Nie jesteś zalogowany na forum.
Głos Addie doszedł do Robin zupełnie tak jakby ta mówiła zza szyby. Dziewczyna czuła się osaczona niemal z każdej strony. Wszystko mówiła zjawa, to siedziało w niej. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogła zrzucić tych wspomnień na swoją fantazję, to się wydarzyło i to ona była prowodyrką wielu nieszczęśliwych wydarzeń.
-W końcu i tak zostaniesz sama. Twoich towarzysze też się ciebie boją, i odetchną z ulgą, kiedy w końcu się od ciebie uwolnią- Zjawa mówiła dalej niewzruszona tym, że blondynka próbowała jakoś przekierować myśli Rudej na inne tory. Robin opadła na kolana i podparła się dłońmi o brudną ziemię. Czuła się zmęczona, wyczerpana tą wieczną gonitwą myśli, które walczyły same ze sobą. Zjawa uśmiechnęła się lekko i podeszła do dziewczyny i nachyliła się nad nią
-Wiesz co robić. Po co stać nad przepaścią tyle czasu, skoro można skoczyć i stracić zmysły. Niech twój gniew i nienawiść będzie paliwem do ognia. Podsyć żar swoim cierpieniem, niech inni też go doświadczą- Clint obserwował z niepokojem tę scenę. Zaczynał sam rozumieć, z czym Robin musiała każdego dnia się zmagać. Bała się sama siebie, można powiedzieć, że wręcz nienawidziła za to co potrafiła.
-Musisz to zaakceptować, swoją moc, siebie, tylko tak się uwolnisz, tylko wtedy będziesz sobą- Powiedział w jej stronę, widząc, jak zjawa zaczyna zdobywać niebezpieczną przewagę. Robin odwróciła głowę i spojrzała najpierw na łucznika, i przypomniała sobie te wszystkie chwile, które spędzili razem. Przecież nie zawsze wszystko niszczyła, nie tak to było. Loki zginął chcąc uratować brata i innych Asgardczyków. Nie była to jej wina, nigdy by jej za to nie obwiniał. Lazurowe tęczówki spoczęły na Addie. Wkurzała ją, ale przeszły przez podobne piekło. Miały podobne rozterki, a mimo to w chwilach największej potrzeby nie zostawiały siebie. Ostatecznie spojrzała na Ulla. Nadal tutaj był, uratował ją, chociaż mógł na to machnąć ręką, w dodatku nawet zaczynała lubić ten jego uszczypliwy ton głosu. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, po czym przeniosła wzrok na zjawę i spojrzała prosto w oczy samej sobie. Na twarzy zjawy pojawił się złośliwy uśmieszek. Szybko, jednak zszedł kiedy na jej szyi pojawiła się obroża połączona długim łańcuchem. Zacisnęła swoje brudne dłonie na niej i warknęła cicho
-Znowu uciekniesz od problemu, odwrócisz się i udasz, że tego nie ma?
-Wręcz przeciwnie- Powiedziała Robin i dźwignęła się z kolan -Rozwiązuje go- W pomieszczeniu rozległ się metaliczny dźwięk, zatrzaskiwanych na nadgarstkach i kostkach zjawy kajdan, które również łańcuchami były przymocowane do ściany. Istota szarpnęła się kilka razy, próbując się uwolnić.
-Chcesz, abym skarmiła się nienawiścią, proszę bardzo- Dodała, a wokół niej zaczęły wirować płomienie, które narastały z każdą kolejną sekundą. W końcu płomień buchnął z całą swoją potęgą i wypełnił pomieszczenie, ale omijał Addie, Ulla i Clinta.
-Jesteś tylko dziecięcym lękiem, ale ja dzieckiem już nie jestem. To moje życie i nie będziesz nim władać- Rzuciła w stronę zjawy, a płomienie otoczyły ją. Skóra na ciele zjawy zaczynała się przypiekać, aż w końcu wyskakiwały widoczne bąble, które wypełniały się ropą. Głośny syk i swąd spalanej skóry wypełnił pomieszczenie.
-TO MOJA MOC I JA ZDECYDUJE JAK JEJ UŻYWAĆ- Krzyknęła w stronę zjawy, która wiła się na ziemi wyjąc z bólu. Kolejna fala ognia buchnęła z jej ciała, aż w koncu to co prześladowało Rudą zaczynało rozpadać się w pył podobnie jak całe pomieszczenie, które stawało się ponownie zwykłą jaskinią. Robin opadła na kolana, a płomienie wróciły do jej ciała. Dyszała ciężko, czując piekący gorąc na całym ciele. Miała mocno zaciśnięte powieki, i starała się uspokoić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Rada Clinta stała się zapalnikiem, który popchnął Robin do działania. Addie stała z lekkim uśmiechem na ustach gdy ruda zaczęła sprzeciwiać się zjawie, która próbowała przekonać Robin do swoich racji. Kiedy ogień zaczął szaleć po celi Addie odruchowo zasłoniła twarz ramionami. Kiedy wszystko się skończyło, a oni stanęli znów w ciemnej jaskini blondynka podeszła do rudej i krótko ją przytuliła.
- Brawo - powiedziała odsuwając się od rudej
- Ja też chcę – mruknął wesoło Ull.
Zanim postawił pierwszy krok ujrzał, że podłoże ponownie uległo zmianie. Równo ułożone marmurowe płytki ginęły w ciemnościach.
- Chyba musimy poczekać - westchnął powoli ruszając do przodu
Nie miał pojęcia co może się stać. Co jego umysł uznawał za największy lęk? Zawsze starał się nie dopuszczać do sytuacji, w których nie miał przynajmniej jednego planu awaryjnego i zostaje przyparty do muru. Takie sytuacje mógłby wyliczyć na palcach jednej dłoni. Jaskinia postanowiła mu o nich przypomnieć. Jego buty stukały na płytkach. Ciemność powoli się rozrzedzała. Mógł dostrzec kolumny podtrzymujące wysokie sklepienie. Główna sala w pałacu Odyna porażała każdego, kto wszedł do niej choć raz.
Po plecach Addie przeszedł dreszcz. Nie spodziewała się tu znaleźć, ale po tym co już doświadczyła w tej jaskini można było spodziewać się niespodziewanego. Główną salę odwiedzała zawsze w świetle dnia lub przystrojoną w płonące pochodnie. Po ciemku starała się nie poruszać po zamku, wtedy wszystko wydawało się większe, bardziej tajemnicze. Zawsze czuła się nieswojo.
Duże przestrzenie, teraz zupełnie puste zdawały się przytłaczać, otulały jego ciało niepewnością. Nie był w stanie stwierdzić, czy boi się Odyna. Skupiał się na pielęgnowaniu swojej nienawiści, za to co zrobił jego rodzinie i to dwukrotnie. Jak na zawołanie, z lewej strony, w ciemnościach usłyszał znajomy głos. Posiadaczka tego głosu była nieustraszona, niewątpliwie piękna, charakterna. Jej włosy zawsze porównywał do krwi.
- Ty tchórzu!- warknęła nie ujawniając postaci. - Dlaczego mu na to pozwalasz?
Ull zatrzymał się. Nie odwrócił się w stronę głosu. Zastygł na środku sali i słuchał wyrzutów.
Angrboda obwiniała go o to, że Odyn rozdzielił ją z dziećmi, gdy stwierdził, że są one zbyt niebezpieczne by mogły, żyć na wolności. Fenrira zakuto w łańcuchy, Jormunganda wrzucono w wody okrążające Midgard, a Hel została zesłana do Helheim, gdzie miała rządzić. Nic nie powiedział, stał i cierpliwie słuchał, jak Odyn rozdziela jego rodzinę, którą udało mu się stworzyć z poślubioną sobie olbrzymką. Nie odpowiedział jej wtedy, nie zamierzał odpowiadać również teraz. Powód był prosty. Nie wiedział co robić. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Zdawał sobie sprawę, że Odyn nie pozwoli im żyć w spokoju, ale nie sądził, że będzie na tyle okrutny by rozdzielić matkę ze swoim potomstwem.
Zacisnął dłonie w pięści i ruszył dalej , chodź jego ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa. Zerknął kątem oka na towarzyszy. Oni zarówno jak on słyszeli jedynie głosy w ciemności. Z każdym krokiem zdawało się ich przybywać. “ Kłamca”, “Oszust”, “Potwór”, “Morderca” krzyczały głosy. Minał czarną otchłań, z której dobiegały wykrzykiwane przekleństwa olbrzymki. Powoli stawiał kolejne kroki, zamknął oczy. Czuł, że serce bije mu z zawrotną prędkością. Kolejne głosy były jego największym koszmarem. Ten dzień nawiedzał go najczęściej. Kiedy Odyn wydał rozkaz o pojmaniu pierwszym miejscem do jakiego się udał był własny dom. Nie ważne, gdzie by uciekał, chciał zabrać ze sobą najbliższych. Jego żona zawróciła po… nie pamiętał już po co. Został sam z synami, tłumaczył im, że muszą teraz być maksymalnie skupieni, będą musieli wykazać się sprytem i siłą. Wtedy ich złapali. Jego zakuli w kajdany, zmusili do padnięcia na kolana. Najwyższy z bogów najpierw zwrócił się do nastolatków : “ Macie wybór, jeśli wyrzeknięcie się.. jego. Zachowacie życie” - powiedział spokojnym głosem.
