, twój strach będzie większy. Marne szanse, że ta droga szybko się skończy więc to trochę niebezpieczne. Druga opcja jest mniej przyjemna, bo nie zakłada magicznych ingerencji… – wyjaśniła siląc się na spokojny ton.
Pomóc Robin była ostatnia na jej liście rzeczy do zrobienia, ale bez tego nie pójdą dalej.
– Spójrz tam, ścieżka się poszerza. Spójrz. To tylko parę metrów. Dasz radę.
Offline
Robin znajdowała się w tej chwili w prawdziwym impasie. Miała faktycznie dwie opcje. Mogła stać tutaj w miejscu i zostać uwięziona przy tej ścianie, z przepaścią przed sobą, albo mogła ruszyć trochę do przodu, aby dojść na nieco bardziej stabilny teren. I jednego i drugiego bała się niemal w takim samym stopniu, ale jednak chęć wyjścia z tej sytuacji wygrała. Bardzo powoli i niepewnie ruszyła nogami i postawiła kolejny krok, ale czuła się tak jakby był to pierwszy.
-Spokojnie, walczyłaś z hydrą, wpadłaś do palącego się domu, ba z iloma kosmitami stoczyłaś bój to nie zliczysz- Próbowała sama siebie przekonać o własnej o odwadze. Szła powoli do przodu, ale cały czas patrzyła w górę, aby tylko znowu nie zerknąć na tę przerażającą otchłań. I faktycznie po kilkunastu dość powolnych i niepewnych krokach, półka skalna zaczynała robić się coraz szersza, jednak nawet wtedy Robin nie odklejała się od ściany. Szła dzielnie, ale powoli. Nie zauważyła nawet momentu, w którym wąska półka zrobiła się szeroka jak ulica, tak że Addie mogła ją już spokojnie wyprzedzić bez obawy o własne życie, ale Ruda nadal krok za krokiem szła przyklejona do ściany.
-Trzeba było skręcić w drugą odnogę, może tam byłoby bezpieczniej- Narzekała sama dla siebie, oraz aby oderwać myśli od przykrej sytuacji, stania nad przepaścią, chociaż do owej przepaści obecnie dzielił ją całkiem spory kawałek, ona jednak tak długo jak miała świadomość tego, że ona tam nadal jest nie miała zamiaru puszczać się ściany, co dla obserwatora z boku musiało być dość zabawnym widokiem
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z ulgą przyjęła fakt, że Robin wzięła się w garść. Powoli przeszły na szerszą ścieżkę. Blondynka bez obaw mogła wyprzedzić Robin i to też uczyniła. Sprężystym krokiem minęła dziewczynę, która na dal kurczowo trzymała się ściany. Addie zatrzymała się przypatrując się poczynaniom rudowłosej. Gdyby nie fakt, że Robin faktycznie się bała bez zawahania roześmiałaby się przyglądając się cudacznemu krokowi rudej. Założyła ręce na piersi przenosząc ciężar ciała na prawą nogę.
– Co robisz? Przecież możesz już iść normalnie, ścieżka szeroka jak Wallstreat– powiedziała z grymasem na twarzy. Najchętniej zostawiłaby ją i ruszyła przed siebie.
– I w tydzień nie dojdziemy w takim tempie – westchnęła idąc spokojnie kilka kroków przed rudą.
Offline
Robin robiła w tej chwili wszystko, aby zadbać tylko o swój komfort psychiczny. Nawet jeżeli dojść jej do Addie, która już znacznie ją wyprzedziła a w zasadzie to była już na mecie i teraz obserwowała jej godne pożałowania wyczynania miało zająć jej tydzień, to by to zrobiła. Wolała uchować swoje życie, a to już dawno nie było w żaden sposób zagrożone to już nie było istotne.
-Powiedziałam, abyś dała mi spokój- Rzuciła w jej stronę, kiedy blondynka usiłowała ją nieco ponaglić -Uhhh...czepia się mnie zrobiła sobie ze mnie kozła ofiarnego- Powiedziała do siebie i ruszyła dalej do przodu kontynuując swój pokraczny krok. Jeszcze chwila minęła, ale w końcu dziewczynie udało się dołączyć do Addie, co uczciła klepnięciem na tyłek i ciężkim dyszeniem.
-Miałyśmy chodzić po drzewie świata, a nie jakiś półkach skalnych. Jak spotkam tę wiedźmę, to ją zatłukę- Miała nadzieję, że ta przygoda ostatni już raz będzie wymagać od niej takiego wyczynu, który w jej mniemaniu był wręcz olbrzymi. Na tyle olbrzymi, że nie miała by nic przeciwko temu, abv sam Odyn do nich zszedł i zabrał ją ze sobą będąc w pełni podziwu dla jej odwagi i waleczności.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Czyżbyś czuła się niekomfortowo? – zadrwiła kładąc dłoń na sercu. – Z całego serca… a nie czekaj, jednak nie – przewróciła oczami.
– Teraz miałyśmy? Gdzie się podziało ja? – skomentowała kolejną uwagę nie żałując ostrego tonu.
Jednak powstrzymała się od stwierdzenia, że raczej ta półka skalna to pikuś przy drzewie. Addie chciała jak najszybciej dotrzeć do chłopaków i jak najszybciej stracić Robin z oczu, dlatego postój Robin nie był jej na rękę. Oparła się plecami o kamienna ścianę delikatnie przykładając głowę do zimnej struktury by spróbować trochę zmniejszyć obrzęk. Była zmęczona, najchętniej zregenerowała by się w jakimś spokojnym miejscu, z dala od obecnej towarzyszki.
– Jechałaś w drugą stronę. Po co się wróciłaś? Kilka kamieni i twój problem by się rozwiązał - zapytała, próbując poukładać sobie w głowie fakt, że Robin jej pomogła. Mimo, że poprzedniego dnia próbowała zabić. Nie rozumiała jej zachowania, co irytowało ją jeszcze bardziej. Nie ufała jej, ale chciała usłyszeć jej wersję, bo może jednak jest jakieś wyjście z tej sytuacji.
