Nie jesteś zalogowany na forum.
-Dam- Odpowiedział i powoli podźwignął się na nogi, chociaż te miał wrażenie, że miał jak z waty. Nie dał po sobie nic poznać i wyprostował się. Spoglądał cały czas w stronę ich przewodnika, który po chwili zaczął wychodzić z nieprzytomną Robin. Po wyrazie jego miny wywnioskował, że dziewczyna przeżyła, co ponownie go zszokowało. Takiej dawki energii nie przeżył by żaden człowiek, a ona znajdowała się w samym epicentrum eksplozji. Nie miała nawet jednego zadrapania na twarzy, chociaż obecnie wyglądała jakby nieco przesadziła z opalaniem. Odetchnął z wyraźną ulgą po czym skierował wzrok na topór. Zastanawiało go to jaką siłę w sobie posiadał, że był w stanie powalić na ziemię czwórkę dorosłych ludzi i to jeszcze z takim polem rażenia. Odpowiedź przyszła od strony Addie, która próbowała powstrzymać Ulla, przed dotknięciem topora. Cena jaką przyszło im zapłacić za zniszczenie kamieni była zdecydowanie zbyt wysoka, a pewne rany do tej pory się nie zabliźniły.
-Myślałem, że...cholera mogłem się domyślić, że skoro istnieją różne rzeczywistości...- Myślał, że świat był bezpieczny, ale jeżeli w innych rzeczywistościach istniały kamienie nieskończoności, to jakiś psychol mógł po zdobyciu chociażby jednego swobodnie skakać po światach i zdobywać kolejne.
-Trzeba go zniszczyć, wiesz co się może stać, kiedy wpadnie w nieodpowiednie ręce. Jedna osoba już go miała i nie skończyło się to dla mojej rzeczywistości najlepiej. Loki przy pomocy tego kamienia sprowadził na ziemię armię kosmitów. Potem Thanos po zebraniu wszystkich, jednym pstryknięciem usunął połowę życia z ziemi, jak i innych planet- Streścił krótko niechlubną historię tych kamieni
-I to nie tak, że oni po prostu umarli, rozpadli się w nicość, przestali istnieć, jakby nigdy ich nie było. Te kamienie są złe, mącą w głowie, doprowadzają do granicy szaleństwa z której nie ma już powrotu- Sam się zetknął jeszcze za czasów pracy w tarczy nawet z dwoma kamieniami. Moc jednego nawet poczuł osobiście, kiedy Loki zawładnął jego umysłem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie całkowicie rozumiała panikę Clinta. Kamienie miały olbrzymią moc. Niewielu było w stanie ją okiełznać.
– Wiem… u mnie było podobnie – powiedziała hamując łzy cisnące się do oczu. Kolejna trauma, nieprzepracowane lęki. Mimo to kamień przestrzeni był jej jedyna opcją na powrót do domu.
– Nie możemy go zniszczyć. To jedyny bilet do domu jaki mam, jaki mamy. Rozumiem co czujesz, ale nie możemy tego zrobić –próbowała go przekonać nie zdradzając kolejnych faktów ze swojego życia, ale wątpiła, że Barton jej wysłucha.
– To w końcu co to za błyskotka? – zapytał zrezygnowany Ull. Nagle ogarnęło go znużenie. Był wyczerpany, a przed nimi jeszcze droga do porozumienia.
– To jeden z sześciu kamieni nieskończoności. Nikt nie wie jak dokładnie powstały, ale z pewnością są starsze od czasu i przestrzeni. Każdy z kamieni ma niewyobrażalna mocą, a razem stanowią broń, która może wszystko. Czas, przestrzeń, rzeczywistość, dusza, umysł, moc. Zarówno w moim świecie jak i świecie Clinta, znalazł się szaleniec, który zebrał wszystkie kamienie by spełnić swoje chore ambicje. Wymordował połowę życia we wszechświecie zaledwie pstrykając placami – wyjaśniła Addie. Umysł podsyłał jej kolejne wspomnienia z pierwszej, przegranej bitwy.
– Ja też wtedy zniknęłam – powiedziała patrząc niepewnie na mężczyzn. – Pamiętam to jakby to było wczoraj. Szukałam Lokiego w zamieszaniu wywołanym bitwą trwającą w Wakandzie. Nagle poczułam, jak opuszczają mnie wszystkie siły, w zawrotnym tempie. Potem przyszedł ból. Byłam w zaawansowanej ciąży. Chłopcy wyczuli zagrożenie i zaczęli nas bronić. Bez skutku. Rozpadłam się w okruchy pyłu w ramionach męża – streściła swoją historię.
Dokładnie pamiętała słowa jakie do niej wtedy wypowiedział.
– Cena walki była wysoka, zbyt wysoka – powiedziała powstrzymując się od płaczu. – Ale teraz jest inaczej. Nie chcemy zawładnąć mocą kamienia, ale wykorzystać go do powrotu do domu. To co innego.
Offline
Clint nie wierzył w to co mówiła Addie. Ona pomimo wszystko naprawdę chciała go użyć, a on uważał to za absolutne szaleństwo. Rozumiał jej historię, bo sam przeszedł przez piekło, które rozpętało się przez te kamienie. Stracił rodzinę, pogrążył się w żalu, robił rzeczy o których nie chciał mówić, ale one już na zawsze będą się za nim ciągnąć, i kłaść się cieniem na jego przyszłość. Cofanie się w czasie, i kolejna strata. Rodzina powróciła, ale przez długi czas nie mogli sobie poradzić z tym wszystkim. Z resztą wszyscy ci, którzy wyparowali po powrocie nie byli w stanie odnaleźć się w otaczającej ich rzeczywistości. Rodziny, które utraciły bliskich nie byli w stanie pogodzić się z ich stratą, z tym, że nie dostali nawet szansy na godne ich pochowanie.
-Zwariowałaś- Rzucił w stronę Addie. Nawet jeżeli mieli wykorzystać ten kamień w lepszych celach, to sam fakt jego istnienia był już dostatecznym zagrożeniem dla nich wszystkich.
-A gdyby Bjorn dostałby do łapy ten topór, odkrył by moc kamienia. Takich jak on może być cała masa. Przy pomocy tego- Powiedział i wskazał na topór leżący na ziemi. Z tej perspektywy nie wyglądał na groźny, ale tylko on i Addie zdawali sobie sprawę z tego jak bardzo niebezpieczną mógł być bronią.
-Nic ich nie zatrzyma. Co jeżeli kolejny wariat będzie skakać sobie z rzeczywistości do rzeczywistości, i ostatecznie wyląduje w twoim świecie. Pomyślałaś o tym, chcesz znowu przechodzić przez to samo piekło- Próbował przekonać Addie do tego, aby zrezygnowała z pomysłu użycia tego kamienia, nawet jeżeli był obecnie ich najprostszą drogą do powrotu, to ryzyko było zbyt wielkie.