Chłopcy spojrzeli na siebie po czym starszy z nich odpowiedział : “ Jesteśmy synami swojego ojca”.
Słyszał jedynie głosy w ciemności, ale dokładnie pamiętał co działo się później. Najpierw usłyszał krzyk, Wali upadł na kolana. Po chwili do krzyków dołączył trzask łamanych kości. Chłopak krzyczał z bólu, po policzkach ciekły mu łzy. Jego ciało zaczęło się zmieniać. Kończyny przybrały kształt wilczych łap. Uszy wydłużyły się, a twarz zastąpił psi pysk. Ciało pokryła czarna jak smoła sierść, a oczy błyszczały żółtym, dzikim blaskiem. Wilk zawył przeraźliwie, zaszczekał obnażając ostre kły i popędził do lasu.
Ull drżał zaciskając pięści wbijając paznokcie w dłoń aż do krwi. Usłyszał świst ostrza, które wbiło się w ciało. Z ust należących do chłopaka wydobyło się jedynie słabe westchnienie, po czym usłyszeli upadek.
Usta Ulla zacisnęły się w cienką linię. Gardło paliło od powstrzymywanego krzyku. Doskonale pamiętał powiększającą się kałuże krwi i szkliste oczy, z których uciekało życie.
Ull pochylił się do przodu, gdy poczuł pierwszą falę mdłości. Po jego czole spływały kolejne stróżki potu. Wtedy usłyszał krzyk rozpaczy. Jego żona zobaczyła chłopa z rozpłatanym brzuchem. Krasnoludy już plotły z jego wnętrzności więzy dla skazańca. Nagle zrobiło się cicho. Przez chwilę myślał, że wizja się skończyła, że to przetrwał. Wtedy ciszę przeszył przerażający krzyk. Ull musiał przytrzymać się najbliższej kolumny. “ MOJE DZIECKO!!!” .
Uderzył złożoną pięścią w kamienną kolumnę. Potem następny raz, i jeszcze raz.
- Ull - powiedziała drżącym głosem Addie podchodząc do mężczyzny. Jej oczy były pełne łez. Nie widziała sceny jaka się teraz rozgrywała, ale krzyk kobiety był przerażający. Pełny rozpaczy i bólu.
- Jeszcze chwila… - szepnął opierając czoło o kamienny filar. Wziął głęboki oddech. Z dłoni kapała krew.
Ruszył dalej z dziką zaciętością. Niemal biegł próbując jak najszybciej dotrzeć do końca korytarza. Wiedział, kto jest jego przekleństwem i co musi zrobić. Doszli do kamiennych schodów. Addie od razu poznała, że prowadzą na tron. Ull rozejrzał się po pomieszczeniu. Na bocznej ścianie wisiały włócznie. Wziął jedną z nich i ponownie stanął na środku sali. Wcelował w tron i wykonał precyzyjny rzut.
“Znajdę cię. Oto co ci przepowiadam, umrzesz z mojej ręki” - powiedział w myślach.
- Umrzesz ! - wrzasnął pełen wściekłości w stronę tronu. - Nie boję się !
Nagle znów ogarnęła ich ciemność.
Offline
-Nie radzę- Powiedział Clint, kiedy Addie wyciągnęła dłonie w stronę Rudej, aby ją objąć. Jak się okazało była to słuszna przestroga, bo kiedy tylko palce dziewczyny tknęły jej skóry, musiała od razu je zabrać, bo mogła mieć wrażenie, jakby właśnie wsadzała dłoń do palącego się ogniska.
-Zazwyczaj chwilę to trwa, za nim wszystko wróci do normy- Powiedziała dziewczyna, kiedy w końcu mogła nabrać więcej powietrza. Nie wiedziała, czy ktoś będzie chciał z nią o tym potem rozmawiać, ona jednak wiedziała jedno. Może w końcu uda się jej zasnąć, bez tego powracającego koszmaru. Pomagając sobie dłońmi dźwignęła się z kamiennej podłogi i wyprostowała się odchylając głowę do tyłu. Chętnie by odpoczęła, ale nie wiedzieli ile czasu tych wizji im jeszcze zostało. Z nich wszystkich pozostała tylko jedna osoba, którą czekał jej test i sama Robin była bardzo ciekawa co też takiego skrywa się w życiu Ulla, czego może się obawiać. Odpowiedź na to pytanie dostała bardzo szybko, bo ujrzała to, to co opisał jej Bjorn. Słuchać o tym, ale doświadczyć to były dwie rózne rzeczy. Czuła jak jej wnętrzu narastają rózne emocje. Żal, smutek, ale wściekłość. Ile Ull musiał przejść, ile cierpienia, w imię czego. Widać było, że i sam mężczyzna chociaż próbuje zgrywać, że nie robi to na nim wrażenia, to jego reakcje szybko ujawniły, jak głęboka była to rana. Stracił Żonę, dzieci, wszystko co posiadał, wszystko, co było mu najbliższe i najdroższe. Dziewczyna przymknęła oczy. Wydawało się jej, że prawie sama mogła poczuć ten palący gniew, który narastał w mężczyźnie, jego pragnienie mordu, odwetu za wszystkie krzywdy, jakie go spotkały. Jeden rzut włócznią, nietrudno było się domyślić, kto miał być celem ostrego grota, ale czy ona doleciała, czy trafiła w cel, to pozostało tajemnicą, bo wszystko nagle pokryło się cieniem. Robin nie wiele myśląc podeszła do mężczyzny i chwyciła jego dłoń. Rozerwała kawałek czarne koszuli, którą dała jej Addie i zawiązała jego zranioną rękę. Materiał szybko wsiąknął krew. Tylko raz na niego spojrzała, ale nie odezwała się ani słowem. Nie była w stanie ich znaleźć, bo pewnie nawet nie istniały. Co miała mu teraz pogratulować, że ponownie musiał przez to przechodzić.
-Przepraszam- Wyszeptała tylko, kiedy związała supeł na tym prowizorycznym opatrunku. Gdyby wiedziała, z czym on będzie musiał się zmierzyć, pewnie spróbowała by znaleźć inną drogę, tylko czy ona istniała.
Nagle wszystko wydawało się rozmywać. Jaskinia, Ull, jak i reszta jej towarzyszy. Dziewczyna zaczęła kręcić się niespokojnie w miejscu nie bardzo rozumiejąc co się dzieje, a po chwili poczuła, że leży na czymś twardym i zimnym. Uchyliła powieki i odkryła, że leży na ziemi dokładnie w tym samym miejscu w którym zaczęli swoją drogę przez te koszmary. Zioła musiały przestać działać, a oni musieli odpłynąć. Powoli podniosła się do siadu i rozejrzała się uważnie. Dostrzegła Clinta, który leżał na ziemi jak i pozostałych. Podeszła do niego i szturchnęła go lekko, a łucznik drgnął niespokojnie po czym uchylił powieki.
-Co się...- Zapytał się lekko zdezorientowany
-Nacpaliśmy się, a zioła przestały działać. To wszystko było tylko zwidem- Wyjaśniła spokojnie, a wtedy dostrzegła jak w litej skale, pojawiło się przejście, którego kamienne schody prowadziły prosto w dół.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Przecież.. każdy zbiera żniwo zasianego przez siebie ziarna.. co nie - sarknął krzywiąc się z bólu, gdy ruda zawiązywała prowizoryczny opatrunek na jego dłoni.
Addie z trudem przychodziło zebranie myśli. Każde z nich miało mnóstwo blizn pozostawionych przez przeszłość. Blizny nie znikają od tak. Dają o sobie znać i wtedy nadchodzi prawdziwy sprawdzian. Jak sobie poradzić z tym brzemieniem.
Nagle blondynka poczuła, że kręci się jej w głowie. Sala tronowa się rozpadła. Ciemność stała się nie gęsta i lepka. Addie czuła mrowienie w kończynach. Zamknęła oczy, a kiedy znów je otworzyła zobaczyła nad sobą kamienne sklepienie. Energicznie podniosła się do siadu co zaowocowało kolejnym bólem głowy. Rozejrzała się. Robin siedziała przy Clincie. Ull podnosił się już na równe nogi. Jego wściekłość zgasła, ale nie na długo. Został smutek, który uparcie próbował ukryć.
