Nie jesteś zalogowany na forum.
Zwykła gra dla rozluźnienia przeszła w zgoła innym kierunku niż zamierzali. Clint w pewnym momencie musiał co chwila ustępować miejsca nowym graczom, którzy byli chętnie zmierzyć się z dziewczyną. Każdy z nich podchodził do niej lekceważąco, a kiedy ostatecznie musiał odejść od stołu ze znacznie pomniejszonym majątkiem, klął w niebo głosy. Wokół Robin na stole zaczynała piętrzyć się pokaźne górka sakiewek, które były wypełnione monetami, oraz również puste kufle z piwem, które dziewczyna ambitnie opróżniała, z resztą nie tylko piwo dzisiejszego dnia wypiła. Clint siedział oparty o ścianę i podpierał pięścią głowę. Wyglądał raczej na człowieka zrezygnowanego. Bez wątpienia próbował dziewczynę odciągnąć od gry, ale ta korzystając ze swojej dobrej passy, postanowiła wykorzystać ją do końca.
-HA!- Krzyknęła w końcu i rzuciła karty na stół, a krasnolud otworzył szerzej oczy ze zdziwienia, po czym ukrył twarz w dłoniach wyraźnie załamany swoją przegraną.
-No już, wyskakuj z fantów- Powiedziała i wyciągnęła w jego stronę dłoń. Krasnolud niechętnie sięgnął do sakiewki, którą rozsznurował i przechylił ją, a zawartość wypadła na ręce dziewczyny. Jak się okazało Robin wygrała, trzy dość pokaźnych rozmiarów rubiny.
-Dziękuję- Powiedziała w języku krasnoludów. Widocznie zabawa była na tyle przednia, że niektórzy towarzysze jej gry, postanowili trochę ją poduczyć swojego języka. Elfka, która obsługiwała towarzystwo miała pełne ręce roboty. Dawno nie było tu takiego tłumu i takiej wrzawy jak dzisiaj.
-No to, kto nastepny?- Zapytała się patrząc bo zebranych osobach wokół niej.
-Może już...- Urwał, bo naprzeciw dziewczyny zasiadł kolejny krasnolud, a dziewczyna zajęła się rozkładaniem kart.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Ullowi udało się przedrzeć na początek tłumu starał się nie wyciągać pochopnych wniosków, ale sytuacja była prosta. Robin ogrywała każdego przeciwnika jaki zasiadł na przeciwległym końcu stołu.
Skrzyżował dłonie na piersi i uśmiechnął się. Ta dziewczyna nie przestawała go zadziwiać. Kątem oka dostrzegł pokaźną górkę sakiewek obok dziewczyny. Musiał to przerwać, inaczej będzie mógł się pożegnać z przespanymi nocami, takiej kasy trzeba pilnować. Zanim krasnolud złapał za karty przewodnik położył dłoń na jego ramieniu.
- Pozwól przyjacielu - powiedział zaciskając palce.
Krasnolud burknął pod nosem. Zabrał ze stołu swoją sakiewkę i wstał z krzesła. Ull usiadł na jego miejscu wdychając ciężko. Oparł się plecami o krzesło i uśmiechnął cwaniacko.
- Gramy? - zapytał unosząc brew.
Offline
Robin drgnęła, kiedy usłyszała głos Ulla i spojrzała na mężczyznę, który zgłosił na kolejnego jej przeciwnika. Clint dostrzegł w nim swoją nadzieję, ale kiedy usłyszał, że też chce zagrać załamał się.
-Może już wystarczy- Powiedział i obdarzył Ulla porozumiewawczym spojrzeniem, aby może coś zrobił i zaprowadził dziewczynę spać. Robin ewidentnie wypiła trochę za dużo. Na policzkach jak i nosie pojawiły się rumieńce od ilości wypitego alkoholu i lekko się kołysała na boki.
-Ogrywa każdego, chociaż raz miałem nadzieję, że to ona przegra, ale ostatecznie nie dość, że odkuła się to jeszcze posłała biedaka w samych gaciach do domu- Powiedział i wskazał głową na stos ubrań łącznie z butami, które spoczywały obok dziewczyny
-Oj daj spokój- Rzuciła w stronę Clinta -A właśnie, mamy nowe zwierzątko- Powiedziała do Ulla z uśmiechem
-Po co ci ta lama?
-Zawsze chciałam mieć lame, po za tym mogłam wybrać ją, albo żonę tego krasnoluda, chociaż ją to mam wrażenie, że oddałby za darmo- Wyjaśniła, a język lekko się jej plątał. Potasował karty i rozdała je po równo między siebie a Ulla
-No dobra, dobra, ale co chcesz postawić, panie biorę wszystko co chce?- Rzuciła do nieco i uśmiechnęła się cwaniacko.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull popatrzył na skarbiec Robin. Lamy się nie spodziewał. Powstrzymał sie od śmiechu, który pchał mu się na usta. Kiedy Robin zapytała o stawkę. przechylił lekko głowę. Była już mocno pijana więc nawet nie będzie musiał oszukiwać żeby z nią wygrać. Położył dłoń na stole zaczął rytmicznie stukać palcami w blat. Zamiast użyć słów, wykrzywił usta w sposób jaki oznaczał “ czemu nie”.
