Nie jesteś zalogowany na forum.
Uderzenie o twardy pień drzewa musiał na chwilę odciąć Robin od świadomości, bo nie była w stanie określić co działo się, kiedy siedziała na ziemi. Czuła, jedynie ból rozchodzący się po całym jej ciele. Dopiero po jakimś czasie ból zaczynał się zmniejszać, a ona mogła stwierdzić, czy dalej ma czucie w nogach, czy to był jej ostatni lot. Drgnęła lekko i zgięła jedną nogę w kolanie czując ulgę, że nadal będzie mogła chodzić. Wygięła rękę do tyłu, aby dotknąć swoich pleców. Wyczuła kilka nierówności na skórze, co musiało oznaczać, że ostra kora drzewa musiała przedostać się przez jej strój i zrobić kilka zadrapań. Oprócz tego wydawało się, że niemal słyszała jak na plecach tworzy się olbrzymi siniak.
-Chyba jestem na to już za stara- Mruknęłą do siebie, próbując wstać z ziemi. Skierowała wzrok w stronę Trolla i Addie, która na razie została sama na placu boju. Otworzyła, jednak szeroko oczy ze zdziwienia, kiedy pomiędzy rozmazującym się obrazem dostrzegła, że blondynka nie miała już na sobie łachamnów, a zamiast tego jej ciało pokrywała błyszcząca zbroja, której błysk na chwilę skupił uwagę stwora. Robin wykorzystała ten moment. Starając się ignorować ból ciała, ruszyła biegiem w stronę trolla, który unosił swoją maczugę chcąc się zamachnąć. Rudowłosa chwyciła się jej, kiedy byłą na tyle bliska ziemi.
-Zrób coś!- Krzyknęła w stronę blondynki, która póki co prócz tego, że była mniej podatna na ciosy, i nawet ładnie wyglądała nie przydawała się zbytnio. Robin zacisnęła mocniej dłonie na maczudze, która teraz wirowała niczym śmigło, bo troll usilnie starał się pozbyć intruza. Chciała podpalić mu jego broń, ale za każdym razem, kiedy na maczudze pojawiał się chociaż najmniejszy płomień, był zaraz gaszony przez pęd powietrza. Nie wiedziała jak się walczyło z czymś tak cholernie ogromnym. Oczywiście miała a swoim koncie wiele walk, z ludźmi, kosmitami, czy innymi ludźmi super, ale z mitycznymi istotami, jeszcze się do tej pory nie spotkała.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie zauważyła jak Robin rzuciła się na maczugę. Z szeroko otwartymi oczami obserwowała, jak Troll wywija maczugą próbując zwalić intruza. „Myśl Addie, co wiesz o trollach: wielkie, agresywne półgłówki”.
Racja, półgłówki. Jeśli udałoby się jej dotrzeć do głowy potwora może udałoby się jej opanować jego furię. Ale jak to zrobić? Zapanować nad człowiekiem to nie to samo co potwór wielkości domu. Nie dało się przewidzieć jak zareaguje.
Najpierw Robin.
Blondyka wyciągnęła miecz z pochwy i pewnie chwyciła rękojeść. Musiała uważać by podczas pędu nie wypuścić go. Zamachnęła się batem i puściła crakc prosto w nadgarstek bestii. Kiedy metaliczna wić oplotła się wokół ręki potwora kobieta ruszyła pędem prosto na niego. Zanurkowała pomiędzy jego nogami ślizgając się na kolanach, które od razu zaczęły piec od mocnych otarć. Klingą miecza przejechała po wewnętrznej stronie nogi potwora. Usłyszała złowrogi ryk. Troll zachwiał się próbując dojrzeć co wywołało dyskomfort. Blondynka podniosła się starając ignorować palące kolana, nadal ściskała bat. Gdy próbowała mocniej pociągnąć ręka z maczugą powoli zniżała się do ziemi. Troll skłonił się czując, że coś ciągnie go w tył.
– No dalej. Wywal się – syknęła ciągnąć z całej siły. Odrzuciła na bok miecz i próbowała sobie pomóc drugą ręką. Napięła mięśnie całego ciała. Pilflagell przesunął się w jej dłoniach zostawiając na nich otarcia. Wiedziała, że na długo go nie powstrzyma.
– Skacz! – krzyknęła, gdy dostrzegła, że maczuga dotyka ziemi. – Chwila! Oślep go! Mam pomysł!
Plan był prosty, oślepić bestię, powalić, poskromić. W teorii bułka z masłem.
Offline
-To mi się zachciało przygód- Mruknęła do siebie, kiedy Addie próbowała zapanować nad sytuacją, która zaczynała wymykać się powoli spod kontroli. Blondynka próbowała jak tylko mogła sprawić, aby olbrzym stanął chociaż na chwilę w miejscu, ale różnica siły była widoczna na tyle, że udało się jej tylko na chwilę unieruchomić rękę trolla, który zaczął szarpać się chcąc za wszelką cenę uwolnić. Robin spojrzała na ziemię, która i tak wydawała się być dość oddalona od jej nóg. Szykowała się już do tego, aby zeskoczyć i z czułością powitać uczucie podpory dla swoich nóg, kiedy blondynka ją zatrzymała dając jasno do zrozumienia, że chyba znalazła sposób na rozwiązanie ich problemu.
-Jak za to nie nagrodzi mnie sam Odyn to się wkurzę- Powiedziała bardziej do siebie, po czym podciągnęła się bardziej na maczudze tak, aby mogła ustać na jej powierzchni. Szybko zlokalizowała masywne ramię trolla i po chwili już po nim biegła, aby dostać się prosto na jego kark, uczepiając się olbrzymiej głowy. Stwór czując, że coś mu siedzi na łbie zaczął nim machać na różne strony, próbując zrzucić intruza.
-No to gasimy światło wielkoludzie- Potarła mocno swoje dłonie, które całe zajęły się ogniem, a ona nie czekając na to, aż ten wielki idiota się zorientuje co planuje, przystawiła płonące dłonie prosto do małych czarnych ślepi. Syk wypalanych oczu zanikł gdzieś w przeciągłym ryku bóli i wściekłości trolla, który zebrał wszystkie swoje siły i szarpnął mocną ręką, która była uwięziona w biczu. Nie stanowiło to dla niego wielkiego problemu, po czym zaczął miotać się bez ładu i składu. Wpadał sam na pobliskie drzewa, a Robin musiała tak manewrować swoich ciałem, aby nie zarobić którąś z gałęzi. Chciała wierzyć w to, że pomysł Addie był znacznie bardziej rozwinięty
-Wiesz...- Krzyknęła w stronę blondynki -Jak na moje to się wściekł- Łeb trolla kołysał się coraz energiczniej, a Robin poczuła jak zaczyna się zsuwać z jego czaszki. Zaczął na oślep walić się po głowie licząc na to, że w końcu trafi tą, która sprawiła mu tyle bólu. Robin starała się unikać wielkich łapsk jak tylko mogła, ale ostatecznie musiała się puścić. Zsunęła się po wielkim cielsku i wylądowała na ziemi po której przeturlała się, aby zwiększyć dystans pomiędzy nią, a stworem
-To...ten plan ma więcej kroków czy to wszystko?- Zapytała się Addie nie spuszczając wzroku z miotającego się stwora. Troll nie dał im jednak wiele czasu na rozmowę czy przeanalizowanie ich pozycji. Na oślep zaszarżował prosto na nie ciągnąć za sobą swoją maczugę, która zostawiła w ziemi sporych rozmiarów krater. Robin znowu zrobiła szybko unika w ostatniej chwili unikając wielki i porośniętych dziwnymi grzybami nóg. Spojrzała w górę na ognistego orła, który krążył nad ich głowami. Krótko machnęła ręką w stronę trolla, a ognisty ptak pikował już na dół i zaczął okrążać trolla, dziobiąc go od czasu do czasu ognistym dziobem, i raniąc twardą skórę swoimi szponami.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy potwór wpadł w amok po oślepoieniu przez Robin, Addie zwątpiła w swój plan. Jednak wystarczyło przenieść wzrok na niebo by dostrzec, że zaczynało świtać. Tylko światło słońca mogło pokonać trolla zmieniając go w kupę kamieni. Plan rozwinął się o kolejny punkt, dotrwać do światu.
Blondynka podniosła się z ziemi z ogromnym trudem, była cała poobijana i nie maiła pewności czy da radę dalej walczyć. Musiała dać radę. Nie było innej opcji. Gdy ognisty ptak zaczął dziobać trolla nastała chwila by zebrać myśli.
– Musze dostać się do jego głowy, unieruchomię go. Śmierć trollowi przyniesie tylko światło słońca. Opanuję go, ale jest za duży. Musi przestać tak wierzgać, bo zerwie więź.
Gdzie Pilflagell? – spytała samą siebie rozglądając się wokół.
Dostrzegła bat kilkanaście kroków od siebie, pod nogami szamocącego się trolla, który próbował odgonić nieznajomego przeciwnika wymachując maczugą. Blondynka wzięła głęboki wdech.
– Przygotuj się. Kiedy rzucę ci wić obiegniemy go z dwóch stron. Bat został wykuty z tego samego metalu co młot Thora, jest niemal niezniszczalny i zmienia swoją długość. Damy radę.
Posłała Robin pewne spojrzenie i puściła się biegiem po broń, która leżała u stóp zdezorientowanego trolla. W ostatniej chwili uniknęła rozdeptania przez ogromną stopę. Gdy zrobiła unik przeturlała się kilka metrów dalej. Szczęście było po jej stronie, ponieważ wylądowała obok swojego miecza. Kobieta poderwała oręż i mocno ścisnęła w dłoni.
– Ku chwale – szepnęła znów napierając na przód. Ślizgiem uniknęła kolejnego zderzenia z, tym razem maczugą trolla. Potwór przesunął się o krok co pozwoliło księżnej na zabranie swojej drugiej broni. Wtedy znów stanęła przed wyborem. Wykonać plan jakim przed chwilą podzieliła się z Robin lub wykorzystać nadarzającą się okazję do przejęcia władzy nad potworem. Troll ustawił się idealnie obok wysokiego drzewa. Jeśli udałoby się jej odpowiednio mocno rozbujać dałaby radę przeskoczyć na potwora i dokończyć swój plan.
Addie widziała, jak ruda wysyła ognistemu ptakowi kolejne polecenia.
– Utrzymaj go w jednej pozycji! Lekka zmiana planów! – krzyknęła chowając miecz w pochwie, którą odczepiła od pasa. Odrzuciła miecz na bok. Zwijając bat ruszyła pędem w stronę drzewa. Kiedy była już blisko puściła crakc do najwyższej gałęzi jaką zdołała sięgnąć wić. Podciągnęła się i zaczęła wspinać pomagając sobie nogami odpychając się delikatnie od pnia. Kurczył się czas. Kiedy dotarła na odpowiednią wysokość Troll machnął ręką tuż nad głową kobiety. Drzewo zachwiało się niebezpiecznie. Addie mocno chwyciła się gałęzi czekając aż wstrząs minie. Czekała na odpowiednią chwilę. Rozbieg nie był duży. Zaledwie trzy kroki, ale w zupełności starczyło. Wybijając się w powietrze puściła kolejny strzał. Witka oplotła szyję trolla. Addie leciała okrężnym ruchem zaciskając na szyi potwora spiralę z metalowej wici. Zderzyła się z jego twardymi jak skała plecami. Podciągnęła się, tym samym zacisnęła pętlę z bata. Miała tylko kilka sekund, ponieważ zauważyła jak potwór wypuścił z ręki swoją maczugę i przykłada ręce do szyi. Złapała za kark potwora i wdrapała się na jego ramię.
– Jazda – westchnęła rozpalając swoją moc.
– Dość! – krzyknęła przykładając ręce do głowy paskudy. Jej ciało zareagowało falą gorąca., oczy zapłonęły złotym blaskiem. Umysł trolla nie stanowił żadnego problemu. Tak jak mówił Loki. Trolle mają słaby umysł i łatwo je opętać. Addie poczuła chłód, bliski temu jaki czujesz po wejściu do lodowatej wody, nagle poczuła zapach grzybów. Miała wrażenie jakby stała pomiędzy skałami porośniętymi mchem. Wysłała kolejną komendę – „Dość. Uspokój się”.
Troll przestał się szarpać. Addie wkładała w zaklęcie całą moc. Na takie cielsko trzeba było się wysilić. Nie była pewna ile wytrzyma, ale przynajmniej da towarzyszce czas do podjęcia następnego kroku.
