Nie jesteś zalogowany na forum.
Robin wyglądała nie tylko na wyspaną, ale w dodatku w naprawdę dobrym nastroju. Nawet apetyty jej dopisywał. Zresztą, czy ktoś, kto z rana otrzymał dość wyjątkowy prezent, może mieć zły nastrój. Clint od czasu do czasu zerkał na nią, próbując wyłapać, chociażby jedną dziwną rzecz w jej nowym ubraniu, czy naszyjniku, ale ubranie wydawało się być najnormalniejszym, dobrze skrojonym i drogim materiałem. Próbował jeszcze kilka razy podnieść temat tajemniczego podarka, ale ruda za każdym razem szybko ucinała temat.
-Jedno trzeba temu tajemniczemu darczyńcowi przyznać. Ma gust- Odezwał się w końcu. Robin była jego przyjaciółką, spokojnie mogłaby zostać jego adoptowaną córką, ale nie mógł nie zauważyć tego, że Robin nie była już ta wystraszoną dziewczynka z Nowego Jorku. Stawała się ewidentnie pewną siebie kobietą. Może w końcu nadejdzie taki dzień, że rozwiąże wszystkie swoje problemy sama i nie będzie już nikogo potrzebować.
Robin i Clint spojrzeli za plecy Addie, do których skradał się Ull. Ani ruda, ani Clint nie odezwali się słowem, czekając na to, co zrobi ich przewodnik, jednak Addie przyłapała go w ostatniej chwili, i to nawet bez odwracania się.
-Ludzi z mocami nie tak łatwo zaskoczyć- Odpowiedziała dziewczyna i chwyciła za kawałek chleba, który przegryzła kawałkiem kiełbasy. Ull szybko, jednak zmienił centrum swojego zainteresowania i przeniósł je na Robin.
-Cóż, ma to swoje plusy- Odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko. Pewnie do tych spojrzeń, czy modłów trudno będzie się przyzwyczaić, ale prezenty zawsze były miłe. Na pytanie o prezentacje Robin nie potrzebowała więcej zachęty. Była w takiej euforii, że bardzo chętnie popisze się swoim strojem jak ii zdolnościami. Wstała z ławki i stanęła obok stołu. Powoli zaczęła obracać się dookoła własnej osi. Najpierw w czerwonych włosach, które lekko unosiły się z każdym obrotem, przemykały drobne iskierki, które lśniły zupełnie tak, jakby ktoś wpiął w jej włosy czerwone rubiny. Zaczęła wirować coraz szybciej, a jej tren okalał jej nogi. Najpierw wokół jej kostek zaczął pojawiać się ognisty pas, który piął się po jej ciele niczym wąż. Języki ognia syczały i trzaskały ostrzegawczo. W gospodzie ten drobny pokaz robił niemałe zamieszanie. Można było słyszeć westchnięcia podziwu przemieszane ze stłumionymi okrzykami przerażenia. W końcu ruda zatrzymała się, a płomienie zaczynały powoli rozmywać się do nicości.
-Nawet te buty są wygodne- Powiedziała i wskazała na czarne kozaki, na szerokim obcasie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie przewróciła oczami, po czym zajęła się jedzeniem. Nie miała zamiaru brać udział w tym przedstawieniu. Uważała, że jest ponad to i nie będzie się zniżać do poziomu reszty obecnych w gospodzie. Miała najwyższą rangę społeczną spośród nich i pierwszy raz zaczęło jej to faktycznie przeszkadzać, że jest olewana. Ull zaklaskał dziękując za ten mały pokaz. jego wzrok przykuł łańcuch z czerwonym kamieniem. Westchnął głęboko. Wiedział czyj to symbol.
- Kto to przyniósł? - zaciekawił się. - Nadawcę nie trudno rozpoznać. Sygnatura wygrawerowana w kamieniu mówi wszystko - dodał biorąc łyk piwa.
Addie zaczęła się przysłuchiwać, ale nadal starała się udawać, że nic ją to nie interesuje.
- Wygląda na to płomyczku, że będziesz miała okazję osobiście podziękować za podarunek. - zamyślił się.
Kiedy jego twarz nie wyrażała żadnych emocji w środku o mało co nie dusił się śmiechem. “Żałosny głupiec łapie się każdej opcji. Oj zdziwi się “ .
Mężczyzna zagryzł ser kawałkiem chleba, całkowicie skupiając się na Robin.
Offline
Robin po tym drobnym pokazie zajęła ponownie miejsce obok łucznika, który zmierzył ją spojrzeniem, a zaraz potem przewrócił oczami.
-Nie rozumiem, czemu się nie dogadywałaś ze Starkiem. On też lubił się popisywać- Powiedział, ale uśmiechnął się lekko. Był w stanie zrozumieć emocje dziewczyny. Pierwszy raz nikt jej nie wytykał palcami. Mogła po prostu być sobą bez obawy, że ktoś zaraz krzyknie na widok jej mocy, albo wygoni. Nie miał zamiaru jej tego odbierać, dlatego też po prostu siedział w milczeniu, które to Ull przerwał, snując podejrzenia od kogo może być ten drogi podarunek. Ruda skierowała na niego spojrzenie, nie bardzo rozumiejąco co ma na myśli.
-Możesz jakoś jaśniej?- Zapytał się, chcąc wyciągnąć od niego trochę więcej informacji. Sama też była ciekawa tego, kto wykosztował się dla niej.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Lord Ostatniego Domostwa, Bjorn Einarsonn. W sumie to było do przewidzenia - zamyślił się przewodnik.
- Ostatnie Domostwo? - powtórzyła Addie. - To ostatni punkt podróży przed górami.