Mężczyzna spróbował poruszać obolałą dłonią. Trochę będzie się goić. Nie oszczędzał się wylewając swoje emocje na kolumnie. A może jednak ścianie.
- Wszyscy cali, w pełni władz umysłowych? - próbował zażartować, ale jego ton był suchy niemal całkowicie wyprany z emocji.
Addie czuła ucisk w żołądku. Nie miała pojęcia kim tak naprawdę był mężczyzna, który ich prowadził. Nie wiedziała wiele o jego przeszłości. Sympatia jaką go obdarzyła zwężała się do mniemania, że jest wesołym hulajduszą. Nie przyszło jej do głowy, że pod tą maską, było tyle cierpienia. Szatyn podszedł do niej i wyciągnął rękę. Addie zauważyła, że Robin i Clint też się już podnieśli.
Przyjęła pomoc mężczyzny, jednak kiedy on chciał rozluźnić uścisk ona go wzmocniła.
- Przepraszam, że cię uderzyłam - powiedziała patrząc prosto w jego oczy.
Uśmiechnął się jedynie kącikiem ust.
- Daj spokój to było wieki temu - powiedział tym razem uwalniając dłoń.
Addie musiała przyznać Ullowi racje. Ta podróż, chodź po umyśle zbliżyła ich do siebie. Poznając swoje lęki dowiedzieli się o sobie więcej niż z jakiejkolwiek rozmowy jaką odbyli. Zazwyczaj takie poznanie drugiej osoby trwa dość długo. Można by rzec, że skoczyli w czasie.
Kolejny krok w stronę domu, jednocześnie zacieśnia więź między podróżnikami, nawet jeśli nie była jeszcze zbyt widoczna.
- Sezamie otwórz się - westchnął przewodnik oglądając wejście do jaskini, które pojawiło się po ich przebudzeniu.
- Idziemy - zarządził podnosząc z ziemi swoje torby. Wziął też zrobione dwie pochodnie.
Addie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zebrała swoje rzeczy i stanęła przy wejściu. Zajrzała do środka. Przeszył ją dreszcz, ale o dziwo myśl o tym, że coś tam na nią czeka, że ona czeka nie nadchodziła. Poczuła się nieswojo, ale zaraz po tym przyszła ulga.
- Biedroneczko - zagadał Ull wyciągając pochodnie w stronę Robin. - Bądź tak miła.
Offline
Drużyna po tym dość dziwnym doświadczeniu zaczęła zbierać się do kupy. Bez wątpienia ich wszystkich to bardzo dotknęło, ale nikt nie dawał po sobie tego poznać. Nawet Ull, chociaż Robin słyszała w jego głosie ten smutek, to starał się wrócić na typowe dla siebie rozmowy.
-Mam nadzieję, że więcej nie będę musiała się tak uzewnętrzniać, bo więcej nie spojrzę wam w oczy- Rzuciła pół żartem i uśmiechnęła się lekko. Odsłonili przed sobą wzajemnie swoje największe lęki, ale może nie było to takie złe jak się jej wydawał. W jakiś sposób może pomoże im to zespolić drużynę i dzięki temu doświadczeniu będą jeszcze bardziej zgrani.
-Jeżeli wszyscy mają wszystko na swoim miejscu, a urażona duma nie wymaga opatrunku, to chodźmy- Rzucił Clint, sprawdzając czy podczas tych dziwnych wizji, nie zgubił niczego cennego, w tym swój łuk i strzały, które na szczęście okazały się być na swoim miejscu. Wszyscy chociaż z dość małym entuzjazmem na to przytaknęli. Kiedy mijali uschnięte drzewo, Robin rzuciła spojrzenie w jego korzenie, tam gdzie znalazła drewnianą miseczkę. Ta znajdowała się ponownie na swoim miejscu i tak jak wcześniej była wypełniona na nowo mieszanka ziół. Może w legendach Thora, było trochę ziarna prawdy. Schody prowadziły do ciemnych podziemi. Ull podetknął Robin pochodnie, dając jasno do zrozumienia, że bez źródła światła nie dadzą rady przejść dalej. Dziewczyna spojrzała na szmaty, którymi były owinięte drewno, a te powoli zaczęły się żarzyć, aż w końcu buchnęły płomieniem, który padł na śliskie od wody ściany.
Schody prowadziły ich do podziemi. Przez chwile szli korytarzami z nisko osadzonymi sufitami. Szli przez systemy jaskiń, przeciskając się przez wąskie przejścia, aż w końcu dotarli do czegoś co faktycznie mogło być grobowcem. W skalnych ścianach były wyrzeźbione dziury, a na podestach, które dzięki temu powstały spoczywały ciała owinięte w białe brudne o kurzu i rozkładu szmaty. Po niektórych z nich pozostały już jedynie kości, które rozsypały się na półkach i pospadały na podłogę. Inne z kolei, chociaż bez sprzecznie swoje najlepsze lata miały za sobą, to spod tkanin można było dostrzec resztki gnijącego mięsa, oraz mięsni. Robin wzdrygnęła się lekko na ten widok.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Clint - zwrócił się do niego Ull podając jedną z pochodni. Przewodnik szedł pierwszy. Bacznie rozglądał się po wykutej w skale drodze. Kiedy schody się skończyły przecisneli się przez kolejne szczeliny. Kiedy w końcu stanęli w szerokiej przestrzeni. Ściany faktycznie zaczęły przypominać fragmenty pomieszczenia. Kiedy weszli do grobowca Addie od razu to wyczuła. Aura śmierci unosiła się w powietrzu. Z pozostałości jakie zostały po nieszczęśnikach tu pochowanych były pełne bólu i cierpienia. Żaden z nich nie odszedł spokojną śmiercią.
Zatęchłe powietrze nie pozwalało blondynce nabrać głębokiego oddechu. Miała wrażenie, że wtłacza w płuca śmierć.
- Co dalej? - spytała próbując omijać wzrokiem kolejne szczątki.
- Jakoś trzeba przejść dalej - zamyślił się Ull. Rozglądając się po pomieszczeniu, które wydawało się ślepą uliczką.
- Masz jakieś wskazówki? - dopytywała blondynka.
- Trzeba spojrzeć oczami umarłego- wyrecytował pukając w pustą ścianę, która znajdowała się na końcu pomieszczenia. - O.. też możecie nad tym się zastanowić - rzucił wracając do początku komnaty.
Addie przeszła się po komnacie. Oglądała kamienne półki jednak niczego nie znalazła.
Ull usiadł na kamiennej posadzce. Obejmując wzrokiem pomieszczenie.
- Mam - rzucili podnosząc się na równe nogi. podszedł do pierwszej mogiły i pochylił się nad szczątkami nieboszczyka.
- Pani wybaczy, albo może pan.. powiedział po czym jednym ruchem ręki zepchnął garść kości na ziemię. Mężczyzna położył się w półce skalnej i złożył przed sobą ręce.
- Mało wygodne - skomentował.
- Co robisz? - oburzyła się Addie. Nie dość, że Ull zakłócał zmarłemu spokój, to jeszcze położył się w miejscu, gdzie rozkładało się ciało.
Szatyn uniusł wzrok i przyłożył dłonie do skały nad sobą. kiedy wyczuł pod palcami wgłębienia uśmiechnął się pod nosem.
- Światło, proszę
Offline
Mogłoby się wydawać, że przez chwilę znaleźli się dosłownie w ślepym zaułku. Robin rozglądała się dookoła, ale oprócz rozłożonych bądź rozkładających się ciał, nie udało się jej dostrzec żadnego nowego przejścia. Zaczęła szukać po ścianach może jakiegoś obluzowanego kamienia, przycisku, czegokolwiek co nagle otworzyłoby przed nimi dalszą drogę, jednak zrezygnowana musiała stwierdzić, że był to zwykły grobowiec. Ull, jednak na coś wpadł, co obwieścił im dość triumfalnym głosem. Ruda skierowała od niego w jego stronę wzrok, i otworzyła szerzej oczy, kiedy dostrzegła jak ten bez skrępowania po prostu zrzuca na ziemię szkielet, który kiedyś musiał być jakimś człowiekiem
-Nie wiem czy...- Nie dokończyła, bo przewodnik już ułożył się wygodnie na półce skalnej i wpatrywał się w sufit przed sobą
-No, całkiem przystojny trup byłby z ciebie- Rzuciła i zaśmiała się cicho -Jeżeli chciałeś zobaczyć jak to jest umarłym, to myślę, że są lepsze sposoby, aby to sprawdzić- Dodała po chwili milczenia i oparła się ramieniem o kamienną ścianę. Ull, jednak naprawdę wydawał się mieć jakiś pomysł. Kiedy poprosił o światło Clint od razu podszedł do niego z pochodnią, a Robin ponownie zaczęła się rozglądać po miejscu w którym się znajdowali. Od czasu do czasu pochylała się nad niektórymi tymi nieco lepiej zachowanymi zwłokami.
