Nie jesteś zalogowany na forum.
- Cieszę się, że się podobało - przytaknął wesoło, jednak tylko przez chwile. Hargi znał jego sekret. Czyżby zrobił się tak nieostrożny, że jak na dłoni było widać kim tak naprawdę był. Może faktycznie poczuł się trochę zbyt swobodnie pośród drużyny, z którą przyszło mu wędrować. Dopadła go nostalgia. Zaczął wspominać swoje życie w Asgardzie. Był szczęśliwy, nie musiał nikogo udawać. Sygin wściekła się na niego kiedy wracał pokiereszowany do domu, ponieważ dziwne i niebezpieczne pomysły musiały być od razu zrealizowane. Zawsze była dla niego wyrozumiała. Miała dobre serce, ale umiała też walczyć o swoje. Zawsze z podziwem obserwował jej spory, myśleć o tym jakie ma szczęście, że ktoś taki jak ona zainteresowała się zwykłym oszustem i kłamcą.
Przeszli koło rynku, gdzie skręcili w dobrze znaną ulicę. Ull otworzył drzwi gospody i wpierw przepuścił Robin w drzwiach. Idąc po schodach trzymał się tuż za nią by w razie czego asekurować. Wdrapali się na piętro. Kiedy zatrzymali się przed drzwiami pokoju Robin oparł się o ścianę.
- Na dziś koniec przygód- powiedział z lekkim uśmiechem.
Offline
Robin widziała, że ten zwykły spokojny wyraz twarzy Ulla nieco przygasł. Na ułamek sekundy nie był beztroską osobą, która rzucała swoje życie na szale i obserwowała co będzie dalej. Zmrużyła lekko oczy, coś go musiało trapić, ale by był w stanie jej o tym powiedzieć. Uznała, że nie będzie go do niczego zmuszać. Wiedziała, jak to się kończyło, kiedy z niej ktoś próbował na siłę wyciągać. Dała mu czas, jeżeli będzie sam gotowy na to, to może kiedyś jej powie. Jedyne co zrobiła, to wsunęła swoją rękę w jego i zacisnęła delikatnie jego dłoń i posłała lekki uśmiech.
-Wreszcie- Mruknęła, dostrzegając z oddali znajomy szyld, a po chwili znaleźli się w środku. Przyjemne ciepło buchnęło od razu w jej twarz. Gospoda wróciła do normy. Nie było już śladu po wcześniejszej awanturze, zupełnie tak jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Opierając się nieco o balustradę schodów, pokonywała dzielnie kolejne stopnie, ale nie obyło się bez cichych syków, które usilnie starała się stłumić, aby przypadkiem nikogo nie obudzić. Ull odprowadził ją pod same drzwi pokoju. Dziewczyna spojrzała na niego i kiwnęła lekko głową.
-Słuchaj...- Zaczęła lekko ściszonym głosem -Przepraszam, że prawie rozbiłam ci dzbanek na głowie. Jak się okazuje rozbijanie delikatnych rzeczy to moja specjalność. Kiedy pojawiłam się w siedzibie Avengersów pierwsza rzecz, jaką zrobiłam to zbicie jakiejś zabytkowej wazy...co prawda niechcący- Bywała czasami niezdarna, ale na swój sposób dodawało jej to uroku, swego rodzaju niewinności, która zdawała się współgrać z jej wybuchowym charakterem.
-I...- Dodała po chwili, ciszy zaciskając usta w wąską linię -Dziękuję, jesteś dobrą osobą, i chociaż mnie doprowadzasz do białej gorączki czasami, to nie zamieniłabym ciebie na nikogo innego w tej drużynie- Nie ufała mu wcześniej, co zawzięcie starała się pokazywać na każdym kroku, ale teraz musiała przewartościować to wszystko. Pomyliła się co do Addie i co do Ulla. Mogła im zaufać, bo uwierzyła, że nie chcieli dla niej źle.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Każdy ma jakieś hobby - odpowiedział, kiedy ruda przeprosiła go za rzucenie w niego wazonem. - Dobrze, że mam świetny refleks –dodał próbując się uśmiechnąć. Kiedy Robin powiedziała mu, że widzi w nim dobrą osobę, wystraszył się choć nie dał po sobie tego poznać. Robin naprawdę go polubiła i to nie powinno się wydarzyć, a tym bardziej pójść dalej. Oblizał dolna wargę.
- Bez trudu podam ci całą listę nazwisk, które by się z tobą nie zgodziły - zaczął lekko. - Nie jestem dobry… - zatrzymał się na chwile. Wziął głęboki oddech. Czy właśnie teraz przyszedł czas na chwilę szczerości.
- Jestem najlepszy. Nigdy już nie spotkasz kogoś równie, czarującego, mądrego i skromnego - postanowił znów zagrać. Prawda była taka, że całkowicie nie wiedział co powiedzieć, więc znów zrobił to w czym, jak uważał był najlepszy. Kłamstwie.
