Nie jesteś zalogowany na forum.
Ull podszedł do konia, stojącego w zaprzęgu karety, który ewidentnie odciążał jedną nogę. POgłaskał go po grzbiecie i po chwili nachylił się nad kopytem. Mruczał coś do zwierzęcia w nieznanym Addie jeżyku, nawet nie była pewna czy to faktycznie były jakieś słowa. Blondynka stała kawałek od Clinta, nadal z założonymi rękami na piersi.
– Słyszałem, że podróżujecie do Gwieździstej Nocy – zagadał kupiec.
– Zgadza się – powiedziała sucho blondynka.
– My również. Wiozę córkę do męża. Mieliśmy się spotkać w Nocy – ciągnął dalej. – Handel to wymagająca profesja. Czasem trzeba przejść cały kraj w poszukiwaniu szczęścia – uśmiechnął się lekko.
– To prawda – odpowiedziała Addie. Postanowiła nieco zejść z tonu. Ten facet nic jej nie zrobił, a ona zachowywała się dość oschle.
– Daleko stąd do miasta? – zapytała blondynka.
– Wozem jakieś trzy, cztery godziny. Piechotą dojdziecie dopiero późnym wieczorem. – odpowiedział.
Addie pokiwała głową.
– Powiedział, że piechotą dojdziemy do miasta późnym wieczorem – rzuciła w stronę Clinta. Może trochę go to uspokoi. Już naprawdę byli niedaleko.
Nagle z karety wydobył się wysoki pisk. Wszyscy zwrócili się w jego stronę. Kupiec popędził do karety. Addie mrużąc oczy podążyła za nim wolnym krokiem. Czuła, że ktoś w karecie się czegoś wystraszył. Kiedy zajrzała do środka karety zauważyła młodą dziewczynę w jedwabnej strojnej sukni i ogromnym ciążowym brzuchem. Blondynka przełknęła ślinę. Dziewczyna mogła mieć góra 19 lat. Obok niej siedziała równie młoda druga dziewczyna, ale ubrana dużo skromnej, zapewnia służąca.
Kiedy kupiec dostrzegł obecność obcej, zasłonił ciężarną swoim ciałem.
– Źle się czuje? – zapytała Addie.
– Trudy podróży – powiedział kupiec wychodząc z karety.
– Wystraszyła się czegoś – zauważyła blondynka. – Może pomogę ukoić jej nerwy. Wiem jak trudno się poruszać kiedy dziecko jest już duże. – Wyjaśniła.
Mężczyzna wahał się. Co chwilę patrzył na karetę. Kiedy kolejny krzyk przeszył powietrze, Addie odpięła pas z mieczem i oddała go kupcowi. Otworzyła drzwi do karety.
– Witaj.. – odezwała się do dziewczyny. – Spokojnie. Coś ci dolega? – zapytała miękko.
Dziewczyna pokiwała głową po czym wskazała na dół brzucha. Dziewczyna była już na końcówce ciąży. Bóle były naturalne, dziecko układało się odpowiedniej pozycji do porodu, Do tego niezbyt wygodne warunki nie pomagały.
– Dlaczego nie jedzie z wami akuszerka? – syknęła do kupca. – Co byście zrobili gdyby zaczęła rodzić na środku pustkowia? .
– Rodzi? – przeraził się kupiec.
– Nie, jeszcze nie. Przynieście wody i niech ktoś otworzy okna w karecie. Potrzebuje świeżego powietrza i spokoju. – powiedziała wychodząc z karety. – Może niech wyjdzie na spacer, póki nie wiadomo co z koniem – zaproponowała odbierając miecz, po czym podeszła do Clinta.
Kupiec pomógł córce wydostać się z karety i zaczął się z nią przechadzać po łące.
– Biedna dziewczyna, tak młodo wydana za maż i czemu? Dla zwiększenia wpływów – prychnęła cicho.
Podróżni zostali poczęstowani chlebem i owocami. Cierpliwie czekali aż Ull poradzi sobie z koniem.
– Kamień w podkowie. Musicie wymienić konia. Ten nie da rady dłużej ciągnąć karety – powiedział szatyn ocierając ręce z kurzu.
Kupiec puścił rękę córki i podszedł do Ulla. Podał mężczyźnie rękę.
– Dziękuję, panie – Powiedział kupiec.
– Ull – przedstawił się.
– Jak bóg Uller – zauważył
– Słuszna uwaga – roześmiał się lekko.
– Jestem wdzięczny – zwrócił się do podróżnych. – Pozwólcie, że zaproponuje wam transport do miasta. Dzięki wam i my dojedziemy szczęśliwie – zaproponował.
– Proponuje nam podwózkę – przetłumaczyła Addie Clintowi.
– Możecie jechać w bagażowym wozie. Miejsca mało, ale tylko to mogę zaproponować – powiedział wskazując wóz.
– Będziemy wdzięczni – powiedział Ull po czym skinął do Addie i Clinta, zęby się ładowali na wóz.
Offline
-I jak tu spać w pustym łożu- Mruknął bard, kiedy dotarli pod drzwi pokoi.
-Jesteś dużym chłopcem, dasz sobie radę- Powiedziała przewracając oczami
-Ale z ciepłą...
-Nie przeciągaj struny, bo zaraz się rozmyślę i będziesz spać na zewnątrz. To ja zapłaciłam, więc mogę poprosić karczmarza, aby w zapłacie uwzględnił tylko mnie- Bard uniósł dłonie do góry w geście kapitulacji, i czmychnął do swojego pokoju. Dziewczyna wypuściła cicho powietrze z płuc, i weszła do swojego pokoju. Był sporych rozmiarów. Dwuosobowe łóżko, stało przy jednej ze ścian, świeżo pościelone i okryte grubym kocem. Uśmiechnęła się lekko do siebie i rzuciła plecak na pobliskie krzesło, po czym od razu rzuciła się na łóżko. Miękkość materaca i ciepło koca od razu ją otuliło. Odruchowo sięgnęła dłonią w bok. Brakowało jej tu jednej osoby. Miała wrażenie, że już tak dawno nie czuła ciepła jego ciała, brak jego zapachu obok sprawiał, że nie czuła się już tak pewnie jak zazwyczaj.
-Przyjdzie po ciebie...Nie było żadnych kruczków, nie powiedziałam, że może odejść- Próbowała sama siebie przekonać do tej myśli. Chciała wierzyć w to, że może zaledwie dzień dzieli ją od tego, aby znów zobaczyć tę nieco zwariowaną zgraję. Brakowało jej ich, chociaż często się spierali ze sobą, potrafili zachowywać się jak rozwydrzone nastolatki, to z nimi było zawsze ciekawie, coś się działo. Zdała sobie sprawę z tego, że teraz mogłaby z nimi wędrować przez długie miesiące i by jej się to nie znudziło, gdzie by chcieli to by za nimi poszła, bo po prostu cholernie do nich się przywiązała. Pożegnanie na pewno będzie trudne, tym bardziej, że z Addie pożegna się pewnie już na zawsze. Nie była dziewczyną z jej rzeczywistości, nie mieszkała po drugiej stronie globu, nie będą miały jak się skontaktować, nikt nie będzie mógł jej doradzić w trudnych chwilach. Clint wróci do swojego życia w swoim świecie, a ona...zostanie tu niemal sama, jednak myśl, że Ull będzie obok nieco ją pocieszała. Pomoże jej się odnaleźć była tego pewna...a co będzie jak się nią znudzi...pokręciła lekko głową chcąc wyrzucić natrętne myśli. Przekręciła się na bok wtulając głowę do miękkiej i ciepłej poduszki. Chciała teraz już tylko przespać ten czas.