Offline
Plan Addie, chociaż wydawał się być czymś z pogranicza samobójstwa, było jedynym co miały na chwilę obecną. Mogły tak z tym cholerstwem przepychać się przez wieki, a jeżeli jej teoria o promieniach słonecznych się sprawdzi, mogły to ugrać. Rudowłosa kiwnęła jedynie lekko głową dając znak, że się zgadza. W czasie w którym blondynka robiła spektakularne uniki, aby dotrzeć do swoich porzuconych broni, Robin kontrolowała ptaka, który bez przerwy zacięcie atakował stwora odwracając jego uwagę od tego co działo się gdzieś w tle. Ruda czekała, aż jeden konie batu trafi w jej ręce tak się jednak nie stało, bo blondynka nagle ogłosiła, że ma zupełnie inny plan
-Niby czym i jak- Krzyknęła w jej stronę. To nie była najlepsza chwila na to, aby nagle zmieniać plan szczególnie w chwili, kiedy obydwie posiadały konkretne zdolności, a zdolności Robin nie obejmowały tworzenia jakiś magicznych klatek przez które nie można było się przedostać. Owszem ogień był potężnym żywiołem, ale nie na tyle potężnym, aby nie móc go uniknąć, a troll wydawał się być do tego wręcz stworzony. Jego gruba skóra nim zacznie chociaż trochę przypiekać się przez płomienie, minie trochę czasu. Dziewczyna, jednak wiedziała, że nie ma czasu na dyskusje. Szybko przyklęknęła na jedno kolano a dłonie ułożyła płasko na ziemi. Przymknęła lekko powieki, a trawa wokół trolla zaczęła płonąć. Ogień z każdą kolejną sekundą stawał się coraz wyższy i wyższy, oraz zbliżał się do stwora ograniczając mu pole manewru. Ognisty ptak zupełnie tak jakby wiedział, że jego rola się skończyła, bo odleciał od potwora i łagodnie osiadł na ramieniu Robin.
-Pośpiesz się- Rzuciła w stronę Addie, chcąc ją ponaglić w tym, aby zaczęła działać. I to działanie szybko przyniosło oczekiwany skutek. Maczuga, która opadłą na ziemię zajęła się w końcu ogniem, a troll znieruchomiał. Przestał przejmować się nawet tym, że ognisty krąg zbliża się do jego nóg.
-Gdzie to słońce...- Jęknęła do siebie. Do wschodu jeszcze trochę brakowało, kto wie czy uda się im coś tak wielkiego utrzymać w miejscu. Nie miała ochoty tego sprawdzać. Dlatego też oderwała dłonie od ziemi i ruszyła biegiem w stronę trolla i Addie, która aktualnie go ujarzmiała. Wskoczenie na wielkie nieruchome cielsko było dużo prostsze niż wcześniej
-Wybacz, ale teorii o słońcu nie chcę sprawdzać- Mruknęła do blondynki i bez ostrzeżenia chwyciła jej miecz i wyciągnęła z pochwy. Uniosła go wysoko nad głowę, a potem wbiła centralnie w łysy łeb trolla. Czuła jak ostrze przebiło grubą skórę, oraz pogruchotało czaszkę i wbiło się w coś miękkiego. Gęsta i kleista krew w paskudnej szaro-zielonej barwie wytrysnęła z rany obryzgując nieco Robin
-Zaraz będzie bum- Był to czas na szybką ewakuację co też zrobiła. Zsunęła się z cielska w ostatniej chwili, bo stwór zaczął się chwiać. Ruda wylądowała na ziemi przewracając się. Wielkie cielsko padło na ziemię wzbijając w powietrze obłoki kurzu, a huk jaki temu towarzyszył niósł się echem jeszcze przez dłuższą chwilą. Dziewczyna dyszała ciężko wpatrując się w ciało poległego przeciwnika. Była poobijana, zmęczona i oblepiona cuchnącą krwią.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie stała na ramieniu potwora kierując jego nastrojem. Słaby umysł to jedna strona medalu. Ogromne cielsko druga. Nie było to łatwe zadanie. Troll gibał się jak trzcina na wietrze i utrzymanie go w jednej pozycji było całkowicie nie możliwe. Kropelki potu spływały po jej karku obierając na cel plecy. Musiała chwilę odpocząć. Osłabiła wieź i nabrała głęboki oddech. Spojrzała na rozjaśniający się horyzont, pomiędzy drzewami dostrzegła mieniącą się wstęgę rzeki. To będzie następny punkt podróży. Addie wyczuła, że coś dzieje się na dole. Nie myliła się. Robin pędziła w ich stronę trzymając w garści miecz blondynki.
– Zwariowała – zdążyła wypowiedzieć nim ruda przebiła głowę trolla. Siła uderzenia sprawdziła, że troll zaczął się zataczać.
– Szlag – warknęła blondynka, łapiąc się w ostatniej chwili bata zawiniętego wokół szyi potwora.
Musiała działać szybko, za chwilę nie będzie z niej co zbierać. Miała niewiele opcji do wykorzystania. Założyła nogę na ramię potwora i pociągnęła za metalowy sznur. Pilflagell znów wrócił do jej dłoni. Była gotowa. Gdy stwór zaczął spadać prosto na ziemię, odbiła się od jego cielska i wypuściła wić do najbliższego drzewa. Kiedy końcówka broni oplotła jedną z grubszych gałęzi wić poniosła wojowniczkę prosto na twardy pień drzewa, który zadrapał jej oba policzki. Jęknęła wysilając wszystkie mięśnie do pracy. Spuściła się po bacie jak po linie i stanęła na twardym podłożu. Mocnym szarpnięciem strąciła bat z drzewa.
Zaczynało świtać, pojedyncze promienie zaczęły przedzierać się przez horyzont przynosząc za sobą coraz więcej jasności.
– Kurwa – zaklęła blondynka ruszając chwiejnym krokiem w stronę potwora. Jeśli teraz nie wyciągnie miecza straci go. Gdy troll zmieni się w kamień, miecz utknie w nim na zawsze. Kobieta obeszła cielsko potwora nie zwracając uwagi na kałuże cuchnącej krwi jaka się wokół niego utworzyła. Podeszła do łba. Na szczęście leżał policzkiem do ziemi. Odór unoszący się w powietrzu wywołał u niej falę mdłości. Kobieta zasłoniła nos ramieniem i podeszła do truchła. Miecz nadal tkwił w czaszce potwora. Zaparła się noga o jego martwe ciało i zaczęła ciągnąć obiema dłońmi za rękojeść miecza. Co chwile oglądała się na wschód. Promienie słońca już niemal dotykały stóp trolla. Krzyknęła z wysiłku, gdy udało się poruszyć klingą.
– Jeszcze raz – szepnęła próbując złapać oddech. Znów chwyciła za rękojeść i znów pociągnęła. Miecz wysunął się z czaski potwora. Siła jaką Addie włożyła w wyciągnięcie klingi sprawiło, że blondynka mocno się zachwiała i upadła na tyłek. Nie miała siły wstać. Siedziała przy potworze ciężko dysząc z wyczerpania. Bolało ją dosłownie całe ciało.
Światło słońca zamieniło trolla w kamień. Addie była w szoku. Walczyła z niejednym potworem, ale ten zaliczał się do najwyższych jakie miała okazje zobaczyć. Kobieta wstała z trudem na równe nogi. Odnalazła wzrokiem towarzyszkę. Miałą nadzieje, że Robin jest tak samo wyczerpana jak ona i oszczędzi sobie swoich głupich komentarzy.
– Zbieraj się. Kilka mil na zachód jest rzeka. Umyjemy się. Dasz radę iśc? – spytała, po czym zaczęła szukać swoich rzeczy.
Była brudna od krwi, kurzu i krwi trolla. Nawet nie pamiętała, kiedy dokładnie się nią pochlapała. Nie było to ważne. Obie nadal żyły i miały cel do osiągnięcia.
Offline
Kiedy słońce opromieniło truchło, to od razu skamieniało, a Robin nie wiele myśląc legła na plecach ciężko oddychając. Ciepłe promienie słońca padły na jej bladą twarz na policzkach której można było dopatrzeć się kilka piegów. Po głośnym dyszeniu jej towarzyszki mogła wywnioskować, że Addie nie była wcale w lepszej kondycji niż ona, i w chwili, kiedy stanęła nad nią, aby wskazać ich kolejny cel Robin dostrzegła, że miała racje. Mokra od potu twarz, oraz zadrapania na niej jasno wskazywały na ciężki bój jaki stoczyła. Ona z resztą wcale nie wyglądała i nie czuła się lepiej
-Jeżeli Odyn tego nie doceni, to z tym dziadem osobiście się rozmówię- Powiedziała wspierając się na łokciach. Ledwo skończyła swoją wypowiedź, a z pobliskiego drzewa zerwał się masywny kruk, który z głośnym wrzaskiem odleciał gdzieś w dal. Dziewczyna przechyliła lekko głowę wyraźnie zdziwiona tym przedziwnym zbiegiem okolicznośći
-Uznam to za tak- Mruknęła i uśmiechnęła się, ale uśmiech szybko przeobraził się w grymas bólu, bo plecy przypomniały jej o krótkim locie, który nie zakończył się dla niej zbyt dobrze
-Bywałam w gorszym stanie, to...- Powiedziała wskazując na siebie -To tylko kilka zadrapań- Dźwignęła się powoli z ziemi, ale wyprostowanie się zajęło jej chwilę. Chwyciła się najpierw za krzyż, i jęknęła cicho z bólu, i dopiero po chwili, kiedy kończyny przestały jej drętwieć powoli się wyprostowała.
-Zabije Strange'a...niech on tylko wpadnie w moje łapska. To całe jego sanktuarium puszczę z dymem- Mruczała do siebie, kiedy próbowała wraz z Addie ocenić ile prowiantu im zostało. Na szczęście troll nie pozbawił ich całkowicie jedzenia, co napawało swego rodzaju optymizmem.
W końcu zebrały się do kupy i ruszyły dalej przedzierając się przez las, aby czym prędzej odejść z pola bitwy nim zjawi się tam kolejny przeciwnik zwabiony rykiem trolla. Robin nic nie mówiła bo palący ból pleców odzywał się co jakiś czas przez co musiała momentami przystawać, aby odpocząć. Na szczęście blondynka miała rację i po chwili spaceru usłyszały szmer płynącej wody. Robin, jakby zyskała znacznie więcej sił, bo przyśpieszyła i jako pierwsza dopadła do rzeki. Zanurzyła w przyjemnie chłodnej wodzie dłonie, a potem w pierwszej kolejności obmyła twarz, na której znajdowała się najgrubsza warstwa śmierdzącej krwi trolla
-A ja myślałam, że Szakłak śmierdział- Powiedziała po czym nabrała w dłonie trochę wody i napiła się jej czując, jak dziwna gula w gardle w końcu ustępuje.
-Tak na marginesie...- Skierowała słowa w stronę Addie -Jak na płaczkę...to nawet nieźle sobie radzisz. No może brakuje trochę finezji i spektakularności, ale nieźle- Sama na pewno by nie poradziła sobie z tym olbrzymem, z resztą jak to często bywało z wielkoludami. Wtedy drużyna była najważniejsza, chociaż pierwszy raz udało się jej pokonać olbrzyma i to z jedną osobą do pomocy.
-Chociaż zmiana planów w połowie walki to przeważnie zły pomysł- Wiele razy miała okazję doświadczyć tego podczas podróży ze strażnikami. Quill również miał tendencje do nagłego zmiany planów, kiedy cała drużyna przygotowała się na coś innego. Wtedy pozostawała jedynie improwizacja i nadzieja, że będą w tym dobrzy.