-Ty nie chcesz wykorzystać jego mocy, ale on może wykorzystać ciebie. Wiem co mówię. Loki użył na mnie kamienia umysłu, to nie jest coś z czego można od tak się ocknąć. Z resztą tesseract. Loki miał na jego punkcie obsesje. Z tego co Thor mówił, nawet kiedy Asgard się rozpadł, to nie mógł się powstrzymać. I to go zgubiło- Kamienie nie przyniosły niczego dobrego, a przynajmniej on sam nie był w stanie przypomnieć sobie takiego momentu. Gdyby to od niego zależało, i gdyby miał taką możliwość pozbył się wszystkich wariantów tych kamieni, aby tylko swojej rzeczywistości zapewnić bezpieczeństwo.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie wiedziała, że Clint mówi mądrze. Zgadzała się w nim w głębi duszy, ale wizja tego, że za chwilę może znaleźć się w domu zaćmiła jej osąd i nie widziała innych rozwiązań sytuacji. Kobieta przetarła dłońmi twarz. Próbowała znaleźć kontr argument, ale wtedy przypominała sobie rozmowę z Lokim zaraz po przybyciu na ziemię. Zapytała go o tesseract, dlaczego go wziął. Odpowiedział, że miał być planem awaryjnym. Nie drążyła tematu, ponieważ i tak nie byli w jego posiadaniu.
– Potęga i moc zawsze były i będą skutecznymi kusicielami – odpowiedziała. – To nie znaczy, że każdy im ulega. To nie przypadek. Dziewczyna, która na włada ogniem tak potężnym, że sama nie zna swojej siły. Osoba znająca się na więzach umysłu. Mieliśmy tu być, użyć kamienia. Naprawdę, chcesz błąkać się nie wiadomo, gdzie i szukać sposobu na powrót do domu, skoro rozwiązanie leży u twoich stóp? – Addie była wyczerpana. Nadzieja jaka urosła w jej sercu była jak taran, który miażdżył wszystkie inne myśli i argumenty.
– Bjorn nie żyje. Zanim ktoś inny będzie chciał się posłużyć kamieniem zdążymy wymyśleć jak go ukryć, może nawet zniszczyć. Cholera – zaklęła odgarniając z twarzy skołtunione włosy.
Miała coraz większy mętlik w głowie. Cichy głos w jej głowie, który na początku skutecznie tłumiła teraz wybrzmiał jej w głowie.
– Nie chcę niczyjej krzywdy. Wiem jaki wpływ mogą mieć kamienie, ale nie mogę przejść obojętnie obok szansy na powrót. Muszę, muszę…. – była w takich nerwach, że miała trudności w skleceniu jednego zdania. Usiadła na trawie, gdy znów zaczęły się zawroty głowy. Clint miał rację i Addie to wiedziała. Jednak przez ułamek sekundy przeszło jej przez myśl, żeby wstać, otworzyć portal i po prostu zostawić ich z problemem. Potem nie umiałaby spojrzeć w lustro. Kobieta wzięła głęboki oddech. Spojrzała na żarzący się kamień.
– Nie zniszczymy go, ale też nie użyjemy, dopóki nie wymyślimy sensownego planu – zaproponowała obejmując ramionami brzuch. Addie cicho liczyła, zę kiedy Robin się obudzi porze jej pomysł i wszystko szybko się skończy. Może zdoła nawet wyciszyć wyrzuty sumienia, pozbędzie się koszmarów z serii co by był gdyby..
– To popieram – wtrącił się Ull, który do tej pory cierpliwie słuchał. – Robin się obudzi, odpoczniemy. Dużo przeszliśmy przez te ostatnie prą godzin. Potrzebujemy sę przespać, oczyścić myśli. A to ustrojstwo.. wskazał butem na topór. – Narazie idzie w odstawkę – westchnął ciężko.
Offline
Mężczyzna nie wierzył w to co słyszał. I przez chwilę miał nawet nadzieje, że za chwile Addie roześmieje się i powie, że żartuje. Nic takiego, jednak nie miało miejsca, co utwierdziło Clinta w tym, że dziewczyna mówi śmiertelnie poważnie
-Chcesz mi mówić, że to przeznaczenie, że twoim przeznaczeniem było znaleźć ten kamień- Rzucił marszcząc brwi. Nerwy w nim narastały, a jednocześnie czuł bezsilność, bo wiedział, że nie ważne co powie i tak jego zdanie najpewniej nie zostanie wziętę pod uwagę, a potem kiedy przez te złe decyzje dojdą do krytycznej sytuacji, będzie mógł powiedzieć z pełnym przekonaniem "a nie mówiłem"
-Wiesz, coś mi to przypomina. Chyba miałem nieprzyjemność poznać takiego wielkiego fioletowego tytana, który również coś chrzanił o przeznaczeniu- Nie hamował się w swoich słowach, bo chciał, aby Addie w końcu oprzytomniała i zrozumiała jak wielkie ryzyko podejmuje.
-Przestań być tak egoistyczna. Rozumiem, że chcesz wrócić do domu, ja też tęsknie za rodziną, ale to nie jest właściwy moment na to. Mamy coś, co może stanowić dla nas jak i dla innych zagrożenie. Nie możemy osiągać swoich celów za wszelką cenę. Tak postępują nasi wrogowie, a ja więcej nie mam zamiaru wrócić na starą ścieżkę- Bał się tych kamieni, i to była jedna z nielicznych rzeczy, która naprawdę go przerażała. Aż dziw brał, jak coś tak małego, mogło w ułamku sekundy zniszczyć życie wszystkich istot na ziemi jak i w kosmosie. Kapitan Marvel kiedy trwały te całe zawieruchy składała im obszerne raporty, na innych planetach nie było wcale lepiej, a ta rzeczywistość była jeszcze gorsza, bo człowiek nawet nie mógł marzyć o ucieczce, bo nie miał dokąd. Gdzie się nie ruszył, wszystko i wszyscy przypominali mu o stracie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie nie mogła już dłużej słuchać łucznika. Wstała na równe nogi a potem patrząc na avengersa morderczym wzrokiem powiedziała
- Nie masz prawa mówić mi że jestem egoistką. Nigdy nią nie byłam. Robiłam zawsze to co słuszne, nie zważając na to jakie konsekwencje przyjdzie mi ponieść. Nie przez egoizm pozwoliłam, żeby torturowano mnie miesiącami. Nie, zrobiłam to po to by nie cierpieli inni. Przeżyłam dość by w końcu ubiegać się od wszechświata o spokój. Co jeszcze będę musiała zrobić, ha? Czym zasłużyć? Jakie czyny pozwolą mi wreszcie zapomnieć o tym szaleństwie? Bo mam serdecznie tego dość - wyrzuciła mu prosto w twarz.
Niestety kiedy próbowała myśleć o sobie i swoim dobru nie kończyło się to najlepiej. Addie nadal pamiętała, krzyki niewinnych ludzi, którzy umierali przez wybuch złości Helli, gdy Heimdall przyszedł wyciągnąć blondynkę z pałacu. Kryli się w mroku korytarzy, a uporni berserkerzy mordowali każdego kogo spotkali na swojej drodze. Strażnik mostu nie pozwolił się jej poddać. Addie czekała w pałacu pewna śmierć, ale cena za wolność była wysoka. Nie potrafiła nikomu spojrzeć w twarz, a kilkanaście godzin później została przywódcą grupy zmierzającej na most. Nienawidziła tego brzemienia,dlatego w domu czuła się tak dobrze. Nikt od niej niczego nie wymagał, choć czasami to również stawało się przytłaczające.