.....................................................................................................
Clint w milczeniu przyglądał się zawirowaniom jakie się działy dookoła niego. Wszędzie słyszał rozmowy z których nie był w stanie absolutnie niczego zrozumieć. Postanowił więc nie przeszkadzać i ustawił się gdzieś z boku w miejscu w którym miał dobry widok na wszystko.
-Z tego co mówiłaś z toba było podobnie- Odpowiedział jej Clint i uśmiechnął się lekko -Nie wyszłaś za niego z miłości, więc najpewniej był inny mniej zaszczytny powód- Stwierdził dość oczywistą rzecz. Nawet na ziemi zdarzały się ustawiane śluby. W niektórych kręgach społeczeństwa było to wręcz na porządku dziennym, pomimo tego, że świat się rozwinął, to niektórzy nadal uparcie trzymali się metod praktykowanych z dziada pradziada.
-A nawet jeżeli było ustawione, to kto wie może miłość przyszła później, a nawet jeżeli nie...może chociaż się przyjaźnią. To też nie jest najgorszy układ- Dodał po chwili milczenia. Nie miał zamiaru oceniać czy to było źle czy dobrze. Tak jak Addie mu powiedziała, między tym światem a ziemią było mnóstwo różnic. Z resztą miał na głowie dość swoich problemów, aby jeszcze przejmować się nieszczęściem dziewczyny, której pewnie już więcej na oczy nie zobaczy.
Po chwili dostali informację, że mogą się zabrać razem z kupcem prosto do miasta. To akurat było dobre. Mogli zaoszczędzić szmat czasu. Nie czekając na więcej poleceń, od razu władował się na wóz. Naprawdę liczył na to, że w mieście spotkają Robin, że tam już na nich czeka, a jeśli nie to przyjedzie chwilę później.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kąciki ust blondynki lekko się uniosły kiedy Clint zwrócił uwagę na jej powód zawarcia jej małżeństwa. Nawet przez tyle lat nie mogła się nadziwić, że jej życie potoczyło się w ten sposób.
— Ja wyszłam za mąż dla pieniędzy — wzruszyła ramionami z lekkim uśmiechem. Historia wyglądała nieco inaczej, ale w dużym skrócie tak to właśnie wyglądało i to chyba bawiło ją najbardziej, ponieważ nigdy nie była typem dziewczyny, która wybierała partnera poprzez grubość jego portfela. Chciała tylko żyć szczęśliwie.
Wskoczyła na wóz za Clintem i usadowiła się między bagażami kupca.
Ull pomógł zamienić konia w zaprzęgu. Kiedy koń, który kulał został odciągnięty na bok karawana zaczynała się zbierać. Załapał się by usłyszeć słowa Addie o tym, że wyszła za mąż dla pieniędzy. Tego akurat się nie spodziewał, ale nie omieszka o to zapytać w najbliższym czasie. Mężczyzna wskoczył na wóz w chwili kiedy ruszył z miejsca.
— Następny przystanek Gwieździsta Noc — powiedział szatyn rozkładając się na tobołach.
Addie musiała przyznać, że im bliżej miasta się znajdowali tym czuła dziwną ekscytacje. Miała wrażenie, że wszystko dobrze się ułoży.
Na horyzoncie było widać już ogromny klon, w którego koronie było wybudowane miasto. Addie wyjrzała na drogę.
— Zbliżamy się — powiedziała znów siadając na swoim miejscu. — No dobra.. ale macie jakiś pomysł jak ją znaleść? Chyba nie będziemy chodzić od drzwi do drzwi i o nią pytać? — zapytała. To był dobry czas by wymyślić konkretny plan jak się znaleść.
Ull pokręcił głową na pomysł chodzenia od drzwi do drzwi.
— Bard będzie szukał zarobku. — zaczął Ull— Bedą się kręcić po tawernach. Może faktycznie trzeba będzie popytać. Albo znaleść sposób by to ona nas znalazła — powiedział wyglądając z wozu.
Kiedy karawana się zatrzymała cała trójka wyskoczyła z wozu.
Kupiec wyszedł im na spotkanie.
— Dziękujemy za podwiezienie — uśmiechnęła się blondynka. Kupiec wyciągną rękę i uścisnął ją Ullowi, Clintowi i Addie
— To ja dziękuje za pomoc, błogosławieństw.
— Błogosławieństw — odpowiedział Ull. Kupiec wrócił do swoich ludzi.
— Chodźcie. Po gałęzie i na górę — powiedział Ull obierając za cel pobliskie haszcze.
— To taka tradycja — zaczęła wyjaśniać Addie — Na głównym rynku płonie ogromne ognisko. Każdy podróżny musi je zasilić.
Ull podniósł z ziemi jakąś suchą gałąź. Addie przeszła kawałek dalej i również znalazła patyk.
— Ruszajmy— wetchnął Ull obierając za cel schody. Serce zaczynało mu walić jak oszalałe. Miał nadzieje, że miał racje. Musiał ją mieć.
Offline
Dziewczyna obudziła się po kilku godzinach, a przynajmniej tak się jej wydawało. Sen chociaż nie był tym spokojnym, bo cały czas niepokoiła się o to, czy pozostali jakoś trafią na jej ślad, to zdecydowanie pomógł nieco bardziej zebrać myśli. Płynęły one znacznie spokojniej niż wcześniej. Przetarła oczy i przeciągnęła się leniwie. Wstała z łóżka i podeszła do pobliskiego okna po czym pchnęła lekko uchylając. Na ulicy panował gwar. Mnóstwo ludzi kręciło się po ulicy. Oparła się łokciami o parapet a dłońmi przytrzymała głowę. Ten tłum nieco ją niepokoił. Jak mieliby się znaleźć tutaj, i jak oni ją znajdą. W całym mieście musiało być cała masa podobnych do tego przybytku miejsc. Gdyby chcieli sprawdzić wszystkie po kolei, to zajęłoby im to mnóstwo czasu.
-Za bardzo analizujesz...znajdą sposób- Mruknęła do siebie odganiając ponure myśli. Odepchnęła się od okna, i wyszła z pokoju. Zapukała do drzwi obok, gdzie zatrzymał się Torsten, ale odpowiedziała jej głucha cisza. Zmarszczyła brwi. Nacisnęła klamkę, a kiedy drzwi jej ustąpiły zobaczyła jedynie pusty pokój. Westchnęła ciężko
-Wspaniale...- Mruknęła wchodząc do pomieszczenia i rozejrzała się dookoła. Domyślała się, że bard nie mógł usiedzieć w miejscu i po prostu poszedł w miasto a ją zostawił. Przeczucie jej podpowiadało, że pewnie mógł udać się do pobliskiego burdelu. Biorąc pod uwagę ile razy wspominał o dość nieprzyzwoitych rzeczach, to zechce sobie ulżyć. Tylko czym zapłaci...pewnie znajdzie na to jakiś sposób. Był wygadany i umiał operować słowem, tak aby skołować rozmówcę...o ile ten rozmówca nie miał do niego żalu, albo bard nie miał u niego żadnego poważnego długu. Zeszła na dół, gdzie toczyło się życie. Usiadła przy jednym ze stolików i po prostu wpatrywała się w drzwi. Sama nigdzie nie pójdzie bo przecież zaraz zgubi drogę, jeszcze tego jej brakowało, aby po raz kolejny się zgubiła. Raz w zupełności wystarczył. Jej zapłata na szczęście okazała się na tyle duża, że pokrywała kilka zamówień, a co za tym idzie po chwili przed nią stanął kufel wypełniony miodem.