-Dobrze by było, abyśmy dotarły do tej wioski przed kolejnym zmrokiem. Nie mam ochoty walczyć z kolejnymi plugastwami- I tak naprawdę zaczynała marzyć o czymś ciepłym do zjedzenia. Nie wyobrażała sobie, że na chlebie i miodzie uda się im długo pociągnąć
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z ulgą usłyszała, że Robin da radę iść o własnych siłach. Kiedy wspomniała o Odynie miała ochotę powiedzieć, że jego mało co było w stanie zadziwić i jeszcze mniejszej liczbie osób prawił komplementy, ale powstrzymała się. Nie chciała by jakakolwiek wiedza na temat Odyna czy innego członka rodziny niechcący ją pogrążyła. Kruk, który wyleciał z pobliskiego drzewa mocno ją wystraszył. Nie miała siły na kolejną bitwę i z satysfakcją obserwowała jak czarny ptak znika na niebie. Kiedy Robin zbierała resztki zapasów Addie przeszła się po pobojowisku szukając pochwy na miecz, który nadal trzymała w dłoni. Przywiązała pochwę do pasa i wracając do towarzyszki zgarnęła z ziemi bat, który jak za dawnych lat zwinął się na jej nadgarstku tworząc bransoletę. Przeprawa przez las była prawdziwym wyzwaniem. Addie szła pierwsza, ale cały czas trzymała się za bok. Prawdopodobieństwo stłuczonych żeber było niemal stuprocentowe. Musze znaleźć miejsce na odpoczynek nim zacznie się przyspieszona regeneracja. Do tego potrzeba ciszy i spokoju. Widok płynącej rzeki obudził w Addie szczyptę optymizmu. Kiedy Robin dopadła do rzeki ona zaczęła zdejmować pancerz część po części. Wszystko nadawał o się do wyczyszczenia jednak miała do dyspozycji tylko wodę z rzeki.
Kobieta zrzuciła z siebie napierśnik i kolczugę. Dopiero wtedy mogła prawdziwie odetchnąć. Obite zebra dopiero dały się ze znaki. Kilka zadrapań i stłuczeń powinno szybko się wygoić.
Kiedy Robin wypowiedziała pierwszy komplement w stronę blondynki, Addie nie mogła uwierzyć własnym uszom. Jeszcze niedawno ognista dziewczyna była przekonana, że sama sobie poradzi, teraz nić porozumienia? Miła odmiana.
– Dzięki – odpowiedziała zmęczonym głosem. – Skończyłam z wojaczką kilka lat temu. Mogło mi parę rzeczy umknąć.
Addie nauczyła się walczyć by w razie zagrożenia umieć samej sobie poradzić, a nie czekać na ratunek. Szkoliła ją grupa najdzielniejszych wojowników w Asgardzie. Zawsze była z tego dumna.
– Ty też sobie radzisz. Nigdy nie widziałam magii ognia w akcji. No może oprócz potwora, który zmiótł Asgard z kosmosu. Jestem pod wrażeniem – dodała z lekkim uśmiechem, po czym zdjęła buty. Weszła do rzeki i obmyła twarz, kark. Policzki zapiekły przez co cicho syknęła.
– Zgadzam się. Znalazłyśmy kolejny punkt orientacyjny, rzekę. Wioska na pewno powstała w jej pobliżu. Kiedy odpocznę znów użyję runy, obierzemy kierunek i ruszymy w drogę – powiedziała rozsiadając się na piasku przy brzegu rzeki. Złapała za miecz, z worka wyciągnęła kawałek szmaty i zaczęła czyścić klingę dbając o najmniejszy szczegół.
Kiedy broń i zbroja była już względnie czysta blondynka założyła ją z powrotem na siebie. Odłożyła miecz i bat. Chwile przed tym jak nakazała pancerzowi zniknąć namacała w wewnętrznym szwie tuniki niewielkie nierówności. Potencjalny ratunek w sytuacji kryzysowej.
Kiedy znów poczuła na sobie ubrania od wiedźmy odetchnęła z ulgą. Gdyby musiała iść w pełnym pancerzu nie wyszłoby jej to na dobre, tym bardziej, że rany zaczynały się goić zostawiając po sobie uczucie dyskomfortu.
Blondynka znów usiadła na ziemi i zaczęła zaplatać cienkie warkocze z włosów okalających twarz. Pięć warkoczy, jeden od góry i po dwa na bokach głowy bokach założyła za uszy by nie wpadały jej w oczy. Napiła się odrobinę miodu i złapała kilka kęsów chleba.
– Zbieraj się – powiedziała do Robin, która odpoczywała kawałek dalej. Blondynka zwinęła bat na nadgarstku. Miecz postanowiła nieść w ręku. Nigdy nie wiadomo, kiedy znów okaże się przydatny. Addie wyciągnęła z kieszeni deseczkę z runą i skupiła na niej swoją moc. Musiała ją poczuć. Najpierw dotarło do niej widmo energii trolla, czego szybko pozbyła się z umysłu. Skupiła się na małym znaczku na drewnie. Ręka, w której ją trzymała zaczęła się nagrzewać.
– Idziemy z razem z biegiem rzeki – powiedziała podnosząc z ziemi swoja pelerynę. Schowała runę z powrotem do kieszeni i razem z towarzyszką ruszyły w dalszą drogę.
Offline
Na wzmiankę o wrażeniu Addie o jej zdolnościach dziewczyna zmarszczyła lekko brwi. Magia ognia brzmiało jak coś niesamowitego, może nawet wspaniałego prawda była, jednak zgoła inna niż mogło się wydawać.
-Dużo mniej z niej pożytku niż mogłoby się wydawać- Nadal pamiętała te wszystkie problemy, w jakie wpakowała się, bo nie umiała panować nad swoją mocą. To wszystko sprawiło, że tak naprawdę nie zaakceptowała tej części siebie.
-Pewnie gdyby nie ona, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej- Na pewno nie byłoby jej tu teraz. Oszczędziłaby sobie wiele cierpienia, nie musiałaby podejmować decyzji, których nie chciała podjąć, jednak nie miała żadnego wyboru. Może skończyłaby studia, znalazła dobrą pracę, poznała miłego chłopaka, z którym z czasem założyłaby rodzinę. Niestety w jej wypadku jakiekolwiek relacje z innymi mężczyznami odpadały. Kto normalny chciałby się z resztą spotykać z żywą pochodnią, która gdzie się tylko pojawi, pozostawia po sobie zgliszcza. Na swój sposób, pogodziła się, jednak już z myślą, że miejsce wśród ludzi nie jest dla niej, co wcale nie oznaczało, że czasami jej tego nie brakowało. Chciałaby jak każdy móc wyjść ze znajomymi wieczorem do klubu, pobawić się trochę bez obawy o to, że nawet najmniejszy skok jej emocji może wywołać katastrofę.
Kiedy Robin doprowadziła się do względnego porządku, usiadła na ziemi i obserwowała uważnie blondynkę, która również starała się doczyścić swoją zbroję i oręż.
-Przydatne zabawki- Mruknęła w jej stronę, obserwując jak zawzięcie, szoruje swój napierśnik. Sama nie wyobrażała sobie tego, aby paradować w zbroi. Była niewygodna i ograniczała ruchy, a przynajmniej na taką wyglądała. Może jedynym wyjątkiem była zbroja Starka, ale jego zbroja była raczej czymś w rodzaju inteligentnego robota niźli zbroją. W końcu przy pomocy runy udało się określić dalszy kierunek ich wędrówki. Robin zmarszczyła lekko nos na myśl, że będą musiały iść wzdłuż rzeki.
-Powiedz mi- Zaczęła, kiedy ruszyły w dalszą drogę -W mitologii nordyckiej są jakieś wodne demony? bo wiesz, skoro znalazł się troll, to może i jakiś utopiec, czy inne licho też się znajdzie- Jak na razie miała dosyć kontaktów z tajemniczymi istotami zamieszkującymi tę krainę, chociaż sama Robin tak naprawdę nie była nadal przekonana co do tego czy to oby na pewno Walhalla. Nie lubiła tego uczucia niewiedzy. Nie wiedziała o tym miejscu absolutnie nic, więc nie wiedziała też, czego się mogła spodziewać. Chociaż jedną rzecz udało się jej ustalić. Zdecydowanie mogła się spodziewać absolutnie wszystkiego.
-No dobra- Odezwała się po chwili milczenia -Wiem, że w połowie jesteś ziemianką. Jakim więc cudem trafiłaś na Asgardczyka. Przez całe moje życie spotkałam tak naprawdę tylko dwóch. Reszta nie wydawała się być skora do wielkich podróży- Tak przynajmniej wywnioskowała z opowieści Thora i Lokiego.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Trudno jest żyć z takim brzemieniem. U nas, w Asgardzie mówi się na takie osoby obdarowani. Choć czasem wydaję się, że to przekleństwo, nie dar - powiedziała, gdy zobaczyła jak Robin staję się coraz bardziej zamyślona.
- Bez mocy byłoby nudno - próbowała ją pocieszyć jednak z marnym skutkiem. Sama sporo przeszła ucząc się kontroli nad swoimi mocami i nadal czasem traci kontrolę. Czasem rozpamiętywała to w jaki sposób przebudziła się jej moc. To była noc, w której wyszło na jaw, że straciła dziecko. Nigdy nie czuła tak wielkiego bólu, a przez swoje nowe umiejętności sprawiła, że cały pałac zapłakał razem z nią. Nie raz wolała zostać w komnacie niż wyjść do ludzi. bała się, że pomiesza komuś w głowie i zrobi mu krzywdę.
- Gdybym nie miała moich mocy... ni wiem czy przetrwałabym wszystko to co mi się przytrafiło. Może czasem wydaję się rozchwiana, ale to specyfika moich mocy. Są częścią mnie i nauczyłam się z nimi żyć i wykorzystywać je w słusznym celu. Życie to ciągłe wybory z mocą czy bez. Moc jest częścią nas i należy żyć z nią w zgodzie jakbyś miała dodatkowy narząd - uśmiechnęła się pod nosem. Kiedy nauczycielka prawiła jej wykłady o harmonii z mocą właśnie tak tłumaczyła sobie godzinny wywód kapłanki.
Delikatny wiatr owiał twarz blondynki. Promienie słońca smagnęły jej skórę. kobieta wykręciła się do słońca łapiąc jak najwięcej ciepła z jego promieni. Była przekonana, że wszystko czego jej potrzeba do szczęścia to rodzina i spokój. Kiedy przyszło jej się zmierzyć z trollem poczuła przypływ adrenaliny jakiego dawno nie doświadczyła. Zatęskniła za czasami gdy mogła wsiąść na swojego konia i pogalopować w tylko sobie znanym kierunku.
kiedy Robin zadała kolejne pytanie, Addie bacznie rozejrzała się wokół siebie. W pierwszej chwili pomyślała, że ruda dostrzegła kolejne zagrożenie. Jednak gdy obawy spełzły na niczym odpowiedziała.
- Demony? Cóż... Jedyną istota jaką możemy spotkać jest Grim. Jeśli usłyszysz jak półnagi młodzieniec gra na skrzypcach na brzegu rzeki powiedz mi o tym. Więcej potworów można spotkać w morzu: Kraken, Jormungand... i parę innych. - wymieniała idąc powoli wzdłuż brzegu.
- Grmowie raczej nie zaczepiają , dopóki sami nie zostaną zaczepieni - dodała zrywając łodygę wysokiej trawy. Zaczęła owijać ją wokół palców, jakby bawiła się swoimi pierścieniami, które niestety zdjęła przed snem. Wtedy znów pomyslała o rodzinie. Jak Loki się trzyma? Co powiedział dzieciom?
Wtedy naj na złość Robin zapytała jak poznała męża. Cholera. Nie była gotowa na to pytanie, choć było do przewidzenia, że w końcu ono padnie.
- Cóż.. czasem nadal nie mogę uwierzyć w to jak to się zaczęło... - zaczęła niepewnie. - Możliwe, że ciężko będzie w to uwierzyć, ale... królowa Frigga prowadziła kilka placówek opiekuńczych. Domy dziecka itp. rozsiane po dziewięciu światach miejsca by dzieciaki, które nie mają nikogo odnalazły swoje miejsce i mogły w spokoju dorastać. Wychowywałam się w jednym z takich ośrodków. Królowa przylatywała raz na jakiś czas kontrolować jak się sprawy mają, oczywiście w przebraniu. Nigdy nie była sama. Zawsze przylatywała z obstawą i tak poznałam męża. W sumie.. - prychnęła - Wtedy myślałam, że nie ma gorszego materiału na partnera. Sprawy się skomplikowały. Dyplom zapasem, zerwałam z chłopakiem. Było mi ciężko. Wyżaliłam się nieznajomemu asgardczykowi, wtedy doszliśmy do wniosku, że możemy sobie nawzajem pomóc, z naszymi problemami. Postanowiliśmy się pobrać. Docieraliśmy się bardzo długo. Nigdy nie spotkałam tak upartego mężczyzny. Miłość przyszła później, a kiedy zdaliśmy sobie z tego sprawę. nie mogliśmy już bez siebie żyć.
Nawet odległość w postaci połowy wszechświata nie zatrzymał ich i znów się spotkali, na tęczowym moście uciekając z domu. Padło wtedy wiele obietnic, a Loki już więcej ich nie łamał. uwagę Addie przykuła niewielka budowla wznosząca się na nurtem rzeki.