- Związałeś swoje demony głęboko, ale one nadal tam są nie pozbędziesz się ich zbawiając świat - powiedziała już spokojniejszym tonem, miała dość tej sprzeczki.
- Może czas by świat zrobił coś dla nas. A nie my dla niego - dodała.
Addie namierzyła topór wzrokiem. Zdecydowanym krokiem podeszła do niego. Westchnęła głośno po czym schyliła się po artefakt. Od razu wyczuła jak moc kamienia zaczyna ja otulać swoją aurą. Miała ochotę się uśmiechnąć. To było bardzo przyjemne uczucie. Addie wiedziała, że kamień nie posłucha każdego. Nie znała wielu osób, które byłyby w stanie używać go bez ograniczeń i bez większych konsekwencji.
Odwróciła się w stronę mężczyzn. Błękitny blask oświetlił jej twarz. Pokręciła lekko głową. Czekała na ich ruch. Nie chciała się z nimi ścierać, ale jeśli ją do tego zmuszą będzie się bronić.
Offline
-Takim jak my niedany jest spokój. Mamy go tyle, ile uda się nam go wykraść, ale w końcu i tak natrafimy na jakiegoś wroga, z którym będziemy musieli walczyć i wiesz dlaczego? Dlaczego ty też walczysz?- On doskonale to wiedział, czemu kiedy tylko świat znowu stawał w ogniu, po prostu ruszał, aby go ugasić, bez względu na to jak wiele musiałby poświęcić. Robił to też dla swoich dzieci, aby one mogły żyć w spokojnym świecie.
-Bo nikt inny tego nie zrobi, jeżeli my czegoś nie zrobimy, nie znajdzie się druga osoba, a wtedy będzie katastrofa- To było to brzemię bycia bohaterem. Cholernie ciężkie do udźwignięcia i nie rzadko okazywało się, że potrafiło ranić bardziej niż nóż, czy nawet same kamienie nieskończoności. Łucznik widząc jak blondynka schyla się po topór, zareagował instynktownie. Nie mógł pozwolić, aby kto kolwiek dotykał tej broni, czy użył kamieni. Szybko wyciągnął jedną ze swoich strzał, i nałożył na cięciwe, po czym puścił. Strzała z obłym zakończeniem zamiast grotu pomknęła pomiędzy blondynkę a topór. Ledwo dotknęła ziemi, po czym nastąpiła eksplozja, która odrzuciła Addie, a i sam topór poszybował i wylądował kawałek dalej. Clint puścił się biegiem w jego stronę i zasłonił swoim ciałem, ograniczając innym dostęp do niego. Stanął w lekkim rozkroku, a na łuku miał kolejną strzałę tym razem już zaostrzoną.
-Powiem to tylko raz- Rzucił w stronę ich obojga.
-Spróbujcie go dotknąć, a ja nie będę się hamować- Dziwnie przypomniało mu to czasy, kiedy Avengersi przechodzili przez delikatny kryzys. Protokół Sokowii mocno nadwyrężył ich zgranie. Walka na lotnisku była ciężka. Bohaterowie kontra bohaterowie, przyjaciele walczyli z przyjaciółmi. Tutaj sytuacja wydawała się podobna, ale nie miał zamiaru ustępować, nie tym razem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie nie miała czasu by zareagować, gdy kątem oka dostrzegła strzałę. było już za późno. Upadła na ziemię. Z głośnym stęknięciem przekręciła się na bok. Znów poczuła rozrywający ból. Podniosła się z ziemi trzymając jedną dłoń na brzuchu. Wytarła strużkę krwi,która zaczęła wyciekać z kącika ust.
- Dobrze, że Lokiego tu nie ma. Jego ego wyskoczyło by poza skalę, gdyby się dowiedział, że miał rację. - Addie wyprostowała prawą rękę, a złoty bat spłynął z jej ramienia. Zrobiła pierwszy krok. Puściła crack w powietrze.
Nigdy nie sądziła, że przyzna mężowi rację. Loki nigdy nie chciał być bohaterem. Wiedział, że to robota na całe życie i raczej nie sprzyja byciu panem swojego losu. Addie rzuciła się w wir bohaterstwa, a kiedy spotkała się z konsekwencjami, ze to nieustanne poświęcenie się było już odwrotu. Wpadła w błędne koło bohaterstwa, a teraz nie potrafiła się z niego wydostać. Jej oczy błysnęły złotym blaskiem kiedy obudziła swoje moce. Skoro Barton chciał grać ostro , nie zamierzała dawać mu forów. Niespodziewanie, tuż przed nią wyrosła postać Ulla. Stanął bokiem do nich z wyciągniętymi dłońmi. Patrzył raz na jedno raz na drugie. Mało co z tego rozumiał, ale jedno było pewne to co obudzili było bardzo niebezpieczne i najwyraźniej sama jego obecność wpływała na osoby w jego otoczeniu.
- Spokój. Oboje - warknął. - Rozum straciliście? Będziecie się teraz bić o ten kryształ?
- Zejdź mi z drogi - syknęła blondynka ściskając bat.
- Nie. Będziecie tego żałować - próbował przemówić im do rozumu, jednak obie strony konfliktu były zbyt wzburzone by posłuchać racjonalnych argumentów.
Addie prychnęła lekceważąco.
Ull nie wiedział jakiś słów miał teraz użyć. Nie był dobry w rozwiązywaniu konfliktów w grupie. Zwykle siedział z boku i śmiał się po cichu z obu stron. Normalnie pozwoliłby żeby Addie i Clint się na siebie rzucili, a wtedy on czmychnął by do lasu z toporem i nigdy więcej nie wrócił. Tak by zrobił, gdyby trzymał się pierwszego planu. Ale teraz kiedy Wyciągał tą zgraję z tarapatów utworzyła się między nimi więź. Szatyn zerknął w stronę Robin, mając nadzieję, że dziewczynie lepiej pójdzie z załagodzeniem sytuacji.
- Z drogi - krzyknęła blondynka po asgardzku. Clint przesadził i chciała mu dać nauczkę, ale Ull nie był winny i nie chciała by stał się ofiarą ich konfliktu.
Offline
Clint widząc, jak dziewczyna przywołuje broń, naciągnął strzałę gotowy do kolejnego kontrataku. Nim, jednak Addie na niego zaszarżowała przed nimi pojawił się Ull, który w przypływie rozsądku próbował jakoś załagodzić sytuację. Jeżeli dojdzie do kolejnego starcia, żadne z nich już się nie wycofa, bo taka była ich natura. Kiedy walczyli, to robili to do samego końca, aż albo jedna ze stron nie pozostanie na nogach, albo wszyscy padną.
-Lepiej posłuchaj pana przemądrzałego- Rzucił w jej stronę, nie spuszczając z dziewczyny wzroku.
-Dobrze wiesz, że jak zaatakujesz, ja odpowiem, a wtedy już nie będzie odwrotu, więc zastanów się, czy tego właśnie chcesz- Nie chciał z nią walczyć, nie chciał robić jej żadnej krzywdy, ale dziewczyna nie pozostawiała mu żadnego wyboru. Kiedy Ull spojrzał w stronę Robin, ta dalej leżała na ziemi tam, gdzie ją zostawił, chociaż przez ułamek sekund mógł mieć wrażenie, że jej ciało drgnęło nieznacznie, a z jednej z dłoni zaczynały unosić się pojedyncze błękitne iskry.
