Nie jesteś zalogowany na forum.
Clint chociaż chciał sobie obiecać, że nie będzie już wtrącać się w życie Robin, że zaufa jej, to nie mógł się pozbyć nadal tego odruchu, aby upewnić się, że nie jest jej potrzebny. Martwił się o nią, wiedział ile wycierpiała i nie chciał, aby cierpiała jeszcze więcej. Spojrzał na Addie, kiedy ta wyraźnie ze wszystkich sił próbowała powstrzymać go przed pójściem na górę
-Ale...- Zaczął coś, nawet wyciągnął dłoń w stronę poręczy schodów, ale blondynka stanowczo go odepchnęła i zaciągnęła ponownie do stolika. Kompletnie nie rozumiał o co jej chodziło.
-Co się między nimi dzieje?- Zapytał się w końcu, kiedy ostatecznie pozwolił się usadzić ponownie na krześle
-Najpierw widzę ich w łazience. Ona cała goła obłapia go łapami, a on kuca przy wannie, potem widzę jak wychodzi cichaczem z jej pokoju- Czuł, że jeżeli ktoś ma udzielić mu jakiś informacji, to mogła być to tylko Addie.
-Mówiła ci coś?- Zapytał się. Jeżeli Robin miała się komuś zwierzyć to mogła być to tylko Addie, szczególnie, że ostatnio dziewczyny najwyraźniej dość mocno się zaprzyjaźniły, a ruda, chociaż często trzymała wiele w sobie, to kiedy dostawała okazję wygadania się to z niej korzystała
-Tylko nie kręć- Ponaglił ją. Przecież i tak wcześniej czy później dowie się prawdy, ale przynajmniej przestałby się tak zamartwiać, że Robin pakuje się w kolejne bagno.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie miała mieszane uczucia. Z jednej strony była szczęśliwa, ponieważ Robin ewidentnie zaczęła odzyskiwać spokój. Jednocześnie oznaczało to, że ta misja, na którą wyruszyła rudowłosa przestała mieć znaczenie. Wszyscy znaleźli się tu z powodu Robin, ponieważ chciała odnaleźć Lokiego, swoją miłość. Addie powiedziała jej, że nikt nie będzie miał jej za złe jeśli zmieni zdanie, ale czy to była prawda? Czy potrafiłaby bez żalu uśmiechnąć się do Robin wiedząc, że jest tu szczęśliwa, a ona nadal czeka na powrót do domu.
-W łazience? Jak to? - zapytała zdziwiona. Robin nie dzieliła się z nią szczegółami jej relacji z Ullem oprócz w sumie najważniejszej rzeczy.
- Nie była zbyt wylewna, w ogóle. Kiedy do mnie przyszła do lecznicy, gadałyśmy o pierdołach. Próbowała podtrzymać mnie na duchu. Na zakupach dostałam ataku paniki, to tez nie sprzyjało takim tematom, a potem.. sam wiesz.- Addie nauczyła się od Lokiego, że najlepsze i wiarygodne kłamstwo jest jak najbardziej zbliżone do prawdy. Nie chciała okłamywać Clinta i wiedziała, że prędzej cz późnej to się wyda, ale przecież obiecała, że nic nie powie.
Offline
Clint słuchał tłumaczeń Addie, ale ciężko było mu w to uwierzyć
-Nie była wylewna, dość ciężko mi w to uwierzyć. Polubiłyście się, a jedyną kobietą w tej drużynie jesteś ty, do kogo innego miałaby przyjść?- Wiedział, że na pewno dziewczyny o czymś gadały, że Robin zrzuciła z siebie swój ciężar i powierniczką jej tajemnic była Addie
-Daj spokój- Zaczął po chwili milczenia i zabębnił palcami w stół -Widzę, że coś się zadziało, ale nie wiem kiedy i co...znaczy co to się domyślam, ale kiedy- Robin podchodziła do wszystkich z dystansem, a przynajmniej tak było przez cały ten czas, co się wydarzyło, że nagle zmieniła zdanie. Czasami ciężko było mu zrozumieć jej zmiany nastroju, czy zaakceptować decyzje. Kierowała się często emocjami, które nie w każdej sytuacji były dobrymi doradcami.
-Po prostu nie chcę, aby się w coś władowała, chociaż i tak pewnie nic z tym nie zrobię, bo i tak stanie murem pod stronie swojej decyzji, ale chciałbym wiedzieć, byłoby mi łatwiej, mógłbym przygotować się na ewentualne konsekwencje- Najgorsze co mogło się przytrafić, to nieoczekiwane wydarzania. Nawet te z pozoru błahe, mogły bardzo poważnie zawarzyć na całej drużynie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
-Na niektóre rzeczy nie da się przygotować - uśmiechnęła się lekko. - Nie ma jeden reakcji na wszystko. Wiem, że martwisz się o Robin i nie chcesz, żeby cierpiała przez popełnione błędy, ale ona jest już dorosła. Powinna wreszcie nauczyć się dźwigać brzemię swoich decyzji. Taka jest nasza rola.. rodziców. Martwienia się jest częścią naszej niekończącej się pracy - Addie próbowała wytłumaczyć Clintowi, że nie musi otaczać Robin kloszem, nie jest z porcelany. -Jasne, że pomagamy dzieciom, potrzebują nas, ale przychodzi taki moment w którym nie pozostaje ci nic innego jak patrzeć z boku. Nie przestaniesz się martwić, ale ufasz mu, że sobie poradzi. Robin buntuje się tak, ponieważ nikt nie dał jej tyle swobody by mogła rozwinąć skrzydła. Ona potrzebuje wsparcia, rady, ale nie złotej klatki. Nawet jeśli uważasz, że to dla jej dobra. - Addie miała dość czasu by poobserwować relacje Robin i Clinta. Z początku urocza, relacja ojca z córka. Dopiero po Poznaniu większej ilości faktów mogła powiedzieć, że Barton za mocno się starał. Addie została wychowana w inny sposób. Oczywiście panowała tam rodzinna atmosfera, ale każdy opiekun starał się nauczyć dzieciaki samodzielnego myślenia, rozwiązywania problemów. Każde dziecko zostało wysłuchane w potrzebie, ale nikt nie nakładał na nich kloszy, nie chronił przez złem, nienawiścią, ocenianiem. Wychowankowie dostawali cenne wskazówki jak sobie poradzić z problemem, ale nikt nie próbował ich przed nimi zatajać.
