Nie jesteś zalogowany na forum.
Dziewczyna, kiedy ją przyciągnął do siebie od razu objęła go dłońmi w pasie wtulając się w jego ciało mocno. Znowu był sobą, może nieco bardziej obolałym, ale sobą. Przymknęła na chwile oczy wsłuchując się w jego oddech i rytmiczne bicie serca. Wysłuchała w milczeniu jego wyjaśnień. Teraz miało to sens, nie zmieniało to, jednak faktu, że wolałaby tego nie przechodzić jeszcze raz. Domyślała się, jednak że pewnie jeszcze taka sytuacja się zdarzy, ale teraz przynajmniej wiedzieli jak sobie z nią radzić.
-Fakt...- Mruknęła cicho, bo ciepło jego ciała zaczęło ją delikatnie otulać -Myśleliśmy, że totalnie postradałeś już zmysły. Nie boję się brutalności, czy innych rzeczy. Można je wyjaśnić, wiadomo skąd się biorą, obłęd...to coś co wymyka się nawet definicji chaosu. Nie umiałabym sobie z nim poradzić- Naprawdę ją przestraszył, ale w tym wszystkim zdała sobie sprawę z jednej rzeczy -Nie bałam się ciebie, a o ciebie- Właśnie ten rodzaj strachu ją sparaliżował. W tamtej chwili chciała, aby się uspokoił, aby wróciła ta osoba, którą znała, która umiała jednym słowem ją uspokoić. Odsunęła się od niego i spojrzała mu prosto w oczy i uśmiechnęła się lekko, chociaż w jej oczach cały czas można było doszukać się zagubienia. Uniosła powoli dłoń i odgarnęła mu z twarzy parę kosmyków włosów, po czym przysunęła się i musnęła swoimi ustami jego.
-Bałam się, że przesadziłam...to mogło skończyć się gorzej- Ale nie skończyło, zazwyczaj w takich chwilach uwalniała tyle mocy ile mogła, czuła, że tym razem było inaczej. Jakby to coś w niej wiedziało, że nie może zrobić mu poważnej krzywdy, ale musiało zrobić coś, aby dać jej chociaż odrobinę poczucia bezpieczeństwa.
-Następnym razem, może jednak też rozbiję ci coś na głowie, jest to bezpieczniejsze- Dodała i uśmiechnęła się lekko.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull prychnął cicho ze śmiechem kiedy Robin zaproponowała rozbicie jakiegoś przedmiotu na jego głowie.
– Znowu? – jęknął. – Tylko nie czymś drogim. – dodał ze śmiechem przyciskając ją mocniej do siebie. Rozejrzał się po obozie. Powoli zsunął rękę z boku Robin i zaczął się podnosić na równe nogi. Przez chwile znów poczuł się słabo, ale kiedy zamrugał szybko kilka razy wszystko ustało. Podszedł do swojego rysunku z wieczora i przyjrzał mu się krytycznie.
– Nie dziwię się, że nic z tego nie zrozumieliście– pokręcił głowa. Zaczął szurać butem zamazując koślawe linie. Znów wziął do ręki patyk. Narysował kolejne drzewo, tym razem większe i wyraźniejsze. Pamiętał na co wpadł. To mogło się udać. Musiał tylko coś zjeść. Zebrać myśli na trzeźwo.
Addie obudziły odgłosy krzątania się po obozie. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła Ulla, który znów pochylał się nad ziemią rysując po niej patykiem. Zmarszczyła brwi. Jednak wyraz jego twarzy był jej znajomy, skupiony, spokojny. Widocznie doszedł do siebie. Wiedziała, że już nie zaśnie. Podniosła się do siadu.
– Hej – przywitała się zaspanym głosem
Ull przeniósł na nią wzrok
– Dzień dobry. Jak tam goła ziemia? Wygodna? – zapytał z lekkim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
– Po nieprzespanej nocy, i trawa wygodna – mruknęła blondynka przeciągając się. – Jak głowa?
– Boli – wzruszył ramionami. – Ale działa. Wszystko wam wyjaśnię
Offline
-Obawiam się, że porcelana i kryształ nam się skończył- Odpowiedziała i zaśmiała się cicho. Cały stres jaki w sobie miała zaczynał z niej powoli schodzić. Jedynym przypomnieniem o nim było nieprzyjemne pieczenie z boku jednego z jej palców, pozostałość po tak uparcie zdzieranej skórce. Ull zdecydował się podnieść. Dziewczyna odrobinę mu pomogła, chcąc upewnić się, że znowu nie zwali się na ziemię, kiedy tylko obciąży swoje nogi. Podtrzymywała go lekko i puściła dopiero w momencie, kiedy upewniła się, że utrzymał równowagę.
-Wystrzeliłeś wczoraj tyle nieznanych nam słów jak Haimdall, bifrost, jakaś igła, mówiłeś coś o znalezieniu swojej północy...czym kolwiek to jest- Zaczęła wymieniać po kolei wszystko to co doprowadziło wczoraj ją i Clinta do dość niezłej konsternacji.
-No, ale ty też niezbyt rozumiałeś co do ciebie się mówi- Odezwał się Clint wstając z ziemi. Widocznie poruszenie w obozie i jego obudziło -Mam nadzieję, że dzisiaj pan profesor da bardziej jasny wykład- Mruknął i sięgnął po swój łuk -Wy sobie rysujcie, a ja załatwie coś do jedzenia- Dodał i jak zwykle zniknął w lesie
-Jak znowu przyniesie królika...- Mruknęła pod nosem
-Słyszałem- Usłyszała głos Clinta z zarośli. Mężczyzna widocznie nie odszedł jeszcze tak daleko, aby nie usłyszeć jej narzekania.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie przeszła się po lesie. Do obozu wróciła z garścią jeżyn, które były wyjątkowo słodkie. Podeszła do Ulla i wsypała mu na dłoń kilka owoców.
– To nie czekolada, ale pomoże – powiedziała z lekkim uśmiechem.
– Nie mam pojęcia co to jest czekolada – westchnął przyjmując prezent.
– Coś jeszcze lepszego niż owoce – powiedziała z lekkim uśmiechem. Choć to była kwestia sporna. Jej Loki nie przepadał za czekoladą, tolerował tylko i wyłącznie gorzką, ale i tak bardzo rzadko po nią sięgał Cukru używał tylko do kawy i to i tak znikome ilości.
Po zjedzonym posiłku Ull znów wyszedł na środek by wytłumaczyć swój pomysł na kamień.
– Przejdźmy do teorii, jaką wczoraj stworzyłem– powiedział przechadzając się przed rysunkiem.
– Jak widzicie. To drzewo życia, drzewo światów. Asowie mają bardzo zmyślny sposób podróży po nim. Mianowicie, używają do tego mostu, chociaż mostem to nie koniecznie można nazwać..
– Kolorowy snop światła, którym podróżuje Thor – dodała Addie nieco bardziej przybliżając słowa Ulla.
– Właśnie – potwierdził Ull. – Wyobraźcie sobie, że ten snop światła, most ma początek w Asgardzie. Jest sobie kopuła, na końcu prawdziwego mostu. – dodał rysując prowizoryczną machinerię Bifrostu.
– Ten most ma nazwę. Biffrost. – tłumaczył dalej. – W kopule siedzi sobie bóg. Heimdall. Jest strażnikiem mostu, no i obsługuje całą maszynerię.
– Heimdall ma niezwykłe dary. Widzi cały wszechświat – znów wtrąciła się Addie. – Na przykład, stojąc w kopule, na końcu planety widział Thora na ziemi tak wyraźnie jakby stał obok niego. Ma też genialny słuch. Potrafi usłyszeć wzrost trawy, albo jak wełna rośnie na owcy. Myśleliście, że Thor sam otwierał sobie przejście? – zapytała z lekkim uśmiechem. – Dopiero topór dał mu taką moc.
– Wracając.. jak działa Bifrost. Otóż. Heimdall wkłada specjalny klucz do zamka. Wtedy wytwarza się energia. Kopuła zaczyna się obracać, coraz szybciej. Słup na górze nadaje kierunek mocy. Kiedy energii jest już na tyle dużo by otworzyło się przejście, strażnik nakierowuje celownik. Ten słupek na górze. – Ull przeniósł tłumaczenie na dłonie. jedną zwiną w pięść, drugą schował za pięścią wystawiając palec wskazujący imitując część maszynerii, która wypuszcza energię. Mężczyzna podszedł do drzewa i stanął na napisie “ Asgard”
– Kiedy energia jest skumulowana, most obiera kierunek. Powiedzmy na midgard. – powiedział przekręcając się w stronę napisu “Midgard “ . – Igła, czyli obecnie mój palec wskazujący celuje w dany świat i wypuszcza energię tworząc przejście dokładnie gdzie chce ten, który nim kieruje. I teraz uwaga .. - Ull podszedł do Addie i wyciągnął rękę.
Blondynka podała mu kamień.
