Nie jesteś zalogowany na forum.
Addie z ulgą przyjęła fakt, że się nie odsunął. Objęła go mocno w pasie zaciskając powieki by łzy nie mogły z pod nich wypłynąć. Tęsknota była dla niej jak najgorsza klątwa. Jej ciało było tak odzwyczajone od bliskości drugiej osoby, że miało co nie popełniła najgorszego błędu w swoim życiu. Nie umiała sobie wyobrazić jak mogłaby spojrzeć w lustro gdyby zrobiła coś nieodpowiedniego. Lubiła Clinta. Był mądry, opiekuńczy. Pod skorupą twardego agenta był delikatny i czuły. Jego żona była szczęściarą, tego była pewna. Miłość Lokiego była zupełnie inna.
Kiedy zaproponował, że z nią zostanie pokiwała lekko głową czując, że nie da rady wypowiedzieć na głos żadnych słów. Nie chciała być sama, znowu. Robin miała Ulla. Teraz głupio jej będzie poprosić o to by ruda z nią została. Wiedziała, że teraz ma jej myśli były zaprzątnięte kimś innym.
— Nie zostawiaj mnie — zawyła tracąc nad sobą kontrole. Jedna łza wydostała się i spłynęła po jej policzku. Zadrżała, ale zamiast się odsunąć wtuliła się w niego jeszcze mocniej. Już raz ją zostawili. Gdyby znowu to zrobili nie wytrzymałaby tego. Wzięła kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić.
— Chce się położyć — wyszeptała powoli się odsuwając. Otarła wierzchem dłoni policzek i ruszyła w stronę łóżka. Przeczesała palcami włosy i położyła się na łóżku odgarniając kołdrę. Jej serce waliło jak oszalałe. Jednak nie była już pewna z jakiego powodu. Nie miała pewności jak się czuła. Czy była zła, smutna? Nie umiała teraz tego określić.
Offline
-Nie zostawię...spokojnie- Powiedział i pogładził ją delikatnie po włosach. Ta cała sytuacja w dworze elfów musiała zachwiać jej zaufaniem dość poważnie, ale gdyby wiedziała jak to wyglądało z ich perspektywy. Mieli do czynienia z dwoma obrażonymi na siebie dziewczynami. Z czego jedna była chodzącą bombą. Jego Robin o nic nie prosiła, poszedł za nią, aby dopilnować tego, że wróci. Nigdy by nie zostawili przecież Addie tak naprawdę samej i nie zniknęliby nagle z jej życia. Nie ważne czy miała kryształ przy sobie czy nie, to nie było już ważne.
-No to chodź- Powiedział i ruszył zaraz za nią w stronę łóżka. Położył się zaraz obok niej, poprawiając sobie nieco poduszkę, aby wygodniej mu się leżało. Przysunął się nieco bliżej niej i objął delikatnie. Chociaż tyle mógł zrobić dla niej i trochę też dla siebie, aby chociaż odrobinę zminimalizować to palące uczucie samotności, które niestety zaczynało ich z każdym kolejnym dniem doganiać coraz bardziej.
-Śpij...wszystko się ułoży- Wyszeptał w jej stronę łagodnym głosem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie pokiwała głową i bez słowa podreptała do łóżka. Kręciło się jej w głowie i to nie od wypitego alkoholu. Nie wiedziała co o tym myśleć. Nie spodziewała się że była do tego zdolna, że była w stanie się tak zapomnieć. Jeszcze niedawno nie mogła znieść myśli, że mogłaby dotknąć innego mężczyznę. Teraz to wszystko runęło. Nie tylko pozwoliła by ją dotknął. Chciała więcej i kiedy to sobie uświadomiła nie wiedziała czy była zła, smutna czy jeszcze coś innego. Wszystko się jej mieszało. Kiedy jej głowa spoczęła na poduszce poczuła się odrobinę lepiej. Kiedy poczuła jak materac ugina się z drugiej strony łóżka wstrzymała oddech. Nie powinna go o to prosić, ale czuła, że gdyby została teraz sama całkowicie zagubiłaby się w tym co czuła. Kiedy poczuła jego rękę przesuwającą się po jej talii przymknęła oczy. Odwróciła się do niego przodem i przysunęła bliżej. Oparła dłoń na jego klatce piersiowej. Bała się otworzyć oczy. Nie wiedziała jak zareaguje kiedy znów spojrzała by w jego oczy. Czy by się zawstydziła, zestresowała, a może znów zapragnęła tego co zakazane. Wolała tego nie sprawdzać. Zamknięte oczy dawały jej złudzenie, że nad sobą panuje. Kiedy po raz ostatni tej nocy się odezwał zacisnęła palce na jego koszulce. Chciała mu wierzyć, że wszystko się ułoży. Nie miała nic oprócz nadziei. Musiała się jej trzymać. Jej oddech zaczął się uspokajać. Ciepło jego ciała działało na nią uspokajająco, starała się nie myśleć, że nie powinna tego robić.
Offline
Robin zacisnęła nieco mocniej powieki, kiedy promienie słońca oświetliły jej twarz i uwydatniło delikatne piegi na jej nosie. W pierwszej kolejności co do niej dotarło to to, że leży wtulona w kogoś. Uśmiechnęła się lekko do siebie, kiedy zrozumiała, że wszystko wróciło do normy. Chyba zaczynała rozumieć co takiego czuła Addie, kiedy budziła się sama w pustym łóżku. Niechętnie otworzyła oczy, po czym uniosła nieco głowę wyżej, aby spojrzeć na twarz Ulla. Spał spokojnie, jak zwykle w tej chwili na jego twarzy nie można było doszukać się nawet jednej zmarszczki wywołanej zmartwieniami. To wszystko, co działo się między nimi, było tak przedziwne, zaskakujące, że Robin nie była w stanie stwierdzić czy na dłuższą metę miało to w ogóle jakiś sens. Z pozoru oczywiste cele nagle przestały być tak oczywiste. Dlaczego to wszystko musieli tak cholernie skomplikować. Uniosła delikatnie dłoń i pogładziła Ulla delikatnie po policzku. Czy w ogóle kiedyś zdobędzie się w końcu na to, aby powiedzieć mu prawdę, czy już zawsze będzie tkwiła w relacji, w której było pełno niedomówień.
.............................................................................................................
Łucznik obudził się. Od razu poczuł, że Addie wtula się w niego, a on ją obejmuje delikatnie. Ledwo otworzył oczy, a palące poczucie winy z wczorajszego wieczora zaatakowało go z taką siłą, że miał wrażenie, że właśnie ktoś uderzył go pięścią prosto w brzuch. Ona wypiła dużo, mógł zrzucić wszystko na alkohol, ale on...był relatywnie trzeźwy. Mruknął cicho sam do siebie, po czym zdjął dłonie z jej ciała i po cicho wygramolił się z łóżka. Powinien się ulotnić, nim ktoś inny się obudzi. Gdyby Ull czy Robin przyłapali ich w jednym pokoju, nie mieliby życia. Ull pewnie by wymyślił jakiś głupi żart, a Robin...nie omieszkałaby wykorzystać tej sytuacji, aby podważyć jego autorytet. W dodatku ucieczka obecnie zdawała się być jedyną opcją, aby zostawić za sobą, to co wydarzyło się wczoraj. Dźwignął się z łóżka i ruszył cicho w stronę drzwi. Nim, jednak wyszedł, odwrócił się jeszcze na chwilę i spojrzał na Addie. Może w innej rzeczywistości gdyby nie mieli zobowiązań, gdyby nie byli zbyt porządni. Wyszedł cicho z pokoju, zamykając za sobą drzwi, po czym ruszył w stronę jednego z wolnych pokoi, który najpewniej należał do niego.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull mruknął cicho kiedy poczuł dotyk ciepłej dłoni na swoim policzku. Wtulił się mocniej w dziewczynę zamykać w szczelnym uścisku. Zaciągnął się zapachem jej włosów. Przespał tę noc w spokoju. Kiedy miał w ramionach tą rudą dziewczynę nic innego się nie liczyło. Zaczął palcami wodzić po jej ciele, jednak nadal nie otwierał oczu. Uwielbiał jej dotykać. Uzależnił się od tego. Nawet ciche pomruki żołądka, które przypominały o głodzie straciły dla niego znaczenia. Chciał być z nią w tym łóżku i dotykać każdego skrawka jej ciała.
