Nie jesteś zalogowany na forum.
Ull wszedł zaraz za Robin. Dostrzegł, że blondynka zaczęła się chować jednak zupełnie nie rozumiał dlaczego. Kiedy do nich podszedł przypatrzył się ciemnej plamie na policzku dziewczyny.
— Czy.. chcesz coś powiedzieć? — zapytał przenikając ją wzrokiem.
— Nie — pokręciła głową. —Zachowam szczegóły mojego upadku dla siebie — dodała ze sztucznym uśmiechem. To był upadek. Tak to widziała. Drugi dzień wlewała w siebie alkohol, uciekła z miejsca potyczki. Była brudna i poobijana. Miała dość tych przeklętych światów. Chciała wrócić do domu.
Nie miała zamiaru chwalić się tym kogo spotkała w lesie. Wola utrzymać wersje, że po prostu zaliczyła upadek stulecia.
— Co.. wy na to? — zapytał szatyn siedzących przy stole. Nie miał ochoty przebywać w towarzystwie barda dłużej niż to konieczne. W ogóle odechciało mu się wychodzić, ale może alkohol i muzyka poprawią mu nastrój. Addie odrazu wyczuła, że coś jest nie tak. Nie pokłócili się, ale ewidentnie coś wisiało w powietrzu.
— Jestem cała w piachu. Ogarnę się.. i czemu nie — powiedziała z lekkim uśmiechem.
Blondynka podniosła się z krzesła starając się powstrzymać grymas bólu.
— Czekaj — rzucił Ull — Mam coś co ci pomoże nie wyglądać jak ofiara przemocy — dodał siląc się na dość słaby żart.
Addie miała już pewność, że coś się stało. Słabe żarty oznaczały, że jest przybity. Pokiwała głową i ruszyła przodem po schodach, a Ull ruszył za nią.
Offline
Robin od razu zajęła zwolnione przez blondynkę miejsce i kiwnęła na barmana, który podsunął jej pod nos kufel z piwem. Torsten, jednak widząc jej minę zrozumiał, że raczej piwo tutaj nie pomoże.
-Wiśniówka na spirytusie- Rzucił w jego stronę, a mężczyzna postawił przed nimi butelkę wypełnioną czerwonym alkoholem i dwa kieliszki. Bard rozlał zawartość butelki i podał jeden kieliszek Robin. Dziewczyna przez chwilę obracała kieliszek w swoich dłoniach, a po chwili wypiła całą jego zawartość
-Nienawidzę poniedziałków- Mruknęła, kiedy palący alkohol przepłynął przez jej gardło rozgrzewając wnętrzności
-Wszystko się zgadza...ale dzisiaj nie ma poniedziałku- Powiedział bard zerkając na jej minę. Kiedy weszła z Ullem starała się udawać, że wszystko jest dobrze, kiedy zniknął z jej z oczu wszystko puściło. Przeczuwał, że dzisiejszy plan wyjścia może przemienić się w upijanie się na smutno
-Nie wiem co się stało, ale...- Rozlał kolejną kolejkę, którą Robin pochłonęła dość szybko -Napij się, a potem powiesz co się stało- Dodał i polał ponownie. Ona sama nie wiedziała od czego miałaby zacząć, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodziło. Sama się zagubiła we własnych myślach, potrzebach...to było irytujące. Z jednej strony chciała, z drugiej się bała...ale nie tego, że to nie wyjdzie, a tego, że to ona okaże się niewystarczająca. Może faktycznie oprócz tego, że była chodzącym zniszczeniem nie miała niczego innego do zaoferowania. Była tylko prostą i nudną ziemianką...niczym więcej. Gdzie jej do Bogów, gdzie jej do tego świata.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie odrazu poszła do swojego pokoju. Obmyła twarz krzywiąc się od bólu na policzku. Zdjęła pobrudzony szal. Rozpuściła włosy, z których wysypało się jeszcze trochę piasku. Czekała z przebraniem się aż Ull przyniesie jej, zapewnie maść. Miał tendencje do wpadania wszędzie jak do siebie. Nie pomyliła się. Po chwili drzwi otworzyły się z impetem. Ull wparował do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Trzymał w dłoni mały słoiczek. Addie wyciągnęła rękę, a po chwili maść znalazła się w jej rękach. Ull nie spieszył się do wyjścia. Cały czas się zastanawiał czy powinien obarczyć swoimi wątpliwościami blondynkę. W sumie odpowiedział sobie na pytania. Wiedział, że może jej ufać. Addie widziała, że coś go gryzie. Czekał na pozwolenie by mówić.
— O co chodzi? — zapytała dając za wygraną.
Ull usiadł na łóżku i westchnął ciężko.
— Ja już nic z tego nie rozumiem — przerwał w końcu milczenie.
Offline
-No dobra, to co się stało?- Zapytał się Torsten po kilku kieliszkach, a Robin westchnęła ciężko
-Wszystko za co się złapie i tak szlag trafi...- Mruknęła obracając pusty kieliszek w palcach -Poszliśmy z Ullem do miasta coś załatwić, no i chciał spędzić ze mną trochę czasu, ale jak zwykle musiałam zacząć nawijać i wszystko zawaliłam
-A tak naprawdę o co chodzi?- Chciał dotrzeć do sedna kiepskiego nastroju Robin. Doskonale wiedział, że dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego która konkretna myśl ją tak dobiła
-Może oprócz przyciągania kłopotów, i spędzania czasu w łóżku nie ma we mnie absolutnie niczego interesującego.- Naprawdę tego się obawiała. Znowu pojawiła się ta cholerna myśl, że poza jej zdolnościami nie ma w niej nic, co mogłoby przyciągnąć na dłużej uwagę.