Offline
Robin obserwowała jego reakcje, która na początku była dość dziwna. Wyglądał, jakby się nieco zmieszał, a zaraz potem jakby zaczął walczyć z samym sobą, próbując się powstrzymać przed powiedzeniem czegoś. Ostatecznie, jednak odpowiedź, jaką jej dał, wzbudziła w niej lekki niepokój. Miała okazję poznać już trochę jego zachowań. Poczucie humoru, przemądrzałość, lekkie podchodzenie do wszystkiego pojawiało się zawsze wtedy, kiedy znajdowali się w trudnej sytuacji. Robin przymrużyła oczy i spojrzała prosto w jego. Chciałaby przedrzeć się do jego duszy, aby dowiedzieć się, co teraz czuł, o czym myślał. Dziewczyna zbliżyła się do niego i ułożyła dłonie na jego klatce piersiowej, po czym zadarła nieco głowę do góry, aby móc na niego spojrzeć.
-Masz rację, jesteś najlepszy- Odpowiedziała mu z lekkim uśmiechem, po czym wspięła się nieco na palce i pocałowała delikatnie, przymykając oczy. Przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele, zawsze to czuła kiedy był tak blisko. W końcu jednak odsunęła się od niego i podeszła ponownie w stronę drzwi.
-Idę spać, muszę jeszcze ogarnąć ten bajzel, co zrobiła. Do jutra "Panie jestem najlepszy"- Rzuciła w jego stronę, po czym zniknęła za drzwiami swojego pokoju, o które oparła się plecami. Wchodziła w to wszystko coraz głębiej i głębiej, i miała wrażenie, że im bardziej będzie pozwalać sobie na takie chwile słabości, to w końcu nie będzie miała już drogi odwrotu. Westchnęła ciężko, po czym z wyraźnym wysiłkiem zaczęła się schylać, aby pozbierać porozbijane kawałki waz i rzuciła je gdzieś na pobliski stolik. Położyła się na łóżku na plecach i wpatrywała się w ciemny sufit. Rozmyślała o tym wszystkim co się działo. Czy naprawdę to był już czas, aby ruszyła w końcu do przodu, zostawiła za sobą przeszłość i zaczęła żyć tym co podrzucało jej pod nogi życie. Przymknęła oczy i sama nie wiedziała kiedy zasnęła.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Miał cicha nadzieje, ze mu uwierzyła, jednak kiedy spojrzała w jego oczy miał wrażenie, że szuka szczeliny w jego murze by się przez nią przedrzeć. Kiedy położyła dłonie na jego torsie poczuł ciepło, ale tym razem poczuł, że to coś niewłaściwego, że nie powinien tak się czuć. W chwili kiedy usta Robin dotknęły jego, położył dłonie na jej talii. Kiedy się odsunęła nie zatrzymywał jej.
- Dobranoc - odpowiedział po czym odepchnął się od ściany. Kiedy Robin zamknęła drzwi od swojego pokoju cofnął się do schodów i zszedł z powrotem na dół. Rozejrzał się po sali. Wszędzie było pusto. Podszedł do baru i zaczął przeglądać półki z alkoholami. Wybór padł na butelkę miodu pitnego. Złapał ją sięgając ponad blatem. Od razu ją odkorkował i pociągnął kilka potężnych łyków.
- Witaj stara przyjaciółko - szepnął patrząc w przelewający się w szklanej butelce płyn. Zabrał butelkę do pokoju, opóźniając ją w szybkim tempie. Wtoczył się do pokoju i padł na łóżko. Zaczęło mu się kręcić w głowie. Wiedział, że przejdzie. Zawsze przechodzi, ale nie zamierzał czekać na trzeźwo aż obraz srebrnych tęczówek zniknie z jego głowy.
……..
Addie obudziła się wypoczęta. Powoli podniosła się do siadu, brak zawrotów głowy był dobrym znakiem. Oznaczało to, że staje się coraz silniejsza. Podniosła się z łóżka i zaczęła szukać odpowiednich ciuchów. Miała masę pracy, chciała znaleźć sposób by pomóc Robin. Dlatego zebrała ze sobą komplet ciuchów i przeszła korytarzem do łazienki. Przebrana w swój nowy strój zeszła do sali i zaczęła zbierać przysmaki na śniadanie, czekając na towarzyszy. Podała kelnerce woreczek z ziołami z prośbą o zaparzenie naparu. Musiała jak najszybciej odzyskać siły.
Offline
Robin obudziła się na drugi dzień z takim bólem jakiego jeszcze nigdy nie czuła. Miała wrażenie, że każde z jej mięśni płonie żywym ogniem i błaga o to, aby tylko się nie ruszała.
-Jezu...- Jęknęła cicho, kiedy próbowała z boku przekręcić się na plecy. Wyczyny wczorajszego wieczora dawały o sobie znać. Zadrapanie na jej policzku zdążyło już zaschnąć tworząc nierówną krwawą skorupę. Miejsce w którym zacisnął się rzemień bata nadal było zaczerwienione i piekło bólem do żywego.
-Jak masz chwycić wyimaginowane lejce skoro boisz się tych prawdziwych...- Mruknęła do siebie parafrazując wczorajsze słowa Ulla. Szkoda tylko, że nie wziął pod uwagę tego jak paskudnie będzie się czuła dzisiaj. Powoli i drżącymi dłońmi przystawiła je do głowy, która miała wrażenie, że pękała jej na cztery części. Chwilę jej zajęło zanim zmobilizowała się do tego, aby zmusić swoje ciało do wysiłku jakim okazało się wstanie z łóżka. Kiedy tylko postawiła stopy na ziemi syknęła cicho, bo miała wrażenie jakby ustała właśnie na rozbitym szkle i faktycznie, kiedy uniosła jedną stopę do góry dostrzegła trochę krwi a na ziemi samotny kawałek wazy, która wczoraj zakończyła swój żywot.