- Ale to działa w obie strony. Jeśli wygram może żądać dowolnej rzeczy - postanowił jednak się odezwać. Nie zamierzał sobie odmówić przyjemności zyskania od Robin długu, który będzie musiała spełnić.
- Zaczynaj Biedroneczko - rzucił zbierając swoje karty ze stołu.
Offline
Dziewczyna zmarszczyła brwi, kiedy Ull postanowił wygłosić swoją ofertę. Zastukała kilka razy obcasem o drewnianą podłogę i zaczęła się zastanawiać. Nie trwało to długo, po chwili uśmiechnęła się lekko
-Niech będzie- Clint westchnął głośno i ukrył twarz w dłoniach. Czuł, że to nie skończy się dobrze i z resztą nie miał zamiaru już brać w tym hazardzie dłużej udziału.
-Ja mam dość, nie trzeba było jej uczyć grać- Wyrzucił sobie i podniósł się z krzesła. Przeszedł obok Ulla i klepnął go w ramię
-Miej na nią oko, aby nie władowała się w nic- Potrzebował chwili przerwy od tej wrzawy, w końcu siedzieli tu już z dobrą godzinę jak nawet nie więcej. Robin chwyciła swoje karty i zaczęła się im uważnie przyglądać, alizowała ich układ, oraz wszystkie inne układy, jakie mogła stworzyć. Czasami odrzucała karte, aby wziąć kolejną ze stosu kart wolnych w nadziei, że następna da jej większą przewagę. Trzeba było przyznać, że nie była łatwą przeciwniczką, i pomimo wypitego alkoholu potrafiła w dość rozsądny sposób rozporządzać swoimi kartami.
-No dobra, to chwila prawdy- Powiedziała i rozłożyła swoje karty na stole, ukazując ich wartość. Układ był dość mocny, ale zdecydowanie nie był tym najlepszym, jaki mógł jej przypaść. Wzrok wszystkich gości spoczął na Ullu czekając na jego ruch, oraz na wynik tej gry. Niektórzy w głębi duszy pewnie modlili się o to, aby dziewczyna chociaż jeden raz przegrała. Ruda kątem oka zauważyła, jak kilku krasnoludów przekazuje sobie sakiewki z ręki do ręki najpewniej zakładając się o to kto z nich przegra. Patrzyła się Ullowi w oczy z wyraźną niecierpliwością.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull spojrzał na przeciwniczkę znad rozłożonych w wachlarz kart. Jego mina pozostawała niezmienna. Postanowił chwilę potrzymać ją w niepewności. Jednak jego prawdziwa natura wygrała. Cmoknął kręcąc delikatnie głowa. Rozkładał powoli karty jedną po drugiej. Kiedy wszyscy zebrani mogli zobaczyć jakie figury udało mu się zebrać zapadła na chwile gobowa cisza. Figury zebrane przez Ulla okazały się mocniejsze. Po chwili podniosło się prawdziwe poruszanie. Zebrani, którzy postawili na Ulla zaczęli wydawać z siebie okrzyki radości. Klepali go po plecach, gratulowali. Po chwili tłumek zaczął się rozrzedzać. Wygrani postanowili opić sukces mężczyzny. Ull wstał z krzesła i zebrał talię. Elfka która kręciła się przy stolikach jakby wyprzedziła jego pytanie i podała mu worek.
Ull zaczął pakować fanty Robin.
- Fortuna bywa przewrotna- skomentował zawiązujac supeł na górze worka. Złapał Robin za ramię i dźwignął ją do góry.
- Teraz spać. Jutro będzie cię boleć głowa - dodał prowadząc rudą w stronę schodów.
Offline
Dziewczyna patrzyła jak Ull rozkłada karty, a jej uśmiech z każdą kolejną kartą znikał z jej twarzy, aż w końcu nie było już po nim śladu. Walnęła otwartą dłonią o stół i rzuciła coś pod nosem. Nie spodziewała się tego, że przegra, ale właśnie taki był hazard. Raz szło świetnie, aby po chwili zaliczyć wtopę życia. Przewróciła oczami, kiedy Ull postanowił przejść do puenty.
-A modliłam sie w duchu, abyś nie komentował, ale widocznie ciebie to przerosło- Rzuciła w jego stronę, jednak mimo wszystko uśmiechnęła się wesoło. Ull pomógł jej wstać i dopiero wtedy poczuła prawdziwe uderzenie wypitego alkoholu. Zachwiała się i zatoczyła prosto na mężczyznę.
-Oj- Powiedziała i zachichotała cicho. Jej kroki były wyjątkowo niezdarne. W tym stanie okazało się, że dwie nogi to zdecydowanie za dużo jak na jej umysł, a wejście po schodach wydawało się trwać znacznie dłużej niż normalnie. Pewnie gdyby nie oparcie Ulla, to dziewczyna ostatecznie by zleciała ze schodów, albo gdzieś w ich połowie by zrezygnowała z dalszych prób wejścia na nie. Próbowała mu coś tam po drodze opowiadać, ale z każdym jej krokiem słowa stawały się coraz bardziej niewyraźne. Odprowadził ją do pokoju i usadził na łóżku, na które dziewczyna od razu legła.