-Więc jak, zmądrzejesz czy będziemy się zabijać?- Dał jej wybór, ostatnią szansę na wycofanie się z tego szaleństwa, które powoli przejmowało nad nimi kontrolę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie wzięła głęboki oddech. Szalejące nerwy sprawiły, że po raz kolejny poczuła mdłości. Opuściła dłoń z batem, a z jej twarzy nie można było ani jednej emocji.
- Zabijać? Nie, ale wezmę topór, czy ci się to podoba czy nie. Nie powstrzymasz mnie. Ani ty - rzuciła do Ulla. Zrobiła pierwszy krok do przodu, później następny. Ull zasłonił Clinta swoim ciałem.
- Zastanów się, królewno - powiedział miękko przewodnik. Jego kolejna taktyka polegała na tym by spróbować załagodzić jej gniew. - To do niczego nie zaprowadzi. Oprzytomniej, nie jesteś taka - ostrożnie położył dłoń na jej ramieniu. Addie oddychała ciężko, jej ciało drżało od nadmiaru emocji, które zaczęła w sobie dusić. Czuła jak jego palce lekko wbijają się w jej skórę. Spojrzała mu w oczy.
- Nikt nie będzie mi mówił co mam robić, ani mnie oceniał - powiedziała po czym schyliła się uwalniając od dotyku przewodnika.
- Stój - złapał ją za rękę.
Addie złożyła dłoń w pięść i nie wahając się wycelowała w twarz szatyna. Ull uchylił się. Zanim blondynka wymierzyła kolejny cios Ull złapał jej drugą rękę i mocno ścisnął. Wzmacniał uścisk dopóki Addie nie wypuściła broni z rąk.
Blondynka wypuściła bat z głośnym westchnieniem. Szarpnęła się, ale nie miała dość sił by znów się uwolnić.
- Puszczę cię jak się uspokoisz - powiedział na głos. - Możesz krzyczeć, bić mnie, gryźć. Nie dam ci popełnić tego błędu, A ty bohaterze wyluzuj. Przestań ja prowokować -zwrócił się do Clinta, który nadal celował do nich z łuku.
Offline
Clint naprężył łuk, kiedy Addie wykonała pierwsze kroki w jego stronę. Teraz, jednak musiała jak na razie przedrzeć się przez opór Ulla, który chciał za wszelką cenę powstrzymać rozlew krwi
-Prowokować?- Powtórzył -To nie ja oszalałem- Powiedział ze złością. Czuł, jak mięśnie zaczynały mu drżeć od nadmiaru adrenaliny, która przygotowywała jego ciało do walki. Nim, jednak ktoś postanowił podjąć jakąś pochopną decyzję, cała trójka została odrzucona przez gwałtowny wybuch niebieskich płomieni. Clint uderzył plecami o miękką trawę, a łuk wyleciał mu z dłoni, lądując kawałek dalej.
-DOŚĆ!- Krzyknęła Robin, która stała na nogach. Jej skóra, wcześniej czerwona, teraz stopniowo powracała do swojej normalnej barwy. Blade usta przybrały zdrowszy różowy odcień, a lazur tęczówek został podbity błękitnym światłem. Spojrzała po swoich towarzyszach z kamienną twarzą, a potem skierowała wzrok w stronę topora, który spoczywał na ziemi. Wyciągnęła w jego stronę dłoń, a broń zadrżała i uniosła się w powietrze, szybując prosto do dłoni dziewczyny. Zacisnęła palce na rękojeści. Poczuła jego ciężar, ale również tę przedziwną energię.
-I o coś tak małego ludzie są w stanie przelać ostatnią kroplę krwi?- Powiedziała, przyglądając się uważnie kryształowi, który jarzył się niebieską poświatą.
-Zostaw to, nie zdajesz sobie sprawy z tego co to jest- Barton dźwignął się z ziemi i chwycił swój łuk. Nie rozumiał, co działo się z rudą, ale się zmieniła i było to wyraźnie widoczne.
-Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, pokazał mi, czym jest, widziałam inne kamienie. Wszystkie połączone ze sobą, potężne, dające nieograniczone możliwości. Śmiercionośne w dłoniach tych, którzy chcą wykorzystać je do swoich celów- Wiedziała, że ten kryształ to coś więcej niż ładny kamień. Czuła, że miał coś w rodzaju świadomości, której ona nie była w stanie pojąć, ale cały czas go czuła, jego działanie.
-Mamy dwie możliwości- Zaczęła i wyciągnęła topór przed siebie, wskazując jego końcem na każdego z nich -Pierwsza:Możemy działać, jak na drużynę przystało i osiągnąć swoje cele. Druga: Możemy tym toporem poderżnąć sobie gardła, bo na jedno wyjdzie, kiedy zaczniemy się spierać między sobą- Zgoda budowała, a złość rujnowała. Skłóceni ze sobą nie osiągną absolutnie niczego.
-Nie wiesz, ile ludzi cierpiało przez niego i inne kamienie- Clint za wszelką cenę nie chciał dopuścić do powtórki, nie chciał znowu wojny, w której straci przyjaciół, nie chciał tracić rodziny.
-Straciłam człowieka, którego kochałam, bo okazał się za słaby, aby oprzeć się jego mocy, straciłam przyjaciół. Doskonale wiem, nie tylko ty poniosłeś straty.
-Musimy go zniszczyć-
-I to zrobimy, zniszczymy, ukryjemy co kolwiek, ale najpierw użyjemy, aby rozwiązać nasze problemy- Ten kryształ był ich przepustką do wolności i oni o tym doskonale widzieli. Nawet Clint, chociaż jego strach przed mocą kryształu przysłaniał mu zdrowy rozsądek.
-Więc jak będzie. Zgoda, czy jednak zbiorowe samobójstwo?-
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie już miała się odgryźć Clintowi za kolejne zniewagi, ale wtedy usłyszeli donośny krzyk. Kolejna fala energii postanowiła zrobić im kolejną wycieczkę w przestworzach. Addie nie czuła upadku, co mogło znaczyć, że na parę chwil straciła przytomność. Czuła ból całego ciała. Kręciło jej się w głowie, zwinęła się na ziemi próbując przeczekać kolejną falę bólu. Zaczęło jej być niedobrze. Po chwili zobaczyła nad sobą znajomą postać. Ull pomógł się podnieść dziewczynie do siadu. Kobieta poczuła ciepłą ciecz wypływająca z nosa. Dotknęła jej, kiedy rozpoznała krew, od razu wytarła ją w rękaw koszuli.
- Wszystko dobrze? - zapytał przewodnik przypatrując się blondynce.
- Tak, nic mi nie jest - rzuciła zbierając w sobie wszystkie siły. Wstała na równe nogi po czym podeszła do Robin, która emanowała energią kamienia.
Ull nie odrywał wzroku od Robin. Od razu zauważył w niej zmianę. Wyglądało na to, że wchłonęła energię z kamienia, a przynajmniej jakąś część. Wtedy pierwszy raz uwierzył, w to co mówiła Addie i Clint. On również dołączył do grupy.