Offline
Robin przewróciła oczami, słysząc złośliwości Addie. Była przyzwyczajona do takich zachowań, bo przecież sama bywała złośliwa, jak i obcowała ze Starkiem, który w ironii i złośliwości wydawał się być wręcz prawdziwym mistrzem. Postanowiła więc puścić to wszystko mimo uszu. W normalnych okolicznościach najpewniej nie pozostałaby dłużna i odgryzła się czymś równie wrednym, ale obecnie nie był to czas ani miejsce, na takie dogryzania. Blondynka, jednak postanowiła najwyraźniej wywołać godzinę szczerości. Robin podźwignęła się z ziemi, otrzepując się z kurzu.
-Wiem, że ciężko w to uwierzyć po tym wszystkim- Zaczęła powoli, starając się dobierać jak najbardziej rozważnie słowa. Nie chciała wywoływać kolejnej kłótni, która w tej chwili była im kompletnie zbędna.
-Ale w moim interesie nie leży twoja śmierć- Nie chciała jej tak naprawdę zabić, obecnie nie odczuwała w jej stronę tej samej złości co wcześniej, szczególnie kiedy koncepcja multiwersum okazała się być prawdziwa.
-To, co mi wtedy pokazałaś, ty, on...to wszystko... fakt, byłam wściekła, na Lokiego, na siebie, na ciebie. To się po prostu skumulowało, nie myślałam wtedy, co się może stać, nic nie myślałam, zadziałam tak jak zawsze, czyli instynktownie. O wszystko musiałam zawsze walczyć, nic mi nie przychodziło łatwo, tobie z resztą pewnie też nie. Tułałam się po świecie, i jedyna obrona, jaką miałam to ta znienawidzona moc. Nikt mi nigdy nie pokazał, że można inaczej. Walka o wszystko, albo nic to jedyne co umiem. A koniec końców i tak zostałam z niczym- Zakończyła swój wywód i westchnęła ciężko. Te słowa ciężko przechodziły jej przez gardło, bo tym samym odsłoniła się przed dziewczyną, zrobiła coś, czego nigdy nie robiła, teraz czuła się naprawdę bezbronna. Kiedy wszystkie maski opadły znowu była tą bezbronną dziewczyną
-Naprawdę cię przepraszam, popełniłam błąd- Dodała po chwili milczenia.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie słuchała Robin w skupieniu. Nie sądziła, że ruda tak się przed nią otworzy, liczyła bardziej na jakiś cięty komentarz, którym by kontratakowała. Tego co powiedziała zupełnie się nie spodziewała.
– Rozumiem – odezwała się niepewnie. – Kiedy teoria o tym, że on… – wzięła głęboki oddech, by mieć pewność, że nie straci kontroli nad głosem -… że on mógł mieć kogoś innego. Nie mieściło mi się to w głowie. W pierwszej chwili miałam wrażenie, że serce mi staje, a potem miałam ochotę wydrapać ci oczy – uśmiechnęła się półgębkiem. – Nie mogłam myśleć o niczym innym. Jakby w moich żyłach płynęła trucizna. Nie chciałam ci tego pokazać, ale nie umiałam tego powstrzymać. Tak długo walczyłam, czasem za nas oboje, kiedy on się poddawał, że nie widziałam nic oprócz własnego bólu.
Addie oparła się o kamienną ścianę, czując przybierający na sile ból brzucha. Oparła się plecami o zimną kamienną fakturę i westchnęła głośno.
– Nie mogę powiedzieć, że ci wybaczam. Jeszcze nie teraz. Ale to dobra droga. Myślę, że jakoś damy radę ze sobą wytrzymać – dodała uśmiechając się ledwo widocznie. Położyła dłoń na brzuchu jakby dotykiem chciała odegnać ból. Doceniła przeprosiny Robin, ale nie chciała jej zbyt szybko odpuszczać. Wiedziała, jaki charakter ma ta dziewczyna i nie chciała by za chwilę znów wróciły do punkty wyjścia. Może jesli obie się postarają to naprawdę droga nie będzie taka zła. Skoro okazało się, że mają ze sobą więcej wspólnego niż początkowo sądziły to i tematy do rozmów się znajda.
– Totalne szaleństwo, co nie? Równoległe rzeczywistości, różne wersje jednej osoby. Nadal ciężko mi w to uwierzyć – dodała prostując sylwetkę. Ból powoli mijał. W jej głowie pojawiła się myśl, że musi rozchodzić dolegliwości. Mocno grzmotnęła na kamienne podłoże. Na pewno uszkodziła sobie to i owo. Była pewna, że niedługo poczuje się lepiej, ale nie mogły zwlekać, musiały dotrzeć do chłopaków jak najszybciej.
Offline
Robin wysłuchała Addie, nie przerywała jej. Być może była to pierwsza tak szczera rozmowa, jaką przeprowadziły. W głowie rudej pojawiła się myśl, że może od tego powinny zacząć, zamiast próbować skakać sobie do oczu już na samym początku. Ale kiedy nie ma zaufania, to ciężko powiedzieć co tak naprawdę gra w duszy.
-W moim wypadku to on walczył. Nawet nie wiesz, ile razy miałam ochotę to wszystko pieprznąć w cholerę. Byłam już gotowa w pewnym momencie poddać się hydrze. Chciałam chociaż przez chwilę zdjąć ciężar z siebie, ciężar decyzji. Wtedy wizja bycia czyimś narzędziem nie wydawała się taka zła- Wtedy za wszystko, co robiła, mogłaby kogoś oskarżyć, miałaby winnych swojego złego samopoczucia. Było to dużo prostsze niż dźwiganie własnego poczucia winy i świadomości, że to ona i tylko ona odpowiada za wiele nieszczęść, jaka spotkała mieszkańców Nowego Jorku czy innych miejsc, w których się pojawiła. Robin również oparła się o kamienną ścianę obok Addie i stały tak przez chwilę w milczeniu. Robin wpatrywała się w ścianę naprzeciwko. Było jej trochę lepiej z tym, że Addie wydawała się ją rozumieć.