-Jaki dżentelmen. Wybawia damę z opresji- Rzuciła w jego stronę z uśmiechem, jednak kiedy zaczał się odwracać mógł poczuć jak Robin chwyta go za rękę
-Zostań- Powiedziała i spojrzała mu w oczy
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull próbował utrzymać Robin podczas drogi na schodach. Utrzymanie dziewczyny, która zdawała się być na statku podczas sztormu nie było prostym zadaniem. Robin co chwila stawała, gdy przypominała jej się jakaś fascynująca historia. W końcu dotarli do odpowiedniego pokoju. Ull posadził Robin na łóżku a worek kopnął w kąt pokoju.
- Daleko mi do gentelmana - prychnął wesoło. Zaczął się wycofywać na korytarz. Wtedy poczuł na nadgarstku mocny uścisk.
Poprosiła go by z nią został. Oblizał dolna wargę, zastanawiając się co powiedzieć. Istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że powiedziała to tylko pod wpływem alkoholu.
Odwzajemnił jej spojrzenie. Wiedział co powinien powiedzieć, ale jakoś te słowa nie chciały mu przejść przez usta.
- Jesteś pijana, Biedroneczko. To chyba nie jest najlepszy pomysł. A jeśli rano o tym zapomnisz i postanowisz odsunąć się za pomocą paru kopniaków? Mam delikatną skórę - próbował obrócić to w żart, ale wzrok Robin nie zmienił się ani przez sekundę. Wpatrywała się w niego tym samym zdeterminowanym wzrokiem.
Wtedy w jego głowie pojawiło się jedno pytanie “ Czemu nie”.
- Posuwaj się mała - westchnął kiwając głową na druga stronę łózka. Wyswobodził się z jej uścisku i przeszedł przez pokój. Ściągnął koszulę, po czym powiesił ją na oparciu krzesła. Usiadł na łóżku przecierając twarz dłońmi. Nadal nie był do końca przekonany.
- Ale jeśli spróbujesz jaki nieprzyzwoitych rzeczy zacznę krzyczeć - dodał układając się na plecach. Włożył rękę pod głowę i zaczął gapić się w sufit. “Może tak, się ulotnić jak uśnie?” Zanim zaczął się nad tym zastanawiać jego uwagę zwrócił ruch po drugiej stronie łóżka.
Offline
Robin uśmiechnęła się lekko, będąc już w półśnie. Mimo to odsunęła się nieco na bok, aby zrobić mężczyźnie miejsce. Być może rano będzie tego żałować, albo będzie sobie wytykać to, że więcej już nie będzie pić, ale to dopiero rano. Co było teraz działo się teraz, a na trzeźwo pewnie nie miałaby takiej odwagi, aby go o to poprosić. Uchyliła na chwilę powieki i obserwowała jak Ull ściąga swoją koszule, a zaraz potem kładzie się obok niej.
-Ja?- Oburzyła się -Ja jestem grzeczną dziewczynką- Nie chodziło jej o żadne zbereźne akty. Po prostu kiedy zaczęła się nad tym zastanawiać, to odczuwała samotność. Zawsze była sama, ale przy nim to się zmieniało. Umiał ją pocieszyć, a nawet rozbawić, chociaż jego żarty bardzo często doprowadzały ją do furii, to ostatecznie naprawdę poprawiło jej to nastrój. Przez chwilę wpatrywała się w twarz mężczyzny z lekkim uśmiechem, aż w końcu powieki jej opadły i zasnęła. Nim, jednak wpadła w głębszą fazę snu, przysunęła się nieco bliżej Ulla i przerzuciła mu rękę przez brzuch obejmując go delikatnie. Rano pewnie oprócz kaca mordercy będzie miała też kaca moralnego, ale kto by się w tej chwili tym przejmował. Na pewno nie ona.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy położyła rękę na jego brzuchu drgnął niespokojnie. Spojrzał na jej twarz. Nie miał wątpliwości, że usnęła. Prychnął delikatnie pozostawiając gest rudej bez komentarza. Przekręcił się na bok by lepiej moc się jej przyjrzeć. Wyglądała tak spokojnie. Na co dzień żywiołowa i nieprzewidywalna, w nocy zmieniała się w kogoś zupełnie innego, wszystkie maski zostały ściągnięte.
Wiedział, że to tylko iluzja. Miła chwila. Kim tak naprawdę był? Kłamcą? Oszustem? Morderca? Czy facetem, który podjął kilka złych decyzji? Za pewnie wszystkim na raz. Dlatego nie mógł się angażować, nie chciał. To nie była jego prawdziwa twarz, to było tylko zaklęcie. Gdyby je zrzucił za pewnie skończyło by się to jak poprzednim razem. Stracił wszystkich bliskich, dlatego zdecydował się zamknąć serce. Wszystko szło dobrze, dopóki do małej wioski w świecie graniczącym z światem umarłych nie zawitały dwie kłótliwe dziewczyny. Obie miały w sobie coś interesującego, coś co przyciągało uwagę, ale czy znów nie pomylił swoich uczuć.
Obudził się dość gwałtownie, coś mu się śniło, ale kiedy starał sobie przypomnieć sen ten zakopał się w jego umyśle. Przetarł dłońmi twarz odganiając resztki snu. Coś się zmieniło, czuł się inaczej. Może wyspanie się w miękkim łóżku było zbyt rzadkim zjawiskiem o po prostu się odzwyczaił. Przeciągnął się i właśnie wtedy dotarło do niego, dlaczego czuł się inaczej. Na przedramieniu dojrzał podłużną bliznę. Nie powinien jej mieć. Zaklęcie zaczęło zanikać. Zaklął w myślach za swoją nieostrożność. Musi wyjść zanim Robin się obudzi. Będzie dość niezręcznie kiedy zamiast twarz Ulla ujrzy inną, znaną, ale nie w zupełnie innym świecie.