-Myślisz, że jest przy tobie, bo imponuje mu to co potrafisz a nie ty?- Zapytał się Torsten, bo cała ta sytuacja stawała się coraz bardziej zawiła. Robin kiwnęła jedynie lekko głową
-Gdyby tak było, pewnie wcześniej czy później by się znudził i odpuścił, a nadal jest
-Tylko dlatego, że to mi oddał tę władzę przerwania tego. Będzie tak długo, aż ja mu nie powiem, że już go nie potrzebuje
-Może ma nadzieję tego nie usłyszeć- Wtrącił się bard i polał kolejną kolejkę
-A ja się czuje tak jakbym go siłą trzymała przy sobie. Może on nie chce, tylko skoro już coś takiego powiedział, to musi się tego trzymać
-Gadałaś z nim o tym?- Zapytał się, ale mina dziewczyny dużo mu powiedziała -Posłuchaj- Mruknął i skierował się twarzą w stronę Robin
-Zdaje sobie sprawę z tego, że możesz się w tym gubić, to naturalne...tak właśnie niestety wygląda miłość. Nie jest prosta i oczywista, ale z doświadczenia wiem, że jeżeli zapytasz zawsze dostaniesz odpowiedź- Ruda spojrzała mu prosto w oczy, a Torsten uśmiechnął się lekko
-Po za tym musisz uwierzyć nieco bardziej w siebie. Nawet jeżeli lubi twój niecodzienny styl bycia, to nadal lubi ciebie. Oczywiście, że pewnie nie każda część twojego charakteru będzie mu odpowiadać, bo nie da się lubić wszystkiego, ale o to właśnie chodzi w bliskości. Jest się z kimś pomimo czegoś- Powiedział i ułożył swoją dłoń na jej
-Wszystko będzie dobrze...tylko wyluzuj trochę
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Czego nie rozumiesz? – zapytała łagodnie. Nie chciała go wystraszyć. Ewidentnie wybrał ją na pocieszycielkę. Prawda była taka, że kiedy przestawał dogadywać się z Robin, od razu przychodził pogadać, jakby Addie znała odpowiedź na każde pytanie,
– Powiedziałaś, żebym odpuścił i dał emocjo dojść do głosu, ale mam wrażenie,że odbijam się od ściany – powiedział wsuwając się dalej. Oparł się plecami o ścianę.
– Jaśniej Ull. Nie bardzo rozumiem – powiedziała przeczesując palcami włosy.
Mężczyzna przewrócił oczami z głośnym westchnieniem.
– Poszliśmy z Robin na miasto. Potem chciałem spędzić z nią trochę czasu – spuścił wzrok. – Rozmowy na trudne tematy nie są dla mnie problemem, znaczy wiesz jak jak wygląda dyskusja.. ty mówisz swoje zdanie, ja swoje i rozmawiamy o różnicach, ale.. coś sam nie wiem. Odniosłem wrażenie, że ona albo nie chce, albo próbuje mnie odstraszyć. Nadal.. – powiedział splatając dłonie.
– A o czym rozmawialiście? – zapytała Addie siadając obok niego.
– O związkach, małżeństwach, miłości
– Aha – westchnęła. Już zaczęła się domyślać, w którą stronę poszła ta rozmowa.
– Konkrety? Coś cię spłoszyło. – powiedziała próbując złapać z nim kontakt wzrokowy.
Ull znów przewrócił oczami.
– No nie powiem jej, że wierzę, że miłość istnieje i jest dobra bo…
Addie przymknęła oczy.
– Bo podałbyś za przykład swoją żonę. – dokończyła za niego.
– Próbowałem obejść, jakoś inaczej to powiedzieć, ale ona jak zdarta płyta. Wszystko jest bez sensu. To po co w ogóle się starać, jak spotykam się ze ścianą, ba murem. Wszystko jest niepotrzebne, raniące. Najlepiej to wszyscy zmieńmy się w sople lodu wtedy nikt nie będzie cierpiał. – odpalił się. Nie wiedział co ma na ten temat myśleć. Co by nie powiedział, Robin zawsze znajdzie ponury kontrargument.
— Nie przesadzajmy. Nie jest aż tak źle. – zaczęła. Założyła kosmyk włosów za ucho. – Robin miała..
– Trudne, życie pełne paskudnych ludzi, którzy chcieli ją wykorzystać. Wiem – burknął.
– Może potrzebuje więcej czasu. Nie słyniesz z cierpliwości, w sumie jak trzy czwarte naszej ekipy.
– Jak dla mnie są dwie opcje. Albo ona nie wie czego chce, albo chce dać mi do zrozumienia, że widocznie źle ją zrozumiałem i nie chce się angażować.
– Tak twierdzisz, po tej rozmowie? – dopytywała. Musiał być coś jeszcze.
– W zasadzie – westchnął. – Ja też kiedyś byłem jak ona. Nie wierzyłem, że można od drugiej osoby otrzymać jakieś ciepłe uczucia, zaufać. Do czasu… Ona pokazała mi, że można sklasyfikować relacje. Tak to nazwałem. Jestem obserwatorem, na ich podstawie umiem sklasyfikować jaka relacja. Powiedziała, żebym odpowiedział sobie na cztery pytania. Cztery cechy szacunek, lojalność, zaufanie, akceptacja. W jakim stopniu jestem w stanie obdarzyć nimi drugą osobę, czy w ogóle jestem w stanie to zrobić. Tak przestałem warcze na kazdego kto się do mnie zbliżał. – uśmiechnął się pod nosem.
– Powiedziałem, jej że skoro nie wierzy w miłość to zostaje szacunek, oddanie, lojalność, sympatia, a ona na to, że nie wie czy to wystarczy – prychnął.
– A powiedziałeś jej, jak ważne są dla ciebie te cechy, wartości? – przerwała mu.
Odpowiedziała jej cisza.
Addie westchnęła cicho. Teraz już rozumiała. Ull miał swój sposób na obcowanie z ludźmi. W totalnie nieumiejętny sposób chciał pokazać go Robin, a ona nieświadomie go skrytykowała.
– Powinieneś jej wyjaśnić. Zrozumie. Może nauczysz jej swojego sposobu, może wpadnie na pomysł jak zrobić to po swojemu– dodała z lekkim uśmiechem
– Jasne– prychnął – Wiem co odpowie, że to bez sensu i odpuści. – założył ręce na piersi.
– Jeśli tak powie to ty stój i jeszcze raz powiedz. Az trafi.
– A jak nie trafi?
– Obrażaniem się i gadaniem ze mną nie dowiesz się tego – wzruszyła ramionami.