Offline
-Po prostu...- Zaczął po chwili milczenia. Widocznie nie tylko dla Robin i Ulla nadeszła godzina szczerości
-Nie chcę któregoś dnia stanąć naprzeciwko niej, sama wiesz, że każdy ma swoje granice, nie chcę aby do nich doszła, bo....widziałem już takie osoby. Znałem je jako dobrych ludzi i oddanych przyjaciół, ale w końcu coś w nich pękło i ostatecznie nie zostało im już nic. Sam byłem taki- Doskonale pamiętał te czasy, chociaż nadal walczył z przestępcami, to nie robił tego z powołania. Szalał w nim gniew, może nawet liczył, że w końcu trafi na przeciwnika, który jego pokona.
-Miałem odwiesić łuk na kołek, zacząć żyć normalnie, ale kiedy oni zniknęli, wróciłem do tego co umiem robić najlepiej, ale nie były to bohaterskie czyny, chociaż pewnie wielu by powiedziało, że tak było. Działałem na własną rękę, robiłem co chciałem, ale to jak na złość nie przynosiło spokoju- Nie chciał, aby Robin spotkał taki los, aby nie odczuła tego, że nie ma już wyboru.
-Wiem jakie to uczucie, kiedy staje się przeciwko przyjaciołom, i nie chce, aby ona musiała o tym decydować- Wiedział, że gdyby Robin odpuściła, nie wahałaby się, tak samo jak on się nie wahał w chwili utraty rodziny. Gdyby nagle stanęli naprzeciwko siebie jako wrodzy, żadne z nich by się nie zatrzymało.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie słuchała Clinta z uwagą. Byka świadoma jego bagażu emocjonalnego. Był zwykłym człowiekiem, a przeszedł przez piekło i to nie raz. Stawiał ma szali swoje życie, tracił ważne dla niego osoby.
- Mówiłeś jej to w prost? Czasem metafora się przydaje. Ale są przypadki, w których jest całkowicie zbędna. - czasami powiedzenie czegoś wprost dużo mogło zrobić.
- Nie uważam, żeby zbliżała się do granicy. Nie tylko przez tą blokadę w głowie. Ona po prostu chce żyć i potrzebuje czuć że jej ufamy, ufamy jej decyzjom. Mówiłeś, że swój dar ma od urodzenia. Ogień jest chaotyczny, potrafi narobić szkód, ale tez jest piękny. Nie miał kto ja nauczyć kontroli. Zamiast tego jedni próbowali zamknąć w klatce licząc, że rozejdzie się to po kościach, a drudzy podkręcali jej zagubienie by wykorzystać jej niszczycielską naturę. Każdy medal ma dwie strony. Ale trzeba nad nimi pracować. To trudne ale wykonalne. Thor, czy Loki tez mają swoje dary od urodzenia, ale oni uczyli się od dziecka kontroli i oddzielania swoich zdolności od tego co czują. - Addie ogarnęło przedziwne uczucie. Nie wiedziała do końca skąd się to wzięło, ale czuja wewnątrz siebie przyjemne ciepło. Nagle poczuła się jakby znôw była w domu i siedziała na poduchach u stóp Friggi tyle, że to nie ona słuchała, tym razem służyła radą, opierając się o swoje doświadczenie. Wtedy pierwszy taz od dawna poczuła, że brakuje jej Friggi. Bardzo smucił ją fakt, że nie poznała swoich wnuków, ale gdyby nie ona nigdy nie poślubiła by Lokiego.
- Przykro mi, że cię to spotkało. Nigdy nie musiałam walczyć z kimś bliskim, oprócz walk treningowych. Tak wiele było przyjaciół, którzy odeszli bez pożegnania. - powiedziała smutno. Hogun, Fandrall, Volstagg zginęli broniąc Asgard przed Hellą. Los Siff nadal był zagadką. Na ziemi tez straciła ważną osobę, która nauczyła ją wierzyć w siebie.
- Mój mąż chyba lepiej wiedziałby co czułeś. Ja znam to uczucie tylko z opowieści - odpowiedziała smutno. Doskonale pamietała swój pierwszy dzień po powrocie, po Blipie. Thor powiedział jej, że wróciłam w samą porę żeby uratować Lokiego. W pierwszych latach wyjechał z ziemi w poszukiwaniu rozwiązania problemu. Przodkowie jedynie byli świadomi co wyprawiał w tamtym czasie. W końcu wrócił na ziemie, zrezygnowany. Poddał się zamykając w pokoju. Balansował na granicy śmierci, bo wtedy jego umył wytwarzał obrazy i mógł zobaczyć jej twarz, porozmawiać. Z nikim innym nie chciał.
Offline
-Jakoś nie było ku temu okazji- Nie był najlepszy w wyrażaniu swoich uczuć, i rzadko komuś mówił wprost, że się o niego martwi. Jego przyjaźń z Natashą była czymś naturalny, czymś o czym tak naprawdę nie musieli nawet rozmawiać, ale to była inna sytuacja. Sama Natasha nie należała do osób, które potrafiły w odpowiedni sposób wyrazić swoje emocje, był to niezwykle wygodny układ który im pasował.
-Domyślam się co mi odpowie, pewnie to samo co ty, ale zaakceptować tę odpowiedź nie jest łatwo- Robin ciągnęło do szeroko rozumianej wolności, od zawsze taka była. Krnąbrna, nieposłuszna pakowała palce między drzwi. Skłamałby gdyby powiedział, że nie lubił tego w niej, ale jednocześnie jego doświadczenie mówiło mu, że to może w końcu skończyć się fatalnie.