– Otwierając portal, wprawiam kryształ w ruch obrotowy. Obraca się coraz szybciej i szybciej. Kiedy energii jest już dość by otworzyć portal otwiera się tam, gdzie nastąpiło największe skumulowanie mocy. — Ull znów podszedł do drzewa. Stanął tym razem na Alfheim, zawiesił wisior w powietrzu i lekko pchnął go palcem wprawiając w ruch.
– Widzicie? -zapytał – Gdzie się zatrzyma, w którym kierunku się zwróci, tam nas wyśle. – powiedział z lekkim uśmiechem.
– Twój plan byłby dobry gdybyś był Heimdallem. – wtrąciła się Adide. – On widzi cały wszechświat.
– Dlatego potrzebujemy północy. Wczoraj dwie metafory mieszały mi się w jedno. – dodał znów łapiąc kryształ w dłoń.
- Coś wam to przypomina? Coś niedużego, co wskazuje kierunek? – zapytał. – Kompas, moi drodzy, kompas– sam sobie odpowiedział.
- Wisior ma ostrą końcówkę. Co przyjmiemy za igłę kompasu. Kompas wskazuje północ. Igła się obraca, dopóki nie pokaże północy. Asgard będzie naszą północą. Wisior wprawiony w ruch skumuluje energię, muszę go zatrzymać w odpowiednim miejscu by wysłał nas do Asgardu. Zrozumieli? – zapytał kończą swój wykład.
Offline
Clint z polowania wrocił z kilkoma małymi jajkami. Nie było to coś na miarę wielkiego śniadania, ale lepsze to niż nic. Odłożył swoje znalezisko przy ogniu i podszedł do grupy, która na nowo pochylała się nad dziełem Ulla, który przystąpił do ponownego tłumaczenia im swojej teorii. Kiedy postanowili wyjaśniać poszczególne terminy, dużo łatwiej było im zrozumieć na co wpadł Ull I może faktycznie miało to sens, ale Robin od razu przyszła do głowy jedną myśl.
-Skumulowanie takiej ilości energii w jednym miejscu może być niebezpieczne- Powiedziała na głos i spojrzała na Ulla. Domyślała się już, kto będzie za to odpowiedzialny i nie podobało się jej to
-Jeżeli taka jest rola Heimdalla, to dla niego nie jest to trudne. Z resztą jak sam mówiłeś ma cały mechanizm do tego. My mamy tylko kamyk- Nie zbudują przecież drugiej takiej konstrukcji, a nawet gdyby mogli to ile czasu by im to zajęło.
-Może nim przeniesiemy się do Asgardu i pojawimy się u Odyna na herbatce, to może warto sprawdzić te teorię- Nie ufał portalom wszelakiego rodzaju. Gdyby Ull się pomylił, gdyby coś poszło nie tak kto wie jak to się skończy, albo gdzie by wylądowali.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– O to chodzi, że nie trzeba nie wiadomo czego – odpowiedział Robin, która miała dość niepewną minę, co co oznaczało jedno. Zaczyna się martwić.
– To co robię otwierając portal na ślepo wystarczy, no prawie, bo trzeba dodać kierunek. Wyznaczyć północ, ale to trzeba zrobić w trakcie. Mówiliście, zę ten kamień jest odpowiedzialny, za przenoszenie się w przestrzeni. Kilka osób już go używało. My mamy już mechanizm, kieszonkowy. Dlatego działa to trochę na innych zasadach. – wyjaśnił.
– Jestem jak najbardziej za – rzucił do Clinta. Był gotów spróbować swojej teorii i nawet wybrał już kierunek.
– Proponuje Wanaheim. Bo nawet jeśli coś pójdzie nie tak, to wystarczy iść na zachód i dojdziemy do Asgardu. Te światy są najbardziej ze sobą związane ze wszystkich. Lądem, morzem to już będzie obojętne. – powiedział patrząc na drużynę.
Addie miała mieszane uczucia. Z jednej strony chciała wierzyć, że to się uda, ale próbny portal znów odwlecze w czasie jej powrót do domu.
Offline
-Kamień przestrzeni z mojej rzeczywistości był zamknięty w tesserakcie, Thanos używał jebitnej rękawicy, aby użyć kamieni. Wszyscy, którzy w jakiś sposób mieli kontakt z kamieniem, dawali mu potężną otoczkę. My mamy tylko wisior, czy to nie za mało?- Nie był pewien czy zwykły naszyjnik wytrzyma takie nasilenie mocy, ale w tej chwili nie mieli żadnej innej alternatywy. Clint popatrzył na Robin, która cały czas nie miała zbyt przekonanej miny, ale nawet ona zaczynała dochodzić do wniosku, że to jedyne sensowne rozwiązanie jakie mieli w tej chwili
-Zawsze możemy nadal przeskakiwać w losowe miejsca licząc, że szczęście się do nas uśmiechnie i wylądujemy w odpowiednim miejscu. Ale nie wiadomo ile czasu nam to zajmie- Powiedziała w końcu dając tym samym znać, że ostatecznie się zgadza.
-Próbny skok nie zaszkodzi- Powiedziała w stronę Addie widząc, że i ona nie jest do końca przekonana -Lepiej się upewnić teraz czy to ma rację bytu, niż potem płakać- Spojrzała na kryształ, który cały czas spoczywał w jego dłoni. Chwyciła go i zabrała po czym odrzuciła w stronę Addie
-Ale nim zaczniemy sprawdzać twoje teorie musisz coś zjeść. Jeszcze raz zrobisz mi coś na głodnego i zmęczonego, a nie będę potrzebować powodów, aby walnąć cię w łeb- Jeżeli to miało się udać musieli zadbać o Ulla, aby odzyskał trochę więcej sił.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Przypominam, że to nie jest zwykły metal – powiedział Ull z lekkim uśmiechem. – Wielkość nie zawsze ma znaczenie. Nie rozwalił się poprzednim razem więc czemu miałby teraz ? – rzucił.
Wypuścił kamień z dłoni, kiedy Robin postanowiła go przejąć.
Uśmiechnął się kręcąc głową kiedy przedstawiła swoje warunki.
– Dobra. Idziemy jeść – wzruszył ramionami. – Głowa mi droga – dodał z typowym dla siebie uśmieszkiem.
Addie nie ruszyła się z miejsca. Schowała kryształ do saszetki. Założyła ręce na piersi i nadal wpatrywała się w rysunek. Droga ponownie się wydłużała. Rozumiała dlaczego, ale ciężko było się jej z tym pogodzić. Nagle poczuła delikatne muśnięcie na ramieniu.
– Już tak się o mnie nie martw – powiedział szatyn stając obok niej. – Bo ci tak zostanie, jak będziesz ściągać tak to czoło. Po co się postarzać.
Addie szturchnęła go łokciem w bok.
– Byłaś kiedyś w Wanaheim? – zagadał kiedy wracali do ogniska.
– Nie miałam okazji. Poznałam kilkoro Wanaheumczyków. – odpowiedziała zajmując miejsce przy ognisku.
Po zjedzonym posiłku przyszedł czas na to by wyruszyć w drogę. Addie podała kamień Ullowi i zajęła się zbieraniem swoich rzeczy.
Szatyn zaczął obracać wisior w dłoniach. Musiał skupić się na celu, musiał go zobaczyć przed oczami. Spędził w Wanaheimie mnóstwo czasu. Znał tą krainę bardzo dobrze, Między innymi dlatego, że kiedyś starał się o rękę wanki.
Offline
Robin uśmiechnęła się lekko, kiedy Ull przystał na jej warunki. Gdyby tego nie zrobił, pewnie uparłby się i nie ruszyli by nigdzie do momentu, aż by nie upewniła się, że z nim wszystko dobrze.
-Chyba naprawdę go lubisz- Usłyszała za swoimi plecami głos Clinta, kiedy zaczęła pakować rzeczy do swojego plecaka. Nie odwróciła się, ale na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech po czym kiwnęła lekko głową.
-A co z Lokim?- Zapytał się kucając obok niej. Chciał mieć pewność, że ona nie ma żadnych wątpliwości. Drgnęła lekko, kiedy ponownie usłyszała to imię. Wiedziała, że ten temat w końcu powróci. Nie zdziwiło jej nawet to, że to Clint go poruszył.
-Nie jestem w stanie wszystkich uratować i każdego uszczęśliwić. Jeżeli Thor uważa, że to moja wina...cóż mogę to jedynie zaakceptować, ale chyba dość uszczęśliwiania innych dookoła i powinnam skupić się na tym co mi daje szczęście- Powiedziała i obejrzała się przez ramię na Ulla, który zaczął już działać z kryształem.
-Z Lokim było miło, zabawnie, czasami niebezpiecznie, ale to przeszłość i nic mi nie da tkwienie w niej. Powinnam iść dalej, bo dla mnie życie się jeszcze nie skończyło- Odpowiedziała, po czym zamknęła klapę plecaka i dźwignęła się z ziemi. Uśmiechnęła się lekko w stronę Clinta i mijając go poklepała po ramieniu. Uśmiechnął się lekko po czym spojrzał na Addie i podszedł do niej. Musiał sprawdzić jedną rzecz, upewnić się, że jego podejrzenia były słuszne.