Offline
-Tylko nie wiem czym sobie zasłu...- Urwała bo bard widocznie zniecierpliwiony pacnął ją otwartą dłonią w tył głowy. Spojrzała na niego wyraźnie zdziwiona i potarła dłonią tył głowy
-Bogowie litości i cierpliwości, o siłę nie proszę, bo dojdzie do tragedii- Mruknął do siebie -Nie wiem czym sobie zasłużyłaś, może niczym, a może wszystkim. Czym sobie zasłużyłaś, że spotkało ciebie tyle zła? pewnie niczym. Byłaś dzieckiem, które nie zrobiło niczego złego- Powiedział i wzruszył lekko ramionami -Życie podsuwa ci pod nos coś dobrego, próbuje wynagrodzić wszelkie krzywdy, a ty doszukujesz się w tym jakiejś pułapki. Nie los tobie rozpierdala życie, tylko sama to robisz. Możesz zrzucać na innych odpowiedzialność, że twój świat jest w zgliszczach, ale sama uparcie kontynuujesz ich dzieło, a kiedy znalazł się ktoś kto chce spróbować to naprawić, albo zbudować coś nowego ty uparcie mówisz, że nic nie da się zrobić- Rozumiał, że dziewczyna miała swoje demony i wątpliwości, ale musiała w końcu je pokonać bo w przeciwnym razie wpadnie w błędne koło z którego nie będzie w stanie się wydostać
-Chcesz, aby odszedł, zostawił cię samą tak jak było na początku?- Zapytał się, a Robin pokręciła przecząco głową
-To wpuść go i pozwól mu działać. Przestań starać się uparcie mu udowodnić, że popełnił błąd wybierając ciebie, bo kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się w końcu prawdą. W końcu i on w to uwierzy i wtedy nic nie będziesz musiała mówić, bo będzie miał dosyć biegania za tobą. Zwolnij na chwilę, zatrzymaj się, przestań myśleć o tym co spierdolisz w przyszłości, i powiedz mu, że cieszysz się z tego, że masz go przy sobie teraz- Zakończył swój wywód po czym przechylił kieliszek wypijając jego zawartość. Jedno trzeba było mu przyznać miał gadane i Robin zaczęła się zastanawiać czy wymyślił to wszystko na poczekaniu, czy może gdzieś sobie zapisywał swoje złote myśli, a potem obdarzał nimi ludźmi na lewo i prawo.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Wiesz, akurat ja jestem przykładem, że walka się opłaca – zaczęła blondynka. – To Loki rezygnował z nas będąc święcie przekonanym, że robi to dla mojego dobra. Że z nim u boku nic dobrego mnie nie spotka, ale to właśnie jego nieobecność sprawiała, że cierpiałam. Byłam uparta i wygrałam – Opowiadała. – Dlatego zawsze będę powtarzać, że opłaca się walczyć, nawet jeśli to trwa bardzo długo.
– Skąd wiedziałaś, że on wróci? Nie mogłaś tego wiedzieć– zapytał.
– Prawda, nie mogłam – westchnęła. – Miałam przeczucie. Może to zabrzmi śmiesznie, ale tak było. Wrócił. Przekonał się na własnej skórze jak to jest, kiedy ktoś kogo kochasz odchodzi i nie masz wystarczającej mocy by ją przywrócić. Zmienił się wtedy. Kiedy wróciłam, dla mnie była to chwila, dla niego pięć lat. Kiedy na niego spojrzałam wiedziałam, że rozstajemy się po raz ostatni – powiedziała zamyślona.
– Coś nie poszło – uśmiechnął się nawiązując do miejsca, w którym się znaleźli.
– Nie planowałam wyjeżdżać – prychnęła cicho.
– No tak, ułożone życie, rodzina, poddani – szturchnął ją łokciem.
Addie uśmiechnęła się lekko.
– Wygadany? – zapytała klepiąc go w nogę
Ull pokiwał głową.
– To teraz głęboki wdech. Rozmowa. Nie bój się mówić co czujesz. Zwłaszcza jeśli coś jest dla ciebie ważne. Spróbuj. Mi o tym opowiadasz, czemu jej nie możesz? – zapytała podnosząc się z łózka.
– W sumie nie wiem.. – wzruszył ramionami. Podniósł się z łóżka i przeciągnął stając na palcach. – Jakoś tak.. łatwiej
– Jak dobrze wiemy.. życie łatwe nie jest więc marsz na dół, zaraz przyjdę – powiedziała wskazując głową drzwi. – Dołączę do was zaraz, a i nie zagryź Torstena, jest w porządku
Ull przewrócił oczami. Nie lubił tego gościa za samą twarz.
Wyszedł z pokoju blondynki i udał się na dół. Dostrzegł Robin i Torstena, którzy rozmawiali ściszonymi głosami popijając jakiś alkohol. Zacisnął szczękę. Ciekawe co też takiego wzniosłego mógł mieć do powiedzenia. Czemu Robin musiała akurat z nim rozmawiać. Nie było nikogo innego.
Westchnął cicho i podszedł do stołu zajmując miejsce obok Robin.
– Co pijecie? O czym gadacie? – zagadał.
Offline
Robin nie mogła odmówić mu racji, bo miał jej sporo. Próbowała odtrącić od siebie wszystkich bo wydawało się jej, że tak będzie najlepiej, ale wcale nie czuła się z tym dobrze. Inna kwestia, że to ona sama cały czas powtarzała Addie, że nie może pozwalać na to, aby Hela nadal zatruwała jej życie, bo w ten sposób sprawi, że ona ostatecznie wygra, a ona robiła dokładnie to samo. Tkwiła w jednym miejscu, wierząc jedynie w słowa, że do niczego się nie nadaje i jedyne co umie to zmieniać wszystko w pył. Czy tym sposobem nie dawała wygrać tym, którzy jej to powtarzali. Może i nie była uosobieniem bohatera, aby nazwać ją dobrym człowiekiem też jej trochę brakowało, ale przecież nie było z nią aż tak źle. Zrobiła wiele głupot i złych rzeczy w swoim życiu, ale to, że będzie sama siebie za nie karać czy to coś zmieni. Stało się, próbowała za to przeprosić, jakoś naprawić swoje błędy...nie pomogło, więc skoro zrobiła wszystko co mogła to czy była jeszcze jakaś inna opcja. Może powinna faktycznie rzucić przeszłość za siebie i skupić się na tym co było tu i teraz.