-Może nie jesteśmy aż tak różne jak mi się wydawało- Dodała po chwili milczenia i uśmiechnęła się lekko. Dużo przeszły i razem doświadczyły, a przed nimi jeszcze pewnie drugie tyle.
-O Multiwersum usłyszałam od jednego świrniętego pasera na Ilirii. Musiałam upewnić się, że to prawda. Strange był jedyną osobą, która mogła coś na ten temat wiedzieć. Oczywiście jak to on, ani nie potwierdził ani nie zaprzeczył, ale jak widać nie musiał- Robin nadal miała przedziwne wrażenie, że wpakowała się w coś w co nie powinna. Zainteresowała się tematem, który może przerastać jej możliwości czy to te pod kątem mocy czy możliwości pojmowania.
-Ruszajmy dalej, lepiej się nie zatrzymywać na zbyt długo- Dodała
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Tak – zgodziła się blondynka, gdy Robin zaproponowała kontynuowanie podróży.
Droga była szeroka i wyglądała na solidną, ale w górach wszystko może się zdarzyć. Blondynka postanowiła iść po zewnętrznej, od strony urwiska, by Robin mogła się czuć odrobinę bezpiecznej. Jej lek wysokości był utrudnieniem w wędrówce, ale nie mogły się poddać. Ścieżka przy kamiennej ścianie zaczęła się powoli zwężać, ale nadal dziewczyny miały dość miejsca by iść obok siebie. W pewnym momencie ścieżka ostro pięła się w górę, co mogło mieć tylko jedno rozwiązanie, wspinaczkę. Stanęły przed niemal gładką ścianą, która przecięła ich szlak. Addie zdjęła z nadgarstka bat i zaczęła wydłużać go w rękach. Musiały się wspiąć jakieś pięć, może sześć metrów w górę. Addie czuła w kościach, że Robin od tak nie podejmie się zadania i musi wymyślić sposób jak wspiąć się na górę i dotrzeć tam w jednym kawałku.
– Jak sobie radzisz ze wspinaczką? Widzę dwa rozwiązania. Albo próbujemy wspiąć się po ściance z zabezpieczeniem we dwie, albo po kolej po Pilfagellu. Może uda się wbić miecz w skałę, wtedy podciągniemy się jak na linie – zaproponowała patrząc wyczekująco na swoją towarzyszkę.
Offline
Kiedy dziewczyny doszły do skalnej ściany, która blokowała im dalsza drogę, Robin już przeczuwała co Addie za chwile powie. Przez myśl od razu przeszło jej jedyne rozwiązanie...wspinaczka. Więc ponownie poczuła jak niepokój zaczął ją ogarniać. Odruchowo rozejrzała się w obydwie strony, aby ku swojej uldze dopatrzeć się jakiejś bocznej odnogi, która mogłaby poprowadzić je nieco na około, ale jak na złość niczego takiego nie było. Spojrzała w górę i od razu poczuła jak kręci się jej w głowie. Z asekuracją czy bez, ciało za wszelką cenę próbowało bronić się przed oderwaniem stóp od ziemi.
-Przecież musisz, nie ma innej drogi, musisz- Starała się sama siebie zmotywować w myślach, co jak się szybko okazało spełzło na niczym, bo Robin nie ruszyła się nawet o milimetr.
-Użyj na mnie swoich mocy- Rzuciła nagle i spojrzała na Addie -Spróbuj wydobyć odwagę, czy co kolwiek co pozwoli mi tam wejść- Dziewczyna mówiła teraz całkiem poważnie, chociaż sama nie mogła w to uwierzyć. Do tej pory wzbraniała się przed tym, aby Addie w jakiś sposób grzebała jej w głowie czy emocjach. Teraz czuła, że to był jedyny sposób, dzięki któremu mogłaby wejść na tę ścianę i nie zatrzymać się w połowie sparaliżowana strachem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie zastygła w chwili, gdy do jej uszu dotarła propozycja rudej. Tego się nie spodziewała. Jeśli Robin proponowała, że podda się jej mocy jest strach jest naprawdę ogromny. Wyłączenie strachu nie wchodziło w grę. Jeśli ruda znów się zestresuje i przestraszy może się to skończyć katastrofą. Wyciszając emocje, zamykając je w głębi umysłu zwiększa ich natężenie podczas następnej sytuacji, która wyzwala daną emocję. Addie była pewna, że Robin nigdy wcześniej nie robiła czegoś podobnego. To zupełnie inny poziom od muru postawionego samodzielnie by oddzielić emocje, ukryć je w sobie. To o co poprosiła ją ruda t coś zupełnie innego. Po plecach przeszedł ja zimny dreszcz na wspomnienie tego, jak nieświadomie wyłączyła wszystkie emocje na raz. Ta pustka, cisza, zimno. Było przerażające, a raczej wspomnienie tego uczucia.
Kobieta rzuciła rozwinięty bat na ziemię.
- Jesteś pewna? Miałaś kiedyś do czynienia z empatą? Nie wiem o tobie zbyt wiele, nie wiem jak zareagujesz. Jeśli dezorientacja będzie tak duża i wpadniesz w panikę? - pytała jednak, bardziej wylewała swoje obawy na głos.
- Jedynym najmniej inwazyjnym sposobem jest zakłócenie. Strach cię paraliżuje, wycofujesz się. Strach może też pobudzać do działania. sprawia, że podejmujesz próbę walki. Spróbuję to zmienić. Nie zabiorę ci strachu. Podkręcę determinację, chęć przetrwania. Jeśli stłumię twój strach nie wiem co może się wydarzyć kolejnym razem. Żebyśmy nie wpadły w błędne koło. Czy przeżyłaś kiedyś strach, który sprawił, że podjęłaś ryzyko i zaczęłaś działać? Spokojnie się zastanów. To będzie fundament z którego zaczerpnę - wyjaśniła spokojnie.
