Nie jesteś zalogowany na forum.
Ull zatrzymał się na chwilę i dyskretnie spojrzał na buty Robin. Uśmiechnął się pod nosem. Ruszył dalej prowadząc Robin w stronę ławek.
– Coraz większe oczekiwania.. wspaniale – mrugnął do niej porozumiewawczo. Nie byłby sobą gdyby się nie podroczył. Tak naprawę Robin go zaskoczyła i musiał przyznać, że miło zaskoczyła. Dopiero zwrócił uwagę na jej bransoletkę. Dzięki tym małym akcentom Robin pokazała, że należy do niego, choć nieoficjalnie. Ull nie był nijak związany z węzami. Prawdziwy on, był idealnym przykładem gada. Między innymi dzięki interpretacji asów. Był oślizgły, sprytny, niebezpieczny, zrzucał skórę jak wąż. Wiedział, że grupa go nie zdradzi. Dziewczyny na pewno nie, za Clinta nie mógł ręczyć, ale dopóki jest w mniejszości raczej też będzie siedział cicho. Ull poprowadził Robin między gośćmi, czasami kiwał głową mamrocząc przywitanie. Wczoraj z Addie poznali kilka osób. Oboje zrobili dobre, wrażenie. Kiedy doszli mniej więcej do środka, wszedł między ławki i usiedli.
– Gdzie się podziała reszta? – mruknął rozglądając się na boki.
Addie kiwnęła głową na znak, ze mogą ruszac.
– Pamiętaj, że kobiety mają swoje tajemnice, zwłaszcza jeśli chodzi o zrobienie dobrego wrażenia. Gdym powiedziała wszystko od razu, nie byłoby niespodzianki – powiedziała trzymając się jego ramienia. Kiedy wyszli do ogrodu Addie rozejrzała się po gościach. Jednak nie przesadziła. Elfy lubiły się stroić i to było widać. Może dla Ulla i Clinta były wystrojone jak księżniczki, jednak pośród wystrojonych elfek, niknęły. Choć Addie bez trudu poradziłaby sobie z przyciągnięciem uwagi, dziś miała inny plan. Choć był coraz trudniejszy do wykonania, ponieważ wyćwiczone ruchy przebijały się na zewnątrz.
Nagle drogę zastąpił im znajomy blondynce elf z wczorajszego przyjęcia.
– Adelaide, miło cię widzieć – przywitał się pierwszy.
– Panie Lukarysie – pochyliła głowę z lekkim uśmiechem. – Pozwól, że przedstawię mojego partnera. Clint Barton.
– Lukarys Beration, pan pod górą – powiedziała przedstawiając elfa.
Elf wyciągnął dłoń w stronę Clinta na przywitanie.
– Cieszę, się że możemy się poznać. Mam nadzieję, że podopieczna czuje się lepiej. – zagadał do łucznika.
– Pyta o Robin. Twoją wczorajszą wymówką było czuwanie przy chorej podopiecznej – wytłumaczyła.
Offline
Stres zdawał się z każdym kolejnym krokiem powoli ustępować, Robin oswajała się z sytuacją i nawet szelest materiału sukni przestał jej przeszkadzać. Nie mogła, jednak wyzbyć się wrażenia, że jest obserwowana i dość szybko udało się jej potwierdzić tę teorię. Parę razy jej wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem elfek, które mierzyły ją wzrokiem. Nie były one pełne zazdrości, raczej umiejscowiłaby je gdzieś pomiędzy niedowierzaniem, a litością. Domyślała się o co musiało chodzić. Informacja, że na weselu pojawią się ziemianie musiała w jakiś sposób wyjść na jaw. Pewnie elfki ubolewały teraz nad jej słabością i kruchością, a przede wszystkim nad śmiertelnością. Starała się to, jednak ignorować. Pozwoliła się poprowadzić Ullowi do ławek i usiadła na jednej z wyraźną ulgą.
-Mówię ci, że Addie coś kombinuje i nie wiem co- Powiedziała, kiedy zadał pytanie odnośnie pozostałych.
Clint i Addie w końcu również ruszyli w tłum ludzi, ale nie dane było im nacieszyć się ruchem. Łucznik był zmuszony zatrzymać się, kiedy nagle przed nimi wyrósł obcy im elf. Nie wiele rozumiał z wymiany zdań między nimi, ale kiedy dostrzegł wyciągniętą dłoń mężczyzny zrozumiał, że musiał zostać właśnie przedstawiony. Wyciągnął swoją rękę i uścisnął dłoń elfa.
-Ma talent do wpadania w kłopoty, na szczęście zazwyczaj spada na cztery łapy i szybko dochodzi do siebie...nawet jeżeli medycy są odmiennego zdania- Odpowiedział i uśmiechnął się delikatnie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie przetłumaczyła słowa Clinta na co elf uśmiechnął się serdecznie.
– Takie prawa młodości. Wszystko chcą szybciej – zaśmiał się. – A gdzie się podziewa twój brat pani? - zapytał blondynki.
– Poszedł przodem z partnerką – odpowiedziała z uśmiechem
Elf kiwnął głową
– Złapiemy się później, Idę popędzić swoją latorośl – powiedział wskazując na dwór.
– Oczywiście – uśmiechnęła się w odpowiedzi.
– Do zobaczenia – zwrócił się do ich obojga.
Kiedy odszedł Addie dała znak, żeby ruszyli dalej.
– Bardzo miły facet – skomentowała. – Ma kopalnie diamentów niedaleko stolicy. Przyjaźnił się z ojcem Columa i Dorlena. – wyjaśniła mijając kolejną wczoraj poznaną parę, która uśmiechnęła się do niej miło.
Zobaczyć Robin w tłumie wcale nie było trudno.
– Tam – wskazała głową i podążyła w stronę zajmowanych przez przyjaciół miejsc. Podniosła nieco suknię do góry przy siadaniu, by nie zaplątać się w nią.
– Gdzie byliście? - zapytał Ull
– Spotkaliśmy Lukarysa. Chwile porozmawialiśmy – odpowiedziała Addie.
Goście zaczęli się schodzić. Kiedy muzycy zaczęli przegrywać środkiem najpierw przeszedł Dorlen ubrany w odświętny kaftan. Addie wyczuła poruszenie wśród elfek. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Po chwili do altany ozdobionej białymi różami podszedł Colum. Stanął na środku altany razem z mistrzem ceremonii. Kiedy orszak panny młodej ruszył z posiadłości wszyscy goście wstali. Wtedy pojawiła się panna młoda. Addie widziała jej kamienną twarz, jednak serce zdradzało, że bardzo się denerwuje. Jej suknia idealnie wpasowała się w kolor nieba, które przybrało pomarańczowej barwy, przez zachodzące słońce. Jej suknia miała identyczny odcień. Klejnoty brzęczały cichutko przy każdym jej ruchu, białe włosy spływały gładką taflą po ramionach. W dłoniach trzymała bukiet z pomarańczowych i białych kwiatów. Kiedy dotarła do ołtarza stanęła naprzeciw przyszłego męża.