Drgnęła lekko, kiedy usłyszała głos Ulla i spojrzała na niego.
-Torsten uznał, że piwo dla niego to za mało...więc zamówił wiśniówkę- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko -A gadamy o...- Zawahała się przez chwilę -O niczym ważnym- Bard zmarszczył brwi. Czy naprawdę jego gadanie w jej uszach było tylko brzęczeniem, a może zrobić coś z tym, ale kiedy będą sami. Jednego był pewien. Ta dwójka powinna szybko między sobą pogadać, zrzucić wszystkie maski i po prostu stanąć przed sobą bez żadnych tajemnic.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull pokiwał głową opierając rękę na oparciu krzesła, na którym siedziała Robin. Nie chciał wiedzieć, czym gadali. Wolał się po prostu nie denerwować
– Ploteczki przy wiśniówce – mruknął patrząc raz na Robin, raz na barda.
W sumie to przeszła mu cała ochota na zabawę, jednak jeśli się wycofa będzie go czekała rozmowa z Robin a nie był pewny czy wie co jej powiedzieć.
Zapadła cisza, która powoli stawała się coraz bardziej dokuczliwa.
nie był typem, który szuka tematów na bieżąco by podtrzymać rozmowę. Normalnie wymyśliłby jakiś pretekst, żeby szybko się zmyć. Atmosfera zaczynała być coraz cięższa.
– To co będziemy robić?-- znów się odezwał. – Jest tu jakieś miejsce, gdzie można się pobawić i nie jest to burdel? - zwrócił się do barda. Nie byłby sobą gdyby mu nie przytknął. Na jego ustach przybłąkał się lekki uśmiech.
Addie uznała, że bez kąpieli nigdzie się nie rusza. Niestety musiała zadowolić się zimną wodą, bo na ciepłą czekałaby wieki. Nie miała ognistych mocy jak Robin, czy Ull, a teraz by się jej przydały. Ten świat miał swoje plusy i minusy. Zdecydowanym minusem był brak kanalizacji i bieżącej, ciepłej wody.
Blondynka przebrała się w czyste ciuchy. Związała włosy, a na sam koniec posmarowała siniaki maścią od Ulla. Do rana powinny zniknąć. Przejrzała się w lustrze przygładzając dłońmi materiał granatowej bluzki na długi rękaw. Przymknęła na chwilę oczy kiedy sunęła palcami po swojej talii. Kiedy poczuła przyjemny dreszcz, wypuściła powietrze ustami. Otworzyła oczy wpatrując się w ich odbicie. Pokręciął głowa.
– Weź się w garść – szepnęła zbierając rzeczy. Zawinęła kosmyk włosów, który zdołał się wydostać z upięcia za ucho i wyszła z pokoju. Jutro ruszą w drogę. Coraz bliżej domu.
Blondynka zeszła na dół i dosiadła się do grupy zajmując miejsce obok barda.
– Lepiej to wygląda – powiedział Ull przypatrując się siniakowi na policzku blondynki.
– Nie gap się – mruknęła Addie kopiąc go pod stołem.
– Ej.. – jęknął kiedy poczuł uderzenie nad stopą. – Jak już wspomniałem nie raz.. wiedźma – szepnął z złośliwym uśmiechem.
Addie przewróciła oczami.
Offline
Robin poczuła się dziwnie spięta w jego obecności. Nie pokłócili się, w zasadzie to starali się unikać kłótni jak tylko się dało, ale przez to pojawiło się nieporozumienie, które z kolei przywołało dość dziwną atmosferę między nimi. Torsten gdyby mógł pewnie by sam ich zmusił do tego, aby porozmawiali, ale doskonale wiedział, że akurat to musieli wyjaśnić między sobą i sami musieli do tego dojrzeć. Poganiając ich mógłby jedynie jeszcze bardziej namieszać, a tego chyba nie potrzebowali.
-Są tu inne karczmy z szerokim asortymentem i kilka kasyn...zawsze można spróbować pomnożyć majątek
-Kiedy ja siadam do hazardu nie najlepiej się to kończy
-Przegrywasz? taka to już jest fortuna. Jednych sie uczepia, a od innych odwraca się plecami- Stwierdził i domówił jeszcze dwa kieliszki, kiedy i Addie do nich dołączyła, po czym rozlał wszystkim kolejną kolejkę
-Właśnie nie przegrywam...i tu jest problem
-Niby jaki?- Zapytał się zatrzymując kieliszek w połowie drogi do ust. Pierwszy raz spotkał się z kimś, kto ewidentnie nie cieszył się z tego, że miał szczęście.
-Potem ludzie z którymi gram raczej średnio za mną przepadają- Dodała i uśmiechnęła się głupio, drapiąc się w tył głowy wyraźnie zakłopotana. Torsten pokiwał głową i wypił zawartość kieliszka
-Nic dziwnego, nikt nie lubi przegrywać i nikt nie umie przegrywać, chociaż niektórzy zarzekają się, że potrafią- Stwierdził i uśmiechnął się lekko -Szczególnie trudno przegrać z piękną kobietą, która na pierwszy rzut oka nie stanowi żadnego zagrożenia. Pod tym kątem masz niesamowitą przewagę. Z wyglądu delikatna, ale to tylko pozory- Robin spuściła nieco głowę bo na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull nalał sobie kolejny kieliszek kiedy dostrzegł jak Robin zaczyna się rumienić reagując na komplement barda. Wypił zawartość kieliszka i wyprostował się zdejmując rękę z jej krzesła. Zacisnął palce pod stołem by powstrzymać się przed przyrźnięciem Torstenowi prosto w twarz.” A ta się jeszcze tak nieśmiało uśmiecha “ – pomyślał patrząc jakie niewinne miny stroi do tego durnia. Zagotowało się w nim. Ostatkiem sił powstrzymywał się przed wszczęciem awantury.
Addie zauważyła od razu jego wzburzenie. Pokręciła głową.
– Jak dzieci – mruknęła pod nosem opróżniając swój kieliszek z wiśniówką.