-Może to przez te treningi z Natashą. W każdym ruchu Robin widzę ją. Owszem brakuje temu trochę płynności i gracji, ale dobrze ją wyszkoliła, aż za dobrze- Kiedy zaczął się nad tym zastanawiać myślał o tym, że może utratę przyjaciółki próbował przenieść właśnie na Robin.
-Strasznie mi jej brakuje- Nie mógł pozbyć się z głowy wspomnienia o tym, kiedy wrócili z tej cholernej planety, kiedy wszyscy byli tacy szczęśliwi, że misja się udała, a on musiał powiedzieć, że Natasha poświęciła swoje życie. Nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa, jedynie jego wzrok o wszystkim powiedział.
-I abyś nigdy nie musiała tego doświadczyć, to jest stroma droga w dół i bardzo rzadko się zdarza, że komuś udaje się wrócić na powierzchnię- Dodał po chwili milczenia, po czym utkwił wzrok w jednym punkcie na ścianie.
-No...- Odezwał się w końcu i odchrząknął cicho -Skoro najwyraźniej mamy wolne, to chcesz coś porobić?- Zapytał się zerkając na blondynkę. Teraz i tak nie zrobią niczego pożytecznego, a wolny czas zdarzał się wybitnie rzadko
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie uśmiechnęła się pokrzepiająco. Chciała być wsparciem dla nowych przyjaciół. Kiedy Clint zapytał czy dziewczyna chce coś porobić odrazu przyszło jej do głowy kilka pomysłów.
-Właściwie jest kilka rzeczy.. - zamyśliła się. - Chodź, przejdziemy się na rzemieślniczą. Muszę zobaczyć te cuda, o których tyle słyszałam. Tylko polecę na górę po szał. Zaraz wrócę - odpowiedziała z uśmiechem i wyskoczyła zza ławy. Weszła na górę. Zanim postawiła pierwszy krok na korytarzu upewniła się, że Robin nie ma w pokoju posługując się swoją mocą. Potrzebowała trochę pieniędzy na kolejne zakupy. Odnalazła wór z fantami i wygrzebała z niego sakiewkę. Zaszła też do swojego pokoju po szal, który odrazu na siebie zarzuciła.
Zeszła na dół gdzie czekał na nią Clint.
-Idziemy - ponagliła go, po czym wyszła z gospody w towarzystwie łucznika.
- Nie mogłabym tu żyć na stałe. Ta ciemność staje się przytłaczająca - powiedziała patrzeć w kamienne sklepienie nad nimi. Blondynka prowadziła Clinta kolejnymi ulicami, mijali kolejnych przechodniów. Odgłos uderzanego metalu stawał się coraz większy. Do ich uszu zaczęły docierać kolejne odgłosy pracy w kuźniach.
- Wiesz z czego słynie Nidavelir? Kowalstwo i rzemieślnictwo to jedno. Tu magia krzyżuje się z nauką. Krasnoludy posługują się specyficzną magią, potrafią nadać dowolne właściwości swojemu dziełu. Zaklęte zbroje, bronie, tarcze.. po prostu wszystko. - tłumaczyła rozglądając się po pracowniach. Nigdy nie widziała tyle pięknych rzeczy na raz. - Moja zbroja też została wykuta w Nidavelir. Tak samo Pilflagell, mój bat. Dostałam je w prezencie od Thora, kiedy zaczynałam się szkolić na wojowniczkę. Byłam taka.. podekscytowana. Thor zawsze był dla mnie jak brat. Opiekował się mną, zawsze mogłam i nadal mogę na nim polegać. - opowiadała z nutą nostalgii. Tęskniła za szwagrem. Thor postanowi na nowo odnaleźć sienie w kosmosie i rzadko przyjeżdżał w odwiedziny. Zawsze miał czas dla swoich bratanków, niestety jego prezenty nie zawsze były adekwatne do wieku dzieci. Addie przypomniało się jak dostali od niego wideo wiadomość po tym jak wysłali film z nowonarodzonymi bliźniętami. Thor wył pół filmiku, trzeba było mocno się wsłuchiwać, żeby zrozumieć cokolwiek.
Szli spacerowym krokiem oglądając towary wystawione na sprzedaż. Addie zaświtała w głowie pewna myśl. Może powinna nabyć odpowiedni przedmiot by pomoc Robin. Moc kamieni nieskończoności była olbrzymia. Jeśli trzeba by się jej pozbyć, może dobra opcja byłoby zamknięcie jej w pudełku.
Offline
Clint lekko zmarkotniał, kiedy Addie ostatecznie wyciągnęła go jak się okazało na drobne zakupy. Wiedział jak to może się skończyć, ale to nadal było bardziej ciekawą perspektywą, niż siedzenie w gospodzie i czekanie na niewiadomo co. Dlatego poczekał za blondynką, a kiedy w końcu wróciła na dół od razu wyszli na zewnątrz. Sam potrzebował oderwania myśli, od tego jak rozwiązać całą sytuację z Robin.
-Fakt, ciężko stwierdzić kiedy zaczyna się noc, a kiedy dzień- Nadal się w tym gubił. Kładł się spać kiedy jego organizm dawał mu jasno do zrozumienia, że jest zmęczony, i budził się ponownie w ciemnościach. Wtedy przeważnie miał problem, aby ustalić czy spał pięć minut czy może godzinę, oraz czy w ogóle spał.
Przemierzali uliczki handlowe, gdzie krasnoludy jak i elfy prężyli się, aby sprzedać swoje stworzone, lub zdobyczne materiały. Clint przyglądał się im od czasu do czasu, ale połowa z tych rzeczy nie przypomina niczego znajomego, więć nie miał nawet pojęcia do czego mogłoby to służyć.
-Ja swój pierwszy łuk zrobiłem sam, tak samo jak strzały do niego. Później tarcza dała trochę więcej możliwości pobawienia się różnymi ciekawymi efektami- Nie miał żadnych mocy, czy nadludzkiej siły. Aby jakoś utrzymać się w tym fachu musiał mieć coś w czym będzie dobry, padło na łucznictwo, a w tym był cholernie dobry.
