Nie jesteś zalogowany na forum.
-Obawiam się, że nie- Mruknęła widząc pewne zakłopotanie u Addie -Chyba, że umiesz latać- Dodała i podeszła do pierwszej półki skalnej, po czym pochyliła się nieco i splotła ze sobą dłonie
-Chodź pomogę ci się wspiąć- Wejście było ulokowane dość wysoko, na skutek czego bez odpowiedniej asekuracji ciężko było tam wejść. Ruda odczekała chwilę, kiedy Addie do niej podeszła i wsunęła but w jej ręce niczym w strzemię konia. Robin zaparła się mocno i z ciężkim stęknięciem podsadziła dziewczynę
-Cholera, ciężka jesteś- Mruknęła wyraźnie zasapana, po czym wyciągnęła dłoń w stronę blondynki, dając jasny znak, aby teraz to ona pomogła jej. Z drobną asekuracją udało się wspiąć na półkę, która prowadziła w głąb ciemnej jaskini. Robin uniosła nieco dłoń do góry, a jej dłoń zajęła się ogniem, który bladym blaskiem padł na kamienne ściany. Nie musiały wchodzić daleko, aby od razu poczuć ten charakterystyczny zapach wilgoci, i swoistego rozkładu, jakby coś zdechło w jaskini nie tak dawno temu. Para z ust zaczęła wydobywać się z ust Rudej, sygnalizując tym samym jak bardzo temperatura musiała ulec zmniejszeniu.
-Zimno tu jak u lodowego giganta w dupie- Rzuciła nie zastanawiając się nawet nad tym porównaniem zbytnio. Jej głos odbił się echem od kamiennych ścian jaskini.
Droga była dość kręta, czasami prowadziła w dół, w głąb jaskini, a czasami musiały ponownie pójść trochę pod górę. Omijały liczne stalaktyty i stalagmity z których skapywały krople wody, drążąc uparcie kamień. W końcu Robin zatrzymała się w miejscu.
-Ciiii- Powiedziała i uniosła nieco wolną dłoń, aby dać znak blondynce, aby również się zatrzymała. Przez chwilę do ich uszu dochodziła jedynie cisza, ale po chwili do ich uszu mógł dojść dziwny stukot, a potem jakby skrzeczenie. Robin przesunęła się kilka kroków do przodu, aby oświetlić bardziej miejsce przed nimi, a wtedy aż musiała zatkać sobie usta dłonią, aby nie wrzasnąć.
-Raczej ci się to nie spodoba- Mruknęła, a kiedy Addie do niej podeszła mogła zobaczyć, że korytarz nagle zmienił się w wielkie pomieszczenie, całe pokryte grubą warstwą sieci. Z sufitu zwisały sporych rozmiarów kokony, w których bez wątpienia coś się znajdowało, a Robin dostrzegła nawet na ziemi kości czegoś co przypominało szkielet krowy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie postanowiła przełknąć swój strach i podeszłą do Robin. Z jej pomocą wspięła się na półkę.
– Dzięki – westchnęła oburzona komentarzem na temat swojej wagi. – Ciesz się, że nie musiałaś mi pomagać się poruszać podczas ciąży. Chłopcy swoje ważyli – dodała wyciągając rękę do Robin by pomóc się jej wdrapać. Addie zaparła się stopami o podłoże i mocno pociągnęła. Kiedy ruda była już na górze Addie odwiązała z torby swój miecz. Nie lubiła ciemności, więc postanowiła, że nie będzie czekała na niebezpieczeństwo. Niepewnie weszła za Robin do wnętrza jaskini. Gdy tylko schowała się przed światłem słonecznym od razu przeszedł ją dreszcz. W kamiennej grocie panował ogromny ziąb. Addie nawet nie zwróciła uwagi na porównanie Robin. Było jej strasznie zimno, ale nie mogła stracić czujności. Rozglądała się bacznie omiatając wzrokiem każdą szczelinę oświetlana przez dłoń Robin. Nagle jej towarzyszka zatrzymała się. Addie zaczęła nasłuchiwać, ale jej szybko bijące serce skutecznie utrudniało jej zadanie zbierając sobie lwią część jej uwagi.
– Spokojnie, Addie dasz radę – próbowała się uspokoić.
Jak pod wpływem zaklęcia kobieta ruszyła do przodu, gdy Robin wypowiedziała kolejne zdanie. To co zobaczyła w środku sparaliżowało ją.
– Przodkowie.
Wszędzie wisiały sieci, starannie utkane kokony zapowiadały kłopoty. Addie rozpaliła swoją moc próbując odnaleźć stworzenie jakie najprawdopodobniej tu mieszkało. Od razu poczuła tą okropną zimną, oślizgłą pustkę. Śmierć. Blondynka zrezygnowała z dalszych poszukiwać, nadal nie odzyskała pełni sił. Znów poczuła mocny ucisk na dole brzucha. Nerwy zaczynały wychodzić jej na wierzch. Musiała się opanować.
Offline
Robin wzięła głęboki wdech, i rozpaliła nieco bardziej płomień na swojej dłoni, aby móc dojrzeć koniec tego pomieszczenia, i faktycznie znajdował się tam kolejny korytarz
-Dlaczego to zawsze są pająki, dlaczego nie mogą być to motyle, albo krwiożercze stokrotki- Starała się trzymać swojego poczucia humoru, które dodawało jej nieco pewności siebie. W końcu jeżeli coś strasznego obróci się w żart to przestaje być straszne.
-Był taki film, arachnofobia. Opowiadał o gatunku pająka, który był cholernie jadowity. Został przywieziony przez jakiegoś naukowca w trumnie jego kolegi...- Urwała bo widząc minę Addie zrozumiała, że raczej nie jest to najlepszy moment na streszczanie takich filmów.
-Dobra z mojej podstawowej wiedzy wynika, że pająki dość kiepsko widzą. Powolne ruchy, mogą nam pomóc i...- Urwała wykonując pierwszy krok, aby zejść z półki skalnej prosto w ewidentne gniazdo jakiś stworów
-I starajmy sie nie zaczepić o żadną z sieci- Plan wydawał się być prosty. W końcu co trudnego może być z przejścia jednego końca jaskini na drugi. Dziewczyna zeszła jako pierwsza, i od razu w jej nozdrza wleciał zapach stęchlizny oraz rozkładu. Nie wykluczała, że w tych kokonach znajdowały się ofiary, które albo już się rozkładały, albo rozłożyły się dość dawno temu. Stawiała powoli kroki, starając się nie naruszyć żadnej z pajęczych konstrukcji. Czasami musiała się pochylić, aby nie wleźć w jakąś wielką utkaną pajęczynę. Stukot odnóży towarzyszył jej przez tak naprawdę cały czas, a ona za żadne skarby nie chciała spojrzeć do góry, bo bała się, że to co zobaczy, po prostu przerazi ją na tyle, że puści się biegiem byle jak najszybciej opuścić to miejsce. W pewnym, jednak momencie poczuła jak ziemia pod jej nogami zaczyna drżeć, i jakby nieco zapadać się. Otworzyła szerzej oczy, ale nim zdążyła zareagować spod jej nóg zaczęły wykopywać się długie i grube czarne odnóża pokryte długimi włoskami, które z tej odległości przypominały setki szpilek. Dziewczyna cofnęła się o krok, ale nim odskoczyła spod ziemi wyskoczył pająk, który swoim rozmiarem przypominał młodego źrebaka. Od razu w oczy dziewczyny rzucił się tłusty i owłosiony odwłok, oraz wielkie i ostre kły jadowe, którymi stwór poruszał gniewnie, wydając przy tym charakterystyczny odgłos. Uniósł przednie odnóża do góry odsłaniając swoje kły i zaszarżował prosto na Rudą, która nie myśląc wiele posłała w jego stronę wiązkę płomieni. Pająk zajął się ogniem i zaczął maniakalnie biegać po całej jaskini, obijając się o pobliskie ściany, zrzucając niektóre kokony, aż w końcu padł, a jego odnóża zgięły się w wyjątkowo paskudny sposób. Robin dyszała ciężko ze strachu, a kiedy odwróciła się w stronę Addie otworzyła szeroko oczy
-Za tobą- Krzyknęła, kiedy dostrzegła kolejnego dużego osobnika, który spuszczał się na swojej sieci z sufitu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie nie odstępowała Robin więcej niż dwa kroki. Nawet jej żarty nawiązujące do Harrego Pottera nie zrobiły na niej wrażenia. Nie było jej do śmiechu. Wysłuchała w skupieniu wskazówek rudej i powoli, ostrożnie zaczęła iść po jej śladach. Smród rozkładu i stęchlizny drażnił jej nos wywołując koleje fale nudności. Kobieta stąpała ostrożnie po podłożu z wyciągniętą do góry klingą. Odgłosy jakie słyszała kusiły by zerknąć w ich stronę, ale z uporem patrzyła przed siebie marząc o tym by koszmar już się skończył. Nagle ośmionożna bestia wydostała się z piaszczystego podłoża i zaszarżowała prosto na Robin. Addie skuliła się za plecami dziewczyny, gdy ta zaatakowała ohydnego stwora. Addie natychmiast po uwadze Robin odwróciła się na pięcie. Ścisnęła miecz w dłoni, przyjęła pozycję bojową.