– Nie miałam przyjemności widzieć jak Robin kosi po kolei całą hordę krasnoludów, ale podobno niektórych puszczała w skarpetkach – odezwała się Addie.
Nie była wtedy w stanie się ruszać. To był dla niej bardzo ciężki okres i przechodziła żałobę, dochodziła do siebie, ponieważ tamten poród był dla niej bardzo trudny fizycznie.
– Wór kosztowności, góra krasnoludzkich łachów, lama.. – zaczął wymieniać Ull polewając kolejną kolejkę. Starał się uspokoić, ale coś czuł, że to tylko pierwsza runda, a ten wieczór zamieni się w koszmar.
Offline
Torsten zaśmiał się, kiedy Addie opowiedziała jak Robin bez żadnej litości ogrywała krasnoludów
-Żeby tylko w skarpetach...- Mruknęła i wzdrygnęła się lekko na wspomnienie krasnoluda, który postawił nawet swoje ubrania. Widok gołego niziołka niezbyt był tym co chciała zapamiętać, ale obawiała się, że tego obrazu nie będzie w stanie wyrzucić już z pamięci.
-Ale gacie pozwoliłam mu zostawić, nie byłam tak nastukana- Dodała widząc, że rozbawienie na twarzy barda było coraz większe.
-Dostać od ciebie łomot to musi być przyjemność
-Hmmm.... powiedz to krasnoludowi, który przegrał wszystkie swoje towary, które miał sprzedać- Strasznie się wtedy wściekał, oczywiście próbował się odegrać i wtedy pojawiła się ta nieszczęsna lama o której wspomniał Ull
-Do tego momentu nie jestem w stanie zrozumieć po co ci była ta lama- Mruknął Clint pojawiając się nagle za nimi. Robin aż podskoczyła. Pojawił się tak nagle, że nawet nie zarejestrowała jego przybycia.
-Nie znoszę kiedy tak się skradasz
-Nie skradałem się- Stwierdził siadając na wolnym krześle -Po prostu tracisz czujność- Powiedział wzruszając ramionami. Rozsiadł się wygodnie i skrzyżował dłonie na klatce piersiowej. Spojrzał na stojącą butelkę na stole i rozstawione kieliszki po czym westchnął ciężko
-Znowu chlejecie?- Mruknął zerkając z ukosa na Addie. Sądził, że po wczorajszym raczej zechce nieco przystopować z alkoholem, ale widocznie nuda dość mocno im doskwierała
-Co do lamy...mówiłam ci, że zawsze chciałam mieć lamę
-A no chciałaś, miałaś przez chwile i znowu nie masz...ciekawe co z nią się stało. Może nadal stoi uwiązana przy tej gospodzie- Stwierdził, a ta wizja na swój sposób go rozbawiła. Biedne zwierzę nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak ciężkie teraz jej życie było
-A może się ulitowali i komuś ją odsprzedali- Wysnuł drugą, bardziej prawdopodobną opcję.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie uśmiechnęła się kiedy Robin aż podskoczyła ze strachu. Podniosła nogę opierając stopę o krzesło, Objęła się ramionami by utrzymać się w średnio wygodnej pozycji. Dostrzegła spojrzenie Clinta, ale alkohol był obecnie jedynym co mogło ją rozluźnić na tyle by mogła czuć się swobodnie.
Nie zamierzała dziś przesadzać z piciem. Musiała wrócić do rzeczywistości i twardo stąpać po ziemi. Koniec z tańcem i zabawą, choć znów będzie za tym tęsknić. Przynajmniej na razie musi odpuścić, a przynajmniej tak się jej wydawało.
Skrzywiła się kiedy siniak na brzuchu dał o sobie znać kiedy zaczęła się poruszać.
– Ostatni dzień zabawy. Jutro ruszamy dalej w drogę. – wyjaśnił Ull wznosząc kieliszek w górę.
Kiedy Addie wypiła swoją porcję odstawiła kieliszek do góry dnem, kończąc picie.
– Ej.. – jęknął Ull widząc co robi. – Co to ma być, dopiero zaczynamy.
– Nie bronie wam pić. – odpowiedziała – Mi wystarczy. Nie doprowadzę się znów do stanu by dać kpopowy koncert a cappella – zaśmiała się wspominając jak wczoraj dała się ponieść zabawie i tańcowi. Cieszyła się, że mogła to zrobić, ale to musiało być dość dziwne patrzeć z boku kiedy tańczyła i śpiewała piosenki bez melodii.
– Akurat musiałaś dawać popis jak mnie nie było – odpowiedział jej z marudnie.
– Milcz i polewaj, bo chyba gościom już sucho w gardle – Opowiedziała przeciągając się na krześle. – I ruszmy się gdzieś, nudno się zaczyna robić– dodała patrząc po członkach ekipy.
Offline
-Mi to akurat na rękę- Stwierdził, kiedy Addie ewidentnie postanowiła zbastować -Nie mam zamiaru odprowadzać ciebie do pokoju. Po ostatnim razie coś mi strzeliło w plecach
-Przykładem ogłady to raczej nie jesteście...- Mruknął Torsten, a Clint zmarszczył brwi najwyraźniej nie bardzo rozumiejąc co chciał mu powiedzieć
-Między wierszami powiedziałeś, że Addie jest gruba, a to przecież nie prawda...wygląda świetnie- Łucznik przewrócił oczami. Nie potrzebował żadnych lekcji na temat tego jak należało obchodzić się z kobietami. Miał żonę i zdawało mu się, że coś tam na ten temat wiedział.
-No dobra, a gdzie chcecie iść
-Nie wiem- Odpowiedziała Robin wzruszając lekko ramionami -Ull wymyślił to, aby zebrać pozostałych i coś porobić, ale jak na razie sensownych propozycji brak- Ona nie znała tego miasta i nie wiedziała o nim zbyt wiele. Więc wymyślanie rozrywek raczej nie powinno spoczywać w jej dłoniach
-Tak czy inaczej dobrze, że wróciłem, przyda się wam opieka. Zawsze jak puszczam was gdzieś samych to coś zaraz płonie- Stwierdził a Torsten zaśmiał się, jednak widok miny Clinta utwierdził go w tym, że nie był to wcale żart, a co gorsza...nie była to nawet żadna przenośnia.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie zdążyła jedynie otworzyć usta by odgryźć się Clintowi, ale Torsten ją ubiegł. Zdołała powstrzymać śmiech, ale na krótką chwilę.