-No dobra, a szukasz czegoś konkretnego?- Zapytał się po chwili ciszy. Z Addie nie miał okazji rozmawiać sam na sam. Przeważnie byli zajęci walką, uciekaniem, albo ratowaniem życia drugiej osoby. Nie bardzo wiedział o czym może z nią rozmawiać, z resztą nie należał do zbyt rozmownych ludzi.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- W tej chwili nie, ale odnoszę wrażenie, że dowiem się co mi będzie potrzebne - odpowiedziała oglądając zdobiony stalowy napierśnik.
- Bajer- powiedziała z cwaniackimi uśmiechem. Kobieta ruszyła dalej. Nie bardzo wiedział o czym może rozmawiać z Clintem. W swoim świecie widziała go może ze trzy razy w życiu.
- Jak zostałeś agentem? Byłeś w jakieś akademii, czy ktoś cię zauważył i zwerbował? -zapytała przerywając ciszę. -Ale nie musisz odpowiadać, po prostu jestem ciekawa - zakłopotana się. Tak elitarna agencja jak tarcza miała swoje sekrety. Każdego z nich pilnowała dokładnie. Na pewno wybór agentów był jedną z najpilniej strzeżonych.
Offline
Clint spojrzał na napierśnik, który najwyraźniej zwrócił uwagę Addie. On podchodził do wszystkiego znacznie bardziej praktycznie, nic więc też dziwnego, że miał od razu na jego temat wyrobione zdania
-I krępuje ruchy- Odpowiedział -Nie obraź się, ale weźmy chociażby tę twoją zbroje. Widziałem jak ruszasz się z nią i bez niej. Kiedy ją zakładasz stajesz się dwa razy wolniejsza i to widać- Nadmiar materiału, zbyt ciężkie zbroje, to wszystko chociaż bez sprzecznie dawało więcej ochrony, to jednocześnie było kompletnie nie praktyczne.
-Dodatkowo męczysz się szybciej więc jesteś mniej efektywna- Za nic by nie zamienił swojego kombinezonu, który chociaż rzucał się w oczy tutejszym ludziom, to był zdecydowanie tym co nie raz uratowało mu życie. Blondynka, jednak postanowiła się najwyraźniej zainteresować jego przeszłością i jak to się stało, że ostatecznie trafił do Tarczy. To wszystko było tak dawno temu, że musiał się przez chwilę zastanowić od czego to wszystko się zaczęło.
-W zasadzie to ciężko powiedzieć jak to się zaczęło. Po prostu któregoś dnia pojawił się Fury i zaoferował pracę. Wspomniał tylko coś o tym, że od dawna mnie obserwowali, wiesz jaki on jest...wiecznie tajemniczy, ale ostatecznie się zgodziłem i nie wyszło mi to na złe jak widać- Pomijając fakt, że szkolenie zmieniło jego podejście do wielu rzeczy. Na misjach i on potrafił zawalić, ale to wszystko składało się na to, że ostatecznie Tarcza mogła powiedzieć, że mają w swoich szeregach naprawdę dobrego agenta.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
-To prawda, zbroja nie sprzyja kocim ruchom, dlatego Siff uczyła mnie walczyć w każdej dziedzinie, każda bronią. Mówiła, że wszystko może stać się nią. Nawet drogocenną kolią. Może i trochę się rozleniwiłam. Nauczyłam się walczyć by nie musieć nikogo prosić o ratunek, ale wszystko się zmieniło kiedy urodzili sie chłopcy. A kiedy pojawiła się Asa już zupełnie zostawiłam treningi. Dzieci wywracają życie do góry nogami. - westchnęła z lekkim uśmiechem.
- Z agentami tarczy miałam trochę do czynienia. Pilnowali nas. Stawali pod domem i obserwowali. Wiem, że chodziło im głównie o Lokiego, ale dostawałam paranoi. On sobie nic z tego nie robił, a ja nie mogłam wytrzymać. Czułam się bardzo nieswojo. - dodała z lekkim grymasem. Nienawidziła uczucia, że ktoś ją obserwuje. Bała się nawet przebierać, mając z tyłu głowy, że któryś z agentów stoi z lornetką. Loki nie podzielał jej obaw. Wiedział, że będą obserwować każdy jego krok. Robił swoje, a agentów traktował jak powietrze
Offline
Na wspomnienie o tym, że wszystko może stać się bronią kąciki ust Clinta drgnęły lekko do góry
-Natasha tego samego uczyła Robin, spuściła jej łomot chyba wszystkim czym tylko mogła. Nawet materacem jej się oberwało, chyba pierwszy trening po którym nie wyszła cała poobijana, chociaż jej duma dostała niezły wycisk- Z rozbawieniem wspominał te czasy, kiedy Natasha zabierała Robin na treningi. Podchodziła do niej z rezerwą, ale w końcu się przekonała, co wcale nie oznaczało dla rudej taryfy ulgowej. Im większą sympatię miało się u Natashy tym większy wpierdol się dostawało. Robin oczywiście była zawsze wściekła po treningach. Długo jej nie wychodziło wiele rzeczy i to ją frustrowało, ale w końcu jak widać lekcje się opłaciły i radziła sobie całkiem nieźle, chociaż Clint widząc czasami jej poczynania najpewniej poprawił by kilka rzeczy.
-Dlatego, kiedy wpadła w taką furię i Ull założył jej te kajdanki musiałem ją szybko zneutralizować. Na pewno wpadłaby na to, że zawsze może użyć łańcucha od tych kajdanek- Prawdziwie dobrze wyszkolona osoba znajdzie rozwiązanie z niemal każdej sytuacji i rzadko kiedy była tak naprawdę bezbronna.
-Tarcza lubi dawać o sobie znać, szczególnie w chwili kiedy wie, że to przyniesie oczekiwany efekt, ale rozczaruję cię. O ile agencja z twojej rzeczywistości była podobna do mojej, to ciebie mieli głęboko gdzieś- Rzucił w może dość zbytnio bezpośredni sposób -Oczywiście na pewno ciebie prześwietlili, ale kiedy doszli do wniosku, że nie wiele możesz namieszać machnęli na to ręką. Loki to co innego. Musieli dawać o sobie znać, aby on wiedział, że są cały czas na posterunku, a tym samym zrobienie czegoś głupiego będzie wiązać się z natychmiastową odpowiedzią, co nawet w planie idealnym potrafi stworzyć dość obszerną dziurę- Addie miała po prostu wtedy pecha, że postanowiła związać się z kimś, kogo Fury najchętniej by zlikwidował przy pierwszej lepszej okazji.