Kiedy ruda zapytała czy reszta grupy będzie umiała znów się porozumieć zapadła głucha cisza. Addie nie umiała zebrać żadnej konkretnej myśli. Chciała po prostu już stąd iść dlatego odezwała się jako pierwsza.
- Zgoda - sapnęła próbując ignorować mdłości, które zaczęły jej dokuczać.
Ull spojrzał na Robin i kiwnął głową na znak, że jeszcze nie chce kończyć przygody.
Offline
Dziewczyna wodziła wzrokiem po towarzyszach, wyczekując od nic jakiej kolwiek odpowiedzi na jej pytanie. Pierwsza złamała się Addie, zaraz potem Ull lekkim skinięciem głowy dał jej znać, że zgadza się na te warunki. Ostatecznie jej wzrok spoczął na Clincie, który nadal ściskał mocno łuk w dłoni. Nie miała zamiaru na niego naciskać, chciała, aby mężczyzna sam przeanalizował wszelkie za i przeciw spokojnie i na trzeźwo. Łucznik zacisnął usta w wąską linię, wstrzymując na chwilę oddech. Toczył sam ze sobą wojnę. Z jednej strony nie widział innego wyjścia wydostania się z tego bagna, ale jednocześnie nie chciał sprowadzać na innych zagrożenia.
-A jeżeli nie będziemy w stanie go unicestwić, nie damy radę ukryć?- Zapytał się. Chwycił się ostatniego argumentu, jaki mu pozostał, bo nadal nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić, to było sprzeczne z jego naturą, jak i tym, kim był.
-To znajdziemy jakiś inny sposób, aby nikt niewłaściwy nie położył na nim swoich rąk- Nie mogła myśleć o wszystkim, mieć planu na każdy krok. Czasami zdarzały się rzeczy nieoczekiwane, których nie dało się przewidzieć.
-Dobrze, ale i tak mi się to nie podoba- Ugiął się w końcu, a Robin uśmiechnęła się lekko. Światło w jej oczach zgasło, a tęczówki odzyskały swoją normalną lazurową barwę. Ruda opadła na kolana, dysząc ciężko. Podpierała się o topór, który nadal mocno ściskała w swojej dłoni.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy doszli do porozumienia i tymczasowego zawieszenia broni Addie odetchneła z ulga. Robin dawała się mieć podobne stanowisko do niej, ale to właśnie po jej przemówieniu Clint odpuścił. Przez chwilę pomyślała o tym, że to Robin gra tu pierwsze skrzypce. Zakuło ją to, może chodziło o to, że Clint i Robin znali się od dawna i ufali sobie. Ona była obcą, która przypadkowo dołączyła o tej dziwnej ekipy.
- To co teraz szefowo? - zapytał Ull.
Kiedy wzrok oliwkowych oczu Addie dotarł do mężczyzny pojęła, że nie mówił do niej. Ull podszedł do Robin i wyciągnął do niej rękę proponując pomoc.
Addie ostrożnie usiadła na trawie. Musiała odpocząć. Odkąd weszli do jaskiń nie było chwili spokoju. Była wykończona, ale gdyby Robin zarządziła, że ruszą natychmiast pierwsza stanęłaby w kolejce do portalu.
Offline
Dziewczyna uniosła nieco głowę, kiedy usłyszała pytanie, spojrzała na Ulla, który wyciągał w jej stronę dłoń, aby pomóc wstać. Chętnie przyjęła jego pomoc. Położyła swoja dłóń na jego i ścisnęła ją lekko, po czym podźwignęła się na równe nogi, chociaż przez moment zachwiała się, i gdyby nie Ull, o którego mogła się przez chwilę oprzeć, prawdopodobnie znowu wylądowałaby na ziemi. Ostatnio było dużo emocji, niebezpieczeństw. Nie dostali nawet szansy na to, aby złapać oddech. Spojrzała na Addie, która wyglądała na wycieńczoną. Wszyscy powinni byli się przespać, ale w jej głowie była myśl, która nie dawała jej spokoju. Podeszła do blondynki i kucnęła przy niej.
-Dasz radę jeszcze trochę, zaraz odpoczniemy, obiecuje- Musieli wszyscy sie przespać, zregenerować, aby wejść w nowy dzień z nową energią, i zapomnieć o tym konflikcie, który między nimi wybuchł
-Myślę, że głupota jest tu zostawać. Te eksplozje, światło kryształu. Mogło to zwrócić czyjąś uwagę. Przenieśmy sie w nowe miejsce, tam odpoczniemy i pomyślimy co dalej- Jak na razie ten pomysł wydawał się być dla niej optymalny. Energia kamienia mogła ściągnąć im na karki kolejne zagrożenia, Jotunów, czy inne cholerstwa tego świata.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie drgnęła niespokojnie kiedy Robin przy niej kucnęła. Jej łagodny głos dodał blondynce otuchy. Nawet spróbowała się uśmiechnąć. Robin miała rację, na pewno nie są tu bezpieczni. Tak duża energia może ściągnąć tu kolejne niebezpieczeństwo. Blondynka powoli podniosła się z ziemi i podeszła do obozu zbierając swoje rzeczy. Ull upewnił się, że nie zostawią po sobie żadnych śladów i dopiero wtedy podszedł do grupy. Addie lekko chwiała się na boki zawiązując na nadgarstku Pilflagell.
- Żyjesz? - zagadał blondynkę stając obok niej. - Jeszcze trochę a zaczniesz przypominać te truposze z krypty- próbował zażartować.
- Przestań, chyba że za chwilę chcesz mieć obrzygane buty - powiedziała zmęczonym głosem. Cały czas bolał ją brzuch, a fale mdłości przychodziły każda silniejsza od poprzedniej.
Ull uśmiechnął się, jednak widział, jak dużo siły kosztuje ją ustanie w pozycji pionowej. Wyciągnął z torby bukłak pełny wody i podał towarzyszce. Addie pociągnęła solidny łyk zimnej wody, który ją orzeźwił. Była gotowa.
- Żegnaj Walhallo. Do zobaczenia po drugiej stronie - powiedział przewodnik obracając się wokół własnej osi.
Cieszył się, że wreszcie opuszcza tą krainę. Teraz czekały nieskończone światy, które chciał odwiedzić, o ile uda mu się dostać do topora.
Offline
Clint w milczeniu i z dość naburmuszoną miną zaczął zebierać swoje rzeczy. Robin wiedziała, że to, co postanowiła, było mu nie w smak, i pewnie ciężko było się z tym pogodzić. Nie chciała prawić mu jednak teraz morałów pod tytułem "nie martw się" albo "wszystko się ułoży" Sam musiał dojść do właściwych wniosków, i przetrawić to wszystko, co się wydarzyło. Może kiedy odpoczną, spojrzy na wszystko trzeźwiej.
-Zawsze to jakiś dodatek kolorystyczny- Rzuciła, kiedy do jej uszu doszła wzmianka o obrzyganych butach. Ull wydawał się odzyskać dobry humor, nawet bardzo dobry humor. Robin zaśmiała się cicho, kiedy postanowił w dość zaskakujący sposób okazać swoją radość.