..................................................................................................................
Clint uśmiechnął się lekko, kiedy Addie stwierdziła dlaczego tak naprawdę wyszła za mąż. To jedynie go utwierdziło w tym, że aranżowane małżeństwa nie były wcale takie rzadkie jak mogłoby się wydawać. Blondynka miała to szczęście, że w końcu owa miłość przyszła po czasie. Odkupiona pewnie wieloma poświęceniami, ale na tym to przecież właśnie polegało.
Dojazd na miejsce minął mu szybciej niż się spodziewał. Może dlatego, że w pewnym momencie po prostu pogrążył się w swoich własnych rozmyślaniach. Kiedy będą w komplecie wszystko powinno się uspokoić. Zawsze byli nerwowi, kiedy brakowało jednego członka drużyny, z Addie też tak było. Robin cholernie się denerwowała, a kiedy ją znaleźli...jej nerwy osiągnęły chyba apogeum. Musiała być naprawdę wściekła skoro zdzieliła Ulla po twarzy, z resztą zasłużenie. Znał ją na tyle dobrze, aby wiedzieć, że bez powodu nie byłaby w stanie tego zrobić szczególnie w stosunku do osoby, którą naprawdę lubiła.
Wszyscy zeskoczyli z wozu i po wymianie uprzejmości, zgarnęli ze sobą gałęzie, po czym pognali po schodach na górę. Tym razem to Ull zdawał się w tym przodować. Kilka razy dostrzegł jak przeskakiwał kilka stopni na raz. Chyba naprawdę musiał się za nią stęsknić, bo wizja spotkania jakby dodała mu nieco nowej energii. Wcześniej był głównie mrukliwy i niezbyt rozrywkowy.
-Nie możesz użyć tych swoich węży?- Zapytał się, kiedy spalili w końcu gałęzie -Wtedy ją znalazłeś, więc może teraz również
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull wrzucił swoją gałąź w ogień. Powoli przeniósł wzrok na Clinta. Znów popatrzył w ogień.
— Miasto jest spore. Musiałbym tu zostać. Pobrać energię z ognia — wskazał na szalejący płomień. Nie wiem jak daleko odpełzną zanim znikną, ale w sumie innego pomysłu nie mamy. Zasłońcie mnie. Dziwnie będzie wyglądać facet z ręka włożoną w ogień — mruknął przesuwając się do płomienia. Addie stanęła przed Ullem tuż obok Clinta. Oboje zasłaniali szatyna swoimi ciałami.
— Znajdzie się— uśmiechnęła się słabo do łucznika. — Zobaczysz, zaraz tu wpadnie, wpadając na ludzi. Pewnie kilku z nich zdoła przewrócić. — zaśmiała się cicho.
Ull zamknął oczy. Powoli włożył dłoń w płomienie. Kiedy pierwsza fala bólu minęła zaczął czerpać z niego energie, którą po chwili zaczął kształtować. Trzy małe ogniowe węże wypełzły z ogniska i ruszyły pomiędzy nogami przechodniów w głąb miasta. Małe wężowe główki zaglądały w każdy kat. Wpełzywały pod każde drzwi szukając śladu Robin. Jej moc była potężna, trudna do przeoczenia. Miał nadzieje, że ruda dotarła do miasta i już za chwile znów się spotkają.
Offline
Dziewczyna siedziała nieco osowiała. Nudziło się jej, bard gdzieś przepadł, a ona nie znała ani miasta, ani ludzi, ani języka. Siedzenie nigdy nie należało do jej ulubionych czynności. Podnosiła już kufel do ust, kiedy pod szparą drzwi dostrzegła coś, czego być tam zdecydowanie nie powinno. Pełzający płomień przedarł się przez drzwi i bezszelestnie przesuwał się pod stolikami nie zwracając na siebie najmniejszej uwagi. Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linię, kiedy wąż znalazł się pod jej stolikiem i owinął się kilka razy wokół jej kostki. Poczuła przyjemne ciepło i uśmiechnęła się lekko. Stworzonku puściło jej nogę i zaczęło powoli wycofywać się w stronę drzwi. Robin rozejrzała się uważnie dookoła, po czym jak gdyby nigdy nic wstała z miejsca i wyszła z gospody. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na to, aby puścić się biegiem za ognistym wężem. Czuła, że serce łomotało jej jak oszalałe. Więc, jednak jej nie zostawili. Głupie myśli pozostały jedynie w jej głowie, i może powinna raz na zawsze ich się pozbyć i faktycznie uwierzyć w swoją własną wartość. Wąż prowadził ją prosto do głównego placu z którego wchodziło się do miasta
-Przepraszam, przepraszam...- Mówiła rozgorączkowana przepychając się przez tłum ludzi. Kilku osobom stanęła na stopy, paru potrąciła nieco ramieniem. Za sobą pozostawiła jedynie burczenia i wyzwiska, których i tak nie rozumiała, ale kompletnie nimi się nie przejmowała. W końcu tłum zaczął się przerzedzać, a nad nimi dostrzegła już znane jej postacie. Oczy jej zabłyszczały i po prostu nie kontrolując się rzuciła się na szyję Clintowi i Addie
-Ile można na was czekać- Rzuciła w ich stronę odsuwając się od nich. Uśmiechała się wesoło. Nie minęło wcale dużo od chwili, kiedy widziała ich po raz ostatni, ale ona miała wrażenie, że nie widziała ich całymi miesiącami
-Nic wam nie jest?- Zapytała się mierząc ich wzrokiem od góry do dołu -Wszyscy cali?
-Wszystko dobrze, a z tobą?
-Oprócz nowej szramy na plecach to wszystko dobrze
-To nie tylko Ull ma się czym chwalić- Zastygła lekko, kiedy usłyszała to imię, a Clint nieco odsunął się w bok odsłaniając sylwetkę mężczyzny. Powinna być na niego wściekła, że znowu nie powiedział wszystkiego, ale teraz nie miała kompletnie na to siły. W głowie wiele razy odtwarzała sobie ten moment, kiedy ponownie go zobaczy. W wyobraźni tworzyła obrazki jak rzuca się mu na szyję, ale teraz totalnie zdębiała. Czuła się zupełnie tak jakby zobaczyła go po raz pierwszy, albo co gorsza...on sam był jedynie wytworem jej wyobraźni. Na nieco drżących nogach zrobiła kilka kroków w jego stronę. Przez chwilę stała w milczeniu nie bardzo wiedząc co mogłaby powiedzieć. Wiele słów cisnęło się jej na usta, głównie te które opisywały to jak bardzo za nim tęskniła i jak cieszy się, że znowu go widzi.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie traciła Clinta ramieniem kiedy dostrzegła zbliżająca się do nich Robin.
— Dzięki przodkom — wyszeptała po czym uśmiechnęła się do niej. Kiedy ruda objęła ich oboje blondynka mocno ją uścisnęła. Z ulgą przyjęła, że jest cała i zdrowa, ale prawdziwe przywitanie miało dopiero nastąpić.