Offline
Robin odpłynęła w dość spokojny sen. Chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła się naprawdę bezpiecznie. Przez sen mimowolnie wtuliła się w tors Ulla zwijając się niemal w pozycję embrionalną zupełnie tak jakby była małym dzieckiem, które przez długi czas błądziło w ciemności, i w końcu dostrzegło bezpieczną przystań, w której mogła chwilę odpocząć. Rude pasma włosów, były rozrzucone na poduszkach. Chociaż gdyby się uważniej przyjrzeć przypominały naprawdę szalejące płomienie. Była specyficzna, w rzeczywistości delikatna, spragniona bliskości, której nie zaznała w życiu, ale na codzień musiała być twarda, bo właśnie tego wymagało od niej życie, które ją ukształtowało. W pewnym momencie po prostu przestała umieć inaczej. Zakrywała swoje prawdziwe lęki i obawy, wszystkie słabości złośliwością, wybuchowością, czy czasami spontaniczną radością. Była mieszanka wszystkich emocji, które potrafiły ujawniać się jedna po drugiej. Teraz z kolei na jej twarzy panował błogi spokój, niezmącony niczym. Jej przeszłość podczas snu nie miała nad nią władzy tak samo jak obawy. Ruda mruknęła cicho przez sen i poprawiła się nieco na łóżku, a swoją dłoń ułożyła w miejscu gdzie było serce Ulla. Mógł dostrzec na jej różowych ustach delikatny uśmiech, który nie znikał.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Robin poruszyła się, ale nie obudziła. Nadal była w niego wtulona. Musiał już iść, za chwilę jego ciałem będą rzucać drgawki zmieniające kształt ciała. Ostrożnie ujął jej dłoń i położył na jej brzuchu. Wyślizgnął się z łóżka najdelikatniej jak tylko mógł. Podszedł do krzesła i zgarnął z niego swoja koszule. Włożył ja pospiesznie poprawiając rękawy. Obejrzał się jeszcze raz na śpiącą rudowłosa. Westchnął łapiąc się pod boki. Przeszło mu przez myśl, że może faktycznie stracił rozum. Robin znów się poruszyła. Ruszył do drzwi. Otworzył je najciszej jak umiał. Pech chciał, że w chwili gdy otworzył je na oścież na korytarz pojawiła się znajoma postać.
Offline
Clint wychodząc ze swojego pokoju i udając się w stronę w której znajdowała się łazienka, o mało co nie zderzył się w chodzącym z pokoju Robin Ullem. Zatrzymał się i spojrzał na mężczyznę. Ile to czasu już minęło od kiedy zostawił go sam na sam z Robin, a teraz nakrywał go jak wychodził cichaczem z jej pokoju. Zmarszczył lekko brwi. Nie rozumiał co działo się między tą dwójką, szczególnie, że wcześniej nie wykazywali w stosunku do siebie żadnych bardziej romantycznych emocji. Nawet Natasha nie umiała ukryć tego, że podkochuje się w Banerze, a Robin zrobiła to wręcz po mistrzowsku. Pewnie gdyby nie te dwa incydenty, to Clint dalej byłby w błogiej nieświadomości. Zmierzył Ulla chłodnym spojrzeniem od stóp do głów. Nadal traktował Robin jak swoją podopieczną, można powiedzieć, że nawet chętnie adoptowałby ją do swojej rodziny. Pasowała do niej jak ulał. Odnalazła by się wśród jego dzieci, które potrafiły rozpętać podobny chaos co ona. Jednak czy Ull był odpowiednim typem do ulokowania swoich uczuć. On odbierał go jako lekko ducha, był niczym pyłek na wietrze, który lądował w różnych miejscach.
-Nie będę ani ciebie, ani jej oceniać- Odezwał się w końcu po chwili dość krępującego milczenia
-Ale nie uważasz, że to nie dobrze dawać jej złudne nadzieje. To jeszcze dziecko, chociaż fizycznie wygląda na dojrzałą kobietę- Tak właśnie nadal ją widział. Nie umiał tego przepędzić ze swojej głowy. Cały czas jak na nią patrzył widział tą samą Robin, którą przyprowadził Stark i oznajmił, że od teraz będzie z nimi mieszkać, a oni muszą zająć się tym, aby zrobić z niej przykładnego obywatela.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Zanim postanowił się odezwać najpierw upewnił się, że zamknął drzwi. Zaczął czuć mrowienie w palcach, ale nie mógł zbyć Clinta od tak. Skrzyżował ręce na piersi, oparł się o framugę.
– Oceniać? Ale nie bardzo rozumiem za co. Nic się przecież nie stało – odpowiedział zgodnie z prawdą. Doświadczenie jakie nabrał na obcowaniu z kobietami było dla niego cenne. Wiedział, kiedy może sobie pozwolić na więcej, a kiedy lepiej odpuścić. Od razu widział w Robin jej niewinność. Wiedział, że to dla niej nowe doświadczenia i schlebiało mu, że to nim się zainteresowała. Nie był potworem bez serca. To, że lubił spędzać noce z kobietami nie oznaczało, że rzucał się na każdą jaką spotkał.