– Dziękuje Torsten. To miłe z twojej strony – powiedziała z uśmiechem. – Jednak rycerz pozostanie rycerze. Nawet jak jest nieco zrzędliwy – położyła dłoń na ramieniu Clinta – Gdyby nie on, raczej nie siedziałabym teraz w jednym kawałku – dodała zsuwając dłoń, a po chwili uniosła obie dłonie do włosów poprawiając upięcie.
– Pokonał mnie stół. Schody raczej też by to zrobiły. Zresztą widać jak kończy się moja samodzielność – wskazała na swój policzek, gdzie nadal był widoczny siniak.
– A właśnie, skoro już o hazardzie mowa. Godzinka czy dwie w kasynie? Widziałem jedno po drodze do gospody, gdzie byliśmy rano – zerknął na Robin. – Trochę gotówki mamy, ale czemu tego nie powielić – powiedział z cwaniackim uśmiechem.
Offline
Clint odrobinę się spiął, kiedy poczuł dłoń Addie na swoim ramieniu, jednak jego mina się nie zmieniła, co mogło dać mu pewność, że nikt z obecnych nie zacznie na nowo podejrzewać czegoś dziwnego. Powiedział blondynce, że nic się nie stało i powinni o tym zapomnieć, ale było to trudne.
-Raczej marny ze mnie rycerz- Stwierdził dość obojętnie -Gdybym ciebie nie zaprowadził, i byś się wywaliła, musiałbym słuchać wykładów Ulla, że musi jak zwykle wszystkich ratować- Dodał starając się jak najbardziej zneutralizować to co zrobił.
-Dawno nie byłem w kasynie- Stwierdził bard, który wyraźnie się ożywił na myśl o planie na resztę wieczora
-Powielić, albo uszczuplić, ale czemu nie- Odpowiedział łucznik, a Robin kiwnęła delikatnie głową i uśmiechnęła się. Wszyscy spojrzeli ostatecznie na Addie. W zasadzie to do niej należał decydujący głos. Robin chwyciła za kieliszek i wypiła duszkiem jego zawartość po czym odstawiła go z cichym hukiem na drewniany blat. Potrzebowała trochę rozrywki i więcej procentów w swoim ciele.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Też fakt – przytaknęła blondynka kiedy Clint stwierdził, że Ull mógłby być zrzędliwy, gdyby coś się jej stało.
– Bez przesady, bez przesady.. - zastopował ich Ull. – Nie jestem czepliwy.
— W ogóle – prychnęła wesoło Addie.
Kiedy Ull rzucił pomysł o kasynie wydawało się, że wszystkim się spodobał. Ekip spojrzała na blondynkę.
– Dalej królowo – westchnął Ull odstawiając pusty kieliszek na stół. Jego mina się nie zmieniła, jednak zaklął w duchu. Nie chciał używać tego przezwiska, by uniknąć potencjalnych pytań barda, ale całkowicie o tym zapomniał.
Addie popatrzyła na towarzyszy.
– Niech wam będzie hazardziści, – westchnęła – ale ja jestem bankiem. Gotówka jest wypłacana u mnie – powiedziała podnosząc się z krzesła
– No chyba żartujesz – oburzył się Ull.
– Nie – uśmiechnęła się blondynka. Oparła się o stół dłońmi i lekko pochyliła nad blatem – Robin jeszcze ufam, że się rozkręci i zacznie wgrywać, ale tobie nie – dodała prostując sylwetkę.
– Idę po kasę – rzuciła na odchodne i ruszyła na piętro.
Kiedy drzwi od pokoju się za nią zamknęły Musiała wziąć głęboki oddech. Poczuła jak Clint się spiął kiedy go dotknęła. Chyba nie powinna tego robić. To nie był dobry pomysł. Powinna bardziej uważać na to co robi, Zgarnęła z plecaka sakiewkę. Kiedy buteleczki z olejkami zastukały o siebie wyciągnęła olejek migdałowy i lekko posmarowała nim szyję. Znajomy zapach nieco ją uspokoił. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że znów się zestresowała. To tylko dotyk, nic więcej, nie. Nic, nic nie może być. powtarzała w myślach. Myślałą, że lepiej to zniesie.
Offline
-Spokojnie, ja i tak nie zamierzam grać- Powiedziała z lekkim uśmiechem
-No ja myślę- Nie potrzebowali do towarzystwa kolejnych dziwnych zwierząt, bo o ile znał Robin, to w pewnym momencie gra na pieniądze może się jej znudzić i wpadnie na jakiś genialny pomysł, który podsycony wypitym alkoholem wyda się jej niemal przełomowy.
-Zupełnie ciebie nie rozumiem- Stwierdził bard -W tamtej wiosce odpuściłaś, wyluzowałaś, tańczyłaś aż się kurzyło...potem jak szliśmy spać, to nadal podrygiwałaś
-Nie miałam wielkiego wyboru, skoro zacząłeś sam mną obracać
-A ty to podłapałaś...a potem sama siebie znowu ograniczasz. Mówiłem ci już, jesteś młoda...korzystaj z tego
-Lepiej niech aż tak nie korzysta- Wtrącił się Clint, a Torsten zmarszczył brwi. Chyba powoli zaczął rozumieć jakie relacje tutaj panowały. Łucznik faktycznie zachowywał się jak ojciec, który wie co jest najlepsze dla córki, ale Robin była nieco inna. Potrzebowała podsycenia żaru, a nie jego ugaszenia. Nie mogła stać się taką mrukliwą osobą jak Clint, który na wszystko patrzył z dystansem i chłodną kalkulacją.
-Daj spokój Torsten przecież i tak będę się dobrze bawić- Stwierdziła i uśmiechnęła się lekko. Kiedy ona wkręcała się w zabawę działy się zazwyczaj dziwne i trudne do przewidzenia rzeczy. Nie chciała nikomu robić kłopotu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy blondynka zeszła na dół starała się przywołać delikatny uśmiech na twarz. Po minie Ulla widziała, że znów któreś coś powiedziało, co sprawiło, że znów kipiał z zazdrości. Dobrze znała takie zachowanie. Loki też był o nią chorobliwie zazdrosny. Każdy mężczyzna, który zbliżał się do Addie stawał się od razu śmiertelnym wrogiem, oprócz Thora. Thor był jedynym mężczyzną, którego Loki tolerował bez żadnego, ale.