-Trochę wysuszenia- Mruknęła, ale wtedy poczuła dreszcz na swoim karku, bo usłyszała cichy dźwięk. Odwróciła się w stronę Clinta, który przyświecał obecnie Ullowi i zareagowała automatycznie. Za plecami łucznika stał jeden z trupów, który jak na umarlaka wydawał się być dość ruchliwy. Szara i sucha skóra odchodziła miejscami kawałami, odsłaniając kości, a w miejscu oczodołów zamiast oczu można było dostrzec jedynie dwa świecące na niebieskie punkciki.
-Uwarzaj!- Krzyknęła i nie myśląc dużo wystrzeliła ognisty pocisk w truposza, który zajął się ogniem, i po chwili legł na ziemi, wypuszczając z dłoni stary i wielki zardzewiały topór, który był jego orężem. Ruda zbliżyła się Clinta i Ulla po czym stanęła do nich plecami, aby mieć lepszy widok na kryptę. Stwory jeden po drugim zaczynały się podnosić, chwytając w zgniłe i śliskie od śluzu i innych wydzielin dłonie, miecze i topory.
-Nie chcę poganiać, ale...- Powiedziała i schyliła się bo jeden ze stworów rzucił toporem prosto w jej głowę. Ostrze odbiło się od kamiennej ściany i spadło z metalicznym dźwiękiem na ziemię. Ten, jednak tym się nie przejął i wyciągnął dłoń w stronę broni, a ta od razu poderwała się i wróciła do właściciela.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z niedowierzaniem patrzyła jak Ull ogląda sklepienie. Nie chciała brać w tym udziału. Odeszła kilka kroków na bok i oparła się o skałę.
Kiedy Clint przyświecił przewodnikowi pochodnią, mężczyzna zajął się tłumaczeniem inskrypcji wyrytej w kamieniu. Okazało się, że oprócz krótkiego zdania był wyryty symbol topora w płomieniach, który obrysowany był dużym kołem. Teraz jego teoria się potwierdziła, Robin będzie musiała przebudzić moc topora. Krew i ogień - tak mówił tekst.
Powoli zaczynał mu się klarować kolejny ruch, kiedy usłyszał ostrzeżenie Robin.
Addie najpierw poczuła wzrost energii. Po chwili usłyszała cichy szelest. Kiedy pochyliła się nad mogiłą zobaczyła jak para lśniących pomarańczowych oczu przeszywa ją na wskroś.
Kobieta krzyknęła odskakując do tyłu. W pierwszej chwili pomyślała, że to kolejny koszmar. Widmowi wojownicy, Hella miała całą armię na swoich rozkazach. Pałętali się po pałacu, śledzili każdy jej krok. Addie wyciągnęła miecz i zaatakowała zanim truposz zdążył dobyć swojej broni.
Wytrącenie broni z kościanej dłoni niestety nic nie dało. Kobieta westchnęła głośno gotowa do kolejnego starcia.
Ull podniósł się z mogiły. Uchylił się od ciosu w głowę. Miecz wbił się w skałę. Mężczyzna wykorzystał moment i z całej siły rąbnął pięścią truposza w czaszkę, która odleciała na drugi koniec pomieszczenia, pod nogi upiornych towarzyszy. Uciekł z potrzasku. Wszyscy byli zajęci walką. Addie stała najdalej. Widział jak od tyłu zachodzi ją trzeci napastnik. Ruszył przed siebie wyciągając sztylet. Zablokował cios, który pędził na plecy blondynki. Oparł się plecami o jej.
- To ja - uspokoił ją, gdy ta zesztywniała pod jego dotykiem. Blondynka kiwnęła głową.
- Znalazłeś wskazówkę ?- zapytała pomiędzy cięciami na truposza, który próbował trafić ją ostrzem miecza.
- Krew i ogień - odpowiedział wykonując kopnięcie w żebra przeciwnika.
- Co to znaczy?
- Nie… - zatrzymał się gdy dostrzegł na pustej ścianie wyżłobione koło.
- Krew i ogień. Cena krwi? - zastanawiał się na głos odpierać kolejne ataki.
- Możliwe. Sprawdź od razu swoją teorie -zaproponowała wbijając miecz pomiędzy żebra truposza. Przeciągnęła go na drugiego, dzięki czemu kości się splatały i zjawy się zdezorientowany.
- Osłaniam cię - rzuciła przechodząc za Ullem. Kiedy przewodnik uwolnił się od truposza ruszył do jedynej pustej ściany. Przeciął wnętrze dłoni sztyletem. Przyłożył zakrwawioną rękę do ściany. Poczuł jak kamień zaczyna wibrować. Uśmiechnął się pod nosem.
- Robin !! Strzelaj tu! - krzyknął do rudej. - Otworzą się drzwi !- dodał wracając do blondynki, która już nie miała sił by walczyć. Jej ruchy stawały się mniej precyzyjne, wolniejsze.
- Kiedy strzeli, na ziemię - powiedział przejmując na siebie przeciwnika
Offline
Robin podpalała coraz to nowszych przeciwników, którzy wydawali się wręcz mnożyć nie wiadomo skąd. Próbowała pomagać i Addie i Clintowi, który co rusz strzelał z łuku do tego istnego pochodu zombie. Trudno było się, jednak rozdwoić. Na szczęście Ull szybko dołączył do blondynki, więc Robin mogła skupić się na Clincie.
-Jak za starych dobrych czasów- Rzucił do Rudej, kiedy doskoczyła do niego, posyłając w tył kolejnego truposza, który szykował się już, aby skoczyć na plecy łucznika
-Walczyłeś z umarłymi?- Zapytała się robiąc unik przed kolejnym ciosem zardzewiałym toporem.
-Nie, ale zawsze chciałem- Odpowiedział na co dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała, jednak, że jeżeli czegoś szybko nie wymyślą to oni za chwilę mogli dołączyć do tego grobowca jako nowi lokatorzy. Tym bardziej, że po jakimś czasie walki, która wydawała się nie przynosić żadnego efektu ich efektywność zaczynała spadać. Każdy czuł już zmęczenie, a to sprawiało, że i ich celność jak i skuteczność również się zmniejszała. Z odsieczą przyszedł, jednak Ull, który postanowił wykorzystać zdobytą wiedzą. Ruda kątem oka dostrzegła, jak rozcina sobie dłoń, a potem przykłada ją do jednego miejsca. Instrukcja była prosta.
-Osłaniam cię- Rzucił Clint zdejmując dwóch truposzy nawet na nich nie patrząc. Dziewczyna zdyszana skupiła wzrok na symbolu, który teraz stał się wyraźniejszy. Jej dłonie zapłonęły, a po chwili posłała kulę ognia prosto w miejsce, które wcześniej wskazał Ull. Od razu, kiedy tylko płomień zetknął się ze ścianą, Robin przykleiła się do ziemi nie bardzo wiedząc czego może się spodziewać.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull kątem oka dostrzegł pędzącą na niego i Addie kulę ognia.
– Padnij – powiedział łapiąc blondynę za nadgarstek. Upadł na ziemię ciągnąć blondynkę za sobą. W ostatniej chwili. Ogień przeleciał tuż nad głową Addie. Gdyby nie Ull za pewnie stałaby się skwarką. Ogień trafił w skałę. Jaskinia zaczęła się trząść. Ognista kula zaczęła się powiększać. Truposze padły jakby zaklęcie, które je podniosło przestało działać. Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk stali rzuconej na kamienną posadzkę. Addie i Ull podnieśli się z ziemi. W ścianie rozbłysło światło, które ukazało kolejne przejście. Weszli do środka przestronnej komnaty. Kamienne filary podtrzymywały sklepienie. Na samym środku pomieszczenia stał masywny sarkofag. Poza nim nie było w pomieszczeniu absolutnie nic.
– Oto grobowiec kowala – powiedział Ull kłaniając się, niczym aktor po udanym spektaklu. Addie zauważyła, że ze skaleczenia nadal sączy się krew.
– Opatrzmy to – zaproponowała.
– Nie trzeba, zaraz się zagoi. Asowie szybko się leczą, co nie? – rzucił wesoło, po czym ruszył w głąb pomieszczenia.
Addie szła z mniejszym entuzjazmem. Truposze jako strażnicy. To co jest tu schowane, na pewno jest bardzo cenne, dlatego warto zachować czujność. Kobieta podeszła do sarkofagu i razem z Ullem zaczęła przyglądać się inskrypcjom na nim wyrytym.
– Masz coś? – zapytała patrząc na przewodnika, który cichutko coś do siebie mruczał.
On wydawał się jej nie słuchać. Był pochłonięty czytaniem. Chciał wiedzieć czy przypadkiem otworzenie sarkofagu nie skończy się jakąś paskudą klątwą.