- Zgadza się królewno. Bjord to mój dobry przyjaciel z młodości. Zaopatrzy nas w to co niezbędne do dalszej drogi - wyjaśnił Ull. - Myślałem, że ten ekscentryzm mu przeszedł, ale sądząc po stroju jak wysłał naszej bogini mam wątpliwości -dodał jeszcze raz oglądając strój Robin.
- Jeśli mogę coś zasugerować, nie zgadzaj się na żadne propozycje. Nie wysłał ci tego z czystej sympatii, będzie chciał czegoś w zamian. Lepiej od razu grzecznie odmówić. - zwrócił się do rudej.
- Czego może chcieć? - zainteresowała się Addie.
Ull wzruszył ramionami. po czym bez przekonania powiedział
- Nie mam pojęcia. Szpiedzy donieśli mu o potężnej istocie, jaka pojawiła się w okolicy. Bjorn lubi potężnych ludzi, sam się za takiego uważa. Ciągle mu mało. Żyje przeszłością - uciął, kiedy zorientował się, że zaczął mówić zbyt wiele.
Wiedział dokładnie czego chce Bjorn. Jasne było też to, że nie pozwoli mu ziścić jego planów.
Offline
Robin wysłuchała Ulla, który zaczął opowiadać o swoim dawnym przyjacielu, oraz o tym, że owy prezent, który leżał na Robin jak ulał, miał być tak naprawdę drobnym przekupstwem.
-Miałam już do czynienia z takimi typami- Odpowiedziała, a Clint przymknął na chwilę oczy.
-Ja też- Dorzucił swoje trzy grosze -Tacy szukają potężnych kolegów, a potem nagle atakują twój dom wraz z przybyszami z innych planet- Powiedział, a Robin przewróciła oczami. Czy on naprawdę miał zamiar dalej Lokiemu wypominać błędy z przeszłości. Chociaż nie mogła się mu dziwić. Został przez niego opętany i skierowany przeciwko swojej przyjaciółce, z którą był zmuszony walczyć. Rozumiała niechęć łucznika do Lokiego, ale doceniała to, że pomimo tego chciał wesprzeć ją w jej poszukiwaniach.
-Wysłuchać go nie zaszkodzi, a to czy warto mu pomagać czy nie to się okaże- Lubiła podejmować sama decyzje. Może nie wszystkie były dobre, ale były przynajmniej jej i podjęte zgodnie z jej sumieniem.
-No dobra- Powiedziała i dokończyła resztę chleba, po czym przeciągnęła się leniwie -Jakie mamy plany na dzisiaj?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona. Ona najchętniej ruszyła by w dalszą drogę, ale może ktoś z drużyny chciał coś jeszcze załatwić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Jeśli nie macie innych planów to proponuję ruszyć dalej - Zaproponował Ull. - Czeka nas jedna noc pod gołym niebem, a później już rzut beretem do Ostatniego Domostwa. Dajcie mi godzinę, a postaram się załatwić jeszcze jednego konia. Kobyła już długo wozi dwoje pasażerów z tobołami - dodał podnosząc się z ławy. zasalutował w stronę towarzyszy i opuścił gospodę. Krzyki jakie usłyszała Addie w Asgardzkim pomieszanym z wanahaimskim zasugerowały jej, że przed gospodą nadal siedzą tłumy ludzi.
Blondynka wytarła kącik ust czystą ściereczką i również wstała od stołu. Z bladym uśmiechem powiedziała
- To ja idę się spakować - po czym ruszyła na piętro. Kiedy drzwi pokoju się za nią zamknęły poczuła ulgę. Nie mogła pojąć dlaczego tak trudno było jej patrzeć na zadowoloną Robin. Addie nie mogła zaprzeczyć, że jej towarzyszka była potężna i przede wszystkim to przyciągało uwagę. W tym świecie była tylko Addie, nie królową z koroną czy bez. Kiedyś asgardczycy powierzyli się jej w opiekę. Wierzyli, że będzie zdolna ich obronić i bezpiecznie wyprowadzić spod tytanicznych rządów Helli. Teraz, z własnego wyboru postanowiła się ukrywać. Wiedziała, że to rozsądne, ale brakowało jej wygód korzystając z przywilejów pozycji społecznej.
Offline
-Jestem za- Powiedziała, kiedy usłyszała, że najlepszą opcją będzie dalsza podróż. Chociaż bycie boginią w tej wiosze, było na swój sposób przyjemne, to wiedziała, że nie trafiła tutaj dla przyjemności, czy zabawy. Mieli wyznaczone cele, o których nie mogli zapominać bez względu na wszystko.
-Tutaj było nawet przyjemnie, nikt nie próbował nas zabić, a to ciekawa odmiana- Clint miał rację. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu udało się im spędzić spokojny wieczór, bez obawy o swoje życie. Robin kiwnęła lekko głową potwierdzając słowa łucznika. Nawet wczorajsza zabawa, która nie mogła pochłonąć ich w całości była przyjemną odskocznią od ich wszystkich problemów.
-Nie mieszajmy się- Odezwał się Clint, kiedy Addie odeszła od stołu i poszła na górę. Ruda skierowała w jego stronę głowę nie bardzo rozumiejąc o co mu chodziło
-Nie wiem o co ten lord poprosi, ale odmów, nawet jeżeli poprosi o głupotę- Dziewczyna zmarszczyła nieco brwi. Czy naprawdę Clint uważał, że z radością wykona każdą prośbę tego Lorda
-Przecież już powiedziałam...