– Na co czekasz? – usłyszała znajomy głos w swojej głowie. – Walcz!
Addie cisnęła mieczem prosto w cielsko potwora, który był już prawie na ziemi. Ostrze wbiło się w cielsko. Olbrzymi pająk zawył przeraźliwie i spadł na ziemię nieruchomiejąc. Addie nie czekała na kolejny znak. Podbiegła do truchła i wyciągnęła swój miecz. Przyjęła pozycję bojowa, gotowa na kolejne starcie.
– Zwijamy się! Widzisz jakieś wyjście? - zwróciła się do rudej nie tracąc czujości.
Offline
Robin zaparła się mocno nogami, kiedy przez chwilę widziała, jak Addie chociaż trzymała miecz to wydawała się na chwilę znieruchomieć. Dziewczyna chciała już zareagować, ale blondynka odzyskała niemal w ostatniej chwili rezon i zaatakowała stawonoga, pozbawiając go tym samym życia. Z pająka wypłynęła jakaś zielonkawa cuchnąca maź, co sprawiło, że Robin wzdrygnęła się nieznacznie.
-Jest na końcu tego gniazda- Powiedziała, ale instynkt jej podpowiedział, że to jest właściwy moment, aby spojrzeć w górę. Uniosła więc nieco głowę, aby spojrzeć na skalne sklepienie nad ich głowami, a wtedy dostrzegła może z dziesięć podobnych stworów, które schodziły się po sieci i wpatrywały się prosto w nie, klekocząc zajadle swoimi kłami. Jeden z nich znajdujący się najbliżej Robin zeskoczył z sieci i przygwoździł ją swoimi wielkim cielskiem do ziemi. Ruda wpatrywała się teraz prosto w ślepia stwora, który zatrząsnął swoimi chelicerami z który wystawały kły ociekające zielonkawym jadem, który w tej ciemności wydawał się wręcz świecić. Dziewczyna poczuła na swoim ciele powiew śmierci. Czy to naprawdę w ten sposób miała skończyć. Rozpuszczona w jakimś kokonie w zapomnianej przez ludzkość jaskini.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie usłyszała kolejne odgłosy potworów. Spojrzała w górę. Cała banda stawonogów zaczęła się zbliżać. Addie przyjęła pozycję bojowa. Wtedy usłyszała niepokojący dźwięk. Kiedy spojrzała w jego stronę zauważyła rude loki rozrzucone po piaszczystym podłożu. Nad Robin wisiał jeden z nich. Addie ruszyła na pomoc. Schylając się pod jedną z sieci złapała w garść piach.
- Zamknij oczy! – krzyknęła zbliżając się do stwora. Rzuciła piachem prosto w oczy potwora. Kiedy ten oszołomiony zaczął się wycofywać Addie ruszyła do przodu. Najpierw kopnęła pająka w najbliższą nogę, gdy ten się pochylił wbiła miecz prosto w jego cielsko. Stawonóg dogorywał wydając z siebie piskliwy odgłos.
– Wstajemy – powiedziała do Robin wyciągając do niej dłoń. Pomogła dźwignąć się dziewczynie na równe nogi. Zostały otoczone przez wściekle syczące bestie. Addie otworzyła dłoń, w którą spłynął bat. Teraz czuła się o wiele pewniej. Posłała pierwszy crack pod nogi pierwszego stwora. Kiedy ten się cofnął postanowiła nie odpuszczać. Ruszyła za nim. Smagając jego odnóża cienką witką. Kolejny crack sprawił, że witka zaplątała się na nodze potwora. Addie zaparła się i przyciągnęła stwora czekając na ofiarą z wyciągniętym mieczem, na który nadział się chwilę później.
Offline
Robin pomiędzy stukotem kłów pająka usłyszała tylko proste polecenie. Zacisnęła więc mocno powieki, a po chwili poczuła ulgę kiedy cielsko pająka zostało zrzucone z jej ciała, ale niedługo po tym na jej twarzy, włosach, jak i ubraniu wylądowało coś śmierdzącego i lepkiego. Szybkim ruchem dłoni wytarła oczy i usta, a kiedy zobaczyła czym była pokryta westchnęła ciężko. No tak z pająka jucha musiała nieźle chlusnąć.