-Cholera...- Mruknęła do siebie nie mogąc się nadziwić temu, że dzień ledwo się zaczął a ona już zdążyła siebie uszkodzić.
-Ale z ciebie łamaga- Zganiła siebie i z cichym jękiem wstała z łóżka. W głowie lekko się jej zakręciło, a nogi ugięły się pod jej ciężarem odmawiając posłuszeństwa
-Oj nie róbcie siary, bez przesady nie było wczoraj tak źle, tylko wypadłam z rozpędzonego wozu, a nie zleciałam z wieżowca- Próbowała przekonać swoje ciało, które zdawało się być głuche na jej przekonywania, bo kiedy próbowała się przeciągnąć kości zatrzeszczały, a rwiący ból w boku sprawił, że dziewczyna zgięła się w pół chwytając się dłonią na wysokości żeber. Zacisnęła mocno powieki, ale mimo to wykonała kilka kroków do przodu i wyszła z pokoju. Udała się prosto do łazienki. Czuła, że ciepła kąpiel to było właśnie to czego potrzebowała. Chciała zmyć z siebie resztę kurzu i zaschniętej krwi. Lepiej było nie straszyć pozostałych, bo faktycznie Ullowi mogłoby się oberwać. Kiedy wygrzała się ciepłej wodzie i doprowadziła swoje ubrania do w miarę dobrego wyglądu ubrała się i postanowiła zejść na dół, co jak odkryła pomimo wygrzania się w ciepłej wodzie nadal stanowiło dla niej spore wyzwanie. Kiedy tylko dostrzegła siedzącą Addie przy stole chciała odruchowo się wyprostować, aby dać chociaż pozory tego, że nic się nie wydarzyło, ale kiedy tylko napięła mięśnie od razu zrezygnowała z tego pomysłu i jęknęła głośno. Opadła na jedno z wolnych krzeseł i wzięła w końcu głęboki wdech.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie spokojnie popijała swój napar kiedy nagle pojawiła się Robin. Kobieta zmierzyła ją lekko zalęknionym spojrzeniem.
- Z wami to nawet przekleństw zaczyna brakować- westchnęła, próbując zachować spokój. Sama stwierdziła ostatnio, że wszyscy są dorośli, ale teraz miała co do tego wątpliwości. Co chwilę ktoś wpadał w tarapaty. Widocznie jej przypadła rola tej co będzie im matkować.
- Opowiadaj - westchnęła nalewając dziewczynie do kubka soku z czerwonych owoców. - Na jaki to wspaniały pomysł wpadliście? - przewróciła oczami po czym znów złapała z dłonie czarkę z naparem i zaczęła leniwie popijać gorzką miksturę.
Offline
-To gorzej- Odpowiedziała jej, kiedy Addie postanowiła w tak cudowny sposób ją powitać -Sądziłam, że przyczyniam się chociaż do poszerzania słownictwa- Zażartowała i zaśmiała się, ale ból w boku znowu ją zaatakował sprawiając, że pochyliła się nieco do przodu. Domyślała się, że blondynka będzie chciała znać okoliczności w których widziała Robin w takim a nie innym stanie, chociaż jeszcze wczoraj zostawiła ją w dość dobrej kondycji.
-Ull w praktyce przedstawiał mi swoją filozofię- Odpowiedziała i chwyciła kubek w którym pojawił się sok i upiła kilka łyków
-Tylko przy mecie tak się zdarzyło, że trochę wypadłam z tej filozofii, no i Ull nie wspomniał o tym, że inni też będa próbować mnie z niej zrzucić...niektórzy to nawet chyba za punkt honoru sobie to założyli- Mimo wszystko miała dobry humor, dość podejrzanie dobry jak na wściekłość jaką wczoraj odczuwała. Chyba teoria Clinta co do tego, że Robin miała swoje sposoby na radzenie sobie z negatywnymi emocjami właśnie odnalazła potwierdzenie.
-Oj no zabrał mnie na wyścigi wozów- Powiedziała bezpośrednio widząc, że chyba jej humor nie udzielił się Addie -Trochę się poobijałam, to nic takiego- Zapewniła ją. W tym samym momencie Clint zszedł po schodach. Chciał pogadać z Robin, spróbować jakoś wyjaśnić to wszystko, ale kiedy dostrzegł, że dziewczyna znowu jest cała poobijana westchnął ciężko.
-Czy chce wiedzieć co się stało?- Zapytał się. Jego nadzieja, że Ull jakoś załagodził sytuację poszła właśnie w las. Najwyraźniej znalazł nieco inną metodę na to, aby pocieszyć Robin -Wiecie co, może lepiej, jednak nie- Dodał po chwili i sam zasiadł przy stole, ale w dość bezpiecznej odległości od dziewczyny, która nawet na niego nie spojrzała. Nie czuła się gotowa na poważne rozmowy z nim. Bała się, że jeżeli ten znowu zacznie ze swoimi "nie mieliśmy wyboru" to tym razem nie odpuści i naprawdę przywali mu prosto w nos.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z niepewną miną słuchała opowieści Robin, jednak nie do końca rozumiała co miała na myśli. Ruda przyszła jednak szybko z wyjaśnieniami. Addie westchnęła kręcąc głową. Robin była jednak w jednym kawałku i pomimo bólu wyglądała lepiej. Była bardziej wyluzowana. To niestety zmieniło się w chwili gdy do dziewczyn dołączył Clint.