Addie wróciła wspomnieniami do swojego śluby. Jak bardzo się denerwowała kiedy kroczyła środkiem sali tronowej. Dopiero kiedy Lokie wziął ją za rękę poczuła się odrobinę pewniej.
Para młoda słuchała słów mistrza ceremoni, który wygłosił krótkie przemówienie. Następnie nastąpiła najważniejsza część obrzędu. Przyszli małżonkowie wypili z jednego kielicha. Dorlen podał bratu mały sztylet. Jego rękojeść błyszczała się od ilość kamieni szlachetnych. Colum podał sztylet mistrzowi. Małżonkowie wystawili prawe nadgarstki. Mistrz ceremonii naciął ich skórę do krwi. Wtedy złączyli dłonie ich krew zmieszała się ze sobą. Uścisk dłoni został oplątany girlanda kwiatów. Wtedy wypowiedzieli słowa przysięgi. Ich dłonie zostały rozplątane, kiedy się puścili Colum wyciągnął z kieszeni pierścień z dużym rubinem i włożył go na palec żony.
Goście zaczęli klaskać. Kiedy ceremonia się skończyła para młoda ruszyła z powrotem do posiadłości do sali balowej.
– Idziemy – rzuciła Addie wychodząc spomiędzy rzędu ławek.
Offline
Robin z ulgą przyjęła fakt, że Addie i Clint, jednak do nich dołączyli. Posłała i delikatny uśmiech, po czym skupiła swoją uwagę na zamieszaniu jakie się zadziało. Od razu zobaczyła Dorlena, który z gracją szedł prosto pod ołtarz. Chwilę to trwało, aż w końcu pojawiła się główna sprawczyni całego tego zamieszania. Ruda przyjrzała się uważnie jej twarzy i zmarszczyła lekko brwi.
-Jeżeli tak zawsze wygląda szczęśliwa panna młoda, to ja chyba za ślub podziękuję- Szepnęła cicho w stronę Ulla. Nie dało się nie zauważyć, że ślub ten musiał być bardziej z rozsądku niż z faktycznej miłości. Dobry polityczny ruch, w którym najwyraźniej mało kto zamartwiał się o to czy będzie do dobre dla dziewczyny. Na ziemi śluby też nie zawsze odbywały się z miłości. Pocieszającym było to, że jeżeli elfka i Colum byli chociaż trochę dobrani, to mieli szansę na zostanie chociaż przyjaciółmi, a to już samo w sobie mogło ułatwić całą sytuację. Obserwowała uważnie całą ceremonie. Znacznie różniło się to od tego co znała z ziemi, ale nawet tu odnosiła wrażenie, że bez niczego głębszego cała piękna otoczka będzie tylko iluzją, a sama ceremonia jedynie farsą w której wszyscy musieli udawać. Panna młoda udawała, że tego chciała, Pan młody udawał, że robił to tylko z miłości, a inne elfki udawały, że wcale nie przybyły tutaj licząc na to, że uda się im znaleźć dobrą partię na przyszłego męża. Plus był taki, że nie trwało to długo. Odprowadziła wzrokiem świeżo upieczone małżeństwo, po czym za poleceniem Addie wstała z siedzenia i nieco podciągając suknię wyszła z ławki.
-Chyba nie stanę się fanką małżeństw- Powiedziała do Ulla -Chyba łatwiej zaufać prawdziwości uczuć, niż jakimś gestom- Dodała z lekkim uśmiechem. Dochodził do tego olbrzymi stres. Gdyby to ona miała brać ślub, pewnie nie byłaby w stanie wykonać chociażby jednego kroku, a gdyby się na to odważyła mogłaby się założyć, że runęłaby na ziemię, gdyby tylko oparła ciężar ciała na chociażby jednej nodze.
-Inna kwestia...czy początek małżeństwa to nie koniec wolności?- Obrączka nie bez przyczyny uciskała palec. Miała przypominać o tym, że skończył się czas beztroski. Addie była tego idealnym przykładem. Na każdym kroku musiała pilnować tego, że nadal był mężatką, musiała odmawiać wielu ciekawym rzeczom, jak temu, że Dorlen ewidentnie się w niej zadurzył. Nawet gdyby z tego nic nie wyszło, to zawsze jakaś ciekawa przygoda.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull pochylił lekko głowę słuchając słów Robin. Uśmiechnął się lekko.
– Małżeństwa polityczne raczej nie zaczynają się szczęśliwie. – odpowiedział jej. Tak to już było. W kulturze Asgardzkiej czy jakiejkolwiek innej małżeństwa polityczne były o wiele częstsze niż te z prawdziwej miłości. Małżonkowie często się zdradzali szukając czułości, prawdziwego uczucia. Jeśli miało się szczęście i współmałżonek przystawał na taki układ oboje nie wchodzili sobie w drogę. Oczywiście, rodziły się z tego również tragedie, ale nikt nie jest w stanie ich przeskoczyć. Kiedy uroczystość się zakończyła wszyscy zaczęli zmierzać do sali balowej.
– Zależy jak na to spojrzeć – wzruszył ramionami. Był świadkiem wielu ślubów. Jedne zaczynały się szczęśliwie, inne trochę mniej.
– Małżeństwo nic nie musi kończyć. – zaczął tłumaczyć idąc za tłumem gości Zmienia niektóre rzeczy, ale to twój wybór co z tym zrobisz. Nie ma ścisłych reguł. Masz robić tak i tak bo inaczej zostaniesz przeklęty, piekło cię pochłonie i inne bzdety. To twój wybór i wchodzi coś co trudno przeskoczyć. Moralność. Jeśli bierzesz ślub z miłości, po prostu nie umiesz zrobić czegoś co mogłoby zranić drugą osobę. W Asgardzkich ślubach jest nieco inny obrzęd. Wymiana mieczy. Żona przekazuje mężowi w dłoń miecz, mówiąc, że powierza mu opiekę nad sobą i nad przyszłą rodzina, oddaje siebie i swoje bezpieczeństwo w jego ręce. Mężczyzna przyjmując miecz przysięga to robić. Ma to więcej sensu kiedy faktycznie obie strony coś do siebie czują – uśmiechnął się pod nosem.