-Zakochała się w nim prawda?- Szepnął do niej -Jeżeli ktoś może mi to potwierdzić to tylko ty
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie spojrzała na Clinta z lekkim uśmiechem. Zarzuciła plecak na plecy.
– Potrzebujesz potwierdzenia – domyśliła się. Przeniosła wzrok na Robin. Doskonale pamiętała jak ona się zachowywała, kiedy zdała sobie sprawę, że się zakochała.
– Tak – powiedziała lekko zamyślona. – To jeszcze w niej siedzi. Nie powie tego na głos. Może nie wie jak. Może szuka odpowiednich słów, albo po prostu się boi. – odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
– Chodź czas na nas – powiedziała poganiając go.
Ull zaczął od wyciszenia. Za chwilę przyjdzie mu robić kilka rzeczy na raz. Musi być skupiony. Zacisnął palce na wisiorku. Kiwnął głową być dać znać że jest gotowy. Wypuścił spomiędzy ust powietrze nagromadzone w płucach. Poczuł jak zaczyna mu się robić coraz cieplej. Pobudził całą swoją energię do płynięcia przez ciało. Zaczął ją gromadzić w palcach. Kiedy energia zaczęła się materializować od razu wysłał ją do wisiorka. Kamień zaczął świecić. Tym razem Ull poświęcił więcej uwagi na ruch wisiorka. Zaczął obracać nim siła woli. Znał kierunek widział go przed oczami. Kiedy poczuł, że energii jest już wystarczająco dużo przyspieszył obracanie, a po chwili w powietrzu utworzyła się błękitna świecąca wyrwa. Otworzył oczy. Lekko zdezorientowany popatrzył na pozostałych.
– No to jazda – powiedział ciężko dysząc. Złapał w garść kamień i ruszył w kierunku portalu.
Szatun pozwolił się nieść błękitnej poświacie. Musiało się udać. Kiedy go wyrzuciło od razu opadł na kolana walcząc z zawrotami głowy.
Addie czuła jak jej serce przyspiesza. Chciałą wierzyć, zę to się uda. Weszła pewnie do portalu. Kiedy stanęła na miękkiej trawie w jej nozdrza wdarło się zimne wilgotne powietrze. Dopiero co musiało przestać padać. Otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła
Offline
Clint nie był zbyt domyślny, z resztą była mężczyzną i z nim tak samo jak z całym resztą zastępców samców, należało grać dość bezpośrednio. Nie mniej, okazałby się skończonym kretynem gdyby nie zauważył, że ten niewinny flirt, który pojawił się między Robin a Ullem chyba trochę wymknął się im spod kontroli. Jeżeli nie próbowali przywrócić spraw na właściwy tor, to widocznie taki układ im odpowiadał.
Robin podeszła do portalu zostając sama z Clintem. Skrzywiła się lekko, kiedy wpatrywała się w wyrwę w przestrzeni.
-Nienawidzę portali...- Powiedział Clint na głos jej myśli, a ona uśmiechnęła się krzywo.
-No dobra, to do zobaczenia po drugiej stronie- Zebrała się w sobie i wsunęła jedną nogę w portal. Od razu poczuła znajome już szarpnięcie, a wszystko przed jej oczami zaczęło wirować. Znajome uczucie podrywania się do góry żołądka sprawił, że zrobiło się jej niedobrze. Nie zdążyła, jednak nawet zakryć dłonią ust, bo poczuła jak uderza ciałem o coś miękkiego. Przez chwilę nie otwierała oczu zaciskając je mocno, próbując zwalczyć piszczenie w uszach. Dopiero po chwili do jej uszu doszedł szum fal. Do nozdrzy przedarł się charakterystyczny morski zapach. Oblizała usta na których poczuła słonawy smak. Zacisnęła mocniej dłonie zgarniając palcami piasek.
-O matko...- Jęknęła i przeniosła się najpierw na kolana. Do jednego jej policzka przykleiła się porcja drobnego piasku, włosy zaczął rozwiewać zimny i dość porywisty wiatr. Zadrżała lekko i potarła dłońmi swoje ramiona. Rozejrzała się uważnie dookoła w poszukiwaniu pozostałych, ale pierwsze co jej się rzuciło w oczy to pusta plaża. Zmarszczyła lekko brwi i dźwignęła się na nogi. Przeważnie lądowali w pewnej odległości od siebie, ale zazwyczaj po podniesieniu głowy od razu ich widziała.
-Addie? Ull? Clint?- Powiedziała wykonując pierwsze kroki, zapadając się nieco w piasku, ale jedyne co jej odpowiedziała to cisza. Serce zabiło jej szybciej...rozdzielili się? pokręciła lekko głową a z rudych pasm wleciało trochę piasku
-Cholera...- Syknęła do siebie, kiedy zdała sobie sprawę z tego w jak fatalnej pozycji się znajdowała
......................................................................
Clint uderzył plecami o twardą ziemię. Poczuł, że musiał wylądować na jakiś drobnych kamykach, bo te od razu zaczęły uwierać go przez kombinezon.
-Nienawidzę portali...- Jęknął i dźwignął się z ziemi -Wszyscy cali?- Zapytał się omiatając wzrokiem pozostałych. Szybko, jednak dostrzegł brak rudej czupryny. Zmarszczył brwi -Gdzie jest Robin?- Zapytał się wyraźnie zaniepokojony i odszedł kilka kroków dalej, aby sprawdzić czy portal nie wyrzucił jej gdzieś inndziej.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie rozglądała się po okolicy z coraz większym uśmiechem. Udało się mu. Naprawdę. Szmaragdowa trawa pokrywała okoliczne wzgórza. Słońce przedzierało się przez gęste chmury gnane szybkim wiatrem. W oddali dojrzała migoczącą taflę jeziora. Głos Clinta sprawił, że oprzytomniała. Znów omiotła teren wzrokiem. Nigdzie nie było śladu Robin.
– Cholera – syknęła pod nosem. Wszędzie wzgórza. Może wylądowała kawałek dalej.
Kiedy do uszu Ulla dotarł zaniepokojony głos Clinta zerwał się na równe nogi. Zatoczył się lekko kiedy znów zaatakowały go zawroty głowy.
– Nie ma jej? – zdziwił się. Przecież wszystko było jak trzeba. Co się mogło stać.
– Może jest za wzgórzem. To górzysty teren mogło ją wyrzucić kawałek dalej – odezwałą sie blondynka. Próbowała zachować zdrowy rozsadek, choć było to cholernie trudne. Martwiła się. Jeśli jednak wyrzuciło ją dalej niż przypuszczają? Robin nie zna języka, terenu. Jest zdana tylko i wyłącznie na siebie.
Ull dopadł do plecaka i wywalił z niego zawartość. Musiał wrócić do sprawności, teraz. Wygrzebał eliksir wzmacniający i wlał w siebie całą zawartość butelki, jaka została w napoczętej.
– Jak to się mogło stać? – warknął próbując przeanalizować sytuację.
Offline
Robin zaczynała czuć narastający niepokój. Zdarzało się wiele razy, że była sama w terenie, ale była w miejscu które znała, znała język i zwyczaje. Miała kilka groszy przy duszy, a teraz tak naprawdę nawet nie była pewna czy wylądowała w dobrym miejscu.
-Dobra...spokojnie Robin co Clint by zrobił w takiej sytuacji- Powiedziała do siebie starając się odzyskać jasność myślenia. Przymknęła na chwilę oczy starając się skupić tylko na tym co mogła dalej zrobić. Mogła na nich tu poczekać chwilę i pewnie to zrobi, ale jeżeli nie przyjdą przed zmrokiem. Uniosła głowę wyżej, aby zlokalizować leniwie poruszające się słońce nad jej głową. Na oko mogło być południe, więc miała jeszcze czas do nocy. Przed zmrokiem musiała znaleźć dla siebie jakieś w miarę bezpieczne miejsce. Druga sprawa to zorientowanie się w terenie. Uniosła dłoń na której zmaterializował się orzeł i wzbił się w powietrze. Zaczął zataczać koła nad terenem, chociaż utrzymanie go przy tym wietrze było cholernie trudne. Nie udało się jej, jednak dostrzec niczego innego oprócz polan, i majaczącego z oddali lasu. Samotna wyprawa do lasu mogła nie zakończyć się dobrze, ale na polanie będzie cholernie odsłonięta.
-Kurwa...- Warknęła do siebie i odwołała ptaka. Ściągnęła z pleców plecak i zaczęła w nim grzebać, chcąc sprawdzić czy ma w ogóle jakieś zapasy. Jedzenia nie uświadczyła, wody również. Odgarnęła z oczu plątane przez wiatr kosmyki.
..............................................................................................................
Clint chodził w różne strony wypatrując rudych włosów, niestety były na tyle charakterystyczne, że gdyby była gdzieś w pobliżu to na pewno od razu by ją zauważyli.