– Wygląda w porządku- powiedział prostując sylwetkę. – Pchamy mili państwo – zasygnalizował stajać z boku kamiennego pudła.
Offline
Clint udał się w ślady Robin i również padł na ziemię osłaniając głowę rękoma, tak na wszelki wypadek gdyby sklepienie tego grobowca miło im runąć prosto na głowę. Robin nic nie widziała. Leżała z mocno zaciśniętymi powiekami. Słyszała tylko jak ciała jedno po drugim padają na ziemię, a ich bronie padają razem z nimi. Po chwili wszystko ustało i zapanowała grobowa cisza. Dziewczyna uniosła powoli głowę i spojrzała w miejsce w którym wydawało się, że znajduje się lita skała. Teraz faktycznie ziało w niej przejście dalej. Rozejrzała się po pobojowisku jakie zostawili, ale przede wszystkim chciała upewnić się, że wszyscy są cali. Kiedy Ull tylko zaczął się w swój sposób przechwalać, zrozumiała, że na szczęście po raz kolejny udało się im wyjść bez większego szwanku. Chciała wierzyć w to, że teraz będzie już z górki. Kiedy wszyscy podnieśli się z brudnej ziemi, ruszyli za Ullem w głąb grobowca, gdzie czekał na nich wielki sarkofag.
-Wygląda, czy jest?- Zapytał się Clint, który nie wydawał się być zbyt przekonany co do tonu głosu Ulla, kiedy ten postanowił odczytać transkrypcje wyryta na wieku sarkofagu. Nie widziało mu się zostać pożartym żywcem przez jakąś nordycka mumię.
-Teraz to chyba nie ma dużego znaczenia- Mruknęła ruda i sama podeszła do kamiennego włazu, aby pomóc pozostałym go odsunąć.
-Wyobraź sobie, że nie planuje jeszcze umrzeć
-Podobnie jak my, weź się rusz i pomóż- Wydyszała, bo wieko ani nie drgnęło. Łucznik westchnął ciężko, po czym podszedł do pozostałej zgrai i chwycił się za wolny brzeg wieka i naparł na nie z całej swojej siły zapierając się stopami o ziemię.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Próbowali kilka razy, ale bez skutku. Wieko ani drgnęło. Zirytowany Ull jeszcze raz zaczął czytać inskrypcje. Addie przyjrzała się zdobionemu wieku sarkofagu. Przetarła dłonią warstwę kurzu odnajdując kolejny napis.
– Coś te twoje oczy nie są w formie – westchnęła z uśmiechem.
Ull spojrzał na nią z przymrużonymi oczami. Podszedł do blondynki i odczytał napis.
– Takaś mądra? – westchnął.
– Takiś bystry? – oddała zaczepkę.
Oboje pochylili się nad wiekiem.
– Znów ogień. Chyba nie muszę mówić na głos, kto gra tu pierwsze skrzypce. Biedroneczko, musisz go dotknąć płonącą dłonią wtedy się otworzy – zwrócił się do rudej z cwaniackim uśmiechem.
Addie odsunęła się kilka kroków. Nigdy nie wiadomo co może się stać. Zacisnęła pieści gotowa na przyjęcie tego co przygotowało dla niej przeznaczenie.
Offline
Wszyscy tak naprawdę tylko się zadyszeli, bo cholerne wieko nawet nie drgnęło milimetr.
-Co oni, klejem to przykleili- Mruknęła dziewczyna chwytając się za bok, bo czuła jak kolka ją złapała z wysiłku. Clint otarł wierzchem dłoni czoło wpatrując się w sarkofag, do którego próbowali przed chwilą się dostać
-Może ktoś naprawdę nie chciał, aby to otwierać- Skomentował na co Robin prychnęła cicho i usiadła na ziemi wyraźnie zrezygnowana. Czy naprawdę szli taki kawał tylko po to, aby odkryć, że nie są w stanie przenieść kawałka kamienia
-Ma ktoś jakiś dynamit czy coś w tym stylu- Rzuciła pół żartem pół serio. Gdyby taki ładunek wybuchowy posiadali, to pewnie by poszło dużo szybciej.
-Clint, masz te swoje wybuchowe strzały- Rzuciła w stronę łucznika, a ten przewrócił oczami
-Widziałaś jakie to wielkie i grube. One ledwo go nadkruszą
-Czyli jednak gówno...- Powiedziała i podparła dłonią głowę. Kiedy dziewczyna już traciła nadzieję, wtedy Addie coś odkryła, co w przeciągu sekundy przywróciło dziewczynie zapał. Zerwała się z ziemi na której siedziała i sama podeszła do sarkofagu. Instrukcja wydawała się być prosta, ale kto wie co się wydarzy, kiedy użyje swojej mocy. Spojrzała na swoich towarzyszy
-Lepiej gdzieś się schowajcie- Rzuciła w ich stronę. Trudno było określić czy ten sarkofag nie wybuchnie, albo po otwarciu nie pojawi się coś gorszego niż te truposze, których napotkali przed chwilą. Ruda wzięła głęboki wdech i przymknęła na chwilę powieki, próbując przebudzić swoją moc, co jak odkryła nie było takie proste jak zwykle.
-No dawaj, nie rób siary- Powiedziała do siebie w myślach próbując się bardziej zmotywować. W końcu w jej dłoni zaczęły pojawiać się delikatne iskierki, które powoli i dość leniwie jak na nią przeradzały się w płomień, który otulał jej dłoń.
-No to niech dzieje się co chce- Przystawiła dłoń do symbolu, a od symbolu zaczęły odchodzić ogniste linie, które oplatały całą płytę. Dziewczyna patrzyła na to z wyraźnym zafascynowaniem. W końcu wieko drgnęło, a spod niego wydostały się tumany kurzu. Ruda odsunęła się nieco cofając swoją dłoń. Wieko nieznacznie uniosło się, zupełnie tak, jakby jakaś niewidzialna siła pchała je do góry od wewnątrz. Przez moment zawisło, a potem powoli odsuwało się na bok, aż w końcu z głośnym hukiem opadło na kamienną posadzkę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull z uwagą przypatrywał się wyczynom Robin. Musiał przyznać, że dziewczyna zaczynała mu imponować i to w niewyjaśniony jeszcze sposób podobało mu się coraz bardziej. Kiedy pokrywa upadła z łoskotem na ziemię ruszył pierwszy do sarkofagu. W jego wnętrzu leżał pokaźnych rozmiarów topór z dwoma ostrzami i rzeźbioną rękojeścią.
Uśmiechnął się triumfalnie po czym sięgnął po broń. Kiedy ją wyciągnął dokładnie obejrzał. Oczywiście trzeba było go wyczyścić i przebudzić. Ale wszystko po kolei.
– Przedstawiam wam bilet do wieloświata – powiedział z ekscytacją.
Addie na początku chciała powstrzymać Ulla przed tak gwałtownym ruchem, ale gdy podniósł topór, uśmiechnęła się. Podeszła bliżej by dokładnie obejrzeć broń.
– Piękny, co? – zapytał Ull obracając go w dłoniach. Uśmiech na ustach blondynki poszerzył się. Musiała się przed sobą przyznać, że gdzieś w głębi siebie nie była pewna, że im się uda. Po tylu przeciwnościach wreszcie dostała bilet do domu.
– Niesamowite. Udało się – powiedziała przejmując topór od Ulla. Był ciężki, a rzeźbiona rękojeść, pomimo że wyglądała na niewygodną od razu dopasowała się do dłoni.
– Jeśli chodzi o jego użycie proponuje najpierw wyjść na świeże powietrze – powiedział Ull poważniejąc. – Długo był uśpiony nie wiadomo jak silna może być uwolniona energia. Lepiej być wtedy na otwartej przestrzeni – zasugerował znów odbierając zdobyć od blondynki.
Offline
Clint z szeroko otwartymi oczami obserwował to, jak Robin otwiera sarkofag bez najmniejszego problemu. Musiał przyznać, że jej moc cały czas go zaskakiwała, tak samo jak sam rudzielec. Sądził, że zdążył ją dość dobrze poznać. Najwyraźniej mylił się. Dziewczyna spojrzała do wnętrza otwartego sarkofagu, ale nim zdążyła się przyjrzeć, Ull wyciągnął jego zawartość i z wyraźnym triumfem na twarzy okazał go pozostałym. Dziewczyna powinna się cieszyć, ale jednocześnie poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Zdobyli artefakt, czy to oznacza, że teraz każdy będzie mógł rozejść się w swoją stronę. Addie wróci do domu, i może zapomni o tym wszystkim co przeszła, Piegowata twarz Robin stanie się dla niej jedynie mglistym wspomnieniem. Mimo wszystko polubiła tę dość dziwną drużynę, w której każdy miał swój temperament i charakterek, to jednak udawało się im stworzyć coś naprawdę fajnego. Mimo wszystko Ruda uśmiechnęła się lekko, dając tym samym wyraz swojego zadowolenia
-Chociaż czy to nie jest za proste- Rzuciła nagle, kiedy myśl pojawiła się jej w głowie -Owszem to pokonanie naszych lęków, nie było łatwe, ale ta walka z trupami, teraz po prostu się otworzyło- Powiedziała i rozejrzała się dookoła zupełnie tak, jakby spodziewała się, że mroków grobowca zaraz wyskoczy na nich jakiś stwór. Nic takiego, jednak się nie zadziało. Byli tutaj sami. Clint chętnie zgodził się na wyjście z tego przeklętego miejsca. Coś tam przebąknął o tym, że stęchłe powietrze nie robi najlepiej na płuca na co Robin nie omieszkała wytknąć mu jego wieku i stwierdzić, że starym ludziom to wiele rzeczy może zaszkodzić.