-Mówisz jedno, ale błysk w oku mówi coś innego. Wiem, że ci się to podoba, że w końcu ludzie traktują cię normalnie
-Nie wiem czy to jest tak normalne- Mruknęła i zerknęła przez okno na tłumy ludzi, którzy nadal koczowali pod gospodą
-Tak czy inaczej wszyscy muszą wrócić do domu, a prośby tego Lorda pewnie nas odciągną od głównego celu- To była jedna z podstawowych zasad bohatera, nie zawsze można było pomagać wszystkim. Czasami trzeba było umieć odmówić tej pomocy, aby osiągnąć większy rezultat.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Pakowanie przebiegło kobiecie dość sprawnie. Doszła jej druga torba do bagażu, ale była zadowolona, że ma trochę ciuchów na przebranie. Kiedy zarzuciła na plecy torbę wyszła z pokoju. Kiedy zeszła na dół zawahała się zanim złapała za klamkę, wyczuła że tłum nadal czeka na swoją boginię. Przewróciła oczami, po czym otworzyła z impetem drzwi. Ludzie spojrzeli w jej stronę, ale obecność bohaterki od pożaru nie zrobił żadnego wrażenia. Kobieta podniosła wysoko głowę i przeszła przez plac w stronę stajni, gdzie zostawili swoje konie. Ull już tam czekał. Osiodłał właśnie jej konia.
- Gotowa? - zapytał gdy blondynka położyła swoje bagaże obok ogiera.
- Tak, jedźmy stąd jak najszybciej - rzuciła nadąsana.
- Coś nie tak? - zaciekawił się podnosząc torby kobiety.
- Wszystko gra - odparła bez przekonania, opierając się o drewniana ścianę stajni.
- To kłamstwo ci nie wyszło - zaśmiał się.
Addie znów przewróciła oczami.
- Nie podoba mi się tu i tyle - odpowiedziała wymijająco.
- I chyba wiem dlaczego. Wiesz, ludzie zawsze szukają sensacji. Robin jest potężna, włada żywiołem niemal nie do okiełznania .Normalne, że będą się nią interesować, nie ważne co byśmy zrobili.
- Nie jestem zazdrosna- prychnęła.
Ty to powiedziałaś - stwierdził puszczając do niej oczko.
Wtedy pierwszy raz od poranka się uśmiechnęła.
- Gdzie reszta? - zapytała przerywając ciszę.
- Nie wiem. Przyszłaś pierwsza.
Addie miała zaproponować, że pomoże wyprowadzić konie, kiedy gwar przed gospodą zwiększył się kilkakrotnie.
- O.. bogini się ukazała - zauważył Ull kończąc robotę.
Offline
-Tylko proszę cię nie popisuj się- Powiedział Clint, kiedy razem z Robin mieli wychodzić z gospody. Wiedział, że gdyby zaczęła się popisywać swoimi mocami, to wyjazd z tej wioski znacznie by się wydłużył
-Dobrze nudziarzu nie będę- Mruknęła, a łucznik otworzył drzwi po czym wyszli naprzeciw zgromadzonemu tłumowi. Entuzjazm tłumu jedynie jeszcze bardziej rozgorzał, modlitwy stawały się żarliwsze, a pieśni głośniejsze. Robin uśmiechnęła się lekko w stronę ludzi, którzy kłaniali się przed nią. Nie potrzeba było wypowiedzieć ani jednego słowa, bo kiedy ruda zaczęła iść przed siebie ludzie rozstępowali się chcąc zrobić jej miejsce, ale jednocześnie okazywać jej szacunek. Nikt nie próbował jej dotknąć, za to każdy próbował w jakiś sposób zobaczyć. Czuła się teraz trochę jak w muzeum, a ona była główną atrakcją, która spędzała tłumy
-Trochę krepujące- Rzucił Clint, a dziewczyna kiwnęła lekko głową
-Chociaż można się do tego nawet przyzwyczaić- Dodała i uniosła jedną dłoń z której wystrzeliło kilka wstęg ognia przemieniając się szybko w małe ogniste motylki, które rozleciały się po okolicy i krążyły nad głowami ludzi.
-Miałaś się nie popisywać
-Nie popisuję, to prosta rzecz. Gdybym chciała się popisać to bym stworzyła ogniste tornado- Mruknęła a Clint przystanął na chwilę
-Mogła byś?- Zapytał się, a dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się złośliwie
-Nie, ale to pewnie by zrobiło na nich jeszcze większe wrażenie- Odpowiedziała i ruszyła dalej. W końcu przedostali się przez tłum do stajni, gdzie Ull przygotowywał dla nich już konie.
-To co?- Zapytała się wodząc wzrokiem po koniach i ich bagażach -Jedziemy?- Dodała i podeszła do swojego starego konia.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– A i owszem – odpowiedział Ull. – Czekamy na rozkazy – ukłonił się teatralnie.
Addie prychnęła pod nosem i zaczęła wspinać się na siodło swojego konia. Kiedy poprawiła strzemiona powoli wyjechała ze stajni, uważając by nie obić głowy o żadną z wystających belek. Śpiewy przybrały na sile, jednak nikt nie odważył się stanąć im na drodze. Kobieta mruknęła cicho i ruszyła w stronę bramy.
Kiedy minęli mur miasta blondynka odwróciła się. Mieszkańcy tłoczyli się przed samą bramą i wynosząc w niebiosa modły żegnali boginię i jej towarzyszy.
– Tanie sztuczki – westchnęła poprawiając się w siodle. Ull zrównał z nią tempo.
– I co? – zapytał po wanaheimsku. – Nadal uważasz, że ani trochę nie jesteś zazdrosna?
– Pewnie, że nie – zaśmiała się sztucznie.
– Ale wiesz, że to trochę nie ładnie? W Inverness to ty się popisywałaś. I nie próbuj zaprzeczać – zagadał z beztroskim uśmiechem.