Offline
-Absolutnie nie jestem tego pewna- Odpowiedziała jej na wszystkie wątpliwości. Sama nie wiedziała co się może wydarzyć, ale musiały jakoś przejść, a ona o własnych siłach stałaby się jedynie kulą u nogi, którą najrozsądniej byłoby zostawić. Nie lubiła, kiedy ktoś jej grzebał w głowie. Loki kiedyś tego próbował, i dostał bardzo mocnym rykoszetem, do tego stopnia, że Robin zastanawiała się tego, czy Bóg nie zaczął się sam obawiać jej umysłu, i po prostu bał się ponownie do niego zaglądać.
-Tam i tak jest bajzel- Powiedziała przystawiając palec wskazujący do skroni -Większego syfu nie zrobisz- Dodała i uśmiechnęła się niepewnie. Do pewnego momentu nie sądziła, że moce Addie mogą się faktycznie przydać. Może dlatego, że Robin sama nie doceniała tego jaką potęgą mogą być emocje. Z resztą i tak ich do końca nie rozumiała. Zastanowiła się więc przez chwilę, starając się przywołać pamięcią zdarzenie, które paraliżowało ją, ale i tak determinacja kazała jej ruszyć się z miejsca i coś zrobić. Pożar domu dziecka? bała się wtedy, nie wiedziała jak Stark zareaguje, czy jej nie zamkną w więzieniu, czy nie pogorszy jeszcze bardziej sytuacji, ale walczyła wtedy z żywiołem który znała, bardzo dobrze. Gnanie motorem z Clintem przez ulice Nowego Jorku? nie wtedy działa adrenalina, nie bała się.
-Chyba wiem- Odezwała się po chwili milczenia -Niedługo po tym jak dotarłam do Nowego Jorku, wysadziłam niechcący w powietrze jeden z barów. Padał wtedy ulewny deszcz, a ja biegłam przez ulice, chcąc uciec jak najdalej. Bałam się, wtedy naprawdę się bałam, ale coś wtedy było silniejszego niż strach- Opowiedziała krótko tak naprawdę początek swojej historii z Avengersami -Jeżeli ma coś ci pomóc, to właśnie to- Dodała i westchnęła ciężko.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z uwagą słuchał Robin analizując co może jej się przydać. Ucieczka nie była dobrym motywem, ale skoro Robin twierdzi, że nic innego się nie wydarzyło będzie musiała zaufać jej wiedzy o samej sobie. Wędrówkę po wspomnieniach i manipulowanie emocjami odbyła raz. Kiedy Loki ją o to poprosił. Chciał pamiętać to co wydarzyło się po upadku z mostu. Thanos wymagał posłuszeństwa, dał Lokiemu wolną rękę na ziemi, ale bóg musiał pamiętać, że tytan jest jego zwierzchnikiem, ma być mu posłuszny. Thanos wyznawał tylko jedną metodę wymuszenia posłuszeństwa, Przez ból i strach. Pokazywał namiastkę tego do czego był zdolny by później jego podwładni drżeli nawet na samą myśl o zdradzie. Nie musiał tego robić, ale nikt też mu tego nie zabronił. Loki cały czas widział cień tych wydarzeń. Dlatego chciał by Addie zabrała z tych wspomnień wszelkie emocje. To było niebezpieczne. By Addie mogła dostać się do umysłu Lokiego musiał się osłabić. Zażył truciznę, która zwolniła bicie jego serca praktycznie do minimum. Addie nie miała wiele czasu. ale wykonała zadanie, Po czym podała mężowi antidotum, bo bez niego jego serce stanęło by na dobre.
Teraz nie miały możliwości by w jakikolwiek sposób załagodzić szalejących w Robin myśli i emocji, których nie rozumiała.
- Ok. Zaczynajmy. Oddychaj głęboko, spróbuj się rozluźnić. - powiedziała łapiąc ją za ręce. - Masz twardy grunt pod nogami. Jesteś bezpieczna.… nie jesteś sama. Pokaż mi to wspomnienie. Wpuść mnie. Masz twardy grunt pod nogami, jesteś bezpieczna, Nie jesteś sama. - powtórzyła spokojnie.
Zamknęła oczy.
Offline
Robin wzięła głęboki wdech i podała dłonie Addie. Dziewczyna mogła od razu poczuć jak bardzo są mokre od potu, który musiał zalewać rudą za każdym razem, kiedy tylko myślała o jakiej kolwiek wysokości. Przymknęła oczy i przez chwilę wsłuchiwała się w spokojny głos blondynki, aż w końcu poczuła charakterystyczny ból głowy. Cała ta akcja wymagała od niej podwójnego wysiłku, bo musiała w pełni świadomie pozwolić komuś wejść do swojego umysłu. Naturalnym odruchem było wyrzucenie od razu intruza, albo zwyczajnego go odstraszenie, pokazując coś z czym na pewno sobie nie poradzi. Teraz Robin straciła tę możliwość, co sprawiało że czuła się ponownie cholernie bezbronna. Skupiła się cała swoją siłą na wspomnienie tamtej ulewnej nocy. Biegła mokrym chodnikiem, czując jak podeszwy adidasów ślizgają się z każdym kolejnym jej krokiem, a ona robiła wszystko, aby tylko nie stracić równowagi. Słyszała za swoimi plecami wycie syren straży pożarnej, oraz policji. Tylko raz obejrzała się za siebie, aby spojrzeć na czerwoną łunę na niebie, która wskazywała miejsce baru, który przestał istnieć. Łuna była rozświetlana jedynie niebiesko-czerwonymi światłami kogutów wozów policyjnych. Funkcjonariusze siedzieli jej na karku, a ona biegła przed siebie, czując jak krople deszczu zalewają jej oczy, ograniczając pole widzenia.
-Ja nie chciałam, to był wypadek, oni przecież próbowali mnie...- Powtarzała sobie co jakiś czas w myślach, aż w końcu zatrzymała się zdyszana. Pochyliła się nieco do przodu, aby złapać odrobinę powietrza. Ciężkie krople deszczu waliły ją po plecach przemaczając doszczętnie. Spod mocno zaciągniętego kaptura na głowie, wydostało się kilka długich i mokrych czerwonych fal włosów.