…………………………………………………………………………………………………………..
Pierwsze co poczuła kiedy odzyskała świadomośc była paląca suchość w gardle. Ból głowy przyszedł chwilę później. Jęknęła cicho łapiąc się za głowę. Oczywiście chwile później przyszła cała litania myśli na co jej to było, po co tyle piła, wiecej nie pije.
Kiedy wspomnienia zaczęły do niej wracać wstrzymała oddech. Powoli odwróciła głowę w stronę drugiej połowy łóżka. Była pusta. Znów ta cholerna rozstreka. Dobrze, że wyszedł czy nie. Zdecydowanie tak. Dobrze zrobił. To co się wczoraj stało nie powinno mieć miejsca. Próbowała znaleźć wytłumaczenie swojego zachowania. Dużo wypiła. I tego chciałaś – podpowiedział jej cichy głos w głowie. Nie powinnam. Ale tego chciałaś – znów ten sam głos. To złe. Ale tego chciałaś.
– Kurwa – jęknął. Musiała to przed sobą przyznać. Wyrzuty sumienia zaczęły ją trawić od środka. Nie chciała nikogo skrzywdzić, ale była tak bardzo samotna, skakali po różnych światach co przeciągało rozłąkę. Normalne, że tęskniła i Clint też. Potrzeba bliskości drugiej osoby stała się silniejsza niż zdrowy rozsądek. Tak, tak właśnie było. To była tylko chwila słabości. Opuszczenie gardy. Nie może się powtórzyć, ani nikt nie może się o tym dowiedzieć.
Powoli podniosła się z łóżka. Dopadła do torby i zaczęła przeszukiwać jej wnętrze by znaleźć czyste ciuchy. Ogarniał ja strach na samą myśl opuszczenia pokoju. Niby jak teraz ma na niego spojrzeć. Może jest na nią zły? Nie zdziwiłaby się. Może fakt, że wyszedł równa się temu, że pozostawią to bez komentarza. Chociaż wątpiła w to.
– Kurwa. Co cię opętało? - warknęła ciskając spodniami na podłogę.
Offline
Uśmiechnęła się lekko, kiedy mężczyzna się w nią wtulił i objął. Przeniosła dłoń na jego głowę i gładziła delikatnie po włosach. Przymknęła na chwilę oczy, kiedy jego opuszki palców muskały jej skórę, wywołując przyjemne dreszcze. Brakowało jej jego bliskości. Mogli się kochać bez przerwy, a jej i tak było jego mało. Zbliżyła swoją twarz do jego czoła i złożyła na nim delikatny pocałunek.
-Tak cholernie mi ciebie brakowało- Szepnęła cicho. Mówiła te wszystkie rzeczy wbrew temu jak wyglądała ich relacja. Czy w normalnych okolicznościach, gdyby poznała go na ziemi, gdyby okazał się zwykłym człowiekiem, zgodziłaby się na taki układ, czy może jednak w końcu postanowiłaby w jakiś sposób zmusić go do wyznania tego, co on tak naprawdę czuł jej stronę. Nie planował niczego, nie mogła mieć mu tego za złe, bo sama od dłuższego czasu przestała planować. Nie mogła robić tego, skoro miała świadomość, że życie ostatecznie i tak te plany w brutalny sposób zweryfikuje. Nie chciała obiecywać sobie za dużo, bo co miała zrobić. Żyć z przekonaniem, że kiedy to wszystko się skończy, on weźmie ją za rękę i tak już będą żyć, skakać ze świata do świata. Ta wizja była kusząca i bardzo przyjemna. W dodatku nie wiedziała, czy ona dotrwa do tego czasu. W pewnym momencie poczuła jak żołądek, wywraca się jej do góry nogami, a przynajmniej miała takie wrażenie. Poderwała się gwałtownie z łóżka i wstrzeliła z niego jak pocisk. Dobiegła do pobliskiej pustej miski i nachyliła się nad nią. Wymioty przyszły szybciej, niż się spodziewała, a zaraz za nimi poczuła w ustach charakterystyczny nieco metaliczny i słodkawy posmak. Otarła dłonią usta, a na niej dostrzegła czerwone plamki. Spojrzała w miskę i skrzywiła się.
-Kurwa..- Mruknęła do siebie, kiedy w zawartości miski dostrzegła ślinę wymieszaną z krwią.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull uśmiechnął się lekko kiedy wyszeptała, że za nim tęskniła. On za nią też. Jednak zanim zdążył otworzyć usta dziewczyna poderwała się z łóżka. Mrużył oczy siadając na łóżku. Kiedy usłyszał ciche mruknięcie wstał i podszedł do niej.
– Co… – nie zdążył dokończyć pytania, ponieważ sam zobaczył co się stało. Zajrzał jej przez ramię i zobaczył krew.
– Kurwa – warknął obejmując ją za ramię. Obrócił ją w swoją stronę i złapał delikatnie za brodę zmuszając by spojrzała mu w oczy.
– Co się dzieje? – zapytał, choć tak naprawdę się domyślał. Starał się utrzymać neutralny ton głosu, żeby dziewczyna się nie przestraszyła jeszcze bardziej. Po jego ciele przeszedł dreszcz. Żołądek ścisnął się boleśnie.
– Chodź – szepnął znów prowadząc ją do łóżka. Kiedy usiadła na materacu kucnął tuż obok niej. – To pierwszy raz? Powiedz prawdę – zapytał spokojne jednak jego spięte ciało alarmowano, że wcale nie jest spokojny.
……………………………………………………………………………………………………..
Addie skończyła upinać koka wsuwkami. Przygładziła materiał zielonej bluzki z szerokimi krótkimi rękawami. Do czarnych dopasowanych spodni dopięła skórzany ciemnobrązowy pas z saszetką. Musiała się przejść. Oczyścić myśli. Tylko co mogłaby robić w mieście, które dopiero co budziło się do życia. Spojrzała na swoją torbę. Nadal miała schowanie kilka kamieni szlachetnych. Może to był czas, żeby spróbować je spieniężyć. Wygrzebała z torby zawiniątko, w którym jej przechowywała i włożyła do saszetki. Zgarnęła z komody oba medaliony i założyła je na szyje chowając je pod bluzką. Syknęła cicho czując chłód metalu na nagiej skórze. Jej wzrok bezwiednie powędrował na okno. Pokręciła głową. Koniecznie musi wyjść. Z ulga przyjęła fakt, ze nikogo z jej towarzyszy nie było na dole. Kiedy wyszła z gospody w jej ciało uderzył chłód poranka. Potarła ramiona generując trochę ciepła. Nie pomyślała o okryciu. Jednak powrót nie wchodził w grę. Spojrzała na szyld nad drzwiami. W razie, gdyby zabłądziła zapyta o drogę.