Weszli do sali balowej. Para młoda czekała na wszystkich stojąc za swoim stołem.
Addie usłyszała słowa Robin o obrączce. Uśmiechnęła się lekko, faktycznie, małżeństwo było więzieniem, ale nigdy nawet nie pomyślała o tym by z niego uciec. Choć czasem bywały naprawdę okropne dni. Nawet wtedy kiedy myślała, że Loki nie żyje, nie umiała przestać być jego żoną. Strasznie nie podobał się jej tytuł księżna wdowa, którym oficjalnie się do niej zwracali służący. Bała się otworzyć na nowe znajomości. Nawet najpiękniejsze komplementy nie sprawiały, że czuła się wyjątkowo. Tak było kiedy jeden z lordów zaczął się do niej zalecać. Po pierwsze bała się, że będzie w stanie pokochać kogoś innego niż Lokiego, po drugie nie umiałaby tego zrobić. Świadomość, że nie jest wierna mężowi szargało jej nerwy. Raz posłużył się terminem małżeństwa jako więzienia. To było w noc, w której Loki spadł z Bifrostu. Ogarniał go mrok. Był zły, rozżalony, zawiedziony, smutny. Nie wiedział komu może ufać, te myśli go wykańczały. Wtedy przypomniała mu, że to wszystko bzdura, ponieważ należy do niej tak samo jak ona do niego.
Przyjęcie zaczęto toastami w oczekiwaniu, aż muzycy przejdą z instrumentami do sali. Kiedy byli gotowi, para młoda rozpoczęła bal tańcem. Podczas ich tańca kolejne pary wychodziły na parkiet.
Addie z nostalgia przyglądała się wirującym na parkiecie parom. Nie raz otwierała bale razem z mężem. Uwielbiała te chwile, byli tylko oni, odcięci od świata zewnętrznego. Kochała patrzeć w oczy Lokiego, który pomimo kamiennego wyrazu twarzy patrzył na nią ciepło.
Offline
Robin uśmiechnęła się lekko, kiedy Ull zaczął dawać swoją definicję małżeństwa. Czasami zapominała o tym, że i on miał na tym polu swego rodzaju doświadczenie. Czasami, aż trudno było jej uwierzyć w to, że ktoś taki jak on kiedyś zapragnął stabilności, a może podchodził do tego jak do jednej z wielu przygód. Pewnym było jedno...w ostatecznym rozrachunku ten krok doprowadził do jego zniszczenia, nawet jeżeli przez jakiś czas czuł, że zdobył wszystko co tylko mógł. Może właśnie to było w małżeństwie najgorsze. W końcu musiało się skończyć. Na ziemi ostatecznie partnerzy zawsze odchodzili, jedni wcześniej inni później z mniej lub bardziej naturalnych przyczyn, pozostawiając po sobie jedynie pustkę i wspomnienia, które z czasem stawały się cierniem, które raniło głęboko, ale i tak do niego się wracało, bo lepiej było czuć ból i tęsknotę, niż tkwić w pustce bez wyjścia.
Minęło kilka toastów, życzeń wiecznego życia w szczęściu i miłości, powołania do życia nowego potomka, nic czego Robin się nie spodziewała.
-No, to chyba trudniejszą część mam z głowy- Powiedziała i odetchnęła z wyraźną ulga, kiedy pary zaczęły wirować na parkiecie. Wiedziała, że to nie był jeszcze moment na to, aby po cichu się ulotnić. Musieli trochę odczekać, aż goście zaczną mieszać się między sobą, może wypiją trochę więcej wina, aby nie zauważyć ich nieobecności. Teraz czuła się, jednak już nieco pewniej. Nikt nie zwróci na nią nawet uwagi, a ona będzie mogła spokojnie wcisnąć się w jedną z kolumn próbując się jak najmniej wszystkim dookoła przeszkadzać. Tak naprawdę nie mogła doczekać się tego, kiedy znowu ruszą w dalszą drogę. Znowu będą tylko we czwórkę na swoich własnych zasadach. Naprawdę polubiła to ich szwendanie się, obozy pod gołym niebem, głupie rozmowy i żarty, którymi się wymieniali bez żadnych przeszkód. Wtedy też mogli szczerze rozmawiać, bez obawy, że ktoś im nieprzychylny zechce podsłuchiwać.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Muzyka zmieniała się co i rusz. Raz muzycy grali szybsze utwory, raz wolniejsze. Addie z lekkim uśmiechem przypatrywała się parom na parkiecie. Gdzieś w tłumie mignął jej Dorlen który tańczył, z bodajże siostrą panny młodej. Spojrzała na Robin i Ulla którzy trzymali się z boku. Nie po to było to wszytsko, żeby podpierali ściane.
Podeszła do nich z miłym uśmiechem.
– Wydaje mi się, że nie to po męczyliśmy się całe popołudnie, żebyście podpierali ściany – zapytała poruszając sugestywnie głową w stronę parkietu.
Ull uśmiechnął się lekko w stronę Addie. Opuścił nieco wzrok.
– Zdaje mi się, że za chwilę pierwszy walc – powiedziała zachęcając ich do tańca. Ich piosenka będzie później. Teraz niech się nieco rozruszają.
– Dasz nam samym o sobie decydować? – zapytał Ull.
– Nie. Nie po to się z wami męcze. Jazda, zobaczymy czy nadal mam ten nauczycielski dryg – uśmiechnęła się.
Ull spojrzał na Robin z lekkim uśmiechem, po czym ukłonił się przed nią wyciągając rękę.