-Musisz biec, musisz- Powtórzyła sobie, po raz kolejny, aby zmusić mięśnie do kolejnej dawki wysiłku -Przecież nie jestem potworem, przecież ja sama wiem najlepiej kim jestem. Jak mnie zamkną to nie będę w stanie im nic udowodnić- Powiedziała na głos, ale jej słowa były skuteczne zagłuszane przez huk deszczu.
-No dawaj- Ponagliła siebie i ruszyła ponownie biegiem przed siebie, aby ostatecznie skręcić w jedną ze ślepych uliczek, gdzie najpewniej przeskoczyła przez nie wysoki murek.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie poczuła mocny ból głowy, wiedziała, że nie będzie łatwo się przedrzeć. Zacisnęła mocniej powieki. Kiedy w ciemności zaczęła dostrzegać kolejne kształty zaczęła poznawać gdzie się znajduje. Nowy Jork, miasto, w którym się wychowała. Z nieba lał deszcz, jednak ani jedna kropla, która opadła na ciało blondynki nie zmoczyła jej. To był pierwszy etap. Teraz musi poczekać aż pojawi się Robin. Dźwięki zaczęły dochodzić do jej uszu. Słyszała syreny alarmowe, ludzkie krzyki. Ruszyła biegiem w tamtą stronę. Kiedy jej oczom ukazała się czerwona łuna przecinająca czerń nieba zaczęła się rozglądać. Musi wejść głębiej w to wspomnienie. Zauważyła zakapturzoną postać, która biegiem pokonywała kolejne chodniki. Chciała podejść bliżej, ale wtedy zauważyła smugę, wisiała w powietrzu odgradzając od całej sceny. Addie od razu poznała, że to granica. Jeśli uda się jej przez nią przejść połączy się z Robin jeszcze mocniej. Będzie czuła to co ona, w tamtym momencie. Tak wydobędzie to czego potrzebuje. Kobieta wyciągnęła przed siebie rękę. Kiedy napotkała opór, poczuła pod palcami gładką powierzchnię, była sprężysta jak ścianka balona. Tak to wyglądało, jakby scena działa się w środku wielkiego balona, a ona musi się dostać do środka nie naruszając jego struktury. Wzięła głęboki oddech. Musiała się wtopić w otoczenie. Emocje jakie towarzyszyły Robin były wyraźne. Addie obudziła strach. Powłoka zadrżała pod jeJ palcami. Strach z determinacja, wolą walki. Nacisnęła powierzchnię a ona ustąpiła przepuszczając ją dalej. W jednej chwili poczuła zimno, jej ubrania, włosy, skóra zostały oblane zimna deszczówką. Musiała się spieszyć. Ruszyła za Robin. Znalazła ją w najbliższym zaułku. Addie czuła jak drży jej ciało.. Strach jaki obudziła w sobie aby się tu dostać zaczął przejmować nad nią kontrolę, ale nie mogła się go pozbyć, bo Robi odrazu ją wyrzuci z głowy.Przez walące krople deszczu usłyszała jej słowa.
Blondynka przyjrzała się Robin. Nie zobaczyła, zarozumiałej dziewczyny, która sarkazmem stawia wokół siebie mury. Tam stała przerażona dziewczyna, nie potrafiąca zapanować nad swoją siłą.
- Gdzie to masz? - zapytała w myślach gdy Robin zaczęła zbierać się do wdrapania się na niewysoki murek. Podeszła do ceglanej ściany. W kieszeni bluzy Robin coś rozbłysło.
Addie nadal drżała, jej serce biło w zawrotnym tempie. Wyciągnęła dłoń i włożyła ją do kieszeni bluzy. Ruda przeskoczyła na drugą stronę. Addie została na miejscu trzymając w garści potrzebną iskrę. Między jej palcami przedostawały się delikatne promyczki. Ruszyła z powrotem tą sama drogą. Kiedy stanęła pry barierze, przeszła przez nią bez większego problemu. Opadła na kolana. Strach powoli ustępował. Kobieta wstała na równe nogi, nadal była cała mokra. Skupiła się na świeżym wspomnieniu. Sprzed kilkunastu minut, Robin stała sparaliżowana strachem przy kamiennej krawędzi. Addie otworzyła dłoń.
Wyglądem przypominało szklaną kulkę. Włożyła ją do kieszeni Robin. Kiedy ruda spojrzała w dół. Addie wyciągnęła przed siebie dłoń, skupiając się na tej malutkiej błyszczącej kuleczce. Poczuła rozchodzące się po jej ciele ciepło, rosło z każdą chwilą. Zakręciło się jej w głowie. Czuła jak wokół niej rośnie siła, determinacja. Udało się.
Addie wzięła głęboki oddech po czym zamknęła oczy.
Puściła dłonie Robin i niemal natychmiast opadł na kolana. Kręciło się jej w głowie. Brzuch znów zaczął boleć. Poczuła mocny kłujący ból.
- Jak się czujesz?- zapytała powoli wstając
Offline
Robin nie lubiła wracać do przeszłości. Często uważała, że już niczego z niej nie wyciągnie, bo przecież co jej to da. Rozpamiętywanie własnych porażek i błędów, ile można było się z tym męczyć. Więc po prostu postanowiła zamknąć to wszystko na klucz, ale klucza nie wyrzuciła, bo przecież od własnej przeszłości nie była w stanie uciec. Mogła, jedynie udawać, że to wszystko było tylko koszmarem. Ale teraz, kiedy i ona sama zobaczyła ten obraz wyraźnie, musiała przyjąć do świadomości, że nie śniła, a to wszystko działo się naprawdę. Tyle udało się jej już przejść, pokonała wiele przeciwności losu, odsunęła od siebie wrogów, ale do tego stopnia, że odsuwała przy tym również przyjaciół w obawie przed ponownym skrzywdzeniem. Ta dziecinna wiara w drugiego człowieka po prostu zniknęła jak bańka mydlana. W pewnym, jednak momencie to kołatanie się negatywnych myśli jakby zelżało. Zostały wyparte przez zupełnie coś innego, coś czego ona sama od dawna już nie czuła. Przecież to ona miała kontrolę nad własnym życiem, a nie świat czy otoczenie. Mogła stać się kim tylko chciała, nawet lepszą wersja siebie, chociaż czasami było to cholernie trudne. Przyjaciele, nawet jeżeli nie wszystko rozumieją, to ci prawdziwi zawsze będą i pomogą. Przecież Clint też tu był, rzucił wszystko, swoich bliskich, aby ruszyć jej z pomocą, aby miała kogoś bliskiego przy sobie. Nie mogła teraz odpuścić, musiała być dalej tą twardą Robin, która gna przed siebie pomimo przeciwności losu. Dla Lokiego, dla Clinta, dla Starka i całej reszty przyjaciół, którzy zawsze w nią wierzyli, ale przede wszystkim dla samej siebie.