– Żeby narobić nadzieję najpierw musiałyby paść słowa. Takowych nie było więc nie masz czymś się przejmować. Ale jeśli to cię uspokoi i dasz mi spokój to dodam, że nie zrobię niczego, dopóki o to nie poprosi. Zadowolony? – powiedział nieco pretensjonalnym tonem. Nie miał teraz czasu na gadki. Czuł jak mrowienie przechodziło na kolejne części ciała.
Odepchnął się od drzwi i ruszył w stronę swojego pokoju. Obrócił się jeszcze raz w stronę łucznika
– A nie przyszło ci do głowy, że może czas przestać traktować ją jak dziewczynkę. Przestała nią być. Może czas dać jej rozwinąć skrzydła?
Poczuł pierwszy skurcz, ale bez ryzyka nie ma zabawy.
Offline
-Czasami gesty wystarczą, i nie potrzeba do tego słów- Odpowiedział mu wodząc za nim wzrokiem
-Po prostu nie chcę, aby znowu się zawiodła. Teraz się obudzi i odkryje, że zniknąłeś. Znowu ktoś w jej życiu zniknął- Nie chciał robić mu z tego tytułu wyrzutów. Sam w swoich latach młodości nie był święty i zdarzało mu się uciekać od dziewczyny, za nim wstało słońce, ale Robin była inna. I nie chciał, aby znowu cierpiała.
-Nie uważasz, że dość się wycierpiała, i cierpi cały czas, chociaż tego nie pokaże, bo tego udało się nam ją nauczyć- Bycie bohaterem nie było łatwe. Słabości bardzo często należało schować gdzieś głęboko, nie można było ich ot tak wywlekać na światło dzienne bo bardzo często kończyło się to tragicznie
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Nie mógł uwierzyć, że dał się wciągnąć w tą głupią gadkę. Chyba wyraził się dość jasno, ale widocznie łucznik postanowił nadal w to brnąć.
– Idę do pokoju obok. Nie wyjeżdżam. W porównaniu do niektórym mam co robić. Między innymi zajmować się wami. Przypominam, że jedna z nas leży u uzdrowiciela i nie wiadomo, czy przeżyła noc więc tak wychodzę po cichu by uniknąć pytań, na które nie znam odpowiedzi – odparł próbując trzymać nerwy na wodzy.
– Każdy cierpi z jakiegoś powodu – dodał krzywiąc się przy tym. Ból robił się coraz mocniejszy. Nie powstrzyma już przemiany zwrotnej. Wziął głęboki oddech.
– Jeśli się okaże, że to przyniesie tylko cierpienie, odpuszczę, zadowolony? Mam nadzieje Koniec rozmowy – warknął po czym ruszył do pokoju. Zdążył zakluczyć drzwi. Skurcz powalił go na podłogę. pilnował by nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Wbił paznokcie w podłogę. Po czole zaczęły spływać kropelki potu, bolało go całe ciało. Nie tylko mięśnie. Kości, narządy dosłownie każda komórka zaczęła płonąć żywym ogniem. Przyłożył czoło do podłogi. Kiedy ustało powoli wstał. Stanął przed lustrem. Kiedy spojrzał w swoje własne oczy ogarnęła go niewysłowiona ulga.
– Tęskniłem – powiedział z lekkim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Przeciągnął się i podszedł do torby szukając odpowiednich naparów, które pomogą mu mniej boleśnie przejść kolejną.
Kiedy wyciągnął buteleczkę przeszło mu przez myśl, co by zrobiła Robin, gdyby zobaczyła kim tak naprawdę się zainteresowała.
Odkorkował buteleczkę i wypił jej zawartość. Powinien nieco odczekać, ale nie miał na to czasu. Rozebrał się do naga i znów stanął przed lustrem. Tak było łatwiej mu się skupić. Zaczął od włosów. Złapała w dłonie miedziane kosmyki. Za każdym pociągnięciem zaczynały ciemnieć. Kiedy ich kolor był wystarczająco dobry przyszedł czas na twarz. Ułożył dłonie na kościach policzkowych i mocno naciskając zaczął nadawać im prawidłowy kształt.
Offline
Clint westchnął ciężko. Miał przedziwne wrażenie, że to wszystko nie przyniesie niczego dobrego.
-Tylko pytanie ile ona jeszcze wytrzyma- Powiedział już do siebie, kiedy Ull zniknął za drzwiami swojego pokoju. Każdy człowiek miał swoje granice wytrzymałości. On przekroczył je już dawno temu, i doskonale wiedział co wtedy się działo. Nie chciał w pewnym momencie stanąć naprzeciwko Robin i widzieć w niej wroga, a obawiał się, że kolejne rozczarowanie, kolejne zdeptane marzenia mogą do tego doprowadzić. Podszedł do drzwi pokoju dziewczyny i uchylił je delikatnie. Spojrzał na śpiącą rudą i uśmiechnął się lekko do siebie. Wiedział, że kiedy tylko zauważy, że to wszystko co się działo zacznie iść w złym kierunku będzie musiał zareagować, nawet jeżeli jej się to nie spodoba. Po prostu chciał ją chronić. Dlatego nie był fanem pomysłu odszukania Lokiego. Jego uczucia były zbyt zdradliwe. Co jeżeli to wszystko kiedy jeszcze żył było tylko grą, kolejną iluzją którą wykorzystał, aby posiąść Robin, której moc mogła okazać się przydatna. Zamknął cicho drzwi za sobą i udał się do łazienki tak jak wcześniej planował.