- Dzień dobry - przywitała się z lekkim uśmiechem.
- I co to za filozofia? Przyznam, że jestem ciekawa - uśmiechnęła się do rudowłosej.
Chciała jak najdłużej podtrzymać jej dobry humor, ponieważ czekało ich sporo pracy. Addie miała już pomysł gdzie zacząć, ale potrzebowała do tego brakującej osoby z drużyny, która jeszcze się nie pojawiła.
Offline
Robin odwróciła wzrok od Clinta, kiedy Addie zadała kolejne pytanie.
-Coś tam o lejcach- Rzuciła jakby od niechcenia. Mimo wszystko nie chciała zdradzać ich wczorajszej rozmowy. To co jej powiedział Ull naprawdę do niej dotarło, i miała czas aby to wszystko przeanalizować na spokojnie. Wiedziała, że może Clint by się z tym nie zgodził, a nawet jeżeli się myliła to w tej chwili już nie bardzo ją to interesowało. Nie wiedziała czy do łucznika coś dotarło, czy zrozumiał błędy jakie popełnili. Chciała dać mu czas a tym bardziej nie chciała powiedzieć czegoś co by mogło rozpętać kolejną awanturę. Miała już trochę dosyć tych wszystkich tajemnic, które wychodziły na jaw przez totalny przypadek. Powinni zacząć w końcu być ze sobą szczerzy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie ukryła uśmiech biorąc kolejny łyk z czarki. Nie chciała naciskać na Robin. Cokolwiek powiedział jej Ull w ten sposób widocznie dało efekt. Robin już nie mordowała Clinta wzrokiem. Była na niego zła, zawiedziona, ale dadzą sobie z tym radę.
- Więc.. - zaczęła blondynka - Myślałam przed pójściem spać o następnym kroku. Wiem, gdzie powinnam zacząć poszukiwania rozwiązania twojego problemu. Na pewno, cokolwiek będziemy robić będziemy robić to stopniowo. Zerwanie tej bariery to najgorszy pomysł z możliwych. Skutki mogą być katastroficzne. Twoja moc jest ogromna, sięga głęboko w umysł. Jeśli stanę i zaczął walić w barierę, rozszalałe emocje mogą sprawić, że oszalejesz. Możesz usmażyć mi głowę. Opcji jest dużo dlatego ważne jest odpowiednie przygotowanie i obmyślenie, przynajmniej trzech planów awaryjnych - wyjaśniła. Może poruszanie przy śniadaniu takich tematów było jeszcze za wcześnie, ale blondynka chciała by Robin wiedziała, że nie rzucała słów na wiatr i zamierza spełnić obietnicę. Misja była bardzo niebezpieczna. Zabawa kamieniami nieskończoności nie kończyła się dobrze. Addie chciała żyć, miała dla kogo, ale nie zostawi Robin w potrzebie.
- Zaczynam od straszenia, ale chciałabym żeby było jasne, że to nie będzie łatwe - uśmiechnęła się zakłopotana. - Niech tylko zejdzie Ull, a zaczniemy poszukiwania - dodała nakładając sobie na talerz jajecznice.
…..
Obudził się z mocnym bólem głowy. Kiedy tylko rozchylił powieki od razu zauważył jak pokój wiruje. Jęknął przeciągle powoli podnosząc się do siadu. Czuł się paskudnie. Na szczęście ból fizyczny przykrył psychiczny. Zrobiło mu się niedobrze. Nabrał powietrza czekając aż dolegliwości choć trochę odpuszcza. Całą noc o niej śnił. O jej promiennym uśmiechu, czekoladowych włosach, melodyjnym głosie. To jak grała na skrzypcach wieczorami przy ogniu kominka. Zacisnął pięści. Nie żyjesz, wyjdź z mojej głowy, przestań mnie nawiedzać. - powtarzał w myślach. Jedyne na co wpadł to zrobić powtórkę kuracji i czekać aż dolegliwości ustąpią . Podniósł się z łóżka za trzecim razem. Złapanie trzech klamek na raz też okazało się nie lada wyzwaniem. Wypadł na korytarz zatrzymując się na przeciwległej ścianie
- Pani wybaczy - wybełkotał z uśmiechem. Ruszył w stronę schodów. Wyciągnął przed siebie nogę. Schodów też było trzy razy więcej. Westchnął głęboko i postawił z impetem nogę na nieistniejącym schodku. Zanim się zorientował co się dzieje, runął w dół.
Offline
Robin wysłuchała słów Addie, rozumiała z tego wszystkiego zaledwie jakiś fragment, ale chyba nie miała wiekszego wyboru niż zgodzić się na wszystko. Chciała pozbyć się tego co zrobił jej Strange, poczuć się wreszcie sobą, bez żadnych ograniczeń.
-Straszenia?- Powtórzyła za nią a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech -Ubierzesz prześcieradło i zrobisz mi bu zza ściany, kiedy nie będe się tego spodziewać?- Ta wizja wybitnie ją rozbawiła, jednak widząc minę blondynki zrozumiała, że raczej nie o to chodzi, kiedy chciała się zapytać co to oznaczało usłyszała głośny huk tak, że podskoczyła w miejscu. Odwróciła się gwałtownie, aby spojrzeć w stronę schodów i zmarszczyła brwi, kiedy dostrzegła Ulla, który właśnie zleciał po nich na sam dół.