Offline
Dziewczyna wzdrygnęła się lekko, kiedy usłyszała głos Addie
-A może, za wcześnie się ucieszyłam - Mruknęła z lekkim uśmiechem. Domyślała się, że blondynka im nie odpuści, co jeszcze bardziej utwierdziło ją w tym, że coś kombinowała. W normalnych okolicznościach raczej by jej nie zmuszała do czegoś w czym nie czuła się zbyt pewnie. Przez moment liczyła, że Ull ją wyratuje z opresji, wymyślając jakąś wyjątkowo dobrą wymówkę, ale ten po prostu skłonił się przed nią. Przez moment przeszła jej po głowie głupia myśl. Co by było gdyby ostatecznie odmówiła. Pewnie by postawiła go w bardzo niezręcznej sytuacji. Jej ciało, zareagowało jednak samo nim zdążyła podjąć jakąkolwiek świadomą decyzję. Ujęła delikatnie jego dłoń i pozwoliła podprowadzić się prosto na parkiet
-Postaram się ciebie nie podeptać- Szepnęła przyjmując odpowiednią postawę. Czuła, że serce zaczęło jej na nowo walić jak oszalałe, więc zrobiła to co wiedziała, że działa. Po prostu spojrzała mu prosto w oczy skupiając się na ich głębi -Pod warunkiem, że nie dasz mi upaść- Dodała i przysunęła się odrobinę bliżej ustawiając swoje stopy w nieco bardziej pewnej pozycji. Taniec w pustej sali to było coś innego. Czuła na sobie pojedyncze spojrzenia ludzi, a to nieco ją peszyło. Wolną dłonią uniosła nieco materiał sukni do góry i ułożyła dłoń na jego ramieniu. Nie chciała się zaplątać w trakcie tańca. Oczekiwała w milczeniu na pierwsze nuty, jakie zagra orkiestra, a kiedy to się stało posłusznie ruszyła razem z Ullem starając się jak najbardziej rozluźnić, aby on mógł nią pokierować i aby taniec nabrał na lekkości, a nie przypominał dziwną przepychankę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Będę zobowiązany – uśmiechnął się do niej zawadiacko. – O to się nie martw – dodał patrząc w jej oczy. Zaczął prowadzić ją po parkiecie. Mijali kolejne pary, które również kręciły się po parkiecie. Serce biło mu jak oszalałe. Nie spodziewał, że to w ogóle możliwe. By ta dziewczyna tak na niego działała. Wystarczyło jedno jej spojrzenie by był gotów zrobić wszystko o co go poprosi, czego zażąda.
Addie odnalazła wzrokiem Clinta. Złapała go za rękę i poprowadziła bliżej parkietu by mógł zobaczyć co się tam dzieje.
– Tak, nauczyłam ją walca – uśmiechnęła się triumfalnie. Robin świetnie sobie radziła. Widać było, że całkowicie ufa Ullowi, który doskonale wiedział co robi. Wyglądali naprawdę uroczo. Obok siebie usłyszała cichą rozmowę. Dwie elfice rozmawiały o Robin. Kolejny punkt. Wczorajszego wieczoru Addie wspomniała kilka razy dlaczego Robin była nieobecna na przyjęciu. Kilak osób chciało ją poznać. Chciałaby żeby chociaż raz dziewczyna poczuła się jak księżniczka, która tańczy na balu ze swoim księciem. Chciała oddać pałeczkę uwagi, by zasmakować wszystkiego co ten świat mógł zaoferować.
Offline
Clint przez moment nie wiedział gdzie i po co Addie go ciągnie. Zaczął się nawet obawiać, że i jego zechce zaciągnąć na parkiet, ale kiedy wśród innych ludzi dostrzegł szmaragdową suknie otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Spodziewał się absolutnie wszystkiego, ale nie tego, że dożyje czasów w których zobaczy Robin tańczącą, i to do czegoś innego niż jazgot który lubiła.
-Jak żeś ją do tego zmusiła?- Zapytał się wyraźnie zdziwiony. Robin potrafiła być uparta i on o tym doskonale wiedział. Namówić ją do zrobienia czegoś co było sprzeczne z jej stylem bycia, było równoznaczne z cudem, a jednak Addie jakoś się to udało
-Nie wiem, zagroziłaś jej zdemaskowaniem wszystkich jej emocji? czy ich wyciszeniem?- Trudno było mu przyjąć za fakt, że Robin zgodziła się na to po dobroci. Nawet podczas treningów, trzeba było czasami wyciągnąć ostre działa, aby zmobilizować ją do działania i do tego, aby uwierzyła w swoje możliwości.
Robin starała się utrzymać swoje skupienie cały czas w obrębie twarzy Ulla. Nie uciekała spojrzeniem nigdzie w bok, bo bała się, że to mogłoby ją zbędnie rozproszyć, a co za tym szło znowu stopy Ulla mogłyby na tym ucierpieć. I chociaż czasami faktycznie traciła rytm, to długa suknia skutecznie maskowała to, że czasami myliła kroki, ale wtedy to Ull przychodził z pomocą i naprowadzał ją ponownie na właściwy rytm.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie uśmiechnęła się łobuzersko.
– Ani jednym, ani drugim. Ja też umiem postawić na swoim – powiedziała śledząc wzrokiem Ulla i Robin. kiwała głową kiedy udało im się przejść gładko do następnej figury.
– Do niczego jej nie zmuszałam – westchnęła z uśmiechem. – Czasem wystarczy odpowiednia osoba w odpowiednim miejscu. Na tak małą ilość czasu, jaki mieliśmy to wypada naprawdę świetnie – dodała przenosząc wzrok na łucznika.
Kiedy muzycy przestali grać Ull zatrzymał się. Puścił jedną dłoń dziewczyny i ukłonił się dziękując za taniec. Położył jej dłoń na swoim ramieniu i zeszli z parkietu. Ull wypiął pierś do przodu obierając za kurs stojących obok Clinta i Addie.
– I kto tu podpiera ścianę ? – rzucił z przekąsem patrząc raz na jedno, raz na drugie.
– My tylko podziwiamy – odpowiedziała Addie z lekkim uśmiechem. Kątem oka dostrzegła, że ponownie w ich stronę zmierza Lukarys w towarzystwie trójki innych gości.
– Ull – przywitał się elf.
– Prosze pana – odpowiedział lekko skłaniajac głowe. – Pozwól, że przedstawię swoją partnerkę, Robin.
Elf posłał dziewczynie miły uśmiech i wyciągnął rękę w jej stronie.
– Niezmiernie miło mi poznać – powiedział elf witając się.
Offline
-Ale się napuszyłeś- Powiedziała Robin, kiedy Ull się wyprostował niemal jak struna. Ruszyła posłusznie razem z nim w stronę pozostałej części drużyny i uśmiechnęła się lekko w stronę Clinta i Addie
-Obawiam się, że gdybym ruszył na parkiet, to nawet zdolności Addie by nie uratowały tej katastrofy- Odpowiedział i skrzyżował dłonie na klatce piersiowej. Nie był dobrym tancerzem i raczej nie będzie. Daleko było mu do takich rozrywek, więc wolał zostać w bezpiecznej dla siebie strefie w swoim kombinezonie i z łukiem w dłoni. Nim, jednak rozmowa potoczyła się dalej dołączył do nich jeden z elfów. Robin zmierzyła go wzrokiem, ale szybko przywołała na usta łagodny uśmiech po czym podała mu dłoń i skinęła z gracją głową. Łucznik uważnie przypatrywał się jej gestom. Naprawdę Addie wykonała kawał dobrej roboty. Już dawno nie widział tak pokornej i subtelnej Robin. Musiał się chyba już godzić z myślą, że niestety przegrał zakład, a co za tym szło...musiał bardziej uwierzyć w zdolności rudej. Potrafiła osiągnąć znacznie więcej niż mu się wydawało na początku, nie ważne czy to na polu walki, czy w sali balowej.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy elfy się przywitały Lukarys nadal spoglądał na Robin.