- Zobacz, most. Skoro jest most to musi być i droga - powiedziała do towarzyszki nie spuszczając wzroku z mostu.
Offline
-Dużo bym oddała za chwilę spokoju- Ale takim jak ona spokój nie był pisany. Nawet kiedy próbowała, się odciąć nigdy się jej to nie udawało. Zawsze na jej drodze stawało zagrożenie, któremu musiała dać radę. A może to ona już nie wyobrażała sobie innego życia niż tego w ciągłym zagrożeniu. Chciała być normalną dziewczyną, ze zwykłymi problemami. Zamiast tego włóczyła się po kosmosie, czy chodziła po Walhalli i walczyła z trollami. Inni pewnie mogli jej zazdrościć takiego życia. Zawsze tak było. Dzieciaki zachwycały się bohaterami, uważając to za świetną zabawę. Mało który z malców wiedział, z czym tak naprawdę wiązało się bohaterstwo. Gdyby się dowiedzieli, może zmieniliby swoje marzenia na bardziej bezpieczne
-Moja moc można powiedzieć, że to organ niezbyt lubiący współpracować- Czasami miała wrażenie, że jej zdolności miały oddzielną świadomość. Ogień potrafił wystrzelić z jej ciała, szybciej niż zdążyłaby o tym pomyśleć. Owszem zdarzały się takie sytuacje, kiedy dochodziła z własną mocą do porozumienia i miały podobne ambicje, ale nie należało to do częstych wydarzeń.
-Dobrze, że nie lubię skrzypiec- Powiedziała z wyraźną ulgą, że żaden demon wody nie będzie na nie czyhać w wodzie rzeki.
Kiedy Addie opowiadała historię spotkania męża, Robin wyłapała kolejne znane imię. Frigga. Nie miała okazji jej poznać, ale z opowieści wnioskowała, że miała czego żałować. Thor mówił o matce zawsze z takim rozmarzeniem i jednocześnie niesamowitą tęsknotą. Czasami zastanawiała się nad tym, czy gdyby jej historia potoczyła się inaczej i faktycznie zamieszałaby w Agardzie to jak Frigga by ją przyjęła. Polubiłaby ją, czy może uznałaby za nieokrzesane dziewuszysko.
-Co ci uparci w sobie mają, tego nie wiem- Powiedziła i mimo wszystko zaśmiała się cicho -Też kiedyś poznałam kogoś podobnego. Uparty jak osioł, pewny siebie do tego stopnia, że był nawet napuszony. Uwielbiał podkreslać, jaki to jest inteligentny. Myślałam, że zatłukę go gołymi rękami za każdym razem, jak otwierał tylko usta. Nigdy bym nie przypuszczała, że to właśnie on mnie rozumiał najlepiej- Loki umiał ją uspokoić, bo wiedział, co powiedzieć, lub co zrobić. Nie musiała nawet mu mówić. Zupełnie tak jakby czytał jej w myślach, chociaż tak naprawdę spróbował tego tylko raz i szybko pożałował swojej decyzji.
-Bogom jakimkolwiek niech będą dzięki- Jęknęła, kiedy i ona dostrzegła kamienny most. Mosty przeważnie wiodły do jakiegoś domostwa, a w tym wypadku upragniona wioska była właśnie tym, czego potrzebowały i faktycznie. Po przejściu przez most pojawiła się wydeptana droga, która prowadziła do zabudowań majaczących z daleka.
-Mam nadzieję, że mieszkańcy tej wioski będą dużo bardziej przyjaźnie nastawieni niż ten troll- Powiedziała i ledwo skończyła, a koło jej ucha śmignęła strzała, która wbiła się w ziemię. Robin stanęła w miejscu i instynktownie uniosła dłonie do góry. Zaczęła się uważnie rozglądać, a po chwili ku nim z pobliskich zarośli wyszła grupka pięciu ludzi dwóch łuczników i trzech rosłych mężczyzn z toporami w dłoniach. Rudowłosa zacisnęła usta w wąską linię i wstrzymała oddech. Jeden z nich najwyższy i najbardziej masywny wodził błękitnymi tęczówkami to na Robin to na Addie
-Kim jesteście i jakie wasze zamiary?- Odezwał się w obcym dla Robin języku, ale Addie nie powinna mieć problemu z porozumieniem się z mężczyzną.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Widzę, że mamy podobny gust jeśli chodzi o facetów - zaśmiała się się Addie krocząc po murowanym moście. - Do tego co wymieniłaś dodałabym zabójczo przystojny, hipnotyzujący wzrok. Kiedy na ciebie patrzy, nawet jak jesteś na niego wściekła, od razu miękną ci kolana.
Loki miał niesamowity wpływ na swoją żonę, szybko zdała sobie sprawę, że pomimo trudnego charakteru męża udało mu się oczarować kobietę. Kiedy patrzył na nią swoim przenikliwym wzrokiem nie liczyło się nic więcej. To właśnie po sposobie w jaki na nią patrzył umiała rozpoznać w jakim jest nastroju, co czuje. Czasami co chce powiedzieć, bo słowa wydawały się zbyt trudne. Mogli godzinami leżeć mając za jedyna rozrywkę, patrzeć sobie w oczy.
Wspomnienia pękły jak bańka mydlana, gdy tuż obok stopy Addie wbiła się strzała. Kobieta na chwilę wstrzymała oddech. Kiedy otoczyła ich piątka mężczyzn starała się zachować zimna krew. Na szczęście jeden z nich posługiwał się językiem asów.
- Spokojnie. - szepnęła do Robin. - Nie zdradź się. Spróbujemy po mojemu - dodała po czym przeniosła wzrok na najwyższego z mężczyzn.
- Podróżujemy do Inveness - odparła w języku asów. - Szukamy chaty myśliwego. oczekuje na nasze przybycie. Nie mamy złych zamiarów. Chcemy tylko przejść, by dotrzeć do celu. Bogowie pozwolili nam uniknąć niebezpieczeństw podczas drogi. Chętnie też złożymy ofiarę podziękowaniu za ich opiekę - dodała pewnym głosem.
Mężczyźni popatrzyli po sobie. Jeden z łuczników kiwnął głową, a wtedy wielkolud znów przemówił.
- Pójdziecie z nami. Okaże się czy mówicie prawdę.
Mężczyźni otoczyli Addie i Robin i zaczęli prowadzić je w stronę wioski.
- Zaprowadzą nas do wioski. Wszystko pod kontrolą. Bądź czujna - szepnęła do towarzyszki. zatrzymała wzrok na każdym z wojowników. Wyglądali jak wikingowie wyciągnięci z kart ksiąg, które kiedyś chętnie czytała w pałacowej bibliotece. Z każdym krokiem zbliżali się do pierwszego punktu swojej podróży, wioski w której mieszka przewodnik po drzewie światów.
Offline
Przyjacielskie nastawienie mieszkańców wioski jak na razie stało pod znakiem zapytania. A przynajmniej ci, którzy zagrodzili im drogę nie wyglądali wcale na takich, którzy byliby zainteresowani przyjacielską pogawędką. Nie mniej, nadal nie zaatakowali, co dawało odrobinę nadziei na to, że uda się im nawiązać jakiś kontakt, i nie zostaną ścięte tymi toporkami. Mimo to z krótkiej wymiany zdań pomiędzy wysokim i umięśnionym mężczyzną w skórzanej zbroi oraz z przerzuconym przez ramię futrem jakiegoś zwierza, które najpewniej sam upolował.
-Śmierdzicie jakbyście wpadły do wozu z łajnem- Skomentował w swoim języku jeden z łuczników, kiedy Robin zrównała z nim krok
-A mogłam się uczyć, kiedy Thor usiłował bawić się w nauczyciela- Mruknęła i uśmiechnęła się jedynie lekko w stronę łucznika, który zrobił dość dziwną minę. Widocznie pierwszy raz spotkał kogoś, kto nie dość, że na jego przycisk zareagował tak neutralnie, to jeszcze w dodatku ewidentnie sprawiało to jej radość, że śmierdzi.
-Pod kontrolą mówisz- Skierowała słowa w stronę Addie -Póki co to ten wielkolud wygląda jakby miał wszystko pod kontrolą-
-Cisza- Zagrzmiał, a ruda podskoczyła lekko w miejscu. Nie potrzebowała do tego tłumaczenia. Ton głosu mężczyzny oraz jego powaga jasno wskazywały na to czego od nich oczekiwał. Jednocześnie dziewczyna jak nigdy wcześniej zdała sobie sprawę z tego, że była tutaj obca. Jeszcze bardziej obca niż Addie. Ona chociaż trochę wpisywała się w nordyckie klimaty, a ona. Ognisto czerwona czupryna, pomarańczowe piegi na nosie, znacznie wybijały się z kanonu piękna. Jedyne co się zgadzało to jej oczy. Czysty lazur w jej tęczówkach przywodził na myśl ciepły ocean, nie skażony ludzką dłonią. Przezroczysty i piękny, ale gdyby przyjrzeć się uważnie głębinom, można było w nich doszukać się czyhającego niebezpieczeństwa.
Wioska do której zostały wprowadzone nie była duża. W skupisku znajdowało się może z dziesięć drewnianych domków ze strzechą na dachu. Miejscowi kiedy dostrzegli konwój wchodzący do wioski odrywali się od swojej pracy, dzieci na chwilę przystanęły w swoich zabawach drewnianymi mieczami. Wszyscy z uwagą przyglądali się obcym, którzy zakłócali spokój wioski. Robin nie mogła wyzbyć się dziwnego wrażenia, że najwięcej uwagi przykuły jej włosy, które na tle blond głów wyróżniała się najbardziej.
-Nasz Jarl osądzi co z wami dalej zrobić- Powiedział wielkolud i skręcił w jedną z uliczek, a wtedy oczom Robin ukazał się wysoki i długi drewniany dom. Widywała już takie miejsca, ale na obrazkach w podręczniku do historii. Dom Jarla, serce całej wioski, oraz główny gmach sądu, sala balowa i jeszcze wiele innych miejsc w jednym miejscu. Robin przełknęła głośno ślinę. Nie potrzebowała teraz tłumaczenia Addie. Wiedziała co za chwile się wydarzy. Przymrużyła lekko oczy, kiedy weszły do środka. Półmrok panujący w dużym pomieszczeniu po środku którego stało palenisko było wyjątkowo przyjemną odmianą. Przy drewnianych stołach siedziało kilka kobiet i mężczyzn, którzy z drewnianych kufli popijali najpewniej miód i wesoło gwarzyli o swoich przygodach. Kiedy weszły rozmowy nagle umilkły i wszyscy skierowali na nie wzrok. Nie lubiła, kiedy ludzie tak się na nią patrzyli, nigdy nie chciała być centrum zainteresowania, a teraz ewidentnie ona i jej towarzyszka były najciekawszymi obiektami w tym pomieszczeniu.
-Powiedz...- Odezwała się cicho w stronę Addie -Co nam zrobią jak stwierdzą, że jednak jesteśmy zagrożeniem?- Chciała wiedzieć na jakie tortury powinna była się potencjalnie nastawić, chociaż chciała wierzyć w to, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Ich pochód zatrzymał się przed zniesieniem na którym stało okazałe drewniane krzesło, a na nim siedział starszy mężczyzna, bo w jego ciemne włosy wkradała się już wyraźnie widoczna siwizna. Długa broda została spleciona w warkocz, a długie włosy kaskadą spoczęły na jego barkach. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest to ktoś ważny dla wioski. Chociaż nie miał na sobie zbroi to elegancka lniana tunika, która została przetkana złotymi nićmi tworzącymi unikatowy wzór.
-Jarlu te obce zostały zatrzymane, kiedy z lasu zmierzały w stronę wioski. Twierdzą, że chcą spotkać się z myśliwym- Odezwał się masywny mężczyzna, którego ton głosu wydawał się dziwnie złagodnieć. Jarl uniósł lekko dłoń do góry uciszając go tym samym
-Odjęliście im języki?- Zapytał się
-Nie- Odezwał się jeden z łuczników
-Więc są w stanie mówić same- Powiedział i utkwił błękitne tęczówki w Robin, a potem przeniósł wzrok na Addie
-Czemu chcecie spotkać się z naszym łowczym?- Zapytał się wyraźnie zaciekawiony, a ruda spojrzała na Addie oczekując od niej tego, że będzie tłumaczem i łącznikiem między nią, a tymi ludźmi.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy jeden z mężczyzn skomentował zapach jaki ciągnął się za dziewczynami Addie zmarszczyła brwi.