-Chciałaś straszenia?- Zapytała się zerkając na Addie -No to proszę- Powiedziała i wstała z krzesła po czym podeszła do mężczyzny i próbowała pomóc mu się podnieść co jak się okazało nie było takie łatwe. Od razu wyczuła specyficzną woń alkoholu, a on musiał sporo tego wlać w siebie, bo nawet ostatnim razem nie doprowadził siebie do takiego stanu.
-Schlałeś się- Rzuciła w jego stronę zimnym głosem, po czym kiedy pomogła mu usiąść przyjrzała się jego twarzy, aby upewnić się, że nie zrobił sobie żadnej krzywdy. Stan Ulla ją zaniepokoił. Przecież wczoraj wydawało się, że wszystko było dobrze, owszem czuła, że coś go gryzło, ale nie sądziła, że było to tak poważne.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie już miała wyjaśnić swoje słowa. Chciała odrazu powiedzieć czego użył Strange. Miała już dość sekretów. Zanim jednak zdążyła się wypowiedzieć usłyszała głośny rumor. Ull spadł ze schodów, turlając się na sam dół. Blondynka ruszyła za Robin. Pomogła rudej posadzić mężczyznę. Addie nie rozumiała zachowana Ulla. Wczoraj pomógł Robin się uspokoić, a teraz sam miał doła. Stan w jakim się znajdował pozwolił jej odczytać jego nastrój jak z otwartej księgi. Czuła od niego żal, wielki smutek, tęsknotę. Ull niewiele mówił o sobie i swojej przeszłości. Wychodziło na to, że coś właśnie z tamtego okresu.
- To tylko… problemy z równowagą. Tyle tych schodów… - wyjęczał masując obolała głowę.
-Bierzemy go na górę - stwierdziła Addie.
- Nigdzie nie idę - oburzył się szatyn. - Przyszedłem z misją - warknął podnosząc się na równe nogi. Addie odrazu zauważyła, że jego celem jest bar. Stanęła przed nim i odepchnęła do tyłu kiedy zaczął się na nią zataczać.
- Potrzebuje cię. Jasna cholera. Idź się wyśpij. Koniec picia -warknęła blondynka. - odprowadzimy cię - dodała łagodniejszym tonem, przypominając sobie w jakim jest stanie.
Offline
Robin odetchnęła z niewielką ulga, kiedy Ullowi nie stanęło się nic poważnego, chociaż zdecydowanie poczuje ten upadek kiedy wytrzeźwieje, czego najwyraźniej nie miał zamiaru zrobić, bo kiedy Addie tylko wspomniała o tym, że koniec na dzisiaj imprezy ten wyraźnie się oburzył i chciał już ruszać w stronę baru, ale to Robin stanęła mu na drodze. Rozpostarła dłonie po bokach ciała i usiłowała za wszelką cenę nie pozwolić mu wykonać ani jednego kroku dalej. Wpatrywała się w jego twarz. Była trochę zła na niego, że najwyraźniej coś go męczyło, a on nie był w stanie nikomu powiedzieć co to było.
-Przestań chlać, nie uciekniesz tak od niczego- Rzuciła w jego stronę i podeszła nieco bliżej. W tym stanie do niczego im się nie przyda. Jednocześnie poczuła sama do siebie żal, że to on jej pomagał kiedy było jej ciężko. Nawet nie zastanowiła się nad tym, że obarczenie kolejnej osoby swoimi problemami może nie być najlepszym pomysłem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull zmierzył Robin zimnym spojrzeniem.
- Nie uciekam… ja tylko… - westchnął. - Radzę sobie tak jak chce. Nie mówię ci co masz robić wiec ty nie mów mi, zgoda? - dodał bełkotliwie. - Mam dola.. wielkie halo -krzyknął obracając się w okol własnej osi. - Niech każdy wróci do swoich spraw. Szefowo biorę dziś wolne..- zwrócił się do Addie i odwrócił w stronę schodów. Wpadł na pobliski stół. Zatrzymał rzucające się do pomocy dziewczyny machnięciem ręki. Wyprostował się i ruszył na schody. Addie złapała go za ramie.
-Czuje cię - szepnęła z troską.
Ull pochylił się nad nią nieznacznie.
- To masz pecha -warknął pogardliwie. Wyrwał się z jej uścisku i ruszył chwiejnym krokiem na górę.
Offline
Robin drgnęła kiedy spojrzał na nią w tak zimny sposób. Po raz pierwszy dostrzegła to w jego spojrzeniu. Mimo to nie miała zamiaru odpuszczać tak łatwo. To co on robił, a raczej próbował wyniszczało go powoli, ale sukcesywnie.
-Radzisz...- Powtórzyła cicho kiedy mężczyzna zaczął iść na górę. Nie myśląc wiele poszła za nim chociaż domyślała się, że teraz rozmowa z nim może być trudna, to możliwe była jedyna okazja w której może Ull coś zrozumie.
-Ale ty sobie nie radzisz- Rzuciła w stronę jego pleców.
-Robisz z siebie beztroskiego, takiego który ma na wszystko rozwiązanie, wiecznie z przyklejonym uśmiechem na twarzy, a potem sam zachlewasz swoje smutki- Powiedziała i podeszła bliżej mężczyzny i położyła mu delikatnie dłoń na ramieniu odwracając go w swoja stronę.