-Dlaczego zawsze ja kończę usyfiona- Mruknęła do siebie, spluwając na ziemię, aby pozbyć się odrobiny krwi, która pewnie dostała się do jej ust. Nie było, jednak czasu na rozważanie tej kwestii, bo Addie ją ponagliła pomagając wstać i z resztą słusznie, bo nim się obejrzały były już otaczane przez pozostałe pająki. Robin nie czekała na żaden znak. Stanęła plecami do blondynki i po prostu zaczęła robić to co umie robić najlepiej, czyli po prostu zaczynała tworzyć z pająków żywe pochodnie, które rozbiegały się po jaskini jak oszalałe, dając im tym samym nieco czasu, na ucieczkę
-Dawaj, biegiem- Rzuciła w stronę Addie, kiedy dostrzegła, że przejście staje się coraz bardziej możliwe. Musiały pobiec wykonując przy tym serie skomplikowanych uników, aby nie zostać starowanymi przez stwory, które płonąc wbiegały na siebie, oraz na ściany. Wyjście z tego gniazda zbliżało się coraz bardziej, aż w końcu Robin puściła przodem Addie, a zaraz potem sama wbiegła. Nie udało się jej, jednak ubiec zbyt daleko, bo poczuła jak wokół jej nogi owija się coś lepkiego. Straciła równowagę i legła na brzuchu na ziemi czując jak wnętrzności obijają się jej o szkielet. Stęknęła jedynie cicho, i odwróciła się, a wtedy dostrzegła wokół swojej kostki owiniętą długą sieć. Po chwili sieć drgnęła i z zadziwiającą prędkością zaczęła ją wciągać ponownie prosto w gniazdo, gdzie na jego końcu a może raczej początku majaczyło coś znacznie większego niż to z czym do tej pory miały do czynienia. Robin zaczeła strzelać ognistymi pociskami, chcąc wycelować w sieć, ale nie było to łatwe, kiedy jechała plecami po skalistym i nierównym podłożu. W końcu, jednak w ostatniej chwili, kiedy dostrzegła parę przerażająco długich i grubych odnóży, trafiła w sieć, która pod wpływem ciepła stopiła się. Ruda nie czekając na nic dźwignęła się z ziemi czując ból całego ciała i zmuszając się do wysiłku ruszyła biegiem w stronę gdzie zostawiła Addie
-Dawaj pośpiesz się- Powiedziała do niej mijając ją. Biegły tak przez chwilę, aż w końcu gdzieś w oddali Robin dostrzegła majaczące światło, które musiało być wyjściem z tej cholernej jaskini. I faktycznie nim było. Świeże powietrze uderzyło ją w twarz, kiedy tylko wybiegła z jaskini. Dyszała ciężko i oparła się o pobliską ścianę po której osunęła się na ziemię. Była zmęczona, obolała, cuchnęła i w dodatku dałaby sobie rękę uciąć, że odsłonięte miejsca na skórze, które zetknęły się z zieloną mazią nieco zzieleniały
-Co to do cholery miało być- Odezwała się w końcu, kiedy mogła złapać głębszy wdech.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie nie było trzeba dwa razy powtarzać. Zwinęła złotą wić i puściła się biegiem w stronę wyjścia. O mały włos nie wbiegła w płonącego pajęczaka, ale w ostatnich chwili uchyliła się czując na skórze przypływ gorąca. Akrobacji jakie musiała wykonać by nie wpaść na kolejne osobniki nie powstydziła by się żadna gimnastyczka. Kobieta przyspieszyła wyprzedzając Robin. Tak bardzo chciała się stamtąd wydostać. Zatrzymała się, gdy usłyszała jęk wydobywający się z ust rudej. Blondynka z przestrachem patrzyła, jak sieć ciągnie Robin z powrotem. Zacisnęła dłoń na mieczu gotowa popędzić za nią, ale właśnie w tamtej chwili ruda przepaliła sieć i znów ruszyła przed siebie. Gdy minęła Addie, kobieta znów ruszyła. Płuca paliły ja żywym ogniem, ale nie zamierzała odpuścić. Kiedy zobaczyła światło wdzierające się do wnętrza jaskini uśmiechnęła się pod nosem. Kiedy wypadła prosto na promienie słońca od razu padła na ziemie. Nie była w stanie twierdzić, czy potknęła się o kamień, czy o własne nogi. Leżała plackiem na ziemi ciężko dysząc. Czuła na sobie odór tamtego miejsca. Zielonkawa posoka zaczęła przysychać na jej koszuli i dłoniach. Nie w wspominając o broni.
– Jesteś cała? – zapytała całkowicie ignorując wcześniejsze pytanie Robin.
Blondynka nadal leżała na ziemi, próbując uspokoić szalejący oddech. Całe ciało drżało. Nie wiedziała czy to ze strachu, czy obrzydzenia, jakie wywoływało u niej to miejsce. Jej ciałem wstrząsnął kolejny dreszcz pchając w górę zawartość jej żołądka.
Złapała głęboki oddech.
Offline
Robin miała do czynienia z wieloma paskudnymi kosmicznymi stworami, ale te pajęczaki trafią zdecydowanie na samą górę obrzydliwości z którymi przyszło jej walczyć.
-Poczekaj sprawdzę- Mruknęła i wsadziła dłoń za kołnierz, aby sprawdzić czy to ciepło, które czuła było spowodowane potem, który zlał jej ciało, czy jednak czymś innym. Kiedy wyciągnęła dłoń i dostrzegła na niej kilka plam krwi zrozumiała, że szurając plecami po ostrych kamieniach musiała sobie dość nieźle rozryć plecy.
-To nic takiego- Powiedziała i powoli podpierając się dłońmi próbowała wstać z ziemi, ale wtedy gwałtownie zakręciło się jej w głowie. Legła na kolanach, czując jak świat wiruje jej przed oczami, sprawiając tym samym że zawartość jej żołądka podchodziła jej do gardła. Przystawiła dłoń do twarzy i zamknęła oczy licząc na to, że te zawroty w końcu odpuszczą. Nie rozumiała co z nią się działo. Już rano nie czuła się najlepiej, a teraz miała wrażenie jakby zużyła za dużo swojej mocy, a przecież nie zrobiła niczego bardziej potężnego niż zazwyczaj. Ogniste pociski to było coś standardowego u niej, i nie wymagało dużego nakładu energii
-Chyba jestem po prostu trochę zmęczona- Mruknęła i oparła się ponownie o przyjemnie chłodną skałę, chcąc sobie nieco ulżyć.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie przypatrywała się jak Robin dokonuje oględzin. Nadal nie zmieniła swojej pozycji. Z przejęciem widziała, jak dziewczyna wyciąga zza pleców zakrwawioną rękę. Zapewnienia rudej o tym, że to nic groźnego musiało jej wystarczyć. Zauważyła, że ruda nie czuje się najlepiej. W sumie nie była zdziwiona, tak naprawdę od czasu rozdzielenia nie miały chwili odpoczynku. Co chwilę coś się pojawiało, nowa przeszkoda do pokonania.
Blondynka pokiwała głową, gdy jej towarzyszka stwierdziła, że walka kosztowała ją więcej sił niż początkowo zakładała.
– W takim razie postój – zarządziła wygrzewając się na słońcu. Blondynka zdołała nieco się uspokoić. Kiedy mdłości zaczęły przechodzić postanowiła spróbować się podnieść. Powoli usiadła na ziemi. Złapała za swój miecz. Nie miała nic oprócz piasku, więc złapała w dłonie pierwszą garść i zaczęła przejeżdżać raz za razem po ostrzu próbując choć trochę oczyścić klingę z śmierdzącej posoki pająków.
– Daj znać, jak poczujesz się lepiej. Zaczekamy tyle ile będzie trzeba. Do zmroku jeszcze trochę czasu. Może uda nam się znaleźć schronienie – rozmyśliła się na głos. Sama nie miała sił iść więc chciała jak najbardziej się da, wykorzystać czas odpoczynku.
….
Mężczyźni musieli wypuść konie i udać się dalej na pieszą wędrówkę. Ull niósł na plecach swoje toboły rozglądając się bacznie dookoła. Nie odzywał się zbytnio. Zaklęcie w nie swoim ciele wyczerpało go mocniej niż przypuszczał. Nie mógł się zdradzić, że coś jest nie tak. Nauczył się, że pokazywanie słabości to najgorsza rzecz jaką można w życiu zrobić. Jeśli ktoś zna twoje słabości, ma nad tobą przewagę. Już raz uniósł się pychą i dumą. Zapłacił za to najwyższą cenę. Zamyślony rozważał kolejne etapy podróży. Wyprawa do krainy umarłych była bezcelowa, przynajmniej dla jednej z dziewczyn. Musiał znaleźć właściwe argumenty, by od razu nakierować grupę na studnię Mimira, choć tak naprawdę tam też nie chciał iść, nie mógł mieć pewności, że stary olbrzym nie wyda go Odynowi, gdy tylko przekroczy granicę jego ziem. Nagle jego oczom ukazała się wyrwa w ziemi. Kilkanaście metrów dalej stała kolejna góra. Między potężnymi tworami żywiołów wisiał linowy most.
– Jesteśmy na miejscu. Teraz pytanie, czy jesteśmy pierwsi czy drudzy. – zastanawiał się na głos szukając jakiśkolwiek śladów obecności dziewczyn. Nie dopowiedział, że to dość dziwne, ze jeszcze tu nie dotarły. Nie chciał dodatkowo drażnić łucznika, który raczej nie przepadał za jego towarzystwem.