-W zasadzie to mogłaś stać się ich zakładnikiem. Przyciskiem bezpieczeństwa na wypadek gdyby Loki zrobił coś nie tak. Wtedy pewnie by użyli ciebie jako argumentu za tym, aby nie próbował żadnych numerów- Tarczał była dość okrutna w swoich działaniach, ale przy tym cholernie skuteczna. Właśnie dlatego, że podczas misji nie towarzyszyła im myśl, że komuś zrobi się przykro, albo zawali się jego świat. Wykonywali jasne polecenia i koniec misji również miał być jasno określony.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Dobrze wiem, że nie byłam ich celem, ale spałam z Lokim w jednym łóżku. Mój dom, to jego dom. Oczywistym było to, że chciałam czy nie patrzyli tez na mnie. Poza tym na początku byłam w ciąży. Chyba wiesz, że buzujące hormony ciężarnej kobiety są dość nieokiełznane i wprowadzają masakrycznie dużą huśtawkę nastrojów - uśmiechnęła się. - Wydaje mi się, że był tego świadomy. Nie powiedział tego w prost, ale chyba właśnie dlatego tak ich olewał. Mienie przy sobie osoby, na której ci zależy to ryzyko. Zawsze może znaleść się ktoś, kto będzie chciał cię podporządkować pod swoje dyktando i użyje do tego gróźb. Nie na tobie, ale twoim najbliższym. - powiedziała skrzyżując ramiona na piersi. Stragany zaczynały się rozrzedzać. Minęli największy harmider i zaczęli zmierzać ku spokojniejszym ulicom. Addie odetchnęła z ulgą. Jednak hałas ulicy pełniej przekrzykujących się handlarzy okazał się dla niej dużym wyzwaniem. Nie czuła się na siłach by bezproblemowo poruszać się w tłumie.
Zatrzymała się przy stoisku z małymi szklanymi flakonikami. Odrazu jej wzrok powędrował ku znajomemu kształtowi. Olejek migdałowy, który zawsze wcierała we włosy. Nie zastanawiając się długo zapłaciła za dwa flakony i ruszyła z łucznikiem w dalszą drogę.
-Wracamy? Czy spacerujemy dalej? - zapytała z lekkim uśmiechem - dopóki Ull nie doprowadzi się do porządku nie będę planować sama. Potrzebuje zajrzeć do paru ksiąg, ale się tam zanudzisz. Nie znajdziemy raczej tam nic po angielsku. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Offline
Doskonale wiedział jakie to uczucie, kiedy podczas niebezpiecznych misji miało się przy sobie kogoś kogo się kochało. Zrobiłoby się wtedy wszystko, aby ochronić tę osobę.
-Doskonale wiem- Odpowiedział i westchnął cicho -Kiedy poznałem Laure strasznie straciłem głowę. Szpanowałem przed nią, i to ona łatała mnie za każdym razem, kiedy te popisy nie sprowadzały mi na kark niczego dobrego. Teraz jak o tym myślę to robiłem to chyba specjalnie- Poczuł dziwny ucisk w żołądku, kiedy wspomniał imię żony. Tak dawno go nie wymawiał bo nie było ku temu okazji. Znowu był agentem tarczy, który myślał tylko o zadaniu. Pamiętał, kiedy podjął decyzję o tym, że musi ratować pewien rudy łeb, bo na pewno w coś się wpakowała. Nie sprzeciwiała się temu, nie była na niego zła. Nigdy nie była, chociaż doskonale wiedział, że tak naprawdę w głębi serca wolałaby żyć inaczej. Mieć męża na stałe, budzić się obok niego codziennie rano i nie bać się o to, czy nagle go nie wezwą, czy świat nie będzie wymagać ratunku.
-Kiedy postanowiliśmy się pobrać, a ona odeszła z agencji, Fury zrobił wszystko, aby zatrzeć po niej wszelki ślad. To chyba jedna z nielicznych agentek, która może pochwalić się kompletnym brakiem kartoteki. Nic w systemie agencji się nie zachowało na jej temat, jakby nie istniała. Fury załatwił nam dom na odludziu, ale ja i tak nie mogłem spać spokojnie. Przez jakiś czas prawie nie zmrużyłem oka, to się nasilało, kiedy na świat przychodziły dzieciaki. Każdy wyjazd wiązał się z tym uczuciem zawodu, bo zostawiałem ich samych, nie mogłem ich obronić- Clint był kochającym mężem, który za swoją żonę bez chwili namysłu oddałby swoje życie, podobnie z dziećmi. Gdyby chociaż jeden włos z głowy im spadł, zamordował by każdego kto tylko do tego się przyczynił.
-A mimo to rzuciłem remont łazienki, i kosztowanie wypieków żony, aby ratować rudzielca, który nie zna ograniczeń- Dodał po chwili milczenia. Czuł się z tym paskudnie, ale nie mógł postąpić inaczej i wiedział, że jego żona również o tym wiedziała i wyczekiwała jego powrotu w jednym kawałku. Naszła go nostalgia, którą do tej pory odpychał od siebie za każdym razem jak tylko mógł. Nieco odpuścił, i pokazał swoje prawdziwe oblicznie. Nie był teraz tym łucznikiem, który bez względu na wszystko wykona swoje zadanie, był po prostu człowiekiem, który chciał ułożyć sobie życie.