-Widziałam to już wcześniej. Wtedy kiedy ukryłeś się między beczkami, widziałam to w twoich oczach, i widuje za każdym razem kiedy się uśmiechasz. Wiedziałeś, że twój uśmiech nie sięga twoich oczu, i dokładnie to samo widziałam wczoraj- Martwiła się o niego i naprawdę chciała mu pomóc, ale jeżeli jej na to nie pozwoli to nie będzie miała takiej możliwości, a on będzie wykańczać się każdego kolejnego dnia.
-Chcę ci tylko pomóc- Dodała nieco spokojniejszym głosem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Spostrzegawcza jesteś…- mruknął - zakładam maski. Jak każdy. Tak już jest - powiedział siadając na łóżku.
- Pomóc? Skąd wiesz, że jestem wart pomocy? Nie jestem. - wstał czując jak emocje, które w sobie skrywał zaczęły wychodzić na wierzch.
- Powiedziałaś wczoraj, że jestem dobry. Chcesz znać prawdę? Nie jestem. Nie ma gorszego ode mnie, dlatego muszę być sam- wyrzucił z siebie. - Taka jest prawda. Dam ci radę. Trzymaj się ode mnie z daleka - podniósł głos. Znów zakręciło mu się w głowie. Ull ponownie opadł na łóżko. Był rozżalony, tak długo trzymał w sobie żal, gniew, tęsknotę. Uderzyły w niego w najmniej oczekiwanym momencie. Nie chciał się odkrywać przed Robin bo wiedział, że ona nie odpuści.
- Nawet ten twój kochaś wydaje się być lepszym gościem. Jak go odnajdziesz, odejdziesz. Wszystko wróci do normy, po co wszystko komplikować. Byłem głupi… myślałem, że … nieważne - urwał nie chcąc odkrywać wszystkich kart. Nie mógł jej powiedzieć wszystkiego. Inaczej będzie musiał pokazać jej swoją prawdziwą twarz.
Offline
Robin stała przy drzwiach i słuchała tego co Ull mówił. Z każdym jego kolejnym słowem przekonywała się coraz bardziej o tym, że zostawienie go samego było najgorszym pomysłem świata. Za długo był sam i to powinno się skończyć.
-A ja?- Zapytała się i podeszła do niego siadając obok -Jestem dobra? warta pomocy?- Może jej pytanie było dziwne, ale czuła, że jedyna droga do porozumienia to w końcu szczerość, bez żadnego udawania. Pytanie czy Ull się odważy na to.
-W szkole spaliłam facjatę lampucerze, która mnie wpieniała i nigdy wcześniej nie czułam takiej ekscytacji i satysfakcji, pomordowałam niewinnych ludzi, zabiłam kobietę która mnie wychowała i ponownie cholernie mnie to cieszyło. I zdradzę ci pewien sekret, pewnie zabije jeszcze nie raz- Znała swoje możliwości, jeżeli ktoś był jej wrogiem to należało się go po prostu pozbyć z drogi, bez rozmów czy zawierania umów pod tytułem "zachowasz życie jeśli..."
-To gdzie mnie umiejscowisz wśród tych złych, którzy zawsze kończą tragicznie?- Była tego ciekawa, a jednocześnie chciała dać mu jasno do zrozumienia, że świat nie był czarno-biały.
-Wiesz Ull na ostrzeżenia to już chyba trochę za późno- Rzuciła w jego stronę po czym przysunęła się ostrożnie nieco bliżej. Dotykała teraz swoim ramieniem jego, jednak to co powiedział na końcu sprawiło, że i ona przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Dokładnie o tym samym myślała, nawet podobne słowa powiedziała do Addie. Też jej to wszystko wydawało się głupie i bez sensu. Nie należała do jego świata, w końcu wszyscy osiągną swoje cele i się rozejdą...chyba, że... Dziewczyna powoli i bardzo ostrożnie wsunęła swoją dłoń w jego a drugą ręką sięgnęła do jego policzka i przekręciła jego głowę w swoją stronę.
-A chcesz abym została?- Zapytała się wprost patrząc mu w oczy. Czekała na to, wystarczyłoby słowo, a byłaby w stanie zmienić wszystkie swoje plany. Chciała rzucić w końcu przeszłość, zapomnieć o tym co było kiedyś i spróbować żyć tym co jest tu i teraz.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Zabijanie jest fajne.. czasem -skomentował półgłosem.
- Nadal nie rozumiesz. To nie mi przytrafiają się straszne rzeczy, tylko tym na których mi zależy. Przyjaciołach, rodzine, ukochanym. Zawsze wychodzę bez szwanku, ale to innym się dostaje… - wyznał nie mogąc dłużej wytrzymać presji. Robin usiadła obok niego. Kiedy wsunęła swoją dłoń w jego poczuł dreszcz. Nie był do końca przyjemny. Był zagubiony. Jeśli by się zgodził, duchy przestałyby go męczyć. Nie był pewien, czy tego chce.
Zdała mu pytanie które zupełnie go zszokowało.
- Jesteś pewna, że wiesz co mówisz? Zrezygnujesz ze swojego celu? Porzucisz marzenia o szczęśliwym zakończeniu? Zostaniesz bez względu na wszystko? - pytania wypadały z jego ust jak z procy. Co w danej chwili myślał wypowiadał na głos.