-Myśle, że pytanie jak do tego doszło teraz jest mało istotne- Zwrócił się w stronę Ulla -Pytanie brzmi, jaka jest szansa, że wyrzuciło ją w tym samym świecie- Nie chciał dodawać jeszcze jednej części wypowiedzi, a mianowicie tego jaka jest szansa, że była w jednym kawałku. Jeżeli portal przeszedł jakąś niestabilność, to kto wie co mogło się z rudą stać.
-Kurwa...ona nie zna tego miejsca o ile tu jest, nie zna języka, nie ma pieniędzy, jedzenia...- Zaczął wymieniać po kolei rzeczy, które dość mocno obniżały jej szansę na przetrwanie w pojedynkę. Nawet jeżeli jej moc była przydatna, to przy tych dość przyziemnych problemach mogła okazać się raczej bezużyteczna.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Wszedłedłeś oststni, prawda? – zapytał go Ull podnosząc się z ziemi. – W takim razie ona też tu jest. Na sto procent. Gdyby portal się zmienił ty też być wylądował w innym świecie. Może się rozproszyła, wystarczył ułamek sekundy by zmienić punkt docelowy. – zaczął wymieniać poszczególne opcje. Cały drżał i nie od wiatru. Nie było jej obok. Był wściekły, jednak starał się przebić przez burzę emocji. Musieli jej szukać.
– Jest zaradna, coś wymyśli – powiedziała Addie. – Znajdziemy ją. Tu jest dużo otwartych terenów co prawda górzystych, ale lepsze to niż lasy. Jest charakterystyczna. Jeśli trafi na cywilizację na pewno ją zapamiętają – dodała próbując zapanować nad drżeniem głosu. Ona też była cała w nerwach, ale dwóch znerwicowanych wystarczy. Musiała stanąć mocno na ziemi, utwierdzić ich, że nie jest wcale tak, źle. Przynajmniej chciała w to wierzyć.
Offline
Dziewczyna usiadła wyraźnie zrezygnowana na piasku. Uznała, że chwilę poczeka. Nadal miała nadzieję, że może nie rozdzielili się tak bardzo. Co jakiś czas rozglądała się dookoła w nadziei, że zaraz dostrzeże zbliżającą się drużynę. Wzięła głęboki wdech i odchyliła się nieco do tyłu kładąc się na miękkim piasku. Musi się uspokoić, bo jak wpadnie w panikę to nie będzie w stanie zrobić absolutnie nic. Stanie w miejscu było najgorszą z możliwych opcji. Nie wiedziała gdzie ona jest, ani gdzie są pozostali. A fakt, że nie miała przy sobie jedzenia jedynie utwierdzał ją w przekonaniu, że musiała ruszyć dalej. Przymknęła na chwilę oczy i przystawiła dłoń do drewnianego orła zaciskając na nim swoje palce. Minęło tak może z pół godziny, a kiedy dobitnie do niej doszło to, że raczej tak szybko się nie odnajdą, dźwignęła się z ziemi i narzuciła na siebie ponownie plecak, po czym zaczęła wychodzić z plaży wspinając się po lekkim wzniesieniu. Zdecydowała już wcześniej. Las był najrozsądniejszą opcją jaką mogła wybrać. Łatwiej było się tam ukryć, może znajdzie jakąś polankę z rzeczką, coś do jedzenia. Ruszyła powoli w jego stronę. Nie spodziewała się tego, że cisza która zapanowała wokół niej będzie tak bardzo jej doskierwać. Nie miała nawet do kogo otworzyć ust. Ptaka przywołać nie mogła, zwracał na siebie zbyt dużo uwagi
-Daj spokój Robin, znajdowałaś się w gorszych opałach. W Nowym Jorku cały czas byłaś sama i przeżyłaś, a przeżyć tam nie jest łatwo- Zaczęła mówić do siebie, aby chociaż trochę przerwać tę ciszę -Z drugiej strony otaczali cię tam cały czas ludzie, znałaś język, oraz samo miasto- Dodała już nieco bardziej posępnie. Nie była w stanie zignorować minusów swojego obecnego położenia
.......................................................................................................................
Clint wysłuchał Addie, ale jej słowa brzmiały bardziej jak chęć zaczarowania rzeczywistości niż faktyczne pocieszenie
-Nie wiemy gdzie jest, nawet my nie wiemy gdzie jesteśmy obecnie. Z tobą było inaczej, mieliśmy jakiś punkt zaczepienia, Ull znalazł ślady. Ona mogła pójść w każdą możliwą stronę, obrać każdy kierunek. Domyślam się, że zrobi to w rozsądny sposób, ale nadal nie wiemy gdzie jest i gdzie się znajdzie- Faktycznie sytuacja Robin dość diametralnie różniła się od Addie. Wiedzieli wtedy mniej więcej co się wydarzyło z blondynką, dokąd zmierzała. Przy pomocy elfów wszystko bylo jeszcze prostsze.
-Dobra to co robimy?- Zapytał się w końcu i przysiadł na pobliskim kamieniu. Nim zaczną kombinować jak znaleźć Robin sami musieli coś zaplanować, aby móc się czegoś chwycić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Wiemy gdzie jesteśmy – powiedział Ull stojąc na szczycie wzniesienia – Wzgórza Storr, na południe jest szlak prowadzący do Gwieździstej Nocy.. Natomiast na zachód.. na zachód jest ocean. – dodał podchodząc do pozostałej dwójki.
– Portal mógł na chwilę zdestabilizować. Energia zaczęła uciekać do najbliższej granicy światów.Z obecnego położenia.. najbliższa jest w oceanie – powiedział próbując dopatrzeć się oceanu, jednak szczyty gór uniemożliwiały to.
– Jaka granica? – zdziwiła się Addie.
– Kojarzysz linie energetyczne ziemi? – zapytał. – Każdy świat ma swoje. Są miejsca, w których się przecinają. W niektórych tych miejscach jest możliwe przejście między światami. Asgard i Wanaheim mają kilka takiś przecinających się linii. Tak się kiedyś poruszałem między tymi światami. Jeśli odrzuciło ją gdzieś dalej to na pewno blisko oceanu. – Wyjaśnił.
Addie pokiwałą głową. Nie zrozumiała wszystkiego, ale na tyle by wiedzieć, że Ull jest pewien kierunku.
– A Gwiaździsta Noc? – zapytała ponownie – to najpopularniejsze miejsce w Wanaheim
– Ale nie w tą stronę. Robin nie zna języka, nawet jak się dowie o tym miejscu to i tak minie sporo czasu. Możemy ją znaleźć wcześniej.-- odpowiedział Ull.
– To idziemy nad ocean – powiedziała Addie spoglądając na Clinta. Uśmiechnęła się lekko. Mieli już jakiś plan.
Offline
Dziewczyna doszła w końcu na skraj lasu i zatrzymała się na chwilę. Musiała przeanalizować to czy dobrym pomysłem było udanie się w jego stronę, ale wielkiego wyboru nie miała. Powinna znaleźć jakieś miejsce w którym pomyśli co zrobić dalej. Ruszyła więc dalej poprawiając plecak na swoich plecach. Kiedy pierwsza fala paniki minęła to musiała nawet przyznać, że taka samotna wędrówka nie była wcale najgorsza. Od dość długiego czasu nie była już sama, i nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że trochę zaczęło jej tego brakować. W końcu ona jak nikt inny znała różnice pomiędzy byciem samym a byciem samotnym. Ona samotna nie była. Wiedziała, że wcześniej czy później zejdzie się z resztą drużyny, tylko na razie jeszcze nie wiedziała kiedy. Uśmiechnęła się lekko pod nosem do tej myśli. Ull przecież zawsze tak mówił, kiedy próbował uspokoić wszystkich "jeszcze nie wiem jak, ale coś wymyślę" No właśnie ona też coś wymyśli, więc na razie nie widziała sensu w tym, aby aż tak się przejmować. Jakiś pomysł jej wpadnie do głowy pewnie w najmniej spodziewanym momencie. Z nieco większą otuchą ruszyła przez las bardziej swobodnym krokiem, aż w końcu dotarła do bardziej pustego miejsca. Przez wyryty mech przebijała się ziemia. Miejsce to otaczały trzy drzewa z czerwonymi liśćmi. Na ziemi spoczywał sporych rozmiarów konar, który mógłby robić za ławkę, albo za oparcie. Jej wzrok spoczął na dużym głazie. W razie niebezpieczeństwa może być jej osłoną i potencjalną szansą na ucieczkę.