– Gotowi ? – zapytała Addie stanąć przy stole.
– Chodźmy – mruknął Ull ledwo panując nad sobą. Musiał koniecznie wyjść na świeże powietrze, bo inaczej eksploduje i to nie w przenośni.
Słońce zaczęło już zachodzić nad horyzontem, co oznaczało, że nocne życie dopiero się budziło. Ull odetchnął ulgą kiedy jego ciało zaatakowało chłodne powietrze. Uspokoił się trochę. Kiedy Robin wysła z gospody lekko trącił jej dłoń swoją. Chciał poczuć jej dotyk, nawet po tym jak się skończyła ich randka. Chciał poczuć, jej bliskość, zapewnienie, że pomimo tych niedomówień nadal go potrzebuje, bo on jej potrzebował.
Addie trzymała się nieco z tyłu. Obserwowała kupców, którzy pakowali swoje towary, zamykali kramy szykując się do pójścia do domu. Objęła się lekko ramionami kiedy zimny wiatr dmuchnął prosto w jej szyję. Zadrżała. Zaklęła pod nosem swoje nerwy. zapomniała wziąć szal z pokoju, a przecież po to go kupiła, na takie zimne noce. Kasyno poznała już z daleka, było tam mnóstwo ludzi, Emocje były bardzo silne, co sugerowało pity wewnątrz alkohol.
Offline
Robin drgnęła lekko, kiedy poczuła jak musnął jej dłoń. Skierowała w jego stronę głowę. Nie była przecież na niego zła, bardziej na siebie, ale to zawsze do niego uciekała kiedy takie emocje zaczynały nią targać. Przeważnie siebie nienawidziła, ale kiedy był przy niej to wszystko znikało. Kąciki jej ust uniosły się delikatnie do góry, a ona wsunęła swoją dłoń w jego splatając swoje palce z jego. Musieli sobie pewne kwestie wyjaśnić, ale Robin kompletnie nie wiedziała jak za to się zabrać, co miałaby mu powiedzieć...a może raczej bała się tego, że on jej nie zrozumie. Łatwo było obok siebie żyć, kiedy pokazywało się tylko fragment siebie i to ten lepszy. Nie chciała, aby wywód Torstena stał się nagle prawdą, nie chciała aby on w końcu odpuścił, bo go do tego nieświadomie przymusi.
Clint spojrzał kątem oka na Addie. W normalnych okolicznościach pewnie nie wahałby się, aby ją objąć ramieniem, ale nie mógł tego zrobić, dlatego wolał się trzymać na dystans. Nie chciał sprawdzać co się wydarzy, czy dadzą radę się powstrzymać, kiedy na nowo okażą sobie trochę czułości. Skupił więc swoją uwagę na kasynie, które wyrosło przed nimi. Różniło się od tych, które on znał, ale ludzie, którzy po nim się kręcili byli dokładnie tacy sami jak na ziemi. Jedni popijali siedząc przy stołach i cieszyli się z tego, że mają dobrą passę, inni z kolei zapijali najprawdopodobniej swoje smutki, bo przegrali wszystko co mieli licząc na to, że uda się im odbić od dna.
-Centrum upadku i ludzkiej degeneracji- Stwierdził rozglądając się po lokalu.
-On zawsze jest takim optymistą?- Rzucił w stronę Addie Torsten wskazując na Clinta.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie weszła do środka jako ostatnia. Zatrzymała się między Clintem i Torstenem. Uśmiechnęła się lekko kiedy bard zadał jej pytanie. Zerknęła katem oka na łucznika z uśmiechem błąkającym się po ustach.
— Dziś wydaje się być w dość dobrym humorze— odpowiedziała, po czym mrugnęła do blondyna. Addie ruszyła w błąd lokalu, który był podzielony na dwa segmenty. Większa cześć stanowiły oczywiście stołu do gier hazardowych, od strony baru została wydzielona mniejsza strefa, w której porozstawiane były stoliki. Addie wypatrzyła wolny stolik przy ścianie w kącie sali. Pomyślała, że będzie idealny i ruszyła przodem by zając miejsce. Odrazu wiedziała, że długo ram nie wytrzyma. Kasyno wiązało się z emocjami. Dobrymi i złymi jedni się cieszyli, inni smucili. Godzina to dobry czas na opuszczenie lokalu. Może jeszcze gdyby miała zajęcie trochę inaczej by to odbierała.
Ull poczuł swędzenie pod skóra w chwili gdy dostrzegł przy ilu stołach toczy się gra. Miał ochotę trochę pograć. Pociągnął Robin za sobą nadal ściskając jej dłoń.
— Addie daj kasę— zawołał za nią kiedy blondynka chciał już zając miejsce przy ścianie. Przewróciła oczami i wróciła do mężczyzny podając mu maleńki, brzęczący woreczek.
— Narazie ci wystarczy — powiedziała z złośliwym uśmiechem.
Ull pokręcił głową, ale nie zostało mu nic innego jak ruszyć na rozmnażanie gotówki.
— Idziesz ze mną? — zwrócił się do Robin zmniejszając odległość między nimi. — Z tobą wygram wszystko.. — powiedział lekko stykając się z nią czołem. — I nie mówię tylko o grze..— dodał próbując zdobyć się na coś w stylu komplementu.