Droga powrotna była już o dziwo dużo prostsza niż wejście. Nie natrafili już na żadne przeszkody, więc droga była dość szybka i nawet na swój przyjemna, pomimo tego, że szli zamokłymi jaskiniami
-W wielu grach przygodowych zazwyczaj jest tak, że wejście jest trudne, ale kiedy dojdzie się do celu, to nagle okazuje się, że z tyłu ruin, jaskiń czy innych miejsc jest proste wyjście- Rzuciła przypominając sobie swoje czasy w siedzibie Avengersów, kiedy to z nudów ogrywała różne gry.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Marudzicie i tyle – podsumował Ul po czym ruszył w drogę powrotną. Oczywiście to on trzymał topór. Jednocześnie oglądając na tyle dokładnie, na ile pozwalał mu półmrok panujący w jaskini. Addie przecisnęła się pierwsza do kamiennego pomieszczenia, które było dla nich jednym z trudniejszych sprawdzianów. Cały czas myślała o tym, że już niedługo zobaczy swoją rodzinę. Złapała się na tym, że zaczęła nucić jedną z asgardzkich pieśni.
– Idę pierwsza – rzuciła zdejmując z pleców torbę. Minęła suche drzewo i weszła pomiędzy skały. Kiedy dostrzegła promienie słońca uśmiechnęła się. Była wyczerpana tą podróżą. Marzyła o ciepłym łóżku i odpoczynku. To co czekało na nią przed jaskinią było zupełnym przeciwieństwem spokoju. Gdy tylko wystawiła rękę za skałę poczuła mocne szarpnięcie. Ktoś złapała ją za ramię, a chwilę później objął od tyłu przystawiając sztylet do gardła.
– Nie kombinuj – usłyszała znajomy głos. – Wypuść wszystko.
Zrobiła to co kazał jej Bjorn. Lord zaczął ją ciągnąć w stronę urwiska. Kobieta nie miała zbyt dużego pola manewru, ponieważ mężczyzna stanął tuż nad krawędzią. Jeśli spróbuje się uwolnić oboje runą w dół.
– Nawet nie piśnij – warknął nie chcą zdemaskować pułapki. Wokół otworu w skale stało pięciu żołnierzy. Każdy z nich miał zdobioną przypinkę na piersi, broń w dłoni. Czekali na pozostałych. Ostrze, które trzymał Bjorn mocno przylegało do jej skóry. Blondynka czuła jak mocno bije serce szlachcica. Nie miała wyjścia. Stała czekając na rozwój wydarzeń.
Ull szedł następny. Kiedy przeszedł przez skały dostrzegł miecze wycelowane w jego szyje.
Od razu odnalazł wzrokiem Bjorna. Kiedy zobaczył, że przykłada ostrze do szyi Addie od razu mocniej zacisnął palce na rękojeści topora.
– Cóż za niespodzianka – warknął próbując utrzymać nerwy na wodzy.
Offline
Wszyscy wydawali się odzyskać dobry humor, to koszmarach jakie przyszło im przeżyć. Nawet Addie, która wzbraniała się przed wejściem, wyprzedziła ich wszystkich oznajmiając, że przeciśnie się pierwsza.
-To ta sama ostrożna dziewczyna?- Mruknęła Robin i ruszyła zaraz za nią przeciskając się również przez szparę między skałami. Zostawiała za sobą to cholerne miejsce, w którym przyszło jej zmierzyć się z tym czego obawiała się od dawna. Czy jej to mogło? nie wymaże przeszłości, ale jaka była taka była, i tego nie zmieni. Mogła wyciągnąć z tego lekcje i spróbować żyć ponownie, najlepiej jak tylko umiała. Promienie słońca przebijały się przez koniec szpary i padły na blade policzki dziewczyny rozjaśniając jej piegi. Teraz droga powinna być już łatwiejsza?
Niestety jak to w życiu bywa to lubi się skomplikować, i kiedy tylko wyłoniła się od razu dostrzegła ostrza broni wycelowane prosto w nią. Odruchowo uniosła nieco ręce do góry. Zaraz potem Clint znalazł się w podobnej sytuacji. Sięgał już po swoje strzały, ale kiedy zobaczył w jakiej pozycji znajduje się Addie od razu zrezygnował z tego pomysłu. Robin kątem oka spojrzała na Ulla, który cały czas trzymał mocno topór, ale ostrze jednego z mieczy było wycelowane prosto w jego szyję uniemożliwiając jaki kolwiek ruch.
-Puść ją- Rzuciła w stronę Bjorna. Doskonale wiedziała dlaczego osobiście się tutaj pofatygował, ale nie przypuszczała, że puści za nimi ogon, i to taki którego nie byli w stanie nawet dostrzec. Teraz widząc jak mężczyzna postanowił odebrać to co chciał, zaczęła się zastanawiać nad tym czy podjęła dobrą decyzję.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Popełniasz błąd – powiedziała Addie spokojnym głosem. Wiedziała, że panikując nic nie zdziała, a nawet grozi jej śmiertelny upadek, dlatego chciała spokojnie załatwić tę sprawę.
– Błąd? Nie, właśnie od bardzo dawna robię coś dobrze – Warknął niemal krzycząc jej do ucha. Addie szarpnęła się co zaowocowało zachwianiem Bjorna. Mężczyzna otarł się o krawędź przepaści i roześmiał się lekko.
– Więc wiecie co się stanie, jeśli zaczniecie kombinować – zwrócił się do reszty towarzyszy blondynki. – Ma być tak jak mówię!
– Czyli jak? – zaczął Ull. Swoją postawą próbował ugrać, że nie bardzo przejmuje się obecną sytuacją, jednak cały czas miał na oku Bjorna, czy ten nie posuwa się za daleko w swoim szaleństwie.
– Robin przyniesiesz mi topór. Będzie tak jak ustaliśmy… Ull rzuć topór.
Ull roześmiał się w głos. Przetarł powiekę palcem po czym znów zwrócił się do Bjorna.
– Nie uda ci się.
– Uda. Wszystko się uda, już się udało.
– Zobaczymy – syknął przewodnik puszczając topór na skaliste podłoże. Żołnierz, który trzymał go na muszce cofnął się o krok. Ull mógł spokojnie przemieścić się wewnątrz koła stworzonego z wyciągniętych mieczy.
– Myślałeś, że po tym wszystkim pozwolę ci po prostu odejść? Jesteś naprawdę głupi – zaczął szatyn.
– Nie prowokuj mnie – powiedział zdenerwowany lord mocniej dociskając ostrze do gardła blondynki. Addie zamknęła oczy.
– Mówię, jak jest. Dałeś się oszukać, znowu.
– Oszukać? – zdziwił się Bjorn.
– Oczywiście. Nie pamiętasz kim on jest? Oszustem, mordercą.
– Nie...
– Nikim innym! – wrzasnął Ull. Wiedział do czego dąży ta rozmowa. Nie chciał tego robić, ale nie miał wyboru.
– To przez niego oni nie żyją… to wszystko jego wina. Zabił mojego wuja, razem z tobą. Obiecałem sobie, że choćbym miał umrzeć to was stąd nie wypuszczę. I ciebie i jego! – wykrzyczał dając upust emocjom.
Bjorn zesztywniał. Addie modliła się, żeby tylko znów się nie zachwiał.
– I gdzie on jest, ha? –zapytał przewodnik z ironią. – Gdzie twój wspaniały przyjaciel. Znów ci zostawił. Byłeś dla niego tylko kulą u nogi – wyrzucił mu z obrzydzeniem.
– Nie prawda… on.. on
– Powiedział ci kim jest jego wspaniały przyjaciel? Pochwalił się? – to pytanie zwrócił do Robin.