Offline
Robin pozwoliła się odwrócić, chociaż i tak starała się swoim ciałem zasłonić misę, to wiedziała, że Ull i tak zdążył wszystko zobaczyć. Z ulgą skierowała się w stronę łóżka, bo w głowie zaczęło się jej kręcić. Siadła na wygodnym materacu, po czym chwyciła za brzegi kołdry, którą otuliła swoje nagie ciało. Domyślała się, że zaraz zleci na nią seria pytań, na które nie chciała odpowiadać. Westchnęła ciężko...nie chciała, aby się o nią martwił. Przecież nadal tu była, nie kołysała się nad grobem, a przynajmniej tak się jej wydawało.
-A jak myślisz...- Mruknęła cicho, przymykając oczy, aby spróbować jakoś zapanować nad zawrotami głowy -Oczywiście, że nie pierwszy...wcześniej tylko nie wiedziałam, od czego to...teraz wiem- Mówiła spokojnie w przeciwieństwie do niego. Ona już do tego przywykła, nawet na swój sposób oswoiła się z tą myślą.
-Nie używałam wcale dużo mocy podczas tej wyprawy z Torstenem. Zaledwie dwa razy- Wniosek nasuwał się sam. Nie ważne ile będzie używać mocy, to wszystko będzie stopniowo postępować.
-Ull...spokojnie to nic takiego...trzymam się- O ile krwawe wymioty można było nazwać niczym specjalnym. Próbowała jak najbardziej neutralnie podejść do tego wszystkiego, może nawet zmniejszyć nieco wagę problemu.
-Zaraz mi przejdzie- Zawsze przechodziło, a ona będzie mogła dalej udawać, że nic się nie dzieje, że nic jej nie wyniszcza z dnia na dzień. Zacisnęła nieco mocniej oczy, bo ból brzucha ją zaatakował znienacka. Drobne pęknięcia zajarzyły się na jej twarzy, a ona przechyliła się nieco w bok, kładąc się ponownie na łóżku. Czuła jak gorąco rozchodziło się po jej brzuchu. Coś się posypało, a ta energia próbowała to naprawić. Zacisnęła usta w wąską linię i skuliła się nieco, aby zapanować nad chęcią krzyknięcia z bólu. Na jej czole zaczęły pojawiać się krople potu, które świadczyły o wysiłku, jaki teraz podjęło jej ciało, aby wszystko unormować. Oddech nieco się jej przyspieszył.
-Kurwa...dlaczego ja...- Jęknęła wyraźnie zbolałym głosem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Szatyn zacisnął szczękę kiedy przyznała, że dolegliwość nie była jednorazowa. Dziewczyna marniała w oczach, widać było, że nie czuje się dobrze. Kiedy zdecydowała się położyć on odnalazł wzrokiem swoje spodnie i włożył na siebie. Usłyszał jej cichy głos wypełniony bólem. Natychmiast do niej wrócił. Usiadł obok.
– Powiedz mi, co się dzieje, min azure. Jak mogę ci pomóc? – zapytał głaszcząc ją po głowie. Nie miał pojęcia co robić. Wcześniej nie zauważył by coś złego się działo. Czyżby jego spostrzegawczość spadła tak nisko.
Dotknął jej rozgrzanego czoła. Ponownie zerwał się z łóżka. Złapał za mały ręcznik i zmoczył go zimną wodą z dzbanka. Wrócił do niej i zaczął ostrożnie przemywa jej skórę zimnym okładem. Powinien poszukać medyka.
– Jak poczujesz się lepiej poszukamy medyka – szepnął próbując ulżyć jej w cierpieniu, ale nie miał pojęcia czy to co robił jej pomagało, czy szkodziło. Krwawe wymioty nie były niczym dobrym. Westchnął cicho.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – szepnął głaszcząc ją po policzku wolną ręką, w czasie gdy drugą nadal trzymał zimny okład.
Offline
Ból z każdą kolejną chwilą zdawał się nasilać, tak samo jak jej temperatura. Dyszała ciężko. Zadrżała delikatnie, kiedy zimny okład spoczął na jej czole.
-Zabierz to...- Mruknęła i odsunęła ręcznik od siebie -Daj temu działać- Wydyszała. Musiała to przejść...sama on oprócz swojej obecności nie mógł zrobić nic więcej. Nieprzyjemne skurcze wymieszane z uczuciem kłucia po jakimś czasie zdawały się odpuszczać. Nabrała głębokiego wdechu, aby zapanować nad dusznościami, które ją zaatakowały. Szczeliny na jej twarzy powoli znikały, a ona uchyliła oczy. Obraz nieco się jej rozmazywał, ale od razu spojrzeniem zlokalizowała zmartwioną twarz Ulla
-A co tu medyk zrobi, potwierdzi jedynie to, co już wiem- Powiedziała z wyraźną ulgą, chociaż głos jej delikatnie drżał. Otuliła się szczelniej kołdra, bo chłód nagle zapanował nad jej ciałem, wstrząsając nim co jakiś czas, chcąc wygenerować jak najwięcej ciepła.
-Nie będę cię dodatkowo martwić, w dodatku ty też nie wiele teraz zrobisz. Nic nie zrobimy, póki nie dowiemy się, co to jest- Trzeźwość myślenia powracała do niej powoli. Przesunęła się nieco na łóżku, aby zrobić mu nieco miejsca.
-Ale możesz mi pomoc się rozgrzać...cholernie tu zimno- Był ciepły, a tego właśnie potrzebowała, aby poczuć się znowu dobrze.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Ale może uśmierzy ból. Nie mogę patrzeć jak cierpisz – powiedział szeptem. Kiedy poprosiła go by ją ogrzał pokiwał głową. Wślizgnął się pod kołdrę pobudzając swoją ognistą energię. Czuł jak ciepło rozchodzi się po jego ciele. Złapał Robin w talli i wciągnął na siebie obejmując szczelnie ramionami. Złożył pocałunek na czubku jej głowy. Musiał coś wymyślić. Zerknął na swoją torbę. Może jego eliksir by pomógł. Wzmacnia i regeneruje siły. Może Gdyby dostawała dodatkowa pomoc ta siła nie musiałaby się budzić. Pocierał delikatnie jej plecy czując jak drży.
– Nie rób tego więcej. Nie oszczędzaj ,i szczegółów, żeby mnie nie martwić. – szepnął znów muskając jej głowę ustami.
– To działa w drugą stronę. Nie zatajaj niczego przede mną, prosze – dodał nawijając na palec kosmyk jej włosów
Offline
Dziewczyna, kiedy poczuła ciepło jego ciała, od razu się w niego wcisnęła, wtulając się mocno. Jego ciepło zaczęło przechodzić na nią. Fala zimnych dreszczy zaczęła ustępować miejsca tym przyjemnym.
-Przepraszam...- Szepnęła cicho -Ciężko jest przestawić się z samodzielności...cały czas zapominam o tym, że nie jestem już sama i nie muszę sobie sama ze wszystkim radzić- Po takim czasie, w którym była pozostawiona sama sobie, naprawdę trudno było zmienić sposób swojego działania. Kiedy szlajała się po ulicach Nowego Jorku nikogo nie interesowało to czy obudzi się następnego dnia, czy może zdechnie gdzieś podczas snu. Nic wielkiego, kolejny dzieciak, który umarł na ulicy...zwykła szara codzienność.