– Nieprawda – oburzyła się. – Poza tym kto pomógł pokonać Berserków. Gdyby nie ja mieszkańcy dalej trzęśliby portkami.
– Wypraszam sobie… – zaśmiał się – A kto cię wyratował podczas bitwy? Gdyby nie ja, ta smukła szyja byłaby przecięta na pół – dodał.
– Poradziłabym sobie – burknęła.
Jednak uśmiech Ulla stał się zbyt zaraźliwy. Blondynka nie umiała dłużej grać obrażoną. Zaśmiała się, ale tylko przez chwile z jej ust wydobywał się subtelny chichot. Addie zaczęła się zastanawiać nad słowami Ulla. Miał trochę racji. Ona też zdążyła się pochwalić swoimi umiejętnościami. Po tym co zobaczyła w umyśle Robin, kobieta miała mieszane uczucia. Widziała, ile bólu i cierpienia przynosiła na siebie i innych. Addie spotkała w swoim życiu kilkoro bogów. Nawet wyszła za jednego z nich. Nigdy nie zapomni tej niechęci jaką do niej żywiło towarzystwo. Na każdym kroku wypominano jej to, że jest śmiertelniczką, jakby było to coś złego. Źle się czuła, kiedy musiała chodzić na te wszystkie uroczystości, bo wiedziała, że szepty za jej plecami nigdy nie ustają.
Wtedy do niej doszło, że ta sytuacja jest dla Robin czymś nowym, lepszym. Nie miała okazji nacieszyć się z tego kim jest, bo ludzie zazwyczaj się jej bali. W jej głowie pojawiła się myśl, że może trochę przesadziła z tą zazdrością. Może będzie na tyle łaskawa, że puści w niepamięć tą sprawę, ale jeśli Robin będzie się nadal tak tym pysznić, nie będzie to łatwe zadanie.
Offline
Cała drużyna wyruszyła z miasta, pozostawiając za sobą okrzyki modłów, które najpewniej miały życzyć Robin szczęśliwej drogi. Ruda tylko raz się odwróciła w stronę swoich nowych wyznawców i pomachała do nich na pożegnanie.
-Myślicie, że zaczną stawiać mi ołtarze?- Zapytała się po chwili milczenia. Oczyma wyobraźni widziała posągi, które wyglądem przypominały ją, a pod nim ludzi, którzy przychodzili z różnymi problemami.
-Ciekawe kiedy się domyślą, że stracili dwa dni na staniu przed gospodą, gdzie żadnego Boga nie było- Dodała, po czym zaśmiała się cicho. Cała ta szopka przemieniła się w coś, czego Robin, ani chyba nikt inny z tu obecnych nawet się nie spodziewał.
-Bogowie po prostu są, a ludzie w coś muszą wierzyć. Bez względu na to czy ich modły będą wysłuchiwane- Odezwał się w końcu Clint. Nie był bogobojny, a do gorliwej wiary było mu daleko. Nie mniej miał okazję pracować z Thorem, który hucznie nazywał się bogiem. Jednego jego boskość bardzo mijała się z jego wyobrażeniem. Wcześniej spotkał jego brata Lokiego, którego boskość również nijak zgadzała się z jego poglądami.
-Loki w jednym miał rację- Powiedział, a Robin poczuła jak, po jej karku przechodzi dreszcz. Po raz pierwszy ktoś na głos wymówił to imię, a ona zdała sobie sprawę z tego jak bardzo tego potrzebowała, aby to usłyszeć. Utwierdzić się w tym, że bóg kłamstw był prawdziwy, że nie zaginał wraz z własną śmiercią.
-Thor objął ziemię opieką, ale nic to nie zmieniło. Życie toczyło się swoim torem. Ludzie jak się mordowali, tak się mordują- Nie można było mu nie przyznać racji. Kiedy Robin spotkała Thora, odniosła dość podobne wrażenie. On i Loki, nadęci bogowie, którzy po prostu byli. Wszędzie taszczyli ze sobą dumę i owe zaszczytne brzemię, o którym to Loki nawijał cały czas.
-Ludzie muszą w coś wierzyć, sam to powiedziałeś. Widocznie taki jest sens istnienia bogów, o ile można ich tak nazwać- Odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie usłyszała fragment rozmowy Clinta i Robin. Oczywiście dotyczyła, bogów.
- Bogowie tak naprawdę nie różnią się wiele od ludzi - pociągnęła temat. - Czują choć często kreują się na takich, których nie da się złamać. Potrafią kochać i nienawidzić. Są wyjątkowi, dostali dary, z których nauczyli się czerpać garściami. Bóg dzięki swoim zdolnościom jest silniejszy od powiedzmy człowieka, potrafi to o czym inni mogą tylko śnić. Wszechświat jest urządzony, że to silniejszy rządzi słabszym. Niestety większość bogów nauczyła wykorzystywać słabszych nie w tym kierunku co powinni. Teraz niektórzy bogowie przypominają rozkapryszone bachory niż dorosłych. “ To i tamto mi się należy, bo jestem bogiem, klękajcie przede mną” - zażartowała. Czasami nie warto tracić czasu na takie osoby. Zapatrzonych w siebie bufonów. Ludzie zasługują na to, żeby w coś wierzyć, ale szacunek powinien iść w obie strony, a to już marzenie ściętej głowy - zakończyła smutnym uśmiechem.
- Musiałaś ich trochę spotkać, skoro tak pewnie się o nich wypowiadasz? - zagadał Ull, próbując wyciągnąć od blondynki kolejna garść informacji.
- Bywało - odpowiedziała zdawkowo.
- Oj no weź.. chyba możesz uchylić rąbka tajemnicy - próbował ją namówić - Zacznijmy od góry, Odyn? Spotkałaś go?