Odsunęli się w chwili, gdy Ull wyciągnął rękę z płomieni. Usłyszał jej głos. Na jego ciele pojawił się przyjemny dreszcz. Odkręcił się do niej przodem. Kiedy jego oczy odnalazły jej lazurowe oceany mogłoby już nie odwracać wzroku.
— Min azure — powiedział wyciągając do niej rękę. Miał wrażenie, że minęło kilka miesięcy a nie dni. Dopiero teraz, kiedy przed nim stanęła wszystko inne przestało mieć znaczenie. Musiał jej dotknąć, upewnić się że nie jest tylko snem, iluzją. Niemal wypowiedział na głos, że naprawdę zwariuje jeśli jej nie dotknie.
Offline
-Chodź...- Rzucił do Addie i odsunął się z nią dając tej dwójce nieco więcej prywatności. Nie ufał Ullowi, ale wiedział, że z tym co Robin czuła do niego w żaden sposób nie wygra. Pewnie jeszcze nie raz spróbuje przemówić jej do rozsądku, ale może musiała sama się sparzyć. Jeżeli coś pójdzie nie tak, będzie przy niej i pomoże jej we wszystkim.
Robin wpatrywała się prosto w jego oczy. Przez chwilę nadal do niej nie dochodziło to, że znowu tu jest...tak blisko. Drgnęła lekko, kiedy wyciągnął w jej stronę rękę. Nie wiedziała dlaczego, ale miała wrażenie, że po tym czego się dowiedziała, spojrzy na niego inaczej, ale przed nią nie stał teraz Bóg...nadal był tym samym mężczyzną nic się nie zmieniło. Chwyciła jego wyciągniętą rękę i zbliżyła się jeszcze bardziej. W końcu nie mogła się powstrzymać i wspięła się nieco na palce, po czym zarzuciła mu ręce na szyję i objęła mocno. Wtuliła twarz w jego ramię i przymknęła na chwilę oczy.
-Przez chwilę się bałam, że jednak spodobało ci się życie bez krzyczącego i przyciągającego problemy rudego łba- Szepnęła mu do ucha. Teraz było jej nawet głupio, że tak pomyślała. Powinna pokładać w nich...w nim znacznie więcej wiary. Addie jej kiedyś powiedziała, że z tego co wyłapała z uczuć Ulla, to jest dla niego ważna. Dlaczego tak ciężko było jej w to uwierzyć, skoro pokazywał to jak tylko potrafił.
-Więcej cię nie zostawię...przy kolejnych przenosinach przywiąże się do ciebie liną- Dodała i zaśmiała się cicho.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy rzuciła mu się na szyje odrazu objął ją ramionami. Jedną ręką objął ją w pasie. Drugą wczepił w jej włosy lekko masując jej głowę. Zaciągnął się jej zapachem. Trzymał ją mocno, lekko bujał się przenosząc ciężar ciała z jednej na drugą nogę.
—Żartujesz? — szepnął. — Po pierwsze bez ciebie jest cholernie nudno. Po drugie.. nie mylę się, że nie powiedziałaś mi, żebym odszedł. — dodał przyciskając ją do siebie. Lekko przechylił głowę i złożył pocałunek na jej głowie.
Addie złapała ramie Clinta.
— Chodź, przejdziemy się po placu — zaproponowała. Zaczęli okrążać ognisko. Addie musiała przyznać, że podobało się jej tu. Podeszła do barierki przy schodach. Oparła ręce o drewnianą barierkę.
— Prawie jak w domu. Znaczy w Asgardzie. — mruknęła odnajdując wzrokiem linie horyzontu.
Offline
-A ty powiedziałeś, że nie chcesz tego słyszeć- Odpowiedziała z lekkim uśmiechem po czym odsunęła się od niego. Ujęła jego twarz w swoje dłonie i spojrzała prosto w oczy -Więc co do tego jesteśmy zgodni- Dodała i musnęła delikatnie swoimi ustami jego. Los potrafił być naprawdę przedziwnym zjawiskiem. Przybyła tutaj tak naprawdę bez większych planów. Chciała odszukać tylko Lokiego, sprowadzić go do brata. Wtedy nie myślała o tym czy on chciałby z nią zostać, czy olałby i zajął się swoimi sprawami. Nie było to tak istotne...teraz straciło już całkowicie znaczenie. Śmierć jest dla umarłych, a ona nadal żyła, natomiast życie postanowiło jej to uświadomić stawiając na drodze kogoś takiego jak Ull. Nigdy nie spodziewała się, że dopiero w innej rzeczywistości spotka kogoś kogo naprawdę pokochała i kogo chciała kochać. Oddać mu bez reszty wszystko co miała, całą siebie.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, ale mamy chyba do pogadania...Wasza Boskość- Nie chciała tego tematu poruszać, ale on i tak by wcześniej czy później wypłynął. Z drugiej strony Torsten uświadomił jej faktycznie to, że jeżeli między nimi było coś prawdziwego, to stan Ulla w żaden sposób nie powinien ich poróżnić.
Clint ruszył za Addie zatrzymując się przy barierkach. Spojrzał gdzieś przed siebie.
-Dla mnie wszystkie te miejsca są do siebie łudząco podobne- Mruknął opierając się dłońmi o barierki. Nigdy nie był w Asgardzie, tak naprawdę nigdy nie był w innych rzeczywistościach. Do pewnego momentu nawet nie wiedział o ich istnieniu. Raz był w kosmosie...w nieco innym czasie.
-Chyba, jednak brakuje mi tempa życia na ziemi. Tutaj wszystko wydaje się być takie...rozciągnięte, rozlazłe. Ludzie mają swoje sprawy, ale wydają się kompletnie nie spieszyć- Przywykł do gwaru miast i miasteczek. Jego farma była odskocznią od tego, ale i tak dość często jeździli do większej metropolii, aby nieco zaznać tego gwaru.
-No i w nocy jest za cicho...brakuje mi szumiących silników, wrzasków patologii pod oknem...walk żuli- Zaczął wymieniać i uśmiechnął sie lekko. W dodatku jego praca zmuszała go do tego, aby być w ciągłym biegu. Uzależnił się od adrenaliny, chociaż nie w takim stopniu jak Robin.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull oddał pocałunek gdy tylko musnęła wargami jego. Poczuł przyjemny dreszcz. Minęło kilka dni odkąd ostatni raz ją całował. Nie chciał przestawać, jednak nie byli do końca sami i musiał pozwolić jej odsunąć.
— Ale nigdy nie wróży nic dobrego — mruknął jęki pochylając głowę. — Dobrze, odpowiem na każde twoje pytanie, ale jak zostaniemy sami — powiedział rozglądając się dyskretnie. Nie chodziło o to, że nie musiał wymyślić kłamstwo. Miał już przygotowaną odpowiedź, ale nie chciał z nią rozmawiać na ulicy.
— Nie chce o tym rozmawiać na ulicy. — powiedział łapiąc jej twarz w dłonie. Przysunął się bliżej, oparł czoło o jej i pogładził jej policzki kciukami.
— Nawet nie wiesz.. jaka to była katorga. Kiedy cię nie było.. — szepnął prosto w jej usta.
…………………………………………………………………………………………………………
Addie uśmiechnęła się lekko kiedy Clint wspomniał o walkach żuli.
— Fakt.. nie ma to jak bójka żuli w zaułku. — przeczesała palcami włosy. — Życie czy tu czy w Asgardzie jest podobne. Jeśli się nic nie dzieje, aż zaczyna ci to przeszkadzać, jak zaczyna się coś dziać. Tez potrafi być męczące. Najazdy kosmitów, próbuj zamachu, porwania.. — zaczęła wspominać. — Może dzieje się to wszystko w dłuższym czasie odstępu. — znów lekko się uśmiechnęła.