-Tak, to dobre miejsce- Powiedziała do siebie i zrzuciła plecak obok kłody. Nadal cierpiała na brak wody...a przynajmniej tak mogło się wydawać, bo Robin wiedziała, że na dnie jej plecaka nadal spoczywa butelka wina, którą zwinęła z piwniczki elfów. Zaczęła przeszukiwanie okolicy i zbierała gałęzie, które staną się jej ogniskiem. W pewnym momencie miała wrażenie, że do jej uszu doszedł jakiś odgłos...jakby szarpanina. Zmarszczyła brwi i wyprostowała się gwałtownie. Nie miała najlepszych doświadczeń z samotnymi spacerami po lesie. Wypuściła z dłoni gałęzie i uniosła rękę w której zapalił się ogień. Ruszyła powoli ostrożnie stawiając kroki w stronę tajemniczych dźwięków, które im bliżej była tym bardziej zmieniały się w jakieś zawodzenie, stęki wysiłku, a ostatecznie usłyszała jakby ktoś rozhuśtał się dość mocno i ostatecznie przywalił plecami o pień drzewa, co skutkowało jękiem przepełnionym bólem. W pewnym momencie z daleka zamajaczyła jej jakaś sylwetka. Skryła się szybko za pobliskim krzakiem, i odsuwając nieco jego gałęzie zaczęła się uważnie przyglądać. Dostrzegła mężczyznę, który wisiał głową w dół powieszony za jedną nogę. Na ziemi pod nim spoczywała jego torba z które wysypały się zwinięte strony pergaminu. Czerwona czapka z nienaturalnie długim białym piórem wetkniętym w nią spoczywała kawałek dalej. Ostatecznie jej wzrok spoczął na lutni, którą usilnie próbował dosięgnąć mężczyzna.
-A jeżeli to pułapka...- Mruknęła cicho do siebie
-POMOCYYYY!- Wydarł się mężczyzna w nieznanym jej języku, ale ton jego głosu jasno sugerował, że najwyraźniej nie znalazł się na tym drzewie z własnej woli. Dziewczyna westchnęła ciężko, i przeklinając swoją altruistyczną postawę wyłoniła się zza krzaka. Ciemnobrązowe tęczówki mężczyzny od razu spoczęły na niej, a na jego twarzy wymalowała się wyraźna ulga
-Bogom niech będą dzięki, proszę pomóż- Rzucił w jej stronę, ale dziewczyna nawet się nie ruszyła o milimetr. Mężczyzna zmarszczył brwi. Na oślep zaczął gmerać coś przy pasku i wyciągnął w jej stronę sakiewkę w której coś zabrzęczało
-Zapłacę, tylko pomóż- Robin westchnęła ciężko i podeszła nieco bliżej. Nie dostrzegła przy nim żadnej broni, więc może nie będzie robić jej kłopotów. Spojrzała na linę, która ciasno oplątywała jego kostkę. Powiodła po jej długości wzrokiem, aż w końcu znalazła miejsce w którym była związana. Podeszła do zawiązanego supła i przystawiła do niego dłoń, a ten zaczął dymić, aż w końcu nadpalił się na tyle, że puścił. Dziewczyna usłyszała cichy pisk, a zaraz potem huk, kiedy mężczyzna wylądował na ziemi. Przyglądała się uważnie, kiedy ten zaczął zbierać się z ziemi, a zaraz potem z powrotem do torby pakował pergamin. Wyprostował się i chwycił na końcu za lutnie.
....................................................................................................................
Clint wysłuchał w milczeniu wykładu Ulla. Nie był przekonany do tego co mówił, ale jak na razie nie mieli absolutnie żadnego innego tropu. Mogli kręcić się po tym świecie w nieskończoność, a i tak mogliby nie odnaleźć Robin.
-Mam nadzieję, że twoja teoria o tym, że Robin spada zawsze na cztery łapy się potwierdzi- Rzucił w jego stronę. Nie umiał ukryć tego, że się martwił. Rozdzielenie się zawsze było ryzykowne, nawet na znanym terenie, a rozdzielenie się na obcej ziemi mogło być wręcz katastrofalne w skutkach
-Chcę się tylko upewnić...tutaj nie ma psycholi, którzy handlują ludźmi? albo jakiś innych dziwnych organizacji?- Wolał to wiedzieć za czasu, łatwiej będzie nastawić się na to co Robin mogło się przytrafić, może na tej podstawie będą w stanie nawet wymyślić jakiś dalszy plan. Cała trójka ruszyła przez górzyste tereny. Nie wiadomo jak daleko był ocean, ale to było ich najlepsze rozwiązanie.
-Ull, jaka jest szansa na to, że Robin mogła wpaść do tego oceanu przy przenosinach?- Czuł, że musiał wypowiedzieć swoją obawę na głos, nie chciał z tą myślą zostawać sam. Gdyby wpadła do wody, przez zdezorientowanie mogło wydarzyć się naprawdę dużo złych rzeczy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Zeszli ze wzgórza, kierowali się na ocean. Ull starał się nie wybuchnąć. Nie znał odpowiedzi na żadne z pytań Clinta, ale wiedział, że nie odpuści.
— Potwierdzi się. Jak zawsze. — powiedział przeskakując na niższą partie skał. Czuł, że zaczyna się w nim zbierać cholernie wielkie napięcie. Powtarzał sobie, że jeszcze nie jest najgorzej. Zdoła się jeszcze powstrzymać, żeby nie zrobić czegoś głupiego. Jeszcze jest czas. Wszystko się uda zaraz się uspokoi.
— Zawsze znajda się jacyś popaprańcy — odpowiedział zaciskając pieści. Znów wdrapał się na skały. Wysiłek fizyczny. Dobrze. Zmęczy się. Nic nie odwali.
Kiedy rzucił kolejne pytanie miał wrażenie że zaraz eksploduje.
— Całkiem duże — warknął chcąc zbyć natrętnego kompana. Sam miał jeszcze więcej zmartwień. Mial nadzieje, że Robin nie będzie się chwaliła się swoimi zdolnościami. Wyznawcy Frei mogą być wszędzie. Jeśli będzie używała mocy, będzie zwracać na siebie uwagę. Jeśli Freya ją dopadnie będą po uszy w bagnie.
Addie średnio sobie radziła w górzystym terenie. Zejście ze skał zajmowali jej więcej czasu niż chłopakom. Hamowała się. Nie miała zamiaru się popisywać. W czasie kiedy Ull i Clint po prostu zaskakiwali na niższe partie ona siadała na skale i ześlizgiwała się po nich lądując na lekko ugiętych nogach. Czuła, że Ull jest coraz bardziej nakręcony. Wiedziała, że stres zaczął nim rządzić. Postanowiła, że jeśli będzie na skraju wytrzymałości pomoże mu się opanować. On musi.być przytomny. Zostawała coraz bardziej w tyle.
— Skąd oni maja tyle siły? — mruknęła do siebie przeskakując kolejne skały.
Offline
Dziewczyna w milczeniu obserwowała co robił bard, aż ostatecznie uznała, że nic tu po niej. Skoro mężczyzna ewidentnie nie wykazywał wobec niej wrogich zamiaru, zaczęła powoli się wycofywać
-Poczekaj- Zwrócił się w jej stronę, a ona zastygła w miejscu. Podszedł do niej, po czym chwycił jej dłoń -Winien jestem ci podziękowania cna niewiasto- Dziewczyna zdębiała. O ile w krzyku przerażenia, oraz w jego wcześniejszym położeniu była w stanie domyślić się czego od niej oczekiwał, tak w tej chwili nie miała zielonego pojęcia. Wyciągnęła swoją rękę i zrobiła dość głupią minę
-Przepraszam, ale nie rozumiem- Do swojej wypowiedzi dodała wzruszenie ramionami i pokręciła głową, aby dać mu lepiej do zrozumienia, że raczej szansa na porozumienie między nimi była nikła. Mężczyzna przymrużył oczy wpatrując się w nią wnikliwie. Jego spojrzenie było tak intensywne, że Robin naszła nagła ochota osłonięcia swojego ciała pomimo tego, że była ubrana.
-Midgardka- Powiedział w bardziej znanym jej języku, a tym razem to ona wybałuszyła na niego oczy. Spodziewała się wielu rzeczy, ale absolutnie nie tego, że spotka w środku lasu, kogoś kto nie dość, że od razu rozszyfruje skąd pochodzi, to jeszcze będzie posługiwać się jej językiem.
-Ale skąd ty...
-Podróżowało się to tu to tam- Odpowiedział i uśmiechnął się zawadiacko -W takim razie- Odchrząknął cicho -Pozwól, że przedstawię ci się- Powiedział, po czym płynnym ruchem ściągnął ze swojej głowy czapkę po czym ukłonił się. Robin musiała lekko odsunąć głowę do tyłu, aby jego pióro nie dźgnęło ją prosto w oko
-Torsten, najsłynniejszy bard na świecie, zwany niezrównanym, przez niektóre dziewczęta- Powiedział po czym ponownie chwycił dłoń Robin i ucałował jej wierzch. Plecy Robin momentalnie zesztywniały, ale bynajmniej nie dlatego, że nagle przypomniała sobie lekcje Addie. Nie spodziewała się tego gestu, który nieco ja zakłopotał.