Offline
Robin poczuła jak serce zabiło jej szybciej, kiedy zbliżył się do niej i próbował powiedzieć chyba coś miłego, ale za to w swoim stylu. Uśmiechnęła się lekko. Chociaż było to dość dziwne, to cieszyła się, że Ull nie był na nią zły...a przynajmniej tak się jej wydawało. Nie chciała, psuć wszystkiego przez swoje głupie napady melancholii czy niepewności. Zarumieniła się lekko, kiedy spojrzała mu prosto w oczy
-Skoro uważasz, że zwiększę twoje szanse, to jak mogłabym odmówić- Odpowiedziała po czym pozwoliła się zaciągnąć w głąb stolików
-Nie rozumiem tej dwójki- Mruknął Torsten siadając na jednym z krzeseł
-Nikt ich nie rozumie, myślę, że nawet Addie miewa problemy ze zrozumieniem ich. Oni sami pewnie nawet nie rozumieją, i lepiej dla twojego i naszego zdrowia psychicznego, jak nie będziemy próbować tego zrozumieć- Ich relacja była przedziwna. Powstała w dziwnych okolicznościach, w dziwnych okolicznościach się rozwijała, i o ile jego przeczucie go nie myliło pewnie w równie dziwnych się rozpadnie. Nie był fanem tego związku i raczej prędko nim nie zostanie. Mimo to chciał dać Robin chociaż namiastkę szczęścia. Nawet jeżeli ostatecznie wszystko się zawali, to dobre wspomnienia i tak pozostaną.
-Oho...chyba go nie lubisz- Pociągnął temat bard, a Clint westchnął ciężko.
-Nie nie lubię. Jest mi obojętny, ale chciał nie chciał spojrzał na Robin, którą traktuję jak podopieczną, po za tym...nie ufam mu i to wszystko- Wyjaśnił krótko
-Robin nie przesadzała mówiąc, że jesteś dla niej jak ojciec i wiesz co mi się wydaje...jesteś zazdrosny- Rzucił w jego stronę dość oskarżycielsko, a łucznik zmarszczył brwi.
-Opowiadała o czasach Avengersów, jak umiałeś ją pocieszyć, jak mogła z tobą porozmawiać o wszystkim, jak ją szkoliłeś. Teraz przeraża cię myśl, że już nie będzie ciebie potrzebować, ktoś inny będzie wysłuchiwać jej żalów, i to ktoś inny ją będzie pocieszać. Myślisz, że staniesz się niepotrzebny- Clint zacisnął usta w wąską linię. Zaczynał powoli rozumieć dlaczego Ull miał taką ochotę, aby przywalić temu grajkowi.
-Nie prosiłem o psychoanalizę, a ty zacząłeś stąpać po bardzo cienkim lodzie, więc ostrzegm...dobieraj kolejne słowa bardzo rozważnie
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Już dawno przestałam próbować ich zrozumieć — westchnęła blondynka siadając po drugiej stronie stołu, tuż przy ścianie.
Uśmiechnęła się lekko kiedy katem oka dostrzegła jak Robin i Ull podchodzą do pierwszego wolnego stolika. Musiała się zgodzić z Clintem i Torstenem. Relacja Ulla i Robin była pokręcona. Oboje mieli swoje obawy, ale nie umieli o nich rozmawiać. Musieli do tego dojrzeć, a kiedy już znajdą odpowiednią drogę do porozumienia, mogą być naprawdę szczęśliwi.
Addie naprawdę próbowała powstrzymać śmiech, ale widząc minę Clinta reagującego na psychoanalizy barda nie mogą się powstrzymać. Normalnie sama zaciągnęłoby łucznika by usiadł obok niej. Teraz byłoby to totalnie niezręczne, ale podobnie jak Ull nie lubił Torstena, Clint chyba zaczynał sie do tego stanowiska przekonywać i przydałoby mu sie wsparcie, ale nie chciała mu niczego narzucać.
— To ja coś zamówię. Torsten, wino? Nalewka? Tamci zaraz pewnie przybiegną jak Ull przegra wszystko, nie mogąc sie skupić na grze. — rzuciła podnosząc sie z krzesła. Spojrzała przez chwile na Clinta. W obecnej sytuacji nie będzie pił. Wiec przeba zamówić coś co nie zawiera procentów. Już dość było zamieszania właśnie przez alkohol.
Offline
-Co kolwiek- Rzucił w jej stronę. Musiał czymś zająć ręce i najlepiej głowę. Musiał zmienić trochę swoje plany. Miał ich pilnować, ale na trzeźwo nie da rady znieść kolejnych analiz, które bez sprzecznie ich towarzysz zechce przeprowadzać, ignorując przy tym fakt, że wkurwia wszystkich dookoła.
-Coś mocnego...nie mam zamiaru się dzisiaj oszczędzać
-A wiesz co to słowo w ogóle oznacza?- Mruknął wyraźnie zirytowany. Bard zmierzył go wzrokiem po czym spojrzał na Addie
-Dla pana sztywnego też coś mocniejszego...może się wyluzuje trochę- Clint faktycznie bardzo często trzymał fason. Nie pił dużo, nie próbował wchodził w żadne awantury. Tak naprawdę najchętniej szedłby po linii prostej do celu, nie robiąc więcej przystanków niż było to możliwe. No, ale on był przyzwyczajony do takiego życia. Misja była najważniejsza i nie było podczas niej czasu na zabawy, ale kres tej misji jeszcze daleko.
-Już ja ci sie wyluzuję...- Mruknął bardziej do siebie przez zaciśnięte zęby.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie wróciła po paru minutach w towarzystwie kelnerki. Blondynka postawiła na stole karafkę z winem i kielichy. Kelnerka postawiła na stole kieliszki, butelkę nalewki z czarnego bzu i miskę wypełniona orzechami, pistacjami i migdałami. Addie spojrzała na mężczyzn, czy aby na pewno się nie zdążyli się na siebie obrazić. Przeszła za krzesłem Clinta by znów zasiąść na swoim miejscu.
— Proszę bardzo — powiedziała poprawiając się na siedzeniu. — Na początek pewnie wystarczy — dodała z uśmiechem. Clint nadal siedział z ponurą miną, a wieczór z Torstenem dopiero się rozpoczynał. Była bardzo ciekawa co tez bard wymyśli by spróbować zachęcić Clinta do rozmowy, ale też przeczuwała, że pędzonej wyprowadzi go z równowagi. Clint na ogół był opanowany, ale Torsten umiał wbić szpilę dokładnie tam gdzie zaboli najmocniej.
— Ja przyniosłam wy obsługujecie— rzuciła poprawiając upięcie włosów.
Offline
[ Wygenerowano w 0.087 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.52 MB (Maksimum: 1.93 MB) ]