- Oczywiście.. to władca dziewięciu królestw. Każdy mieszkaniec Asgardu go widywał.
- Ale rozmawiałaś z nim?
- Trudno nazwać to rozmową - wykręciła się.
Przed oczami ukazało jej się wspomnienie, z początków mieszkania w Asgardzie. Kiedy to miała trudności z oddychaniem, kiedy miała stanąć przed Odynem. Zawsze strasznie się bała, że zrobi coś nie tak i król każe ja odesłać na Ziemię. Tak naprawdę ma palcach jednej ręki mogła wyliczyć ile razy rozmowa z teściem nie sprowadzała się do wymienienia kilku formułek grzecznościowych. W czasie kiedy Loki siedział w więzieniu unikała go jak ognia, zwłaszcza po skandalu jaki wywołała stając w obronie męża.
- A Frigga?- wyrwał ją z zamyślenia Ull
- Nie znałam lepszej, dzielniejszej i potężniejszej kobiety. Była wspaniała - odpowiedziała walcząc z kolejną falą wspomnień.
Ull gwizdnął przeciągle.
- No, no… masz znajomości na samej górze. Moja ciekawość staje się nie do wytrzymania.
- A jak myślisz? Asgardczyk chciał poślubić Midgardke. Nie dało się tego załatwić po cichu - odgryzła mu się.
Offline
-Dary- Mruknęła Robin, kiedy Addie postanowiła wtrącić się w ich dyskusję o bogach
-Jeżeli to moc definiuje boga, wychodzi na to, że nie są wcale bardziej wyjątkowi, od zwykłego dzieciaka, który posługuje się jakimiś zdolnościami.- Mogło ich wyróżniać jedynie to, że potrafili używać swoich mocy z równą łatwością jak oddychanie. Nie widziała w tym wielkiej wyjątkowości. Wychodziło na to, że wszyscy na ziemi z mocami, mogliby ubiegać się o tytuł Boga, jednak na ziemi coś, co było inne, nie było uważane za wyjątkowe, a za niebezpieczne, i każdy chciał niebezpiecznych ludzi zamknąć za kratami, z dala od tak zwanych porządnych obywateli.
-Z tego co słyszałam o Odynie, wiem jedno. Paskudny z niego dziad- Rzuciła, nie myśląc nawet o tym, że może właśnie w tej chwili ten sam Odyn z Vallhalli im się przykłada i może nawet przysłuchuje.
-Gdyby to na mnie trafiło, to pokazałabym mu, co na jego tematu myślę- Może była trochę zbyt pewna siebie, ale trudno było jej znaleźć na temat osoby Wrzechojca, chociażby jednego dobrego słowa.
-W to nie wątpię- Powiedział Clint, zrównując z nimi krok swoim koniem -Pewnie stałabyś się tym legendarnym Ragnarokiem- Dodał i zaśmiał się. Gdyby miał sobie wyobrazić Robin w Agardzie, w tym pałacu, o którym opowiadał Thor, to okazywało się, że jego wyobraźnia nie była aż tak bogata. Jedyne czego był pewien to tego, że Ruda wprowadziłby tam niezły zamęt swoim lekkim i dalece dworskim zachowaniem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie uśmiechnęła się cwaniacko. Była pewna, że pewność siebie Robin szybko by uleciała, gdyby musiała stanąć przed Wszechojcem.
- Gdybyś musiała stanąć w ogromnej sali, w której złoto dosłownie spływa ze ścian. Stanąć przed ogromnym złotym fotelem. Samo to robi wrażenie. Jeszcze do tego odziany w złoto mężczyzna z przepaską na oku. W dłoni najsłynniejsza włócznia świata. To nie jest pogawędka przy piwie. Nawet jeśli nie podobają ci się jego czyny nie możesz wejść w zabłoconych buciorach i powiedzieć “ jesteś chujem” , nawet jeśli tak jest.
- Przodkowie słodcy, skąd ty znasz takie słowa? - ze śmiechem przyganiał jej Ull.- Sami buntownicy mi się trafili - westchnął - Czyli chcecie mi powiedzieć, że macie jakieś ale co do naszego miłościwie panującego nam władcy?- zwrócił się do grupy
- A to jedno? - prychnęła Addie. - Nazbierało się tego przez lata.
- Czego ci brakowało? Złotej wanny? - prowokował.
Addie cudem powstrzymała się od wypowiedzenia “ Nie tego akurat nie. Miałam złotą wannę”.
- Może i rządził Asgardem dobrze, ale niestety miał braki jeśli chodzi o rządzenie swoim serem - odpowiedziała spokojnie.
Najpierw niepohamowany apetyt Heli na władzę ukrócił zamykając ją w królestwie umarłych. Później faworyzacja Thora. Surowość i chłód wobec Lokiego. Odyn nie umiał być ojcem i nawet nie próbował tego zmienić. Rzucał swoim dzieciom kłody pod nogi zostawiając je same.
Addie nie raz zastanawiała się jakby to było. gdyby Odyn jednak przeżył i teraz mieszkał z mini w Nowym Asgardzie. Czy trzymałby się na uboczu, czy znów przejął władzę. Jak traktowałby jej dzieci? Kiedyś podzieliła się tymi pytaniami z mężem. Loki krótko odpowiedział, żeby nie zajmowała się spekulacjami, które nigdy nie będą mieć miejsca, ponieważ z Odynem spotkają się dopiero w Walhalli.