- Za grosz wychowania - burknęła półszeptem odpowiadając na złośliwość, a przynajmniej tak to odebrała. Uniosła dumnie głowę, krocząc wśród mężczyzn w ponurych nastrojach.
Spojrzała na Robin, gdy ta znów wspomniała Thora. Addie zdecydowanie wolała uczyć się z nauczycielami jakich wybrał dla niej Loki. Thora wiecznie gdzieś goniło i często było tak, że nie widzieli się po kilka dni. Kiedy zaczęła trenować gromowładny dał jej kilka lekcji posługiwania się batem. Metal z którego został spleciony był tym samym stopem, z którego wykonany był młot. Thor z radością pokazał jej jak utworzyć więź by broń nigdy jej nie zawiodła.
Już miała odpowiedzieć na jej kolejną uwagę, ale wtedy usłyszała podirytowane warkniecie wielkoluda.
- Wyluzuj - szepnęła do Robin po czym zwróciła się do mężczyzny. - Odrobinę szacunku. Jesteśmy kobietami, a nie zwierzętami.
Chwilę później Addie zdała sobie sprawę, że mogła ugryźć się w język. Niechętne musiała przyznać, że nawet w Asgardzie spotkało się konwencjonalny model rodziny. Mężczyzna stoi ponad wszystkim. Traktowali swoje żony i córki jak swoją własność. Nigdy nie podobało jej się to. Zawsze przeciwstawiała się takim szachowaniom. Przez swoje przekonania dorobiła się pierwszego wroga.
Kiedy weszli do wioski Addie ogarnęła wrażenie, że wróciła do domu. Mieszkańcy żyli skromnie, a wesołe okrzyki dzieci utwierdziły ja z w tym, że czują się bezpiecznie, co wskazywało na spokojne życie.
Normalną reakcja mieszkańców było zainteresowanie nowymi twarzami, które były prowadzone przez wojowników. Addie rozglądała się po wiosce z minimalnym uśmiechem. Chciała zrobić wrażenie przyjaznej. W czasach gdy mieszkała w złotym pałacu bywały dni gdy wychodziła do miasta i spędzała czasz ludźmi. Opowiadała bajki, gawędziła, bawiła się na jarmarkach. Widok mieszkańców otworzył kolejne drzwi do miłych wspomnień.
Addie pokiwała głową, gdy prowadzący pochód powiedział dokąd zmierzają. Blondyna wzięła głęboki oddech. Wreszcie spotka się z kimś na kim będzie mogła użyć wyuczonych sztuczek jakiś nauczyła się żyjąc na dworze. "Dam radę" - pomyślała. Jednak chwile później upomniała się, żeby nie przesadzić. W końcu nie stoi przed królem czy lordem. Choć stanowisko jarla mogło być uznane za równe lordowi.
Kiedy weszli do wielkiej sali Addie przez chwilę miała wrażenie jakby znalazła się w wielkiej sali w pałacu. Oczywiście ta była dużo mniejsza, ale znów poczuła się bliżej domu. Kobieta trzymała głowę wyprostowaną. Kiedy siedzący mieszkańcy lustrowali ja i jej towarzyszkę z zainteresowaniem ona starała się nie spuszczać wzroku z mężczyzny siedzącym na ogromnym drewnianym krześle. Była przyzwyczajona do tego, ze znajduje się w centrum uwagi zupełnie się tym nie przejmowała, dopóki nie usłyszała ściszonego głosu Robin.
- W najlepszym wypadku przepędzą. W najgorszym, zabiją na miejscu. Spokojnie nie dojdzie do tego. Porozmawiam z jarlem - próbowała ją uspokoić.
Kiedy dotarli pod podwyższenie Addie napadły wątpliwości. Wiedziała jak ma się zachować, ale nadal miała obawy. Nie raz stała przed Odynem i z nim rozmawiała. Po mimo surowości z jaką ją przyjmował nigdy nie udało się jej bezpośrednio go urazić.
Wielkolud, który do tej pory okazał się być zwykłym gburem, nagle złagodniał i zaczął rozmawiać z swoim przywódcą.
Kiedy jarl zwrócił się do dziewczyn Addie zabrała głos.
- Jarlu - skłoniła lekko głowę. - Nazywam się Adelaide Robertdottir - właśnie takie nazwisko nosiłaby gdyby wychowała się w Asgardzie.
- Razem z moja towarzyszką zmierzamy do wiecznej twierdzy. -Wymyśliła na poczekaniu. Historia musiała być wiarygodna .
- Usłyszałyśmy, że łowczy z Inverness nie ma sobie równych na szlaku. Jesteśmy tylko dwoma kobietami, chciałyśmy wynająć go by przeprowadził nas do celu. - odpowiedziała patrząc jarlowi w oczy.
- Skąd masz pewność, ze jest do wynajęcia ? Nie wyglądacie na kogoś kto ma jak zapłacić. - odezwał się głos z ławy obok. Z nogami wyciągniętymi na blat stołu siedział młody mężczyzna. Jego długie brązowe włosy zwisały zza oparcia krzesła na którym lekko się bujał. Młodzian trzymał w dłoni róg wypełniony płynem. Na ustach błąkał mu się cwaniacki uśmiech.
- Wybacz, ale o tym będę rozmawiać z osobą docelową - skomentowała starając się zachować spokój. Nie miała najmniejszej ochoty wchodzić w dyskusję z podpitym cwaniaczkiem.
- Nie mamy złych zamiarów Jarlu. Prosimy jedynie o ciepła strawę i możliwość porozmawiania z łowczym - Addie czuła, że coś jest nie tak. Mieszkańcy wioski byli bardzo ostrożni. Aż za bardzo. Zaczęła się zastanawiać, czego tak bardzo się obawiają.
Offline
-No to mnie pocieszyłaś- Powiedziała Ruda, kiedy Addie wymieniła dwie możliwe opcje ich końca, ale jednocześnie starała się zapewnić, że dzięki niej wszystko zakończy się pomyślnie. Robin nie chciało się coś wierzyć w to, że cała sprawa zostania rozwiązana ot tak poprzez rozmowę. Były obce, a takim nie ufało się na słowo honoru. I nie pomyliła się zbytnio, bo mina Jarla wcale nie wskazywała na to, że staruszek będzie chętny do nawiązania porozumienia ot, tak. Kiedy blondynka wspomniała tylko o wiecznej twierdzy, w sali rozległy się głośne śmiechy rozbawienia, zupełnie tak jakby powiedziała najlepszy kawał świata.
-Nie wiem, co im powiedziałaś, ale widocznie to dobry żart był- Mruknęła w stronę Addie, a Jarlowi nie umnęło to uwadze. Zmierzył ją wzrokiem z góry na dół, zupełnie tak jakby oczekiwał, że jej dusza stanie gdzieś z boku i wyśpiewa mu całą prawdę.
-Dwie bezbronne kobiety...- Westchnął tak jakby mówił bardziej do siebie niż do Addie -Nad ranem słyszeliśmy odgłosy walki, ryk trolla, a potem od tej samej strony przyszłyście wy- To było do przewidzenia, że walka z tym olbrzymem musiała być słyszalna dla tej wioski. Nie znajdowała się ona wcale tak daleko od tamtej polany, a i ryk trolla do cichy nie należał.
-Cuchną krwią trolla. Musiały z nim stoczyć walkę, więc nie są tak bezbronne jak mogłoby się wydawać- Odezwał się jeden z łuczników z eskorty.
-Możliwe- Odpowiedział Jarl, który wstał ze swojego krzesła i podszedł najpierw do Robin i przyjrzał się jej uważnie ze wszystkich stron, a potem w ten sam sposób przyjrzał się Addie
-Jeżeli uszły z życiem ze spotkania z trollem, mogą być odpowiedzią bogów na nasze modły, ale niech nasz wieszcz osądzi, kim są- Powiedział, a w sali zapadła cisza, która wydawała się być ciszą konsternacji.
-On zdecyduje, co wam się należy- Dodał, zasiadając na swoje krzesło. Rudowłosa zacisnęła usta w wąską linię i spojrzała na Addie pytająco, kiedy wielkolud, stając za nimi, pchnął lekko do przodu, dając tym samym znak, aby ruszyły do przodu.
Wyszły z głównego budynku i zostały do niewielkiej chaty, która stała na uboczu wsi. Kiedy zbliżyły się, Robin dostrzegła, że na ścianach domu znajdowały się wyryte runy, a w oknach zamiast zasłonek wisiały poprzewiązywane sznurkami kości zwierząt. W środku chaty panował półmrok, który tylko miejscami był rozganiany przez stojące na podłodze świece. Drzwi zamknęły się za nimi, kiedy postawny wiking postanowił je zostawić, jednak przez szparę w progu można było dostrzec, że chodzi w lewo i w prawo czekając na ocenę wieszcza. Przez połowę domu była przewieszona czarna w połowie prześwitująca kotara, a za nią Robin dostrzegła niewielki ruch. Spomiędzy postrzępionych kawałków materiałów wysunęła się sucha i koścista dłoń. Wykonała ona, ruch zachęcając do podejścia, ale Ruda stała w miejscu zupełnie tak jakby nogi przywarły jej do podłoża.
-Podejdź ogniste dziecię, strach jest zbyteczny- Głos, który usłyszała, był głęboki i zachrypnięty. Miała wrażenie, że osoba, która skrywała się za zasłoną, musiała wiele w życiu przejść i widzieć. Czując, jak nogi jej drżą, zbliżyła się do zasłony i zasiadła obok niej.
-Ty również, córo Asgardu- Zwrócił się w stronę Addie -Czuję, że wasze przeznaczenie ruszyło, losy się splotły
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy towarzystwo zaśmiało się na wzmiankę o twierdzy Addie starała się nie zdradzić jak bardzo ją to zaskoczyło. W każdej opowieści o Walhalli pojawiała się twierdza, ogromny zamek zbudowany z tarcz i zbroi poległych bohaterów. Walkirie miały odprowadzać bohaterów pod wrota wielkiej sił, gdzie trwała wieczna uczta. Widocznie wyglądało to inaczej niż się spodziewała. Młodzieniec siedzący przy stole wpatrywał się w Addie zaciekawionym spojrzeniem. Przysłuchiwał się całej sytuacji z zainteresowaniem.
Kiedy Robin skomentowała reakcję miejscowych Addie miała ochotę na nią nawrzeszczeć. Przestała rozumieć co tu się dzieje i przez to zaczęła się denerwować. Pod skóra czuła jak moc chce się wydostać.
Chwilę później przysłuchiwała się rozmowie Jarla z wojownikami o trollu. Tego chciała uniknąć. Niepotrzebnego szumu. Założyła, że jeśli opowieść od walki z trollem to ich historia będzie zbyt nieprawdopodobna by w nią uwierzyć. Tak naprawdę fakt, że pokonały tego potwora tylko we dwie graniczył z cudem. Blondynka robiła to co uważała za słuszne. Próbowała przetrwać. okazało się jednak, że znów będzie pod górkę.
- Mówią o trollu. Szybko połączyli fakty - mruknęła w stronę Robin.
Musiała coś wymyśleć zanim sprawy zaczną przybierać niekorzystny obrót.
Kiedy jarl wydał decyzję, kobieta odetchnęła z ulgą. Nawet gdyby próbowała powiedzieć prawdę nie miałoby to żadnego sensu. Sama go nie widziała więc jak miałaby wytłumaczyć coś czego nie pojmowała.
Wielkolud szturchnął je by dziewczyny ruszyły w drogę. Posłał mężczyźnie wrogi spojrzenie i ruszyła do wyjścia.
- Ucieszysz się- ironizowała. - Czeka nas spotkanie. Idziemy do chaty wieszcza. On ma ocenić czy jesteśmy w porządku. Ci ludzie się czegoś boją i to bardzo - dodała już spokojniej.
Idąc za przewodnikiem przeklinała nowo rozpoczętą przygodę. Leśna wolwa ostrzegała, że nie będzie lekko, ale przecież zawsze tak mówią.
Chaty wieszcza nie dało pomylić z żadną inna chatą. Addie dostrzegła wątpliwości Robin. Niewielkie domostwo nie zachęcało do odwiedzin, ale poniekąd o to chodziło. Mieszkając w Asgardzie słyszała o wieszczach, których nazywano również wiecznymi. Nie byli żywi, ani martwi. Wiedzieli wszystko. Spotkanie z kolejną obdarowaną osobą było dla blondynki nie lada przeżyciem. zanim weszła do chaty wojownik złapał ją za ramię.