Offline
Robin pokiwała tylko lekko głową, nie chcąc pogarszać jeszcze swojego stanu. Mimo to czuła, że coś jest nie tak.
-Czuję się tak jakby cała energia ze mnie uchodziła- Czy jej zdolności były ograniczone, czy może wyczerpywała już źródło swoich mocy. Ta wizja zaczynała ją przerażać. Chociaż przecież od zawsze wyobrażała sobie jak by jej życie wyglądało gdyby była normalną dziewczyną, to teraz czuła strach. Moc była wszystkim co miała, jedyną prawdziwą ochroną, która sprawiała, że nie czuła się tak bezbronna. Przymknęła na chwilę oczy, chciała się wsłuchać w siebie. Ta dziwna energia, którą czuła cały czas, to coś co jej towarzyszyło od dnia, kiedy strażnicy na nią natrafili. Energia, która ją chwilami przerażała, ale dawała poczucie bezpieczeństwa. Otworzyła oczy i spojrzała na Addie, która oczyszczała swój miecz
-Nie czuje jej- Powiedziała ściszonym głosem. Poczuła się dziwnie pusta, zupełnie tak jakby ktoś wyrwał z jej ciała jakąś część jej samej.
-Dobra, chodźmy- Dodała szybko chcąc zmienić temat, aby nie zastanawiać się nad tym dłużej. Wolała zrzucić wszystko na faktyczne zmęczenie. Może jak uda się im ponownie połączyć, to znajdą jakieś miejsce, aby chociaż godzinkę się przespać. Wtedy wszystko musi wrócić do normy. Robin zaczęła powoli podnosić się z ziemi, ale wtedy kątem oka, dostrzegła jak z wejścia do jaskini wyłania się długie ostro zakończone odnóże, które z impetem wbiło się prosto w jej udo. Ostrze przebiło się przez kombinezon oraz przez skórę niczym nóż wbity w masło. Robin zawyła z bólu, a świat ponownie zawirował jej przed oczami. Odruchowo chwyciła nogę, stwora który widocznie postanowił się zrewanżować za zabicie jego potomstwa. Z dłoni dziewczyny buchnął płomień, który zajął odnóże, a to szybko wyrwało się z jej uda, haratając ranę jeszcze bardziej. Dziewczyna nie zważając na ból, czy krew która zaczynała zalewać jej nogę podźwignęła się szybko i doskoczyła do Addie chwytając ją za nadgarstek i pobiegła razem z nią przed siebie. W pewnym momencie poczuła jak na jej plecach ląduje coś ciepłego, ból i pieczenie przeszyło jej ciało. Cichy syk wypalanego materiału a potem skóry na plecach powalił ją ponownie na ziemię. Zacisnęła mocno powieki i uchyliła usta w niemym krzyku. Czuła swąd spalonej skóry. Pajęcza matrona musiała wystrzelić jadem prosto w plecy rudej. Dziewczyna powoli odwróciła się twarzą w stronę jaskini, i dostrzegła jak odnóża ponownie chowają się w mroku, wraz z czerwonymi ślepiami.
..............................................................................
Droga Clinta i Ulla była znacznie spokojniejsza, o ile nie nawet trochę nudna. Mimo to łucznik cały czas miał w pogotowiu swój łuk na wszelki wypadek. Nie rozmawiali dużo więcej niż było to potrzebne. Jemu to nawet odpowiadało. Nie należał do zbyt rozgadanych osób, i zdecydowanie częściej na misjach wolał prowadzić swoje wewnętrzne monologi, niż prowadzić dialogi. Chyba, że z Natashą, była świetną kompanką do rozmów, nawet kiedy cały świat walił się im na głowy. W końcu po chwili marszu doszli nad most. Łucznik rozejrzał się dookoła licząc na to, że zaraz zobaczy rudą czuprynę, która czekała na jego pojawienie się i rzuci jakimś tekstem o jego wieku. Fakt, że ani po Robin a ni Addie nie było śladu nieco go zaniepokoiła. Nie zamierzał, jednak popadać w panikę. Wierzył w Robin i jej umiejętności. Avengersi nauczyli ją wszystkiego co sami potrafili, umiała sobie poradzić.
-Musimy zaczekać- Powiedział i przysiadł na jednym z kamieni. Minuty upływały jedna za drugą, a niepokój narastał, wraz z brakiem jakiego kolwiek znaku, że z dziewczynami wszystko dobrze
-Jeżeli nie dotrą za pięć minut idę po nie- Oznajmił
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie oderwała się od zajęcia i z zainteresowanie przypatrywała się Robin.
- Może po prostu jesteś zmęczona. Zaraz znajdziemy chłopaków, Ull ma zapasy, zjesz coś i od razu ci się poprawi - odpowiedziała łagodnie.
Kiedy Robin postanowiła ruszyć w dalszą drogę Addie pokiwała głowa na znak aprobaty. Zaczęła zbierać swoje rzeczy. Kiedy podniosła się na równe nogi, poczuła jak bardzo jest zmęczona. Już miała się odezwać, gdy zobaczyła jak w nogę Robin wbija się jedna z odnóg wielkiego pająka. Blondynka chwyciła za miecz, gotowa ruszyć z odsieczą. Uniosła miecz nad głowę gotowa przeciąć nogę, ale wtedy Robin posłała w stronę potwora ognistą kule. Z rany Robin buchnęła krew, jednak to nie powstrzymało rudej przed próbą ucieczki. Addie poczuła szarpnięcie na nadgarstku. Zaczęły biec. Nie zdążyły zrobić większej odległości, gdy Robin pociągnęła Addie na ziemię. Zdziwiona blondynkaspojrzala na plecy rudej. Odwróciła się z przestrachem w stronę jaskini. Pająk wracał do wnętrza jaskini.
- Cholera - syknęła zbliżając się do rudej. Rana wyglądała paskudnie. Jeśli nie oczyszczą rany zanim zacznie się gojenie na plecach rudej zostaną blizny. Addie chciała jej tego oszczędzić.
Blondynka wyciągnęła z torby bluzkę i zrobiła na nodze Robin prowizoryczną opaskę uciskową.
Kobieta rozejrzała się dookoła. Ścieżka zaczynała się rozszerzać, to dało jej nadzieję, że może nie były daleko od miejsca, w którym mieli się spotkać z resztą drużyny.
Nie miała sił by wziąć Robin na plecy.
- Nie ruszaj się - powiedziała do rudej oglądając jej plecy.
- Pomocy! - krzyknęła. - Clint, Ull! - próbowała nawoływać towarzyszy.
......................................................
- Zaraz przyjdą. Skalna ściana, niewielka jaskinia i powinny za chwilę się pojawić. Chyba, że trafiły na trolla. Górskie trolle są wredne - skomentował Ull zrzucając z siebie toboły. Stanął pod kamienną ścianą kryjąc się przed promieniami popołudniowego słońca.
Sam zaczął się zastanawiać, nad tym gdzie podziały się dziewczyny. Powinny dotrzeć tu przed nimi. Wtedy usłyszał głos odbijający się echem pośród skał. Powoli ruszył w stronę głosu, echo zniekształciło słowa i nie mógł na początku ich wychwycić. Zamknął oczy wsłuchując się w głos.
Kiedy zdołał je rozróżnić nie odwracając się do łucznika powiedział
- Zdaje się, że mają kłopoty.
Kiwnął do Clinta po czym ruszył truchtem w stronę krzyków, które stawały się coraz wyraźniejsze. Wyskoczył zza zakrętu ze sztyletem w dłoni. Zobaczył Addie klęczącą przy Robin, ruda leżała na ziemi bez ruchu.