— Wysokość. Tego mi brakuje. — westchnęła. — Mój dom stoi na wzgórze, ale to nie to samo. Moja pierwsza Komnata jaką dostałam w pałacu, była od wschodu. Czasem udawało mi się wstać o świcie i oglądać jak słońce wstaje nad potężnym borem. Coś niesamowitego.. — rozmarzyła się.
— Przepraszam, że uczyłam na tobie mocy. Byłam zła i pomyślałam, że jeśli tego nie zrobię to obaj odejdziecie — przyznała lekko spuszczając głowę. Czuła się z tym źle, że użyła na nich swoich mocy.
Offline
Oczywiście, że nie chciała z nim rozmawiać o tym tu i teraz. Po pierwsze nie chciała psuć chwili, po drugie...nie była to rozmowa, którą powinni usłyszeć wszyscy. W ogóle wolała, aby jej i jego rozmowy pozostawały między nimi. Z resztą nie była na niego zła...a może trochę była, ale tęsknota skutecznie stłumiła całą resztę emocji. Nie ważne kim był, kim nie był, lub za kogo się uważał. Cieszyła się z tego, że znowu miała go przy sobie. Objęła go delikatnie w pasie obiema dłońmi i przymknęła na chwile oczy, kiedy do niej się zbliżył. Czuła jego ciepły oddech na swoich ustach. Umiał odwrócić jej uwagę, chociaż w tym wypadku nie potrzeba było wcale wiele.
-Czyżbyś się stęsknił?- Mruknęła i odchyliła się nieco do tyłu.
-Udało mi się załatwić w jednej z gospód dwa pokoje. Torsten może i układa ładne ballady, ale grosza przy duszy nie ma...w dodatku o mało co nie zarobił w twarz od tamtejszego właściciela- Nadal trochę szkoda było jej tej bransoletki. Była ładna, w dodatku mogła stanowić naprawdę fajną pamiątkę. Niestety potrzeba wygodnego snu była wyższa, od wartości emocjonalnej.
-W dodatku gdzieś przepadł- Mruknęła wzruszając lekko ramionami. Domyślała się, że nadal był w mieście i wcześniej czy później przypełznie.
................................................................................................................................
-Ciężko znaleźć równowagę pomiędzy jednym a drugim- Mruknał i spuścił nieco głowę -Kiedy jest spokojnie chcesz, aby coś się działo, a kiedy coś się dzieje...robisz wszystko, aby powrócić do spokoju i tak wpadamy w błędne koło- Mimo wszystko miało to swoje pozytywy. Dzięki tym nagłym wypadkom, znacznie bardziej doceniało się chwile spokoju. Pochłaniało się je wręcz w całości, aby tylko zdobyć jak najlepsze wspomnienia, które mogły być siłą napędzającą w niespokojny czas, który w końcu nadejdzie.
-Pewnie by tak było- Faktycznie wtedy byłby gotów odpuścić. Nie dlatego, że miał dosyć Addie, a po prostu towarzystwo Ulla stawało się coraz trudniejsze. Za dużo tych niedomówień się zebrało. Raz, drugi, trzeci można coś przemilczeć, ale kiedy co chwila wychodzą na światło dzienne jakieś nowe informacje...wtedy czuł zagrożenie.
-Nie ufam mu i dobrze o tym wiesz, jednocześnie ja wiem, że bez niego sobie nie poradzimy i to jest frustrujące. Jeżeli prowadząc nas wpakuje nas w jakieś bagno...będę mógł mieć do siebie pretensje, że nie zrobiłem niczego więcej, aby do tego nie dopuścić- Nie chciał, aby Addie odbierała to osobiście, że ma z nią jakiś problem, bo tak wcale nie było. Po prostu czuł się trochę zapędzony w ślepy róg.
-W mojej pracy przeważnie są źli i dobrzy. Złym się nie ufa, czy on jest zły...nie wiem. Po prostu nie chcę, aby coś jeszcze się spaprało. No i jeszcze...- Dodał po czym odwrócił się dyskretnie, aby spojrzeć na tę dwójkę, która stała teraz wpatrzona w siebie jak w obrazki.
-Nie chcę, aby ją pociągnął na dno...bo za nim skoczy bez chwili namysłu i myślę, że ty to wiesz najlepiej- Robin była w stanie mu wiele rzeczy wybaczyć, zawsze stanie po jego stronie...to było normalne, ale czy bezpieczne tu mógłby się spierać
-Dobra, chodźmy do nich, bo jeszcze chwila i od tego wpatrywania się w siebie wyssą sobie dusze...z resztą będą mieć jeszcze pewnie okazje, do nacieszenia się sobą- Dodał i odbił się nogą od barierki.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Ty nie? — zapytał lekko się uśmiechając. — Torsten? Twój nowy kompan bard. — dodał przytakując powoli.
— Proszę, proszę.. Kolejny łobuz się koło ciebie kręci — mruknął obejmując ją pasie. Usłyszał o tym typie dwa zdania i już wiedział, że go nie polubi. Zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć dostrzegł zbliżających się Addie i Clinta.
— Więc? Chyba czas poszukać jakiegoś kawałka łóżka do spania — powiedziała zatrzymując się przy parze.
— Robin zabukował dwa pokoje. W sumie jeden. Drugi jest zajęty. Będziemy musieli czegoś poszukać. — powiedział Ull przenosząc wzrok na towarzyszy.
— Wystarczy narazie krzesło i coś do picia. Musisz nam opowiedzieć co się z tobą działo — zwróciła się do Robin z uśmiechem.
Offline
-Może...odrobinę- Mruknęła drocząc się z nim.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, kiedy Ull wypowiedział się na temat barda. Usłyszała w jego głosie swego rodzaju przekąs. Czyżby poczuł się zazdrosny. Więc może lepiej nie wspominać o tym, że to właśnie bard miał okazję oczyścić jej ranę na plecach. Tak...zdecydowanie lepiej będzie o tym nie wspominać...o ile sam bard się nie wygada...a to było możliwe. W końcu wrócili do nich Addie i Clint
-Opłaciłam pokoje bransoletką, którą zabra...- Urwała bo napotkała spojrzenie Clinta -Która zapodziała mi się w plecaku. Czyste srebro, z rubinem...może da radę opłacić też wam miejsce, jak nie...cóż będziemy kombinować- Łucznik pokręcił lekko głową. Ta dziewczyna miała zdecydowanie zbyt lepkie ręce, ale w tym wypadku w końcu ten drobny defekt najwyraźniej się przydał. Ruszyli prosto do miasta. Dziewczyna w miarę zapamiętała drogę, bo była dość prosta. Nie uszli, jednak dość daleko, bo po chwili przed ich oczami pojawiła się przedziwna scena. Przy jednym z wąskich białych domków, zebrała się grupka gapiów, którzy rozprawiali o czymś żywo. Od czasu do czasu niosły się głośne śmiechy. Robin skierowała wzrok nieco wyżej, a wtedy na ukwieconym balkonie dostrzegła młodą blondynkę, która stała w nocnej koszuli. Błękit jej oczu przepełniała widoczna złość. Chwyciła w swoje dłonie jedną z doniczek i z impetem cisnęła ją o ziemię. Huk rozbijanej gliny rozniósł się po ulicy.