Ruda uchyliła powieki. Ponownie ujrzała ten sam kanion, ale wydawało się, że w zgoła innych barwach. Były żywsze bardziej podkręcone. Czuła się trochę tak, jakby na chwilę znowu stała się dzieckiem, które z zafascynowaniem patrzyło na otaczający ją świat. Spojrzała na skalną ścianę. Ścisk w żołądku ponownie się pojawił, ale nie był już tak intensywny jak przedtem. Mięśnie nie poddały się strachu.
-Chyba...- Zaczęła, ale urwała w połowie zdania, próbując znaleźć odpowiednie słowa -Dobrze- Dokończyła, a po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech, prawdziwy i szczery, który rozjaśnił jej bladą twarz, a w lazurowych tęczówkach zaświeciły się iskierki, które podrygiwały w tylko sobie znanym rytmie. Addie wyciągnęła coś, o czym Robin już od dawna zapomniała, przypomniała o tym kim chciała się stać.
-Czuję się naprawdę świetnie- Powiedziała i przystawiła dłoń w okolice żołądka w którym poczuła dziwne mrowienie, zupełnie tak jakby nagle jej wnętrze wypełniło się motylami, które delikatnie muskały swoimi skrzydłami jej żołądek.
-No dobra, nie stójmy jak kołki, bo Natasha pękła by ze śmiechu, gdyby zobaczyła, jaka mała ścianka mnie zatrzymuje- Powiedziała i podeszła do ściany, po czym sięgnęła dłonią w stronę wystającej skały i po prostu zaczęła się powoli wspinać. Nadal starała się nie myśleć o zwiększającej się od jej stóp ziemi, która dawała jej tyle bezpieczeństwa, ale teraz przychodziło to znacznie łatwiej. Kawałek po kawałku znajdowała się coraz wyżej i wyżej, aż w końcu wyciągnęła dłoń ku górze na którą padły przyjemne i ciepłe promienie słońca. Ostatnie podciągnięcie i znalazła się na górze ściany, na której usiadła.
-Udało się...naprawdę się udało- Powiedziała do siebie wyraźnie zdziwiona swoim własnym sukcesem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z lekki uśmiechem na ustach patrzyła jak Robin z kocią gracją wspina się po ścianie. Prychnęła wesoło z niedowierzaniem. Kiedy Robin znalazła się na szczycie blondynka odetchnęła z ulgą.
- Brawo - krzyknęła wesoło. - Dałaś radę. - dodała ciszej. Nie chciała odbierać rudej tej odrobiny szczęścia. Czuła jej zadowolenie, które nieśmiało przebijało się na wierzch.
Addie zabrała z ziemi bat i ponownie zwinęła go na nadgarstku w pięć cienkich okręgów. Założyła na plecy torbę i podeszła do ściany. Podciągnęła się pierwszy raz. Poczuła jak wszystkie mięśnie pracują podczas kolejnych prób podciągnięcia się. Opuszki palców poprzecierały się od kamiennej chropowatej powierzchni, przez co zaczęły piec. Kobieta zaparła się postanawiając, że nie spojrzy w dół, choć bardzo kusiło. Powoli wspinała się na ściankę. Zatrzymała się przed końcem aby wyrównać oddech. Czuła jak po jej karku spływają kolejne krople potu. Przeszedł ją dreszcz. Wczepiła mocniej palce w ścianę. Ręce zaczęły drżeć więc czym prędzej ruszyła w dalszą drogę. Kiedy była już na szczycie od razu położyła się na plecach. Była wykończona. Lawina, użycie mocy, wspinaczka. Musiała chwilę odpocząć. Zamknęła oczy chłonąc ciepłe promienie słońca licząc, że choć trochę oddadzą jej energii na kolejne etapy podróży.
- No proszę - westchnęła podnosząc się do siadu. - Gratulacje - dodała pewniejszym głosem.
- Ciekawe czy daleko do tego mostu? - rzuciła rozglądając się dookoła.
Offline
Kiedy Robin dostrzegła, jak Addie również zaczęła się wspinać, obserwowała przez chwilę jej zmagania, a kiedy i blondynka znalazła się na końcu trasy, wyciągnęła w jej stronę dłoń, aby chociaż trochę jej pomóc pokonać ostatnie skały i wciągnąć na górę.
-Spokojnie, nie puszczę- Zapewniła domyślając się, że Addie może mieć pewne problemy z zaufaniem. Chwyciła pewniej ją za nadgarstek i zaparła się mocno podciągając blondynkę na górę. Obie dziewczyny teraz mogły przez chwilę odpocząć, aby złapać nieco oddechu
-Co, kondycja siada?- Zapytała się żartobliwie, patrząc jak blondynka od razu położyła się na półce skalnej, aby złapać oddech
-Rogers uznał kiedyś, że popracuje nad moją kondycją. Padłam po nie całych dwóch pokrążeniach, a miałam zrobić dziesięć. On biegł przodem, a kiedy się odwrócił zobaczył, że czołgam się za nim na kolanach- Opowiedziała jedną z bardziej zabawnych jak dla niej sytuacji -Trening skończył się na tym, że zjedliśmy hot-doga- Dodała i zaśmiała się wyraźnie rozbawiona tym wspomnieniem. Pamiętała jak dziwiła się, że ktoś taki jak Kapitan Ameryka, ten najbardziej sprawny bohater ludzi, postanowił zjeść coś niezdrowego. Nim go poznała, wyobrażała sobie, że je jedynie jakieś zdrowe rzeczy i chochlami wcina białko. Jak się okazało dość mocno się przeliczyła, bo nie wzgardził pizzą, czy hamburgerem od czasu do czasu.