Przewodnik podszedł do dziewczyn.
- Dzięki przodkom - westchnęła Addie widząc znajome twarze.
Trzymała rudą za przedramię, żeby nie próbowała się poruszyć.
- Pomóż - jęknęła blondynka w stronę szatyna.
Offline
Clint nerwowo poruszał nogą, a usta miał zaciśnięte w wąską linię. Zaczynał odczuwać niepokój. Może jego pomysł nie był tak dobry jak się wydawało. Ale przecież zaufał Ullowi, który powinien znać te tereny. W pewnym momencie do jego uszu doszedł jakiś dźwięk, który nie powinien pojawiać się w tych okolicach. Jego noga momentalnie zatrzymała się, a on sam spojrzał przed siebie zupełnie tak jakby oczekiwał jakiegoś kierunkowskazu, który wskazałby mu skąd dobiegały te dźwięki. Ruszył za Ullem, ściskając łuk w dłoni, a kiedy i dla niego krzyki stały się wyraźne, a nawet był w stanie rozpoznać głos bez chwili namysłu puścił się biegiem w ich stronę. Na miejsce dobiegł zaraz za Ullem, a kiedy dostrzegł leżącą na ziemi Robin, której ciałem wstrząsały drgawki otworzył szerzej oczy. Bez chwili namysłu dobiegł do dziewczyny i przyklęknął przy niej.
-Cholera- Rzucił, kiedy dostrzegł wypaloną skórę na jej plecach i zakrwawione udo, które było obecnie obwiązane, aby zablokować upływ krwi.
-Mówiłeś, że tam mieszka troll, czy to ci wygląda na robotę trolla?- Rzucił gniewnie w stronę Ulla, a zaraz potem spojrzał na Addie
-Co się tam wydarzyło?- Zapytał się i położył dłoń, na głowie Robin, aby dać jej znać, że jest przy niej. Dziewczyna dyszała ciężko, przed jej oczami zaczynały tańczyć mroczki.
-Piecze- Wydyszała przez zaciśnięte zęby
-Spokojnie, zaraz...zaraz coś...Ull- Rzucił w stronę mężczyzny chcąc go ponaglić do działania.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull przyklęknął z drugiej strony i obejrzał ranę na plecach.
- Po pierwsze nie powiedziałem, że faktycznie jest tu troll, powiedziałem “być może”. Słabo to wygląda. -westchnął podnosząc się z ziemi. - Moja torba, spróbujemy coś poradzić. Królewno - zwrócił się do roztrzęsione Addie. - Co to było?
Addie cały czas patrzyła na leżącą Robin. Strach przejął nad nią kontrolę, zacisnęła pięści.
- Halo? - Ull ponownie próbował zwrócić jej uwagę. Tym razem spojrzała na niego.
- Pająki, olbrzymie, paskudne, krwiożercze - wyjaśniła drżącym głosem.
- Pająki? - zdziwił się Ull - Jak wyglądały? Mów dziewczyno to ważne - warknął
- Jak pająki! - krzyknęła poirytowana - Osiem nóg, dużo ślepi, wielkie jak młode konie. Znaczy młode były takie, matka o wiele większa. Czarne… chyba - dodała.
Ull analizował wszelkie informacje. Nie miał pojęcia co to za stwory, ale pomoc Robin należało natychmiast, bez względu na to co to dokładnie było.
- Wezmę ją. Idźcie przodem. Addie dasz radę iść sama?
- Dam - powiedziała ocierając policzki. Drżące ciało nie chciało współpracować, kobieta musiała podeprzeć się na mieczu by nie upaść przy próbie podniesienia.
Ull znów klęknął przy Robin.
- Wrzucimy ją mi na plecy- zwrócił się do Clinta łapiąc dziewczynę za ramię. - Zaniosę ją a ty biegnij do moje torby. W największej jest niewielka saszetka z fiolkami. - Powiedział próbując dźwignąć rudą do góry.
Offline
Clint nie zwlekał. Chwycił Robin i uniósł nieco, na co dziewczyna zareagowała głośnym stęknięciem, kiedy skóra wokół pleców się napięła
-Spokojnie, zaraz będzie po wszystkim, wytrzymaj tylko- Powiedział i pomógł dziewczynie usadowić się na plecach Ulla -Chwyć się mocno- Ułożył jej dłonie tak, aby oplatały szyję mężczyzny, a wtedy dostrzegł, że Robin zaczyna przymykać oczy, chociaż najwyraźniej próbowała walczyć z sennością, która ją zaczynała ogarniać.
-Hej, nie zasypiaj, dasz radę, nie w takich tarapatach się znajdowałaś- Clint puścił się biegiem przodem, aby wrócić do miejsca w którym czekali za dziewczynami. Szybko zlokalizował torby Ulla i zaczął w nich nerwowo szperać przerzucając różne rzeczy, chcąc znaleźć fiolki o których mężczyzna mówił
-Gdzie to jest- Warknął sam do siebie. W końcu odwrócił torbę do góry nogami i wysypał jej zawartość na ziemię. Wtedy szybko zlokalizował saszetkę i chwycił ją po czym otworzył. Uśmiechnął się lekko, kiedy zobaczył w jej wnętrzu kilka fiolek wypełnionych czymś dziwnym.
-Zimno mi- Powiedziała, czując jak zimny pot zalewa jej ciało, a drgawki wstrząsały jej mięśniami. Czuła, że jest niesiona, ale zmęczenie i senność za każdym razem, kiedy udawało się jej uchylić ponownie opadające powieki atakowały ze zdwojoną siłą.
-Mam- Powiedział Clint, kiedy dostrzegł wyłającego się z zakrętu Ulla wraz z Addie i Robin. Pomachał saszetką lekko w powietrzu po czym pomógł położyć Robin na ziemi na boku, a pod głowę podłożył jej torbę Ulla, do której szybko władował zawartość, aby mogła imitować poduszkę. Robin uniosła ponownie powieki i spojrzała na zmartwioną twarz łucznika.
-Nie chcę tu skończyć- Wymamrotała a Clint spojrzał na nią i pokręcił głową w niemym zaprzeczeniu
-Będzie dobrze, jeszcze zdążysz mi podogryzać- Zapewnił ją, chociaż za każdym razem jak patrzył na plecy dziewczyny, wiedział, że sytuacja nie była kolorowa.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy ruda wylądowała na plecach przewodnika, złapał ja za ręce oplatające jego szyje.
- Trzymaj się Biedroneczko - powiedział ruszając powoli w stronę mostu.
Addie szła tuż za nimi by w razie czego asekurować potencjalny upadek rudej z pleców przewodnika. Ull zwiększył tempo. Kiedy wyszli zza zakręt zobaczył łucznika trzymającego saszetkę z eliksirami. Nie spodobał mu się widok rozwalonych jego rzeczy, ale postanowił na razie powstrzymać się od komentarza.
Addie zaczęła się zastanawiać nad słowami mężczyzn. Wymienili między sobą dziwne zdania. Jakby wiedzieli o czymś, o czym one nie miały pojęcia. Nie było jednak czasu na spytki. Robin wymagała pomocy.
Clint pomógł położyć Robin na ziemi. Jednak nie była to zbyt dobra pozycja.
- Na brzuch. Muszę widzieć plecy - polecił mężczyzna, po czym przeniósł wzrok na saszetkę, szukając odpowiednich eliksirów. Czuł w kościach, że będzie musiał użyć lwią część zapasów.
- A jak ty księżniczko? Jesteś ranna? - zwrócił się do blondynki wyciągając kolejne potrzebne rzeczy.