-Inger proszę cię- Robin zdębiała, kiedy usłyszała znajomy głos
-Litości...- Jęknęła i zaczęła przepychać się pomiędzy tłumem.
-Błagam, nie dawaj wiary pomówieniom, byłem ci wierny, niech mnie piorun strzeli jeśli kłamię- W samym środku tych wydarzeń Robin dostrzegła Torstena, który klęczał na jednym kolanie niczym Romeo i próbował unikać coraz to nowszych doniczkowych pocisków.
-Ty łajdaku, diabli synu...PRZYBŁĘDO!- Wykrzyczała kobieta z balkonu, po czym skryła się we wnętrzu domu, w poszukiwaniu bez wątpienia kolejnych pocisków
-Coś ty znowu zrobił?- Zapytała się Robin podchodząc bliżej do barda, upewniając się, że ona nie dostanie żadnym pociskiem miotanym.
-O Robin, cześć...wybacz, że...Uważaj!- Krzyknął i odepchnął rudą nieco w bok, bo cynowy kielich świsnął jej koło głowy i z hukiem wylądował na ziemi.
-Zabieraj te łachmany- Wzburzona kobieta powróciła na balkon, taszcząc w dłoniach naręcze ubrań i po prostu rzuciła je na ziemię, a te rozsypały się po placu
-I precz z moich oczu! Żeby noga twoja tu więcej nie postała, ty grajku!
Torsten schylił się po jedną parę spodni i przyjrzał się im uważnie
-Ale to nie moje- Mruknął -W życiu nie miałem takich spodni - Kolejna doniczka z jakimś uschniętym patykiem świsnęła im koło głowy. Robin schyliła się nieco. Czuła się przedziwnie będąc świadkiem tej sceny.
-Może już wystarczy, wracajmy do karczmy- Zaproponowała
-A bardzo chętnie, nie będę wracał do domu w którym rzuca się we mnie spodniami i to nie moim w dodatku. Poczekajmy tylko niech wyrzuci...o cholera- Bard zbladł w ułamku sekundy, bo kobieta znowu zjawiła się na balkonie, ale tym razem w dłoni trzymała jego lutnie
-Inger, nie...moja lutnia!- Torsten rzucił się na ziemię, kiedy lutnia poszybowała z balkonu. Wylądował twardo na bruku, a instrument spoczął w jego dłoniach wydając jękliwe, ale dźwięczne tony.
-Uf dobra mam- Odetchnął z wyraźną ulgą -Możemy iść...co prawda ma jeszcze mój płaszcz, ale on drogi jest, a jak znam jej chciwość to nim nie rzuci
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie ruszyła za Robin, która ewidentnie znała obiekt złości pewnej dziewczyny z balkonu. Wiec to był jej kompan. Z lekkim uśmiechem oglądała przedstawienie. Spojrzała na chłopaków, którzy do niej dołączyli. Ull z zaciśniętymi ustami. Siłą powstrzymał się by nie wyciągnąć dziewczyny z pod ostrzału. Gość kompletnie mu się nie podobał. Pierwsze wrażenie było niewypałem. Prychnął pod nosem kiedy bard rzucił się próbując uratować swoją lutnie.
Addie spojrzała na niego podejrzliwie po czym lekko się uśmiechnęła. Obejrzała się na Clinta i lekko wychyliła w stronę jego ucha.
— Ktoś tu jest zazdrosny — szepnęła kiwając w stronę Ulla. Zauważyła jak mężczyzna zaciska dłonie w pieści. Ewidentnie nie podobało mu się, że obok Robin kręci się inny mężczyzna. Loki tez nie umiał kryć zazdrości. Zawsze zaciskał mocno szczękę, cały się spinał, no i ten morderczy wzrok. Addie zauważyła sporo podobieństw w zachowaniu męża i Ulla kiedy są zazdrośni. Jej uwagę zwrócił bard, który zdążył zebrać swoje rzeczy spod balkonu.
Offline
-Dobra, chodź...koniec przedstawienia- Powiedziała i pociągnęła barda w stronę pozostałych swoich kompanów. Wolałaby, aby Torsten zaprezentował się im ze znacznie lepszej strony, którą bez wątpienia miał. Pewnie dość głęboko ukrytą...bardzo głęboko.
-Dobra...Torsten moje zguby, zguby...Torsten- Przedstawiła ich po krótce, ale po chwili zdała sobie sprawę z tego, że może za krótko. Odchrząknęła cicho, po czym skazała dłonią na Addie
-Blondynka to Addie, ten tu...
-Clint...poznałem po łuku- Robin otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Naprawdę nie spodziewała się tego, że ją słuchał, a to mogło oznaczać jedno...powiedziała mu zdecydowanie za dużo o sobie.
-A to...- Skierowała się w stronę Ulla, a w oczach barda od razu zapaliły się iskierki.
-Chłopak od orła- Dokończył za nią
-Ull...- Sprostowała go i spuściła lekko głowę.
-Gdzieś ty się podziewał- Postanowiła szybko nakierować temat na coś innego, aby tylko nie musieć rozmawiać o tym czego świadkiem byli przed chwilą
-Pomyślałem sobie, że Inger mogłaby minie trochę finansowo poratować, ale jak widać przyjaciół poznaje się w biedzie. Z resztą uważam ten zdradliwy związek za zakończony- Oburzył się zerkając w stronę pustego już balkonu.
-Mogłeś powiedzieć, że wychodzisz
-Tak słodko spałaś, że nie miałem serca, aby ciebie obudzić. Z resztą przekazałem jednej kelnerce informacje, że wychodzę...powinna ci powiedzieć- Robin przymknęła na chwilę oczy, aby opanować frustrację.
-Po pierwsze nie powiedziała, po drugie...jak miałbym ją zrozumieć?- Torsten ogładem intelektu nie był, wiele rzeczy mu w jego beztrosce umykało. Idealnym przykładem było to, jak o mało co nie otruł siebie, chcąc zjeść wilcze jagody. Bard zakłopotał się nieco i podrapał w tył głowy, poruszając przy tym swoim kapeluszem z długim piórem
-No tak, o tym nie pomyślałem- Mruknął -Ale jak przypomniałem sobie o Inger, to tak się nakręciłem...
-Zdradzę ci pewną mądrość. Jeżeli po prostu nagle przypominasz sobie o pewnej kobiecie, to nie dziw się, że rzuca w ciebie doniczkami wtedy
-Wróci...zawsze wraca- Mruknął wzruszając lekko ramionami.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z zaciekawieniem obserwowała rozmowę Robin z bardem. Z daleka było widać, że jest typem lekkoducha, który uważa, że cały świat jest u jego stóp. Tak jak i kobiety. Torsten trochę o nich wiedział. Znaczy, głównie o chłopakach. Ciekawa była ile Robin zdążyła mu opowiedzieć o sobie i reszcie ekipy. Ani jej ani uwadze Ulla nie umknęło, że bard użył sformułowania „słodko spała” . Dziewczyna zrobiła lekko zdziwiona minę. Facet był niesamowicie śmiały i bezpośredni.
Ull wkładał wszystkie siły by nie zmienić wyrazu twarzy. Cały czas zadawał sobie pytanie ile Robin powiedziała nieznajomemu, a ile dopowiedział sobie sam. Nigdy nie lubił bardów. Nie byli wiarygodni, zawsze „upiększali” informacje dodając mnóstwo swojej interpretacji. Ten tu wkurzał go nawet sposobem jak unosiła die jego klatka piersiową podczas oddychania. Wiedział, że się z nim nie polubi.