-W moim wypadku to nie jest może kwestia honoru, ale...nie lubię być ciężarem, nie lubię być postrzegana jako słaba, więc obrałam jedyną możliwą taktykę, jaką znam. Radź sobie sama...może wtedy ktoś powie "hej...ta dziewczyna jest silna, nie potrzebuje nikogo"- A może tak naprawdę sama sobie próbowała udowodnić, że jest dużo więcej warta. Chciałaby móc spojrzeć w lustro i zobaczyć w odbiciu kogoś wartościowego, niestety jak na razie tego nie widziała, chociaż zrobiła już tyle rzeczy w swoim życiu. Skuliła się i objęła mężczyznę.
-To się będzie powtarzać...pewnie coraz częściej- Doszła w końcu do tych niezbyt optymistycznych wniosków. Nie będzie zdrowsza, tylko będzie z nią coraz gorzej. Dopiero teraz zaczynała odczuwać to jak bardzo czas dla niej się kurczył.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull wysłuchał jej w milczeniu, cały czas głaskał jej miękką skórę.
– W takim razie trzeba poważnie rozważyć związanie się sznurem. Wtedy będziesz miała pewność, że nie jesteś sama. I nigdzie beze mnie nie pójdziesz – uśmiechnął się cicho.
– Nie przejmuj się tak tym co pomyślą inni. Dla ludzi nigdy nie będziesz idealna. Zawsze wytkną ci twoje błędy, porażki, wady. Nigdy nie skupiając się na tych dobrych cechach. Dlatego… przede wszystkim trzeba siebie zaakceptować. Spójrz na mnie. Co o mnie pomyślałaś kiedy pierwszy raz zobaczyłaś? Dobrze wiem. Cwaniak, z wybujałym ego, który pozjadał wszystkie rozumy i jest cholernie irytujący. To prawda taki jestem. To.. zarówno mechanizm obronny by nikt się nie za bardzo nie zbliżył, po drugie… może to i wady, ale korzystam z nich tak samo jak z pozytywnych cech bo je akceptuje. Jestem przemądrzały, bo dużo wiem, uczyłem się sam wszystkiego co wpadło mi w ręce. Jestem gadatliwy przez to umiem czarować słowem. Nie chciałem, żeby mnie postrzegano przez pryzmat kim jestem ale jaki jestem. Czy to wyszło.. – zmrużył na chwilę oczy. – Życie nauczyło cię, że musisz być silna nie z wyboru. Rozumiem, ale musisz zmienić postrzeganie siebie. Bo mam wrażenie, że patrzę na zupełnie inną dziewczynę niż ty, kiedy patrzysz w lustro. Pokażę ci to. – powiedział wychylać głowę by spojrzeć w jej oczy.
– Poradzimy sobie z tym. Jutro, jeśli nic się nie wydarzy ruszymy w drogę. Znajdziemy rozwiązanie – pogładził ją po policzku patrząc w jej oczy. Jego wzrok uciekł znów do plecaka. Warto spróbować.
– Zaczekaj – powiedział delikatnie ją z siebie zsuwając. Podszedł do plecaka i zaczął w nim grzebać. Zdawało mu się, że czegoś brakuje. W pierwszej chwili nie skojarzył, ale kiedy wziął do ręki fiolkę z eliksirem oświeciło go. Sztylet. Był w plecaku. Omiótł wzrokiem pokój, ale nigdzie go nie widział. Później się tym zajmie.
Wrócił do łóżka i podał Robin butelkę siadając na materacu.
– Wypij, na razie pół. – zastrzegł. – Zobaczymy jak na ciebie podziała. Pomoże ci szybciej się zregenerować. – wyjaśnił.
Offline
Dziewczyna wysłuchała go w milczeniu. Wiedział, co powiedzieć, zawsze to wiedział, co wprawdzie czasami ją to irytowało, że w wielu kwestiach nie miała nawet możliwości, aby mu zaprzeczyć, bo w swoich przemowach zawsze brał pod uwagę, wszelkie "ale" jakie mogła powiedzieć.
-Hmmm...zapomniałeś powiedzieć, że jesteś też uosobieniem skromności- Zdobyła się na delikatny żart. Skromność to była ostatnia rzecz, jaką można było mu zarzucić, ale jej to akurat nie przeszkadzało. Może ona miała w sobie mało wiary w samą siebie, ale jego pewność nadrabiała to za nich dwoje. Dźwignęła się z łóżka, kiedy ten się od niej odsunął, podchodząc do plecaka. Przez chwilę obserwowała jak w nim grzebał, a potem ściskała już w dłoni fiolkę z jakimś płynem. Wahała się przez chwilę, ale ostatecznie wypiła trochę płynu i skrzywiła się.
-Czemu wszystko do picia tutaj musi smakować tak ziołowo...- Chyba jedyne co nie dawało jej, tego charakterystycznego posmaku był alkohol i woda...o ile nie stanowiła bazy do jakiegoś wywaru. Przeniosła wzrok na Ulla. Była mu cholernie wdzięczna za to, że był, chociaż tak naprawdę nie musiał. Przecież w każdej chwili mógłby powiedzieć, że odpuszcza i po prostu zająć się sobą, tak byłoby łatwiej...bezpieczniej. Zbliżyła się do niego i złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Jej policzki zaczynały nabierać znowu kolorów, co musiało oznaczać, że chwila kryzysu minęła.
-Dziękuję...za...wszystko- Powiedziała, odsuwając się od niego.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull uśmiechnął się pod nosem kiedy skomentowała smak wywaru. Odebrał od niej butelkę i zakorkował. Będzie musiał zdobyć zapas przed wyprawa, ale pieniędzy nie miej za dużo. Trzeba będzie coś wykombinować
Oddał pocałunek, którym go obdarzyła lekko przymykając oczy. Kiedy mu podziękowała znów się przysunął i musnął wargami jej czoło.
– Ubierz się. Powinnaś coś zjeść. Nabrać sił. Eliksir napędza, ale na głodnego wiele nie pomoże – powiedział podnosząc się z łóżka. Znów podszedł do plecaka i zaczął w nim grzebać wyciągnąć wszystko co w nim było. Narzucił na siebie czystą koszulę pomiędzy przepatrywaniem kolejnych rzeczy.
– Nie widziałaś mojego sztyletu, tego małego? – rzucił przez ramię. – Nie ma go w plecaku. Byłem pewien, że go tam włożyłem – zastanawiał się na głos. Po czym przyszło mu do głowy, że może wypadł mu na dole. Kiedy zejdą zapyta karczmarza.
…………………………………………………………………………………………………….
Addie wyszła zadowolona z drugiego zakładu jubilerskiego. Udało się jej spieniężyć dwa kamienie. Gotówka bardziej im się przyda. Niestety pogoda na dworze nadal się nie poprawiła, jak wcześniej było widać słońce, teraz skryło się za grubą warstwą szarych chmur. Zimny wiatr sprawiał, że kobieta syknęła cicho. Nie miała wyjścia, musiała kupić coś do odzienia. Trafiła na ulicę ze sklepami. Na jednym ze straganów kupiła grafitowy szal. Kiedy się nim okryła od razu poczuła się lepiej. Dokupiła jeszcze metalową przypinkę w kształcie drzewa Yggdrasil i spięła materiał , żeby nie zsuwał się z jej ramion. Zapłaciła należną sumę i ruszyła dalej. Nałożyła materiał szala na głowę tworząc prowizoryczny kaptur. Nie chciała jeszcze wracać do gospody. Tam będzie musiała się zmierzyć z konsekwencjami swojej decyzji. Nie miała pojęcia czy zdoła spojrzeć Clintowi w oczy. Nie miała pojęcia co ma mu powiedzieć. Tak po prostu ma udawać, że nic się nie stało. Doszła do drewnianej barierki stanowiącej ogrodzenie przed upadkiem z platformy podtrzymującej miasto.Oparła dłonie na drewnianej balustradzie i zamknęła oczy pozwalając zimnemu wiatrowi zaatakować jej twarz.