- Nie, pomóż jej - powiedziała pewnie. Addie usiadła pod kamienną ścianą i wpatrywała się w towarzyszy, którzy próbowali ulżyć Robin w bólu. Kobieta poczuła ucisk w dole brzucha. Pochyliła się do przodu czując, nieznośny ucisk. Syknęła cicho próbując sobie ulżyć.
Ull powoli przekręcił Robin na brzuch. Odkorkował pierwszą buteleczkę.
- To zaboli - powiedział, po czym wylał zawartość butelki na plecy dziewczyny.
W powietrzu dało się wyczuć kwaśny zapach. z rany na plecach zaczął się unosić zielonkawy dym.
Robin mogła poczuć nieznośne szczypanie, jakby ktoś polał otwartą ranę wodą utlenioną.
- Trzymaj ją - polecił Clintowi - Musi się dobrze wchłonąć - dodał przechodząc na kolanach do nogi.
- Addie podaj mi bukłak z miodem - polecił oglądając poszarpaną ranę. Będzie musiał popisać się umiejętnościami krawieckimi bo po tym też zostanie blizna.
Addie natychmiast ruszyła się z miejsca. Klęknęła przy torbach i odnalazła bukłak. Niemal biegiem dotarła do Ulla. Mężczyzna odkorkował bukłak i pociągnął łyk trunku.
Resztę alkoholu wylał na nogę Robin.
- W saszetce jest igła i nić - zwrócił się do blondynki.
Kiedy Addie ruszyła po potrzebne rzeczy Ull zerknął na plecy Robin.
- Clint, fioletowa butelka, wylej wszystko na jej plecy, a i zielona. Daj jej do picia. Teraz. Zaśnie po tym. - polecił nawlekając igłę.
Nie był medykiem. Znał jedynie parę sztuczek by ulżyć w bólu, zaszyć ranę. Sytuacja była mocno stresująca, a on musiał zachować zimną krew. Sytuacja wymknęła się spod kontroli, ale nie mógł teraz o tym myśleć. Miał zadanie do wykonania.
- Słodkich snów Biedroneczko - powiedział łapiąc za udo dziewczyny zbliżając igłę do skóry.
Offline
Kiedy na plecy Robin został wylany specyfik niewiadomego pochodzenia, dziewczyna syknęła z bólu, a mięśnie automatycznie się napięły. Chęć starcia tego z pleców przerosła jej zdrowy rozsądek. Clint widząc, jak dziewczyna zaczyna się wiercić, po prostu chwycił ją mocno unieruchamiając
-Spokojnie- Mówił do dziewczyny, która za wszelką cenę próbowała wyrwać się z dłoni łucznika, aby tylko zrobić coś, co sprawi, że przestanie ją tak bardzo szczypać. Clint chwycił podane przez Ulla fiolki i zgodnie z poleceniem odkorkował fioletową i starannie wylał jej zawartość na plecy Robin
-Musisz to wypić- Powiedział, bo ruda najwyraźniej wzbraniała się przed wypiciem zielonkawego płynu, ale ostatecznie uchyliła niechętnie usta, a Clint wlał jej całą zawartość fiolki. Dziewczyna skrzywiła się i zakaszlała kilka razy. Mocno gorzki i ziołowy posmak rozlał się na jej kubkach smakowych. Nie było to najsamaczniejsze, ale po chwili poczuła jak zaczyna ogarniać ją senność, aż w końcu przymknęła powieki i odpłynęła. Clint widząc jak jej oddech zaczyna się normować odetchnął z ulgą i usiadł obok wpatrując się w proces zszywania rany na udzie Robin. Kątem oka spojrzał na Addie, która wydawała się naprawdę martwić o Robin. Więc może jego plan, jednak podziałał. Może wydarzyło się coś, co sprawiło, że dziewczyny do siebie się nieco zbliżyły.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull przyjrzał się swojemu dziełu. Miał ochotę się skrzywić, ale czuła na sobie wzrok łucznika, więc postanowił nie okazywać żadnych emocji. Poza tym zrobił tyle ile umiał i czego nauczył się obserwując uzdrowicieli.
- To wszystko co mogę zrobić. Teraz czekamy. Wygląda na to, że spędzimy tu noc. Trzeba znaleźć jakiś kąt do przenocowania. Tu jesteśmy zbyt na widoku - powiedział podnosząc się z ziemi. Przeniósł wzrok na plecy rudej. Eliksiry zaczęły działać.
- Raczej będzie ciężko z wodą. - Dodał wycierając dłonie w szmatkę, jaka zrobił rozrywając koszulę, która leżała obok poszkodowanej. - Trzeba będzie przemywać plecy. Eliksiry będą wyciągać truciznę i trzeba będzie ją ścierać. Jak wchłoną się odtrutki przeniesiemy ją, a potem czyścimy ranę dopóki się nie obudzi - powiedział przenosząc wzrok na Addie.
Blondyna siedziała na ziemi po turecku. Walczyła z ogarniającym ja znużeniem. Była wykończona i obolała. Kiedy zauważyła, że jest obserwowana przez przewodnika wstała na równe nogi i podeszła do Robin. Widok jej poranionych pleców sprawił, że zaczęła odczuwać mdłości. Rana nie wyglądała dobrze. Blondynka zaczęła obarczać się winą. Mogła coś zrobić, coś żeby temu zapobiec. Mogła zmusić się do przejścia tych kilkunastu metrów i byłyby bezpieczne. Odpuściła. Mogła spodziewać się, że wydarzy się coś złego. Kiedy ostatnim razem odpuściła, Hella rozpanoszyła się w Asgardzie i zaczęła siać terror wśród mieszkańców planety.
- Chodź królewno - Ull pchnął ją lekko dotykając pleców. Blondynka wzdrygnęła się.
Ruszyła w stronę pozostałych toreb, które leżały pod skałą, która była nieco wysunięta od góry tworząc niewielkie zadaszenie. Kobieta usiadła pod ścianą przyciskając do piersi kolana.
- Przenosimy - zwrócił się do Clinta szatyn. Odgarnął z czoła wilgotne od potu włosy po czym złapał dziewczynę za nogi.
Kiedy Robin została przeniesiona Ull podał Addie drugi bukłak.
- Pij - polecił siadając niedaleko.
Addie drżącymi dłońmi złapała bukłak i pociągnął duży łyk pitnego miodu. Kiedy alkohol podrażnił jej gardło zakasłała. Oparła głowę o zimną skałę za sobą i przymknęła oczy.
Offline
Clint przez chwilę czół się tak jakby cofnął się w czasie. Ponownie był z Natashą na tej cholernej planecie, przypomniał sobie ich walkę o to, kto z nich ma się poświęcić. Wtedy gdyby okazał się być lepszym agentem, gdyby był lepiej wyszkolony, wygrałby z Natashą. Nie straciłby jej, a teraz miał wrażenie, że przeżywał od nowa to samo. Czu rzucenie Robin na tak głęboką wodę było dobrym pomysłem. Przecież mogła zginąć, powinien był wziąć to pod uwagę nim wymyślił swój genialny plan. Szkolenia agentów odbywały się w warunkach kontrolowanych, a tutaj, w pewnym momencie nie mieli wpływu na nic. Wziął głęboki wdech, kiedy z zamyślenia wyrwał go głos Ulla. To miejsce nie nadawało się na przerwę i tu miał rację.