-A ty na co masz ochotę?- Zapytał się przerywając w końcu milczenie -Wiesz...Ull szybko do siebie nie dojdzie, Robin go nie zostawi...myślę, że możemy trochę wyluzować- Nie chciał wracać do gospody i ponownie usiąść w miejscu. To wiązało się ponownie z myśleniem o tym co będzie dalej i analizowaniem wszystkich możliwych opcji.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie doskonale rozumiała Clinta. W pewnym sensie zazdrościła mu, tego domku na odludziu. Tylko ty wiesz gdzie jest twoje szczęście. Ona nawet gdyby tego bardzo chciała nie mogłaby sobie pozwolić na taki luksus. Loki i tak poszedł jej na rękę zostając na ziemi. Na początku tego nie chciał. Wiedział, ze szybko pojawią się problemy w postaci wścibskich obserwatorów. Jednak uległ namowom żony, która wróciła po pięcioletniej nieobecności. W nowym Asgardzie byli wszyscy przyjaciele, którzy im pozostali. Addie nie chciała całkowicie zaczynać od zera. Potrzebowała czegoś pewnego, jednej stałej w jej życiu, która dałaby jej poczucie bezpieczeńtwa.
- Tak to jest z bliskimi. Kiedy wiesz, że mają tarapaty rzucasz nawet remont łazienki - uśmiechnęła się. - Kiedy Clint zapytał na co ona ma ochotę rozpromienia się bardziej.
- W takim razie nie wracamy. Znajdziemy sobie zajęcie - powiedziała rozglądając się po ulicy. Cieszyła się, że maja chwile luzu. Co chwila czekała ich jakaś walka, albo problem do rozwiązania. Przeszli na niewielki rynek, gdzie wokół grajków, którzy rozłożyli się na cokole zebrał się spory tłumek. Addie przez chwile poczują się jak w domu. W Asgardzie.
- Chodź- powiedziała wesoło ciągnąć łucznika w stronę grupy. Niewysoki elf krążył przed instrumentalistami i śpiewał skoczna pieśń. Blondynka zaczęła mamrotać pod nosem słowa.
-Zupełnie jak w domu, znacz Asgardzie. Miasto zawsze było pełne życia. Uwielbiałam kręcić się po mieście, opowiadać ludziom bajki. To był taki mój rytuał. Jeszcze przed ślubem. Tak wchodziłam w nowy świat. Zaznajamiałam się z obcą kulturą i obyczajami. Późnej - uśmiechnęła się smutno. - Wyjście z pałacu, nie było zbyt bezpieczne. Przynajmniej do czasu, aż zostałam wojowniczka.- Addie dokładnie pamietała jak po porwaniu bała się wychodzić. Dochodziła do siebie w swoim tempie, ale nawet to nie było najwieksza przeszkodą. Wygrać kłótnie z Lokim o to, to było wyzwanie.
Offline
Clint wiedział, że Addie zrozumie go jak nikt. Sama miała rodzinę, którą nie bez walki udało się jej stworzyć. Może właśnie dlatego pozwolił sobie na opuszczenie chociaż na chwilę gardy i powiedzenie nie tak do końca wprost za czym tęsknił. Robi, chociaż ją naprawdę lubił i nie chciał, aby stała się jej krzywda, nie była w stanie tego zrozumieć. Nawet jeżeli nie do końca z własnej woli. Ją pchało życie do przodu i chciała czerpać z niego pełnymi garściami, aż zrobi się jej niedobrze. On z kolei tęsknił za szarlotką żony, oraz za dzieciakami, które na każdym kroku robiły istne piekło, które on tak bardzo pokochał.
Addie najwyraźniej sama zrozumiała, że siedzenie teraz w książkach, nie da większej korzyści skoro fizycznie nie byli w stanie nic zrobić. Ruszył spokojnie za nią, aż doszli na plac, na którym najwyraźniej lokalna grupa muzyczna postanowiła dać swój popis. Clint wpatrywał się w nich, aż w końcu doszły do niego słowa blondynki. Spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. Skoro wolne, to wolne im też coś od życia się należało. W końcu ostatecznie i tak zostaną wrzuceni ponownie w jakąś awanturę nie do końca z własnej woli.
-Nie mieliśmy chyba okazji- Powiedział i wyciągnął w jej stronę rekę -Ale uprzedzam, fatalny ze mnie tancerz- Dodał i mimo wszystko wyciągnął blondynkę na środek placu. Może faktycznie powinien zamiast co chwila negować decyzje Robin, to czegoś się od niej w końcu nauczyć. Nie mógł być zawsze tym staruszkiem, który siedzi gdzieś w kącie i jedynie burczy na innych. Jeszcze nie był tak stary jak próbowano mu to wmówić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie zaśmiała się Zliedy Clint złapał ją za ręce i pociągnął na środek placu. W sumie to była ostatnia rzecz jakiej się spodziewała, ale była to zdecydowanie miła odmiana. Poczekali chwilę, aż pary które podążyły za nimi zaczną wirować w swoim rytmie.
- Przypominam, że masz do czynienia z absolwentką najlepszej Nowojorskiej akademii tańca. Dam ci kilka rad. A w zasadzie jedną. Słuchaj muzyki i nie ograniczaj się - uśmiechnęła się. Zaczęła poruszać się w rytm muzyki. Nie miała w głowie żadnych układów, skomplikowanych figur. Znała ich tysiące, ale teraz chciała się tylko bawić. Oderwać myśli od ponurego myślenia. To była ta chwila, w której postanowiła ponieść się muzyce. Kręcili się po całym placu podskakując w rytm muzyki. Uśmiech kobiety powiększał się z każdą chwilą coraz bardziej. Dla obserwatora wyglądali hak para dziwaków, nie trzymali się żadnych szablonów czy ram. Po prostu biegali jak pomyleńcy obracając się razem wokół własnej osi. Podczas piruetów gubili swoje dłonie, ale śmiała się są każdym razem gdy musiała wybić sie z rytmu, by ratować partnera z opresji.