- Zostaje - burknął patrząc na jej worek.
Kobieta prychnęła z uśmiechem, chwilę później odpowiedziała surowym głosem
- Nie ma mowy.
- Zostaje - Uparł się mężczyzna. Wyrwał blondynce worek i znów popchnął poganiając.
Księżna ledwo nad sobą panowała. W worku jest jej miecz. Nie ma zamiaru się z nim rozstawać. Drzwi zamknęły się, gdy tylko Addie przekroczyła próg chaty. Od razu wyczuła jak silna energię ma to miejsce. Stanęła obok Robin, która wpatrywała się w postać zza pół prześwitującą czarną kotarą. Wtedy wieszcz przemówił niskim ochrypłym głosem. Nigdy nie słyszała równie mocnego głosu, czuła jakby przebijał się przez jej umysł i wypowiadał się do każdej kropli krwi w jej żyłach. Nawet nie zdziwiło jej, że starzec zwrócił się do nich nie imieniem, lecz rolą jaką przyszło im spełniać w swoim życiu. Addie usiadła obok Robin.
- Przedwieczny - skłoniła głowę z szacunkiem.
Offline
Robin niechętnie zajęła wskazane przez wieszczego miejsca, i ledwo co usiadła mężczyzna bo tak wywnioskowała po głosie zwrócił się do niej
-Czuć od ciebie smród spalenizny, a krzyki cierpiących ciągną się za tobą gdzie byś nie poszła- Powiedział chłodnym głosem, a rudowłosa zmarszczyła brwi. Wiedziała co wydarzyło się w jej życiu. Nie potrzebowała dogłębnej analizy każdego jej błędu jaki popełniła
-To były wypadki- Mruknęła od niechcenia licząc na to, że temat nagle ulegnie zmianie
-Dużo ty wypadków jak na jedną osobę- Odpowiedział wieszcz, a Robin poczuła jak końce jej palców zaczynają się nagrzewać. Gniew w niej zebrał. Nie znosiła, kiedy ktoś mówił do niej tak jakby wiedział co działo się w jej głowie
-Panuje nad wszystkim- Wycedziła przez zaciśnięte zęby, ale nim skończyła mówić, koścista ręka pochwyciła jej nadgarstek i uniosła dłoń do góry. Na powierzchni skóry Robin zaczęły pojawiać się drobne pęknięcia spomiędzy których zaczęło przebijać się jasnożółte światło. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i wyszarpnęła swoją dłoń spomiędzy długich i zimnych palców mężczyzny.
-Długo smoka w klatce nie utrzymasz
-Akurat o tym sama zdecyduje- Powiedziała zimnym głosem stając plecami do mężczyzny, a ten po prostu zaśmiał się w podobny sposób, jak ludzie w sali głównej
-A ty nadal uważasz, że o czymś tutaj decydujesz. To wszystko dzieje się, bo tak został utkany twój los, tak Norny zdecydowały- Robin przewróciła teatralnie oczami
-Norny śmiorny...
-Nie łatwiej by ci było uwierzyć w to, że każde twoje słowo, czyn, czy decyzja i jej konsekwencje były zaplanowane przez bogów
-Jeżeli będzie to konieczne to, aby wszystko odwrócić stoczę walkę z samym Odynem- Była pewna swoich słów. Wiedziała po co przybyła co chciała osiągnąć i nie liczyła się teraz z konsekwencjami
-Z ledwo wytwarzanymi iskrami raczej nie zajdziesz daleko w tej walce- Dodał wieszcz, po czym skierował wzrok na Addie. Teraz ona mogła poczuć jak czujne spojrzenie wieszcza wypala jej niemal dusze, aby móc zajrzeć w głąb jej najskrytszych pragnień.
-Tak Norny chwilami miewają okrutne poczucie humoru. Złączyć ze sobą coś tak bliźniaczego, a zarazem zupełnie innego
-Z tego co wiem miałeś ocenić czy jesteśmy przyjaciółmi czy wrogami- Wtrąciła się Robin opierając się plecami o ścianę drewnianą ścianę chaty. Wieszcz skierował na nią głowę
-I właśnie to robię- Odpowiedział spokojnie. Ani razu nie dał się wyprowadzić z równowagi. Widocznie doskonale wiedział z kim miał w tej chwili do czynienia, a czasami nawet w jego głosie można było wyczuć ubolewanie nad postawą rudowłosej.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie bacznie obserwowała, jak starzec rozmawia z Robin. Wspomnienie o krzyku cierpiących nie napawało optymizmem. Addie zdała sobie sprawę, że tak naprawdę ślepo zaufała słowom wolwy i poszła w świat z zupełnie obcą osobą, bo tak chciało przeznaczenie. Nic nie wiedziała o dziewczynie, z którą podróżowała, a to mogło się okazać problematyczne. Ze zdziwieniem obserwowała rudą, kiedy na jej dłoni pojawiły się świetliste pęknięcia. Ze słów wiecznego można było wyczytać, że moc Robin i tego co potrafi to jedynie kropla w morzu jej możliwości. Addie zdała sobie sprawę, że skoro już potrafiła zadać komuś krzywdę to do czego może być zdolna, gdy rozwinie swój dar.
Robin była pochłonięta rozmową z starcem. Addie wychwyciła kolejną ciekawą rzecz. Coś wydarzyło się w jej życiu. Coś czego nie chciała, nie była na coś gotowa. Może to właśnie to? Powód, dlaczego tu trafiły, możliwe, że Robin szuka czegoś co utraciła w przeszłości.
Z zamyślenia wyrwał ją donośny głos wieszcza.
– Bardzo dużo myśli krąży po twoim umyśle. Uważaj, bo to jedynie część układanki jaką przyjdzie ci rozwikłać.
– Mnie? – zdziwiła się blondynka.
– Przyjmij to co ci niesie los, córko Asgardu. Nie walcz z tym – wyjaśnił pokrętnie starzec.
– O nic nie prosiłam – wyznała pewnym głosem.
– Nie musiałaś. Wiem, że ciężko ci znaleźć własną drogę. Nadal masz wątpliwości.
– Bzdura – syknęła. – Znam swoje miejsce. Doskonale. Jest przy moim mężu i dzieciach.
– Ale jako kto? Panująca nad emocjami– upierał się starzec.
Addie nie wiedziała o co może chodzić strażnikowi wiedzy. Była zmęczona, robiła się trochę głodna. Miała dość przygód i liczyła na choć jeden spokojny wieczór.
– Ciekawym co z tego wyjdzie – dodał wystawiając ręce zza kotarę.
Addie przełknęła z trudem i chwyciła starca za pomarszczoną dłoń. Wiedziała, na czym polega zapłata u wieszcza. Pozwolenie na wejrzenie w siebie. Dzięki temu odwdzięczasz się za wyjawione tajemnice. Choć i tym razem odpowiedzi były mętne. Kobieta odważyła się zrobić kolejny krok. Pochyliła się nad dłonią starca i wystawiwszy język przejechała nim po chropowatej skórze wieszcza.
Pierwsze co poczuła to treść żołądka pędząca w górę ku przełykowi. Głęboki wdech i udało się jej nad tym zapanować. Nie zamierzała patrzeć na Robin domyślała się jej reakcji, ale całkowicie nie miała siły znów się spierać.
Drzwi do chaty otworzyły się i w progu stanął wojownik, który przyprowadził podróżniczki.
– Gościm potrzeba ciepłego jadła i paru innych rzeczy. Przekaż jarowi, że doczekali się spełnienia swych modłów. Zapłatą za okazaną pomoc będzie przewodnik – nakazał starzec. Wojownik skinął głową i wyszedł z chaty. Addie spojrzała na starca i pożegnała się krótkim
– Żegnaj – po czym wyszła z chaty. Musiała odetchnąć świeżym powietrzem. Wszystko zaczynało się coraz bardziej gmatwać. Blondynka zupełnie przestała rozumieć to co się działo.
Offline
Tym razem to Robin miała okazję posłuchać rozmowy między wieszczem a Addie. Nawet przyjęła z ulgą fakt, że w końcu przestała być głównym tematem rozmowy. Nie lubiła opowiadać o sobie, o swoich doświadczeniach. Nie czuła potrzeby, aby to w jaki kolwiek sposób przerabiać, bo przecież już to przerobiła. Na miejscu wszystkich tragedii była osobiście i doświadczyła tego dogłębnie. Nie mniej mężczyzna powiedział kilka ciekawych rzeczy na temat blondynki. Czyżby jej spokojne ułożone życie do którego było jej tak tęskno tak naprawdę jej nie wystarczało. Na ustach Robin pojawił się kpiący uśmieszek. Takiej obłudy już dawno nie spotkała, oczywiście o ile wierzyć słowom jakiegoś tajemniczego mężczyzny. Chociaż Addie za pierwszym razem przekonywała ją, że to wszystko to prawda.
Chciała się już wynosić z tej chaty i nigdy więcej do niej nie wracać, uwagę jej przykuła jednak wyciągnięta przez kotarę dłoń. Na początku przez myśl Robin przebiegło, że mężczyzna oczekiwał zapłaty, co by pasowało do tych wszystkich wróżek, jakie miała nieszczęście spotkać na swojej drodze, jednak to co zrobiła Addie, sprawiło że żołądek wywrócił się jej do góry nogami. Ruda wcisnęła się w kąt pomieszczenia licząc na to, że może wieszcz magicznie o niej zapomni, ten jednak skierował dłoń w jej stronę, a na twarzy dziewczyny przebiegł grymas obrzydzenia
-Nie chcę...- Powiedziała, ale mężczyzna nie cofnął dłoni nawet o milimetr, nawet mogło się wydawać, żę wysunął ją jeszcze bardziej. Robin zbliżyła się do niego i pochyliła nad wyciągniętą dłonią, aby pochwycić ją w swoją rękę.
-Ale paskuda...- Mruknęła do siebie walcząc z obrzydzeniem, jakie narastało w jej żołądku. Zebrała wszystkie siły i szybko, ledwo końcówką języka przejechała po chropowatej i gorzkiej w smaku dłoni wieszcza. Ten dopiero wtedy cofnął dłoń, a Robin zaczęła własną dłonią wycierać sobie język
-To ja już wolę walkę z trollem- Skomentowała, i w tej chwili drzwi do chaty się otworzyły, a w nich stanął ten sam osiłek co wcześniej. Addie i Robin zaczęły wychodzić
-Pamiętaj, że każda iskra w końcu wybuchnie płomieniem- Powiedział mężczyzna na odchodzę, ale Robin wolała udać, że go nie słyszała. I tak napsuł jej już nerwów
-Czekaj jak to było- Odezwała się w końcu po chwili w stronę Addie -Znają przyszłość, dużo wiedzą...jak się zapatrujesz na to, że twoje idealne życie nie jest w jego oczach tak idealne- Dla niej był to największy dowód na to, że nie ma co wierzyć w te bzdury. W końcu kto znał ją lepiej niż ona sama, nikt inny nie wiedział co siedziało w jej głowie, nie znał jej lęków czy pragnień, więc nikt nie mógł decydować o jej przyszłości. A już zdecydowanie nie wierzyła w to, że ktoś utkał jej los, który teraz niczym wierny pionek wypełniała nić po nici.
Wojownik zaprowadził je ponownie do głównej sali, a tam po przekazaniu wieści Jarlowi, nastroje od razu nieco złagodniały. Dziewczyny zostały zaproszone do stołu, aby po chwili przed ich twarzami pojawiły się drewniane misy z gorącymi gęstymi od mięsa zupami. Robin dopiero w chwili, kiedy poczuła zapach zupy zdała sobie sprawę z tego jak bardzo jest głodna. Rzuciła się na swoją porcję chwytając ze stołu kawałek chleba i zaczęła pochłaniać łyżka za łyżką nawet nie zastanawiając się zbytnio nad smakiem. Kiedy podeszła do niej młoda dziewczyna z dzbankiem wypełnionym miodem i nachyliła się, aby uzupełnić jej kubek, Robin odruchowo odsunęła go nieco dalej dając tym samym jasno do zrozumienia, że nie chce. Nie umknęło to uwadze zebranym jak i samemu Jarlowi
-Obca wzgardza naszym miodem?- Powiedział przywódca utkwiwszy wzrok w rudowłosej. Dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że najwyraźniej popełniła jakąś wyjątkowo paskudną wpadkę. Spojrzała na blondynkę
-Kiedy ostatnio miałam kontakt z alkoholem nie skończyło się to dla wielu ludzi najlepiej- Wyjaśniła jej licząc na to, że wytłumaczy ją jakoś po swojemu przed Jarlem, a on odpuści jej ten obowiązek.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie kroczyła za wikingiem, który znów prowadził je do głównej Sali. Kiedy Robin skomentowała jej rozmowę ze starcem blondynka ledwo trzymała nerwy na wodzy.