Offline
Robin drgnęła, kiedy zobaczyła jak Bjorn zachwiał się razem z Addie. Sytuacja była niebezpieczna, a można by wręcz rzec, że krytyczna. Spojrzała z ukosa na Clinta. Chciała doszukać się w jego spojrzeniu jakiegoś znaku, że ma plan, że jego szkolenie teraz okaże się przydatne. Ten, jednak stał z uniesionymi rękoma do góry. Tyle jej wystarczyło. Zrobią jakiś ruch to Addie poleci prosto w dół, a tego nie miała szans przeżyć. Sama Robin zaczęła analizować sytuację w jakiej się znaleźli. Strażnicy stali nieruchomo z wycelowanymi mieczami prosto w nich. Nawet jeżeli zaryzykują to, któryś z nich zareaguje i przeszyje ich ostro zakończoną bronią.
-Cholera...- Syknęła cicho z bezsilności. Ull, jednak spróbował coś zrobić. Upuścił topór, próbując ratować jakoś sytuację. Gdyby tylko jej udało się go dosięgnąć. Spróbowała szybko schylić się po oręż, ale jedno z ostrzy strażników spoczęło prosto na jej gardle. Wystarczyłby jeden sztych, aby nagle zmieniła się szaszłyka. Strażnik pokręcił jedynie lekko głową, dając Robin do zrozumienia, że nie powinna próbować żadnych sztuczek. Ruda posłusznie odsunęła dłoń od topora, którego już prawie dotykała końcami palców.
-O czym wy do cholery mówicie- Odezwał się Clint, który był nie mniej zdezorientowany co Robin. Najwyraźniej wszyscy mieli tutaj swoje tajemnice, tylko pytanie kto miał największy. Dziewczyna skierowała wzrok na Bjorna, kiedy ten zadał je pytanie, a zaraz potem przeniosła na Ulla
-Mówiłam, że Ull nie należy do wylewnych, więc nie, nie mówił- Odpowiedziała dość chłodno i skierowała wzrok ponownie na blondynkę, którą dosłownie milimetry dzieliły od niechybnej śmierci.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull spojrzał na rudą. Dziewczyna była mocno zdezorientowaną. Postanowił ją naprowadzić na rozwiązanie zagadki, a przynajmniej jej części.
– Zapewnie Bjorn opowiedział ci ckliwą historię o zabójstwie jednego z bogów. Baldra. Był moim wujem. A on – wskazał na Bjorna – Jest winny. Razem ze swoim fantastycznym przyjacielem, który nagle przepadł jak kamfora i nikt nie wie, gdzie jest. Niech zdycha w samotności.
– Nie możesz... –zdenerwował się Bjorn. On również nie wiedział co planuje Ull. Czyżby postanowił się zdradzić? Nie, pewnie miał inny plan.
– Ja wam powiem – powiedział Ull biorąc w płuca głęboki oddech. – Znacie to imię, ale zapewniam was, wszystko co o nim wiecie… nic o nim nie wiecie.
– Przestań, bo ją zrzucę – zagroził szarpiąc blondynką.
– On cię tego nauczył? Po trupach do celu. Przejrzyj na oczy. On cię zmanipulował, Bjornie. Zrobił to koncertowo. Bo tylko w tym jest dobry. Loki umie tylko niszczyć – powiedział przewodnik. Nawet nie drgnął, kiedy czekał na reakcję reszty.
Addie otworzyła szerzej oczy. Nie wiedziała co się dzieje.
– Proszę bardzo, o to prawda. Jesteście w moim świecie, a tutaj… Boją się wymawiać jego imię. Oczy mu lśnią jak demonowi, z jego ust wychodzą jedynie kłamstwa, jest zwykłym mordercą. Wszystko czego się dotknie zamienia w nicość – dodał Ull zrezygnowanym tonem.
– Bjorn, nie poddawaj się jego wpływom. Podziwiałeś go, wiem o tym. Umie oszukać każdego, ale jemu na tobie nie zależy. Nigdy nie zależało…
– Dość! – krzyknął Bjorn. Nie miał pojęcia co się dzieje, dlaczego Ull mówił te wszystkie okropne rzeczy. Przecież przyjaźnili się.
– Puść dziewczynę. To nie o nią ci chodzi – Ull powoli podszedł do Clinta.
– Wyciągnij strzałę. Powoli – szepnął do łucznika.
– Tajemniczy przyjaciel, któremu ocaliłeś życie przed więzieniem, opuścił cię przy pierwszej okazji i odjechał.
– Wrócił – Bjorn podjął próbę wytłumaczenia. – i ja też chcę wrócić. Do Asgardu!
– Tam nikt na ciebie nie czeka. Zrozum to Odyn każe cię zabić, jeśli tylko postawisz nogę w stolicy.
– Nie…
– Właśnie tak. Topór ci nie pomoże. Musisz zostać. Wszystko tutaj osiągnąłeś sam. Bez pomocy tego łgarza. Po co ci on. Opamiętaj się – powiedział łagodnie.
– Podejdę do ciebie, a ty uwolnisz Addie. – zaproponował.
Bjorn nie poruszył się, co dało Ullowi nadzieję, że ten wysłuchał jego słów.
Offline
Robin przez chwilę zupełnie nie wiedziała o co chodzi. Miała mętlik w głowie, jednak kiedy padł oto jedno imię otworzyła szerzej oczy. Znowu Loki, miała wrażenie, że ostatnio dość często obcowała z tym imieniem, ale teraz to co usłyszała wcale nie miała przed oczami Lokiego jakiego ona znała. Owszem umiał kłamać i manipulować, ale miał również w sobie wiele innych dobrych cech.
-Owszem, o tym wspomniał- Odpowiedziała Ullowi, kiedy pewne fakty wyszły na jaw, a przynajmniej te, które on zataił -Chociaż bardziej postawił się w roli ofiary- Dodała i przeniosła wzrok na Bjorna, który z każdym kolejnym słowem Ulla wydawał się tracić pewny grunt. Cały jego plan rozsypywał się powoli w posadach. Dziewczyna katem oka dostrzegła, jak Clint bardzo powoli sięga do kieszeni swojego kombinezonu. Przez chwilę zmarszczyła brwi nie wiedząc co też takiego łucznik kombinuje. Kiedy, jednak w jego dłoni błysnęła drobna metalowa rzecz zrozumiała. Rozsuwane strzały. Przydatne, kiedy trzeba było sięgnąć po broń w niezauważony sposób. Clint rzucił tylko Ullowi przelotne spojrzenie i minimalnie kiwną głową, dając mężczyźnie do zrozumienia, że jest gotowy do wkroczenia do akcji, gdyby zrobiło się za gorąco. Robin czuła jak jej mięśnie się spięły, a organizm doprowadził do wyrzutu adrenaliny, która przygotowywała ja na najgorsze. Najważniejsze, to nie dać Addie spaść. W razie czego musiała działać szybko, bo Bjorn w swoim szaleństwie mógłby posunąć się do wszystkiego
-Mówiłam ci to samo- Skierowała swoje słowa w stronę ich niedawnego gospodarza -Gdyby ci wybaczyli wezwaliby cię- Przypomniała mu ich rozmowę podczas jednej z kolacji. Nie była przekonana do tego pomysłu jaki miał Bjorn, a teraz kiedy usłyszała brakujące fragmenty z którymi mężczyzna postanowił się minąć, zrozumiała że był to fatalny pomysł.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Wybaczenie, po znajomości z Lokim? – zadrwił Ull. – Mieliście kiedyś wrażenie, że ktoś sterował wami, kiedy nie mieliście o tym pojęcia? Zmienił tor waszego myślenia, bez waszej wiedzy i zgody? Tak działa Loki. Wybiera ofiarę bardzo dokładnie. Musi to być ktoś podatny na manipulacje. Wtedy się zaczyna, szepty zasiewające wątpliwość w wasze wartości moralne, kilka ustawionych sytuacji, które mają za zadanie potwierdzić ci jego słowa. Kiedy cię przekona, przepadasz. Robisz wszystko co powie i czerpiesz z tego radość, ponieważ otworzył ci oczy. To wszystko kłamstwo, trik, sztuczka – wyjaśnił Ull. Czekało go jeszcze jedno zadanie.
– Kiedy dam znać, strzelisz. Nie wahaj się, bo ją zabije – szepnął do Clinta. Po czym znów zwrócił się do Bjorna.
– Myślałem, że uda ci się wyjść z tego szaleństwa – powiedział z rezygnacją. – Widocznie, jego wpływ na ciebie był zbyt wielki – dodał ze smutkiem. – Spójrz na siebie, Bjorn. Zostałeś jego marionetką.
– Nie jestem niczyją marionetką – warknął złowrogo.
– Nie? Czyj był pomysł z jemiołą co?
– Jego?
– Kto zrobił strzałki?
– Ja
– Sam się zgłosiłeś?
–N.. nie – westchnął lord jakby teraz przypomniał sobie coś ważnego. – Powiedział, że to gra, że nic mu się nie stanie.