– Proszę wybaczyć, ale miałem okazję słyszeć… O twoim dokonaniu Pani – zwrócił się do Robin. – To było bardzo szlachetne z twojej strony. Nie każdy by się na to odważył. – powiedział z lekkim uśmiechem.
Ull spojrzał z ukosa na Addie, która stała niewzruszona nieco boku. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Chyba już rozumiał o co chodziło blondynce. Przetłumaczył Robin słowa elfa, który okazał dziewczynie szacunek. Kiedy elfy zaczęły tworzyć wokół Robin i Ulla kółko blondynka powoli się wycofała. Obejrzała się z uśmiechem kiedy widziała, jak Ull tłumaczy kolejne słowa. Blondynka przeszła się po sali oglądając bawiących się gości. Tak bardzo przypominało jej to zabawy w asgardzie.
Koła Addie nagle pojawił się Dorlen.
– Czyżbyś oddała dziś część przywilejów? Stanie z boku do ciebie nie pasuje – powiedział zrównując z nią krok.
– Jestem zdania, że powinno się próbować nowych rzeczy – odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
– Miałem nadzieje, że zaszczycisz mnie tańcem – zaczął wyciągając dłoń w jej stronę. Addie zawahała się chwilę. Zerknęła dyskretnie na przyjaciół. Przeniosła wzrok na elfa i podała mu dłoń. Dorlen poprowadził ją na parkiet i już po chwili wirowali w otoczeniu innych par.
– Kiedy planujesz wcielić w życie swój plan? – zapytał obracając ją.
– Niedługo – uśmiechnęła się lekko.
– Pewnie niedługo wyjedziecie – kontynuował
– Najprawdopodobniej jutro przed wieczorem wyruszymy – odpowiedziała.
Raczej reszta będzie chciała jak najszybciej się stąd wydostać, dlatego była prawie pewna, że nastąpi to już następnego dnia.
Elfy zaprosiły Ulla, Robin i Clinta do swojego stołu. Ull odgrywał rolę tłumacza. co jakiś czas zerkał na Addie, która tańczyła z Dorlenem. Wolał mieć na wszystko oko.
Offline
Dziewczyna lekko zarumieniła się, kiedy elf postanowił odwołać się do jej niedawnego wyczynu. Nie patrzyła na to przez pryzmat szlachetności czy bohaterstwa. Zrobiła po prostu to co musiała, to co czuła, że było dobre
-Po prostu byłam wierna sobie- Odpowiedziała z delikatnym uśmiechem -Uważam, że jeżeli stajemy naprzeciwko zła, i mamy możliwość, aby mu zapobiec, a mimo to stoimy w miejscu, to tak samo jakbyśmy się do niego przyczyniali- Może gdyby nie miała swoich mocy, i nie mogłaby nic zrobić sama, to nie zdecydowałaby się na to. Znała mnóstwo ludzi, którzy bez żadnych super mocy rzucali się na ratunek innym, to było prawdziwie szlachetne i takie osoby można było nazwać bohaterami, którzy byli w stanie poświęcić swoje życie dla innych. Dziewczyna nawet nie zorientowała się, kiedy wokół nich zaczęło być dość tłoczno, a zaraz potem zostali zaproszeni do jednego ze stołów. Usiadła na wolnym krześle przygładzając nieco suknię, aby ta nigdzie się nie podwinęła, po czym chwyciła za kieliszek, który został wypełniony świeżym winem.
-Dla ziemian znalezienie się w zupełnie innym świecie musi być ciężkie- Odezwała się jedna z elfek, która do tej pory w milczeniu przysłuchiwała się rozmowom. Robin skierowała na nią wzrok i kiwnęła delikatnie głową
-Z początku było ciężko, nadal czasami jest, ale dzięki przyjaciołom jest znacznie łatwiej- Odpowiedziała na tyle zdawkowo, na ile tylko mogła. Takie pytania były dość niewygodne, bo przeważnie prowadziły do tematów pod tytułem "po co" i "dlaczego" na szczęście temat zszedł bardziej na to jak wyglądała ziemia. Tutaj nawet Clint znalazł pole do rozmowy. Starali się opowiadać w dość prosty sposób jak wyglądało u nich życie, oczywiście dość rozważnie omijając tematy wojen, niszczenia natury i innych negatywnych aspektów życia na ziemi.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Podczas tańca Addie zerkała na stół do którego zostali zaproszeni jej przyjaciele. Widziała, że wszyscy uśmiechają się co jakiś czas. Cieszyła się, że mogła choć na kilka godzin zmienić nieco atmosferę. Robin miała swoje pięć minut. Dorlen przetrzymał Addie kolejne dwa utwory. Kobieta rozluźniła się w towarzystwie elfa. Pomiędzy kolejnymi utworami rozmawiali komentując gości, czasem w nieco prześmiewczy sposób. Addie się uśmiechała, Dorlen pozostawał w swojej skorupie. Oboje potrzebowali przerwy
– Dam ci znać kiedy powiadomić muzyków – powiedziała uśmiechając się pod nosem.
Dorlen pokiwał głową, po czym razem z partnerką podszedł do stołu.
Ull ledwo powstrzymywał śmiech kiedy elfy wyraziły chęć poznania kilku słówek z języka ziemian. Ich próby były naprawde komiczne. Dostrzegł, że Dorlen prowadzi Addie na drugi koniec sali. Wolał nie tracić jej z oczu.
– Zaraz wrócę – szepnął do Robin po czym wstał od stołu. Przeprosił resztę gości i ruszył przez salę.
Odnalazł ich przy jednym ze stołów z kielichami wina.
– Zniknełaś mi z oczu – uśmiechnął się do Addie.
– Nie mów, że mnie pilnujesz – usmiechnełąs się pod nosem.
– Może wystarczy tego cienia. Chodź – powiedział wyciągając do niej rękę. Addie rzuciła Dorlenowi miły uśmiech.
Elf skłonił głowę.
– Wiem co kombinujesz – powiedział prowadząc blondynkę do stołu.