– Nie masz pojęcia co mówisz – mruknęła półgłosem.
Była jedna sprawa, którą ciągle spychała na dalszy plan. Addie zawsze trzymała się przypisanej jej roli. Zawsze starała się wykonywać swoje obowiązki z dokładnością i sumiennością. Jednak to nie przegnało wątpliwości. Zaczęło się wiele lat temu w sierocińcu, gdy nie wiedziała kim jest. Skąd pochodzi. Starsze dzieciaki mówiły, że to w sumie nie ważne skąd jesteś, ważne jaka chcesz być. Kolejne wątpliwości przyszły po ślubie, gdy przyzwyczajała się do nowej roli. Nie czuła się na właściwym miejscu, dopóki Loki jej nie zaakceptował jej takiej jaką jest. Jabłko od Idunn pogmatwało wszystko jeszcze bardziej, a przebudzona moc skręciła jej myśli w prawdziwy węzeł gordyjski. Ziemianka z super mocami? Asgardzcka księżna? Królowa bez korony? Kiedy wróciła na ziemię i zamieszkała w Nowym Asgardzie doszło jeszcze jedno, czas. Addie bardzo przejmowała się czasem. Nie starzała się, jej ciało był zawsze zdrowe. Wszyscy jej rówieśnicy, którzy zostali na ziemi byli już pod czterdziestkę, mieli stabilne posady, dorosłe dzieci. Czuła, że ziemskie życie ją ominęło i nie miała pojęcia czy to dobrze, czy źle. Rzuciła się w wir obowiązków. Przy bliźniętach jest ich całkiem sporo. Do tego pomagała rozwijać się miastu wraz z Walkirią i Lokim, którym Thor powierzył pieczę nad miastem. Czasami, gdy dzieci już spały, a Loki jeszcze nie wrócił, próbowała poukładać sobie wszystko od nowa. Niestety było to dla niej zbyt wiele i znów zamykała te myśli za drzwiami umysłu.
Addie zdawała się zupełnie wyłączona z rozmowy Jarla, który weselszym głosem niż ostatnio kazał dać im obiad i zawołać kogoś imieniem Inga.
Blondynka usiadła naprzeciw Robin, gdy podano im zupę i poczęstowano miodem. Kobieta złapała za drewnianą łyżkę i już miała zanurzyć ją w gorącym płynie, gdy znów usłyszała głos jarla, a później komentarz Robin.
Addie wzięła głęboki oddech i zwróciła się do przywódcy wioski.
– Moja towarzyszka złożyła śluby, w świątyni. Stroni od alkoholu, gdyż tego wymagają od niej bogowie – odpowiedziała wzniośle.
Jarl pokiwał głową z szacunkiem i wrócił do swoich rozmów.
– Załatwione. Tylko nagle się nie na stukaj. Powiedziałam, że złożyłaś śluby trzeźwości. Oddałaś umysł w ręce bogów i takie tam… kupili to. Są religijni. Wracając do Sali dostrzegłam wysoki budynek. To pewnie świątynia – wyjaśniła rudowłosej i zajęła się swoim posiłkiem. Kiedy jej talerz zaczął świecić pustkami podeszła do nich młoda kobieta w błękitnej lnianej sukni.
– Chodźcie za mną. Przygotowałyśmy wam kąpiel i coś na przebranie – odezwała się uprzejmie.
– Dziękujemy – odpowiedziała blondynka z lekkim uśmiechem.
– Chodź – zwróciła się do Robin. – Czas się porządnie umyć – dodała podnosząc się od stołu. Addie podążała za kobietą do chaty obok sali. W drugiej izbie stały dwie wanny wypełnione wodą, pomiędzy wannami stał drewniany parawan oddzielający je od siebie. Na stolikach obok wanien było złożone jasne płótno służące za ręcznik a pod spodem czyste ubranie.
– Dziękujemy – jeszcze raz zwróciła się do dziewczyny, która je tu przyprowadziła. Mieszkanka wioski uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła drzwi zostawiając dziewczyny same.
Offline
Kiedy Addie wyjaśniła jej jakie kłamstewko postanowiła wymyślić, dziewczyna ledwo co powstrzymała się od uśmiechu. O wiele rzeczy można było ją podejrzewać, ale zdecydowanie nie o to, że była bogobojna. Stark gdyby tutaj był, pewnie już dawno zaniósł by się śmiechem, albo robił jej przytyki do końca jej życia.
-Hmmm...właśnie dlatego wymyśliłaś mi wymówkę, abym mogła teraz spokojnie iść się napić- Mruknęła przeżuwając kawałek mięsa, który dopiero po zaspokojeniu głodu okazał się być dość twardy i niezbyt dobrze doprawiony. Zaczęła się rozglądać po sali, i ponownie przyłapała kilku ludzi a tym, że przyglądają się jej wnikliwie. Do kilku nawet się uśmiechnęła, ale ci speszeni tym, że zostali nakryci odwrócili się w swoje strony skupiając się ponownie na jedzeniu, piciu, albo po prostu na zwykłej rozmowie. Robin nie mogła wyzbyć się dziwnego wrażenia, że głównym tematem ich rozmów były one. Na pewno plotkowali, spekulowali kim są, i skąd pochodzą oraz czy wieszcz nie pomylił się w swojej ocenie
-A do czego mi świątynia. Jakbyś niezauważyła jacykolwiek bogowie nie zajmują zbyt wiele miejsca w moim życiu- Bardziej interesowało ją to czego wieś od nich oczekiwała. Nie chciało się jej wierzyć w to, że na podstawie kilku zdań z wieszczem nagle wszyscy tak ochoczo rzucą się im do pomocy. Jeżeli Robin czegoś się w życiu nauczyła to właśnie tego, że nikt nie zrobi niczego za darmo.
Po zjedzonym posiłku służki zaprowadziły ich do miejsca gdzie czekały już na nie dwie balie z parującą wodą. Robin na te widok aż się rozpromieniła. Tego właśnie potrzebowała. Obmyć się z potu, kurzu i woni krwi trolla, oraz wygrzać się w gorącej wodzie. Nie czekając na Addie podeszła do jednej z balii i szybko zdjęła swoje rzucając je na podłogę. Wsunęła ostrożnie jedną nogę do ciepłej wody i mruknęła cicho
-Mogłaby być cieplejsza- Powiedziała wsuwając się cała do wanny czując jak przyjemnie ciepła woda zaczyna rozgrzewać jej obolałe i zmarznięte ciało. Ból w plecach, kiedy oparła się o brzeg dał o sobie ponownie znać, a ona wyprostowała się gwałtownie z cichym syknięciem.
-To jaki mamy plan?- Zapytała się w końcu po chwili milczenia. Miały okazję, aby chwilę porozmawiać sam na sam, bez obawy, że ktoś nagle je podsłucha, a przynajmniej miała taką nadzieję.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie powoli przeszła przeciwległą stronę izby. Zanim zaczęła się rozbierać upewniła się, że nikt na nią nie patrzy. Wstydziła się swoich blizn. Może bardziej się ich bała. Hela nie raz pokazywała swoją wyższość nad Addie, poniżała ją na każdym kroku, uwielbiała wymyślać jej coraz to nowe tortury. Kiedy wyszła razem z oprawczynią na plac, gdy ta chciała wyciągnąć od mieszkańców informacje o mieczu otwierającym Bifrost Hela zdążyła smagnąć plecy księżnej kilka razy witka bata. Niestety pe pręgi nie zagoiły się jak reszta ran. Addie wiedziała, że zostaną z nią na zawsze. Przypominając o tamtym koszmarze.
Kiedy wreszcie zanurzyła się w ciepłej wodzie, jej ciało zaczęło się odprężać. Czuła już jedynie ćmienie bólu z ostatniej walki. Kobieta rozpuściła włosy i zaczęła je dokładnie myć.
Kiedy Robin spytała o ich kolejny krok na barkach Addie znów pojawił się ciężar. Blondynka miała nadzieję, że chociaż na chwilę uda jej się wyciszyć. Jednak przy rudzielcu nie było to możliwe.
– Nie mam pojęcia. Wieczny mówił coś o przysłudze dla tych ludzi. Coś tu nie gra. Oni się czegoś boją. Może ktoś ich zastrasza? Nie mam pojęcia. Wychodzi na to, że będzie to odbywało się na zasadach przysługa za przysługę. My rozwiążemy ich problem a oni dadzą nam przewodnika.
Addie bardzo chciałby się mylić, jednak wszystko wskazywało na to, że były to trafne spostrzeżenia. Jeszcze nie zdążyła użyć swoich mocy, ale czuła, że będzie musiała to zmienić.
– Im szybciej dowiemy się o co chodzi tym szybciej rozwiążemy problem i ruszymy dalej. Ten troglodyta zabrał mi miecz. Bez niego nigdzie się nie ruszę. Najpierw odbiorę moją własność. Potem szopka z modlitwą, musimy wejść do świątyni choć raz. Niech widzą, że to co im powiedziałam to nie bajka. Pewnie nie widziałaś nigdy takiej z bliska, co?
Offline
-Więc idealnie- Powiedziała Robin i przejechała dłonią po swoim ramieniu, aby zmyć resztkę brudu, który osiadł na jej skórze -Boją się, to zrobimy mały pożar, ty zrobisz to swoje emocjonalne czary-mary i zgodzą się na wszystko- Ruda była zwolenniczką szybkiego działania, oraz takiego, które przyniesie największy skutek, szczególnie w momencie, że chciała jak najszybciej przebyć swoją drogę i dojść do wyznaczonego celu. Pomoc wieśniakom nie leżała w granicach jej zainteresowania. Zsunęła się po oparciu wanny i zanurzyła pod wodę. Przymknęła oczy, czując jak ciśnienie wody, zatyka jej uszy, odcinając od wszelkich bodźców, jakie ją otaczały. Przez chwilę naszła ją myśl, że nie miała ochoty się wynurzać. Było tutaj ciepło i cicho. Niestety kończące się w jej płucach powietrze zmusiło ją do gwałtownego wynurzenia. Odgarnęła z twarzy mokre czerwone pasma włosów, po czym otwarła twarz i oczy z resztek kropli wody.
-Sama mówiłaś, że to prości ludzie. Przy odrobinie szczęścia sami uznają, że jesteśmy jakimiś bogami i
w lektyce zaniosą nas, gdzie tylko zechcemy- Czuła, że wtedy wszystkie ich dotychczasowe problemy mogłyby się zakończyć, a kto wie, czy tutejsza ludność z pieśnią na ustach nie zaprowadziłaby ich tam, gdzie tylko chciały. Nim by się zorientowali, że zostali delikatnie oszukani, ich już by nigdzie nie było. Robin naturalnie nie chciała wpychać się na piedestał gdzieś obok Odyna, ale mogłaby to być niezła zabawa. A trochę rozrywki szczególnie teraz mogłaby zadziałać na nią wręcz kojąco.
-A co do tej świątyni. Wszelakie świątynie omijam szerokim łukiem, ale może byśmy mogły tam zamieszkać tymczasowo- Przecież nikomu nie zrobiłby tym kłamstewkiem krzywdy. Nie zachwieją wiary tych ludzi, bo jeżeli to faktycznie była Walhalla to okazało się, że ich wierzenia są prawdziwe. A Robin wolała mieć większą gwarancję co do tego, że miejscowi nie chwycą nagle za widły i sami nie pozbędą się obcych ze wsi. W końcu czy tak uduchowieni ludzie chcieliby ryzykować gniewem bóstw. Nie wiedziała wiele o wierze nordyckiej, ale każda wiara wyglądała tak samo. Nikt nie chciał Bogu żadnemu zajść za skórę, szczególnie jeżeli dwie obce osoby we wsi zostały uznane za odpowiedź Bogów na modły.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Najgorszy pomysł świata - burknęła blondynka cudem panując nad sobą. Nie spodziewała się aż takiego braku empatii u rudowłosej. Analizując jej propozycję doszła do wniosku, że mogła przypisać ją do jednej osoby. Loki lubił być w centrum uwagi i być czczonym niczym bóstwo.