Offline
Robin przewróciła oczami, kiedy Addie opisywała jej jakimi bogactwami opływał Agard
-A co mnie obchodzi, czym se wyłożył krzesło, na którym siedział- Rzuciła szybko i wzruszyła ramionami. Sam mógłby się wyłożyć tym złotem, a nadal jej zdanie jak i chęć dokopania mu nie zmniejszyłaby się nawet odrobinę. Nie tak łatwo było ją zawstydzić, czego Addie mogła być już nie raz świadkiem. Była na tyle narwana, że szybciej robiła, a dopiero potem się zastanawiała.
-Założymy się?- Rzuciła w jej stronę, a w lazurowych tęczówkach pojawiło się wyzwanie.
-O nic nie będziesz się zakładać- Wtrącił nagle Clint, czując, do czego to wszystko może prowadzić. Robin zrobiłaby wszystko, aby postawić na swoim, udowodnić swoje racje. Więc nie zdziwiłby się, gdyby faktycznie byłaby w stanie stanąć przed Odynem z błotem na butach i mu nawrzucać.
-Oj daj spokój, przecież wiesz, że byłabym w stanie to zrobić
-I to mnie właśnie niepokoi. A jeszcze bardziej niepokoi mnie reakcja Odyna, kiedy usłyszy, że jest chujem. Nie poznałem gościa, ale chyba może się poczuć urażony- Gdyby Robin postanowiła nagle uzewnętrznić swoje uczucia odnośnie Odyna, nietrudnym było się domyśleć, że cała jego potęga zostałaby skierowana na nich. Może przy dobrych wiatrach udałoby się im w komplecie uciec. Wizja więzienia też nie wydawała się najgorsza, ale Clint obawiał się, że po takiej zniewadze straciliby głowy, szybciej niż by się zorientowali.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie prychnęła z niedowierzaniem.
- Naprawdę chcesz postawić na szali swoje życie, byle tylko udowodnić jaka twarda jesteś? - spytała chcąc się upewnić, że Robin naprawdę to powiedziała.
To byłby nagłupszy sposób na śmierć. Odyn którego znała nie pozwoliłby nikomu na taką bezczelność. Nawet gdyby był w dobrym humorze wtrącenie do lochu byłoby cudem w takiej sytuacji.
Korciło ją by przyjąć propozycję zakładu. To mógłby być ciekawe.
- O co chcesz się założyć? - spytała z względnym spokojem, ponieważ ta sytuacja była dla niej tak irracjonalna, że nie wierzyła, że dzieje się naprawdę.
Offline
Clint westchnął ciężkie, kiedy Addie, jednak podchwyciła temat zakładu. Czy to on był jedynym rozsądnie myślącym w tej drużynie. A może Addie naprawdę uważała, że Robin posiada jakieś hamulce. W oczach Rudej zapaliły się iskierki. Trochę rozrywki jeszcze nie zaszkodziło, a rzucenie prosto w twarz Odynowi, że jest patafian i tyle to była okazja, której nie chciała stracić.
-Ja udowodniać nic nie muszę, po prostu chętnie mu wygarnę- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Traktowała to, jako swego rodzaju zabawę nie biorąc kompletnie pod uwagę tego, że jej życie może się drastycznie skończyć.
-Jeżeli to zrobię toooo- Zaczęła się zastanawiać, a po chwili uśmiechnęła się złośliwie.
-Dasz mi ten swój magiczny pejcz- Powiedziała. Poważny zakład to i nagroda powinna być poważna. Zakładać o przekonanie to mogły się małe dzieci.
-Chyba zaczynam rozumieć, co Loki w tobie widział- Rzucił Clint, a Robin uśmiechnęła się do niego wesoło.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Robin podała cenę Addie miała wrażenie, że robi jej się ciemno przed oczami. W głowie kotłowało się jej tysiące myśli. Spojrzała na swój nadgarstek , na którym spoczywał zwinięty bat.
Wróciła do momentu kiedy pierwszy raz wzięła go do ręki. Zaczęła trenować już jakiś czas temu, Thor zaczął coraz częściej doglądać jej postępów, aż pewnego dnia, kiedy przyszła trenować czekał na nią z prezentem. Pierwszym była magiczna zbroja. W drugim pudełku leżał zwinięty Pilflaggel. Thor widział, że dobrze sobie radzi z batem więc chciał podarować jej coś co pomoże jej się obronić i wyjść z opresji. Metal Uru, z którego był wykuty nadał mu magiczne właściwości i uczynił praktycznie niezniszczalnym. Addie nie rozstawała się z nim przez lata. Nigdy jej nie zawiódł. Był dla niej symbolem, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Blondynka spojrzała na Clinta z niedowierzaniem. Loki widział coś w Robin. Myślała, że zaraz zemdleje. Loki znał tą dziewczynę? Nic jej nigdy nie wspominał.
“ Uspokój się Addie” wzięła głęboki oddech. Musiała zebrać myśli. Ta krótka wymiana zdań wyprowadziła ją z równowagi. Wzmianka o Lokim naprowadziła ja na potencjalne rozwiązanie sytuacji.
- To może też coś zaproponuję. W zamian za mój bat proponuje topór do podróży między wymiarowych
W tle było słychać chaotyczne kaszlenie.
Offline
Robin czekała spokojnie, aż Addie da jej odpowiedź. Chwilę to zajęło. Ruda nie pospieszała jej. Domyślała się, że cena, jaką rzuciła, była wysoka, ale nie miała zamiaru jej obniżać. Co z resztą blondynka próbowała zrobić. Robin spojrzała na nią i uniosła brwi do góry. Przez chwilę sama musiała się zastanowić. Przeanalizować wszelkie za i przeciw aż w końcu się odezwała.
-Pejcz, który nie zajmuje wiele miejsca, czy nieporęczny topór, w dodatku, na co mi podróże między wymiarowe- Sama siebie z toporem nie wyobrażała, kompletnie do niej nie pasował. Pejcz z resztą też niezbyt, ale na użycie go miałaby znacznie więcej pomysłów niż na użycie topora, który jedyne co by jej robił, to ciążył.