Offline
Nie była przekonana co do tego czy eliksir coś pomoże, ale jeżeli mógł chociaż trochę spowolnić cały proces, to nie zaszkodziło spróbować. Dźwignęła się powoli z łóżka, bo nogi nadal miała jak z waty. Chwilę zajęło jej odzyskanie równowagi, po czym ruszyła w stronę porozrzucanych swoich ciuchów po kątach i zaczęła się powoli ubierać. Ull odwrócił jej uwagę od zapinania guzików bluzki. Zastanowiła się przez chwilę po czym wzruszyła nieco ramionami
-Nie widziałam, jeżeli jesteś pewien, że tam go włożyłeś to musi tam być- Wiedziała, że Ull lubił ten sztylet. Często się nim posługiwał, i jego strata pewnie sprawi, że będzie mu przykro
-Może gdzieś ci wypadł- Rzuciła pierwszym z brzegu pomysłem, chociaż wydawało się jej to mało prawdopodobne.
-Zapytasz się na dole, może ktoś go znalazł i oddał- Chociaż i ta opcja wydawała się mało prawdopodobna. Prędzej mogła spodziewać się tego, że jeżeli ktoś znalazł taki sztylet to sobie go wziął, mimo wszystko nadal tliła się w niej wiara w ludzka uczciwość. Może Ull miał to szczęście i ten kto znalazł jego zgubę należał właśnie do tego wymierającego gatunku ludzi uczciwych.
...........................................................................................
-Spacer dla zdrowotności?- Zapytał się Clint stając za jej plecami, a po chwili stanął obok opierając się również o barierkę.
-Widziałem jak wychodzisz...więc uznałem, że lepiej abyś miała obstawę w obcym mieście tak na wszelki wypadek- Popaprańcy byli wszędzie, bez względu na to gdzie by się pojawili, zawsze istniało ryzyko, że któreś z nich mogło wpaść w tarapaty. Szczególnie, że mieli do tego wybitny talent.
-Posłuchaj...- Zaczął po chwili milczenia. Nie chciał zostawiać tego tematu bez omówienia. Czuł się trochę głupio z tym. Jakby na to nie spojrzeć trochę wykorzystał okazję, że Addie była podpita i spragniona czułości. To on powinien powiedzieć stop, wysłać ją do łóżka i samemu wrócić do swojego pokoju.
-To co wydarzyło się wczoraj...nie miało prawa się wydarzyć i nie może się więcej powtórzyć- Zaczął spokojnie. Nie obwiniał jej, nie był zły, raczej zawiedziony tym jak bardzo słaby sie okazał -Ja mam żonę, trójkę dzieci, ty męża i też trójkę dzieci. Bez względu na to jak nam ich brakuje...to nie fair wobec nich- Samotność nie tłumaczy zdrady. Może być najwyżej argumentem, który opisywał jak do tego doszło
-Jesteś naprawdę świetną dziewczyną, i pewnie w innym świecie, gdybyś była wolna i ja bym był wolny...no sama rozumiesz- Nie przemyślał tego co chciał powiedzieć. Nigdy wcześniej nie znalazł się w takiej sytuacji. Oczywiście w latach młodości miał wiele doświadczeń z kobietami, ale to było coś innego.
-Po prostu przepraszam, nie powinienem stawiać ciebie w takiej sytuacji...to było głupie...cholernie głupie- Dodał i spuścił nieco głowę. Kochał swoją żonę i nawet jeżeli przez chwilę pomyślał o zdradzie...to i tak zamiast Addie cały czas by widział ją
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie spięła się kiedy usłyszała znajomy głos. Jednak komentarz dotyczący jej porannej wycieczki brzmiący „ to tylko ucieczka od problemów” postanowiła zostawić dla siebie. Jednak drugiej informacji już nie.
— Chodzisz za mną cały ranek w tej zimnicy? — zapytała zdziwiona. Nie miała pojęcia, że ktoś ją obserwuje. Jej głowa była pochłonięta myślami i mało zwracała uwagę na otoczenie, aczkolwiek powinna. — Nie spodziewałam się.. —lekko spuściła wzrok — zwłaszcza po tym, jak rano wyszedłeś — dodała nie koniecznie zastanawiając się nad sensem słów. Skrzywiła się, pacnęła się delikatnie w czoło. — Cholera.. przepraszam. Dobrze zrobiłeś, bardzo dobrze— dodała lekko zdenerwowana. — To znaczy — westchnęła biorąc głęboki wdech. Jednego była pewna. Nie był na nią zły, przez co jej ulżyło, ale wyrzuty sumienia pozostały i jej i jego.
— Ja.. też przepraszam — w końcu odważyła się na niego spojrzeć. — Nie wiem co mnie opentało. Znaczy.. — zatrzymała się. — To znaczy wiem, ale masz racje to było głupie. To była tylko chwila słabości. Za bardzo się odkryliśmy z tym, że tęsknimy za domem. Kocham mojego męża, ty kochasz swoją żonę. Nie zrobilibyśmy tego celowo. Znaczy, nigdy byśmy o tym nie pomyśleli w normalnych okolicznościach, ale to już trwa za długo. — przesunęła wzrok na horyzont, po czym znów wróciła do łucznika. —Mogłabym się usprawiedliwiać, że byłam wypita… że czułam się samotna. Nadal tak się czuje, ale tez skłamałabym, gdybym powiedziała, że tego nie chciałam. Przez jedną krótką chwile zapomniałam o wszystkim i to było tak cholernie przyjemne uczucie. — nie wiedziała czy dobrze robi wyznając mu to, ale chciała, być z nim całkowicie szczera.
—To było złe. Nie powinno się wydarzyć i nie może się powtórzyć — powiedziała by zapewnić go, że miała to samo zdanie na ten temat.
—Nikt tez nie może się dowiedzieć — dodała biorąc głęboki wdech. — Ani Robin. Ani Ull.
Miała wrażenie, że to było oczywiste, ale musiała to powiedzieć na głos. Nie dali by im spokoju.
— Masz racje to nie fair. W stosunku do wszystkich. Do naszych bliskich i dla nas, bo przecież.. — lekko się uśmiechnęła. — Nic do siebie nie czujemy. Jesteś wspaniałym facetem. Twoja żona jest prawdziwa szczęściarą, ale jesteśmy tylko kumplami z drużyny — znów uśmiechnęła się lekko zakłopotana.
Offline
-Zapomniałaś, że po to mnie szkolono, aby stać się cieniem tak, aby nikt tego nie zauważył- Umiał wtopić się w tłum, stać się na tyle nieinteresującą osobą, że nikomu nawet do głowy nie przyszło to, aby zacząć coś podejrzewać.
-Wyszedłem rano, bo pomyślałem, że jak dłużej zostanę to wychodząc mógłbym trafić na kogoś nieproszonego- A mówiąc nieproszony miał na myśli pozostałych członków ich drużyny. Wolałby nie stanąć twarzą w twarz z Ullem czy Robin, kiedy by wychodził z jej pokoju. Generowałoby to za dużo niewygodnych pytań, na które nie miał ochoty odpowiadać.