-Żegnajcie wielkie pająki- Dodała do tego trochę od siebie. Kiedy wszyscy się spakowali i upewnili, że wszelkie ślady zostały zatarte, dziewczyny chwyciła pewniej topór i wzięła głęboki wdech.
-Yggdrasilu nadchodzimy- Powiedziała. Czuła jak serce jej łomotało. Nie wiedziała, co dalej się wydarzy, gdzie dokładnie ich wyrzuci, czy faktycznie będą mogli odpocząć, czy od razu będą musieli rzucić się w wir walki. Przymknęła na chwilę oczy, skupiając się na energii kamienia. Jego blask nieco się wzmocnił, a dziewczyna jednym płynnym ruchem przecięła powietrze, zupełnie tak jakby miała zamiar przeciąć kawałek materiału. Nagle w przestrzeni stworzyło się niewielkie rozdarcie, z którego emanowało błękitne światło. Nierówne brzegi portalu rozszerzały się stopniowo, aż w końcu były na tyle duże, aby mogli przez niego przejść.
-No to, widzimy się za chwilę- Powiedziała i ruszyła pierwsza trzymając mocno topór w dłoni. Wystarczyło, aby wsunęła tylko jedną nogę do portalu, a ten wciągnął ją tak szybko, że nawet nie zdążyła nic zrobić. Miała wrażenie, że najpierw wirowała w ciemności coraz szybciej i szybciej. Żołądek podskoczył jej niemal do samego gardła odbierając na chwilę dech, aż w końcu wylądowała uderzając plecami o twardą kamienną posadzke. Miała mocno zaciśnięte powieki, w uszach jej szumiało, miała wrażenie, że grawitacja zaczyna na nią naciskać z olbrzymią siłą, zupełnie tak jakby chciała wtopić ją w podłoże na którym leżała. Złapała pierwszy haust powietrza. Dopiero po chwili odważyła się uchylić powieki, a wtedy dostrzegła, że nad jej głową rozpościera się kamienne sklepienie, które swoim kształtem łudząco przypominało kopułę ziemską. Przeniosła się do siadu i odkryła, że znajduje się pośrodku jakiegoś miasteczka. Domy, chociaż w tej chwili lepiej było powiedzieć domki, wykonane były z kamienia. W niektórych jarzyło się blade światło świec, w innych oknach panowała zupełna ciemność. Rozejrzała się dookoła, szukając pozostałych kompanów jej przygody. Spojrzała nawet ponownie w górę, na kamienne sklepienie zupełnie tak jakby miała nadzieję, że ci za chwilę zwalą się jej na głowę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie następna podeszła do portalu. Wyciągnęła dłoń i wtedy wróciło do niej wspomnienie z dnia, w którym zaczęła się jej przygoda. Kiedy wyciągnęła rękę usłyszała głos Lokiego. Tym razem to nie było możliwe.
- Popchnąć cię? - zapytał Ull widząc wahanie blondynki.
Spojrzała na niego z bladym uśmiechem.
- Nie. Po prostu przypomniało mi się coś - odpowiedziała odganiając wspomnienie. Addie zrobiła długi krok wchodząc w niebieską otchłań. Poczuła delikatne łaskotanie w brzuchu. Siła portalu ciągnęła ją tylko w sobie znanym kierunku. Addie poddała się tej sile bez wahania. Kiedy magiczny rollercoaster zaczął zwalniać Addie ponownie zrobiła dług krok. Stanęła na twardym piaszczystym podłożu. Rozejrzała się szybko wokół siebie. Nad nimi nie było nieba. Kamienne sklepienie sugerowało, że znajdują się, gdzieś pod ziemia. W jej ciało uderzyła fala gorąca. Adide zaczęły łapać lekkie duszności. Suche ciepłe powietrze wtłaczało się jej do płuc. Zaczęła oddychać przez usta. Dookoła były tylko skały. W ich szczelinach mogła rozróżnić pojedyncze domki, w których jedynym źródłem światła były płomienie świec i pochodni pozostawianych na drodze.
Blondynka zauważyła Robin siedząca na ziemi
- Melduje się - powiedziała zwracając na siebie uwagę. - Nic ci nie jest? - zapytała podchodząc bliżej.
Nie zdążyła powiedzieć nic więcej, ponieważ zza nich wyłoniła się postać przewodnika.
- Ach. Dawno tu nie byłem - powiedział stając między dziewczynami.
- Tu czyli gdzie? - zainteresowała się blondynka.
Ull rozejrzał się po towarzyszach po czym z lekkim uśmiechem powiedział.
- Witam w Nidavellir
- Nidavellir? - zdziwiła się Addie. - Jak to? Dlaczego tu? - zdezorientowała się. Tego świata nie było w planach.
- Nie panikuj. Nie jest tu tak źle - westchnął przewodnik.
Offline
Nie minęła chwila, a do uszu Robin doszedł znajomy głos Addie, która zaliczyła dużo bardziej komfortowe lądowanie od rudej, która nadal siedziała na ziemi, zastanawiając się nad tym gdzie się znajduje.
-Tak, wszystko dobrze- Powiedziała, zbierając się z ziemi -Chociaż zazwyczaj u innych przechodzenie przez portal było mniej twarde, a przynajmniej wychodzili z niego na własnych nogach- Pocierała sobie obolałe pośladki, którymi gruchnęła o ziemię. Po chwili do nich dołączył Ull, a zaraz za nim Clint, który podobnie jak Robin zaliczył twarde lądowanie.
-Ile razy w ciągu jednego dnia można lądować na ziemi- Jęknął rozcierając sobie obolały brzuch, którym przygmocił w bruk. Miejsce w którym się znaleźli ewidentnie zdziwiło Addie, ale jednocześnie chyba nieco zawiodło.
-Nie wiem, ten kryształ ma swoją świadomość, przynajmniej takie mam wrażenie. Ciężko narzucić mu swoją wolę, o ile to w ogóle jest możliwe- Chciała się jakoś wytłumaczyć. Kiedy otwierała portal starała się myśleć o tym, aby odesłać Addie do domu, ale kamień zdawał się ją odpychać. Za żadne skarby nie miał zamiaru poddać się jej woli, i najwyraźniej przeniósł ich tam, gdzie uznał, że będzie dla nich najlepiej. Może nawet poszedł na swego rodzaju kompromis.
-Panikować będziemy później, może znajdźmy na razie jakieś miejsce w którym będziemy mogli odpocząć. Lepiej nie stać tak po środku wioski. Przypominam, że pojawiliśmy się dosłownie znikąd, a chyba tutejsi mieszkańcy moga się trochę tego wystraszyć- Głównym ich celem był odpoczynek, na który zdecydowanie zasłużyli.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Kto by się przejmował krasnoludami - machnął ręką Ull. - One buczą na każdego. Trzeba przywyknąć - wzruszył ramionami.
Addie faktycznie była zawiedziona. Myślała, że to już koniec,ale przeznaczenie miało dla niej inne plany. Musiała zgodzić się z Robin. Była wykończona i marzyła o ciepłym łóżku.
W takim razie musimy zjechać niżej. Tutaj nie ma gospod, w których moglibyśmy się zatrzymać.
- Powierzchniowcy są są dość dziwni i lepiej nie wchodzić im w drogę - powiedział rozglądając się czy żaden z mieszkańców nie słyszał jego słów.