Blondynka przewróciła oczami i zaczęła delikatnie pocierać skórę szyi dokładając starań by dokładnie pozbyć się wszelkiego brudu.
- Po pierwsze... jeśli się zdradzimy kim jesteśmy, zamiast bóstw mogą nas wsiąść za zagrożenie. Wtedy możemy się pożegnać z pomocą, a wydaję mi się, że wygodnie ci w tej bali . Po drugie, jestem empatką a nie hipnotyzerką. Moja moc polega na pracy w umysłem. Mogę bez mrugnięcia okiem sprawić, ze człowiek będzie bał się własnego cienia i to do tego stopnia, że będzie szczał po gaciach na samą myśl, że swojego cienia się nie pozbędzie. To bardzo niebezpieczne dla niego jak i dla mnie. Sugestia by wpłynąć na całą wioskę jest co najmniej irracjonalna. No chyba, ze sama mam postradać rozum - prychnęła czując, że ma dość towarzystwa Robin. Jej nie wyparzony język działał księżnej na nerwy. Potrzebowała chwili dla siebie. Czasu by na spokojnie zastanowić się co dalej, a przy wiecznie wygadanej rudowłosej nie było to możliwe.
Addie westchnęła głęboko na myśl, która pojawiła się w jej umyśle. Mianowicie, przez chwile dopuściła do siebie to, że gdyby faktycznie wieśniacy wzięliby je za boginie znów posmakowałaby odrobiny luksusu. W Nowym Asgardzie zrezygnowali z wywyższania się, chodź Lokiemu najciężej było się do tego przyzwyczaić. Co jakiś czas wymyślał coś by pokazać swoją wyższość. Dom w najwyższym punkcie wioski, bogate zdobienia fasady, ciągłe wywyższanie się, pomoc za pośrednictwem magii, no bo tylko on mógł to naprawić.
Addie skarciła się za te myśli i złapała za balę.
- Ja się nasiedziałam - zakomunikowała sucho i wyskoczyła z wanny okręcając się kawałkiem płótna. Kobieta wytarła ciało i włosy, po czym ubrała przygotowaną przez służki sukienkę. Prosty krój z delikatnie wyciętym dekoltem . Sukienka miała kolor zgaszonego błękitu. Długie rękawy chroniły ręce przez zimnem. Założyła na szyję złoty medalion a na nadgarstek bransoletę. wciągnęła na nogi delikatne skórzane buty. Addie wyszła z chaty zamykając za sobą drzwi. Zamknęła oczy nabierając głęboki oddech. Gdy znów otworzyła oczy rozejrzała się dookoła. Nikogo w zasięgu wzroku. Wyszła na wydeptaną ścieżkę i ruszyła przed siebie. Uznała, że Robin nie zdąży wpakować się w tarapaty w pięć minut. mimo to postanowiła zbyt nie oddalać się od chaty by w razie czego załagodzić sytuację i wyciągnąć dziewczynę z kłopotów. Nagle pomiędzy ostatnimi budynkami ukazała się niewielka łączka pełna kolorowych polnych kwiatów.
- Ofiara jak znalazł - westchnęła pochylając się po pierwsze rośliny.
Offline
Robin westchnęła cicho. Sceptycyzm Addie obdzierał, z jakiej kolwiek frajdy fakt, że znajdowały się tu, gdzie się znajdowały.
-Przestań być taka zgorzkniała- Mruknęła do siebie i przewróciła oczami -Jak by mieli to odkryć. Ten szurnięty wieszcz im to powie. On gada takimi zagadkami, że to nawet Sherlock Holmes by nie rozszyfrował, o co mu chodzi, a co dopiero ciemny lud- Ona nie wiedziała zbyt wielu luk w tym pomyśle. A mogłyby się przy tym trochę zabawić.
-Poza tym, kto mówi, że masz zaczarować całą wioskę. Wystarczy najważniejszą osobę w niej, czyli Jarla, a on już zadba o resztę naszych interesów- Niewielkim wysiłkiem mogłyby osiągnąć wszystko, co chciały, a może nawet jeszcze więcej. Blondynka, jednak stanowczo stawiała na swoim, co Robin niezbyt się podobało.
-Posłuchaj, może nie zauważyłaś, ale nie jestem typem bohatera, który będzie nadstawiać karku za innych i to w dodatku obcych ludzi. To nie leży w mojej naturze, już nie- Pomaganie już dawno wydawało się być dla niej przereklamowane. Chyba, że była to jej praca, tak jak podczas podróży ze strażnikami. Nie miała wtedy wielkiego wyboru. Musiała jakoś odwdzięczyć się za pomoc. Addie postanowiła uciąć temat swoim ostentacyjnym wyjściem.
-Nudziara...- Skomentowała jedynie, kiedy dziewczyna opuściła pomieszczenie. Wszelkie akty dobrej woli mogły jedynie je spowolnić, a co za tym szło dłużej zajmie im męczenie się ze sobą. Przez chwilę zastanowiła się nad tym co mówiła im tamta staruszka, oraz wspomniała słowa wieszcza. Coś bliźniaczego a zarazem tak różnego. Kompletnie nie wiedziała co miała o tym myśleć. Co to miało niby oznaczać. Była pewna tylko jednej rzeczy. Nie miała zamiaru od tak poddać się przeznaczeniu jeżeli takowe istniało. Nic nie stanie jej na drodze do sięgnięcia po to czego chciała i czego potrzebowała. W końcu i ona miała dosyć już kąpieli, szczególnie, że woda w balii stawała się już coraz chłodniejsza. Wyszła więc z niej owijając się również w lniany ręcznik, który szybko wchłonął w siebie wodę. Jej ciuchy leżały złożone w kostkę na drewnianym krześle obok wanny. Rozwinęła je i westchnęła ciężko, kiedy jej oczom ukazał się biały materiał długiej lnianej halki, a na nią miała nałożyć czerwoną suknię na ramiączka, które podtrzymywały dwie wykonane z brązowego metalu klamry a których przedstawiono wielkie drzewo z rozłożystymi gałęziami.
-Ygddrasil co...- Powiedziała przewracając oczami. Suknie nie były jej faworytami jeżeli chodzi o ubiór. Były niewygodne i blokowały swobodę ruchu. Niestety jak wpadła między wrony musiała krakać jak one. Starając się więc skupić na tym, że w czerwonej sukni podobało się jej to, jak jej góra została wykończona złotą nicią tworzącą łączące się ze sobą sploty. Ubrała przygotowany strój, a w pasie zawiązała skórzany pasek, którego końcówka zwisała swobodnie. Przeczesała palcami rozgrzanej dłoni kilka razy splątane kręcone czerwone pasma włosów, a te nieco się podsuszyły. Nie czuła się komfortowo musieć wychodzić w takim stroju
-Mam nadzieję Loki, że masz niezły ubaw- Mruknęła do siebie i wyszła z łazienki zamykając za sobą drzwi. Addie zniknęła jej gdzieś z pola widzenia. Może to nawet lepiej. Ona też miała już dosyć jej towarzystwa ponuractwa i zbytecznej powagi. Ruszyła więc ścieżkami wioski mijając kolejne zabudowania, oraz ludzi, którzy byli pochłonięci swoją pracą. Nigdy nie miała okazji przekonać się o tym jak dawni ludzie żyli i musiała przyznać, że cała wioska wydawała się być dobrze naoliwioną machiną. Każdy znał swoją rolę i wykonywał ją sumiennie. Minęła kilka kobiet, które właśnie patroszyły świeżo złowione ryby, które najpewniej miały zostać później zjedzone. Spojrzały z ukosa na rudą a ona posłała im lekki uśmiech, który bardziej mógł sugerować to, że coś ją boli niż to, że chciała być po prostu miła. Czuła się tutaj nieswojo, zagubiona. To nie był jej świat i nic o nim nie wiedziała, a ciekawskie spojrzenia ludzi nie sprawiały wcale tego, że nagle miała zmienić zdanie. Przemykała więc przez wioskę niczym cień, starając się nigdzie nie zatrzymywać na dłużej. Po drodze wyciągnęła z jednego wiklinowego kosza czerwone jabłko, w które się w gryzła. Po chwili z oddali usłyszała znajomy jej dźwięk. Ruszyła od razu w tamtą stronę, aby przekonać się o tym czy się nie myliła. I nie myliła. Dotarła na otwarte pole, które zostało ogrodzone drewnianym płotem, a po środku placu stałą grupka mężczyzn, którzy właśnie trenowali strzelanie z łuku. Robin zbliżyła się nieco opierając o drewniany płot i w milczeniu jedząc jabłko obserwowała jak kolejne strzały są posyłane w stronę tarcz.
-Hej, przybłędo- Usłyszała męski głos w obcym języku, a potem dostrzegła jak jeden z łuczników, który towarzyszył im w drodze do wioski podszedł do niej -Skoro walczyłaś z trollem to pokaż nam co potrafisz- Powiedział wyciągając łuk w jej stronę. Ruda przez chwilę się zawahała. Clint uczył ją celności, ale już dawno nie korzystała z łuku. Chociaż nie rozumiała ani słowa, to przekaz był jasny. Przekora w niej wygrała, kiedy mężczyzna zaczął się śmiać sugestywnie
-Dawaj to- Chwyciła jego łuk, a jabłko rzuciła gdzieś w dal po czym przeskoczyła przez płot, aby wejść na plac.
-Tylko się nie pokalecz- Mruknął, a to wzbudziło powszechną wesołość. Dziewczyna cieszyła się z tego, że nie rozumiała ani słowa z tego co mówili, chociaż była pewna, że z niej szydzili. Sięgnęła po jedną z zaostrzonych strzał i nałożyła ją na cięciwę.
"Więc jak to było" powiedziała do siebie w myślach obierając za cel tarczę w której centralnej części tkwiła już strzała łucznika. Stanęła bokiem do tarczy czując jak chłodny powiew wiatru uderzył w jej twarz, a oczy lekko zaszły łzami. Przyciągnęła cięciwę do samego policzka tak mocno aż w końcu poczuła pod palcami jej opór.
-Lot koszący, więc zmuś ją do polecenia w dół- Powtórzyła sobie wszystkie rady Clinta i obniżyła nieco łuk wiedząc, że im wyżej go trzymałą tym wyżej strzała poleci, a wtedy marna byłą szansa na to, że trafi prosto w cel
-To będzie niezłe - Słyszała głosy z tłumu, który się zebrał, ale teraz kompletnie o to nie dbała
-I najważniejsze, nie opuszczaj łuku nim strzała go nie opuści- Dodała i puściła cięciwę czując jak lotka musnęła łagodnie jej policzek. Strzała wystrzeliła i wbiła się centralnie w strzałę łucznika przepoławiając ją na pół i wbijając się w głąb tarczy. Zatrzymała się dopiero na drewnianej podporze. Cisza jaka zapanowała była tym co chciała usłyszeć. Więc lekcje staruszka Legolasa, jednak nie poszły na marne, chociaż łuk nigdy nie stał się jej ulubioną z broni, to nie mogła docenić jego skuteczności. Odwróciła się od tarczy i podeszła w stronę mężczyzny, który ją wyzwał. Wyciągnęła w jego stronę łuk z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Aki- Powiedział odbierając swój łuk i wskazując dłonią na siebie
-Robin- Odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Mężczyzna skinął w jej stronę głową w wyrazie uznania, a ona uczyniła to samo, po czym ponownie przeskoczyła przez płot i zaczęła odchodzić, chociaż była niemal przekonana, że młody blond łucznik spogląda na nią z zaciekawieniem.
Wieś musiała przyznać, że była spokojna i nawet nie wszyscy byli w stosunku do niej negatywnie nastawieni. Jedna z młodych dziewczynek, która na oko mogła mieć nie więcej niż dwanaście lat przywołała ją ukradkiem swoją dłonią, a kiedy ruda podeszłą pokazała jej najpierw ładny drewniany grzebień, z wyrytymi ozdobami, a potem na jej rude włosy
-Nie, dzięki naprawdę nie trzeba- Powiedziała wyciągając dłonie przed siebie, ale kiedy dostrzegła jak twarz dziewczyny posępniała przewróciła oczami i westchnęła ciężko. Usiadła na ziemi plecami do niej i czekała na to, jak straci część swoich włosów przy pomocy drewnianego grzebienia, ale dziewczynka w swojej czynności była wyjątkowo delikatna i po chwili z tyłu głowy Robin powstały finezyjne warkoczyki, które połączyły się w jeden ozdobny splot opadający na częściowo rozpuszczone włosy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.051 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.62 MB (Maksimum: 2.12 MB) ]