- Nie znasz mnie, skąd możesz mieć pewność, że nie popełnisz błędu? - pochylił się delikatnie i oparł czoło o jej. Musiał przyznać, że Robin była niezwykła. Czuł się przy niej tak jak nie czuł się przy innej kobiecie już od dawna. Była mądra, potężna, o dobrym sercu. Ale jak ma zbudować coś na kłamstwie? A czy to pierwszy raz?
- Jeśli na wszystkie pytania odpowiesz tak.. - westchnął ciężko - To ja tez to powiem.
Offline
Kiedy Ull wspomniał o tym, że to on tracił najbliższych zaczynała rozumieć tę jego chęć izolacji, niedopuszczanie do siebie nikogo. Nie robił tego bo nie chciał, robił bo się po prostu bał. Lęk przed stratą potrafił być wręcz przytłaczający i ona doskonale o tym wiedziała, jednak nie da się tak długo żyć. W końcu każdy nawet najbardziej uparty osobnik odpuści.
W końcu jednak to Ull zalał ją niemal lawiną pytań. Widziała w jego oczach, że nie spodziewał się tego, że ona się jego o to zapyta, że wyrazi chęć pozostania przy nim pomimo wszystkiego. Przez chwilę milczała zastanawiając się nad odpowiedziami, które przecież były dla niej oczywiste. Nie chciała, jednak aby Ull nagle jej zarzucił, że za szybko odpowiedziała i na pewno tego nie przemyślała. Przymknęła oczy, kiedy mężczyzna do niej się zbliżył i przystawił czoło do jej czoła. Wyciągnęła dłonie w stronę jego twarzy i położyła je na jego policzkach kciukami gładząc jego skórę
-Wiem co mówię i jestem tego w pełni świadoma, nie muszę zrezygnować bo cel już dawno sam się zmienił- Mówiła powoli i lekko ściszonym głosem. -O tym co jest szczęśliwym zakończeniem decyduje ja...pamiętasz weź lejce i nie puszczaj- Powiedziała i uchyliła oczy odsuwając się nieco od niego.
-I zostanę bez względu na wszystko, o ile ty tego chcesz- Chciała dać mu wybór, w końcu nie miała zamiaru do niczego go zmuszać w przeciwieństwie co do poniektórych, którzy uznali, że dobrym pomysłem będzie przejąć nieco kontroli nad jej życiem.
-Absolutnie nie mam takiej pewności, bo nie da się jej mieć, ale ufam ci i tyle mi wystarczy-
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Chciał wystraszyć dziewczynę, jednak ilość wypitego alkoholu nie pozwalała mu na wymyślenie bardziej racjonalnych argumentów. Może gdyby był trzeźwy, powiedziałby coś dosadniej, ale teraz to było niemożliwe. Dreszcz który pojawił się na jego ciele, kiedy Robin dotknęła jego policzków. To był znak na który czekał. Czuł się przy niej dobrze i gdzieś z tyłu głowy nadal cichy głos mu szeptał, że nie zasługuje na szczęście, ale diabła mail dość uciekania.
- Wybierasz wyrzutka i krętacza? Gdzie ty masz głowę dziewczyno? - prychnął wesoło. Nie mógł uwierzyć, że odbywa tą rozmowę. Że to się dzieje naprawdę.
-Pojętna z ciebie uczennica. Mówiłem to już? - zapytał wyciągając dłonie w jej stronę. Dotknął jej policzków.
- Zostań -wymruczał prosto w jej usta.
Offline
Decyzja nie była wcale trudna, nie dla niej. Myślała o tym już od jakiegoś czasu, ale zupełnie nie przypuszczała, że to wszystko potoczy się w taka stronę. Przypomniała sobie słowa starej wiedźmy, kiedy z Addie trafiły do Vallhali."To co zginęło w płomieniach musi się w końcu odrodzić" dokładnie tak jej powiedziała. Droga wiodła ją przez drzewo świata, czy właśnie o to chodziło. Los postanowił zrobić jej kolejny dowcip i postawić na jej drodze kogoś innego, kogoś kogo będzie mogła na nowo pokochać i odrodzić się niczym ten feniks z popiołów. Przecież to właśnie ta jasnowidzka skierowała ich prosto na Ulla.
-Widocznie straciłam ją dla pewnego wyrzutka i krętacza- Powiedziała po czym odpowiedziała mu lekkim uśmiechem. Na jej policzkach wykwitły niewielkie rumieńce, powiększyły się jeszcze bardziej, kiedy dłonie Ulla dotknęły jej policzków. Przysunęła się nieco bliżej niego, stykając się prawie swoim nosem z jego. Serce łomotało jej jak oszalałe, chociaż przecież nawet się nie zmęczyła. Ból ciała odszedł w niepamięć
-A coś tam może kiedyś wspomniałeś- Odpowiedziała mu z lekkim uśmiechem, który jednak na chwilę zniknął z jej twarzy, kiedy wypowiedział to jedno słowo. Czuła jakby żołądek zawiązał się jej na supeł, kiedy wypowiedział swoje życzenie. Przez ciało przeszedł dreszcz, który zdawał się lekko usztywniać jej mięśnie, jednak szybko puszczał, aby na nowo mogła uczuć przyjemne łaskotanie w brzuchu. Przysunęła się bliżej niego i wpiła w jego usta obejmując mocno zupełnie tak jakby już nie chciała go więcej wypuszczać z objęć. Domyślała się, że to wszystko nie będzie takie proste, pewnie jeszcze sporo przed nimi, ale chciała wierzyć w to, że tak długo jak będą obok siebie to wszystko się ułoży.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy jej usta zetknęły się z jego ustami. Czuł że nie potrzeba mu nic więcej. Tak długo był sam, odpychał każdego kto próbował się do niego zbliżyć. Pozwolił na to jednej ognistej dziewczynie i odrazu przepadł w głębi jej oczu. Przyciągnął ją do siebie. Wciągnął na swoje kolana. Oderwał się na chwile od jej ust. Spojrzał jej w oczy. Czuł niewysłowioną ulgę kiedy wypowiedział to jedno krótkie słowo. Jakby ktoś zdjął mu z pleców duży ciężar. Przytulił głowę do jej piersi mocno obejmując ramionami. Czuł się tak dobrze a jednocześnie tak źle. Wypity alkohol znów o sobie przypomniał. Zadzwoniło mu w uszach. Skrzywił się jednak Robin mogła usłyszeć tylko cichy jęk.