Addie objęła się ramionami, po czym ruszyła za przewodnikiem, który ponownie stanął na czele grupy. Przeszli między domami wychodząc na kolejną drogę. Tym razem udało się im dostrzec kilkoro mieszkańców, którzy oczywiście byli krasnoludami. Każdy z nich patrzył się na przybyszów jak na wrogów. Ull zdawał się tym w ogóle nie przejmować i raźnym krokiem parł do przodu. Nagle Addie zauważyła drewniany podest z niewysoką barierką. Do której była przymocowana dźwignia Ull od razu wszedł na podest i stanął przy dźwigni. Kiedy wszyscy znaleźli się na drewnianej podłodze, szatyn pociągnął za dźwignię. Podest zatrząsnął się i wolnym ruchem zaczął zapadać się w ziemię. Addie złapała się barierki kiedy podest leniwie ruszył w dól. Kiedy minęli kamienne ściany znaleźli się w otwartej przestrzeni. Teraz zrozumiała słowa Ulla. Zjeżdżali prowizoryczną windą na niższy poziom jaskiń. Blondynka spojrzała w dół. Śwaitła tańczyły w ciemnościach jak gwiazdy na niebie.
Tutaj świateł było o wiele więcej. Budynki ściskały się ze sobą. Gdy zbliżali się do podłoża można było usłyszeć gwar rozmów, odgłosy kowalskich młotów.
Kiedy winda się zatrzymała bohaterowie bez zwłoki z niej zeszli.
- Tu jest o wiele ciekawiej - powiedział Ull próbując dodać towarzyszom otuchy.
Offline
-Może i tak, ale nie ma co im dawać więcej powodów do tego buczenia. Jeden gburek nam już wystarczy- Powiedziała i tylko wzrokiem wskazała na Clinta. Bez względu na to jacy byli mieszkańcy tego miejsca, lepiej było zachowywać się w miarę cywilizowany sposób i nie sprowadzać na siebie kłopotów, o ile w ich wykonaniu było to możliwe. Robin przeczuwała, że wcześniej czy później ostatecznie i tak coś łupnie, a oni znowu będą w samym centrum zawirowania, a może nawet głównymi sprawcami.
Wszyscy ruszyli za Ullem, który obrał rolę przewodnika. Najwyraźniej znał to miejsca, a jeżeli chcieli szybko znaleźć miejsce do przespania się, lepiej było dowództwo oddać komuś, kto nieco bardziej się orientuje. Doszli do windy, która jak tylko ruszyła koła zębate zazgrzytały głośno i szarpnęła tak, że Robin musiała chwycić się barierki, aby nie stracić równowagi. Trzymała cały czas topór mocno w dłoni, ale zdała sobie sprawę z jednej rzeczy.
-Słuchajcie- Zaczęła, kiedy wyszli z windy -Nie uważacie, że taszczenie tego topora może być dziwne. Ten kryształ świeci się jak psu jajca- Powiedziała w ich stronę i przez chwile zasłoniła świecący punkt na toporze dłonią, bo kątem oka dostrzegła jak grupka krasnoludów wpatrywała się w nich, a kiedy zauważyli, że Robin na nich patrzy od razu wrócili do rozmowy, ale dziewczyna była niemal pewna, że właśnie rozprawiają o nich i o dość dziwnym orężu jaki mieli ze sobą.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Jak będziesz tak na widoku ukrywać to na pewno się ktoś zainteresuje. Idź tak jakby to było coś normalnego. Miejscowi zawsze się gapią na nowych. Jeśli dasz im do zrozumienia, że coś ukrywasz to zaczną się tym interesować. Niech czytają z ciebie jak z otwartej księgi – powiedział Ull idąc luźnym krokiem lekko kiwając się na boki. Obrócił się wokół własnej osi by nie pokazać zainteresowania toporem. Faktycznie kamień świecił dość jasno, co w końcu mogło się stać problemem.
– Dobra... coś się wymyśli, ale zabierz tę rękę dziewczyno – dodał po czym znów zajął się szukanie m drogi do najbliższej w miarę cywilizowanej gospody.
Addie spoglądała na mieszkańców jedynie przelotnie. Myślami była już w łóżku, więc mało interesowała się rozmową Robin i Ulla. Kobieta była pod wrażeniem, jak krasnoludy wykorzystały skalną przestrzeń. Każdy skrawek wydawał się zagospodarowany. Addie szerzej otworzyła oczy, gdy dostrzegła wysokiego smukłego mężczyznę ubranego w idealnie skrojony surdut nie miała wątpliwości, że to był elf. Widziała nie raz przedstawicieli tej rasy, ale nie miała okazji zobaczyć na właśnie oczy mrocznego elfa. Żyją w ciemnościach, ich skóra przybiera lekko szarawy odcień. Specjalizują się w rzemiośle, medycynie, ale także znajdą się tacy co podjęli się kowalstwa. Długie szpiczaste uszy były wyeksponowane przez starannie zaplecione włosy. Szedł wyprostowany jak struna. Addie utwierdzała się w przekonaniu, że wszystkie elfy są takie same. Bardzo pilnują etykiety w swoim otoczeniu i każdy z nich zachowuje się jakby był na wyższym szczeblu społecznym niż reszta otaczających go osób.
– Dużo mieszka tu elfów? – zapytała Ulla mijając grupę krasnoludów.
– Trochę, głównie zajmują się leczeniem. Tu jest tyle kopalń, zakładów rzemieślniczych, że cały czas trzeba kogoś składać – odpowiedział rozglądając się po drodze. Wreszcie namierzył znajomy symbol. Przecięta w pół róża zdobiła jajowaty szyld nad wejściem do gospody.
– Tu się zatrzymamy. Gospodę prowadzi rodzeństwo elfów – obwieścił przewodnik zatrzymując się przed wejściem.
Offline
Robi trochę ciężko przychodziło logiczne myślenie. Robiła teraz to co podpowiadał jej instynkt. Ktoś się gapił na coś na co nie powinien, więc należało to ukryć. Po prostu była już zmęczona, i z każdym kolejnym krokiem senność dawała się coraz bardziej we znaki. Tylko tak naprawdę to miejsce trzymało jej oczy szeroko otwarte. Rozglądała się dookoła zastanawiając się nad tym ile czasu tym wszystkim istotom zajęło wykucie tych budynków i całego tego miejsca w tej skale.
-Ile żyje przeciętny krasnolud?- Wypaliła nagle, kiedy jej kalkulacje zaczynały sięgać jakiś horrendalnie starych czasów. Obserwowała to wszystko zupełnie zauroczona tym miejscem, chociaż nieco brakowało jej światła, to zdecydowanie było co podziwiać. Czuła się zupełnie jak małe dziecko, które na nowo odkrywało świat i stawiało w nim pierwsze dość niezdarne kroki.