-Rzadko bywałem tak długo poza domem. Oczywiście zdarzały się dwa, trzy dni nieobecności, ale to wszystko...no i jeszcze była to ta sama rzeczywistość. Zawsze w wolniejszej chwili mogłem zadzwonić, porozmawiać upewnić się czy wszystko jest dobrze- Możliwość chociażby usłyszenia głosu żony czy dzieciaków ułatwiało rozłąkę. Były dla niego jak sole trzeźwiące, które przypominały mu, że musiał się sprężać, aby jak najszybciej do nich wrócić. Dlatego był w tym co robił tak dobry. Nie mógł sobie na misjach pozwalać na błędy, bo wiedział, że to jedynie przedłuży jego nieobecność.
-Ja też podobnie się wtedy czułem, ale musisz wiedzieć, że gdyby to poszło dalej...co ja mówię nawet nie musiało iść dalej. Przy pocałunku widziałem przed oczami tylko Laurę...możesz nazwać mnie dupkiem, ale tak było, i wiem, że ja też nie byłem tym kogo chciałabyś zobaczyć po otwarciu oczu- Nie miał jej tego za złe, wiedział jak to było na czym to polegało. Za bardzo kochali, aby móc udawać, że było inaczej.
-Ull gdyby się dowiedział, nie dałby nam żyć, a Robin...pewnie wykorzystywałaby ten moment, aby podważyć mój autorytet na każdym kroku, chociaż i tak to robi. Nie chce jej dawać więcej materiałów do tego- Powiedział i uśmiechnął się lekko. Naprawdę lubił tę dziewczynę, która arogancją próbowała przykryć swój brak wiary w samą siebie, ale gdyby usłyszał jakieś docinki związane z tym jak słaby się okazał, to by chyba w końcu się nie powstrzymał i przy pierwszej lepszej okazji strzeliłby jej z łuku prosto w plecy, a potem zrzucił na kogoś innego zasłaniając się tym, że przecież nic nie mógł zrobić.
-Lubię Robin...jest naprawdę wspaniałą dziewczyną, chociaż sama w to nie wierzy, ale ona nie zrozumie tego. To wolny wiatr, który raz jest tu, raz tam. Żyje bez zobowiązań, bez swojego miejsca na ziemi, bo i tak nie byłaby w stanie usiedzieć w jednym miejscu. Nawet nie jestem pewien czy to ona będzie tą stałą w uczuciach do Ulla. Mogę z nią o wielu rzeczach porozmawiać, ale nie o rodzinie, bo ona tego nie zrozumie trochę z własnego wyboru, trochę z wyboru innych. Pewnie nigdy nie doświadczy uczucia jakim jest, wstać rano, zejść do kuchni i wypić kawę z tą jedną osobą, przeglądając przy okazji poranną gazetę.- On lubił spokój, naprawdę go lubił i do niego ciągnął. Dlatego zaszył się razem z rodziną na farmie, stworzył tam swój własny azyl, do którego uciekał zawsze, kiedy było ciężko.
-Kiedy dostaliśmy łomot od Ultrona, morały ekipy się posypały...dom to było pierwsze miejsce o którym pomyślałem. Tylko tam mogliśmy zebrać się do kupy...a przynajmniej ja- Potem z drobną pomocą przyszedł Fury, którego z resztą on i Laura zawiadomili. Stark nie ucieszył się z tej wizyty, ale pomogło.
-Po prostu wiem, że ty znasz to uczucie jak nikt...i nie musisz do tego używać swoich zdolności- Dodał i zbliżył się do niej nieco po czym objął delikatnie ramieniem
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie drgnęła lekko kiedy ją objął, ale mimo to jej ręka spoczęła na jego plecach. Oparła głowę na jego torsie. Lekko przymknęła oczy. Ten drobny gest sprawił, że ponownie się rozluźniła. Nie było w tym żadnego podtekstu, dlatego poczuła się bezpiecznie.
— Dom jest azylem. Miejscem, w którym możesz odpocząć, nawet jeśli przeć cały czas coś robisz. Zajmujesz się dziećmi, majsterkujesz, czy robisz remont — uśmiechnęła się lekko. — Ładujesz wtedy baterie, które pozwalają ci dalej stawiać czoło problemom. — dodała zerkając na horyzont. Zimny wiatr znów zaatakował jej ciało. Zadrżała lekko.
— A i nie jesteś dupkiem — powiedziała znów na niego zerkając. — Rozumiem— pokiwała lekko głową. Miała dokładnie to samo. Czuć na sobie dotyk drugiej osoby, było wspaniałe, ale nie jego ręce nie były tymi, które znała i kochała. Odrazu wiedziała, że to nie Clinta chciała, ale wtedy był przy niej. Podniósł ją na duchu. Poszła za tym jednym małym impulsem, który przestał mieć na nią wpływ z ważnego dla niej powodu. Poruszyła się lekko wzruszając barkiem.
— W końcu przydały się do czegoś pożytecznego. Niż tylko uprzykrzanie mi życia — uśmiechnęła się kwaśno.
…………………………………………………………………………….
Ull pokiwał głową. Na pewno sztylet był na dole. Był do niego przywiązany. Był jednymi rzeczą, którą która została mu ze starego życia. Miał go od zawsze.
— Tak zrobię — powiedział przeczesując dłońmi włosy. — Idziemy. Jestem głodny jak cholera. — dodał obejmując ją ramieniem. Zeszli razem na dół. Topienie na parterze wypuścił ją z objęć kiedy dostrzegł przy jednym ze stołów barda, który wczoraj tak go wkurzył. Spojrzał na Robin pytającym wzrokiem. Nie chciał siedzieć z nim przy jednym stole.
Offline
-Te dzieciaki...- Mruknął -To najlepsze co mi się przytrafiło. Są odbiciem tego co było we mnie najlepsze. Skoczyłbym za nimi w ogień, a gdyby trzeba było, to dla ich szczęścia podpaliłbym cały świat- Kochał swoja rodzinę i byli mu naprawdę bliscy. Zrobiłby dla nich absolutnie wszystko, i podchodził do tego bardzo poważnie. Może było to głupie, może lekko myślne, ale jeżeli w grę wchodziła rodzina nie umiał myśleć racjonalnie. Kiedy ich zabrakło zniknął cały sens świata, sens tego co robił. Bo narażał życie dla nich, aby jego dzieci mogły żyć w bezpiecznym świecie, bez lęku, że nagle zza rogu ktoś na nich wyskoczy i zaatakuje. Chciał im tego oszczędzić
-Chociaż wiem, że nie jestem idealnym ojcem i pewnie nigdy nie będę. Nawalam...często. Obiecuje im coś, oni się tak cholernie z tego cieszą, a potem muszę wszystko przekładać, bo świat znowu wymaga ratunku...a one zawsze wybaczają. Czasami myślę, że nie zasłużyłem na takie szczęście- Bycie ojcem i mężem, było ciężkie do połączenia z rolą bohatera. Niektórym nigdy to się nie udało i pewnie nie uda. Droga, którą obrał wymagała mnóstwa poświęceń. Oczywiście zawsze mógł odmówić, ale jeżeli on odmówi, to czy ktoś inny go zastąpi...szczerze w to wątpił.
-Słuchaj...gdybyś poczuła się samotna...to wiesz, że zawsze możesz przyjść- Rzucił w jej stronę trochę bez pomyślunku, ale może było to jakieś rozwiązanie, aby obydwoje nie czuli takiej pustki, aby chociaż trochę łatwiej wstawało się rano.