-Chyba zostanę przy pierwotnym zakładzie. Oczywiście zawsze możesz odmówić i się wycofać- Dodała i uśmiechnęła się lekko, aczkolwiek wybitnie złośliwie.
-To się skończy tragedią, mówię wam- Rzucił Clint, licząc na to, że może chociaż Addie pomyśli logicznie i racjonalnie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Podstęp się nie udał. Wszystko w środku Addie wrzało. Była przekonana, że Robin robi to specjalnie, żeby ją poniżyć. Cóż nie przyjęła jej propozycji, więc nie było innego wyjścia. Nie mogła pozbawić się honoru.
- Skoro tak ci zależy… niech będzie. Ale jeśli przegrasz, a Odyn wyda na ciebie wyrok śmierci wykorzystasz prawo ostatniego życzenia w ten sposób : Poprosisz karafkę najlepszego wina i miejsce w pierwszym rzędzie. Nie przegapię takiego wydarzenia. Stoi?- Zapytał pilnując się by nie wybuchnąć gniewem.
Nie mogła uwierzyć, że dała się złapać i teraz czeka ją słona zapłata za głupią zabawę.
Offline
Robin uśmiechnęła się, kiedy Addie ostatecznie przyjęła zakład, ale zdziwienie weszło na jej twarz, kiedy usłyszała, jaka nagroda będzie czekała blondynkę, jeżeli Robin przegra zakład. Naprawdę mogła prosić o wszystko, zamiast tego poprosiła o coś, tak banalnego.
-Zgoda- Odpowiedziała bez chwili zawahania się, a Clint westchnął ciężko, po czym ukrył twarz w dłoniach. Nie wierzył w to czego był właśnie świadkiem.
-A myślałem, że chociaż ty jesteś bardziej rozsądna. A tu się okazuje, że jedna głupsza od drugiej
-Daj spokój staruszku
-Ty jesteś świadoma tego, że ryzykujesz życiem?- Rzucił w stronę Rudej, a ta wzruszyła lekko ramionami.
-Życie mam jedno, z resztą kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, a może w tym wypadku wina- Powiedziała i spojrzała wymownie na Addie. Clint doskonale wiedział, że Robin i tak zrobi to co sobie już zaplanowała i bynajmniej nie potrzebowała do tego żadnego zakładu. Dziewczyna nie miała w swojej głowie żadnych ostrzegawczych głosów. Zawsze musiała iść pod prąd, na przekór wszystkim.
-Będzie fajnie, zobaczysz- Próbowała go przekonać, po czym przyspieszyła nieco konia i z wyraźnie dobrym nastrojem zaczęła sobie nucić jakaś wesołą piosenkę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Na komentarz Clinta, Addie spojrzała na niego spod byka.
- Nie ja zaczęłam. Pozostaje ci się modlić o to by więcej zdobyła oleju w głowie i odwołała zakład - odpowiedziała obserwując zadowoloną Robin.
Zatrzymali się przed wieczorem w niewielkim wąwozie.
- Dobra odpoczynek - zarządził Ull zsiadając z konia. - Obóz, drewno, jedzenie - wymienił zwracając się do potencjalnych pomocników.
- I zanim ktoś zakwestionuje wybór miejsca od razu objaśniam. Jeśli chcecie żyć, radzę zostać na dole. Trzeba iść po wodę, ogień palimy tylko tyle ile jest to konieczne, co oznacza warty po ciemku - wyjaśnił biorąc się za rozpakowywanie tobołów.
- To ja się przejdę po wodę - zaproponowała Addie łapiąc za bukłaki.
Ull nie zaoponował, więc uznała to za przyzwolenie. Musiała zostać sama. Miała dość rudej znajomej na tyle, że chciała jak najszybciej opuścić towarzystwo.
- Musisz wyjść z wąwozu i minąć drzewa po prawej. Będzie tam źródełko. Uważaj na kamieniach - Wytłumaczył kończąc przestrogą.
- Jasne - odparła pewnie i ruszyła w wyznaczonym kierunku.
Kiedy wspięła się po wzniesieniu na końcu wąwozu od razu odbiła w prawo. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Trawa ospale uginała się pod naporem lekkiego wiatru. Addie najpierw usłyszała szum wody. Zaczęła wspinaczkę po coraz większych kamiennych płytach, docierając w końcu do małego źródła, które spływało po skałach, gromadząc się pod kamienną ścianką tworząc niewielką sadzawkę. Kobieta uklękła na jej brzegu i zanurzyła pierwszy bukłak.
Nawet w tak spokojnym miejscu myśli Adie nie zwolniły. Nie tylko biła się w pierś, że zgodziła się na ten głupi zakład, ale też nie dawały jej spokoju słowa Clinta wspominającego Lokiego. Blondynka usiadła na trawie skubiąc źdźbła palcami.
Nagle do jej umysłu doszedł dziwny sygnał. Coś zbliżało się w jej stronę. Blondynka zamarła, wsłuchując się w energię. Kobieta wypuściła powietrze nagromadzone w płucach. Od razu zrobiło jej się zimno. Ostatni raz czuła tę energię bardzo dawno temu. Ostatni raz podczas nieudanej koronacji Thora. Serce zaczęło gwałtownie przyspieszać. Kobieta nie zastanawiając się długo zerwała się z ziemi i pobiegła w stronę obozu.