-Ja ją wezmę- Powiedział, kiedy Ull zaczął chwytać za nogi Robin. Łucznik przekręcił dziewczynę na bok, a potem wziął jej bezwładne ciało na ręce. Udało się im znaleźć jedną z formacji skalnych, które nieco przypominały zadaszenie. Nadal nie było do idealne miejsce, ale przynajmniej w razie deszczu, czy nadciągających wrogów, nie będą tak odsłonić jak wcześniej. Clint ułożył delikatnie Robin i ponownie podłożył jej pod głowę jeden z plecaków. Odsunął ze spoconej twarzy dziewczyny kilka czerwonych kosmków, po czym zasiadł w pewnej odległości od niej na jednym z kamieni. Spojrzał na Addie, która również wydawała się być wyczerpana. Nie wiedział, co musiało się wydarzyć na trasie jaką szły dziewczyny, ale domyślał się, że nie było to nic łatwego ani przyjemnego
-To był durny pomysł- Mruknął do Ulla, kiedy upewnił się, że Addie mogła przysnąć
-Rzuciliśmy je niemal na pożarcie tym bestiom- I chociaż gdzieś w tym poczuciu winy, w pewnym momencie był w stanie odszukać swego rodzaju dumę. Dziewczyny poradziły sobie, współpracowały. Robin pomimo odniesionych obrażeń, była w stanie jeszcze uciec, aż coś silniejszego jej nie powaliło
-Chociaż muszę przyznać, że mnie zaskakują. Addie zachowuje zdrowy rozsądek, kiedy jest źle, a Robin...jej determinacja zawsze mnie szokowała- Może połączenie tej dwójki nie było takie złe. Gdyby się dogadały, przestały sobie dogryzać, to mogłyby stworzyć drużynę niemal idealną.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull spojrzał uważnie na Addie. Oddychała spokojnie, nie poruszała się. Być może faktycznie usnęła.
- Pomysł nie był zły. Mówiłem, że trasa nie jest bezpieczna, ale że w jaskini zalęgną się jakieś bestie… ciężko było to przewidzieć. Droga jest wymagająca, praktycznie nieużywana. Ale poradziły sobie - westchnął przeciągając się. - Miałem już okazję walczyć u boku Addie. Tam gdzie się spotkaliśmy. Umie zachować zimną krew w obliczu zagrożenia. Ten kto ją uczył dobrze spełnił swoje zadanie - dodał łapiąc w dłonie koszulę, którą wcześniej rozerwał. Porwał materiał na mniejsze kawałki. Wyciągnął z jednej z toreb trzeci bukłak. Namoczył materiał wodą ze środka i przyklęknął przy Robin. Słońce chyliło się ku zachodowi, a to oznaczało brak światła. Robin spała, żadnego drewna w najbliższej okolicy. Trzeba będzie wymyślić sposób by zdobyć światło. Mężczyzna delikatnie zaczął obmywać plecy rudowłosej zmywając pojawiający się na skórze zielonkawy płyn.
- Robin jest inna.. żywiołowa… być może to przez ten ogień. Pełna życia, odważna, czasem zachowuje się jak rozwydrzona pannica, ale to do niej pasuje - powiedział pochłonięty zadaniem.
Przed ten czas jaki spędził z dziewczynami miał mnóstwo czasu na obserwacje. Rzeczywiście, były wyjęte z dwóch różnych bajek, Addie przypominała Ullowi kogoś kto kiedyś był mu drogi. Jednak Addie wydawała się mieć łagodniejsze usposobienie. Robin była nieposkromiona co sprawiało, że obserwowanie jej było przyjemne. Znajomość z Robin była pełna niewiadomych, ekscytująca, co skutkowało ciekawym obrotem spraw i niewątpliwym ciągłym zainteresowaniem ze strony przewodnika.
Addie próbowała zasnąć, ale w chwili gdy zaczęła odpływać usłyszała kawałek rozmowy między mężczyznami. Nie wydawało się jej. Oni wiedzieli coś czego one nie były świadome.
- Jaki pomysł? - zapytała otwierając oczy. Patrzyła surowym wzrokiem raz na Clinta raz na Ulla. Podniosła się na równe nogi podtrzymując skały. - Co zrobiliście? - spytała zaciskając pięści.
Offline
Clin uśmiechnął się lekko, na dźwięk słów Ulla
-Uważaj bo pomyślę, że się w nich zadurzyłeś- Powiedział i spojrzał najpierw na Robin a potem na Addie. Sam musiał przyznać, że jeżeli chodzi o urodę, to dziewczyny wygrały ewidentnie los na loterii. Do tego dodać wszystkie ich pozytywne cechy, a może i nawet te negatywne sprawiały, że stawały się bardziej atrakcyjne. Łucznik chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy usłyszał głos Addie, która postanowiła włączyć się do rozmowy, a raczej dowiedzieć się co było tak złym pomysłem. Clint spojrzał na Ulla, który zajmował się plecami Robin.
-Tylko się nie denerwuj- Powiedział w jej stronę
-Ciągle się kłóciłyście, pomyślałem, że jeżeli postawimy was w sytuacji w której będziecie musiały się o siebie wzajemnie zatroszczyć to jedna doceni drugą. Nie przewidzieliśmy tego, że w jaskini mogły mieszkać jakieś szkaradztwa- Nie jego zamiarem było postawienie ich w sytuacji niemal pewnej śmierci. Po prostu wszystko nieco wymknęło się spod kontroli.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull uśmiechnął się cwaniacko na komentarz Clinta.
- Powiedzmy, że szybko wyciągam wnioski z obserwacji - odpowiedział wymijająco. W myślach zganił się za swój długi jęzor, a zaraz po tym przypomniał sobie swoje własne słowa, że to tylko klientki i nie nie zrobi nic by pogłębić relację z żadną z nich. Lublin widok pięknych kobiet, rzadko odmawiał sobie przyjemności spędzania z nimi czasu, ale teraz było inaczej. Musiał wyznaczyć sobie granice.
Kiedy usłyszał głos Addie przerwał swoje zajęcie i i spojrzał ze spokojem na blondynkę. Przewrócił oczami, gdy Clint postanowił ich wsypać. Na pewno znalazłby sposób na to by wymyślić jakieś wiarygodne kłamstwo, ale na to było już za późno. Westchnął ciężko gotowy na słowny atak ze strony Addie.
- Mam się nie denerwować? - parsknęła nerwowym śmiechem.
Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Podparła dłonie na biodrach i oskarżycielsko spojrzała na mężczyzn.
- Ja tu się zadręczam, że odpuściła, że mogłam wysilić się jeszcze trochę by odejść na bezpieczną odległość, a tymczasem cała ta sytuacja to wasza robota? Lawina?
- W sumie to mogłaś przewidzieć … - wtrącił się Ull
Blondynka podeszła do mężczyzny i zamachnęła się by wymierzyć mu policzek. Ull złapał jej rękę centymetr przed swoją twarzą.
- Nie radzę - powiedział intensywnie wpatrując się w jej oczy.
- Jak śmiesz - krzyknęła próbując wyrwać rękę z żelaznego uścisku. - Mogłam zginąć pod tą lawiną.
- Tak miałaś myśleć, tak samo ona - wyjaśnił wskazując na Robin. - Jaskinia od lat była pusta. Czy mogło się coś tam wprowadzić, jak najbardziej, ale to nie nasza wina. Mieliśmy już dość waszych humorów - warknął po czym puścił jej rękę. Addie drżała próbując opanować złość. Ull zaczął się odwracać co dziewczyna wykorzystała. Tym razem jej otwarta dłoń trafiła w blady policzek mężczyzny. Ull nabrał powietrza w płuca, po czym powoli je wypuścił.
- Nie pozwoliłam ci się ode mnie odwrócić - syknęła.
Oczy Ulla błysnęły zielonkawym blaskiem.
- Nie jestem twoim poddanym, ani nigdy nim nie będę.. czy ci się podoba czy nie. - odrzekł obniżając ton głosu. Zbliżył się do blondynki. Ona nie zamierzała się wycofać.
- Nie boję się ciebie
- Może to błąd - szepnął po czym odwrócił się na pięcie i odszedł przechodząc do urwiska.