Ull doprowadził ich do gospody, w której mieli zrobić sobie przerwę. Wszyscy musieli się nieco schylić, aby przecisnąć się przez ich ramę i nie zaryć przy okazji głową, co oczywiście uczyniła Robin bo wyprostowała się zdecydowanie za szybko
-Szlag...- Zaklęła i chwyciła się za głowę kuląc się odrobinę przymykając jedno oko. Gospoda na pierwszy rzut oka nie wyróżniała się niczym od tych w których byli we wcześniejszym świecie, jednak dziewczyna od razu zauważyła, że było tu znacznie cieplej i na swój sposób przytulniej. Przy drewnianych stołach siedziały krasnoludy, które najwyraźniej po produktywnym dniu pracy postanowili uczcić kolejny przeżyty dzień kuflem piwa. Gdzieś na uboczu częściej siedziały elfy, które mijali na uliczkach. Na krześle przy rozpalonym palenisku siedział krasnoludzki bard, który przygrywał jakąś skoczną melodie. Na innych stołach były rozłożone plansze do gry w kości, albo po prostu karty. Hazard musiał tutaj kwitnąć.
-Obawiam się, że chyba nie mamy jak zapłacić. Chyba, że te kryształy które ma Addie- Urwała spoglądając pytająco na dziewczynę. Chciała się dowiedzieć czy nadal je ma przy sobie
-Rozwiążą sprawę- Dokończyła i spojrzała w stronę lady. Od razu poczuła jak krasnolud stojący za nią zmierzył ich ciekawskim spojrzeniem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy weszli do gospody Ull postanowił najpierw odpowiedzieć na pytanie Robin.
– Jakieś 400 lat... to tak bliżej górnej granicy – powiedział i ruszył do baru. Wymienił z krasnoludem kilka słów. Barman wyszedł na zaplecze. Po chwili zza drzwi wyszła elfka. Miała długie popielate włosy i oczy koloru miedzi. Jej smukła twarz odrobine się rozpromieniła na widok nowych gości.
Addie od samego wejścia poczuł ogarniające ją zmęczenie. Miała nadzieję, że szybko uda mi się zameldować. Z daleka patrzyła jak Ull rozmawia z elficą lekko się uśmiechając. Wrócił do grupy w zdecydowanie lepszym humorze.
– Mamy szczęście. Zajmiemy ostatnie pokoje. Płatność pobiera przy wymeldowaniu, więc spokojnie zdążymy sprzedać przynajmniej szczęść kamieni – uspokoił towarzyszy. Zostało niewiele pieniędzy. Więc nie szalejmy z wydatkami zanim nie odwiedzimy paru jubilerów – zaproponował.
Addie pokiwała głową na znak aprobaty to był dobry plan. Elfica wyszła zza lady i poprowadziła gości na piętro. Blondynka, od razu zauważyła, że gospodyni porusza się z niesamowitą gracją. Kiedy wdrapali się na piętro gospodyni wskazała im pokoje, które mogli zająć. Wyjaśniła też, że na końcu korytarza jest pokój z balą, w której można zażyć kąpieli.
– Dziękujemy – powiedziała Addie w języku cwergów. Ten język zawsze sprawiał jej najwięcej trudności, ale znała kilka przydatnych zwrotów.
Elfka kiwnęła głową i ruszyła w drogę powrotną.
- Drużyna, zarządzam odpoczynek – powiedział z ulgą Ull zmierzajać do najblizszych drzwi.
Offline
Dziewczyna uchyliła usta chcąc coś powiedzieć, ale zamiast tego ziewnęła przeciągle, walcząc z co chwila uparcie opadającymi powiekami.
-W ogóle lepiej nie szalejmy z niczym- Powiedziała, kiedy w końcu atak ziewania jej minął. Stanęła przy jednej z drewnianych belek, które podpierały sufit i oparła się o nią. Nawet nie wiedziała, kiedy głowa odchyliła się jej w bok, a oczy przymknęły domagając się chociaż chwili odpoczynku, nawet gdyby to oznaczało, że miała zasnąć na stojąco. Przyjemne ciepło, gwar, muzyka to wszystko działało niesamowicie kojąco. Brakowało jej tego, aby w końcu przestać nocować gdzieś w lasach czy na łąkach. Miała wtedy bardzo płytki sen i każdy nawet najmniejszy dźwięk był w stanie ją z niego wyrwać. Tym razem tą osobą był Ull, który powrócił do nich z dobrymi informacjami, że załapali się akurat na ostatnie pokoje. Robin kiwnęła do niego lekko głową i uśmiechnęła się nieznacznie. Wszyscy poszli na piętro tam gdzie prowadziła ich elfka, a kiedy każdy stanął przed swoim pokojem, dziewczyna rozejrzała się po towarzyszach.
-No to, dobranoc- Wymamrotała do nich, i zniknęła za drzwiami. Pokój nie był duży, ale drewniane meble dodawały mu przytulności. Duże łóżko, było głównym celem dziewczyny i to do niego podeszła w pierwszej kolejności. Nie miała siły na podziwianie widoku z okna, czy na ogólny zachwyt, po prostu położyła topór na łóżku, a zaraz potem sama na nim legła. Nie zdążyła się nawet przykryć, bo kiedy tylko głowa spoczęła na poduszce od razu powieki same się zamknęły, a ona zasnęła trzymając cały czas jedną dłoń na toporze.
Obudził ją gwar, który musiał dochodzić z zewnątrz. Uchyliła powieki i odkryła, że przez cały ten czas spała w jednej pozycji. Tak jak legła na łóżku tak już w nim spała. Przekręciła się na plecy, aby spojrzeć na kamieno-drewniane sklepienie sufitu. Ból mięśni spowodowany wczorajszym wysiłkiem, dał o sobie znać. Jęknęła cicho i ponownie przymknęła powieki. Przynajmniej nie czuła już takiego zmęczenia jak wcześniej. Zmuszając się z całych sił spuściła stopy z łóżka i podpierając się nieco dłońmi wstała, aby podejść do okna. Faktycznie na ulicach pojawił się większy tłum. Uśmiechnęła się lekko sama do siebie po czym oparła się o kamienną dziurę, która była oknem. W różne strony przemykały krasnoludu. Niektórzy taszczyli na plecach kilofy, inni worki w których coś głośno brzęczało. Kobiety robiły zwykłe domowe sprawunki, a elfy chociaż wyróżniały się pośród tłumu, zdawały się nie robić sobie z tego absolutnie niczego.
-Chyba nikt mi w to nie uwierzy- Powiedziała sama do siebie. Kiedy wróci i będzie miała komu opowiedzieć te wszystkie historie, to pewnie każdy uzna, że fantazja ja za bardzo poniosła. W końcu odepchnęła się od okna i wyszła z pokoju, aby udać się do łazienki. Ciepła kąpiel to było właśnie to czego było jej teraz trzeba. Chciała zmyć z siebie cały brud i smród jaki przywlekła ze sobą z wcześniejszej krainy. Na widok wypełnionej po brzegi bali z parującą wodą uśmiechnęła się lekko i bez chwili zastanowienia zrzuciła z siebie wszystkie ciuchy nie dbając nawet o to gdzie je kładzie. Od razu weszła do gorącej wody i poczuła ulgę. Napięte mięśnie rozluźniły się, a problemy jakie rozpamiętywała w swojej głowie ulatywały razem z parującą wodą. Dziewczyna zsunęła się nieco w bali i zanurzyła pod wodę z zamkniętymi oczami wstrzymując na chwilę oddech.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.074 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.5 MB (Maksimum: 1.92 MB) ]