Offline
Reszta podróży minęła już względnie spokojnie. Robin była w widocznym dobrym nastroju, czego z kolei nie można było powiedzieć o Clincie, który od momentu zakładu, wałkował Robin i próbował w jakiś logiczny sposób przekonać ją, że to co chce zrobić z zakładem czy bez jest zwyczajnie głupie i śmiertelnie niebezpieczne. Dziewczyna, jednak wydawała się go kompletnie nie słuchać, a to sprawiało, że Clint jedynie jeszcze bardziej się irytował, aż w końcu machnął ręką i skwitował to wszystko "a rób co chcesz"
Ull doprowadził ich do wąwozu, który miał być ich tymczasowym przystankiem. Wszyscy zsiedli z koni, a Robin rozejrzała się uważnie dookoła. Nie było tam wielu rzeczy, które mogłyby się im w jaki kolwiek sposób przydać.
-Jeżeli nie wolno nam wchodzić na górę, to tutaj o jedzenie może być ciężko- Powiedział ściągając łuk ze swoich pleców i rozglądając się po tak naprawdę pustkowiu, w którym przyjdzie im nocować.
-Bez gałęzi to nawet z moją mocą nie rozpalimy ogniska- Mruknęła Robin. Co z tego, że była w stanie wyczarować płomień, jeżeli ten nie miał czego się chwycić, aby przetrwać. Krótko mówiąc miejsce, które wybrał im Ull było mało przyjazne do zamieszkania. Addie, jednak najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo sama zgłosiła się, aby pójść po wodę.
-Naprawdę nie było żadnego bardziej przyjaznego miejsca do przenocowania?- Zapytał się łucznik Ulla, który jako ich przewodnik uznał, że to miejsce będzie idealne -Na górze byłoby lepiej- Dodał po chwili
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Możemy się przenieść na górę – wzruszył ramionami Ull – Ale nie miej do mnie później pretensji, że ktoś przystawi ci nóż do gardła, albo coś… – burknął rozkładając pledy, na których docelowo grupa miała położyć się spać.
– To nie jest bezpieczna okolica. Mówiłem, że im bliżej boru tym gorzej. Innej drogi nie ma. Ogień do rozpoczęcia pierwszej warty, Później gasimy. Nie ściągajmy na siebie problemów. Jakoś nigdy nic się nie działo wcześniej i tym razem też radzę zostać na dole… może nas nie zauważą… – dodał urywając wypowiedź. Nie chciał wprowadzać niepotrzebnego poruszenia, potencjalnym pojawieniem się bandy Jotunów, którzy trzymają w garści całą okolicę.
Tego dnia nie odzywał się dużo. Był zły, na Addie, Robin, siebie. Nie odezwał się, kiedy dziewczyny podjęły ten irracjonalny zakład. Czekał z uśmiechem na ustach na rozwój wydarzeń, ale później czekał go wileki szok, kiedy Addie zaproponowała rudej topór. Potrzebował tego artefaktu. Kiedy rozgryzie, jak działa, nie odda go nikomu. A teraz tak łatwo sprawy mogły się skomplikować. Mężczyzna stwierdził, że musi być bardziej uważny, nie zawracać sobie głowy błahostkami i skupić się na celu. Nagle do wąwozu wbiegła roztrzęsiona Addie. Ull od razu wyczuł, że coś jest nie tak, była wystraszona. Złapał ją za ramiona zatrzymując jedynie krok przed sobą.
– Dokąd tak pędzisz? – zapytał patrząc jej w oczy.
– Musimy stąd iść, oni zaraz tu będą – mówiła szybko.
Ull spiął mięśnie, chyba jego obawy się sprawdziły. Nie chciał działać pochopnie, dlatego też uśmiechnął się chytrze i ponowni zadał pytanie.
– Któż taki? Sarenki z łąki? – próbował zażartować, ale w głębi duszy znał odpowiedź.
– Jotunowie – powiedziała zdyszana. – Idą tu…
Offline
-Szkoliła mnie tarcza- Odpowiedział Clint pewnym siebie głosem, w którym Robin wyłapała nawet nutę dumy -Nie tak łatwo mnie podejść- To akurat była prawda. Clint mogłoby się wydawać, że często miał oczy dookoła głowy. Może jego doszukiwanie się morderców i zdrajców często było uciążliwe, ale Robin wiele razy była świadkiem tego, że podczas misji na otwartym terenie takie zachowanie było nawet wskazane. Znacznie zwiększała się szansa na to, że powróci się z misji w miarę w jednym kawałku.
-Tak czy inaczej- Wtrąciła się -Nim wejdziemy na górę zastanie nas noc, a wędrowanie po nocy samo w sobie nie jest bezpieczne- Zauważyła słusznie i to tak naprawdę ostatecznie zamknęło całą rozmowę, bo nawet Clint nie był w stanie odmówić jej racji.
-Z czego ty chcesz zrobić ogień, tu nie ma drzew, krzewów...niczego na czym ogień może się podeprzeć. Mogę ci wyczarować najwyżej kilka iskierek- Moce Robin nie były nieograniczone. Na przykład w takiej próżni, jej ogień nie miał szansy przeżyć jeżeli nie miał dostępu do tlenu. Ich rozmowę przerwała, jednak Addie, która nagle wbiegła między nich i wydawała się chcieć uciekać dalej, ale Ull ją chwycił i dowiedzieli się przed czym uciekała. Wszyscy spojrzeli w stronę z której nadbiegła.
-Na ucieczkę marne szanse- Rzuciła krótko i zaparła się stopami pewniej o podłoże -Jesteśmy otoczeni skałami, a przed nami jedynie droga prosto w dodatku dość długa- Nawet gdyby teraz zaczęli biec, to wróg i tak w końcu by ich dogonił. Chcieli czy nie musieli szykować się do dość trudnego starcia.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
[ Wygenerowano w 0.054 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.49 MB (Maksimum: 1.9 MB) ]