............................................................................
Robin obudził ból głowy tak potworny, że przez chwilę miała wrażenie, że ktoś włamał się do niej i przywalił jej tym magicznym toporem prosto w głowę i przepołowił ją na dwie części.
-O boże- Jęknęła i przystawiła dłoń do czoła przekręcając się na plecy. Świat wydawał się jej wirować, a każdy oddech sprawiał, że robiło się jej niedobrze. To był ten moment w którym żałowała absolutnie każdej podjętej decyzji wczorajszego dnia. Każdego wypitego kufla czy kieliszka. Dopiero po chwili wspomnienia sprzed snu do niej wróciły. Sięgnęła dłonią w stronę gdzie ułożył się Ull obok niej, jednak jej dłoń napotkała jedynie pustą i rozkopaną kołdrę. Kiedy wyszedł, jak spała, czy niedługo przed jaj przebudzeniem, tego nie wiedziała i nie miała siły nad tym się zastanawiać. W końcu, jednak nudności osiągnęły swoje apogeum. Poderwała się gwałtownie z łóżka nie zważając nawet na to, że nogi miała jak z waty. Podbiegła do pobliskiej misy, która w teorii powinna służyć do obmywania twarzy i po prostu zwymiotowała do niej, odgarniając pojedyncze pasma włosów, które nachodziły jej na twarzy.
-Bogowie- Wydusiła z siebie, kiedy pierwsza fala nudności minęła, po czym opadła na kolana, czując się absolutnie paskudnie
-Więcej nie pije- Obiecała sobie sama. Zabawa zdecydowanie za bardzo ją wczoraj poniosła. Chwilę jej zajęło zanim poczuła się nieco lepiej. Nie obyło się również bez kolejnych rozrzutności w postaci opróżniania swojego żołądka, z tak naprawdę absolutnie niczego. Po raz kolejny otarła usta i spojrzała w lustro nad misą. Wyglądała jak żywy tup. Spocona od wysiłku twarz, wraz z podkrążonymi oczami sprawiał wrażenie, że wyglądała jakby ktoś bawił się właśnie w nekromancje i spróbował przebudzić ją ze zmarłych. Podniosła się powoli z ziemi starając się jak najmniej wzruszać swoją żołądkiem, po czym wyszła z pokoju i zeszła na dół do gospody. Potargane rude włosy jasno wskazywały na ciężki poranek. Opadła na krzesło pobliskiego stołu i przymknęła oczy przykładając dłoń do czoła, licząc na to, że zminimalizuje to chociaż trochę ból głowy, który wydawał się rozsadzać jej czaszkę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy doprowadził się do porządku ubrał się czyste ciuchy i wyszedł z pokoju. Skierował się od razu na dół. Kiedy zobaczył Robin siedzącą przy jednym ze stołów prychnął rozbawiony. Podszedł na baru po dzban wypełniony woda. Od razu wyczuł delikatną cytrusową nutę. Postawił dzbanek przed rudą i uśmiechnął się łobuzersko.
– Któż to wstał? – zapytał siadając naprzeciw niej. – Nasze słoneczko – złapała za kufel i nalał do niego lekko różowej wody. Podsunął go prosto w dłonie Robin.
– Niech zgadnę… więcej nie piję – zaśmiał się podpierając brodę o pięść.
Offline
Każdy najmniejszy dźwięk sprawiał jej ból, a w gospodzie jak zwykle było dość głośno. Spod lekko przymkniętych powiek spoglądała w stronę baru, gdzie elfka, która roznosiła napoje i posiłki brzęczała naczyniami, a przynajmniej tak się jej wydawało. Każdy dźwięk był znacznie głośniejszy niż normalnie. Kobieta dostrzegła Robin i uśmiechnęła się w jej stronę, kręcąc z politowaniem głową.
-Błagam, ciszej...- Jęknęła, kiedy usłyszała głos Ulla, który wyrósł przed nią niczym góra. Zasłoniła dłońmi uszy. Nic to jednak nie dało, bo szum w uszach zdawał się być jeszcze gorszy niż hałas jaki panował wokół niej. Przymknęła powieki i uchyliła je dopiero wtedy kiedy poczuła jak w jej dłonie jest wsuwany kufel. Pierwsza jej myśl była taka, że Ull postanowił wyleczyć ją klinem, co na samą myśl wywołało kolejną falę nudności, jednak odetchnęła z ulgą, kiedy dostrzegła, że nie był to alkohol. Przystawiła kufel i wypiła połowę jego zawartości niemal duszkiem.
-Dobij mnie- Jęknęła i odstawiła kufel na stół. Tak podle nie czuła się nawet wtedy, kiedy ten cholerny pająk ją dopadł. Przy tym co przechodziła teraz, strzał żrącym jadem wydawał się być wręcz przyjemnością.
-Nigdy więcej alkoholu do ust nie wezmę- Powiedziała do niego i wypuściła głośno powietrze z płuc. Pomimo swojego paskudnego samopoczucia, miała wrażenie, że właśnie tego potrzebowała. Wyluzowania się, chwili w której mogła odrzucić wszystkie dręczącą ja myśli, i po prostu się zabawić.