-Aaaa...przez resztę?- Zapytała się uwalniając trochę na siłę swoją dłoń z uścisku barda. Mężczyzna wyprostował się i wzruszył lekko ramionami
-A to już różnie bywa- Odpowiedział -Łachudra, szarpidrut...dziwkarz- Mruknął -Ale proszę tym oszczerstwom nie wierzyć, to pomówienia- Naprostował szybko. Robin nie bardzo wiedziała co miałaby na to odpowiedzieć, więc uśmiechnęła się jedynie łagodnie
-To...chyba dobrze...tak czy inaczej uważaj na siebie- Powiedziała i wyminęła go, chcąc wrócić do swojego prowizorycznego obozu. Bard przez chwilę stał w miejscu jak wryty. Najwyraźniej pierwszy raz spotkał się z tym, że jakaś kobieta tak obojętnie przeszła obok jego mowy.
-Hej poczekaj!- Zawołał za nią i ruszył w jej ślad. Dziewczyna przewróciła oczami, kiedy usłyszała za swoimi plecami dźwięk łamanych gałęzi, kiedy Torsten na nie stawał. Miała wrażenie, że przechodzi teraz jakieś dziwne Déjà vu. Kolejna osoba, po pierwszym spotkaniu z nią postanowiła się jej uczepić
-Jeśli można wiedzieć, co taka śliczna dziewczyna robi sama w lesie i to jeszcze Midgardka?- Zapytał się przedzierając się przez zarośla, w które trochę umyślnie wprowadzała go Robin licząc na to, że w końcu zrezygnuje i da jej spokój
-To długa historia
-Lubię historie, to jest moja praca. Słucham ich, a potem układam o tym pieśni- Dziewczyna przystanęła na chwilę, ale po chwili ruszyła ponownie. Kręciła się tak naprawdę w kółko, nadal będąc bezpieczną odległość od obozu. Robiła wszystko, aby pozbyć się natręta. Bard, jednak nie odpuszczał i nadal dzielnie za nią człapał, chociaż gałęzie drzew co jakiś czas zaczepiały się o jego ubranie
-A dokąd zmierzasz?
-To jeszcze dłuższa historia
-Nie żebym narzekał. Spacer po lesie to przyjemna odmiana po wiszeniu na drzewie, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że chodzisz w kółko?- Robin zatrzymała się po czym odwróciła w stronę mężczyzny i zmierzyła go surowym spojrzeniem. Torsten uśmiechnął się do niej uroczo
-Widzę, że się zgubiłaś, po za tym jesteś sama. Samotna wędrówka jest niebezpieczna
-I dlatego ty byłeś sam w tym lesie?- Odpowiedziała i skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej
-To inna historia ślicznotko- Robin skrzywiła się lekko, kiedy usłyszała to słowo. Pomyślała sobie, że gdyby miała na początku swojej podróży do wyboru Torstena, albo Addie jako towarzysza podróży, bez chwili namysłu wybrała by Addie.
-Możemy sobie pomóc. W dwójkę będzie raźniej- Powiedział optymistycznie, a ruda westchnęła ciężko. Tu akurat miał rację. Sama będzie mogła kręcić się po tej krainie w nieskończoność. Przyda się jej ktoś kto zna teren lepiej niż ona.
-Dobra...- Powiedziała niechętnie, po czym ruszyła ostatecznie w stronę obozu zbierając po drodze gałęzie.
.............................................................................................................
Clint zatrzymał się nieco w miejscu, kiedy usłyszał, że szansa na to, że Robin mogła wpaść do oceanu dość spora. Nie był pewien czy powiedział tak specjalnie, aby się od niego odczepił, czy faktycznie tak mogło się wydarzyć. Wolał nie brać tego pod uwagę. W przeciwnym razie mogliby się z nią już pożegnać. Spojrzał w stronę Addie, która zostawała nieco w tyle. Jeszcze brakowało, aby ją zgubili.
-Ull poczekaj do cholery, Addie gubimy- Powiedział i wrócił do dziewczyny, aby pomóc jej zejść ze skał -Dasz sobie radę? zawsze mogę cię wziąć na barana- Zaproponował. Nie będzie wtedy wygodniej, ale na pewno szybciej. Musieli się nieco opanować, bo jeżeli będą tak gnać przed siebie bez opamiętania, to nic z tego dobrego nie wyjdzie. Teren tym bardziej nie należał do bezpiecznych. Zawsze istniało ryzyko, że ktoś mógł zlecieć z tych skał, a to jeszcze bardziej by ich spowolniło.
-Ależ on się nerwowy zrobił- Powiedział do blondynki i spojrzał na Ulla. Zazwyczaj ciężko było wyprowadzić go z równowagi, a teraz zdawał się tracić trochę rezon. Może uczucie Robin nie było tylko jednostronne, a może po prostu wyrzucał sobie, że to z jego winy coś poszło nie tak.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Lekko zakłopotana blondynka przyjęła pomoc Clinta. Złapała go mocno za rękę i zeskoczyła ze skał.
—Dam spokojnie — powiedziała delikatnie uwalniając rękę. Uśmiechnęła się nieśmiało kiedy zaproponował, że ją poniesie. —Dzięki, ale raczej nie jest zbyt bezpiecznie na takie akrobacje — powiedziała zrównując z nim krok.
— Muszę się przyzwyczaić do rzeźby terenu. Poczekaj, jeszcze was obu przegonię — dodała. — Przypomnę się kiedy będę potrzebowała pomocy — trąciła go łokciem.
Ull obejrzał się kiedy usłyszał wołanie Clinta. Całkowicie zapomniał o tym, że jeszcze nie wróciła do pełnej sprawności. Kiedy do niego doszli złapał dziewczynę za ramię. Nieco brutalnie. Nie przykładał uwagi do siły jaką w to włożył.
— Wszystko dobrze? — zapytał sucho.
Addie odrazu wyczuła jego zdenerwowanie. Faktycznie ledwo nad sobą panował.
—A z tobą?— jej ton był łagodny i spokojny. Mimo, że ramie za które złapał ją Ull zabolało.
Spojrzała mu prosto w oczy. Ull mógłby przysiąść, że w jej oliwkowych oczach dostrzegł złote smugi. Puścił jej ramie. Nie miał pojęcia co zrobiła, ale pomogło.
Powoli puścił jej rękę.
—Powiedz mi jak się zmęczysz — rzucił na odchodne po czym znów objął prowadzenie.
Addie rozmasowała ramie. Musiała złapać głęboki oddech, żeby się uspokoić.
Offline
Robin dotarła do swojego miejsca obozowiskowego. Zrzuciła naręcz gałęzi na środek po czym zajęła się układaniem ich w niewielki stosik. Torsten w milczeniu przyglądał się jej poczynaniom
-Zdradzisz mi chociaż swoje imię?- Odezwał się, a Robin uniosła na niego wzrok. Czy ten człowiek nie był w stanie usiedzieć w milczeniu chociażby pięciu minut
-Robin- Odpowiedziała po czym wróciła do ustawiania ogniska -Masz jakieś, zapałki...co kolwiek- Zapytała się. Nie chciała popisywać się swoimi zdolnościami, tym bardziej, że tak naprawdę nadal nie wiedziała z kim miała do czynienia. Mężczyzna sięgnął do torby i wygrzebał z niej małe krzesiwo, które podał dziewczynie. Wystarczyło kilka ruchów, a z krzesiwa strzeliły iskry, które spadły na suche gałęzie
-Do czego to doszło, abym musiała ręcznie rozpalać ogień...wstyd- Mruczała sobie w myślach i pochyliła się na iskrami, po czym dmuchnęła na nie kilka razy, aby pojawił się płomień.
Nastał wieczór, a Robin i Torsten siedzieli przy ogni w milczeniu. Mężczyzna kilka razy próbował nawiązać jakiś dialog, ale dziewczyna zdawała się nie być do tego chętna. Musiała pomyśleć co zrobić dalej, gdzie się udać, aby odszukać się z pozostałymi.
-Czy jest tu jakieś większe miasto, gdzieś w okolicy?- Zapytała się w końcu przerywając milczenie. Bard skierował na nią wzrok i przez chwilę się zastanowił
-Miasto nie, sporo jest małych wiosek, ale najbliższa to jakieś dwie do trzech godzin drogi- Odpowiedział, a dziewczyna westchnęła ciężko
-Ale wszystko zależy od tego gdzie chcesz dojść
-Nie bardzo wiem- Mruknęła i skuliła się nieco po czym potarła dłonią ramiona. Brakowało jej drużyny, dawali jej swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Teraz była sama i kto wie co na nią czekało. Torsten zmarszczył brwi widząc jej zagubioną minę
-Co tu robisz?- Ciągnał dalej -Przecież jakiś powód twojej obecności tutaj na pewno jest, a skoro ty jesteś tutaj to czegoś potrzebujesz
-Przbyłam tutaj z przyjaciółmi, niestety się rozdzieliliśmy
-Kłótnie wśród przyjaciół to normalne, nie ma...