– Nie masz pojęcia – odpowiedziała mu biorąc kolejny łyk wina. Zaczynała odczuwać niepokój. Przecież wprowadzi nie potrzeby zamęt przy stole. Plan się posypie a jeszcze trzeba znów wyprowadzić na parkiet Ulla i Robin. Kiedy dotarli do stołu zostali powitani z miłym uśmiechem. Addie odnalazła wzrokiem Dorlena i powoli kiwnęła głowa. Już czas.
Offline
Robin kiwnęła lekko głową do Ulla i odprowadziła go wzrokiem nie czuła się zbyt pewnie, kiedy znikał, bo wtedy znikała dla niej jedyna możliwość porozumienia się z innymi. Elfy najwyraźniej również to zrozumiały bo przy stole nagle zapadła cisza, która była przerywana jedynie od czasu do czasu delikatnymi uśmiechami. Robin sięgnęła w stronę winogron i urwała kilka owoców, aby chociaż czymś na chwilę zająć ręce, a zaraz potem usta. Była to też dobra wymówka, aby daj jasno do zrozumienia, że nie jest to najlepszy moment na to, aby z nią rozmawiać.
-Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tego po tobie- Powiedział Clint pochylając się nieco nad nią. Dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się lekko
-Czyżbyś zaczął obawiać się o godność swojej twarzy?- Zapytała się
-Oberwałem już od Ulla, ma sporo krzepy w łapach, ale cóż...zakład to zakład- Robin pozostawało mieć nadzieję, że Ull w swój cios nie włoży całej siły. W końcu to nadal była tylko głupia zabawa nic więcej. Nie musieli się na poważnie okładać po mordach
-Powiedziałam wam już, że jak tak wam śpieszno do bólu to mogę wam obydwu przywalić
-Nadal nie uważam to za uczciwe. Jego trochę oszczędzisz- Umilkł bo w tym samym momencie dołączył do nich Ull i Addie. Clint miał racje. Gdyby miała przywalić Ullowi tak za nic pewnie by się trochę hamowała.
-Nie musisz od nas uciekać przez cały wieczór- Rzuciła w stronę blondynki i odsunęła dla niej wolne krzesło. Faktem było to, że nikła im gdzieś cały czas w tłumie. Zamieniła z nimi zaledwie kilka zdań, a potem zajmowała się bardziej sobą.
-Co z tobą nie tak. Myślałam, że lubisz brylować na takich przyjęciach- Może źle się czuła, może coś ją dręczyło i znowu nie chciała im powiedzieć, aby ich nie martwić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie usiadła obok Robin. Próbowała przywołać na twarz uśmiech.
– Nie uciekam – odpowiedziała. Tak naprawdę robiła na odwrót. Nie chciała znów się wywyższać, dlatego starała się zniknąć w tłumie, by dać innej gwieździe zabłysnąć tego wieczoru. Do tego wesele przebudziło w niej piękne wspomnienia i znów tęsknota stała się nie do zniesienia. Miała nadzieję, że wytrzyma przez piosenkę, którą pomógł przygotować jej Dorlen. Chciała mieć to już za sobą. Myślała, że będzie bardziej odporna. Teraz nawet piękna suknia nie dawała jej tej odrobiny zadowolenia, z którą wychodziła z pokoju.
– Nie dziś. – uśmiechnęła się nieco smutniej, jednak szybko zapanowała nad mimiką twarzy zmieniając wyraz twarzy na bardziej serdeczny. – Poza tym nieco gorzej się czuję. Dużo tu osób, robi się gorąco – dodała biorąc łyk wina. – Idźcie jeszcze się trochę pobawić– zwróciła się do Ulla i Robin. – Jeśli chcemy jutro wyjechać trzeba będzie się niedługo zwijać – dodała patrząc to na jedno, to na drugie.
Ull spojrzał na nią podejrzliwie, nie do końca wiedział o co chodzi. Spojrzał na Robin wyczekująco, decyzja należała do niej.
Offline
-Jeżeli źle się czujesz, to możemy już teraz iść- Powiedziała. Nie chciała, aby Addie się męczyła z ich powodu. Ona przecież z początku nie chciała tutaj nawet być. Clint spojrzał na blondynkę, a zaraz potem na Robin. Addie od samego początku unikała bycia w centrum zainteresowania, a przecież wiedziała co zrobić, aby zwrócić na siebie uwagę. Tym bardziej, że elfy były dużo bardziej przychylne jej niż Robin.
-Idź...- Powiedział do Rudej -Kto wie kiedy będziesz mieć następną taką okazję, ja z nią zostanę- Dodał, a Robin zmarszczyła lekko brwi i spojrzała na Ulla. Faktycznie było miło. Spodziewała się prędzej tego, że stanie pod ścianą i tak upłynie jej wieczór, a nawet udało się jej porozmawiać.
-Dobrze- Powiedziała z cichym westchnieniem i wstała z krzesła po czym podeszła do Ulla -Ale jak coś będzie nie tak, to mów- Rzuciła w stronę Addie i odeszła z Ullem nieco na bok
-Naprawdę tak ci zależy na tym, aby to ona była na szczycie?- Zapytał się, kiedy upewnił się, że Robin i Ull odeszli dość daleko -To miłe, ale dlaczego?- Nie rozumiał tego zbytnio. Robin przecież by nie miała nic przeciwko temu, aby samej wtopić się w tłum. Dla niej była to codzienność, którą znała doskonale, nie zdziwiłaby się gdyby i tym razem zadziałoby się dokładnie to samo.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie odprowadziła wzrokiem odchodzących w stronę parkietu Ulla i Robin. Domyślała się, że jej zachowanie nie zostanie zlekceważone. Kiedy Clint zapytał o powód przeniosła na niego wzrok.
– Chciałam, żeby zasmakowała czegoś innego. Na co były te wszystkie moje lekcje jeśli nie mogłaby ich wykorzystać w praktyce? Zasłużyła na to – wyjaśniła. – Poza tym czas na niespodziankę – dodała przenosząc wzrok na muzyków, którzy szykowali się do gry.
Swój smutek postanowiła zachować dla siebie. Przynajmniej narazie. Nie chciała zakłócać tej chwili.
– Na co dzień ciężko mi usunąć się w cień. Wiem, że to denerwujące, ale inaczej nie umiem. Odkąd zamieszkałam w Asgsgardzie ciągle byłam w centrum uwagi. Nie zawsze tego chciałam.. – nie chciała teraz wyciągać wszystkich swoich problemów. Napełniła kielich winem i pociągnęła łyk.
Wtedy muzyka zaczęła grać. Addie przeniosła wzrok na Robin. Chciała zobaczyć jej minę.