— Skoro jesteśmy w komplecie. Chodźmy. — zaproponowała blondynka patrząc na towarzyszy. Nowo przybyła ekipa oddała prowadzenie bardowi i Robin, którzy zaprowadzili ich do gospody w której się zatrzymali. Zasiedli przy jednym stole, a po chwili poleciały pierwsze zamówienia.
Offline
Robin nieco obawiała się o to, jak Torsten odnajdzie się między nimi. O ile o Clinta i Addie się nie martwiła, to mina Ulla jasno jej wskazywała na to, że nie będzie to łatwa ani przyjemna przeprawa. Dziewczyna z wyraźną ulgą przyjęła fakt, że Addie chciała ruszyć w stronę gospody. Ruda zdążyła się już przekonać o tym, że im mniej gadał bard, tym lepiej na tym wychodził. Dlatego też ruszyła przodem, aby zaprowadzić pozostałych prosto do karczmy. Ze względu na dość wczesne godziny udało się znaleźć wolny stolik, przy którym mogli usiąść. Prawdziwy ruch zacznie się tu pewnie dopiero wieczorem, kiedy spragnieni rozrywki klienci zaczną zalewać pomieszczenie.
-No dobra, co się z tobą działo?- Zapytał się wyraźnie zaciekawiony Clint
-Wylądowałam na plaży, przy oceanie. Poczekałam tam z półgodziny, ale jak zaczynało się ściemniać, to musiałam się ruszyć, więc poszłam w stronę lasu...no i tam spotkałam Torstena...uwiązanego za jedną nogę do gałęzi drzewa- Powiedziała i spojrzała kątem oka na barda. Ich spotkanie nie należało do typowych.
-Myślałem, że to anioł w ludzkiej postaci- Mruknął
-[I on tak cały czas- Powiedziała, podpierając głowę dłonią -tak czy inaczej, uczepił się jak rzep psiego ogona- Gdyby tak racjonalnie miała podejść do tego tematu, to Torsten na swój sposób stał się dla niej bardziej kulą u nogi...cholernie rozgadaną i ciekawską.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie złapała za kufel z piwem i powoli upijała po łyku słuchając opowieści Robin. Kiedy bard powiedział swoje trzy grosze przeniosła wzrok na Robin z lekkim uśmiechem. Raczej Ull nie będzie szczęśliwy kiedy Torsten okazywał Robin zainteresowanie. Przeniosła na niego wzrok. Nie pomyliła się. Siedział jak zwykle rozwalony na krześle, ale nawet nie patrzył na barda co dało jej pewność, że nie jest zachwycony jego obecnością.
— Anioł — powtórzył pod nosem unosząc wzrok. Sięgnął dłonią po kufel i upił z niego kilka łyków piwa.
— Przynajmniej nie mogłaś narzekać na nudę — próbowała znaleść pozytywną stronę. Martwili się o Robin, czy nie jest sama, czy da sobie radę. Torsten był barwna postacią i jedne co było pewne to, to że nie było z nim nudno.
— Nas wyrzuciło w górach. — zaczęła opowiadać. Uznała, że lepiej żeby to pną opowiedziała omijając niektóre szczegóły, które nie były przeznaczone dla uszu obcego.
— Znaleźliśmy wasz obóz. Pustą butelkę po winie. Ruszyliśmy po śladach za wami. W wiosce, w gospodzie dowiedzieliśmy się, że ruszyliście na północ. Wiec i my obraliśmy ten kierunek. Mieliśmy przygodę z niedźwiedziem. — dodała nieco ciszej wspominając, że to ona rozzłościła zwierza.
— A tam.. misiaczek — westchnął Ull masując lekko klatkę piersiową, gdzie pod prowizorycznym opatrunkiem nadal goiły się zadrapania.
Offline
Kiedy blondynka wspomniała o niedźwiedziu spojrzała na Ulla, oraz to jak masuje klatkę piersiową. Zmarszczyła nieco brwi
-Nic ci nie jest?- Zapytała się wyraźnie zmartwiona. Normalnie chwyciłaby go za rękę, wykonała jakiś bardziej czuły gest, ale bała się, że to zaraz odpali Torstena, który zacznie tworzyć kolejne części ballady, a tego by chyba nie wytrzymała nerwowo.
-Nasza droga też nie była prosta- Odezwał się Torsten, a Robin kiwnęła lekko głową
-Trafiliśmy na zasadzkę. Grupka bandytów zrobiła ładną szopkę. Kobieta usadowiła, się pod truchłem konia udając, że niby szkapa jej padła. Torsten ruszył z pomocą, no i znowu trzeba było go ratować- W zasadzie bard zawdzięczał jej ratunek życia i to już dwa razy. Najpierw gdyby nie ona, to pewnie nadal wisiałby na tym drzewie, potem znowu gdyby nie ona pewnie skończyłby z poderżniętym gardłem.
-Za grosz w tobie instynktu przetrwania?- Zwrócił się Clint w stronę barda
-Próbowałam go zatrzymać, bo coś mi nie pasowało w tym wszystkim. Koń wydawał się młody, więc dziwne, że tak nagle padł...no, ale altruista już popędził z pomocą. Na szczęście skończyło się tylko na małej szramie na plecach
-Małej? Jeżeli to dla ciebie jest małe to...auć- Przerwał nagle, bo Robin pod stołem kopnęła go w piszczel.
-Torsten miał nóż przy gardle, ja sztylet przy plecach. Miałam niewiele możliwych ruchów. Uznałam, że lepsze draśnięcie niż wbite ostrze- Wyjaśniła, po czym upiła łyk piwa, aby nieco zwilżyć gardło
-No, a potem trafiliśmy do cisowego gaju, a raczej do wioski nieopodal. Jedna staruszka zaoferowała nam nocleg, a potem zabraliśmy się z tamtejszym kowalem, bo akurat jechał do sąsiedniej wioski, sprzedać swoje wyroby
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Kilka zadrapań— mruknął wzruszając ramionami.
Ull już wiedział, że Robin dotarła do cisowego gaju, ale Addie i Clint właśnie zyskali pewność. Addie domyślała się że Ulla i Robin czeka rozmowa. Miała nadzieje, że wyjaśnią sobie wszystko i nie będzie między nimi kolejnych kłótni, choć gdyby Robin była na niego zła raczej jej reakcja na spotkanie byłaby inna. Addie tez miała w swoim życiu kilka sytuacji, w których nie wiedziała czy bardziej cieszy się, że widzi Lokiego, czy chce go udusić na miejscu za przewinienia. Czasami wygrywała złość, czasem radość. Kiedy przyleciał z Sakaar by uratować ludzi na moście pierwszym co otrzymał od żony był wymierzony policzek za to, że go tak długo nie było.
Ull zacisnął szczękę. Nowa rana Robin na plecach znaczyła, że raczej sama sobie nie poradziła z jej oczyszczeniem. Musiał ją dotykać. Miał wrażenie, że krew zaczyna wrzeć mu w żyłach.
Addie widziała, że jego cierpliwość jest na wyczerpaniu.
— Ull, chyba już czas zmienić opatrunek — zwróciła na siebie jego uwagę. Poznała Ulla na tyle by wiedzieć, że kiedy traci panowanie nad sobą jego działania są trudne do przewidzenia. Nie potrzebowali teraz kolejnej awantury.