-To nie to, to był wypadek...tak mi się wydaje. Tak czy inaczej muszę ich odnaleźć, albo zrobić coś, aby to oni mnie odnaleźli- Wyjaśniła krótko całą jej obecną sytuację. Cholernie ciężko było zdradzać mu szczegóły jej nagłego pojawienia się tutaj, bez wdawania się w szczegóły, ale ku jej wyraźnej uldze Torsten najwyraźniej zrozumiał, że pewnych rzeczy wiedzieć nie powinien i nie dopytywał.
-Podróżni, najczęściej zmierzają w stronę Gwieździstej Nocy. Można powiedzieć, że to takie centrum. Znajdziesz tam zajazdy, kasyna, winiarnie...no i największą szkołę bardów. Sam tam zmierzam- Powiedział, a w oczach Robin zapłonął blask. Jeżeli Ull znał to miejsce równie dobrze, to powinien o tym wiedzieć, więc może właśnie tam pokieruje resztę drużyny.
-Daleko to?
-Stąd? z dwa, trzy dni drogi- Powiedział, a entuzjazm Robin nieco opadł -Ale dość niedaleko stąd znajduje się święty cisowy gaj, a w jego okolicach jest wioska. Moglibyśmy tam uzupełnić zapasy, może znalazłby się jakiś transport, co by ukróciło nam drogę- Dodał szybko widząc, że dziewczyna zmarkotniała. Robin westchnęła ciężko. Widocznie droga nie będzie tak prosta jak się jej wydawało
-W którą to stronę?- Zapytała się a Torsten zrobił obrażoną minę
-Nic więcej ci nie powiem, bo mnie tu zostawisz- Burknął, a dziewczyna przewróciła oczami. Trafił się jej kolejny cwaniak. Musiała dostać się do tego centrum, a bard stał się obecnie jedynym jej sojusznikiem
-Dobra...możesz iść ze mną- Mruknęła i utkwiła wzrok w ogniu
-Nie masz czegoś do picia, trochę zaschło mi gardle od tego wiszenia- Powiedział, a dziewczyna sięgnęła do swojego plecaka i wyciągnęła z niego zakorkowaną jeszcze butelkę wina. W zasadzie chciała ją zostawić na nieco inną okazję, ale i jej chciało się pić. Bard chwycił butelkę i zwinnie ją odkorkował. Przystawił nos do szyjki i zaciągnął się zapachem
-Elfie...skąd ty je masz?
-Mówiłam to długa historia
-Strasznie tajemnicza z ciebie dziewczyna- Powiedział i pociągnął zdrowy łyk z butelki, po czym podał ją Robin
............................................................................................................................
-Zbliża się wieczór, po ciemku nie ujdziemy za daleko- Powiedział, kiedy rzeźba terenu zaczynała się równać, ale oceanu nadal nie było widać ani słuchać. Za to faktycznie zaczynało robić się ciemno. Spojrzał na Addie. Widział, że jest zmęczona i chcieli czy nie przerwa im się przyda. Zrównał krok z Ullem
-Ona musi trochę odpocząć, inaczej będzie nas spowalniać- Mruknął do niego chcąc namówić do postoju. Powinni coś zjeść, napić się, przespać może z godzinkę. Po ciemku nawet jak jakoś dojdą to i tak nie doszukają się żadnych poszlak, które mogłyby im powiedzieć, gdzie poszła Robin, oraz czy w ogóle żyje.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Szli niemal do zmroku. Addie coraz bardziej ciążył jej plecak. Miecz przy pasie też nie był zbyt wygodny w połączeniu z górzystym szlakiem. Dosłyszała to co Clint powiedział do Ulla. Niechętnie musiała przyznać mu rację. Musiała odpocząć.
Ull obejrzał się przez ramię. On po ciemku sobie poradzi, ale ani Addie, ani Clint nie widzą w ciemności. Zatrzymał się rozglądając dookoła. U podnóża wzgórza, przez które przechodzili zobaczył kilka wysokich skał. Mogą schować się przy nich przed wiatrem,
– Chodź królowo. Postój – rzucił do niej. – Gdyby jeszcze był widoczny księżyc moglibyśmy iść w nocy, ale teren jest trudny. Poczekamy do świtu – zarządził.
– Mogę iść jeszcze trochę – powiedziała blondynka. Nie chciała by tylko z jej powodu stawali. Też chciała znaleźć Robin. Wiedziała, że chłopaki chcą jak najszybciej doprowadzić do ponownego spotkania, a przez nią muszą się zatrzymać.
– Jeśli skręcisz kostkę na skałach będzie trzeba cię nieść – wytłumaczył Ull. Użył takiego tonu jakby nie miał najmniejszej ochoty na taką ewentualność i na pewno się wkurzy jeśli doszłoby do jakiegoś wypadku.
Addie pokiwała głową. Nie lubiła być najsłabszym ogniwem. W końcu po to zaczęła trenować. Zęby być niezależną. Działać, a nie czekać na ratunek.
Zeszli ze wzgórza i rzucili plecaki pod jedna ze skał. Ull skupił się przez chwilę, po czym z jego dłoni ześlizgnął się płomień, który zatrzymał się tuż nad ziemią imitując prawdziwe ognisko. Wokół nich były jedynie skały i trawy. Raczej zeszło by im się zanim znaleźliby coś co mogłyby się zapalić.
– Jutro zejdziemy ze wzgórz. – odezwał się Ull. – Przed snem dobrze się nakryjcie. Noce są zimne i mgliste o tej porze roku – dodał grzebiąc w plecaku.
Addie pokiwała głowa. Wyciągnęła z plecaka swój pled. Okręciła się nim i usiadła pod skałą opierając o nią plecy.
Offline
-Do jedzenia pewnie nie masz niczego elfickiego?- Zapytał się upijając kolejny łyk wina i zerknął z nadzieja na plecak dziewczyny. Robin pokręciła przecząco głową. Wino przyjemnie ją rozgrzało, przez co chłód nocy nie był aż tak dokuczliwy. Bard westchnął ciężko wyraźnie zawiedzony odpowiedzią, ale pewnie trochę się jej spodziewał
-Twoje pojawienie się tutaj musiało nastąpić dość nagle, skoro nie miałaś czasu na zrobienie zapasów- Wywnioskował, a dziewczyna kiwnęła głową
-No dobrze...to jak było z tym drzewem?- Zapytała się chcąc szybko zmienić temat, aby nie wchodzić w szczegóły. Trosten zaśmiał sie wesoło
-Głupia sytuacja. Bracia jednej dziewoi uznali, że zbałamuciłem im siostrę i postanowili...
-Dać ci nauczkę- Dokończyła za niego i uśmiechnęła się lekko
-Ogładem intelektu oni nie byli. Była moją muzą, ale czego można spodziewać się po takich prymitywach- Wyjaśnił, a to spowodowało, że dziewczyna zaśmiała się cicho. Domyślała się już w jaki sposób chciał ją wielbić. Torsten widząc, że widocznie udało mu się nieco rozweselić dziewczynę też się uśmiechnął
-Za rzadko się śmiejesz, masz piękny śmiech i uśmiech
-Wybacz, ale ze mną ci się to nie uda, z resztą jestem już zajęta- Wolała już na starcie ostudzić jego zapał nim by się na dobre rozkręcił. Tak naprawdę nie była w stanie jednoznacznie stwierdzić czy mogła uznawać, że jest zajęta. W końcu żadne oficjalne deklaracje nie padły. Pomimo wielu czułych gestów, które mogły powiedzieć dużo więcej niż słowa, to jednak nadal ta niepewność w niej tkwiła.
-W takim razie, mogę jedynie zazdrościć temu, który dostąpił zaszczytu zdobycia twego serca- Powiedział z nutką nostalgii. Robin nie była do końca przekonana czy Ull nazwałby to zaszczytem, nawet ona nie wiedziała czy był to jakiś wielki zaszczyt. Lubił ją, to wiedziała na pewno, ale czy było w tym coś więcej. Może Ull nadal po prostu grał w swoją grę, a to ona się w tym pogubiła.
.......................................................................................................
Cała grupa siadła na skałach. Clint oparł się o kamienną ścianę plecami i wpatrywał się w wyczarowany przez Ulla ogień. Spojrzał na Addie. Wyglądała na zmartwioną
-Znajdziemy ją- Rzucił w jej stronę -Próbowaliśmy nauczyć ją wszystkiego co sami umieliśmy. Wliczało się w to również bycie samemu w terenie- Chciał trochę ją uspokoić, ale również samego siebie. Pozostawało mieć mu nadzieję, że dziewczyna nie wpadła w panikę, kiedy odkryła, że jest sama. Nie pasowało mu to do Robin, umiała w trudnych chwilach myśleć logicznie, ale z drugiej strony będąc w szoku o logikę bywało ciężko.