Offline
-Więc mam nadzieję, że jesteś odporna na podeptane stopy- Odpowiedział jej i dał się po prostu pociągnąć za nią prosto na środek placu. Czuł się trochę głupio, kiedy wiedział, że oczy gapiów są wpatrzone prosto w niego. Mimo wszystko skoro powiedział już jedno słowo to powinien to chociaż dokończyć. Jedną dłoń ułożył na biodrze dziewczyny, a drugą chwycił jej dłoń unosząc nieco w górę. Faktycznie był absolutnie fatalnym partnerem do tańca. Co jakiś czas niechcący stawał jej na stopach, oraz gubił rytm i przy tym jednocześnie swoją partnerkę, która wracała, aby wybawić go z nieco niezręcznego momentu, w którym zostawał z rozpostartymi ramionami, ale nikogo w nich nie było. Mimo wszystko uśmiech Addie jakoś dodawał mu energii do tego, aby na nowo spróbować z nią zatańczyć, chociaż kolejne próby kończyły się w dość podobny sposób. Może i w walce radził sobie dobrze, to jednak w przyziemnych rzeczach był absolutnie tragiczny. Nic z resztą dziwnego, nie miał wiele okazji do tego, aby chociaż na chwilę oderwać swoje myśli, i stracić nieco czujności, którą wymagało od niego szkolenie na agenta, jednego z najlepszych.
-Tylko nie mów Laurze- Rzucił w jej stronę -A z resztą...i tak pewnie w to nie uwierzy- Dodał i obrócił Addie, ale przy tym sam o mało co nie stracił równowagi, co wiązało się z wyraźnym rozbawieniem gapiów. Nie przywykł do tego, że robił coś śmiesznego. Przeważnie ludzie go podziwiali za to co robił, chociaż sam nie uważał tego za jakiś wielki wyczyn.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie widziała, że Clint nie do końca czuje się swobodnie, więc rozbiła wszystko by odwrócić jego uwagę od zerkania na gapiów. Wygłupiała się, podskakiwała w miejscu śmiejąc się przy tym w głos.
- Nie pisnę słowem - rzuciła zdyszana z szerokim uśmiechem na ustach. Kiedy grajkowie skończyli pieśń. Addie wręcz karykaturalnie ukłoniła się dziękując za dość pokraczny taniec.
- Przyjemnie się z panem wygłupiało panie poważny agencie - zaśmiała się pociągając Clinta na bok. Usiadła na fontannie i odgarnęła z karku wilgotne od potu włosy.
- Śmiać z siebie też trzeba umieć. Nawet wielcy wojownicy nie mogą być poważni na cały etat. - powiedziała głęboko oddychając. Te krótkie chwile wygłupów bardzo poprawiły jej humor. Czuła się jakby wróciła na chwile do Asgardu i mogła znów pobawić się wśród mieszkańców. Grajkowie szykowali się do kolejnego numeru.
- To co? Jeszcze raz? - zapytała z zadziornym uśmiechem wskazując na płac.
Offline
-Wygłupiało?- Powiedział wyraźnie oburzony -Wedle mnie to był poważny taniec, tango się chowa przy tym- Doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich zdolności tanecznych, ale przecież skro został uznany, za poważnego agenta to teraz nie powie wprost, że poszło mu absolutnie fatalnie. Mimo to czy miało to jakieś znacznie w tej chwili. Nawet jeżeli się wygłupił to tutaj nie był tym znanym łucznikiem od Avengersów. Był kompletnie anonimowy i najprawdopodobniej większość tych osób następnego dnia zapomni w ogóle o jego istnieniu, i może właśnie ta myśl zmusiła go do tego co zrobił po chwili, kiedy grajkowie na nowo zaczęli przygrywać jakieś skoczne melodie, które dla jego ucha były zupełnie obce. Chwycił Addie za nadgarstek i po prostu wyciągnął znowu na środek placu
-Raz, dwa...czy jak to tam szło- Rzucił i po prostu znowu zaczął razem z nią pląsać bez absolutnie żadnego ładu i składu. Nie znał kroków, tak samo jak muzyki, ale jak się okazało to wcale nie było mu potrzebne i chociaż znowu czuł, że co jakiś czas stawał blondynce na stopach, to nieco bardziej ośmielony kręcił się z nia wokół placu. Domyślał się co Robin by powiedziała gdyby widziała go w tej chwili. Znając ją nie powstrzymałaby się od wypomnienia mu jego wieku, oraz tego, że najwyraźniej podczas starości nadal można mieć w sobie trochę iskry życia.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Jedyną reakcją na oburzenie Clinta była kolejna porcja dźwięcznego śmiechu. Addie nie pamietała kiedy ostatni raz tańczyła dla czystej przyjemności. Oczywiście, taniec zawsze był dla niej czymś przyjemnym, ale to co teraz robiła było czystą radością, niemal dziecięcą, czystą. Kiedy łucznik znów złapał jej rękę i pociągnął na środek placu odrazu pomnożyła dłoń na jego ramieniu.
- No no… zadziwiasz mnie - uśmiechnęła się dając znów ponieść się tej odrobinie szaleństwa.
-A czy to ważne? - zapytała zaczynajac kręcić się po placu. Razem z partnerem znów zapomnieli o wszystkich normach i zasadach. Skakali wokół placu z energia równie wielką, która wykorzystali na poprzedni taniec. Choć Clintowi tym razem szło o wiele lepiej. Obracała się śmiejąc w głos. Potrzebowała tego, tej chwili zapomnienia, odrobiny szaleństwa.
Kręcili się w kółko podskakując tak jak im sie podobało. Nawet ogarniające zmęczenie nie było w stanie przerwać tych dziwnych pląsów dopóki muzyka nie przestała grać.
Offline
Kiedy muzyka przestała grać Clint zatrzymał się wyraźnie zdyszany. Taniec nie był tą dyscypliną w której był najlepszy, czy do której był szkolony, jednak mimo wszystko postanowił się podjąć kolejnego wyzwania.
-No, nie najgorzej, chociaż daleko ci do mistrzostwa- Rzucił w jej stronę. Teraz Addie mogła pojąć po kim Robin przejęła te delikatne uszczypliwości, którymi nie wahała się rzucać, kiedy trzeba było nieco rozluźnić atmosferę.
Clint spojrzał w stronę z której przyszli. Było miło, ale wiedział, że nie będą mogli w tym stanie trwać wieczność, w końcu musieli wrócić na ziemię i na nowo przypomnieć sobie o kolejnych przeszkodach, które przed nimi wyrastały niemal na każdym kroku.