Offline
Clint pokiwał delikatnie głową. Powoli zaczął to wszystko rozumieć, chociaż nadal brakowało mu wyjaśnienia dlaczego kobiety tak lubiły być w centrum uwagi
-Ona z kolei nigdy...a jeżeli już się ktoś nią interesował, to nie w ten pozytywny sposób- Powiedział i sam sięgnął po kielich z którego upił kilka łyków. Nigdy nie przypuszczał, że Robin mogło tego brakować. Zawsze powtarzała, że nie chce, aby wszyscy się na nią patrzyli, nie potrzebowała ich współczucia czy innych czułych gestów. Może próbowała żyć tak jak umiała najlepiej, bo to jedyne życie jakie znała.
Robin i Ull właśnie kończyli jeden z tańców, dziewczyna była juz gotowa, aby powiedzieć, że powinni już wracać, nawet drgnęła lekko, chcąc go pociągnąć za sobą, ale w pewnym momencie zatrzymała się. Łagodne melodie fletu rozpoczęły całą melodię, która znała dość dobrze. Spojrzała w stronę Addie. Tylko ona mogła to zrobić. Posłała jej delikatny uśmiech i pokręciła głową. Ścisnęła mocniej dłoń Ulla i skierowała się do niego twarzą.
-Już wiem po co to wszystko było- Dodała, po czym zbliżyła się do niego kładąc dłoń na klatce piersiowej i zanuciła razem z orkiestrą fragment piosenki, co jemu musiało dać jasno do zrozumienia, że skoro i ona to zna to Addie również. Przesunęła delikatnie dłoń na jego ramię i spojrzała prosto w oczy. W lazurowych tęczówkach zdawały się płonąc ognie świec, a na jej ustach gościł lekki uśmiech. Subtelna woń jaśminu rozniosła się, kiedy tylko odchyliła nieco głowę w bok i poruszyła swoimi włosami.
-Ostatni raz?- Zapytała się cicho.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Dlatego watro to zmienić — powiedziała Addie przyglądając się parze. Kiedy muzycy grać delikatną melodie odrazu jej uśmiech się poszerzył, a w oczy zaszkliły od łez. Kiedy Robin na nią spojrzała wykonała ruch nadgarstkiem w jej stronę by wracała na parkiet.
Ull był gotów zejść z parkietu kiedy poczuł mocniejszy uścisnęli na swojej dłoni. Robin wyjaśniła mu na co wpadła. On również zerknął na siedzącą przy stole blondynkę. Teraz nabierało to sensu. Ull starał się odnaleźć w pamięci kiedy ostatni raz ktoś zrobił dla niego coś tak miłego. Nie mógł sobie przypomnieć. Uśmiechnął się pod nosem.
— Oczywiście — ukłonił się lekko, po czym znów złapał Robin w talli. Zaczął prowadzić ją w rytm melodii. Tak jak za każdym razem patrzył jej prosto w oczy. Ufała mu całkowicie. Żadne głosy sprzeciwy nie dochodziły do jego świadomości. Delikatna muzyka całkowicie je zagłuszyła. W pewnym momencie ułożył obie dłonie w talli dziewczyny, a kiedy jej dłonie wylądowały na jego ramionach uniósł ją nad ziemie kręcąc się wokół własnej osi. Odstawił ją na ziemie. Obrót i ponownie przycisnął do siebie przechodząc do następnej figury. Czuł ciepło jej ciała, serce waliło mu jak oszalałe. Nic więcej nie potrzebował do szczęścia. Tylko niej.
Addie czuła ich szalejące serca. Drżały w tym samym rytmie. Po był dobry pomysł. Ona miała za sobą tysiące bali. Dla Robin był pierwszy i chciała by był niezapomniany. By wspominała go z uśmiechem na ustach. Kiedy obserwowała ich taniec poczuła kolejną szpilę zazdrości, która pojawiła się niespodziewanie. Tak ja Ull patrzył na Robin, Loki patrzył na nią. Zadrżała.
— Muszę się przewietrzyć. Przepraszam — powiedziała słabo po czym wstała od stołu. Ruszyła do wyjścia, do ogrodowych drzwi. Nie wiedziała czy Clint za nią poszedł czy nie. Zamknęła się na bodźce zewnętrzne i pognała przed siebie. Musiała znaleść spokojne miejsce. Odrazu pomyślała o fontannie, przy której trenowała z Clintem. Usiadła na marmurowej krawędzi. Zdjęła buty. Zsunęła się na ziemie. Przyłożyła czoło do zimnego kamienia, które nieco ją otrzeźwiło. Jej uwagę zwrócił samotny wędrowiec na nocnym niebie.
Tak dawno nie rozmawiała z księżycem, że prawie zapomniała jak to się robiło. Patrzyła na niego z ukosa. Czuła na sobie jego wzrok, o ile to w ogóle jest możliwe.
Offline
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, kiedy poczuła jego dłonie na swojej talii, a zaraz potem jej nogi oderwały się od ziemi. Odruchowo dłońmi chwyciła się jego ramion i spuściła głowę, aby cały czas na niego patrzeć. Uśmiechała się delikatnie. Addie jedno trzeba było przyznać. Wiedziała jak wytworzyć odpowiedni nastrój. Wylądowała miękko na ziemi, pozwoliła się obrócić wokół własnej osi. Suknia zawirowała razem z nią, a luźne pasma włosów wymykające się z jej upięcia na nowo rozwiały zapach jaśminu. Przylgnęła do niego czując, że nogi ma jak z waty, ale nie ze strachu. To on na nią tak działał. Upijała się każdym jego spojrzeniem, dotykiem czy chociażby słowem. Kiedy muzyka przestała grać, stała jeszcze przez chwilę nieruchomo wpatrzona w jego twarz jak w coś najcudowniejszego co tylko mogła widzieć. Kiedy rozległe się ciche oklaski dopiero wtedy oprzytomniała i uśmiechnęła się lekko. Skłoniła się lekko przed nim dziękując za taniec
-Chyba czas na ewakuację- Szepnęła do niego, po czym rozejrzała się po sali, ale nie wypatrzyła ani Clinta ani Addie. Może oni już poszli
Clint widział, że radość na twarzy Addie podczas tego tańca znikała z każdym kolejnym krokiem jaki wykonała Robin z Ullem. Nie minęło wiele czasu, a blondynka oznajmiła mu, że idzie się przewietrzyć. Domyślał się, że brakowało jej rodziny i znosiła to dość kiepsko. Jemu było łatwiej, ale był szkolony do tego jak nakierować swój umysł na to co jest w danym momencie ważne. Westchnął ciężko i dźwignął się z krzesła po czym ruszył za blondynką. Znowu to samo, znowu wolała kisić w sobie emocje zamiast się nimi podzielić. Zlokalizowanie jej nie było trudne, bo w końcu w długiej sukni i na obcasach raczej ciężko się biegało. Szybko ją odszukał przy fontannie gdzie zaczynali ćwiczenia. Podszedł cicho do niej po czym usiadł obok. Przez chwilę nic nie mówił, bo nawet nie bardzo wiedział co powiedzieć w takim momencie. Nie pocieszy jej, bo jedyna rzecz, która sprawi, że poczuje się lepiej to powrót do domu
-Jeżeli chcesz to się wypłacz- Odezwał się w końcu -Nikomu nie powiem- Dodał po chwili milczenia.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Do końca tańca nieprzerwanie patrzył jej w oczy. Kiedy muzyka przestała grać on nadal był jak zaklęty. Ukłonił się kiedy podziękowała mu za taniec. On również rozejrzał się po sali.