Ull spojrzał na Addie. Lekko się uśmiechnęła.
— Zaraz pójdę.. — westchnął poprawiając się na krześle. — Jak wam się podobało w Ydalir? Mieszkańcy dobrze was przyjęli? — zapytał starając się by nie zabrzmieć zbyt szorstko.
Offline
Robin uchylała już usta, aby odpowiedzieć, ale to Torsten widocznie kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego, że balansował na cienkiej linie cierpliwości Ulla odezwał się jako pierwszy.
-Tak jak zawsze skorzy do pomocy- Powiedział -No i byli chyba spragnieni odrobiny rozrywki. Wieczór się nam nieco przedłużył- Stwierdził i uśmiechnął się do Robin, która jedynie zsunęła się nieco z krzesła i przysłoniła dłonią oczy.
-Dziewczyna wie co zrobić, aby zawrócić w głowie- Robin modliła się w duchu tylko o to, aby Torsten w końcu się przymknął. Zdecydowanie bardziej wolała przedstawić wersję, że usychała z tęsknoty, co było prawdą, ale jednocześnie nie w jej stylu było zamartwianie się i popadanie w depresje.
-Ale spokojnie, jest zapatrzona w ciebie jak w obrazek, ale lepiej trzymaj ją przy sbie, taka dziewczyna to skarb
-Torsten...przymknij się- Rzuciła w jego stronę wyraźnie wściekła. Bard zacisnął usta w wąska linię i na chwilę odwrócił wzrok w przeciwną stronę, ale nie był w stanie wytrzymać w milczeniu zbyt długo
-No dobra, ale co się z tobą działo?- Zwrócił się w stronę Ulla, a Robin czuła, że był to najgorszy z możliwych pomysłów -Nie było cię tu tyle czasu, w tej wiosce cały czas na ciebie czekają, a ty będąc w okolicy, nawet nie zaszedłeś tam na chwilę. Gdzieś się podziewał, i co było ważniejsze od wiernych
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Tym razem ciężkie spojrzenie Ulla przeszło na chwile na Robin.
— To miło z ich strony — powiedział opierając łokcie o blat stołu. Nawet na początku nie zauważył, że zaczął lekko tupać noga pod stołem co było marną próbą uspokojenia się.
— Ja ci dam zawrócenie w głowie — powiedział w myślach kiedy bard zaczął opowiadać jak to się razem bawili.
— No ładnie.. my się szlajaliśmy po lasach. A oni się świetnie bawili — prychnął patrząc na wszystkich po kolej.
Addie również czuła, że idzie to w złą stronę. Bard był szczery i bardzo ciekawski dlatego nie widział nic złego z relacjonowaniu spędzania czasu z Robin.
Ull ponownie napił się piwa. Kiedy usłyszał kolejne pytanie barda odstawił kufel z taką siłą, że wylał nieco piwa. Bard poruszył delikatny temat.
—Byłem tam, gdzie ciebie nie było— mruknął. Odpowiedz na kolejne pytanie ledwo przeszła mu przez usta.
— Widocznie zmieniły mi się priorytety — westchnął wstając od stołu. Musiał wyjść bo inaczej przywali temu kretynowi.
Ull złapał swój plecak i zaczął iść na górę. Nawet rana zaczęła do piec z tych nerwów.
— Zaraz przyjdę — burknął na odchodne i odnalazł wzrokiem schody. Ruszył w ich stronę szybkim krokiem.
— Skąd pochodzisz Torsteinie— zapytała Addie chcąc przerwać niezręczna ciszę która zapadła tuż po tym jak Ull poszedł an górę.
Offline
Robin czuła na sobie spojrzenie Ulla, ale starała sie to zignorować. Nie mogła, jednak nie podskoczyć lekko w miejscu, kiedy Ull dość gwałtownie odłożył kufel na stół, Torsten spojrzał na niego zdziwiony. Jego zachowanie raczej odbiegało od opisywanego Boga, ale może po prostu z wieści przekazywanych z ucha do ucha, niektóre fakty mogły się po prostu rozmyć. Tak często bywało. Plotki działały w dwie strony. Albo dodawały negatywnych cech, albo wręcz je wymazywały. Wszystko było zależne od tego czego ludzie potrzebowali w danej chwili. Robin powiodła wzrokiem za Ullem i westchnęła cicho.
-Przepraszam na chwilę- Powiedziała i też wstała od stołu, po czym ruszyła za mężczyzną.
-Ull poczekaj...- Dogoniła go na korytarzu i chwyciła go za ramię. Nie do końca rozumiała jego zachowanie. Owszem Torsten raczej nie wiedział, że mężczyzna nie należy do typów, którzy lubią, kiedy zadaje się im prywatne pytania. Chociaż Robin go ostrzegała, że Ull nie jest zbyt wylewny. Bard postanowił najwyraźniej przekonać się o tym na własnej skórze.
-Co się stało?
Torsten odprowadził tę dwójkę wyraźnie zdziwionym spojrzeniem. Nie czuł, że powiedział czy zrobił coś nie tak. Czy to źle, że Robin przy okazji dobrze się bawiła.
-Urodziłem się tutaj i tu wychowałem - Odpowiedział kierując wzrok na Addie -Powiedziałem coś nie tak?
-Jak chcesz, to mogę zrobić ci listę- Odezwał się w końcu Clint, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. W zasadzie od momentu, kiedy Torsten zaczął się odzywać, mówił same złe rzeczy, których raczej mówić nie powinien. Oczywiście był mu wdzięczny za to, że zaopiekował się Robin...po swojemu, ale Ull chyba dość kiepsko znosił myśl, że dziewczyna przez cały ten czas była w towarzystwie innego mężczyzny.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull stanął kiedy Robin złapała go za ramie. Westchnął ciężko.
— Tej pajac działa mi na nerwy.. —zaczął odwracając się w jej stronę. — Podróż też nie należała do najłatwiejszych. W sumie to dożywaliśmy się do siebie, żeby na siebie nakrzyczeć. Jestem zmęczony, głodny i teraz wkurwiony — dodał przestając panować nad głosem. — To chyba wszystko.. — oddał biorąc głęboki oddech. To nie była jej wina. Po prostu to był mocno stresujący czas dla wszystkich i cholernie męczący.
— Wybacz.. trochę jeszcze boli — wskazał na swój tors. — Jestem rozdrażniony, poza tym.. — uśmiechnął się lekko. — Wkurwia mnie myśl, że cię dotykał. Nie ważne czy tylko po to by pomoc ci wstać. Nie denerwuje, wkurwia — szepnął zbliżając się do niej. To, że znów była tak blisko znów działało na niego w ten sam sposób. Pragnął ją dotknąć, poczuć jej spojrzenie na sobie.
— Gdzie będziemy mieć trochę więcej prywatności? — zapytał poprawiając plecak na ramieniu.
………………………..……
— Trudy podróży go wyczerpały. Robi się drażliwy, jak jest zmęczony — wyjaśniła z lekkim uśmiechem blondynka. Nie chciała się wdawać w szczegóły ich kłótni podczas podróży. Te kwestie powinni wyjaśniać we własnym gronie, o ile Robin dowie się o tym jak ciężko było im ze sobą wytrzymać. To dla nikogo nie jest miłe słuchając o problemach grupy, zwłaszcza kiedy są ze sobą związani.
Offline
[ Wygenerowano w 0.095 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.53 MB (Maksimum: 1.95 MB) ]