-Właściwie to tobie należą się podziękowania. Gdyby nie ty to sama bym tutaj nie wlazła- Powiedział i spojrzała na blondynkę. Może i była zarozumiała, i często lubiła grać pierwsze skrzypce, ale umiała docenić czyjeś starania. Wykazałaby się niesamowitą obłudą, gdyby cały sukces przypisała tylko sobie.
-Mostu żadnego nie widzę- Powiedziała również rozglądając się -Ale muszę przyznać, że widok jest naprawdę ciekawy- Wpatrywała się teraz w kanion, który został zalany złotą łuną słońca, które powoli chyliło się ku zachodowi. I chociaż widok był piękny, to zbliżający się wieczór nie grał na ich korzyść.
-Chodźmy dalej, lepiej nie iść po nocy, kto wie co tu mieszka- Powiedziała stukając delikatnie dziewczynę w nogę, aby dać jej znać, że czas na zejście na drugą stronę, które okazało się być już znacznie łatwiejsze niż wejście i po chwili nogi Robin dotykały już stabilnego podłoża.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Prychnęła wesoło na komentarz o kondycji.
- Mocno potłukłam się o skały, potem bieganie po umyśle bez żadnych hamulców i na deser wspinaczka. Nie jestem niezniszczalna - uśmiechnęła się.
Z uśmiechem słuchała o specyficznych treningach z kapitanem. Addie miała okazję poznać Rogersa przed pierwszą bitwą o ziemię. Podchodził do niej z dystansem, nie dziwiła mu się. Na ziemi Loki zamienił się w jej cień. Avengersi nie wierzyli mu w ani jedno słowo. Z trudem wytrzymywali jego obecność, a jedyną gwarancja że niczego nie nabroi było słowo ciężarnej kobiety, z resztą jego żony. Loki również nie ufał bohaterom, dlatego nie odstępował Addie na krok i nie pozwalał zbliżyć się do niej żadnemu z bohaterów. Addie pchała się w paszczę lwa, chciała pomóc bronić ziemi, ale Lokiemu nie podobały się jej plany. Wiedział, że Thanos im nie odpuści i zabije przy pierwszej możliwej okazji. Addie miała niewiele okazji na rozmowy z avengersami, ale od razu poznała, że Steve to dobry człowiek.
Podziękowania Robin zdziwiły ją, jednak nie dała tego po sobie poznać. Uśmiechnęła się delikatnie.
- To nic takiego. Miałaś w sobie tę siłę, ja ją tylko wydobyłam na wierzch - odpowiedziała.
Kiedy Robin szturchnęła jej nogę kobieta podniosła się bez dłuższej zwłoki. Zejście z kamiennej sciany było o wiele łatwiejsze niż wdrapanie się na nią. Kiedy Addie stanęła na kamiennym podłożu znów ruszyły przed siebie. Cisza jaka zapanowała zaczynała jej ciążyć, Nadal do końca nie doszła do siebie i uznała, że powinna zacząć jakiś temat by oderwać myśli od swojego samopoczucia.
- Więc… skoro góry nie są twoją domena to pewnie wolisz morze? - zagadała próbując znaleźć jakiś neutralny temat do rozmowy.
Offline
Ruszyły w dalszą drogę, aby znaleźć most, który pomoże im ponownie złączyć się w jedną drużynę. We wszystkich filmach jakie Robin oglądała, rozdzielanie się zawsze było złym pomysłem, tam jednak bohaterowie byli dość bezbronni, one we dwie przy odrobinie współpracy mogły wyjść z wielu kłopotów. Cisza w jakiej szły zaczynała również Robin ciążyć, ale nie mogła znaleźć na tyle odpowiedniego tematu, aby go poruszyć. Miała wiele pytań, ale wiedziała, że Addie nie udzieli jej na nie odpowiedzi. W końcu, jednak to blondynka przerwała milczenie, zaczynając dość prostą i bezpieczną rozmowę.
-W zasadzie- Mruknęła i zastanowiła się przez chwilę -Jakoś nigdy nie miałam okazji, aby o tym się przekonać- Powiedziała i uśmiechnęła się niepewnie. Mogło to zabrzmieć dziwnie, ale nie dostała od życia wielu okazji, aby zaznać tego wszystkiego co poznawały normalne dziewczyny.
-Czasami czułam się jak księżniczka z wieży- Odezwała się po chwili milczenia -Wiecznie zamykana dla jej własnego dobra, tylko księcia z bajki zabrakło- Dziewczyna nie doczekała się swojego "i żyli długo i szczęśliwie" tak naprawdę nawet nie wiedziała czy gdzieś tam na nią czekało, ale nawet jeżeli miała się zawieść i odkryć, że nie ma żadnego dobrego zakończenia, to nie chciała się poddawać z myślą, że nie robiła wszystkiego co w jej mocy, aby do tego doprowadzić. Lepiej jest ponieść porażkę podczas walki, niż oddać ją walkowerem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Książęta na białych koniach to chyba wymarły gatunek – skomentowała z zakłopotanym uśmiechem. – Bycie księżniczką z bajki chyba też można zostawić… wyłącznie w bajkach – zamyśliła się. Zanim przeniosła się do Asgardu myślała, że życie może być bajką, ale kiedy weszła do magicznego świata nie raz, boleśnie przekonała się, że się pomyliła.