Runął na łóżko ciągnąć za sobą rudowłosą. Przeturlał się z nią po materacu odkładając delikatnie by spoczęła tuż obok niego. Głowę zaatakował kujący ból głowy. Leżąc z nią na boku przodem do siebie znów wtulił się w nią jak kociak odnaleziony na poboczu drogi. Przytknął czoło do jej piersi oplatające ramieniem. Zamknął oczy. Mógł teraz być spokojny, choć na chwile zapomnieć o wszystkich nawiedzających go demonach i troskach.
Offline
Robin tego nie rozumiała, ale po raz pierwszy czuła, że jest właśnie tu gdzie być powinna. We właściwym czasie oraz miejsc, a nawet świecie. Przysunęła się do niego nieco bliżej, kiedy usadowił ją na swoich kolanach, chciała mu, jednak powiedzieć, że powinien był się przespać, odpocząć, ale Ull najwyraźniej sam doszedł do tego wniosku, bo bez najmniejszego ostrzeżenia legł z nią na łóżku a zaraz potem ułożył się obok niej, aby ponownie się w nią wtulić. Objęła go obiema dłońmi i zaczęła delikatnie gładzić po głowie.
-Nikt już ciebie nie skrzywdzi- Wyszeptała i przystawiła swoją twarz do jego głowy. Cholerne przeznaczenie znowu zrobiło co chciało, a ona kompletnie nie miała siły się temu opierać, a nawet nie chciała. Dobrze było jej tak jak było.
...........................................................
Clint w gospodzie na dole siedział jak na szpilkach. Nie chciał mieszać się w to, że Ull postanowił najwyraźniej zrobić sobie wolne, i zapić wszystkie swoje smutki, martwił się jednak o to, że Robin za nim poszła. Mężczyzna był ewidentnie wzburzony, a znając charakter dziewczyny nie odpuści mu tak łatwo. Nie chciał, aby rozmowa przeszła do jakiś rękoczynów.
-Co tak długo, czemu nie wraca...- Mruknął zerkając w stronę schodów w nadziei, że za chwilę zobaczy burze rudych włosów, jednak ostatecznie tego się nie doczekał. Walnął otwartą dłonią w stół wyraźnie zniecierpliwiony
-Idę, musze sprawdzić czy wszystko z nią dobrze- Powiedział i ruszył powoli w stronę schodów.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie ciężko było wysiedzieć w miejscu. Denerwowała się, czy wszystko w porządku. Jednak nie było słychać nic niepokojącego. Żadnych dudnień czy krzyków. Postanowiła po swojemu sprawdzić czy wszystko gra. Przymknęła oczy rozpalając swoją moc. Wydała jasne polecenie. Chciała upewnić się, że nie rzucili się sobie do oczu. W pokoju Ulla panowało istne tornado emocji. Od żalu, złości, smutku po… spokój. Coś się wydarzyło, może się nawet pokłócili, ale wyglądało na to, że wszystko poszło jak trzeba. Addie czuła game emocji Robin. Ciepłych emocji. Takich jakie towarzyszą ludziom, którzy zdali sobie sprawę, ze są szczęśliwi. Addie wyczuła, że ruda czuje się bezpiecznie. Jej podekscytowanie mówiło, że wydarzyło się coś ważnego. Umysł Ulka był spokojny. To mogło oznaczać tylko jedno, spał. Blondynka uśmiechnęła się do siebie. Chyba jednak miała rację. Jej dobry humor zniknął kiedy Clint postanowił pójść na górę. Addie zerwała się z miejsca. Nie mogła pozwolić by Clint poszedł tam teraz. Tam działy się naprawdę istotne i ważne rzeczy.
- Czekaj - powiedziała stając mina drodze. - Nie widzę absolutnie żadnego sensu tam iść - powiedziała z przekonaniem. - Uwierz mi, że ta cisza jest dobrym znakiem nie pozabijali się. - tłumaczyła pokrętnie. - Założę się, że gadają, albo ona gada a on usypia. Widziałeś jakim był stanie. Długo nie wytrzyma. Poza tym. Chyba dobrze, że się zaprzyjaźnili - próbowała jakiś uspokoić łucznika. Złapała go za ramie i pociągnęła w stronę stołu.
Offline
[ Wygenerowano w 0.067 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.38 MB (Maksimum: 1.77 MB) ]