-Dobra...wracajmy może. W karczmie został Torsten, a o ile zdążyłem go poznać, to pewnie znowu spróbuje wystawić cierpliwość Ulla na próbę- Nie potrzebowali kolejnej rozróby z głównym udziałem ich przewodnika. Ledwo przybyli do tego miasta, i lepiej, aby już na starcie nie psuli sobie reputacji, albo...aby w ogóle żadnej reputacji sobie nie wyrabiali.
...................................................................................................................
Dziewczyna zeszła razem z Ullem do karczmy, gdzie już od wejścia Torsten pomachał w ich stronę. Dostrzegła spojrzenie mężczyzny. Wiedziała, że bard nie był jego ulubioną osobą i raczej prędko to się nie zmieni
-I tak wiesz, że się dosiądzie...bez względu na to gdzie usiądziemy- Mruknęła w jego stronę, i wcale się nie pomyliła. Nie zdążyli nawet zlokalizować żadnego miejsca, a bard od razu poderwał się z miejsca i do nich podszedł
-Czemu nie powiedziałaś, że Clint i Addie to małżeństwo?- Wypalił nagle, a Robin otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Pokręciła lekko głową, bo przez chwilę wydawało się jej, że się przesłyszała
-Małż...że co?- Mruknęła wyraźnie zdezorientowana. Albo pod czasu snu przenieśli się do jakiejś alternatywnej rzeczywistości, albo podczas ich nieobecności zadziało się coś...bardzo szybko
-No, trochę wczoraj posiedzieliśmy, wypiliśmy, a potem Clint zaniósł Addie na rękach na górę, tak mi się przynajmniej zdaje...nie wiele pamiętam już z końcówki- Stwierdził i zrobił zamyśloną minę, jakby próbował sobie przypomnieć coś bardzo ważnego. Robin wpatrywała się w niego, a w jej oczach panował istny bałagan. Nie spodziewała się zostać zaatakowana czymś takim i to niemal ledwo po przebudzeniu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Dzieci są wielkim darem. Patrzysz jak rosną i jedyne czego chcesz to to by były szczęśliwe. Kochają bezwarunkowo i całym sobą. — powiedziała z lekkim uśmiechem. — Zawsze odziedziczają z nas to co najlepsze. Moi synowie są do siebie podobni jak dwie krople wody, ale różnią je charaktery. Wali jest odbiciem Lokiego. Jest ciekawy świata, dociekliwy, pewny siebie, pomysłowy. Narvi bardziej przypomina mnie. Jest bardziej rozważny, jest głosem rozsądku, ale i tak zawsze zgadza się na szalone pomysły brata. Strasznie się bałam wiesz.. w sumie nadal się boje. — wyznała. — Nikt nie jest idealnym rodzicem, uczymy się tego na bierząco. Starając się by były szczęśliwe. Wiem, że robisz wszystko by były szczęśliwe i bezpieczne. Moi chłopcy zaczęli używać magii. Przeraża mnie to. Loki ich uczy. Wiem, że zrobi to odpowiednio, ale cholernie boje się tego, że nie podołam. Jestem tylko ziemianką. Co jeśli przyjdą do mnie z problemem, którego nie będę umiała rozwiązać. Staram się być dla nich wsparciem, ale obawiam się, że pewnego dnia to przestanie wystarczać. — dodała szczerze. Clint sprawiał, że nagle wszystkie jej troski wypływały na wierzch. Mogła mu powiedzieć o wszystkim, a on jej nie oceniał i zawsze wiedział co jej powiedzieć by podnieść na duchu.
Kiedy zaproponował jej, ze może do niego przyjść kiedy poczuje się źle. Nie spodziewała się tego. Odsunęła się lekko by na niego spojrzeć. Kiedy utwierdziła się w tym, że mówił prawdę uśmiechnęła się. Znów powoli się do niego przysunęła i lekko objęła.
— Dziękuje — szepnęła odsuwając się. — Może to zabrzmi dziwnie, ale ty też. Gdybys poczuł, że nie dajesz już rady.. jestem. — dodała z lekkim zakłopotanym uśmiechem. — Jesteś dobrym człowiekiem. Zasługujesz na wszystko co najlepsze .
Wiatr znów zaatakował jej ciało.
— Cholerny wiatr — objęła się ramionami. — Chodźmy. Bo zamarznę zaraz na tej zimnicy. — dodała kiwając do niego głową.
……………………………………………………………………..
Ulla drażniła nawet barwa głosu barda. Nawet nie zdążyli wybrać miejsca, gdy grajek do nich podszedł z jakimiś rewelacjami. Jednak kiedy doszło do niego ich sens otworzył ze zdumienia oczy.
— Co ty bredzisz człowieku? — mruknął ruszając do stolika przy którym siedział wcześniej bard.
— Chcesz powiedzieć, że po wczorajszym wieczorze stwierdziłeś, że Addie i Clint są małżeństwem? — zapytał upewniając się, że się nie przesłyszał. Zajął miejsce obok Robin i zaczął nakładać na talerz jedzenie rozstawione na stole na półmiskach.
— To interesujące.. — westchnął, a uśmiech na jego ustach zaczął się poszerzać. Niech tylko przyjdą.
— Wszystko dobrze? — zapytał Robin, której mina nadal była niepewna.
Offline
Bard zmarszczył brwi, kiedy znowu spotkał się z oporem Ulla. Cholernie dużo negacji w nim było jak na Boga...a raczej był dość oschły jak na Boga, za którego inni go uważali
-Wiem co widziałem- Prychnął wyraźnie oburzony -Z taką czułością to nie obchodzi się nawet z dziewką, którą zobaczyło się wieczorem- Mruknął siadając przy stole. Robin zdawała się być nadal w ciężkim szoku po tym co usłyszała. Spodziewała się wielu rzeczy, wielu podejrzeń odnośnie relacji Clinta i Addie, ale nigdy by nie pomyślała, że ktoś mógłby wziąć ich za małżeństwo. Nie pasowali do siebie, a przynajmniej tak się jej wydawało...a może po prostu ona nie umiała spojrzeć na nich przez inny pryzmat, niż zwykłych przyjaciół. Pokręciła ponownie głową, aby odtrącić od siebie te myśl.
-Tak...wszystko dobrze, ale chyba nie spodziewałam się takiej petardy z samego rana...musze się napić
-I tu cię rozumiem
-Wody Torsten...wody- Powiedziała szybko, nim ten zdążył się rozkręcić. Na razie nie miała zamiaru wyprowadzać barda z błędu, była ciekawa jak to wszystko rozwinie się dalej. Sama zaczęła nakładać sobie jedzenia, po czym siadła przy stole
-No dobrze, a jak było z wami?- Zapytał się, a dziewczyna westchnęła cięzko -Jak się poznaliście?
-W zasadzie zostałam postawiona przed faktem dokonanym- Powiedziała starając się jak najbardziej uogólnić cała historię ich spotkania. Nie lubiła Ulla na początku, nie ufała mu w żadnym stopniu i starała się patrzeć się mu uważnie na łapska. Potem wszystko szlag trafił
-A co ty pomyślałeś, kiedy ją zobaczyłeś pierwszy raz?- Robin wiedziała skąd te pytania, ale wolała nie wtajemniczać Ulla w to, że Torsten postanowił napisać o nich balladę. Doskonale wiedziała jakby na to zareagował...pewnie tak samo jak ona...nie byłby do tego chętny.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull wysłuchał słów barda. Był coraz bardziej zainteresowany jego spostrzeżeniami. Czyżby i Addie i Clint poddali się swoim rządzom. W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego. Oboje byli wyposzczeni, samotni, stęsknieni. Jeśli im się trochę wypiło może doszło do czegoś o czym nie mówi się na głos. Szatyn złapał na dzban z wodą i nalał trochę do kubka, po czym postawił przed rudą. Bard przystąpił do ataku zalewając ich pytaniami, a raczej jego. Zacisnął palce w pieść i spojrzał na barda z politowaniem.