– Ja zdecydowanie wolę morze. Chociaż wody na północy są zimne to ich czar bardziej mnie przyciąga. Nie czuję tego w górach, chodź w domu mam pod dostatkiem tego i tego. Miasto położone na górzystym terenie, tuż nad brzegiem morza. Jest tam naprawdę bardzo ładnie – mówiła lekko rozmarzona. Wspominając dom. Mieszkała w dużym domu na jednym z wyższych wzniesień. Drewniany, dwupiętrowy budynek górował nad reszta. W słońcu błyskały się złote ornamenty zdobiące ściany zewnętrzne. Drewno, kamień zostały połączone, według Addie niemal idealnie łącząc elementy budowy asgardzkiej i nowoczesnej ziemskiej. Przez duże okna wpadało mnóstwo światła. Addie naprawdę lubiła spędzać czas w domu. Był dla niej miejscem spokoju, odpoczynku. Zawsze był pełen ludzi. Dzieci biegały po całym domu, niekończące się wizyty mieszkańców umilały jej dni. Kobieta znów zatęskniła za domem. Złapała w dłoń swój medalion i krótko zacisnęła na nim place.
– Musisz wrzucić na luz i pozwiedzać. Jesteś młoda. Masz jeszcze tyle przed sobą – rzuciła wesoło próbując odgonić od siebie tęsknotę za bliskimi.
Offline
-Thor sporo opowiadał o Nowym Asgardzie. Valkiria podobno zrobiła z niego centrum kwitnącej kultury- Odpowiedziała, kiedy Addie zaczęła opowiadać o swoim nowym domu. Chociaż z opowieści Thora można było wyłapać, swego rodzaju tęsknotę za czymś co już nie wróci, bez względu na to jak bardzo ktoś by się starał. I musiała mu przyznać rację. Sama w Asgardzie tym pierwszym nigdy nie była, ale to co słyszała i ta namiastka jaką pokazała jej Addie jasno wskazywało na to, że tamto miejsce już dawno straciło swój blask.
-Turyści podobno zwalają do nich z różnych stron świata, aby poznać Asgardzką kulturę- Dodała po chwili milczenia. Valkiri nie można było odmówić najwyraźniej swoistej smykałki do interesów, a i Thor mówił, że jako królowa sprawdzała się zadziwiająco dobrze, pomijając jej ciągoty do flaszeczki. Na wzmiankę o tym, że powinna nieco wyluzować i zobaczyć nieco świata uśmiechnęła się lekko.
-Jest to zabawne- Powiedziała -Zwiedziłam połowę kosmosu, byłam w niezliczonej ilości galaktyk, a na ziemi nigdy nie ruszała się poza obręb kraju, a nawet stanu- Wiedziała dużo o życiu na innych planetach, ale na ziemi jakoś nigdy nie była w stanie znaleźć sobie miejsca. Zawsze miała przedziwne przeczucie, że tam nie pasuje, że coś jest z nią nie tak. I nie chodziło tutaj o jej moc, ale raczej o nią samą.
-Ale może masz i rację, z resztą kto wie co wydarzy się później. Nie lubię planować, bo zazwyczaj planuję coś, idę i plany szlag trafia- Zdecydowanie wolała być spontaniczna. Wtedy w razie czego rozczarowanie było znacznie mniejsze, z resztą wychodziła z założenia, że jeżeli ona pierwsza zaskoczy los, to ten nie zdąży zaskoczyć jej. W końcu po chwili dość żwawego marszu przed dziewczynami wyrosła sporych rozmiarów jaskinia. Robin przyjrzała się jej uważnie. Zlustrowała kamienne półki, które prowadziły do wnętrza jaskini w której panował przeraźliwy mrok.
-Hmmm- Mruknęła -To chyba jedyna droga- Dodała bardziej do siebie niż do swojej towarzyszki
-To jak? Odezwała się, kierując głowę w stronę blondynki -Gotowa na spacer po jaskini?
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Prawda… – wcięła się w wypowiedz Robin o Vall. – Vall jest niesamowita. Twarda z niej babka. Dużo zrobiła dla naszych ludzi. Kiedy wreszcie dotarli się z Lokim, kiedy postanowili działać wspólnie, Nowy Asgard zmienił się nie do poznania. Zawsze starałam się ich wspierać. Ale najczęściej ich godziłam – prychnęła wesoło wspominając niezliczone potyczki słowne między jej mężem, a Vall, kiedy nie mogli na siebie patrzeć i Addie siedziała pomiędzy nimi pilnując, aby żadne z nich nie zagalopowało się w swoich słowach.
– Loki jest dobrym królem. Asgardczycy mu ufają, ludzie zaczynają się do niego przyzwyczajać, a on robi swoje. Zmienił się. Ale myślę, że to wyszło mu na dobre.
Addie często wracała myślami do czasów pobytu w Asgardzie. Kiedy wychodziła za mąż nie miała pojęcia co to będzie dla niej oznaczało. Wydawało się, że to nic takiego ludzie też się pobierają, czasem się rozchodzą. Addie polegała na sile tego związku, bo czuła, że to co poczuła do boga kłamstw było szczere i mocne. Widziała zachodzące zmiany w mężu, z psotnika stał się przywódcą, królem, głową rodziny. To była dla niego najważniejsza nauka, ale Addie miała wrażenie, że wyciągał z niej właściwe wnioski.
Widok jaskini sprawił, że serce zaczęło bić jak oszalałe. Nie znosiła ciemności. Szybkim ruchem głowy obrzuciła spojrzeniem całą konstrukcję.
– Jeśli nie ma… innej drogi – powiedziała mniej pewnie, pilnując, żeby głoś jej nie zadrżał. Hella pokazała Addie, że w ciemności czekają na nią najgorsze koszmary i gdy tylko o nich pomyśli staną się rzeczywistością.
Kobieta zacisnęła mocno pięści.
Nawet w domu, we własnym łóżku nie umiała zasnąć w ciemnościach, nawet jeśli obejmowały ją ramiona ukochanego. Zawsze zaczynała panikować szukając zagrożenia.
– Prowadź... może – wyrwało się jej z drżącego gardła. Zawstydziła się. Schowała twarz między rozwianymi pasmami włosów próbując zakryć zaróżowione policzki.
Offline
[ Wygenerowano w 0.089 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.52 MB (Maksimum: 1.93 MB) ]