-Kiedy wyszedłeś?- Zapytała się po chwili lekko zachrypniętym głosem. Z wczorajszego dnia pamiętała tylko pewne fragmenty. Od momentu, kiedy wstała od stołu jej pamięć zdawała się rozmywać, ale moment w którym Ull ułożył się obok niej pamiętała, a przynajmniej tak się jej wydawało.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull z uśmiechem na ustach słuchał jęczenia Robin na temat tego jak bardzo źle się czuje. Sam mógł wlewać w siebie hektolitry alkoholu. Przez to, z był pół olbrzymem potrzebował znacznej ilości trunków, zęby poczuć tak duży stan upojenia. Kiedy zapytała, kiedy wyszedł uśmiech nieco przybladł. Jednak pamiętała.
– Niecałą godzinę temu. Umyłem się, przebrałem. Zszedłem sprawdzić czy nie przyszła wiadomość od uzdrowiciela – wyjaśnił podając tyle informacji, ile uznał za stosowne.
Pomachał ręką w stronę kelnerki i zapytał w ich języku o wiadomość. Dziewczyna pokiwała głową i odeszła. Wróciła po chwili trzymając niewielką karteczkę. Podała ja Ullowi i wróciła do swoich zajęć. Ull rozłożył kartkę, gdzie równym pismem była zapisana krótka wiadomość. – Addie się obudziła. Gorączka spadła, ale nadal jest osłabiona – przeczytał na głos.
Westchnął z ulgą. Przynajmniej jeden kłopot z głowy.
– Przekąszę coś i pójdę do niej – powiedział wstając od stołu by zamówić śniadanie.
….
Addie obudziła się zlana potem. Cały czas męczyły ja dreszcze, a ból mięśni nie pozwalał się ruszać. Od razu nad jej głową pojawiła się postać uzdrowiciela. Elf uniósł jej głowę i przystawił do ust kubek z jakimś dziwnym napojem. Wypiła dwa małe łyki. Jej głowa znów wylądowała na poduszce. Kobieta skrzywiła się kiedy okazało się, że poduszka była cała mokra. Odnalazła ostatni suchy skrawek miękkiego materiału. Z jej oczu poturlały się łzy. Kiedy odzyskała świadomość zaczęły ją trawić wyrzuty sumienia i ból po stracie. Wiedziała o istnieniu dziecka kilka godzin, ale zdążyła się do niego przywiązać, a nawet pokochać. Nie miała siły szlochać. Medyk badał ją i próbował poić. Odpowiadała na pytania krótko, nie zawracała sobie głowy pogawędkami. Nie do końca pamiętała jak tu się znalazła. Zdawało się jej, że widziała Robin, ale wspomnienia zostały jakby za mgłą. Ktoś jeszcze tam był. Ull. Wbudował stos, a więc już wiedzieli. Znów się rozpłakała.
Offline
Do Robin dość powoli dochodziły słowa Ulla i była w stanie zdobyć się na jedynie ciche "aha". Jednak kiedy, temat zszedł na Addie przypomniała sobie to co działo się nim, postanowiła się upodlić do końca. Chociaż łączenie wątków przychodziło jej ze sporym trudem, to pojedyncze słowa takie jak "dziecko", "strata", "śmierć" łączyły się w całą historię. Spojrzała na elfkę, która przyniosła do nich liścik
-A co mam zrobić z lamą? ten zwierz żre i żre?- Zapytała się Ulla, a kiedy ten łaskawie przetłumaczył Robin, ona otworzyła szerzej oczy
-Z JAKĄ LAMĄ?!- Wykrzyknęła nagle, ale szybko odkryła, że był to błąd, bo ból znowu eksplodował w jej głowie, co skutkowało kolejnymi zawrotami. Zabawa musiała być przednia skoro nagle stała się właścicielką żarłocznego zwierzęcia. Jej myśli szybko zostały, jednak przekierowane ponownie na Addie. Ull na szczęście odczytał z karteczki dobre wiadomości, co sprawiło, że ruda odetchnęła z wyraźną uglą, albo chciała powstrzymać kolejną falę nudności. Jedno z dwóch.
-Pójdę z tobą, spacer mi dobrze zrobi, a po za tym w tym stanie nie mam nawet siły jej opierdolić- Wszelkie krzyki, czy wyrzuty nie wchodziły w grę. Nie chciała pogarszać sama swojego stanu, ale chciała zobaczyć Addie, pokazać jej, że nie jest przecież w tym wszystkim sama i nie musi być.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull powiedział eflicy, że zajmie się lamą po powrocie. Kiedy dostali śniadanie przewodnik pochłonął kilka kromek chleba zagryzając serem i popijając piwem. Kiedy skończył spojrzał na rozgrzebane na talerzu jedzenie Robin. Jedzenie w tych okolicznościach szło jej dość topornie, ale Ull postanowił poczekać aż dziewczyna skończy swój posiłek.
– A co z Clintem, mam po niego pójść? – zapytał przypominając sobie o jeszcze jednym członku załogi.
Offline
Dziewczyna patrzyła na parująca jajecznice, ale każde podniesienie widelca do ust wymagało od niej naprawdę sporego wysiłku.