-Jeżeli wylądowała w okolicach oceanu, to może nadal tam czeka- Mruknął, ale ta opcja wydawała się mu wybitnie mało prawdopodobna. Mogła pewnie na nich chwilę poczekać, ale biorąc pod uwagę, że trochę im się schodziło, to bardziej niż pewne było to, że zmieniła swoje położenie. Pewnie wybrała jakieś osłonięte miejsce, aby nie rzucać się zbytnio w oczy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie pokiwała głową z lekkim uśmiechem. Martwiła się o Robin, ale wiedziała też, że ruda jest zaradna i znajdzie sposób by sobie poradzić. Starała się nie myśleć o talencie Robin do pakowania się w kłopoty, Do tego też miała talent.
Kiedy zaczynało się już przejaśniać na dworze Ull zarządził wymarsz. Kiedy obudził współtowarzyszy dał im zaledwie chwilę na zebranie się. Addie syknęła cicho kiedy chłód wdarł się pod pled którym była nakryta. Przetarła dłońmi zaspaną twarz. Zebrała włosy w wysoki kucyk wiążąc go kawałkiem rzemienia. Kiedy założyła plecak na plecy ponownie nakryła się pledem.
Kiedy słońce, które wstawało za nimi zaczęło unosić się coraz wyżej, wreszcie zeszli ze wzgórz. Łąki były obsypanie dzikimi różowymi i żółtymi kwiatami, przebijającymi się pomiędzy wysokich traw.
– Teraz się zgodzę, że widoki jak z Tolkiena wyjęte – odezwała się Addie przerywając ciszę, która zaczynała jej ciążyć. Czuła ponure nastroje chłopaków i to dobijało ją jeszcze bardziej, bo nie nosiła tylko własnych emocji, ale również i ich.
Wysokie góry, zielone łąki, szerokie, błyszczące rzeki. Było tu naprawdę ładnie.
Zrobili postój przy rzece. By uzupełnić zapasy wody i zjeść pierwszy od wczoraj posiłek. Lichy, ale na zwierzynę na tym pustkowiu nie mieli bardzo co liczyć.
Ull mało się odzywał. Addie czuła jak bardzo jest spięty.
Jego mózg pracował na pełnych obrotach. Analizował kolejne kroki ich i te jakie mogła wykonać Robin. Jeśli ją wyrzuciło na plaży, nie będzie tam czekała. Nie usiedzi na tyłku. Będzie szukała schronienia, nie ma jedzenia ani wody. Nie chciał nawet dopuszczać do mysli,z ę mogło jej sie stać coś złego.
Offline
Robin i bard w końcu przysnęli utuleni ciepłem wina. Dziewczyna obudziła się jako pierwsza, kiedy świergot ptaków dotarł do jej uszu. Przez chwilę, jednak nie ruszała się. Liczyła przez ułamek sekundy na to, że jak otworzy oczy to okaże się, że dookoła są inni z jej drużyny. Przez półsen zaczęła wodzić dłonią po ziemi w nadziei, że gdzieś w okolicy natrafi na ciało Ulla, jednak wyczuwała jedynie lekko wilgotny mech. Utwierdziła się jedynie w tym, że to wszystko się jej nie przyśniło i naprawdę się rozdzielili. Uchyliła leniwie powieki a jej wzrok od razu spoczął w miejscu w którym ułożył się mężczyzna, jednak tam go nie uświadczyła. Podniosła się gwałtownie do siadu i rozejrzała dookoła. Zostawił ją? może uznał, że prowadzenie dziewczyny będzie zbyt ryzykowane, a może uznał, że będzie dla niego ciężarem.
-Cholera...- Mruknęła wyraźnie zawiedziona. Dał jej trochę informacji, ale były one tak ogólne, że nawet nie wiedziała co robić dalej. Gdyby nawet jakimś cudem spotkała kogoś na swojej drodze nia miałaby się nawet jak dopytać o szczegóły, bo nikt by jej nie zrozumiał. Po chwili do jej uszu doszedł szelest z pobliskich krzaków. Drgnęła niespokojne i poderwała się na równe nogi, gotowa do potencjalnego ataku. Przymrużyła oczy, odetchnęła jednak z ulga, kiedy zobaczyła jak przez zarośla przebija się białe pióro.
-Przyniosłem śniadanie- Powiedział wyraźnie z siebie dumny i usiadł ponownie na ziemi, po czym wyciągnął w stronę dziewczyny dłoń z garścią niewielkich czarnych błyszczących jagód. Dziewczyna poczuła jak w brzuchu jej zaburczało więc wzięła od mężczyzny trochę owoców, ale nim zdecydowała się je zjeść przyjrzała się im uważnie.
-Gdzie to zebrałeś?- Zapytała się, a Torsten odsunął jedną jagodę od ust, która chciał już zjeść
-Tu niedaleko, taki ładny krzaczek był
-To wilcza jagoda- Powiedziała i spojrzała na niego z politowaniem -Silnie trująca- Dodała chcąc przekonać barda, że zjedzenie tych owoców to dość kiepski pomysł. Bard spojrzał na nią, a potem na garść owoców i westchnął ciężko, po czym wyrzucił jagody przez ramię.
-Nie jesteś raczej stałym bywalcem lasów prawda?
-Raczej tylko przechadzam się przez nie- Odpowiedział wyraźnie zdołowany. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, po czym zaczęła zbierać swój plecak. W pewnym momencie, jednak przyszło jej coś do głowy. Powinna zostawić jakiś znak, że tu była oraz, że żyje. Chwyciła za brzeg swojej lnianej koszuli i oderwała kawałek materiału.
-Co ty robisz?- Zapytał się wyraźnie zdziwiony
-Jeżeli ruszyli moim śladem...o ile go odnaleźli to muszę dać im jakiś znak, że żyje- Powiedziała i wygrzebała z plecaka flakonik z olejkiem jaśminowym, który zwinęła z dworu elfów. Skropiła nim delikatnie materiał, który ułożyła na kłodzie, zaczepiając nim o wystające drzazgi, aby wiatr go nie poderwał.
-STÓJ!- Krzyknęła, kiedy Torsten zajął się rozkopywaniem ogniska -Nie ostygło jeszcze, jeżeli są w pobliżu to zorientują się, że nie dzieli nas dużo czasu- Łapała się absolutnie wszystkiego co mogłoby pomóc im ją dogonić. Wiedziała, że Ull był nie najgorszy w tropieniu.
-Nie masz kałamarza w tej swojej torbie prawda?- Zapytała się
-Żeby się rozlał i zalał moje dzieła?- Mogła się tego spodziewać. Podniosła plecak z ziemi i zarzuciła go na plecy.
-Dobra to w którą stronę, aby dojść do tego gaju?- Zapytała się, a mężczyzna rozejrzał się po lesie i ruszył w jedną ze stron, ale po chwili, jednak zrezygnował z tego i zawrócił się obierając inny kierunek, i ponownie się zatrzymał, aby zmienić decyzję
-Zgubiłeś się prawda?- Mruknęła wyraźnie podirytowana
-Ja się nie gubię, tylko czasami tracę orientację- Odpowiedział -Skąd przyszłaś?
-Od strony oceanu- Powiedziała wskazując dokładnie kierunek z którego przyszła. Bard kiwnął lekko głową po czym mruknął cicho
-Czyli od zachodu, więc musimy iść na północ, więc tędy- Powiedział i ruszył w kolejny kierunek. Robin niezbyt chętnie ruszyła za nim. Nie była do końca pewna czy ufanie bardowi jeżeli chodzi o określanie kierunków to dobry pomysł, nie miała jednak wielkiego wyboru. Stawiając kolejne kroki starała się jak najmocniej dociskać stopy do ziemi, aby pozostawiać na nich ślady, które mogłyby pozostałych skierować w stronę w którą się udali.
.....................................................................................................................................
Noc, która im minęła należała chyba do najbardziej mroźnych jakie Clintowi przyszło spędzić na powietrzu. Nad świtem nie było wcale lepiej, ale musieli ruszać dalej. Zebrali swoje rzeczy w dość ekspresowym tempie i ruszyli dalej. Dopiero kiedy promienie słońca zaczęły na nich padać, przyszło upragnione ogrzanie.
-Fakt, naprawdę urokliwe miejsce- Powiedział przedzierając się przez kwiecistą łąkę. Robin pewnie by się tu spodobało. Pokręcił lekko głową chcąc wyrzucić tę myśl z głowy. Na pewno się jej spodoba, przecież żyła...musiała żyć.
-Mogłem wejść razem z nią do portalu- Odezwał się w końcu po chwili milczenia. Może wtedy wyrzuciłoby ich wspólnie, byłoby łatwiej. Mógł ją chwycić, i mocno trzymać kiedy się przenosili. Było wiele rzeczy, które można było zrobić, ale nie pomyślał o tym, że wydarzy się coś takiego. Wcześniej przecież portal zawsze wyrzucał ich wszystkich w jednym i tym samym miejscu. Teraz utwierdził się jedynie w tym, że próbny skok był dobrym pomysłem. Chociaż może w Asgardzie byłoby dużo łatwiej się im odnaleźć niż tutaj.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.092 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.56 MB (Maksimum: 2 MB) ]