-Było miło, ale chyba już czas wrócić. Powinnaś trochę odpocząć- Mimo wszystko był pod ciężkim wrażeniem tego, jak Addie radziła sobie z sytuacją, która dla każdej kobiety musiała być wręcz niewyobrażalną traumą. I pewnie tak właśnie sie czuła, niestety sytuacja nie sprzyjała temu, aby zakopać się w łóżku i po prostu przeczekać ten ciężki czas. Ruszył razem z nią przez plac kierując się prosto do gospody
-No dobrze, co planujesz zrobić z Robin?- Zapytał się w końcu. To pytanie nurtowało go od momentu w którym blondynka oznajmiła, że ma jakiś pomysł
-Nie ukrywam, że ja również o tym myślałem- Przyznał się, chociaż on nadal by zostawiłby to tak jak jest, to wiedział, że Robin w takim układzie może nigdy nie poczuć się tak naprawdę szczęśliwa.
-Może to głupie, ale jedyne co mi przyszło do głowy...- Urwał na chwilę chcąc zebrać myśli -W moim świecie Thanos po spełnieniu swojej misji użył kamieni do tego, aby je zniszczyć. Więc tak pomyślałem sobie, że co by było gdyby użyć kamienia w toporze do skruszenia zaklęcia Strange'a- Nie znał się zbytnio na tym, ale wiedział, że kamienie nieskończoności miały przeogromną moc, taką, której nawet Strange się obawiał. Wspólnie oddziałowywały na siebie, więc gdyby użyć jednego przeciwko drugiemu, mogło by dojść do swoistego anulowania.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie traciła łokciem bok Clinta, na jego zaczepkę.
- To były tylko wygłupy. Gdybyś zobaczył jedna z moich popisówek.. cóż zbierałbyś szczękę z podłogi - odgryzła się ciężko dysząc. Kiedy Clint zaproponował, że powinni wrócić, nie oponowała. Zatańczyła dwie piosenki, a czuła się jakby przetańczyła całą noc. Miło było oderwać myśli od tych najgorszych, czekających na chwile słabości by móc wypłynąć i zalać jej umysł. Wolnym krokiem ruszyli w stronę gospody. Clint postanowił wrócić do rzeczywistości i zapytał ją o plan jaki kreował się w jej głowie.
- Też o tym pomyślałam. Jednak nie jest to takie proste. Nie możemy mieć pewności, że kamienie mnie posłuchają. Bądź co bądź Thanos był dużo silniejszy. - tłumaczyła Addie bazując na strzępkach informacji jakie miała.
- Nawet do użycia magii kamienia będę potrzebowała siły. Zwykła sztuczka z wejściem do umysłu nie wystarczy. Myśle, że bez podróży astralnej się nie obędzie. To znaczy, że cały mój umysł będzie musiał wejść do głowy Robin. - wyjaśniła. Nie była zachwycona tym pomysłem, ale innego nie miała. Gdyby coś poszło nie tak i Robin zaczęłaby atakować jej obecność pewnie skończy się to śmiercią bo nie będzie furtki by bezpiecznie wyjść.
- Skruszenie to chyba dobre słowo. Nie mogę rozwalić bariery. Dobrze by było gdybym przeprowadziła te skumulowane emocje prze wspomnienia żeby je rozładować, ale nie wiem czy starczyły na wszystko energii. - zmartwiła się. Czekało ją trudne zadanie i nie było tu miejsca na błąd. Dlatego musiała się maksymalnie skupić i dokładnie zaplanować każdy krok.
Weszli do gospody. Addie odrazu podeszła do baru. Widząc znajoma twarz poprosiła o napar z ziół od Medyka. Kobieta usiadła przy jednym ze stolików i przeczesała placami włosy.
Offline
Clint na chwilę zastanowił się nad sensem jej słów
-Thanos był potężny dzięki kamieniom, bez nich był niczym i on o tym doskonale wiedział- Rzucił bez chwili namysłu. Doskonale pamiętał, kiedy Natasha opowiadała mu o tym jak namierzyli Thanos. Z jej relacji jasno wynikało to, że bez kamieni mogłoby się wydawać, że zmienił się niemal w potulna istotę. Ubzduranie sobie jakiegoś przeznaczenia dawało mu siłę, a kiedy się wedle niego wypełniło wszystko uleciało niczym z balona, który ktoś przedziurawił. Sam Thanos czuł szacunek do mocy kamieni, i to było oczywiste.
-Tak głębokie wejście do jej głowy...Addie to jest głupota- Rzuciła w jej stronę -Wierzę ci, że znasz się na emocjach, ale jeżeli to co mówisz jest prawdą, to w niej pozostały nie tylko te, które tkwią tam od jakiegoś czasu. Od momentu stworzenia tej bariery kumulowało się w nej wszystko inne. To głupota co chcesz zrobić- Wyobrażał sobie jak ta bariera działała. Chociaż on bardziej wyobrażał sobie to na zasadzie swoistej tamy, która wstrzymywała nadmiar wody, co wcale nie oznaczało, że tej wody ubywało. Z każdym jej nowym doświadczeniem emocji było coraz więcej i nie mogły znaleźć ujścia.
Doszli w końcu do gospody, w której na szczęście panował spokój, co mogło oznaczać tylko jedno. Ull i Robin nadal nie zeszli na dół, a to może faktycznie było dobrą wiadomością
-Skąd wiesz, że pozwoli ci podejść tak blisko. Mam wrażenie, że Ull jest pierwszą osobą od jakiegoś czasu, którą dopuściła do siebie. Każdego innego może zechcieć wyrzucić- Pociągnął temat dalej. Chciał wiedzieć dokładnie co ma wydarzyć się z jego bądź co bądź podopieczną. Chociaż czuł, że w tym temacie ma nie wiele do powiedzenia i wszelkie jego sprzeciwy nie będą brane pod uwagę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.077 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.52 MB (Maksimum: 1.93 MB) ]