— Tak. Chodźmy — powiedział jeszcze raz rozglądając się po gościach w poszukiwaniu znajomych twarzy. Zaproponował Robin swoje ramie.
— Życzy sobie pani udać się na spoczynek, czy udać się na krótki spacer po ogrodach? — Zapytał przechodząc do wyjścia z sali balowej.
Addie zamknęła oczy nie pozwalając łzom wypłynąć. Usłyszała kroki zbliżającej się osoby. Znów odwróciła się plecami do zimnego kamienia.
Uśmiechnęła się kwaśno kiedy Clint wspomniał o płaczu.
— Może obejdzie się bez — powiedziała drżącym głosem. — Zimno mnie uspokaja — powiedziała przyciskając plecy do fontanny. Zimno sprawiło, że syknęła cicho. Maleńkie igiełki wbijałby się w jej skórę.
— Zakręciło mi się w głowie — powiedziała po chwili po czym złapała za serdeczny palec prawej dłoni. Zawsze kiedy się stresowała bawiła się pierścieniami na palcu, obracając je. Teraz nawet nie zauważyła, że to zrobiła. Na noc zwykle je zdejmowała. Odkładała na toaletkę w widocznym miejscu. Obrączka i mały pierścionek z kamieniem księżycowym.
— Zaraz dojdę do siebie — dodała bez przekonania. — Po prostu. Wróciło tyle wspomnień.. — nie była pewna czemu zaczęła się tłumaczyć. — Brałam udział w tysiącach przyjęć, ale to było inne bo.. — urwała czując jak szloch probuje wygrać ze słowami.
Offline
Dziewczyna chętnie chwyciła się jego ramienia i zeszli z parkietu, po czym bez większych problemów udało się im wyjść z sali. Robin dopiero kiedy odeszli kawałek dalej odetchnęła z wyraźną ulgą i przystawiła dłoń do brzucha, a drugą dłonią chwyciła się pobliskiej ściany. Gorset sukni zdecydowanie różnił się od gorsetu, który nosiła w swoim codziennym stroju. Po pierwsze nie sznurowała go tak mocno, a Addie chyba naprawdę postanowiła uwydatnić jej kształty odbierając tym samym możliwość oddychania.
-Bardzo chętnie bym się z tobą przeszła...ale- Urwała próbując nabrać głębszego wdechu -Ale nie jestem pewna czy ten gorset nie połamał mi żeber- Piękno najwyraźniej musiało być okupione cierpieniem, którego Robin zdawała się nie pookazywać i dopiero teraz uległa. Podobała się sobie, suknia również była piękna, ale nie zmieniało to faktu, że do najwygodniejszych ubrań nie należała
-Chyba, że liczysz na to, że jako prawdziwa dama osunę się w twe ramiona- Dodała i uśmiechnęła się lekko
Clint słuchał w milczeniu Addie. Najwyraźniej usunięcie się w cień kosztowało ją więcej niż mogło mu się wydawać.
-Bo jego nie było- Dokończył za nią i uniósł nieco głowę w górę, aby spojrzeć na rozgwieżdżone niebo
-Niedługo się zobaczycie, nie wiem dokładnie kiedy to niedługo nadejdzie, ale robimy co możemy- Tylko tyle mógł jej powiedzieć na pocieszenie. Nie mógł składać jej żadnych dokładnych obietnic czy deklaracji, bo sam nie był pewien kiedy i jak się z tego wywiążą, ale Ullowi tak samo jak Robin zależało na tym, aby odesłać ich do domu, a on o ile Ullowi nie ufał, to wierzył Robin.
-Nie powiem ci co zrobić, aby wyzbyć się tęsknoty, bo sam nie wiem. Mnie przez lata uczyli skupiać się na naprawdę ważnych rzeczach w danej chwili. Rodzina jest ważna ogólnie, ale w określonych sytuacjach myślenie o niej może spowalniać, sprowadzać emocje, które nas zablokują
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull podszedł do Robin. Przesunął dłonią po jej wąskiej tali. Faktycznie materiał mocno ją opinał. Uśmiechnął się pod nosem.
— W takim razie.. — powiedział łapiąc ją za rękę. — Zapraszam na górę — dodał ciągnąc ją na schody. Powoli weszli na piętro. Ull poprowadził ją do pokoju. Zamknął za nimi drzwi. Podszedł do dziewczyny od tyłu. Położył dłonie na jej ramionach. Nachylił się do jej szyi i złożył lekki pocałunek na jej ramieniu wdychając zapach jaśminu. Złapał za sznurówki gorsetu i powoli zaczął je rozwiązywać.
— Nie ruszaj się — szepnął. Jego palce powoli rozwiązywały kolejne tasiemki. Usta wędrowały po szyi, ramieniu. Zostawiajac na jej skórze wilgotne ślady.
Addie ponownie zamknęła oczy starając się nie rozpłakać.
— Zazdroszczę ci tego spokoju. Zawsze targały mną emocje, a odkąd mam.. moją moc. Nie da się ich zagłuszyć — wyznała. Zawsze zastanawiała się jak on to robi. W końcu tez miał rodzine i chciał do nich wrócić. Jednak histerie to była jej domena. Łzy w końcu pokonały jej zapory i ozdobiły jej policzki.
— Czasem wolałabym nic nie czuć. To takie trudne. Wiem, że nic nie czuć to straszna męczarnia. Pustka, czarna dziura bez dna, ale czuć jest trudniej — powiedziała pociągając nosem.
Offline
[ Wygenerowano w 0.092 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.51 MB (Maksimum: 1.92 MB) ]