- Może to ty popełniasz błąd… nie doceniając mnie - powiedziała próbując zapanować nad drżącym głosem.
Wzrok oliwkowych oczu przeniosła na Clinta, złość zaczęła mijać co łucznik mógł być w stanie zauważyć. Jednak pozostał smutek.
- Nie spodziewałam się tego po tobie - rzuciła, po czym wróciła pod skałę i ukryła twarz w dłoniach. Próbowała powstrzymać łzy, które uparcie zalewały jej oczy. Z pomiędzy jej ust wydobył się stłumiony krzyk uwalniający wszelkie frustracje.
Offline
Clint spodziewał się wybuchu złości Addie, ale to czego był świadkiem zupełnie przekroczyło jego wyobrażenia. Otworzył szerzej oczy, kiedy dłoń blondynki z głośnym plasknięciem spoczęła na policzku Ulla, a ten najwyraźniej poczuł się nieco urażony, bo po prostu odszedł kawałek od nich. Clint westchnął ciężko i spojrzał na Addie, która najwyraźniej postanowiła dać upust swoim emocjom.
-Wiem, że nie był to dobry pomysł, ale jedyny i najlepszy jaki mi wpadł do głowy. Wasze ciągłe awantury mogły przy poważniejszej sytuacji doprowadzić do katastrofy. Musiałem was jakoś zmusić do tego, abyście zaczęły ze sobą rozmawiać, i chyba to się udało- Nie próbował się tłumaczyć, chciał tylko, aby blondynka zrozumiała, że to co zrobili nie miało na celu wpakować je w niebezpieczeństwo ku ich rozbawieniu. Miało to wyższy cel, który w późniejszych etapach mógł przełożyć się na dobro drużyny.
-Inna kwestia, że to może nie on ciebie nie docenia, ale ty siebie- Powiedział po czym wstał ze swojego miejsca i usiadł obok Addie
-Nie wpakowałbym was w to gdybym was nie doceniał. Gdybym nie był pewien, że dacie sobie radę, nigdy bym się z wami nie rozdzielał. Spójrz żyjesz, ona też. Obydwie wyszłyście z tego starcia, a rany...w końcu się zabliźnią. Jesteśmy w końcu do tego przyzwyczajeni. Więc skoro ja ciebie doceniam, to nie masz powodów dla których możesz sama siebie nie doceniać. Spójrz ile osiągnęłaś, dotarłaś tak daleko, a wiele osób które znam, nie przeszły by nawet połowy tego co ty- Czuł, że Addie nie do końca chodziło o to, że inni nie widzą jej potencjału. Zaczynał coraz częściej dochodzić do tego, że problem leżał w niej samej.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie próbowała odzyskać zburzony spokój. Oddałaby teraz dosłownie wszystko, żeby właśnie w tej chwili przenieść się do domu. Była wykończona i nie miała ochoty na kolejne przygody, które zdawały się ją prześladować.
Kobieta z uwagą słuchała Clinta. Ton jego głosu pozwolił jej oczyścić myśli i uspokoić. Kiedy łucznik usiadł obok niej wysłuchała go, jednak miała nieco inne podejście do swojej samooceny. Bardzo szybko się jej nauczyła, już w dzieciństwie. Jednak prawdziwy sprawdzian wiary w siebie czekał na nią w Asgardzie, gdzie próbowała wszystkich zadowolić i spełnić oczekiwania.
- Znamy się kilka dni, już jesteś pewny, że można mi ufać i z jakiegoś powodu docenić? - zapytała niemal szeptem.
Tak dużo razy słyszała że jest silna, dzielna i odważna. Nie czuła się tak, w żadnym z przypadków. Próbowała robić to co słuszne, wkładając w to wszystkie siły jakie miała. Podejmowała się kolejnych ról, obowiązków, zadań poświęcając się temu całkowicie. Dronning uter krone - królowa bez korony. Tym mianem okrzyknęli ją asgardczycy, gdy postanowili wybrać ją na swoja przewodniczke. W wielkiej sali, w starej warowni, kiedy postanowili, że uciekną na most. Nie chciała tego, nie czuła się na siłach, ale mimo to uniosła głowę i poprowadziła lud na tęczowy most z Haimdallem u boku. Bez korony znaczyło dla niej wybrakowana, niepełna. Nie lubiła tego przydomku, dlatego kolejny raz próbowała udowodnić, że jest warta więcej.
- Powiedziała, że jej przykro- powiedziała zerkając na Robin. - Za to co mi zrobiła. Ja uznałam, że musi zapracować na wybaczenie, ale chyba… nie musiała. Przodkowie, nigdy nie chciałam niczyjej krzywdy. Nawet wtedy kiedy myślałam, że ma romans z moim mężem, chciałam ją poznać, mimo, że część mnie krzyczała, że zrujnowała mi życie. Usiadłam przy niej i próbowałam pocieszyć, bo wiedziałam, że tego potrzebuje - blondynka westchnęła ciężko. Objęła się ramionami mając nadzieję, że poczuje się nieco bezpieczniej. Jeszcze chwile temu myślała, że nie może ufać nikomu z towarzyszącej jej trójki, a teraz nie była pewna. Emocje znów zamroczyły jej myśli, ale kiedy zaczęły opadać mogła racjonalnie ocenić sytuacje.
Offline
Clint uśmiechnął się lekko na dźwięk słów Addie
-Zapomniałaś, że jestem agentem Tarczy. Moim zadaniem nie jest tylko naparzanie z łuku we wszystko co się rusza. Uczono mnie także zdobywania informacji, bez konieczności prowadzenia długich przesłuchać- Z resztą on zawsze był znacznie lepszym obserwatorem. Od przesłuchań była Natasha. Nie było osoby, która by jej nie wyśpiewała wszystkiego co wiedziała. Nawet Loki zdradził jej swój plan, chociaż tak naprawdę do pewnego momentu nie był tego świadomy. Wtedy rozegrała to wręcz po mistrzowsku i sam żałował, że nie mógł wtedy być przy tym, i znał to jedynie z opowieści.
Clint spojrzał na Robin, która spała spokojnie. Wiedział, że relacja między dziewczynami do łatwych nie należała, szczególnie teraz kiedy dowiedziały się, że obie pokochały tego samego mężczyznę, ale tak naprawdę miały relacje z kimś zupełnie innym. Łucznik westchnął ciężko i oparł się plecami o chłodną skalną ścianę.
-Myślisz, że jak się obudzi i poczuje się lepiej to oskarży ciebie o to wszystko?- Nie bardzo teraz rozumiał obaw blondynki. Wydawały się one wręcz irracjonalne -Robin jest jaka jest. Irytująca, przemądrzała, i ma na wszystko odpowiedź, ale jednego jestem pewien. Jest zdolna do poświęceń, w krytycznej sytuacji potrafi przełożyć swoje dobro nad dobro innych i stanąć na wysokości zadania. Może się przed tym wzbraniać, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, czym jest to sławetne bohaterstwo. W Nowym Jorku, aby uratować ludzi, poświęciła swoje plany, marzenia, wizje na lepszą przyszłość. Podjęła słuszną decyzję- Inna kwestia, że nie mieli wielkiego wyboru, ale sam fakt, że zdecydowała się na to, że nie uciekła. Bo przecież w każdej chwili mogłaby się odwrócić i uciec gdzieś daleko udając, że to wszystko jej nie dotyczy. Wzięła swoje i nie tylko swoje życie w garść.
-Myślę, że to nawet niezły początek, aby wszystko naprawić- Dodał po chwili milczenia i uśmiechnął się lekko.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.056 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.51 MB (Maksimum: 1.93 MB) ]