— Jesteś po prostu wścibski czy o coś ci chodzi? — zapytał dość chłodno. Zanim grajek zdołał otworzyć usta drzwi do gospody się otworzyły i w progu stanęła zagubiona dwójka. Ull odrazu zaczął sie im przyglądać. Oparł się o oparcie krzesła obserwując Clinta i Addie.
Addie zauważyła resztę towarzyszy przy stole. Pomyślała, że to dobrze, że wyjaśnili sobie wszystko zanim spotkali sie z resztą. Niezręczność nie będzie miała miejsca. Addie poczekała aż Clint zamknie za nimi drzwi próbując rozgrzać skostniałe dłonie. Faktycznie trochę za lekko się ubrała. Uśmiechnęła się lekko do towarzyszy przy stole zajmując wolne miejsce.
—Dzień dobry — przywitała się.
— Bardzo dobry— odpowiedział Ull z cwaniackim uśmiechem. Nie umiał się powstrzymać.
Offline
Robin czując wyraźne spięcie Ulla schowała dłoń pod stołem i położyła mu ją ukradkiem na udzie i ścisnęła delikatnie. Naprawdę nie potrzebowali żadnych awantur, chociaż Torsten dość nieświadomie do nich doprowadzał, i na pewno jeszcze nie raz skorzystaj z okazji, aby czegoś się dowiedzieć. Nie mniej jego pytanie też ją poniekąd zaciekawiło. Co Ull sobie pomyślał, kiedy spotkał ją pierwszy raz. To, że nie planował żadnych romansów na początku to było oczywiste i co do tego byli zgodni, ale jak ją wtedy postrzegał. Jako zwykłą siejącą zamęt dookoła siebie dziewczynę, czy była mu raczej obojętna. Jej pewnie powie, dlatego uznała, że zapyta się go o to przy pierwszej okazji, kiedy tylko zostaną sami...z dala od ciekawskich uszu barda. Torsten natomiast uchylał już usta, aby się odezwać, ale drzwi do gospody się otworzyły a do środka wślizgnęła się Addie, a zaraz za nią Clint, co było dość dziwne...szczególnie biorąc pod uwagę rewelacje jakich się przed chwilą dowiedzieli.
-Hmmm...- Mruknęła cicho, kiedy Addie się przywitała i spojrzała na nią dość sugestywnie. Po chwili doszedł Clint i on również został obdarzony dość podobnym spojrzeniem.
-Dzień dobry, dzień dobry...- Powiedziała, a na jej ustach wykwitł dość złośliwy uśmieszek. Nie chciało się jej wierzyć w to, że ta dwójka zrobiła coś niestosownego, ale o ile bard się nie pomylił coś musiało się zadzieć
-Wiedziałeś Clint, że masz drugą żonę?- Zapytała się łucznika nie mogąc dłużej gryźć się w język. Clint otworzył szerzej oczy nie rozumiejąc co musiało się wydarzyć pod ich nieobecność
-Drugą?- Zapytał się Torsten i powiódł wzrokiem najpierw po Addie, a zaraz potem spojrzał na Clinta.
-Czekajcie...co...jaką żonę? jaką drugą?- Kompletnie nic z tego nie rozumiał.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie odnalazła wzrokiem dzbanek, z którego parował napar z mięty. Nalała sobie nieco do kubka i złapała go w dłonie, ogrzewając je. Upiła maleńki łyk mocno ciepłego płynu kiedy Robin się odezwała. Blondynkę zaatakował kaszel. Zakrztusiła się. Wyłapała zdziwione spojrzenie Torstena, a uśmieszki ja twarzach Robin i Ulla sugerowały, że coś się zadziało. Czyby Torsten coś wczoraj zobaczył? Nie, na pewno zostawili go na dole.
—Gorące — powiedziała nabierając powietrza. Musiała jakoś wytłumaczyć ten nagły atak.
— Powoli, skarbie.. oh— westchnął Ull z udawaną troską. — Chyba nie powinienem tak mówić w obecności drugiej połówki, prawda? — pytanie rzucił do Robin. Dłużej nie umiał powstrzymać uśmiechu.
— O co wam chodzi? Dziwni jesteście — rzuciła blondynka narażać brwi.
— Nam nic.. — odparł Ull. — Nasz nowy kolega wyciągnął z wczorajszego wieczoru bardzo ciekawe wnioski. — zaczął odchylając się nieco na krześle.
Addie starała się przekalkulować wszystkie opcje. Kiedy doszło do niej co insynuowali, zrobiło się jej słabo, jednak starała się zachować kamienną twarz. Spojrzała na Clinta. Jeśli się zatną drwin nie będzie końca. A może, jeśli się z tego pośmieją razem z resztą, odpuszczą.
— No i się wydało. — westchnęła głośno. — Wiedziałam, że to długo nie potrwa, ale nie sądziłam że tak szybko.. — dodała powoli unosząc dłoń. Objęła delikatnie łucznika za szyje i przysunęła się do niego. Serce waliło jej z nerwów jak oszalałe, jednak miała nadzieje, że Clint domyśli się, że chce to obrócić w żart. Jeśli dogryzanie nie przyniesie skutku w znaczeniu wkurzenia ich to szybko sobie odpuszczą i zapomną i tej głupiej insynuacji.
— Nie będziemy się tłumaczyć. Bo nie musimy. Jesteśmy dorosłymi i dojrzałymi ludźmi. Nie Ull, dorosły nie znaczy dojrzały. Podjęliśmy pewną decyzje i mamy nadzieje, że ją uszanujcie. Prawda? — uśmiechnęła się do blondyna, a po chwili obserwowała jak reszta towarzyszy zaczyna się mieszać.
Ull zrobił oburzona minę z nutą rozczarowania.
— Czemu wszyscy uważają że to mi trzeba coś tłumaczyć? — burknął. Kolejne słowa Addie wprawiły go w osłupienie. Czyżby na prawdę grajek miał racje? Nie chciało mu się w to wierzyć. Zgoda, ta podróż mogła się dłużyć Clintowi i Addie, ale czy to wystarczyło by coś się między nimi zadziało. Zmrużył oczy.
— To wkręt? — zapytał z niedowierzaniem.
Addie popatrzyła na niego z politowaniem. Po czym prychnęła z uśmiechem. Zsunęła dłoń z ramienia Clinta.
— Oczywiście, że wkręt— westchnęła wesoło. — Gdybyście widzieli swoje miny.
Ull poczuł jak ogromny ciężar zaczął opuszczać jego ciało. Ulżyło mu. Nie to, że uwierzył w tą bajkę, ale cóż tak scenariusz był prawdopodobny.
— Nie Torstenie. Ja i Clint jesteśmy tylko przyjaciółmi. Oboje mamy drugie połówki, którym jesteśmy oddani— postawiła sprawę jasno. Musiała włożyć mnóstwo sił by nie zemdleć z napływu emocji. Znów zacisnęła dłonie na kubku by ukryć ich drżenie. Miała nadzieje, że nie dostanie za chwile zawału.
Offline
[ Wygenerowano w 0.081 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.42 MB (Maksimum: 1.84 MB) ]