-To ja już wole walczyć z truposzami, pająkami, całym plugastwem tamtego, tego i innych światów- Wydusiła z siebie. Ten dzień zapowiadał się dla Robin naprawdę ciężko, ale musiała go jakoś przeżyć, Ull nie zamierzał, jednak jej tego ułatwiać, bo zadał jej pytanie, a dla niej znalezienie na nie odpowiedzi graniczyło z cudem. Nic więc też dziwnego, że nim odpowiedziała to nastała chwilowa cisza, aż w końcu powoli i z wyraźnym bólem skierowała wzrok na mężczyznę
-Tak, nie...nie wiem...rób co chcesz- Rzuciła w jego stronę dając jasno do zrozumienia, że dzisiaj to on ma za zadanie zarządzać ta grupą. Ona czuła się kompletnie wyłączona z jakiej kolwiek decyzyjności, dyrektor ma wolne.
-Chociaż czekaj...- Dodała, kiedy resztki zdrowego rozsądku nie przyćmione bólem się odezwały
-Myślę, że dobrze byłoby go zgarnąć- Powiedziała zmieniając nagle zadanie. Wysiliła się na chociaż tyle, aby mu powiedzieć, po czym dalej zaczęła grzebać w jajecznicy, starając się odszukać jaką kolwiek radość z życia, co po wyrazie jej twarzy można było wywnioskować, że dość kiepsko jej to szło.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Słabe samopoczucie Robin nie napawało mężczyzny optymizmem. Z ciężkim westchnieniem stwierdził, że ciężko będzie się z nią dogadać. Kiwnął głową po czym wstał od stołu. Ruszył z powrotem na górę i podszedł do drzwi, za którymi mieszkał Clint. Zapukał, a kiedy drzwi się otworzyły od razu przekazał nowiny
– Idziemy do Addie podobno już z nią lepiej. Chodź z nami. Jeśli chcesz coś zjeść to chodź na dół, chciałbym wyjść jak najwcześniej.
Ull wstąpił do pokoju po sakwę z pieniędzmi. Tym razem zapłaci elfowi za usługi. Zszedł do Sali.
– Dawaj, dawaj. Nie wyjdziemy, póki czegoś nie zjesz – próbował ja zmotywować.
…
Addie udało się wstać pierwszy raz po nocy. Asystentka pomogła jej zmienić koszulę i wymieniła pościel. Podtrzymywała blondynkę, gdy ta znów kładła się do łóżka. Przyniosła jej zupę, ale Addie nie miała najmniejszego zamiaru jej jeść. Czuła, jak żołądek skręca się z głodu, ale wiedziała, że nie da rady nic przełknąć. Znów napiła się naparu wzmacniającego i położyła się pod kołdrą.
Offline
Robin w tej chwili byłaby w stanie zgodzić się absolutnie na wszystko, aby tylko ludzie dali jej święty spokój i pozwolili umrzeć w spokoju. Clint akurat ubierał swój kombinezon, kiedy ktoś zapukał do jego drzwi. Wieści jakie przyniósł Ull napawały optymizmem nic więc też dziwnego, że zgodził się na to, aby odwiedzić Addie. Chciał z resztą zadać jej parę pytań które go nurtowały. Zszedł razem z mężczyzną po schodach, a kiedy dostrzegł Robin pokręcił z dezaprobatą głową.
-Co główka boli?- Zapytał się dając naprzeciwko niej, a dziewczyna zmierzyła go jedynie morderczym spojrzeniem -A mówiłem, nie mieszaj- Zabrzmiał teraz niczym ojciec z prawdziwego zdarzenia, który pouczał swoją latorość, że pewnych błędów lepiej nie popełniać. Mimo wszystko pozwolił jej na to. Czuł, że pomoże jej to oderwać chociaż na chwilę myśli od problemów, z resztą dziewczyna miała mało okazji do zabawienia się, więc chciał jej to umożliwić.
-Jeszcze raz mnie popędzisz, a twoja nowa koszula zyska dodatkowe barwy- Ostrzegła Ulla grożąc mu widelcem na który miała nałożone trochę jajecznicy. Gdyby miała pochłonąć całą porcję najpewniej nie skończyłoby się to najlepiej, dlatego kategorycznie powiedziała, że ona już nie może i odsunęła od siebie talerz.
-Chodźmy już, bo im dłużej patrzę na te krasnoludzkie mordy to mi gorzej- Powiedziała na co Clint uśmiechnął się pod nosem. Wyszli z gospody, a przed nią faktycznie na smyczy stała uwiązana lama, które wcinała kolejną porcję siana. Robin chwyciła się za głowę. Przez chwilę łudziła się, że z tą lamą to tylko taki żart, a jak się okazało, naprawdę uznała, że świetnym pomysłem będzie założyć się o lamę.
-To naprawdę Lama- Powiedziała wyraźnie zdziwiona zwierzęciem, które spojrzało na nią nie mniej zdziwione
-Podobno zawsze chciałaś mieć lamę- Przypomniał Clint jej słowa z wczorajszego dnia, a Robin jedynie spuściła głowę wzdychając ciężko. Kiedy przemieszczali się ulicami miasteczka, niektóre krasnoludy machały do Robin, inne obdarzały ją złowrogimi spojrzeniami.
-Jak bardzo wczoraj zaszalałam?- Zapytała się Clinta chcąc usłyszeć to, że nie było wcale tak źle
-Stark by się tego nie powstydził
-Cholera- Mruknęła wyraźnie załamana sama sobą.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.045 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.3 MB (Maksimum: 1.69 MB) ]