– A ty uwierzyłeś – wyrzucił mu przewodnik. – Jak dziecko…
– Nie zamącisz mi w głowie – wyrzucił mu Bjorn znów kołysząc się na krawędzi przepaści.
– Próbuje, ci pomóc odzyskać rozum. Jeszcze nie jest za późno.
Bjorn przemyślał słowa Ulla. Przeanalizował wszystko co go spotkało. On miał rację.
Dał się zrobić jak dziecko.
Jego usta zadrżały. Ucisk na szyi Addie powoli tracił na sile. Kobieta nie zamierzała się ruszać, dopóki ostrze całkowicie przestanie jej zagrażać.
Bjorn zatrzymał rękę.
– Niezła próba – uśmiechnął się diabelsko. – Nie okpisz mnie. Miałeś nie kombinować. A oto kara – warknął przykładając ostrze sztyletu do Addie. Blondynka czuła jego determinację, chciał ją zabić. Zamknęła oczy w chwili, gdy poczuła ciepłą ciecz spływającą w stronę dekoltu.
– Teraz – krzyknął Ull obezwładniając jednego z żołnierzy.
Offline
-Hmmm, za te szepty ręczę osobiście- Powiedział Clint, kiedy Ull zaczął opisywać sposób działania Lokiego. Przecież jego umysłem też zawładnął, był jego sługą i nie mógł w żaden sposób się sprzeciwić jego woli. Nawet, kiedy dzięki Natashy pozbył się jego władzy, to nadal miał wrażenie, że ten cholerny bożek siedzi w jego głowie. Z czasem to na szczęście ustało, ale niechęć jaką żywił do Lokiego jeszcze bardziej się zwiększyła. Skłamał by, gdyby powiedział, że nie poczuł swego rodzaj ulgi, kiedy Thor oznajmił, że Loki stracił życie. Może i chociaż raz w życiu postąpił słusznie, ale nie zmieniało to faktu, że nie lubił go jak mało kogo.
Ull próbował grać na czas, a może nawet przekonać Bjorna do tego, że jeszcze nie jest za późno na zmianę decyzji. Robin widząc jego zawahania przez chwilę miała nadzieję, że oprzytomnieje, i odpuści swój cel. Tak się, jednak nie stało. Bjorn zatracił się w szaleństwie cały, i nic go nie powstrzyma, przed wypełnieniem swoich ambicji, nawet jeżeli miałby przelać krew. Kiedy Robin zobaczyła jak ten przykłada mocniej miecz do szyi Addie, zrozumiała, że plan się zmienił. Poderżnięcia gardła na pewno będzie bardziej spektakularne niż zrzucenie w przepaść. Clint, kiedy tylko dostał znak od Ulla, kciukiem przycisnął urządzenie, które trzymał w dłoni, a strzała rozwinęła się. Szybko nałożył ją na łuk. Robin w tym samym czasie dostrzegła, jak jeden z bardziej przytomnych strażników ruszył w stronę Bartona. Robin nie wiele myśląc, po prostu rzuciła się na niego, przewalając tym samym na ziemię. Clint wycelował prosto w głowę Bjorna. Puścił cięciwę, a strzała pomknęła po linii prostej prosto w wyznaczony przez Clinta cel. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Strzała wbiła się w środek czaszki niczym ostry nóż w roztopione masło.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull miał wrażenie, że czas zwolnił. Łucznik poszedł za jego radą, na szczęście. Kiedy puścił strzałę puścił żołnierza i biegiem ruszył do Addie, która nadal stała na krawędzi przepaści.
Kiedy strzała wbiła się w głowę jej oprawcy kobieta zamarła nie mogąc się ruszyć. Bjorn nadal ją trzymał, kiedy zaczął przechylać się do tyłu. Poczuła mocne szarpnięcie. Jej oprawca runął w dół, a ona prosto w silnych męskich ramionach. Ull mocno ją trzymał odchodząc na bezpieczną odległość od przepaści. Kiedy byli bezpieczni odsunął ją od siebie, żeby obejrzeć skaleczoną szyję.
– Nic ci nie jest? – zapytał.
– Nie – odpowiedziała drżącym głosem. Była roztrzęsiona, przestraszona i zmęczona. Zacisnęła pięści na jego koszuli nie pozwalając mu się odsunąć. Nie wyrywał się. Wiedział, że dziewczyna musi się uspokoić. Kiedy wreszcie go wypuściła, mężczyzna zwrócił się do skołowanych żołnierzy.
– Zachowacie życie, jeśli zrobicie co powiem. Wrócicie do domu. Powiecie, że nie znaleźliście nas. Koń Bjorna się spłoszył i zrzucił go z urwiska. Przyjmujecie ofertę?
– Tak – odpowiedział jeden z nich, po czym ruszyli przez most.
Ull podszedł do krawędzi i z kamiennym wyrazem twarzy spojrzał w czarną otchłań.
Addie usiadła na ziemi. Nogi miała jak z waty, poczuła kolejny ból w podbrzuszu. Nie przypuszczała, że tak może zakończyć się jej życie. Dotknęła skaleczenia na szyi. Kiedy poczuł szczypanie zabrała palce. Schowała głowę między kolanami, próbując dojść do siebie.
– Dlatego, jak mówię: Nie wchodzimy w układy z podejrzanymi typami; to nie wchodzimy – skomentował Ull podając Robin bukłak z wodą.
Offline
Cała akcja wydawała się rozegrać w przeciągu ułamku sekundy. Ull dzięki sprawności przytrzymał Addie chroniąc ją tym samym przed upadkiem. Robin gdzieś na ziemi szamotała się ze strażnikiem, który odpuścił po chwili zdając sobie sprawę z tego, że jego pan właśnie stracił życie. Jak się okazało jego ludzie nie byli tak wierni jak mogło się wydawać, bo zamiast doprowadzić rozkazy władcy do końca, po prostu woleli zachować swoje, co było dość rozsądną decyzją w obecnej sytuacji, skro nikt ich już tu nie trzymał, a co ważniejsze nikt im nie płacił i nie zapłaci. Ull dla Robin wydał się być wybitnie pobłażliwy, ale Clint nie miał zamiaru tak tego odpuszczać. Ruda poczuła jak łucznik chwyta ją za kołnierz koszuli i podrywa z całej siły na równe nogi, a potem pcha prosto na skalną ścianę. Uderzyła o nią mocno plecami, które jeszcze nie zagoiły się do końca. Poczuła jak nieprzyjemny ból rozszedł się po jej ciele wymuszając na jej twarzy skrzywienie się. Clint chwycił mocno łuk i przystawił ją do jej szyi blokując tym samym jakikolwiek ruch.
-Coś ty sobie myślała?- Warknął w jej stronę. Dziewczyna wpatrywała się w oczy mężczyzny i dostrzegała w nich jedynie gniew, ale to taki którego jeszcze nigdy do tej pory nie widziała. Chwyciła za brzegi łuku, bo ten mocno dociskał jej szyję. Zaczęła nerwowo wierzgać nogami nie bardzo rozumiejąco co Clint chce zrobić.
-Wygadałaś wszystko, bo ktoś opowiedział ci rzewną historyjkę. Mogliśmy zginąć przez twoją głupotę i łatwowierność- Był to błąd, którego nie mógł tolerować, nie w momencie, kiedy podejmowane decyzje mogły wpłynąć na całą drużynę
-Wiedziałem, że z nim rozmawiałaś, że jakiś układ został zawarty, ale uznałem, że dam ci czas, aby o tym powiedzieć, a ty to zataiłaś. Addie o mało co przez ciebie nie zginęła. Myśl czasami dziewczyno. Narażam dla ciebie życie, aby ci pomóc, a ty działasz po swojemu, podejmujesz swoje decyzje, i proszę mamy...przepis na katastrofę- Takie rzeczy w agencji byłyby wręcz nie do pomyślenia. Gdyby byli na misji dla tarczy Robin wyleciałaby szybciej niż zdążyłaby wyjaśnić swoje powody, a nawet jeżeli zasłaniałaby się tym, że zrobiło się jej kogoś żal, to byłby to jedynie gwóźdź do trumny. Łucznik zabrał swój łuk i odsunął się od dziewczyny, która w końcu mogła nabrać pełnego powietrza. Sam dyszał ciężko ze wściekłości, po czym po prostu odwrócił się i podszedł do Addie, aby przy niej kucnąć i upewnić się, że nic jej nie jest. Ruda stała w miejscu jak wmurowana. Pierwszy raz widziała Clinta w takiej odsłonie i pierwszy raz dostała od niego tak mocny opieprz. Spuściła jedynie lekko głowę niczym małe dziecko, które właśnie zostało przyłapane na robieniu czegoś czego nie powinno.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.053 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 1.52 MB (Maksimum: 1.96 MB) ]